Pepsieliot
Możesz się śmiać, ale i tak za kilka godzin
zmienisz swoje życie...
214 994 107
online
35 458 VIPy

Dlaczego będąc w grupie możesz wydać się bardziej atrakcyjna?

Pierwszy wpis z serii Kontent Optymistyczny. Morning Ślicznym w ten niedzielny poranek pełen landszaftów za łindołs. Wydziały architektury z niewiadomych przyczyn zawierają duże podzbiory ludzi ładnych, żeby nie powiedzieć ślicznych. Nawet słynący z kontrowersyjnej urody Duńczycy, studenci wydziału architektury urbanistycznej wydają się jacyś ładniejsi, niż ci zgrupowani na innych uczelniach. Uroda przyszłych architektów wiąże się być może z tym, że w przeciwieństwie do też niemało urodziwych studentów architektury wnętrz, urbaniści mają bardziej wyostrzone spojrzenia umysłów ścisłych w kombinacji z artystycznym zmętnieniem gałek. Są oczywiście wyjątki, do których w czasach studenckich sama należałam. Nie byłam atrakcyjna. Jednak pewna znajomość psychologii, co do postrzegania atrakcyjności przez innych, oraz często wyimaginowanego zaburzenia jakoby własną brzydotą, sprawiało, że miałam jasność, że ludzie inaczej postrzegają siebie w lustrze niż widzi ich otaczający świat. Zauważyłam następującą prawidłowość, którą jak się okazuje potwierdzają psychologowie. Że gdy ktoś patrzy na Ciebie, nie zawsze widzi to jaka jesteś, ponieważ jest kilka innych czynników, które wpływają na jego postrzeganie. A na postrzeganie Twojej atrakcyjności ma wpływ wiele innych czynników, które nie mają nic wspólnego z wyglądem. Ups, już widzę, że zaczynam powtarzać się w co drugim zdaniu, jak na amerykańskich stronach z podprogową wiadomością. Gdyby się to zjawisko z kolei powtórzyło, kopnijcie mnie w kostkę, bez względu na dzień dobroci dla zwierząt, w tym pepsi. Do tego wszystkiego postrzeganie cudzej atrakcyjności jest zmienne, jak morał w bajce Anatola France o niewiernych koziku i pochewce. Dlaczego, gdy idziesz w grupie atrakcyjnych ludzi tej samej płci, będziesz odbierana jako również atrakcyjna? Korzystałam z tej prawidłowości przez całe studia. Miałam piękną przyjaciółkę i kilka pięknych trochę dalszych kumpeli. To nie było z mojej strony podszyte żadnym materializmem, po prostu piękno panoszyło się na tym wydziale nie do wyplenienia. Dziekan osobiście chodził po wydziale i nakazywał zapinanie dodatkowo jednego guzika na klatce piersiowej. To one dla równowagi rozpinały jednego w okolicach płaskich, jak mini deseczki skejterów, brzuchów, odsłaniając najlepiej, przez autonomiczne gospodarczo akuszerki, zawiązane pępki. Moje kumpele nie były po prostu ładne, one były piękne jak z listy Times’a stu najpiękniejszych ludzi. Basia wyglądała ja młoda Claudia Schiffer, tyle, że bez jedynek zajączka, bo z normalnymi, Ewa jak młoda i znacznie lżejsza Bellucci, a moja przyjaciółka Maryśka, jota w jotę jak Faye Dunaway z Chinatown Polańskiego w połączeniu z Joli jako Lara Croft. I jak tak szły owe laseczki szerokim gościńcem, jakby w zwolnionym tempie, to dziwna osoba w postaci niejakiej łamana przez nijaką, pepsi eliot zakotwiczona w tym pięknym tłumie, odłamkowym szrapnela też uważana była natenczas za piękność. Człowiek zanim wyrenderuje sobie w saganie obraz, który niby widzi, uśrednia cechy grupy i atrakcyjne funkcje jednego z członków grupy automatycznie wpływają na drugiego. Czy w takim razie tak samo zadziała na podniesienie atrakcji grupa przeciętniaków tej samej płci? Okazuje, się, że tak, że nawet grupa przeciętniaków wyda się bardziej atrakcyjna, gdyż ładne oczy jednej członkini grupy przeważą szalę odbioru małych oczek innej, a jeden zgrabny tyłeczek, spłynie na inne te niżej zawieszone. Tak działa atrakcyjność grupy. A czy w takim razie pepsi, będzie się ta prawidłowość odnosić do grupy Duńczyków? Nie, bo wiadomo, że zawsze są jakieś wyjątki, a grupa Duńczyków nie podejdzie pod prawidło atrakcyjności grupy. Dlatego, że odbiorca sumuje wszystkie atrakcyjne cechy grupy, nie przypisując je poszczególnym członkom asocjacji. Jeżeli Borys Becker, albo De Niro Robert, zobaczy grupę kobiet, w której dostrzeże śliczną Afroamerykankę, uzna podświadomie, że przeszły piękne dziewczyny. To dlatego ludzie wydają nam się bardziej atrakcyjni, gdy występują w grupach tej samej płci. Oczywiście współczuję Duńczykom. Co w takim razie jest w tej historii pozytywne? Raz, że możemy teraz właściwie osądzać rzeczywistość. To nie piękna kobieta zyskuje pokazując się w towarzystwie brzydszych koleżanek z premedytacją, aby błyszczeć jeszcze bardziej na ich tle, ale odwrotnie, to te mniej piękne mogą być odbierane jako znacznie ładniejsze. Psychologia atrakcyjności kroczy sobie tajemnymi i pokrętnymi ścieżkami. Dlatego nawet jak nie przepadasz za swoim wyglądem w lustrze, odstaw na bok takie dywagacje, bo nie zaprowadzą Cię do zrozumienia psychologii pociągu fizycznego z pewnością, tylko będziesz rozwijać w sobie wyimaginowane zaburzenia brzydoty. Każdy człowiek w pewnym momencie stanie się atrakcyjny dla innego, pod warunkiem, że odczepi się raz na zawsze od swojego wyimaginowanego problemu brzydoty. No chyba, że jest yyy …. jest Duńczykiem? Oczywiście bardzo sorki ewentualnych, czytających te wypociny, Duńczyków, gdyż tak, jak z dowcipami o policjantach, Polakach i blondynkach, uwzięłam się na niewinnych estetycznie Duńczyków. Tym bardziej, że Jude Law to Duńczyk. A było tak. Późnym wieczorem siedziałam z G.w idealnie oświetlonej kameralnej restauracyjce blisko krytego basenu w jednym z miłych zakopiańskich hoteli. W pewnym momencie bajeczny klimat wieczoru zakłóciła grupa turystów w grafitowych, ewentualnie grafitowo-czarnych kurtkach nortfejsa, bez jednego żywszego koloru. Nic co pozwoliłoby ich z daleka wytropić w ośnieżonych Tatrach. Wydawało się, że twarze o nieokreślonym kolorze w otoczce mysich ni to loczków, ni szczecinki, również w żadnym razie nie pasują do radosnego wieczoru po nartach, a następnie po saunie. Zawiało szarością. Przyszło szare. Szara szmata zawisła jak opar nad zakopiańską sielanką po całodziennym szusie. Wzdrygnęłam się mimowolnie, a G. widząc moją minę, spojrzał za plecy i zaraz wrócił do swojej kolacji, jednym zdaniem kwitując zaistniałą sytuację. – To przecież Duńczycy. Czy dzisiejszy wpis pasuje do Kontentu Optymistycznego? Myślę, że tak, bo poczucie, że nie jesteśmy zbyt ładni często odbiera nam dziecięcą radość życia, a w rzeczywistości dla wielu innych możemy być postrzegani, jako bardzo atrakcyjni, co z kolei przywraca nam dziecięcą radość życia. Znowu podprogówka, więc mogę zarobić po pęcinach. Chyba mi odbiło, od tej dziecięcej radości życia. Pa Śliczni peps

