Pepsieliot
Możesz się śmiać, ale i tak za kilka godzin
zmienisz swoje życie...
214 993 157
175 online
35 457 VIPy

Czy surowe pokarmy roślinne wychładzają organizm i kilka słów o urynoterapii

W tym 2 proste przepisy Waltera Lasta na leczenie yyy … moczem.  

Czytając niektóre komentarze mam wrażenie, że sądzisz, że możesz robić ze swoim ciałem co tylko chcesz, a w pewnym momencie po prostu rzucisz gluten (zresztą nie cały, bo od czasu do czasu musisz zjeść tort) i zaczniesz popijać wodę utlenioną i będzie wszystko git. Oczywiście dotlenienie komórek odgrywa kluczową rolę, ale ciała nie da się w ten sposób oszukać na dłuższą metę. Tak jak fałszywe ego nie oszuka prawdziwego ja. Ciało jest do zaopiekowania, zadbania, uszanowania i okazania mu wdzięczności. Oraz trzeba go odpowiednio karmić. jakaś prana jest mu niezbędna, gdyż pokarm jest wyrazem miłości do własnego ciała. Ciało wymaga odpowiedniej diety. To mogłoby być światło słoneczne, gdybyś była na to gotowa. Ale zakładam, że jeszcze nie jesteś.

Surowa dieta roślinna, a nawet urynoterapia to są naturalne lekarstwa i o tym trzeba pamiętać

Nieżyjąca już dr. Ewa Hankiewicz neurolog, która na przekór środowisku medycznemu dostrzegła wielki wpływ diety, ale też urynoterapii na wiele chorób neurologicznych, chorób z powikłaniami neurologicznymi oraz innych chorób …

Tu spory fragment wypowiedzi dr. Ewy Hankiewicz:

(…) Od dziecka byłam bardzo chorowita: przeszłam wiele chorób, miałam duże zmiany w kręgosłupie, a w wieku 20 lat pozbawiono mnie pęcherzyka żółciowego, miałam tam ze 140 złogów. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że stosując odpowiednią dietę, można w kilka dni złogi te wyczyścić, zachowując pęcherzyk. Na egzaminie praktycznym z chirurgii na pytanie: czy złogi w pęcherzyku są zagrożeniem, prawidłowa odpowiedź miała brzmieć: tak, jest to stan przedrakowy i jedynym rozwiązaniem jest wycięcie pęcherzyka. Tak więc, gdy stwierdzono u mnie kamienie, biorąc pod uwagę wiedzę, którą zdobyłam na studiach, posłusznie poszłam na operację. Myślę, że właśnie od tego czasu zaczęły się moje poważne problemy zdrowotne. Miałam bóle głowy, chory kręgosłup, miałam paradentozę, problemy z układem trawiennym. Sama będąc chorą i na co dzień lecząc ludzi przykutych do łóżka z powodu chorób neurologicznych, widziałam swoją wielką bezradność. I znowu zapaliła się czerwona lampka – że coś tu nie tak.   Punktem zwrotnym w moim życiu, nie tylko rodzinnym, ale także zawodowym, była choroba i śmierć mojego brata, który umarł z powodu chłoniaka złośliwego. W tym czasie interesowałam się już medycyną alternatywną. Nie zdążyłam jednak pomóc bratu. Wcześniej, nawet niż sam nowotwór, zabiła go chemia, którą go leczono. Zabiła go tak szybko, że nawet nie zdążyłam zastosować urynoterapii, o której czytałam. Wpadłam w depresję. Byłam w tym czasie przed egzaminem specjalizacyjnym właśnie z neurologii, gdy wpadła mi w ręce książka Mai Błaszczyszyn „Dieta życia”. Przeczytałam ją jednym tchem, a następnego dnia zaczęłam już stosować. I o dziwo – jedząc głównie surowe warzywa i owoce w przeciągu dość krótkiego czasu stanęłam na nogi. Zdałam egzamin i wróciła mi chęć do życia. Pozbyłam się większości moich chorób. Przez pół roku leczyłam się tą dietą, ale gdy poczułam się dość dobrze, powróciłam do tak zwanej „normalnej” diety. Dolegliwości odzywały się od czasu do czasu . Ale nie były, aż tak jak wcześniej, dokuczliwe. Nie zastanawiałam się jeszcze wtedy nad wpływem diety na zdrowie. Urodziłam dziecko, no i problemy zaczęły się od nowa: krwotoki, szpital, śmierć kliniczna, operacja po operacji, no i diagnoza – wyrok: brak szans na wyleczenie. Wtedy przypomniałam sobie o poście i urynoterapii. Przypomniałam sobie o nich, gdy po dłuższym niejedzeniu po operacji, podano mi pierwszy posiłek. Zażyczyłam sobie, aby przyniesiono mi z domu ryż z marchewką. Myślałam wówczas, że jest to jedzenie, w tym momencie dla mnie, najzdrowsze pod słońcem. No i zaczęło się znowu – gorączka, krwotok, powrót wszystkiego. Moi koledzy po fachu rozłożyli ręce – byli bezradni. Wówczas pomyślałam: skoro zjadłam i jest tak źle, to nie należy jeść. Po pięciu tygodniach postu wstałam z łóżka całkiem zdrowa. Wróciłam do pracy. Wówczas okazało się, że mój ojciec jest chory na nowotwór. Nie chciał uwierzyć w moje „naturalne metody” i za pół roku zmarł. A ja jak przystało na „ozdrowieńca” kupiłam sobie wołowinę, o której nauczono mnie, że jest zdrowsza niż wieprzowina. Tak do końca to wiedziałam już wtedy i nie wiedziałam. Doceniłam post jako leczenie, ponieważ dwukrotnie uratował mi życie, ale jakoś codziennego zdrowego żywienia nie potrafiłam jeszcze wtedy rozpoznać i docenić. Zresztą niewiele o nim wiedziałam. Moje informacje były fragmentaryczne. Wróciły znów obowiązki i mój poprzedni sposób życia. Zrozumiałam, że nie wystarczy raz wysprzątać organizmu – zastosować przez pół roku głodówki leczniczej. Trzeba dalej dbać i pielęgnować go codziennie. Trudno żyć z brakiem kilku narządów i kupą leków, które w swoim krótkim życiu zdążyłam już łyknąć. Trapiły mnie znów różne dolegliwości. Nie mogłam przecież pozostać na całe życie na poście urynowym. Czułam, że muszę coś robić, aby się ratować. Na medycynę szpitalną przestałam już liczyć. Co najwyżej, miała mi do zaproponowania wycięcie jeszcze jednego potrzebnego narządu, lub nowe leki, które wprawdzie coś tam pomagały, ale też i rujnowały resztki mojego zdrowia. Wtedy dopiero świadomie zaczęłam eksperymentować z dietą. Eliminowałam pokarmy, co do których miałam wątpliwości, że mi szkodzą. Jako pierwsze wyeliminowałam mięso. Później inspirowana książką hinduskiego lekarza „Mleko cichy morderca” wyeliminowałam mleko i wszelkie wyroby z mleka. Wtedy też uświadomiłam sobie, że to właśnie jadanie nabiału, który był kiedyś podstawą mojej diety, doprowadziło moje zdrowie do takiego stanu. Pierwsza moja tak zwana zdrowa dieta, którą przyjęłam, zawierała gotowane produkty, zdrowe razowe pieczywo, rośliny strączkowe. Ale dalej czułam, że to nie tak. Z pieczywem było mi się najtrudniej rozstać. Wtedy włączył się mój naturalny „pilot”. Zaczęłam myśleć intuicyjnie, wracać do natury. Odkryłam, że to co najprostsze jest najgenialniejsze, dlatego trudne do zrozumienia. To wówczas, któregoś dnia, kupiłam swój ostatni bochenek chleba. Wtedy jeszcze z przerażeniem myślałam, jak to będzie, gdy pieczywo zniknie z mojego życia. No i nie ma pieczywa. W ostatniej kolejności wyeliminowałam produkty strączkowe. Długo wydawało mi się, że trzeba je jeść, ze względu na dużą ilość białka. Ale z biegiem czasu i moich przemyśleń, wnikliwego obserwowania siebie, w mojej diecie pozostały tylko świeże owoce i warzywa. Dobrze się czuję, gdy jem, nie mieszając, jeden gatunek warzyw lub owoców przez dłuższy czas. Jak się ma, na przykład, moje 2 kilogramy gruszek, które zjadam w ciągu dnia i tryskam energią, do konwencjonalnego obiadu? Doszłam więc po latach obserwacji i praktyki do swojej optymalnej diety, o której myślę też, że jest optymalną dietą dla wszystkich. Jesteśmy jako gatunek owocożerni, nawet nie warzywożerni, a na pewno nie wszystkożerni. Dzisiaj przyszła do mnie moja pacjentka, która od tygodnia jest na owocowo-warzywnej surowej diecie. Powiedziała mi, że przestały jej marznąć i cierpnąć ręce i nogi. Ci, którzy wcześniej rozcierali jej marznące ręce, teraz bardziej marzną od niej. Jej jest gorąco. Inna moja pacjentka, która od wielu lat w ogóle nie jadła surowizn, bo lekarz kiedyś powiedział jej, że szkodzą jej zdrowiu, przyszła po raz pierwszy do mnie w pięciu swetrach trzęsąc się z zimna. No więc jak jest z tym wychładzaniem? Gdy pacjentka ta przeszła na surową dietę, natychmiast poprawił się jej stan zdrowia i zdjęła z siebie kilka swetrów.

