Pepsieliot
Możesz się śmiać, ale i tak za kilka godzin
zmienisz swoje życie...
214 979 642
65 online
35 455 VIPy

a może osrajdupa frutarianin?

Ludzie hej,

nie czytamy dokładnie, a nawet nie kończymy czytania, nie słuchamy, tylko niecierpliwie chcemy już przemawiać, ale ponieważ żeśmy się pieczołowicie nie dowiedzieli, bośmy z pedanterią nie przeczytali, ani sumiennie nie wysłuchali, więc konfabulujemy na całego. Zmyślamy z głowy wiadomości, które gdzieś coś. Coś czytałem, coś usłyszałem, resztę zmyśliłem. Einstein Albert pracownik najniższego szczebla urzędu patentowego, gdyż podanie o awans, zostało przez dyrekcję odrzucone przyniósł swój pierwszy artykuł do pewnego czasopisma naukowego. Bardzo różnił się ten artykuł od innych prac naukowców, ponieważ był jakby pisany z głowy. Nie było w nim odnośników do wcześniejszych prac innych naukowców, nie było matematycznych wyliczeń, żadnych wzorów, nawet słynnego mc2, tylko teoria wysnuta logicznym tokiem myślowym. Potem dopiero, współpraca z matematykami pozwoliła na sformułowanie wzorów. Ale w tym momencie, kiedy Einstein publikował swoją pracę napisaną z głowy, kiedy nikt wcześniej niczego podobnego nie powiedział, był to ewenement na skalę światową i w tym samym momencie świat naukowy wstrząsnął dreszcz emocji. Narodził się geniusz i nic już nie będzie takie jak wcześniej, kiedy tylko Newton, notabene też genialny, ale inaczej do ludzkości przemawiał.

Ale czy w świetle brokuła, marchewki, albo owocu można mówić z głowy? Można mówić o diecie, czy tylko prawidłowym odżywianiu na podstawie napadu genialnej myśli? Wątpię.

Dlatego wszystkie blogi, łącznie z moim pod płaszczykiem indywidualnych wtrąceń ich twórców, są takie wtórne i nudne jak flaki z olejem. Raz by powiedzieć i potem zamknąć jadaczkę. A tu bić pianę trzeba chociaż już na sztywno jest ubita od dawna.

Oczywiście niektóre wpisy są oparte na wcześniejszym wnikliwym czytaniu i słuchaniu poważnych opracowań i te bym doradzała, te mogą się komuś prawdziwie przysłużyć, zaś inne to akurat przykłady: coś tam miałem przeczytać, ale mi zabrakło czasu, coś tam przetłumaczyć, ale to jakieś pospolite, miałem wysłuchać wykładu, ale robiłem sobie szejka ze dwa razy, a po drugie to same banały, więc właściwie wszystko już wiem i najlepiej napiszę z głowy. Coś tam. Coś tam w lesie huknęło, coś tam w lesie grzmotnęło, a to komar z dębu spadł, złamał sobie przy tym gnat. Można ewentualnie opowiedzieć o empirii, badać swoje reakcje na dane pożywienie. To można od siebie mówić, albo badać chętnych, obserwować i próbować wyciągnąć jakieś uogólniające wnioski.

Fakt, że jak się jest genialnym, można od dupy strony, najpierw stworzyć teorię, a potem tylko kwestia czasu, że się jej dowiedzie.

Najbardziej mnie frapują, takie tajemnicze krótkie zdanka na feju, niby mądre wiadomości wtrącane co jakiś czas i chmura biednych uczestników, którzy się dopytują, a jak to? a dlaczego?, ale już nie ma dla nich wnikliwej odpowiedzi tylko tajemniczy uśmiech Dżiokondy autora wklejki. Są tylko dwa powody podobnego zachowania. Za darmo to ja więcej nie powiem, nie ma głupich, albo druga ta najczęstsza. Więcej nic nie wiem, bo mam wiedzę okładkową, coś tam usłyszałem, coś tam przeczytałem, copypaste i gotowe. Ja wam powiem z głowy w takim razie, bo są dwie kwestie, które mnie nurtują, a o których nigdzie nic nie mogę znaleźć, ani mówionego, ani pisanego słowa. Mianowicie kwestia sezamu i nagłośnienia filmów polskich. Właściwie nie można skontaktować się ze skupiskiem ziarna sezamowego, kiedyż to mamy do czynienia chociaż z kilkoma ziarnkami, żeby nie natrafić na spleśniałe. Każdy chleb posypany sezamem, każda potrawa z sezamem, czy sam sezam w izolacji, posiada w sobie ukrytą minę, fatalne spleśniałe ziarenko, ale nadal się nim wszystko posypuje, bo nikt o tym nie mówi. Podobnie jest z fonią w polskich filmach, gdzie często co któreś słowo musisz sobie zmyślić, ale też nigdzie nie natknęłam się, że to jakiś problem jest. Więc te dwie prawdy jak Einstein z głowy wam Socjeto ogłaszam, czy jednak wejdę przez to do historii i stanę w szeregu najbystrzejszych?, tego wam pod przysięgą nie powiem, bo nie jestem pewna.

Każdy odrobinę przekręca rzeczywistość, a niekiedy bardziej. Czy w ogóle istnieje takie zjawisko jak obiektywizm w odniesieniu do człowieka? Wszyscy naginamy nawet własne prawdy do jeszcze bardziej własnych niby uogólniających konkluzji. Właśnie opublikowano wyniki trzynastoletnich dociekań naukowców, którzy badali dużą grupę Europejczyków i okazało się, że ci co spożywali przetworzone mięso czerwone, dwa razy cześciej chorowali na raka od tych co nie spożywali. Za średnie spożycie uznano dwie parówki dziennie i jeden plaster bekonu. Oględnie tłumaczy się to wysokim poziomem sodu i konserwantami zawartymi w tych produktach, ale nikt się nie zająknął nawet o czerwonym mięcie, że szkodliwe w sensie. Że to ono może też krzywdzić organizm człowieka samo w sobie, przetworzone, czy też nie. Jednak na jakimś witariańskim blogu czytam, że właśnie czerwone mięso zostało praktycznie zdemaskowane.

Może, ale na pewno nie w tym oświadczeniu i nie na podstawie tego akurat badania, a ono właśnie jest za przykład przytoczone. Nie o to chodzi, że niby to coś złego, tylko dzień w dzień poznajemy co najmniej odrobinę nagiętą rzeczywistość. Być może zresztą redaktor piszący tego newsa też wzbogacił go jakąś info od siebie samego, z własnego gara coś dołożył. Jak ktoś wielbi mięso jeść, automatycznie będzie węszył za infami, które potwierdzą, że bez aminokwasów egzogennych wkrótce skonasz, a podobno takie tylko w białku zwierzęcym siedzą.

Na witariańskich blogach, spotkasz tylko miłosne ody do warzywa z siemieniem, albo na klęczkach modły do banana. I dobrze, jak ci życie ratuje owoc i kichy czyści błonnik, to się módl, ale jak zmyślasz człowieku i wyolbrzymiasz tylko dobre strony, a te gorsze zamiatasz pod dywan, to nie najlepiej.

Osrajdupa frutarianin nie powie ci, że mu błonnik przelatuje za szybko przez kichy i biegać właściwie to on nie może, bo perystaltyka jelit załatwi resztę i z kibla kolo nie wyjdzie wcale. Wiem coś o tym.

Żeby było jasne, nie chcę nikogo do niczego przekonywać, ale i tak z pewnością od czasu do czasu naginam rzeczywistość, szczególnie kiedy zapalam się sama z siebie do jakiegoś tematu.

Pisze do mnie dziewczyna, pisze, bo można. Ona nie będzie witarianką w żadnym wypadku na całość nie pójdzie, ale czy ja w kwestii kasz coś wiem. Czy krótko, czy długo gotować? Żebym napisała. Dobra, człowiek jest w potrzebie, ale po chwili myślę sobie, że sprawa błaha, dziewczyna zdrowa, nic nie nagli. Czy nie lepiej by było, poczytać trochę bloga i w odpowiednim miejscu zadać stosowne pytanie, wielu chętnie odpowie. Ale nie, lepiej niczego nie czytać, tylko od razu maila o sobie napisać. Nawet na prawdę króciutki tekst, o mnie, nie doczytała do końca. To że wiem gdzie papiery składał Stachura, to każdy by wiedział jakby jego prozą i poezją się interesował, a przede wszystkim jakby przeczytał coś na kształt dzienników, gdzie się to świetne podanie na KUL składane i przez KUL odrzucone znalazło. Nie jestem mieszkańcem Lublina, ani jego okolic, a nawet nie muszę być, aby mieć tego świadomość, tak jak nie potrzeba w Paryżu mieszkać czy w jego leząwirons, żeby wiedzieć, że Sartre w elitarnej École Normale Supérieure pobierał nauki i swoim pacyfistycznym skeczem spowodował dymisję dyrektora.