(Visited 3 315 times, 1 visits today)

Komentarze

  1. avatar dżek 17 sierpnia 2014 o 16:10

    Poczułem się bardzo optymistycznie, szczególnie że od lat skutecznie mieszam się z tłumem, bo jestem brzydki. O czym dobrze wiesz pepsi. A w tłumie automatycznie ładnieję. Dzięks.

    1. avatar pepsieliot 17 sierpnia 2014 o 16:12

      Wiedziałam dżek, że Ci ten wpisik podejdzie, bo tak czy siak urody nigdy za wiele. Pozdro

  2. avatar Mylène Lariche 17 sierpnia 2014 o 18:26
    1. avatar pepsieliot 17 sierpnia 2014 o 20:08

      Mylene no śliczna 🙂

        1. avatar pepsieliot 18 sierpnia 2014 o 06:03

          Delilah, on mi się nie podoba ma coś w usteczkach nie ten teges, to już dużo wolę młodega Jude Lawa

          1. avatar delilah 18 sierpnia 2014 o 11:15

            a un nie brytol przypadkiem ?? 🙂
            Pepsinku, czekam na Twoje rozkminy na temat sierści.
            Od roku jam na witarce z dodatkowymi ryżami, nie ryżami a włos mój postanowił zamieszkać na podłodze, kanapie i wszędzie, tylko nie ma mojej czaszce..

