Pepsieliot
Możesz się śmiać, ale i tak za kilka godzin
zmienisz swoje życie...
214 987 457
117 online
35 456 VIPy

jak ty tak długo na tej szajbniętej 811 wytrzymujesz?

Hejka Dziewczyny i Chłopaki, nawinę dzisiaj co nieco o mojej ułomności, która nazywa się 811.

Patrzę na lewo, a potem na prawo i widzę jak ludzie jeden po drugim odchodzą od witarianizmu, czy od biegania, chociaż każdy się zarzeka, że pewną pulę surowizny tak czy inaczej będzie jadł do końca życia, bo to mu w sumie dobrze robi, ale nie wszystko, bo to zbyt trudne, albo tylko głupie i w ten deseń nawijają. Inni są skłonni akceptować jedzenie zwierząt, chociaż często właśnie z powodu empatii jeść je zaprzestali. Ludzie są jak chorągiewki. Raz są zdolni do wielkich wyrzeczeń, żeby po pewnym czasie powrócić do starych przywar i nałogów od których uciekali. Potem wspominają przy żółtym piwku, wtedy to pływałem szesnaście basenów nawet przed obudzeniem, albo robiłem mostek przed każdym zaśnięciem. Ja tego nie podważam, ja w to wszystko wierzę, że co drugi człowiek niesie swoją pewną idealną historię, która wydarzyła się kiedyś, może wydarzyć się w przyszłości, ale nie wydarza się obecnie. Owszem często zadaję sobie niewygodne pytania, nawet na tym blogu, a może przede wszystkim dlatego, że go piszę, więc drążę, żeby mieć o czym pisać, przedstawiam więc wątpliwości, ale jakoś dziwnym zbiegiem okoliczności cały czas trwam na poprzednim stanowisku, które wymagało ode mnie sporo wyrzeczeń wczoraj, nadal mnie uwiera tu i tam,  i w dodatku pewnie w przyszłości też tak będzie.

Dlaczego tkwię na tej swojej wita wege 811, chociaż wiele osób, które razem ze mną w tym siedziały już od pewnego czasu tylko się z boku przygląda, albo wcale ich to nie interesuje, do tego stopnia stało się to dla nich obce ideowo? Jedno się tylko zmieniło w moim przypadku, że zdrowych ludzi już do tego nie namawiam, innych, którym zdrowie szwankuje, ale są w stanie się poruszać tak, zachęcam ich, pokazuję filmy Cousensa o pozbywaniu sie cukrzycy w 30 dni, wykłady Grahama podsyłam. Nie namawiam ludzi do 811, bo to jest niezwykle wymagający sposób odżywiania połączony ze specyficznym trybem życia, kiedy Twoja aktywność fizyczna musi stanowić nie mniej niż 40% twojego dziennego zapotrzebowania na kalorie (spalając 2500 kalorii dziennie minimum 1000 kcal powinno pochodzić z wysiłku fizycznego) Nie na bierne spalanie kalorii, nie na pracę umysłową, nie na potrzeby skomplikowanych procesów Twojego organizmu, ale właśnie na potrzeby aktywności fizycznej dzień po dniu powinieneś przeznaczyć 1000 kalorii ze swojego dziennego spożycia. Laik mógłby powiedzieć i co z tego, da się zrobić, ale ktoś kto wie w czym rzecz, wie, że nie jest to takie proste. Ponad godzina rannego wybiegania może dać taki rezultat, ale nie koniecznie. Wszystko zależy od tego na jakim tętnie biegałeś. Powiem Socjecie właśnie taką prawdę, że bardzo trudno jest spalić 1000 kalorii w ciągu dnia podczas aktywności fizycznej, nawet jak się do treningu wytrzymałościowego zsumuje gonienie po domu i hiper spożywce.