Ale ja zostałam uznana, za pana Stachurę, gdyż tekst nawet tak króciutki nie został przeczytany do końca. Zresztą to znamiona cudu by też miało samo w sobie, gdyż z tego co wiem Stachura Edward zmarł w 79, a jakby żył miałby pod osiemdziesiątkę i nie wiem, czy autor Się, a wielka oryginalność tej książki polega na kreacji głównego bohatera, w ogóle miałby ochotę pisać bloga o owocu i to pod kryptonimem „czarna morwa”, czy nawet „pepsi eliot” dajmy na to.

Mam tak samo postąpić z mailem tej osoby, tylko piąte przez dziesiąte przeczytać i pisać odpowiedź, albo milczeć? Zwrócono się do mnie zresztą „panie Pepsi”. Mam do tej miłej zapewne dziewczyny zagaić maila, per panie? Przecież układ jest prosty i łatwy w odbiorze. Blog jest darmowy, więc o co może chodzić tej Pepsi Eliotce? O cóż to? Może chodzi o to, żeby czytać i potem wchodzić w interakcje? Może tak być? Jest to do przyjęcia?

Kiedy nie czytasz, to po prostu, nie ma między nami żadnych relacji. Nie znamy się i jest setki stron, które w tym samym czasie kiedy moich nie czytasz, możesz tamte akurat przeczytać.

Zaś kiedy czytasz, to nasuwają Ci się wnioski i pytania i wtedy być może chcesz ze mną porozmawiać nawet i prywatnie, na osobności i ja to sobie cenię i zawsze staram się odpisywać, raz szybciej, a raz wolniej. Bo czytam Twojego maila, zanim coś napiszę dokładnie, a niekiedy kilka razy, ale widocznie jestem w mniejszości. Widocznie głupio robię.

Proponuję, niczego gałką zmęczoną nie wyhaczaj, tylko od razu do mnie pisz, a ja z kolei będę czytała piąte przez dziesiąte i coś ci tam pewnie odpowiem, ale i tak pomylisz mi się z jakimś innym panem czy panią. Tego chcesz na prawdę? Powiem ci coś z głowy, bo nie doczytałam dokładnie, albo mi się słuchać nie chciało, ale powiem coś z pewnością. Jest mus mówienia.

Serdecznie drogą Socjetę za te wynurzenia przepraszam, ale na stanowisku stale tkwić muszę i z głowy pisać mi się chce, ściskam więc na dzisiaj jor pan pepsi

(Visited 1 978 times, 1 visits today)

Komentarze

  1. avatar Joanna 8 marca 2013 o 12:03

    Pepsi, ale się najeżyłaś. Super -trwaj przy swoim, i jak to mówi Doda : ,, nie daj się, ludzie niech swoje myślą ….” No, ale wcale Ci się nie dziwię, też bym się zmartwiła gdyby do mnie na PAN mówili.

    1. avatar pepsieliot 8 marca 2013 o 13:51

      Joanna hej, być panem niby nie tak znowu źle, ale jednak się najeżyłam 🙂

  2. avatar a. 8 marca 2013 o 12:55

    Pepsi, nie wiem czy na temat, ale oglądnij KONIECZNIE! (a może już widziałaś)
    http://www.ted.com/talks/allan_savory_how_to_green_the_world_s_deserts_and_reverse_climate_change.html?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%3A+TEDTalks_video+%28TEDTalks+Main+%28SD%29+-+Site%29

    Tak mi się skojarzyło z propagandowymi filmikami o wegetarianizmie, z tą powierzchownością, z hasłami, prostymi ideami grającymi na uczuciach. Że jak by nie hodować tych zwierzaków, to byśmy wszystkich ludzi nakarmili. No zobacz jaka BZDURA! Jak to kurcze zawsze potrzeba czegoś więcej, jakiejś iskry bożej, pasji, analitycznego rozumu co zauważy, zrozumie i przeanalizuje problem i ewentualnie zacznie szukać jakiegoś rozwiązania. Ciężko o to, bo ludzie unoszą się w nieświadomości jak w kisielu, myśli mają spowolnione, brak woli ruchu i widzą tylko na metr przed siebie (nawet nie dookoła, tylko jeszcze z klapkami na oczach).

    Ale jak się słucha takich ludzi jak ten pan, Allan Savory, to ciężko nie mieć wrażenia, że nie dokonuje się jakaś zmiana na lepsze 🙂

    1. avatar a. 8 marca 2013 o 13:03

      Dobra, zaczęłam czytać tam komentarze i oczywiście ile ludzi tyle opinii, są minusy i tak dalej, ale trudno zaprzeczyć, że jego metoda przynosi wymierne rezultaty, które moim zdaniem są lepsze niż brak rezultatów. A z czasem, jak już ktoś wymyśli, można stosować inne metody, które stosując lepsze środki dadzą podobne rezultaty.

    2. avatar pepsieliot 8 marca 2013 o 14:22

      A. dzięki za filmik, gość jest dobry i twórczy, ale ze słonikami się pomylił 🙂

  3. avatar Paula 8 marca 2013 o 13:29

    O ja pierwnicze ale ta Kristina jest chuda !!! po prostu zaglodzona , ludzie dajcie jej kotleta 😉 ha ha , a tak na powaznie jak ona moze uchodzic za zdrowo odżywiająca sie osobe , jak ona jest zaglodzona. jak ogladalam jej pare filmikow to wychodiz ze ona je multum zielenieny i pewnie juz brak miejsca na owoce :/
    Pepsi widze ze przesilenie wiosenne takze widac na blogu 😉 dobry wpis o zakrywaniu oczu i udawaniu ze sie nie widzi.

    P.S. Zazdroszcze tych ananasow tej dziewczynie :]

    1. avatar pepsieliot 8 marca 2013 o 13:54

      och Paula, wiosna już tuż tuż 🙂 a w nagłówku też leży na ławeczce frutarianka 🙂

      1. avatar Paula 8 marca 2013 o 15:02

        Zauwazylam, to przeciez nasza gwiazda owocożerna z Australii 😉

    2. avatar vinga 8 marca 2013 o 17:05

      Kristina miala juz niedowage PRZED witaranizmem , bo byla chora na hiperglikemie.

      1. avatar vinga 8 marca 2013 o 17:10

        …i wg ”zeznan” Kristiny i tak nabrala wiecej ciala na witarce.

      2. avatar pepsieliot 8 marca 2013 o 21:43

        Vina hej, nie wiedziałam

        1. avatar Pepsi 13 marca 2013 o 05:09

          Przyznam się, że dopiero od Was dowiedziałam się że to jakaś znana posać, raczej nie oglądam filmików i jej nie znałam

  4. avatar anana 8 marca 2013 o 15:15

    Fajnie, ze napisalas:)
    Obiektywizmu jako takiego raczej nie ma i kazdy przepuszcza info przez siebie i takim je dalej podaje. Bywa to zaleta – nabiera autentyzmu itp, czasami wkurwia, normalne. Na stronach witarianskich bardzo duzo jest euforycznych wypowiedzi nawiedzonych panien i kosmitow, gdzie fajne jedzenie stalo sie religia ( o czym juz pisalas). Dopoki jest to euforia, to OK – ciesza sie, dobrze sie czuja itd. Ciekawe czy napisza jak beda mieli gorszy dzien lub im zab wypadnie?
    Troche mi tego brakuje na innych blogach.
    Tak po prostu, proporcjonalnie to tego niekonczacego sie szczescia, wszechogarniajacej pewnosci co do slusznie obranej sciezki…
    Niepokoi mnie w tym calym zachlyscie brak watpliwosci.
    Dlatego chetnie czytam Twoj blog i takie teksty z glowy tez. Bardzo:)
    Przynajmniej wiem, ze stoi za tym autentyczna osoba, a nie kurde krzyzowka melona z cukinia lub sekciarski neofita. Podajesz rzetelne info, poszukujesz i dzielisz sie tym uzywajac bardzo zabawnej i blyskotliwej formy. Czytuje z wielka przyjemnoscia + duzo sie dowiaduje:)

    1. avatar pepsieliot 8 marca 2013 o 16:56

      anana dzięki, nie mniej jednak i tak już krąg się zatacza i coraz bardziej mam poczucie, że to już było i było, a nigdy w swojej na prawdę szczerej afirmacji tym żarciem nie miałam klapek na oczach i nawet jeszcze wyraźniej widziałam i widzę nieścisłości, tak jak ostatnio zjazd wegańskich sław podjął debatę i nie wszystko jest po myśli witarian, a po niektórych nawet bardzo nie po myśli. I teraz na jednej szalce dajesz naukowca weganina i badacza wegańskiego a na drugiej witarianina, który siedzi sporo w necie i masz bardzo ambiwalentne odczucia osobiste

  5. avatar Jaspis 8 marca 2013 o 16:29

    Może jakimś rozwiązaniem twojego problemu z sezamem będzie czarny sezam z Hokkaido firmy Bionica ? Używam taki i nigdy w nim nie zauważyłem spleśniałych ziarenek.Sam sezam to ultra-bogate żródło Ca , które przewyższa ilość Ca w mleku siedmiokrotnie w przeliczeniu na 100g.Wypada też wspomnieć o wysokiej zawartości białek, kwasów omega-3 , witamin oraz żelaza.
    A przy tym wszystkim jest pyszny , w przeciwieństwie do nasion konopi 🙂

    1. avatar Ag. 8 marca 2013 o 16:47

      Panie Pepsi, co się Pan tak unosi 😉 a tak na poważnie to od kiedy zaczęłam prowadzić bloga jestem coraz bliższa dezycji o studiowaniu dietetyki od października. Serio, chcialabym miec jakąś bazę, żeby móc analizować wszystkie info dot jedzenia. A zdjęcie Raw Kristiny – załamka. Ona była moją rawfoodową nadzieją. I na filmikach wygląda mega zdrowo. A tu proszę! Może to foto sprzed? Bo ona twierdzi że przytyła na witarce… Ja póki co zostaję na mojej umiarkowanej plant based diecie z dużym udziałem surowego 🙂 Bez etykietek!