Witarianka Mimi Kirk (77) podczas wywiadu:)

Pożegnajmy się więc z pierwszym mitem, że surowa dieta wychładza organizm. I, że zimą powinniśmy jeść gorące kasze, zupy, a owoce i warzywa zostawić na upalne lato.

Tymczasem nie surowizna, lecz nabiał wychładzają organizm

Energia jest w surowym jedzeniu. Jabłko pięknie grzeje, banan może trochę mniej, ale wcale nie wychładza. Banan w porównaniu ze zwykłym chlebem jest jak nektar bogów, czyli zdrowy i bezpieczny. Patrząc na gotowane pożywienie rozgrzeszyłam nawet cytrusy. Uważam, że późne owoce, jak jabłka i gruszki są doskonałym pokarmem na zimę. Są w stanie nas tak wspaniale ogrzać i dać nam tyle energii potrzebnej na przetrwanie zimy.

Późna gruszka nie zmarznie nawet na mrozie

Orzechy są również doskonałą spiżarnią na zimę. Energia jest w surowym jedzeniu. Może i gotowanie dodaje jakiegoś rodzaju energii do pożywienia. Ale jaki jest sens, aby jedną energię zabijać, po to aby dać jakąś drugą? Powtarzam zawsze moim pacjentom: surowe dożywia, wszystko inne zaśmieca organizm i że jedynym pożywieniem, które daje energię i zdrowie są surowe owoce, warzywa i orzechy. Pozwalam także, od czasu do czasu, na oliwę tłoczoną na zimno i na złamanie diety gotowanym pożywieniem.

Wielu pacjentów, nie rozumiejąc, że na ich dolegliwości, pomóc może jedynie odpowiednie żywienie, a nie jakieś specjalne zapisane przeze mnie leczenie, opóźnia czas przechodzenia na dietę.