Jestem na 811 już bardzo długo, ale też od bardzo dawna, mogę powiedzieć, że od lat, dużo dłużej niż nawet usłyszałam o witarianizmie, nie mówiąc o dziwacznej 811, mój codzienny wydatek energetyczny na wysiłek fizyczny jest spory i chociaż pewnie nie sięga dzień w dzień 1000 kalorii, to 800 raczej zawsze tak. Mając na uwadze fakt, że surowy posiłek roślinny bardzo szybko przekształca się w energię i mogą wystąpić spore straty kaloryczne, o czym kiedyś pisałam obszernego posta, to w połączeniu ze stałym wysiłkiem fizycznym mogę powiedzieć, że zbliżam się do 811. Zbliżam, bo jeszcze jest postawionych kilka warunków, jak codzienna (nawet w zimie) ekspozycja ciała na słońce, a także mój częsty brak emocjonalnej równowagi, który powoduje ciągły wysiłek nadnerczy i który regularnie właśnie bieganiem staram się temperować.

Ludzie pytają, jak ja to wytrzymuję? Zawsze odpowiadam tak samo, widzę, że witarianizm 811 jest upierdliwy, ma wady, trzeba się trochę suplementować (jak przy każdym weganizmie), szczególnie w zimie i w Polsce, ale nigdy nie znalazłam bardziej dedykowanego dla mnie sposobu odżywiania. Każdy mój dzień zawiera aktywność fizyczną, taką z koniecznością przebrania odzieży i mocnym poceniem. Każdego dnia. Każdego dnia też, jem bardzo dużo owoców, nie wszystkie organiczne, ale wszystkie na surowo i pół siatki różnych zielonych i zawsze organicznych liści. W ciągu dnia zjem coś gotowanego, albo nie, jednak mój organizm nie daje mi żadnych znaków, że robi mu to jakąś różnicę, w sensie, czy zjem to gotowane czy też nie.

Lubię pewien rodzaj soczewicy i czasami ją zjem, a niekiedy tofu. Na kasze nie mam już ochoty, zaś ziemniaki to w ogóle nie był nigdy dla mnie wabik. Fakt, że bardzo lubiłam chleb, wielbiłam nawet i przyznam się Socjecie bez bicia, że gdyby dało się po razowcu biegać, to pewnie nadal bym się na niego zasadzała, ale ponieważ po dwóch latach nie kontaktowania się z chlebem (nie zjadłam nawet okruszka) widzę wielką różnicę w gotowości do zrobienia treningu w każdej chwili, więc chlebkowi mówię trwałe nie. Właśnie, to co mnie najbardziej przyciąga do takiego żywienia, jest totalna wolność.

Nie masz spadków nastroju związanego z poziomem cukru w organizmie, co jest bardzo dziwne, bo jem przecież masę fruktozy i nie musisz w związku z tym niczego planować. Trening robisz kiedy chcesz, nawet za chwilę po jedzeniu. To nigdy nie było możliwe. Trzeba było obmyślać o której i co zjeść, żeby potem móc pokicać, a mnie bez kicania nie ma. Kicam przecież, bo muszę, a nie, że lubię czy cokolwiek. Do tego nie musisz mieć, a nawet nie powinieneś mieć żadnych butów wypasów do kłusu, więc banan, woda i zwykłe trampki i jest wolność biegacza.

Macie więc czarno na białym dlaczego tak tkwię na 811, gdyż właśnie z braku laku droga Socjeto. Z braku laku dobry kit, chociaż ma swoje wady ta 811, jak najbardziej, ale też nigdy mi tak po drodze z samą sobą nie było jak na niej, tej szajbniętej 811. Tę krótką historię afirmacji 811 szlachetnej Burżuazji opowiadam, jednocześnie odpowiadając na pytanie, jak to robię, że chce mi się w tym tkwić.

Ścisk, pe

PS Jutro, czyli w niedzielę o 12 w nocy kończy się głosowanie. Wiem, że to nudne, ale Tego, który jeszcze nie głosował proszę Go Tego o głos. Moją bezpośrednią konkurentką jest doświadczona pisarka, autorka piętnastu dobrze sprzedających się książek, więc tym bardziej jestem Wam wdzięczna, za głosy TUTAJ, powieść obyczajowa, potem Biegam bo muszę i głos. Gdyż przecież innych czytelników niż Wy nie posiadam, bo i skąd.

(Visited 3 054 times, 1 visits today)

Komentarze

  1. avatar sekurinega 11 maja 2013 o 13:20

    Jakl to jest, że cudza marchewka pociąga mnie bardziej niż własna?