      1. avatar pepsieliot 8 marca 2013 o 16:59

        Panie Ag. wspieram pana bardzo, studiowanie dietetyki, to bardzo mądre posunięcie, żeby się pan tylko nie rozczarował tym, czego będą pana uczyć. Może okazać się, że tzreba będzie studiować indywidualnie, serdeczności, z poważaniem pepsi eliot

        1. avatar Ag. 8 marca 2013 o 19:24

          Oj wiem będą mnie uczyć, że masło i mleko zdrowe ponad wszystko. Trzeba będzie się uzbroić w odporność 🙂 Ale mam nadzieję, że biochemię pojmę tam i człowieczą fizjologię. Ahh tak myślałam, że coś z tą fotką nie tak 😉

    2. avatar pepsieliot 8 marca 2013 o 16:57

      Jaspis dzięki, nie omieszkam zakupić, ciekawe, czy mnie też będzie smakował ?

  6. avatar Jaspis 8 marca 2013 o 17:40

    Już to kiedyś pisałem, dla mnie te gwiazdy rawfoodu są po prostu jak szkieletory.
    W przypadku kobiety, umówmy się, że to jeszcze jakoś przejdzie, szczególnie gdy kobieta jest młoda, natomiast tacy wychudzeni faceci to zaprzeczenie starożytnych posągowych modeli.
    Podobno kulturyści się kobietom nie podobają, ale takie chuderlaki chyba też nie ? Niech jakaś kobieta się wypowie.
    I jeszcze jedna myśl: Tacy wychudzeni , a mają dostęp do najlepszego żarcia, nie to co my tu w Polsce.Kurcze, jak bym miał tyle warzyw i owoców w każdym markecie, woow !

    1. avatar edith 8 marca 2013 o 17:58

      kogo masz konkretnie na mysli? jest wielu kolesi na rawfood, ktorzy wygladaja zajebiscie jak np chris kendell. nie wiem, co masz na mysli

      1. avatar pepsieliot 8 marca 2013 o 18:15

        yyyy…. na przykład pierwszy z brzegu DR ?

        1. avatar edith 8 marca 2013 o 18:34

          DR moze jest i najbardziej znanym frutarianinem w sieci, ale to nie znaczy, ze najbardziej reprezentatywnym dla caej grupy:)

          1. avatar pepsieliot 8 marca 2013 o 21:30

            Edith, oczywiście, ze masz rację. Tak się tylko droczę 🙂

        2. avatar Jaspis 8 marca 2013 o 20:52

          To ja dorzucę Dana Liferegeneratora czy Marcina z Rawstauracji.
          Dziewczyny, czy takie klaty maja mieć faceci ?

          1. avatar pepsieliot 8 marca 2013 o 21:41

            nie widziałam klaty Marcina, ale ztego co wiem to on się tylko odtłuscił ale za sportem nie przepada

          2. avatar Jaspis 9 marca 2013 o 08:58

            A swoją drogą szkoda, że Marcin przestał nagrywać filmiki , bo bardzo chętnie je oglądałem.

          3. avatar pepsieliot 9 marca 2013 o 09:14

            Po okresie euforii witariańskim jedzeniem, hodowaniem trawy pszenicznej i tak dalej, nadszedł czas kiedy stwierdził, że juz mu sie nie chce nie zdrowych przepisów filmować i bardziej zainteresował się leczeniem. Skończył chyba jakiś kurs być może korespondencjny u dr. Moorsa i sam chciał leczyć, najpierw zajawiając filmikami uczącymi i wprowadzającymi do oczyszczania limfy. Tak na marginesie dr. Mors też leczy czymś zbliżonym do witaroiańskiej 811. Chyba jednak ludzie nie chcieli płacić, jak to ludzie, potem rozczarowany wystawił nawet swojego bloga na sprzedaż, ale raczej nie sprzedał. To są oczywiście moje hipotezy, bo jeszcze w między czasie przeprowadził się do innego kraju i urodziło mu się kolejne dziecko.

    2. avatar pepsieliot 8 marca 2013 o 18:14

      Kulturysta to chory człowiek, ale pieknie umięśniony mężczyzna, z silnymi rękami i udami, o pięknych proporcjach, wypukłym tyłku i klacie i dłońmi, które z pewnością nie mogą zastępować szczotek do mycia wąskich słoików i butelek, to przecieź prawdziwy facet. Rahityczna postać falująca na wietrze, ńie stanowi dla mnie miłego dla oka widoku. Mięsień to zdrowie.

      1. avatar Jaspis 8 marca 2013 o 20:56

        Mięsień to nie tylko zdrowie i wygląd, ale również tkanka spalająca kalorie.Wniosek: można więcej jeść 🙂

        1. avatar pepsieliot 8 marca 2013 o 21:42

          właśnie tak Jaspis 🙂

          1. avatar Asia Rutkowska 13 marca 2013 o 13:02

            Czy jest w ogóle jakiś wzór jak powinien wyglądać zdrowy człowiek? Może powklejasz na bloga, droga Pepsi, jakieś foty przedstawiające wzór do którego powinien dążyć człowiek? Jest w ogóle coś takiego? Dawid?

            Myślałam, że każdy człowiek jest indywidualny, oryginalny. Jeden wygląda trochę grubiej, inny troche szczuplej. Jednemu przemiana materii działa tak a drugiemu inaczej.

            Moim zdaniem DR i Freelee wyglądają normalnie, Kristina wygląda normalnie, Marcin z Rawstauracji po swojej przemianie też wygląda w porządku. Nie uważam, żeby byli wychudzeni.
            Powiedz Pepsi, czy Kristina, żeby wyglądała zdrowo musi przybrać brzucha? Pokazałaś ją, że niby za chuda, to napisz co powinna wg ciebie zrobić żeby wyglądała zdrowo?

            Noł ofens.

  7. avatar edith 8 marca 2013 o 17:54

    nie za bardzo czaję, jak to rozumieć. w sieci jest pełno wartościowych informacji, jak choćby strona PCRM czy Campbella. ja na wegańskiej diecie zregenerowałam organizm, czuję sie duzo lepiej niż kiedyś, więc czy przekazanie tego jest formułowaniem powierzchownych komunikatów?
    a co do Kristiny, to ona na wszystkich dostępnych w necie zdjęciach wygląda dobrze
    i zdrowo. skąd jest to zdjęcie?

  8. avatar pepsieliot 8 marca 2013 o 18:17

    edith , to zdjęcie zostało spreparowane dla potrzeb tego wpisa, nie wszystko musisz czaić edith, pozdro

    1. avatar edith 8 marca 2013 o 18:38

      nie miaam nic zego na mysli, a juz na pewno nie, ze cos zostalo spreparowane. zdjecia na fb kristiny, ktore obejrzalam przed chwila, ukazuja ja szczupla, ale nie wychudzona, zdziwilam sie.
      powiedialam, ze nie czaje, bo naprawd€ nie wiem dokadnie, ktre wypowiedzi tak cie wkurzaja.