Rozumiem ich, bo ja także bardzo powoli zmieniałam swoje żywieniowe przyzwyczajenia, nie doceniając wielokrotnie roli żywienia w leczeniu. Często pacjent odchodzi ode mnie i idzie do lekarza, który nie wymaga tak wiele i po prostu zapisuje tabletki. Ci pacjenci, którzy jednak spróbują, widzą już po kilku dniach efekty tej diety. Niektórzy uważają, że powoli należy zmieniać dietę, aby nie był to szok dla organizmu. Ja uważam, że można to zrobić od zaraz. Jest to tylko kwestia gotowości naszego umysłu i porzucenia naszych przyzwyczajeń. Pacjenci pytają: to pani doktor na diecie? A ja im odpowiadam: ja po prostu zdrowo jem. Im bardziej jestem zdrowa, to tym bardziej chce mi się zdrowo jeść. Leczyłam ludzi, którzy sobie nie wyobrażali życia bez kawy i bez papierosów. W miarę ilości wypijanego soku z marchwi, zmienia się ilość wypalanych papierosów. Sposób bycia także. Zauważyła to studentka, pisząca pracę magisterską, która przyszła do mnie z prośbą o podanie adresów osób będących na diecie owocowo-warzywnej. Wszyscy jej rozmówcy okazali się być rozmowni, przychylni, tryskający energią, zadowoleni z życia. Nie marudzili – tak jak spodziewała się tego – że katują się dietą, poszczą. Szczególnie szczęśliwa była kobieta chora na cukrzycę, której lekarze zabronili jeść jej ulubione winogrona, a nakazali jadać mięso, wędliny, sery i inne rzeczy, których nie znosiła. Teraz objada się swoimi ukochanymi winogronami i czuje się bardzo dobrze. Co na to wszystko środowisko lekarskie? Umierałam w łomżyńskim szpitalu. Według tamtejszych lekarzy nie powinnam już żyć. Gdy pod wpływem własnych przeżyć i zmagań z trapiącymi mnie chorobami, odeszłam już tak daleko od konwencjonalnego widzenia choroby, jej skutków i leczenia, że ciężko byłoby mi wrócić do konwencjonalnej placówki zdrowia, otworzyłam własny gabinet. Trafiali do mnie beznadziejnie chorzy pacjenci, na których medycyna oficjalna postawiła już krzyżyk. Powrót do zdrowia tych ludzi uznano oficjalnie za cudowne ozdrowienie. Chociaż żadnego cudu tu nie było. Niekiedy moi znajomi lekarze podsyłali mi pacjentów, z którymi nie wiedziano co zrobić. Najczęściej takich, gdy operacja się udała, a pacjent nie zdrowieje. Przeszłam długą szkołę. Jeśli jako młoda lekarka neurolog ze świeżo zdaną specjalizacją na pięć, musiałam sobie codziennie wstrzykiwać pyralginę, aby przeżyć dzień bez bólu, to kiedy ja powinnam dostać tę piątkę – teraz gdy sama nie mam już żadnych dolegliwości i leczę dwudziestoletnie migreny u pacjentów w ciągu tygodnia lub miesiąca, czy wtedy gdy sama faszerowałam się lekami, nie szczędząc ich również swoim pacjentom? Jeśli kiedyś komuś przyjdzie do głowy, aby odebrać mi mój lekarski dyplom, zarzucając mi, że nie leczę pacjentów według oficjalnej wiedzy medycznej, to ja zapytam, jak medycyna poradziła sobie ze stwardnieniem rozsianym, nowotworami, Parkinsonem i tak dalej? Dlaczego na studiach medycznych nie nauczono mnie, że na stopach są punkty refleksyjne, nie było zajęć na temat diety, dlaczego nie powiedziano mi, że pijąc olej z cytryną mogę pozbyć się kamieni, tylko wycięto mi mój pęcherzyk żółciowy? W porównaniu z kilkukrotnie większą ilością kamieni, które w ten sposób usuwam pacjentom, moje 140 dla tej mikstury, nie byłoby problemem. Dlaczego na zajęciach z fizjologii nauczono mnie, że w 3 roku życia tracimy enzymy do trawienia mleka, ale już nikt później z tego nie wyciągnął wniosków. I dotąd nie wyciąga. (…) Cały wywiad, który okazał się monologiem  jest https://www.zdrowa-zywnosc.get.net.pl/to_co_najprostsze_jest_najgenial.htm tu Ponieważ dr. Ewa Hankiewicz zmarła 1 października 2005 roku, więc można założyć, że jej obserwacje były bardzo prekursorskie, tym bardziej że epokowe dzieło dr. Campbella „China Study” miało swoją pierwszą publikację zaledwie rok przed jej śmiercią. Zresztą doktor Ewa mówi jasno, że na studiach medycznych każdy student w Polsce dowiaduje się, że dziecko w 3 roku życia traci enzymy pozwalające na trawienie mleka.

I nic z tego nie wynika dalej …

Potem przez całe życie słyszymy: pij mleko, koniecznie zbijaj gorączkę, wytnij migdałki, wytnij sobie i urwij cokolwiek, dla dobra sprawy medycznej. W niskim pokłonie i na służbie u farmacji.

Jednak mój dzisiejszy wpis jest formą odpowiedzi na pytanie:

– A co Pepsi myślisz o urynoterapii?

Urynoterapia według Waltera Lasta

Mocz jest używany w wielu kulturach jako szczególnie skuteczny środek zwalczający zaburzenia układu odpornościowego takie jak alergie, choroby autoimmunologiczne i temu podobne. Mocz zawiera przeciwciała i składniki które pobudzają układ odpornościowy do walki z wszelkimi drobnoustrojami w naszym organizmie. Aby pozbyć się alergicznej reakcji należy użyć moczu zebranego w trakcie jej trwania lub po jej ustąpieniu.

Jak to zrobić?

Umieść kilka kropli czystego lub rozcieńczonego moczu pod językiem i trzymaj go w ustach przez kilka minut.

Last podaje 2 przepisy na Uniwersalne Remedium:

1.

Należy zmieszać 2 krople moczu z 1 łyżeczką wody i całość wlać do małej buteleczki z kroplomierzem, a potem mocno potrząsać nią przez 10 sekund. Ilekroć poczujesz się niedobrze umieszczaj kilka kropli pod językiem co 2 godziny. Sporządzaj co tydzień kolejną porcję tego remedium i zwykle nie ma potrzeby wstawiania go do lodówki.