  2. avatar Pepsi 11 maja 2013 o 14:00

    cudza marchewka jest jak cudza żona, zwykle bardziej pociąga od własnej

  3. avatar Shojin 11 maja 2013 o 14:21

    Twoje wpisy już prawie przeganiają moje myśli.
    Dowiedziałam się o zamknięciu Suryi,przez chwilę się zastanowiłam, kiedy Pepsi coś o tym nawinie i trzy minuty później widzę linka na Facebooku do nowego wpisu. Wczoraj wpadłam na jednego bloga, gdzie koniec z owocami, później kolejny, gdzie koniec z weganizmem, a jeszcze dalej kolejny wegański biznes się zamyka i.. ..tak mi przemknęło przez myśl, kiedy nasza Pepsi zacznie odchodzić od tego prostego, naturalnego odżywiania. Mam wrażenie, że Ci co najbardziej są skłonni do wielkiego propagowania surowego weganizmu, nie są w stanie wytrwać przy takim stylu życia. Ale może faktycznie to jest tylko wrażenie.
    Cieszę się niezmiernie wpisem Twym, który uspokoił me obawy, że i Ty pożegnasz 811.

    Pozdrawiam pisarkę

    1. avatar pepsi 11 maja 2013 o 15:47

      Shojin spokojna główka sie szamie banan bz 🙂

    2. avatar magda 11 maja 2013 o 17:43

      hej, na jakim blogu koniec z weganizmem, bo mnie to zainteresowało czy znam?

      icantbelieveitsvegan

      1. avatar pepsi 11 maja 2013 o 17:56

        magda, Shojin Ci musi odpowiedzieć, a ja mówię, że masz apetycznego bloga i do tego jesteś śliczna

        1. avatar Shojin 12 maja 2013 o 15:20

          Ja tu miałam na myśli akurat bloga „surowego szefa”. Co prawda rzadko kiedy chadzam po takich blogach już, ale natchnęło mnie akurat, by zawitać na tych stronach.. Oczywiście mój komentarz mocno uogólnił sprawę 😉

    3. avatar Frania Zacietrzewiona 11 maja 2013 o 18:53

      Podpisuję się pod tym, właśnie miałam podobne myśli. O owocowej też dzisiaj wyczytałam.
      * Różnica w bieganiu z chlebem i bez jest tak kolosalna, że nikt nie uwierzy, dopóki sam nie poczuje.
      * Musi być jakieś super żarcie rosnące w naszym klimacie, Ameryka na Acai, Azja Goji itp… Czarny Bez? Dzika Róża? Zajęczy Szczaw? Yyyyy liście rzodkiewki?

      * dygresje
      Pozdrawiam

      1. avatar pepsi 11 maja 2013 o 19:00

        papierówka, a w zimie ligol 🙂

        1. avatar bananaboxesgirl 12 maja 2013 o 19:45

          a czarne jagody albo aronia??? w czerwcu planuję minimum 2 dni całe przesiedzieć w lesie 🙂

          1. avatar Pepsi 13 maja 2013 o 04:21

            o cześć Bananku, też chyba przesiedzę w lesie parę dni 🙂

  4. avatar mimi wooow 11 maja 2013 o 20:48

    rany, ale papierówę bym pożarła… pepsi, a ja ostatnio tak się zakwasiłam tym nowym chlebem bez mąki, bez drożdzy i zakwasu, co to podobno zmienia zycie, a u mnie zmienił ph z zasadowego na kwasowe i nawet nie ustąpiło mi po głodówce, kiedy to wypiłam 3 litry wody z sokiem chyba z 8 cytryn, z kilkoma łyzkami octu jabłkowego bio i wyciągu z pestek grejpruta, nawet spirulina i proszki z traw pszenicznej, jęczmiennej, lucerny itd. nic nie pomogły… kwasica trzyma, choć pocieszam się, ze głodówka tez zmienia ph na kwasnie ze względu na odtruwanie. ale wczoraj juz np. duzo warzyw było, szejk z pół peczka pietruchy, 2. marchewek bio, z połowy ogórka i jednej cytryny w całosci …a i garści rukoli … i co? dalej kwasica. dzis to samo, az sie wkurzyłam i pożarłam mnóstwo orzechów pisatcjowcy i bio tortilli, po czym to poczułam sie jeszcze gorzej, tak źle, że zapragnęłam sie przepocic i choc w tym roku regularnie w ogóle nie biegam [do tej pory od stycznia zrobiłam jakies 20. pare kilosów] to dzić pogoniłam 9 km … i czuję sie o niebo lepiej, choc nie biegło mi sie lekko, wręcz czasami miałam juz serdecznie dosyć 🙁 i nie wiem dlaczego to kwasowe ph utrzymuje sie tak długo, śpię 8 godzin, stresów zero, tylko drobne zmartwienia i lęki [ale to mam od roku i nie ma raczej wpływu na ph ciała] , stosuje masaz ciała na sucho szczotą, naprzemienne prysznice na koniec zawsze lodowatą wodą, do tego ćwicze yogę i siłowe, ale nie przemeczam się…