      1. avatar pepsieliot 8 marca 2013 o 21:36

        Edith, nie podam żadnego z blogów polskich, ale mogłabym wymienic dziesieć z moim na czele, natomiast nawet jak zobaczysz jakie jest bicie ubitej piany dajmy a to u Nisona, Wolfa, Boutenko, pantenaute czy jak mu tam, i innych. Ciągle to samo, oczywiście dla narybku to jest ważne i bywa pouczające, ale można czytać wykładów o awokado, albo jak się melu cukinię. Jeżeli chodzi o zdjęcie Kryśki, to wrzuciłam w google ” wychudzony frutarianin” po angielsku i wyszła sama, ktoraś tam z kolei :))

  9. avatar pepsieliot 8 marca 2013 o 21:39

    Ile można i mieli, ipad pisze głupoty sam z siebie sorki

  10. avatar Paula 8 marca 2013 o 22:10

    Te zdjecie z Kristine wyglada jak z Woodstoku ??? Co do sezamu , wg mnie ryzykownie go jesc , ekstremalnie szybko jełczeje.
    Pepsi o jakim zjezdzie weganskich slaw mowisz? jak widac jestem zacofana, musze chyba zalozyc sobie konto na tym fejsie :/ to bede na czasie ze wszystkim 😉
    Co do zle wygladajacyh witarian, wg mnie jest sporo facetow wygladajacych zajebiscie , ale za to sporo kobiet jak szkieletory , Freele zaczely juz wystawac kosci biodrowe na brzuchu, szczerze nie podoba mi sie to. A o tych jej cyckach sylikonowych, hmmm nie wiem czy to prawda czy ktos zlosliwy puścił plote w necie 😉

  11. avatar Ag. 8 marca 2013 o 23:04

    Hmm, a jeszcze a propos bicia piany na blogach raw. Nie mam nic przeciwko, zresztą na innych promujących zdrowie też nie. jak ktoś się tym interesuje pewne rzeczy wydają się oczywiste. Ale ale większość ludzi na serio nie widzi związku między jedzeniem, a zdrowiem. Ciągle słyszę „bez przesady tzreba jeść wszystko” ( w tym biały cukier!). Albo gdzieś tam powoli zaczynają zwracać uwagę na glutaminian sodu, bo coś tam się obiło o uszy. Wydaje mi się więc, że im więcej się bedzie pisało, nawet jeśli ciągle to samo – póki piszącym się chce, to ok. ( O ile nie jest to religijny witarianizm ;)) Ogrom ludzi jest dopiero na etapie uświadamiania sobie, że coś jednak jest nie tak z MCDonaldem ( choć spotykam inteligentnych ludzi, którzy twierdzą, że skoro mają mega rygorystyczne procedury to znaczy, że zdrowo) albo z batonikami. Moja siostra ma 3 letnie dziecko w przedszkolu i jest przerażona. Przynoszenie dzieciom cukierków, landrynek i batonów codziennie przy odbiorze jest normą. I rodzice mówią ” Jak teraz nie zje, to potem będzie jadło 3x więcej” i patrzą na siostrę jak na wyrodną matkę 😀 Dobra nie wiem czy to na temat, ale chodziło mi o to, że jak dla mnie tekstów o szejkach w necie może być i 1000, bo treści fastfoodowo czekoladowych jest 1000 000 🙂 Ale za podpieraniem się mądrą książką w wywodach jestem jak najbardziej za 🙂

    1. avatar pepsieliot 9 marca 2013 o 06:42

      Ag. Bo wszystko jest wieloaspektwe, to że mnie to piekielnie nudzi, nie znaczy że innych też. Chodzi o to, że po prostu ne ma oczym pisać stale i stale od nowa. Informacje pozostają w necie i na blogach i nigdzie nie uciekają, a tu codziennie kolejny wpis, który już był na blogu sąsiada, albo nawet i na tym właśnie czytanym. Ja już nie mam nic więcej do powiedzenia w tej kwestii, mam inne rzeczy o których chciałabym mówić, ale skoro się wdepnęło w owoc, to trzeba się tego trzymać, to wszystko w tym temacie. Nie wiem dlaczego nie potrafię tego na tyle jasno powiedzieć, żebym została zrozumiana. Sorki 🙂

      1. avatar Ag. 9 marca 2013 o 10:17

        Rozumiemy, rozumiemy, tylko boimy się,że przestaniesz pisać 😀 Choć ja jestem fanką Twojego pisania w ogóle, uwielbiam bloga bez nazwy i czekam na książkę.

  12. avatar pepsieliot 9 marca 2013 o 10:54

    Ag. właśnie mi pani napisała na feju o moim wpisie, że ciekawe tylko za długie. I tak się właśnie zastanawiam czy to nie oksymoron, ale chyba nie, bo zawsze może być przecież napisać, nie ciekawe, a wręcz nudne, ale za to krótkie. Zwykle piszę dość długie posty, mam tego świadomość, ale jak próbuję je skrócić, to mi jakoś żal, ale w sumie często by na dobre wyszły. Chociaż to chyba tylko dotyczy tekstów z głowy, bo tekstów, tych merytorycznych czysto, to chyba nie dotyczy, chociaż nie wiem, może ludzie chcą w pigułce to dostawać?

    1. avatar Ag. 9 marca 2013 o 14:43

      Nie umiem się do tego odnieść, bo mi nie przeszkadzają długie teksty. Ale na pewno będą tacy co chcą w pigułce. Tylko czy Pepsi w pigułce to dalej Pepsi? 😉

      1. avatar pepsieliot 9 marca 2013 o 16:15

        🙂

  13. avatar mimi wooow 9 marca 2013 o 14:00

    hej pepsi, cos mi się wydaje, że jednak masz rację z tym, że ludzie w dzisiajeszych czasach coraz mniej chca słuchać tylko interesuje ich nawijka i to ta z najgorszego rodzaju pt. „jak to dzisiaj namiętnie dłubałem sobie w zębach albo ile papieru toaletowego zuzyłem” 🙁 tam gdzie pracuję przysłuchuje sie nieraz gadce szmatce moich współpracowników i rzygać mi sie chce … sratata, bla, bla, bla … ta sama niestrawna papka kazdego dnia … od jakiegos czasu więc siadam sobie osobno na przerwach i czytam ksiązki … mam spokój i czuje się bosko … i najgorsze jest to, że ludzie w ogóle nie mają pojęcia o tym, co zrobić żeby polepszyć swoje zdrowie, żeby sobie pomóc, nie szkodzić … moja kolezanka z pracy, z która codziennie współpracuję zwierzyła mi się ostatnio, że pije 20 kaw dziennie, w ogóle nie pije nic dodatkowo!!!! sic!!! śpi po 3, max 4 godz na dobę, czasem 2. bo po tylu kawach ją nosi i nienawidzi gotować, kupuje więc gotowce z supermarketu i odgrzewa je w mikrofali. jesli chodzi o sport to ostatnio musiała dojeżdżac do pracy rowerem ok 2 km i bardzo to ją dobiło, że musiała pozyczyć auto swojemu partnerowi, bo ten rower to ja wykancza!!!! na wiosne serwuje sobie wizyty w solarium, żeby poprawić koloryt skóry, ma 48 lat, jej brat i siostra umarli na raka … i czasem jej mówię o tym, że to co jemy i jaki tryb zycia prowadzimy ma wpływ na to jak wyglądamy i jak się czujemy … a ona tylko oczami przewraca ze zniecierpliwienia i zmienia temat na to jak to ostatnio ganiała po sklepach 🙁

    ja od kilkunastu lat marzę o tym, żeby otowrzyć własny sklep z ekologiczna, zdrowa zywnoscią, sama mam na tym punkcie fioła i zamawiam non stop moje ulubione specyfiki, prowadziłam tez kilka blogów o tym, co mnie interesuje i żeby usystematyzowac swoją wiedze, żeby mieć ją pod ręką, nie chciałam robic tego dla innych, bardziej dla siebie, ale odechciało mi się i po prostu nie miałam na to więcej ani czasu ani ochoty, tymabardziej podziwiam Cię, że Ci się jeszcze chce 🙂 .

    planowałam zacząć studiowanie dietetyki tutaj, gdzie jestem, ale po tym jak przysłali mi broszury z programem studiów doszłam do wniosku, że poswięcałabym temu zbyt duzo czasu, więc odłozyłam decyzję na czas powrotu do Polski, ale coraz bardziej zastanawiam sie czy to ma sens???? czy ten sklep czy dietetyka i otworzenie własnego gabinetu w ogóle dotarłoby do ludzi co sa wiuelbicielami schabowego z ziemniakami??? nie wiem czy ludzie chcą słuchać … raczej z mojej onserwacji wynika, że ida na łatwiznę i wola łykac pastylko przepisane przez doktora aniżeli wziąść się za siebie, zmienic dietę i styl zycia i tym samym uleczyć z niektórych przykrych dolegliwości … Q!!!! szlag mnie czasem trafia jak widze ile syfu codziennie wpierdzielają moi rodzice i chociaż matka oglądała programy Gillian Mc Keith i widziała jak zywność wpływa na powrót zdrowia to wolała jednak tracić fortunę na wizyty wśród kolejnego konowała i twardo obstawała przy swojej salcesonowo-boczkowej diecie 🙁