2.

Inna metoda polega na rozcieńczaniu i 1 łyżki porannego moczu od 5 do 10 razy większą ilością czystej wody (nie chlorowanej) i dokładnym wymieszaniu tej mieszaniny mocno potrząsając nią od 20 do 40 razy w górę i w dół. Należy wypić ją od razu lub brać po kilka łyżek w ciągu dnia trzymając ją w ustach przez pewien czas przed połknięciem. Czytałam też że, bardzo dobrze sprawdzają się lewatywy z moczu. Źródła: „Proste metody przywracania zdrowia” Walter Last

a więc owocek:)

 

(Visited 7 283 times, 2 visits today)
-
Blog pepsieliot.com nie jest jedną z tysięcy stron zawierających tylko wygodne dla siebie informacje. Przeciwnie, jest to miejsce, gdzie w oparciu o współczesną wiedzę i badania, oraz przemyślenia autorki rodzą się treści kontrowersyjne. Wręcz niekomfortowe dla tematu przewodniego witryny. Jednak, to nie hype strategia, to potrzeba.
Może rzuć też gałką na to:

Dobre suplementy znajdziesz w Wellness Sklep
Disclaimer:
Info tu wrzucane służy wyłącznie do celów edukacyjnych i informacyjnych, czasami tylko poglądowych, dlatego nigdy nie może zastąpić opinii pracownika służby zdrowia. Takie jest prawo i sie tego trzymajmy.

Komentarze

  1. avatar Jarmush 22 października 2017 o 16:37

    dlaczego mocz witariański i bez pestycydów ma niskie wibracje? Nie mam takiego odczucia. Kał to co innego, owszem B12 jest tam idealne,dlatego krowa od czasu do czasu niechcący sobie liźnie.

    1. avatar Jarmush 22 października 2017 o 19:44

      mocz niejednemu uratował życie, ale masz inne zdanie, to Twoja sprawa

    2. avatar beztematusite 23 października 2017 o 07:45

      Juz Ci mowie: moj kolega, lata cale temu mial chora sledzione i ktos mu kazal pic mu mocz. Nie wiem dokladnie jakie ilosci i jakiej jakosci wiem tylko, ze pil mocz swojej malej coreczki a czy swoj to nie wiem. Uratowal w ten sposob swoj organ.

      1. avatar grzegorzadam 23 października 2017 o 15:35

        MY EXPERIENCE WITH THE URINE THERAPY ? 17 YEARS LONG

        https://youtu.be/9u9FJlwLhqg

        43 latka 🙂

  2. avatar Gonzo 22 października 2017 o 17:03

    Pamiętam, byłam na początku drogi kiedy bardzo zaintrygowała mnie bardzo postać dr Ewy Hankiewicz. Jej odejście mi jakoś nigdy nie pasowało… Dzięki.

    1. avatar Jarmush 22 października 2017 o 19:01

      na niej już medycyna alopatycznq dokonała wielu działań standardowych

      1. avatar Gonzo 22 października 2017 o 19:51

        Fajna Babka..

      2. avatar Gonzo 22 października 2017 o 20:03

        >też właśnie urynoterapia u jakiegoś rosyjskiego Pana

        Tak apropos, Aneta.. Jest we Wrocławiu dr Piszczulin (homeopata/irydolog, szerokie horyzonty, mózg, kariera naukowa, obecność na światowych konferencjach, kontakty etc..) Mi pomógł… Tak sobie myślę, że gbybym miała jeszcze kiedyś jakieś mega wyzwanie, to bym też do niego uderzyła po konsultacje.. Może Ci się przyda ten kontakt.. (?) Dużo zdrówka….

        1. avatar adfalkiewicz 23 października 2017 o 08:07

          Dzięki wielkie 🙂 będzie w zanadrzu <3

          1. avatar Gonzo 23 października 2017 o 12:11

            Sorry, słabo się wkleiło…. Ale jak widać Bystrzaki ogarną..

          2. avatar giwonka 23 października 2017 o 15:27

            Gonzo, w czym Ci pomógł, jeżeli to nie tajemnica? Ja z okolic Wroc.

          3. avatar Gonzo 23 października 2017 o 19:54

            Giwonka, z potężnej toksemii, mnie dr wyciągał. Jest bardzo skuteczny i konkretny. Badaniem irydologicznym (bezbolesne, trwa kilka minut) diagnozuje, po czym bezbłędnie dobiera leki (ma naprawdę rękę do homeopatii). Nic nie owija w bawełnę, jak czegoś nie potrafi wyleczyć, to nie leczy. Mnie po pierwszym badaniu spytał ile chcę jeszcze pożyć (w takim dobrym stanie byłam 😉 i tutaj tylko się nie dogadaliśmy, bo powiedziałam, że rok 😉 Naprawdę go cenię… i jestem niesamowicie doktorowi wdzięczna.

          4. avatar Gonzo 23 października 2017 o 20:27

            Jeszcze Ci tylko napiszę, że ja do niego specjalnie jeździłam z W-wy!! Potem, jak już stanęłam na nogach (też dzięki raw food), to przerwałam, bo wyjeżdżałam z Polski.. Świetny lekarz!

  3. avatar Anemonne 22 października 2017 o 17:12

    Pepsi, a co z takimi zupami z warzyw gotowanymi po kilka godzin? Mam na mysli małe dziecko, które wymaga wzmocnienia? Był u Ciebie wpis o takiej zupie kiedyś.

    1. avatar Jarmush 22 października 2017 o 19:00

      jest nadal, wpisz Agnieszka Wlazłowska, taka zupa może postawić na nogi. Jest wiele wyjątkowych sytuacji w życiu

      1. avatar Anemonne 22 października 2017 o 21:07

        Pepsi dokładnie! bardzo mnie to zainteresowało choć osobiście bliżej mi do żywych, chrupiących i pełnych enzymów pokarmów to wiem, że nic nie wiem:) Powiedz jak to jest ze składnikami odżywczymi? Co po kilku-kilkunastu godzinach zostaje z takich wygotowanych warzyw? C pewnie znika, większość witamin z grupy B także. to w czym tkwi jej sekret?