          2. avatar pepsieliot 18 sierpnia 2014 o 18:41

            Delilah bodajże dzisiaj wrzucę/wrzuciłam 🙂

  3. avatar fanta 17 sierpnia 2014 o 18:41

    Ja też po wydziale pięknych, choć z innej części PL, ale wpis na przyszłość jak znalazł 🙂

    1. avatar pepsieliot 17 sierpnia 2014 o 20:09

      Fanta 🙂

  4. avatar orzeszek 17 sierpnia 2014 o 19:24

    fenkju Peps, chyba zadzwonie do mojej ślicznej koleżanki, którą bardzo lubie ale wstydze sie z nią gdzieś wychodzic bo zaraz mysle : bosz, orzeszek, jak ty przy niej wyglądasz! teraz bez obaw bedziemy szalec na miescie, pozdrowionka

    1. avatar pepsieliot 17 sierpnia 2014 o 20:10

      Orzeszek śliczne koleżanki to pomocna dłoń 🙂

  5. avatar IsabelaPapillon 17 sierpnia 2014 o 23:25

    Bardzo fajny wpis! Faktycznie umysł często sprawia nam figle … Słyszałam o takim ćwiczeniu, żeby patrzeć na siebie jak na dziecko czy słodkie zwierzątko. Te oczka, te loczki takie słodziaste; zwierz puchaty i uroczy nawet jak zje własnego bobka. Żeby patrzeć na siebie z taką samą wyrozumiałoscią jak na wybranego przez nas słodziaka, któremu wszystko się wybacza.

    1. avatar pepsieliot 18 sierpnia 2014 o 06:05

      Isabela ja stale siebie rozpieszczam, a jak biegam to powtarzam śliczna siła,śliczna moc :)) i tak krok, krok

    2. avatar Niki 18 sierpnia 2014 o 14:11

      Ahhh serio? :)) nie znałam tego ćwiczenia, a od paru lat właśnie tak siebie traktuję w mym świecie wewnętrznym, jak futrzaka taka moja natura, kotkę/ kocicę w zależności od nastroju i rzeczywiści łatwiej mi ze sobą rozmawiać z perspektywy kociej, łatwiej wchodzić w relacje z ludźmi, kiedy jestem taka dzika-rozbawiona-kapryśna-nonszalancka puszczę oko z szelmowskim uśmiechem, pomruczę podrapię pazurkiem, i dzięki temu wszystko mi uchodzi na sucho 😉 nawet to że wymykam się schematom, chadzam własnymi ścieżkami.

      Eh gdyby nie te z góry narzucone kanony piękna (i brzydoty) mierzone linijką w oku, wszyscy uważalibyśmy się za pięknych, jedynych w swoim rodzaju, nie porównywalibyśmy się do innych. Wierzę, że poczucie piękna własnego rodzi się w umyśle dziecka, już wtedy psychika uderzana raz po raz „prawdami” wygłaszanymi przez dorosłych (i rówieśników, sterowanych przez dorosłych) ustawia się na pewnej częstotliwości (energii), z kolei psychika wpływa silnie na ciało (materia), niejako modeluje je, rzeźbi pomimo uwarunkowań genetycznych. I tak od dzieciństwa kodujemy sobie swój obraz w głowie, i na jego podobieństwo stwarzamy siebie cieleśnie.

      1. avatar Karola 18 sierpnia 2014 o 14:39

        Właśnie to ciągłe porównywanie się z innymi to moim zdaniem najgorsze co można sobie zafundować. Moim zdaniem poczucie własnej wartości/piękności powstaje w naszej głowie i zależy w głównej mierze od tego jak siebie postrzegamy- jak się ze sobą czujemy ok to i inni będą nas tak widzieć.przetestowane;)

      2. avatar pepsieliot 18 sierpnia 2014 o 18:42

        Niki elegancki w słowo i w treść tekst, ściskam Cię & kissss

  6. avatar Paula 18 sierpnia 2014 o 18:16

    Nie mialam pojecia ze Jude Law jest dunczykiem ! mieszkam w danii i prawda ze jest to narod bez kompleksow, ale czemu sie dziwic jak wlasciwie od urodzenia wpaja sie im jacy sa doskonali i wspaniali . „Troche” brakuje tego u Nas 😉 Takze mi ciezko w pracy z innymi dunczykami , poniewaz oni sa zawsze pewni siebie tego co robia , nawet jak nie maja o tym pojecia i gadaja bzdury, a tutaj taka zakompleksiona mala poleczka stoi obok nich….

    Co do Mikkelsena takze jakos wygladem nie oczarowuje mnie,ale za to gra zajebiscie, naprawde dobry aktor, natomiasy jak widze Viggo Mortensena to sikam w gacie, nie wiem co w nim takiego jest 🙂

    http://37.media.tumblr.com/e05cc83a5e65ce7221bdb70c48fa6ddf/tumblr_mqbdzzUIIU1s88ss5o1_1280.jpg

    1. avatar pepsieliot 18 sierpnia 2014 o 18:43

      Paula oj taaaak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sklep
Dołącz do Strefy VIP
i bądź na bieżąco!

Zarejestruj sięZaloguj się

TOP

Dzień | Tydzień | Miesiąc | Ever
    Kategorie
    
    Archiwum