    uważam, że ludzie są leniwi i bnie potrafią czasem szperać informacji, watpliwej kwestii jaka ich interesuje tylko idą na łatwiznę i zadają głupie pytania, gdzie odpowiedź mozna by szybciej uzyskać szukając na własna rękę. taka głupia kwestia jak np zawartość omega 3 w nasionkach chia a siemieniu lnianym. ile razy spotkałam się z informację, że siemie ma ich o 20 5% więcej, a ja kupiłam sobier chia i wyraxnie na opakowaniu było, że w 100 gr jest omega 3: 18,6 a w siemieniu 16,7… to mały pikuś, ale tak jak napisałas, ludzie zamiast zgłebiać przydatna wiedzę to sami nieraz tworza jakies fantasmagorie i obstaja przy swojej najprawdziwszej PRAWDZIE. wszyscy, dosłownie wszyscy z mojego otoczenia to tacy zdrowotni analfabeci i juz mam ich wszystkich serdecznie dość. widzę co żrą ludzie codziennie w pracy na przerwach, obserwuję koszyki zakupoholików w supermarketach z wielkimi odwłokami, spoglądam na trzęsacych sie staruszków co to ładują do toreb 'zdrowe’ jogurciki i niskocukrowe ciasteczka [pełne tłuszczów trans] … moja znajoma, pani doktor, której dziecmi opiekowałam się kilka lat temu, codziennie serwowała dzieciakom słodycze po obiedzie, w lecie codziennie lodziki, jedna mała żarła non stop salami a jak nauczyłam ją jeść brokuły to wszyscy byli w szoku, bo pulchniutka Gabi była antywarzywnie do tej pory nastawiona. mąże doktorowej cierpiał na bardzo blesne migreny, ale nikt do cholery mu nie powiedział, że to przez niektóre syfy jakie wciągał dzien w dzień …. ja się zastanawiam czy to wszystko z tym nastawieniem prozdrowotnym w sensie wychodzenia do ludzi ma sens i czy ktoś tego zechce słuchać? jak ojcu mówię, że dieta mozna wyleczyc cukrzycę to kiwa głową z niedowierzaniem i dalej wpierdala syf za syfem, aż przez drzwi kuchenne musi przechodzić bokiem, bo wszerz juz tak słonina obrósł … 🙁

    wyleczyłam rok temu swojego faceta z objawów alergii na pyłki drzew stosując pyłek kwiatowy, propolis i proszki z soków z traw pszenicznej i jęczmiennej. rok temu nie miał już tych dokuczliwych objawów jak zatkany nos i łzy w oczach … kuracja trwała od stycznia przez cały okres pylenia do maja … w tym roku olał sprawę i nie chciał się stosowac do moich rad, efekt taki, że teraz cierpi katusze dusząc się przez reakcję alergiczną organizmu i prosi mnie o ziolone proszki i pszczele produkty … nie mam cierpliwości do takich leniwych wariatów, co to sami nie potrafia o siebie zadbać … moja koleżanka jest w ciązy i pisze, że w tłusty czwartek zezarła 30 paczków i non stop ma parcie na słodkie … ja jej na to, żeby nie myslała o swoich zachciankach tylko myslała bardziej o dziecku i wyliczankę zrobiłam, co jest korzystne dla ciuężarnej, Alicja Silverstone promowała ksiązkę o weganizmie w swojej ciązy i ja to opieram, ale kolezanka nie podziękowała za rady, bo zapewne woli obstawac przy swoim i milczy …

    ja sama pomimo ogromnej wiedzy żrę nieraz syfy i dziwię się, że nie potrafię całkowcie wyeleiminowac ich z diety … nie wiem czy kiedykolwiek mi się to uda i bardzo mnie to denerwuje, dlatego nie wierze, żeby ludzie jednak potrafili się zmienić i nie wiem czy te moje prozdrowotne marzenia mają w tym świetle jakikolwiek sens 🙁 dlatego uważam, że Ty pepsi z ta swoją zwariowaną dietę jestes mimo wszystko wielką dla mnie pania HERO!!! i będę Cię po wsze czasy wielbiła i cześć oddawała w postaci moich przydługaśnych, smęcacych komentarzy. AVE PEPSI 🙂

    1. avatar pepsieliot 9 marca 2013 o 16:15

      To nie smedzacy komentarz, Mimi, to na prawdę doskonały obraz tego co się dzieje wszędzie wkoło, za co bardzo Ci dziekuje, ze Ci się chcialo napisać. Dzień w dzień niektórzy ludzie absolutnie sobie folgują, udając idiotów, a inni dzień w dzien starają się jakoś nad sobą popracować, czasami się to nie udaje, ale następnego dnia znowu wracamy do tego co wiemy, że jest dla nas najlepsze. Płacimy, za nasze przyzwyczajenia, które wynieśliśmy z domu, smaki dzieciństwa i bardzo trudno jest sobie powiedzieć, to nie jest żarcie, to jest syf. Czasami zazdroszczę dzieciom Joanny Balakajewskiej, ze one od dziecka jedzą w taki sposob. Jej maly synek podobno pluje gotowanym warzywem, a wielbi surowego brokuła, bo to jest jego dzieciństwo, a nasze to drożdżoweczka i mleczko poslodzone, pozdro

      1. avatar Asia Rutkowska 12 marca 2013 o 10:46

        Mimi, ciekawie się czyta twój koment. Żal mi ludzi,z których ust wydobywa się gadka szmatka. Gadanie o ganianiu po sklepach i o promocjach jest paskudną stratą czasu. Mam żal do tych ludzi, których opisałaś. Stawiam pytanie: Jak zmienić ten stan rzeczy? No jak?…

        Pytałam się raz swojej mamy: „czy nie uważasz, że smarowanie chleba masłem a na to dżemem jest bezsensu?” Odpowiedziała: „ale ja tak lubie.” Żal…

        1. avatar pepsieliot 12 marca 2013 o 11:35

          wyobraź sobie Asiu, że moja koleżanka lubi chleb z masłem popijać coca-colą, mieszka w Montrealu, ma wszystkie owoce świata do tego organiczne na każdym rogu, a ona je i pije takie gówno

      2. avatar NotMilk 14 marca 2013 o 19:30

        Sam osobiście raz w życiu tknąłem posłodzone mleko krowie i powiem jedno – coś najpaskudniejszego na świecie!!! Tez osobiście zazdroszczę synkowi Joanny tego, że nie miało takiej strawy, ale głównie dlatego, że jest dzięki temu zdrowy, silny i radosny, a mnie w sumie tego brakowało.W przypadku przekonywania innych do zmiany sposobu odżywiania spotyka się najczęściej beton i wielu moich znajomych nie wie, że jestem weganinem, ale zdają sobie sprawę, że uwielbiam po prostu owoce 😉 Myślę, że na siłę nie da rady, a jedynie można podjąć próbę zachęty zwiększenia owoców w postaci osobnego posiłku. Jeśli ktoś poczuję poprawę samopoczucia, zdrowia to na pewno spróbuję uczynić krok dalej. I tak małymi kroczkami od skrajnego (zwanego dla niepoznaki tradycyjnym) ku normalnemu (zwanemu przez niektórych skrajnym) :))

        1. avatar Pepsi 15 marca 2013 o 06:11

          NotMilku u Ciebie to poszlo szybko, organizm wcześnie się zbuntował, ale wielu ludzi nie odczuwa tak drastycznych dolegliości, trwa to latami i dopiero na przykład koło 40 -ki zaczynają odczuwać dolegliwosci na tyle poważne że idą do alopaty po lekarstwa, ale i wtedy nie sadzą że na poważnie może chodzić o zmianę diety, tym bardziej że lekarz nic o tym nie mówi, albo bardzo delikatnie, na przykład sercowcom, sądzą że to właśnie ich wiek ich do tych chorob upoważnia, bo prżecież ich rodice też do lekarza juz chodili i tak dalej. W tym czasie mają już pewnie jakieś w”asne dzieci i historia się toczy.

          1. avatar NotMilk 15 marca 2013 o 11:01

            Jedak już w młodszym wieku pojawiają się u wielu osób dolegliwości, które sa niepotrzebnie bagatelizowaqne, jak choćby nieustanne bóle głowy, alergie na różne rzeczy, ciągłe zmęczenie mimo przespanych wielu godzin, czy ogólny brak koncentracji. W takim wypadku podejrzewam, że po zmianie nawyków żywieniowych powinni na pewno poczuć i oni różnicę. Jednak masz racje Pepsi w tym względzie, że często do przełomu i tej zmiany nie dochodzi nigdy, gdyż uważają, że zmiana odżywiania nic nie da i wielu nawet nie odważy się tego sprobować :/

          2. avatar pepsieliot 15 marca 2013 o 19:47

            Masz rację NM, na pewno odczuwają, tylko nie sądzą, że to ważne i że na prawdę tak łatwo można by się tego pozbyć

      3. avatar AB 19 marca 2013 o 13:46

        No niestety my musimy trochę powalczyć z niezdrowymi nawykami 🙂

        1. avatar pepsi 19 marca 2013 o 21:41

          AB 🙂

  14. avatar Kacqa 9 marca 2013 o 21:04

    Dzieki Pepsi za radę z interwałem już drugi dzień daje . Jest c

  15. avatar Kacqa 9 marca 2013 o 21:06

    Dzieki Pepsi za radę z interwałem już drugi dzień daje . Jest dobrze :)! Nie przejmuj sie ignorancja to typowa cecha ludzi :/ nic nie poradzisz

  16. avatar pepsieliot 9 marca 2013 o 21:47

    Kacqa hej, dzięki 🙂

  17. avatar Basia 11 marca 2013 o 21:01

    Mimi woow też mnie to tak u ludzi denerwuje, na szczęscie moja rodzina słucha choć trochę, bo nie wytrzymałabym patrząc jak robią sobie krzywde, a jak chorują na tak durne choroby jak cukrzyca czy miażdzyca już wogóle. Udało mi się też z moim chłopakiem, ale z tatą(który jest myśliwym, hodowcą jeleni i zamierza zbudowac ubojnie w te lato, a ostatnio z kolegami strzelał z łuku do zwierzaków, bo to podobno bardziej humanitarne) nie wiem co zrobić, nie chce go oceniac on chodzi na polowania odkąd skończył 17 lat i ja odkąd pamiętam to było dla mnie normalne, nie przejmowałam się tym do tego roku.Nie znaczy to tez ze nie ma serca i jego praca nie polega też na trzymaniu 50 kurczaków na metrze kwadratowym, na 600 jeleni ma 200 hektarów i te zwierzaki mają dobrze, póki żyją. Ale strasznie mi z tym, źle bo widze ze taka hodowla wcale nie jest pozyteczna, moze dziczyzna jest zdrowsza od wieprzowiny, ale ja osobiscie potem nie odwiedzam toalety przez 2 dni. I kurczę to kiepskie jak całe zycie ktoś coś robi, jest w tym coraz lepszy, a okazuje się ze lepiej jakby tego w ogóle nie zaczynał.