        PS. Dziekuje za kontakt do p.Agnieszki!

        1. avatar Jarmush 22 października 2017 o 21:47

          tu jest co nieco w temacie

          1. avatar Anemonne 22 października 2017 o 22:12

            coś się chyba nie wkleiło?

      2. avatar drefet 27 stycznia 2018 o 11:11

        no wlasnie …moze postawic na nogi a ja z innej manki…od ponad pol roku bylam na cos w zbizeniu do 811 tydzien temu organizm sie bzuntowal…przechodzilam pieklo myslalm ze '”zejde” …ugotowalam kawalek krowy kaszy gryczanej i smalcu gesiego do tego zrobilam tez bio kawy i na ten moment duzo lepeij ze mna…wydaje mi sie ze to pomoglo…moge sie myic …ale po miesiacach bez miesa, nabialu pieczywa kasz kawy herbaty i w ogole prawie niczego procz zielska…co o tym myslisz…chcialabym wrocic do 811 ale strach…bo mialam napadyjak przy jakichs zapasciach…kilka razy c o drugi dzien sie pojawialy…nadal nie jestem spokojna ze to nie wroci , nie czuje sie jakos super ale lepeij…

        1. avatar Jarmush 27 stycznia 2018 o 14:21

          nie wracaj z takim nastawieniem, to jakby wracać do nałogu

          1. avatar drefet 27 stycznia 2018 o 15:08

            nastawienie mam ok, uwielbiam zielsko i od dziecka jadalam kg owoce, nie wiem co mi teraz zaszkodzilo ani dlaczego dopadly mnie jakies dziwne problemy nawet nie wiem czy dieta miala na to jakikolwiek wplyw, ale intuicyjnie …chyba poczulam ze kasza z miesem jest mi „potrzebna” ot tyle …pewne jest ze bede chcial awrocic do 811 tylko nie wiem czy juz od jutra czy za tydzien..napewno nie bedzie to dlugi czas…

          2. avatar Jarmush 27 stycznia 2018 o 17:11

            faceci niemieszkający na Kostaryce, czy wybrzeżach Australii źle znoszą tę dietę. W Polsce zdrowi faceci źle znoszą i bywa, że stają się niedożywieni i zaczynają chorować nie na choroby cywilizacyjne owszem, tylko na choroby biedy. Nic więc dziwnego, że tak sie rzuciłęś na inne żarcie. Uprawiasz jakąś wytrzymałościówkę?

          3. avatar drefet 27 stycznia 2018 o 19:19

            gdzies pisalas ze osho czy toile byl niedozywiony i rosol go uratowal? no wlasnie…moze cos w tym jest
            tak…mysle ze moge powiazac to moje okropne samopoczucie z wysilkiem fizycznym, mniej kcal i wiecej aktywnosci…i pojawil sie deficyt zbyt duzy dla niedozywionego juz organizmu …tak sobie gdybam…powodo w moze byc setki

          4. avatar Jarmush 27 stycznia 2018 o 22:07

            Nie Osho, ani Tolle, tylko prawie umierającemu Gandhiemu absolutnemu weganinowi, podano, gdy zaniemógł i prawie umierał, rosół z kury, i to go postawiło na nogi. Ale Gandhi, jakby co, nie był przebudzony.

          5. avatar drefet 28 stycznia 2018 o 11:06

            widac czasami to co odmienne bywa tez pomocne, dlatego nie jestem ortodoksem, dzis chyba znow owocki tylko…ale nie mowie nie dla innych produktow, choc nie na oslep…

  4. avatar Gonzo 22 października 2017 o 17:19

    BTW Bardzo fajne interview z Mimi Kirk (stare, ale jare he he dobre wibracje, fajne dziewczyny): https://www.youtube.com/watch?v=rPPy-xvjl8A

  5. avatar giwonka 22 października 2017 o 17:40

    No kurcze… Ok. Bez mięsa jest naprawdę spoko. Nabiał ciężej odrzucić, ale można żyć. Bez glutenu też na początku to się człowiekowi wydaje, że nie ma po co żyć i czym się odżywiać… Podobnie ze strączkowymi. Jestem na początku tej drogi. Wszystko rzuciłam w tydzień łącznie z kawą, cukrem, fajkami i alkoholem. Powiem szczerze, że mogłabym i mocz pić i kał czasem jak ta krowa liznąć, żeby być tylko zdrowa 😉

  6. avatar adfalkiewicz 22 października 2017 o 17:55

    Przypomniałaś mi moje dzieciństwo – „Dieta życia” Błaszczykowskiej, bo Mama myślała, że mnie tak wyleczy, i też właśnie urynoterapia u jakiegoś rosyjskiego Pana, z tym, że mój mocz (nafaszerowany wówczas antybiotykami przemieszanymi ziołami szwedzkimi) był wkrapiany do uszu (odzyskanie słuchu). Mama nieświadomie robiła wszystko to, co ja teraz sama świadomie stosuję. Grzegorzadam, urynoterapia plus woda utleniona do uszu? Hmm?

    1. avatar grzegorzadam 23 października 2017 o 15:40

      Bo ja wiem?
      Gdzieś jest przyczyna a Ty ją odnajdziesz.

  7. avatar inka 22 października 2017 o 20:35

    Wcierałam mocz w skórę głowy. Efekt znakomity. A tak z innej beczki, cyt: „Nowotwory głównie odżywiaja się glukozą. Ale nawet w przypadku braku dostepu do glukozy potrafiązminić metabolizm i odzywiać się glutaminą. Wtedy dodatkowo staja się jeszcze bardziej agresywne i dzielą się szybciej”. Czy to prawda? Kto coś wie na ten temat?