    jutro jem cały dzien tylko hummus burakowy i warzywa. w poniedziałek same warzywa i we wtorek może też. mam nadzieję, że to pomoże odzyskac alkalicznośc ciała… co o tym myslisz? rezygnuje z tego chleba, bo był tak dobry, że ostatnio pozarłam do wielkiej michy sałaty 5 kromek i potem jeszcze całe opakowanie ryzowych wafli bio i to po tej uczcie moje ph utrzymuje się w granicach kwasowości … dziwne … ale zeby az tyle dni??? kawy nie piję, codziennie 3 litry wody z sokiem z mnóstwa cytryn i tego octu …. nie rozumiem juz tego… a jeszcze kilka dni temu miałam alkaliczny wynik na pasku …

    mam jeszcze pytanie a propo 80/10/10 … czy Ty jesz na niej surówe brokuły czy gotujesz lekko na parze? czy na tej diecie je się jakies gotowane warzywa np. fasolke szparagową? czy wszystko surowe? sciągnęłam sobie ksiązke Grahama, ale w pdf-ie źle się to wszystko mi ogarnia … poza tym czy będąc na tej diecie mogę sobie zapodać odzywke proteinową z brązowego, skiełkowanego ryżu? tylko, że przeczytałam na opakowaniu, ze porcja jednorazowa ma 34% białka a na tej diecie można do 10% … kurcze, tylko odzywka kosztowała fortunę i mam jej jeszcze 2,5 kg i wazna jest do wrzesnia, co tu robić, zrec ją teraz na potęgę ??? ;D a potem 80/10/10 juz na czytso bez udziwnien? teraz nie jem owoców w ogóle od 2,5 miesiaca, lecze tę cholerna drożdzycę i chyba jeszcze grzyby mi w ciele krążą, nie wiem … jestem trochę zagubiona w tym wszystkim, boje się tej owocowej diety a z drugiej strony bardzo mnie ona kręci i nęci …

    poza tym gratuluję WYGRANEJ!!!! 😀 ps. jak to uczcisz??????????? moze zorganizuj na swoim blogu jakąs wielką BIBĘ DZIĘKCZYNNą za nasz wsparcie???? 😀

    1. avatar owsianka 15 maja 2013 o 14:35

      W moim przypadku zauważyłam i to kilka razy ,że się zakwaszam octem jabłkowym dziwne ale prawdziwe, może masz to samo.
      Pozdrawiam

  5. avatar Pepsi 11 maja 2013 o 22:05

    zjedz mimi to co kupiłaś i luzik, jeżeli chodzi o szparagi, czy brokuły to gotuję na parze, jak mam na nie ochotę, nie musisz być 100% surowa, sk nie chcesz. Przy 90% Twój organizm nie poczuje żadnej różnicy, oczywiscie jak nie będzie to chleb czy cos w tym stylu

    1. avatar sekurinega 12 maja 2013 o 10:41

      Brokuły bardzo dobre są na surowo, podobnie jak kalafior. W zeszłym roku jadłam oba te warzywa dokrojone do surówki albo z majonezem tylko. A teraz to nie wiem, bo mi majonez przestał smakować.