    1. avatar Pepsi 12 marca 2013 o 06:16

      Basia, to bardzo smutne

  18. avatar Gatita 11 marca 2013 o 22:11

    Pepsi, jestem tu z Tobą i zawsze, zawsze czytam wszystko (a już nie wszędzie i na pewno nie zawsze wszystko czytam) Ściski!

    1. avatar Pepsi 12 marca 2013 o 06:16

      Gatita, bardzo Ci dziękuję i jestem wdzięczna

  19. avatar Mag-lena 12 marca 2013 o 06:44

    Znów nie na temat, ale zapytam…
    Co myślicie na temat marynowanej tywky i rzepy? Ostanio naszła mnie ogromna ochota na sushi i najpierw zamówiłam w knajpie zestaw „sama trawa”, jak łatwo się domyśleć bez ryb, ale był ryż. Postanowiłam, że lepiej bedzie jak będę robiła sama w domu. Stwierdziłam, że raz w tygodniu na obid będą glony z ryżem i ogórkiem. Wczoraj natomist kupiłam marynowaną tykwę, rzepę, imbir i zrobiłam te merynowane warzywa z ogórkiem i papryką w glony. Czy ktoś ma na ten temat jakieś zdanie? Jak często można jeść takie zawinątka? Podejrzewam, że lepiej bym wyszła gdybym zawijała tylko ogórka i paprykę, ale…:)

  20. avatar pepsieliot 12 marca 2013 o 09:49

    Mag- lena, od początku mojego witarianizmu raz w tygodniu spotykamy się z przyjaciółmi na sushi i kochana jem futomaki klasyczne, oczywiście wegańskie z awokado, tykwą, rzodkiewką japońską, obie marynowane, grzybami, surowym ogórkiem i sałatą i zagryzam marynowanym imbirem i proszę o bardzo mało ryżu w rolkach i mam gdzieś co o tym myślą witarianie. Przez pierwszy miesiąc chodziłam na te spotkania i nic nie jadłam, bo nic nie było w kanonie surowej i wegańskiej 811 i byłam bardzo nieszczęśliwa, obecnie czekam na te spotkania i sushi też 🙂

  21. avatar Mag-lena 12 marca 2013 o 12:15

    To świetnie:), ale mi się wydaje, że u mnie raz w tygodniu to trochę za mało. Mam ogromną chęć na glony i zwijaski z nich i ciągle o nich fantazjuje, mam nadzieję, że mi to minie, a póki co chyba będzie to moj rytuał… Lubie też sos sojowy, ale próbuje go ograniczyc i kupiłam ten z mniejszą zawartością soli.

    1. avatar NotMilk 12 marca 2013 o 17:43

      Radze Tobie zjeść póki masz ochotę. Sam osobiście bardzo lubię nori (szczególnie w sushi), wakame i sałatę morską na surowo. Osobiście jadam je 2-3 razy w tygodniu z dodatkiem sosu sojowego i wystarczy. Organizm się więcej nie domaga. Dlatego radzę spełnic jego zachcianki, by przypadkowo, np. nie doprowadzić do jakiegoś niedoboru składnika odżywczego, jaki znajduję się właśnie w nich 🙂

  22. avatar Pepsi 12 marca 2013 o 14:14

    Oj jedz nawet codziennie, a resztą nech będą surowe owoce i warzywa, az Ci się znudzi i dostanesz zajawki na coś innego, byle niev na chleb:)

    1. avatar NotMilk 12 marca 2013 o 17:46

      O chlebie polecam ten artykuł:
      *
      http://www.rawfoodexplained.com/refined-and-processed-foods/introduction.html
      *
      Mocny ścisk!!! 🙂

  23. avatar Paula 12 marca 2013 o 15:12

    A mnie w ciazy tak ciagnelo do surowego łososia, ze mi sie snil . i co ? kupilam tego lososia i wydzielalam sobie cienki plasterek dziennie, po pewnym czasie przeszlo mi 😉
    Takze jak bylam na pełnym surowym to bedac zaproszona na imprezy szlam na maly kompromis, tzn jadlam ziemniaki czy ryz + salatki, tazke sushi , kocham sushi i tang salatke 🙂
    Mysle ze najwieszym bledem ruchow surowych jest wmawianie ludziom ze maja byc na 100% surowym i na tzw spotkaniach ze znajomymi i rodzina odmawiac jedznia i zabierac swoje albo najesc sie przed ta impreza. Nie oszukujmy sie ale jestesmy spoleczenstwem gdzie wspolne jedzenie jest istotnym elementem i taka izolacja napewnie nie wplynie na nas pozytywnie , zdrowie to nie tylko jedzenie.

    1. avatar pepsieliot 12 marca 2013 o 18:08

      Paula w ciąży nie można jeść surowych ryb, ani owoców morza, ze względu na pasożyty, dobrze, że nic się nie stało

  24. avatar ewa 12 marca 2013 o 17:39

    Ten artykuł czytałam tak dawno,że już nie pamiętam,czego dotyczy(pewnie witarianizmu,he he) i jakie naszły mię wtedy refleksje…W każdym bądź razie zmęczonam niemożebnie tym nijakim przedwiośniem i rozdrażniona upierdliwymi ludźmi,ale wina moja,moja wielka wina,bom niecierpliwa i rozdrażniona.I niewyrozumiała.Słońca chcę i owoców, i warzyw,i słońca…Dziś zaproponowałam znajomemu na imieniny pól (tylko!)godziny masażu relaksacyjnego, a on,że nie,bo jest zdrowy i może się po nim gorzej poczuć.K…a i jeszcze musi siostrę zapytać o pozwolenie,bo chłopina ma zaledwie 41 lat.Tak więc jutro masaż mam ja.A półchłopek dostanie czekoladki, bo woli w cukrze się zanurzyć.
    Posłuchajcie tego-cudne i gniewnych uspokaja
    http://www.youtube.com/watch?v=pgQBlPgdzY0&list=RD19p5WeepesCp4
    PS Sorry za nienatemat.pozdrawiam

    1. avatar pepsieliot 12 marca 2013 o 18:09

      ewa, pisz co chcesz 🙂

  25. avatar ewa 12 marca 2013 o 17:47

    no nie,nawet nie ta piosenka ,co trzeba się wkleiła; nalać po bananie każdemu

    1. avatar Gatita 12 marca 2013 o 20:14

      A ja uwielbiam tę piosenkę, a szczególnie tę piosenkarkę 😉

  26. avatar Pepsi 12 marca 2013 o 20:45

    wakacje mi się zamarzyły nad morzem śródziemnym dajmy na to 🙂

  27. avatar Paula 12 marca 2013 o 21:15

    Pepsi tu gdzie mieszkam surowe ryby do spożycia musza byc najpierw zamrozone aby pozbyc sie robali 😉 wiec mozna jesc spokojnie 🙂 omijając już kwestie etyczne :/

  28. avatar Pepsi 12 marca 2013 o 21:27

    wszędzie mrożą ale to i tak niebezpieczne, bo sposób rozmrażana też jest bardzo ważny i wszędzie odadza się kobietom w ciaży surowych

  29. avatar Pepsi 12 marca 2013 o 21:28

    odradza

    1. avatar Pepsi 13 marca 2013 o 17:20

      Asiu R. Ne wiem jak wygląda Marcin bez koszuli, ale skoro uprawia malo sportu i tak bardzo utył w krótkim czasie, można założyć że ma mało mięśni, natomiast jest to tylko hipoteza. Krysia ze zdjęcia ma moim zdaniem plecy bez mieśni. Jeżeli chodzi o przytycie nie mam na uwadze absolutnie opony na brzuchu, wręcz przeciwnie, ale wiecej ciała czyli tkanki mieśniowej. Osoby tak szczupłe żyją krócej niż osoby dobrze umięśnione. Mięśnie są synonimem zdrowia , a brak mięśni obok bezsenności skracają bardzo życie. Należy oczywiście odrzucić skrajności, czyli rozbudowe mięśni powierzchownych na korzysć mieśni głębokich szczególnie , stabilizujących i wspierajacych kościec. Rachityczne jednostki pwinny szczególnie starać się dobrze odżywiac i budować tkankę mięśniową. Sport wytrzymałościowy wyciencza organizm i DR wybrał najlepszą z możliwych dla siebie diet, chociaż przesadza z 90/5/5 powiniem pozostać na 811 bo na pewno wplynie to kiedyś niekorzystnie na jego zdrowie

      1. avatar Ag. 13 marca 2013 o 23:38

        Ależ się z tym zgadzam. Polać Pepsinowi szejka!