    1. avatar Jarmush 22 października 2017 o 21:50

      nie myśl o tym

      1. avatar drefet 27 stycznia 2018 o 11:14

        mnie tez to interesuje wzazywszy na chorobska i odzywanie owocami..i na wzmocnienie jelitek glutamina…

    2. avatar carolina 23 października 2017 o 11:39

      Włosy rosły? Czy co masz na myśli, jakie efekty?

    3. avatar grzegorzadam 23 października 2017 o 15:43

      Ale nawet w przypadku braku dostepu do glukozy potrafiązminić metabolizm i odzywiać się glutaminą.”

      Dlatego są takie silne.

  8. avatar Gabi 22 października 2017 o 20:39

    Pepsi, a czemu strączkowe, fasola, groch, soczewicy są złe? Całkiem odstawić czy jeść sporadycznie?

    1. avatar Jarmush 22 października 2017 o 21:50

      jak lubisz jedz, ale nie przesadzaj, to w końcu dobre źródła aminokwasów, a chodzi o fitoestrogeny

      1. avatar Daria 23 października 2017 o 09:12

        No fitoestrogeny ale czy nie po to jest namaczanie (8-12h) zeby sie ich pozbyć ?

        1. avatar Jarmush 23 października 2017 o 09:21

          nie, namaczanie pozbywa fitynianów

  9. avatar Irena Nowak 22 października 2017 o 20:49

    Pepsi dzieki za kolejne ciekawe wiadomosci,przypominam sobie ze w dziecinstwie babcia kazala nam sikac na rece,kiedy były spierzchnięte.Pomagało zawsze,teraz wiem ze to z powodu mocznika,a kiedys bardzo sie buntowalismy przed tym zabiegiem.Mysle ze nie dam rady napic sie takiego napoju,ale to rozcienczenie homeopatyczne jest wprost genialne.Nie znałam tego sposobu i mysle ze spróbuje.I jeszcze słówko w sprawie krowiej kupy, z opowiadan mojej babci wiem ze dawno temu na wsiach,kobietom w pologu,kiedy miały gorączke, krowią kupą robiono okłady na brzuch.Antybiotykow nie było, wiec uzywano takiego sposobu, niewierzyłam w te opowiesci.a teraz załuję.Pozdrawiam Cię i dziekuje za ciekawą lektorę

    1. avatar Marta 22 października 2017 o 21:58

      A mi moją babcia opowiadała, że podgrzewano na patelni sól – wtedy była jeszcze tylko „prawdziwa” – i okładano nią chore miejsca, podobno działało 🙂

      1. avatar Jarmush 22 października 2017 o 21:59

        będzie wpis o okładach z soli 🙂

        1. avatar Carrie 23 października 2017 o 10:53

          Pepsi, przy okazji tych okładów soli to ja poproszę o coś o lampach solnych i jonizatorach powietrza. Wciągnął mnie temat, ale jest tak sprzecznie w internetach, że…poczekam na Twój głos.

          Gracias z góry 🙂

          1. avatar adfalkiewicz 23 października 2017 o 11:24

            Czemu sprzeczne? Ja się wychowałam na jonizatorze (tym z PRL-u), dziś sama używam jednego, chodzi non stop od 5 lat czy coś. Lampy solne też posiadam. Kurzu u mnie brak. Nie mam czego się przyczepić u nich.

          2. avatar Carrie 23 października 2017 o 12:29

            adfalkiewicz
            Z Twoją rekomendacją – zamawiam. Blogiem mnie zauroczyłaś 🙂 myślałam o czymś podobnym, ale…po poczytaniu Twojego chaupeaux bas
            <3

          3. avatar adfalkiewicz 23 października 2017 o 13:16

            <3 ja wolę nawet nie wchodzić na czeluście internetów i szukać nowego jonizatora (gdyby mój padł), za grosze się znajdzie jakiś ruski nie do zdarcia z mocą jak tury – i takiego radzę szukać 🙂 a lampy solne, wiadomo, z naszych kłodawskich kopalń mają bardzo tanio 🙂 a co nasze to i nam służy 🙂

      2. avatar Carrie 25 października 2017 o 08:32

        Dziękuję <3

        Zamówiłam w końcu właśnie solne kłodawskie z ich strony, a radzieckich nikogda niet, więc wysłałam prośbę do Góry. Jak to będzie dla mnie to mnie znajdzie i kupię 🙂

  10. avatar Kalina 22 października 2017 o 20:58

    Pepsi, mam pytanie – chcę zakupić wit b complex i coć takiego u Ciebie znalazłam, ale wyczytałam czytając stosy artykułów o suplementach ze wit b9 nie powinna być z wit b12 bo są to antagoniści, czy jest to prawda czy kolejna bzdura? bo wtedy będę chciała b12 kupić oddzielnie??

    1. avatar Jarmush 22 października 2017 o 21:49

      nie antagoniści, chodzi o co innego, gdy za dużo mamy B9, zostaną przekłamane wyniki B12, można brać razem oczywiście, w każdym B complex są razem

  11. avatar Marta 22 października 2017 o 21:52

    Ja tak teraz sobie myślę… moja 3,5 letnia córcia prawdopodobnie ma jeszcze zachowany jakiś pierwotny instynkt – nie lubi mieszać jedzenia tzn. albo zje 3 banany na raz albo same ziemniaki albo samą kukurydzę, albo samą marchewkę albo sam groszek – to na co ma akurat ochotę. A ja się wściekam że mało je „Zjedz kotlet” „Nie chce koklet” i idzie na ogródek wcinać zielony groszek. Wiele się muszę od niej nauczyć, a na pewno nie powiem jej „jak nie zjesz kotleta to nie pójdziesz na podwórko”

    1. avatar Jarmush 22 października 2017 o 21:57

      dzieci są w stanie relaksu, więc się nie mylą

    2. avatar grzegorzadam 23 października 2017 o 15:55

      albo zje 3 banany na raz albo same ziemniaki albo samą kukurydzę, albo samą marchewkę albo sam groszek – to na co ma akurat ochotę. ”