      1. avatar pepsi 12 maja 2013 o 12:19

        no ja nie jem żadnych sosów właściwie i brokuł na surowo niezbyt mi smakuje, zresztą chyba nawet powinno się go parować, bo coś tam coś tam z tymi krzyżowymi

  6. avatar Pepsi 11 maja 2013 o 22:05

    skoro

  7. avatar mimi wooow 12 maja 2013 o 09:10

    pepsi, dzięki za bardzo wyczerpującą temat odpowiedź 😉 he, he … szczególnie tę drugą 😉 ps. najwidoczniej zniecierpliwiony i wkurzony Greg zaciągnął Cię do łóżka 😀

    1. avatar pepsi 12 maja 2013 o 09:57

      pisałam w kiblu, bo światło bijące z ipada go budziło 🙂

  8. avatar pepsi 12 maja 2013 o 09:58

    ale teraz widzę, że faktycznie nie wyczerpałam tematów, poprawię się

  9. avatar Violina 12 maja 2013 o 20:21

    Ja brokuła jem z Tahini, a chleb zastąpiłam chlebem esseńskim,czyli z kiełkowanego ziarna.
    Dieta 801010 byłaby dla mnie odpowiednia, bo ją próbowałam, ale nie dla mojej trzustki i pewnie nadnerczy oraz figury. Sylwetka anorektyczki i hormonalny trądzik – o to rezultat tej diety. A szkods, bo dużo ćwiczę – to moja praca.

  10. avatar Pepsi 13 maja 2013 o 04:24

    Violina , tak się zdarza, że trudno ją przerobić, albo trzeba się rzucić w kierunku 10 g węgli na kilo ciała, żeby nie chudnać przy wielkim wysiłku, do tego codziennie pół kilo zielonego, a i tak niektórzy nie najlepiej ją znoszą, szczególnie w naszym klimacie

    1. avatar Violina 13 maja 2013 o 06:01

      Wychodzi na to, że to też bardzo droga dieta – 400g węgli z owoców… Choć kocham banany, trudno, pozostaje mi tradycyjna witariańska, więcej tłuszczu, bo mam sporą niedowagę i znikoma ilość cukru.

      1. avatar Pepsi 13 maja 2013 o 06:04

        w Polsce droga, szczególnie jak sie chce organik i w zimie, w lecie jest łatwiej

  11. avatar Jaspis 13 maja 2013 o 07:24

    Zastanawiałaś się już dlaczego tak znikoma ilość sportowców stosuje tą dietę ?
    Jak przyglądniemy się dziesięciu najlepszym kolarzom, czy maratończykom, to nikt z nich nie jest nawet weganem.Jak to się dzieje ? O co chodzi? Przecież jest to idealna dieta dla sportów wytrzymałościowych .
    Czy naprawdę Matrix jest tak potężny, czy też jest coś w tym sposobie odżywiania, co go wyklucza wśród top-spotrtowców ?
    Jak to jest , że oni na chlebusiu i mięsku lecą maraton w dwie godziny z ogonkiem ?
    Nie mają zakwaszonych organizmów,nie mają problemów z kwasicą mleczanowa, nie mają problemów z regeneracją, a trenują jak cyborgi. Pewnie nawet nie wiedzą co to jest greens, ani organic.

    1. avatar pepsi 13 maja 2013 o 07:32

      Jaspisie, przede wszystkim mają potworne zakwasy i ogromne skurcze mięśni, takie że można pięść wsadzić w udo, czytałam o tym na runningu. Jurek Scott, też sporo biegał na wszystko żerstwie, a dopiero sporo później pokochał weganizm. Jeżeli nie jesteś na wysoko węglowodanówce przy trenowaniu wytrzymałości organizm zacznie zjadać mięśnie, bo nie ma innego wyboru, najpierw glikogen z mięśnia, a potem białko będzie przetwarzał na energię. Top sportowiec zwykle żyje nie za długo, bezwzględnie nie jest zbyt zdrowy, mocno zakwaszony i zwykle ma w głowie cyborga, czyli zrobi coś z czego inny śmiertelnik już dawno by zrezygnował z powodu słabego czerepa czyli woli

      1. avatar Jaspis 13 maja 2013 o 20:23

        Jak lecisz maraton i wyczerpał się już glikogen to organizm zaczyna spalać tłuszcz a nie białko. Dlatego warto być zhydratowanym, bo na spalenie jednej cząsteczki tłuszczu potrzeba aż sześć cząsteczek wody. Jak ucieka woda to za nią uciekają elektrolity i skurcze masz jak w banku. Tu widzę ogromną wyższość surojedzenia.