        1. avatar Pepsi 14 marca 2013 o 06:19

          Do Ag. piję i do wszystkich laseczek na tym blo zgromadzonym i do koli też:)

  30. avatar summer breeze 15 marca 2013 o 15:42

    Pepsi, kupilem wreszcie cyjanokobalamine. 2000 procent dziennej w jednej tabletce. Co o tym myslisz? Ile tego brac? Bo nie chce brac na wyrost konskich dawek.

    1. avatar pepsieliot 15 marca 2013 o 19:53

      summer breeze hej, myślę, że po prostu zużyj pół opakowania po 1 dziennie i na długo Ci powinno wystarczyć to podładowanie 🙂 Ale zaznaczam, że nie jestem lekarzem i nie moge udzielać takich rad, więc powiem Ci tylko, że jako laik ja sama tak bym postąpiła. Warto też przeprowadzić badanie, jaki masz poziom B12. Jezeli chcesz bardziej szczegółowo o B12 dowiedzieć,w sensie dawkowania, to na blogu po angielsku doktora Cousensa, chyba czytałam jak on radzi swoim pacjentom.

  31. avatar ewa 17 marca 2013 o 07:36

    Przeczytałam wczoraj artykuł o KAWIE, piszą w nim o najświeższych naukowych odkryciach,posłuchajcie tych njusów:
    1.kawa ma więcej przeciwutleniaczy niż większość owoców i warzyw,
    2.kawa zmniejsza ryzyko zachorowania na cukrzycę typu 2 ze względu na obecność kwasu chlorogenowego i trigonellinę oraz na pewne składniki, które pracują nad zachowaniem równowagi glukozy w organizmie,inne zaś jej składniki mogą wpływać na wrażliwość na insulinę poprzez tzw.modulowanie reakcji zapalnej ,zmniejszanie stresu oksydacyjnego komórek, działanie na hormony czy zmniejszanie zapasów żelaza,
    3.osoby pijące kawę rzadziej zapadają na depresję,
    4.kawosze rzadziej umierają z powodu chorób serca, układu oddechowego,cukrzycy i udarów(2 kawy dziennie po 250 ml)
    5. regularne picie kawy wiąże się ze zmniejszonym ryzykiem zachorowania na wiele nowotworów(np. rak piersi, podstawnokomórkowy rak skóry).

    Kawy nie piję i nie jest mi z tym źle-mam białe zęby , spokój w głowie i zdaje się, nie tracę wapnia i magnezu, ale w ostatnim czasie ciągle czułam się senna i me myśli często krążyły wokół tego napoju.Zwiększyłam zatem dawkę zielonej herbaty i ruchu.

    1. avatar pepsi 17 marca 2013 o 12:38

      Ewa, no i czego się trzymać? Zielona herbata ma na pewno więcej antyoksydantów niż kawa, do tego ludzie często piją kawę rozpuszczalną, która im drobniej zmielona tym większe prawdopodobieństwo, że zawierała pleśń. Odstawiając kawę poczułam się bardzo dobrze, tym bardziej, że cokolwiek nie powiedzieć byłam od niej uzależniona. Tak na prawdę nie lubię w ogóle substancji o właściwościach uzależniających, dlatego cieszę się też że odstawiłam chleb. Teraz jak coś jem czy piję, to po prostu mam na to ochotę, bez poczucia że muszę to zrobić. Powoli coraz bardziej mogę ufać swojemu apetytowi, a dawniej nie mogłam na niego liczyć, bo zwykle miałam chrapkę właśnie na jakieś uzależnienie.

  32. avatar ewa 17 marca 2013 o 14:04

    alleluja,jednak jesteś,naprawdę nieprzyjemnie się poczułam,gdy mi zniknęłaś z fejsa

  33. avatar pepsieliot 17 marca 2013 o 19:28

    na chwilę mnie nie ma na feju ewe

  34. avatar Karolina 18 marca 2013 o 11:55

    Witam serdecznie,
    Mam prosbe chcialam kupic w Waszym sklepie fruits and greens widze ze nie ma, chcialam ze trzy sloiczki zamowic. Kiedy i czy bedzie dostepny?
    Pozdrawiam 🙂
    Karolina

  35. avatar pepsi 18 marca 2013 o 18:45

    Karolina hej, wstrzymali nam w związku zza dobrym składem jak na Polskę, nie żartuję, zmieniamy trochę formułę, żeby nam ją zatwierdzili, więc napiszę kiedy będzie, dużo ludzi czeka i bardzo jest mi przykro, że go nie mamy w tym momencie, pozdrowionka 🙂

  36. avatar Mag-lena 20 marca 2013 o 12:58

    DR zapewniał, że surowa 80/10/10 jest dla każdego. Niestety mam wrażenie, że nie dla mnie. Jestem jak najbardziej za tym, że potrzeba nam dużo naturalnego pokarmu, jestem jak najbardziej za tym, że nie należy obsesyjnie liczyć kalorii, a jedynie mieć świadomość ile się mniej więcej zjada, ale ostanio często się zastanawiam, czy to prawda, że można żywić się tylko owocami i surowymi warzywami i będzie spoko. Wprowadziłam do mojego planu dnia jeden posiłek gotowany. Jest to kolacja ok. 17 i gotuje sobie kasze, soczewice, fasolkę mung etc z np. sosem pomidrowym, ale robie zupę z warzyw, których nie jestem w stanie zjeść na surowo np. bruskelka czy fasolka szparagowa i muszę powiedzieć, że czuję się lepiej. Zwłaszcza psychicznie. Nie używam oczywiście oliwy ani innego tłuszczu. Nawet nie obliczam ile mam w tym białka. Ale bez tych posiłków ciągle miałam na coś ochotę i to nie prawda, że jak sie je wystarczająca ilość kalorii z owoców i warzyw to nie ma się ochoty na coś innego. Jak nie miałam czegoś ciepłego i treściwego na kolację to łapałam się na tym, że zaczynałam bardziej łaskawym okiem patrzeć się na coś pikantego i wyraźnego np. ser kozi. W ciągu dnia jadam 3 porcje owoców z zielenią, ale wieczorem już nie mogę się na to patrzeć. Przez pierwsze dwa dni miałam poczucie winy, że jednak nie wytrzymałam i się wycofuje przy pierwszym kryzysie, ale teraz sama się przekonałam, że może nie warto sobie stawiać tak wysokiej poprzeczki, zwłaszcza że tak postawiona sprawa sprawia, że zaczęłam wątpić w całkość witarianizmu. Nie wiem czy ktoś z Was tu bywającyhc ma podobne doświadczenie i może ktoś mnie wesprze, albo przywoła do pionu:). Być może, przy upałach nawrócę się na 100% surowizny, ale teraz było mi ciężko wieczorami…

    1. avatar Not Milk 20 marca 2013 o 18:58

      Według mnie może Twój organizm domagać się nasion, pestek, itp., a wtedy pojawia sie ochota na produkty odzwierzęce (po prostu organizm stara się zaspokoić zapotrzebowanie na tłuszcz). Osobiście sam jadam raz więcej, a raz mniej surowych posiłków i nie robię z tego problemu. Również na surowo nie byłbym w stanie zjeść wymienionych przez Ciebie roślin oraz brokuła, ziemniaka, czy batata, a szkoda mi z nich rezygnować 😉

    2. avatar summer breeze 23 marca 2013 o 18:21

      I po co się tak martwisz? Przecież owoc to fruktoza wymieszana w wodzie. Naprawdę warto? Mają mało minerałów więc masz ochotę na coś co ma ich większą ilość. Ugotuj sobie co chcesz i zapomnij o tym, że gotowane wywoła zmęczenie. Taki efekt występuje jedynie gdy gotowane jest w przewadze. A jedzenie słodkiego od rana do wieczora przyjemnym nie jest. Scenariusz jest prosty. Zaczynasz witarkę, niesamowita energia na początku a potem dochodzisz do momentu w którym jest gorzej niż na początku. Enzymy wywołają uniesienie, ale potem organizmowi czegoś brakuje. Pepsi porównała witarkę do związku miłosnego. Motylki w brzuszku, ale później zauważamy wady drugiej osoby. Gdyby miesiąc temu ktoś mi powiedział, że można jeszcze lepiej nie uwierzyłbym. I nawet w tym tygodniu miałem test od wtorku do piątku 12h w pracy od 14 do 2 w nocy. Zdany z wyróżnienie mimo, iż spałem od 3 do 8. Zazwyczaj 3 posiłki:
      1.owoce
      2. 200g grochu/fasoli/soczewicy, 800-1000g warzyw surowych, 30g orzechów
      3.j.w zamiast strączkowych ryż lub kasza.
      Mało tłuszczu to zmiana.
      Białko podobnie, bo jadłem wcześniej dużo orzechów.
      Kalorie podobnie.
      Więcej minerałów.
      Mógłbym zachować przemyślenia dla siebie, gdyby tylko nie fakt, iż poziom energii jest jeszcze wyższy!
      To po prostu wejście na jeszcze wyższy poziom. Powróciło uczucie pompy mięśniowej co wielce mnie ucieszyło no i oczywiście zmotywowało nie tylko do diety. To czywiście nadal witarka:
      ryż i strąki po ugotowaniu 2x600g=1200g
      owoce ok.800g+1600 do 2000g=2400 do 2800g
      1/3 to gotowane, poziom energii wyraźnie wyższy.