      Mojej to zostało do tej pory, ale niektórym się to nie podoba 🙂
      Wtedy puszczamy sobie oczko 😉

  12. avatar Bijonse 22 października 2017 o 23:02

    Tak, to prawda. Urynoterapia działa, ale są pewne przeciwwskazania. Zero alkoholu – bodajże 3 dni po wypiciu nie można spożywać własnej uryny. Przyjmowanie chemioterapii, leków psychotropowych, wit C (coś o tym Małachow na filmie mówił).
    Bardzo dobra książka jest Małachowa o urynoterapii wraz z przykładami wyleczenia większości chorób, na przykład bezpłodności, np. problemów ze skórą.
    Jest mocz świeży i tzw. odparowany. Im więcej zjemy mięsa, tym jest okropny do wypicia. Im więcej zasadowego – tym „słodszy”. Płukanie zębów leczy z grzybicy oraz parodontozy. Ogólnie mocz, to jest najlepsze co my sami możemy sobie dać. Takie remedium na choroby. Dieta jest ważna, picie wody. Mocz pobierany do g. 16-17, potem jest zbyt kwaśny.
    Urynoterapia na twarz, w leczeniu trądziku. Myciu włosów dla zbytnio przetłuszczających. Jest to cudowny środek, lek. Brzmię jak wariatka, ale wszyscy wiedzą, że kremy z uryną są najlepsze i najdroższe. A szczególnie te z uryną słonia, osła.

    1. avatar grzegorzadam 23 października 2017 o 15:58

      Przyjmowanie chemioterapii, leków psychotropowych,”

      Dlatego że ta pierwsza nie ma nic w spólnego z terapią, a psychotropy nie są lekami.

      Mądrzy Szwajcarzy:

      ”Szwajcaria zakazuje badań mammograficznych”

      Wyszukajcie art. dr Jaśkowskiego po tytule, krótko i treściwie.

      1. avatar Bijonse 24 października 2017 o 22:21

        „Przyjmowanie chemioterapii, leków psychotropowych,”

        Dlatego że ta pierwsza nie ma nic w spólnego z terapią, a psychotropy nie są lekami.”

        Nie, bo możesz się przekręcić… Mocz po ich przyjęciu zamienia się w truciznę. Witamina C proszkowana – prof. Małachow też zaleca odstawienie w czasie stosowania terapii. Nikt tak naprawdę tego do końca nie przebadał… Naturalnie – jak najbardziej, ale suple, te mocniejsze leki – nie. Skąd wiadomo, że nie wywalasz właśnie tej toksycznej materii?

        Nie pamiętam, ile jest jeszcze przeciwwskazań. Wiem, np. że aplikowana dopochwowo w formie lewatywy, bądź tamponu na noc, leczy większość chorób związanych z przydatkami.

        Leczy łysienie u mężczyzn 😉

        Polecam. Odparowana może stać w lodówce pare miesięcy. Jak wkropli się ją do nosa to leczy szybciutko katar, polipy (sic!), itp. itd.

    2. avatar Bijonse 24 października 2017 o 22:05

      …a nieprawda! 😉 Prof. Małachow pisze o moczu dzieci do lat 3. Ten mocz jest najlepszy, obok moczu ze słonia i osła. Uprzedzam, nie jest możliwe w PL dostanie moczu słonia czy osła… Sprawdziłam, niestety…
      Między innymi pije się własny mocz – mocz świeży i ten (o zgrozo!) mocniejszy – odparowany, dla zdrowia.
      Wszędzie jest chemia, jak zdążyłaś już zauważyć, jesz chemię, a ona extra skumulowana jest też w glebie, powietrzu, ubraniach, garnkach, jest wszędzie. Dlatego trzeba zapobiegać – m.in. 2x do roku oczyszczanie.
      Wszystko co nas otacza, to jest jedna, wielka, kupa sztuczności – pięknie nazwany matrixem.

      Zależy co komu pomaga. Ja spotkałam osobę, która wyleczyła moczem raka piersi. Coś a’la komórki macierzyste, tylko te tańsze i na wyciągnięcie ręki.
      Najlepsza sprawa na zadrapania i rany – mocz. Od razu wspomaga system odpornościowy w walce.

    3. avatar grzegorzadam 25 października 2017 o 08:05

      Brzmię jak wariatka”

      Nie sądzę 😉

  13. avatar Niki 23 października 2017 o 05:48

    Gracias! <3 🙂 i już tekst leci do właściwych osób zaburzonych, niech i oni korzystają i cieszą się

  14. avatar Daria 23 października 2017 o 09:09

    Cześć Pepsi
    Jesli chodzi o kalibrację wit C u trzy latka to ile mg ba porcje polecasz do soku ? W ciagu dnia zeby nie przekroczyć ile ? Czy nie ma limitow

    1. avatar Jarmush 23 października 2017 o 09:22

      po pół grama i co 25 minut, aż do progu jelitowego, czyli że zacznie mu coś jeździć w brzuszku

  15. avatar Sofia36 23 października 2017 o 11:35

    Mega wpis. Dziękuję Pepsi?

  16. avatar Lusja 23 października 2017 o 19:47

    Doszłam do wniosku, że część ludzi nie zdrowieje, bo nie chce. Zwyczajnie świadomość, że trzeba byłoby zamienić chlebek, smażeninkę, domowe ciasta i „pyszne i zdrowe” mleko na nuudne warzywa i owoce, złamane gdzieniegdzie orzechami, a i to w stonowanych ilościach, jest dla nich niestrawialna. „Łatwiej” jest zjeść im „po swojemu”, a potem połknąć garść tabsów i z poczuciem dobrze wypełnionego obowiązku w kwestii dbałości o własne zdrowie, spokojnie zasiąść na kanapie przed tv, często także z czymś do podjadania. A najbardziej przykre jest to, że nam wszystkim wciska się ten paskudny kit o dobrodziejstwie picia mleka i jedzenia sera i że propaguje się społeczne przyzwolenie na folgowanie sobie przy stole, a potem podsuwa się nam „cudowne” espumisany i inne gówna, a wszystko w celu li i jedynie uprzyjemnienia i uatrakcyjnienia naszego życia. A tymczasem najlepsze życie jakie można mieć, to życie ze szczęśliwym brzuchem, a tym samym szczęśliwym wszystkim. Eh, czasy dla kasy. Ot, co…

    Dużo ruchu, a więc najdoskonalszego zdrowia wszystkim życzę. A teraz idziemy na marchewke! 😀

  17. avatar Niki 23 października 2017 o 20:19

    Niech MOCZ będzie z tobą. 😉 Mocz jest zawsze z tobą… jakie to proste! odkrywcze! i piękne 🙂 Identyczne leczy identyczne – izoterapia.
    Czytam właśnie o tym fascynującym zjawisku na pewnym ezoterycznym blogu i nagle oświecenie, puściły wszelkie zamki, blokady, ciężkie drzwi zaskrzypiały i otworzyłam się, i wiem, że mi posmakuje. Przecież to mój własny, płyn oczyszczający, przeciwzapalny, a więc uzdrawiający. Podnoszący wibracje! Ejże… Mocz nie może być płynem niskich wibracji, zawiera przecież wszelkie niezbędne do życia komponenty, to jakby informacja w płynie o człowieku, a i dlatego, że taki mocz zebrany poranny, jeszcze kwaśny, pod odstaniu i odparowaniu przez ponad 3 dni nabiera odczynu zasadowego, ma wyciągać z organizmu ciała obce, podnosić odporność, energetyzować, ma gasić ogniska zapalne, więc organizm zaczyna wibrować coraz wyżej.
    Mocz zwierząt wykorzystujemy w kosmetyce, nacieramy tym co tylko się da, włosy i skalp również, dlaczego więc nie używać własnego – żadnych przeciwwskazań nie ma, nacieranie skóry przed kąpielą, okłady, zakraplanie uszu, płukanie jamy ustnej i gardła, oczu nawet 😀 czyste dobro, OBFITOŚĆ <3

  18. avatar Niki 23 października 2017 o 20:40

    JoannoB, w moczu naszym własnym jest zapisana informacja o naszej prawdziwej wibracji, wibracji zdrowego człowieka, dostarczając sobie ją od wewnątrz i od zewnątrz wraz z moczem uruchamiamy proces oczyszczania, sprzątania domu, odbudowy, konsekwencją czego niskie wibracje chorego zaburzonego organizmu zostają usunięte, wypchnięte na zewnątrz

  19. avatar Motyl 24 października 2017 o 08:46

    spotkałam facecika który się pochwalił że był czas w jego życiu że smarował sobie ręce moczem zamiast kremem i chwalił sobie że miał po tym gładką skórkę i ogólnie pozytywnie się wypowiadał na temat rezultatów. Więc od wewnątrz tez może fajnie działać pod warunkiem że się zdrowo je 🙂

  20. avatar Monika Bareja 3 listopada 2017 o 11:17

    Powyżej jest napisane iż można moczem leczyć alergie. Trzeba pobrać mocz w czasie ataku (mój mąż ma uczulenie na sezam i kończy się to wstrząsem anafilaktycznym). Jak dalej postępować i jak zażywać ten mocz?

    1. avatar grzegorzadam 3 listopada 2017 o 11:24
  21. avatar Bazyl 29 maja 2018 o 10:51

    No tak

  22. avatar Bazyl 29 maja 2018 o 11:11

    Tylko że mocz zawiera tez iperyt substancję astralną (emocjonalną) która wynosi z organizmu razem właśnie z moczem to wszystko co negatywne ziemia ten mocz w naturalnym cyklu przyjmuje i transformuje energie negatywna w pozytywną . Rzadko się o tym mówi w internecie praktycznie wogóle. Taka jej rola w cyklu przyrodniczym. Stąd Mocz działa jak Ormus, on rzeczywiście pomaga a jednocześnie degraduje nasz związek z Wyższym Ja , można nie tylko się wyleczyć ale nawet stać się herkulesem jednak cóż z tego jeśli wiele osób uzależnia się od spożywania własnego iperytu> Konklużyn jest taki. Sam sie moczem wyleczyłem i długo go stosowałem do momentu gdy zacząłem bezwolnie tracić nasienie które jak już miałem wtedy świadomość jest tym z czego zdrowy organizm sie regeneruje a Z czego większość astralnych bytów korzysta-czysta energia witalna. U kobiet objawiać sie to be sie na inny sposób naturalnie. Jednak mimo siły moczu jak leku warto pamiętać że jest to droga na skróty i może się skończyć ta droga w gadzich łapskach. Jak wszystkie skrajne terapie warto go wykorzystywać tylko jakiś czas najkrócej jak to możliwe i może kiedyś zacznie się o tym pisać zamiast bezwarunkowo się odcinać od tego skarbu albo w druga stronę wywyższać go mimo minusów długiego stosowania. Mocz działa bo zawiera pierwiastki ORME mocno skondensowane dlatego jest drogą na skróty i tyle. Także to opcja gdy naprawdę nie mamy jeszcze nerwów i cierpliwości do rozpoczęcia diety obniżającej produkcję kortyzolu i ogólnie uspokajającej nas. Bo to przecież emocje i hormony produkowane za ich przyzwoleniem czy też impulsem są przyczyną chorób. Pozdrawiam autorkę , naprawdę świetna strona dużo informacji dla wszystkich, w przejrzysty i lajtowy sposób ułożonych 🙂

  23. avatar mateuszozon 24 marca 2019 o 20:36

    Pepsi, mam pewne pytanie. Czy pijąc uryne przerwę post? Czy uryna ma kalorie (ile)?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sklep
Dołącz do Strefy VIP
i bądź na bieżąco!

Zarejestruj sięZaloguj się

TOP

Dzień | Tydzień | Miesiąc | Ever
Kategorie

Archiwum