      1. avatar pepsieliot 24 marca 2013 o 07:48

        Dzięki Summer, bardzo pomocny wpis , ścisk 🙂

  37. avatar Mag-lena 20 marca 2013 o 19:35

    Nie doprecyzowałam… jadam zalecaną ilość tłuszczu pod postacią tahini i np. pestek słonecznika, czasem orzechów włoskich i łyżkę siemienia lnianego. Czyli radzisz słuchać siebie i nie histeryzować wtedy gdy się zje zupę warzywną czy fasolkę mung?

    1. avatar Paula 20 marca 2013 o 21:14

      Mag-lena n a pewno nie histeryzować i nie miec poczucia winy, w koncu nie zjadlas Mcdonaldsa 😉 Lepiej isc powoli niz skoczyc od razu na gleboka wode a pozniej przechodzic bardzo ciezko rozchwianie emocjonalne, ochota na kazdy syf i fast food itp.

      Ja bylam ta co skoczyla na gloeboka wode, jak sobie przypomne pierwsze pol roku to masakra ! bylam mega agresywna w stosunku do ludzi i strasznie meczyly mnie stare przyzwyczjenia kulinarne, wiec teraz jestesm zwolenniczka stopniowego przestawiania sie i i nie byc az takim restrykcyjnym dla siebie 🙂

      A tak przy okazji gdzie kupujecie dobre tahini, poniewaz mi kazde co kupie jest gorzkie , czyli zjełczałe :/

  38. avatar Mag-lena 21 marca 2013 o 07:05

    Ja kupuje w sklepie ekologicznym na warszawskich piaskach. Za każdym razem jest inne i niestety nie jest napisane czy sezam bym prażony czy nie, ale zawsze jest dobre. Są różnego rodzaju – ciemne faktycznie są gorzkie i trochę ziemniste, ale te jasne są super dobre. Jeśli jesteś z Warszawy to zapraszam na Piaski jeśli nie to mogę poszukać Ci opakowań i napisać jakich firm są wg mnie w porządku.
    Nie czuję się źle, mam dużo energii, ładną cerę i jestem wyspana, ale wieczorem po prostu nie mam ochoty na owoce ani surowe warzywa. Może to przez tą zimę, już dawno powinno być ciepło i już dawno powinnam jeździć do pracy rowerem i chyba to mnie dołuje…

    1. avatar pepsieliot 21 marca 2013 o 07:27

      Hej Ma, Pa, NM ja zawsze w takich przypadkach stawiam sobie pytanie, po co mam to robić? Czyli w tym przypadku, po co mam być 100 % surowa i o ile w przypadku chleba, porannych szejków, wielu warzyw liściastych i w ogóle owoców i organika, odpowiadam sobie jasno i zrozumiale, o tyle w przypadku kasy jaglanej, soczwicy, czy brokuła i innych warzyw, nie znajduję racjonalnych przesłanek oprócz jakiegoś idiotycznego ortodoksyjnego trzymania się przez samą siebie narzuconych ograniczeń. Analizowałam najzdrowsze diety ludzi, najzdrowsze bo dawały im najdłuższe życie w zdrowiu i zawsze pojawiał się posiłek gotowany, więc nawet jakby to było mniej wskazane, to i tak dla człowieka dobre. Ciągle nie ma przykładów społeczności odżywiagjącej się wiariansko przez długie lata i to w podobnym do naszego klimacie, pojedyncze przypadki zawsze się odrzuca, tym bardziej ze każdy słyszał też o odwrotnych sytuacjach, o czym mówił nawet DR , to znaczy zgonu z pwodu braku B12 . Natomiast jeżeli chodzi o K2 to znajduje się nie tylko w natto, w natto jest najlesza jej odmiana Mk 4 i dlatego je polecane i jeżeli ktoś suplementuje się wapniem i wit D bezwzględnie pwinien dorzucić właśne K2 , bo paradoks wapnia jest faktem. DrGraham nie jest dla mnie ostateczna wyrocznią, a w kontekście tego co się dieje na Kostaryce, widać, że ego wplywy są bardzo znikome, oczywiście to o ńiczym nie świadczy, ale a am pewne osobiście wyrobione zdanie

  39. avatar Mag-lena 21 marca 2013 o 08:20

    Zastanawiam się czy jest sens dążyc do prefekcji. Jest niby założenie, że powinno się być jak na największej surowce, idealnie 100 %, ale czy idzie za tym jakiesz wytłumaczenie logiczne. Odnoszę wrażenie, że chodzi tylko o jakieś natręctwo 100 % surowego, jak ktoś ćpał, miał bulimie anoreksje etc. to szuka sobie później coś w czym może być doskonałym, perefekcyjnym ze 100 % dokładnością, coś co zastąpi jego uzależnienia lub inne choroby. I tak sobie głośno myślę 🙂 , czy to ma sens. p. Campbell, p. Desmont i inni nie nakazują 100 surowego a tylko jak najwięcej i nie zapominac o zielonych warzywach. Wciąż uważam, że taki rodzaj odżywiania jest dobry, ale nie wiem czy za 100% witarianizmem jest ukryta chęć zdrowia, sprawności czy wykazania się i jakiegoś fanatyzmu. Czasem oglądam DR i mam wrażenie, że jest on właśnie fanatyczny i trochę sekciarski…

    1. avatar pepsi 21 marca 2013 o 08:46

      Mag-lena, DR ze swojego jedzenia robi mega użytek, gdyż przy tak wielkim wysiłku wytrzymałościowym koktajl z daktyli w ilości 5000 kalorii ma wielkie uzasadnienie. Na maratonie też masz wszędzie na stołach po drodze porozkładane banany i mandarynki oprócz izotoników z minerałami, to są znane sprawy, a do tego kiedy gość mieszka w ciepłym klimacie. W żadnym wypadku nie można tej diety przełożyć, na Polaka do tego sporadycznie ćwiczącego cokolwiek w weekend. 30 bananów na dzień to nie dieta, to styl życia związany z wielkim wysiłkiem fizyczneym, typu wytrzymałościówka i łatwą dostępnością do najwyższej jakości owoców i warzyw i

      1. avatar Not Milk 21 marca 2013 o 14:28

        O K2 nie trzeba się według mnie zbytnio martwić, bo jest ona produktem bakterii w produktach fermentowanych, np. kiszonej kapuście oraz wytwarzana przez zdrową florę bakteryjną jelit 😉
        *
        http://www.solgar.pl/wiedza/leksykon/witamina-k2

  40. avatar pepsi 21 marca 2013 o 16:07

    solgar, to firma produkująca suplementy i z założenia nie pytam się sprzedawcy odkurzaczy czy jest mi odkurzacz potrzebny, z tego też powodu nie przyczepiłam sobie banerka z moimi produktami na tym blogu, jestem człowiekiem dzięki temu wolnym, owa słynna witamina K2 z solgara, która miała być tylko z natto, właśnie się okazało, że zawiera jeszcze mleko, a kupiłam produkt jako wegański, więc NM nawet nie czytam tego 🙂

    1. avatar Not Milk 21 marca 2013 o 21:00

      Rozumiem Pepsi, choć na allegro jest wskazana w produkcie Solgaru mleko:
      *
      http://allegro.pl/solgar-witamina-k2-naturalna-apteka-i3086714983.html
      *
      W sumie podałem pierwsza lepsza informacje po polsku w przypadku witamin K2, jaka pojawiła się w wyszukiwarce, aby podać, że wspomina się tam w produktach, gdzie zachodzi fermentacja. Mogłem lepiej podesłać ten link, choć nie ma tu informacji, że można wielokrotnie zwiększyć jej ilość w fermentowanych produktach roślinnych przez dodanie odpowiedniego szczepu bakterii na początku tego procesu 😉
      *
      http://www.healingteethnaturally.com/vitamin-k2-dr-weston-price-activator-x.html

  41. avatar pepsi 23 marca 2013 o 08:30

    dzięki NM:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sklep
Dołącz do Strefy VIP
i bądź na bieżąco!

Zarejestruj sięZaloguj się

TOP

Dzień | Tydzień | Miesiąc | Ever
Kategorie

Archiwum