        Co do Jurka, mega gość,ale zdarza mu się przegrać z padlinożercami .Sam weganizm nie biega i sukces to coś więcej niż odżywianie. Miałem się o tym okazje nie raz przekonać.

        Mówię to bo mnie wkurza jak na maratonie łoji mnie taki padlinożerca , a po wyścigu zamiast po wodę to sięga po piwo, które zresztą zabezpieczył na mecie organizator.Czysty absurd.

        1. avatar pepsi 13 maja 2013 o 20:27

          z tego co wiem, to przy takim tętnie właśnie pójdą mięśnie, czyli białko, a nie tłuszcz, zaś piwo oni uważają za izotonik

          1. avatar Jaspis 14 maja 2013 o 08:27
  12. avatar mimi wooow 13 maja 2013 o 10:20

    dobra, skoro nie doczekam się odpowiedzi to się zapytam tak: czy Ty na tej swojej 811 jak piejsz szejki owocowe to robisz je z samych owoców czy mieszasz z zielonymi roslinami? czy na tej diecie wcina sie praktycznie same owoce? czy mozna też np 50% warzyw? oglądam filmiki i czytam blogi, głównie anglojęzyczne, ale zauwazyłam, ze tam każdy robi jak chce … chyba musze przejrzec oryginalny jadłospis proponowany przez Grahama … ja dosłownie juz psychicznie rwę sie do tej diety, ale jeszcze musze powykanczac moje zapasy typu kasza, ryż … itd … ps. pepsi, czy Ty jesz czasem olej kokosowy? ps.2. mam nadzieję, że tym razem moje odpowiedzi nie zostana zignorowane, hmmm :/

    1. avatar pepsi 13 maja 2013 o 10:35

      i jeszcze jedno z takim czymś jak oliwa, olejek nie kontaktuję się, czasami zjem kawałek surowej czekolady raw, ale na prawdę bardzo mało, natomiast obecnie nigdy (dawniej mi się zdarzało) żadnych raw słodyczy, krakersów , chlebków i czegoś w tym stylu,

  13. avatar pepsi 13 maja 2013 o 10:31

    do każdego szejka wkładam bądź ile organicznych liści, sałatę, nawet ostrą rukolę , pietruszkę, jak nie mam nic to zmielę dodatkowo cukinię ze skórką oczywiście, szpinak, co tam masz, byle dużo. Nigdy zaś nie dokładam żadnego tłuszczu, czyli avokado, orzechów, mleka orzechowego nie. Jest to szejk zawsze owocowo liśc iasty, lub owocowo(ale nie tłuste owoce) warzywny, co jest chyba jednym i tym samym. W ciągu dnia zdarza mi się zjeśc porcję gotowanych warzyw, raczej bez tłuszczu. Piszę raczej bo w restauracji tłuszcz zawsze dodadzą. No i jem stale owoce i trochę ziaren i orzechów lub migdałów albo dyni (czyli pestek)

    1. avatar mimi wooow 14 maja 2013 o 13:32

      dzięki 🙂 fajna jesteś mimo wszystko 🙂 ps. mam nadzieję, że trzymasz w podówce zachomikowaną księgę Twoja magiczną, którą rozszyfrowywać będę na urlopie. jesli nie to …. to …. to dodam „se” do szejków całe opakowanie nerkowców albo 3 avocado ;D ps.2 ale bredzę 🙁

  14. avatar Violina 27 maja 2013 o 21:15

    A czy można łączyć banany i selera korzeniowego? (pycha) lub banany z kiwi?

    1. avatar pepsieliot 28 maja 2013 o 05:20

      Ja wyznaję zasadę, że łaczę dowolnie węglowodany obojętnie jakie, byle nie tłuste. A tylko tłuszcze jem osobno. Przestrzegam tez zasady maksymalnie 3 skladniki

  15. avatar Violina 6 czerwca 2013 o 18:53

    Kurcze, Pepsi, piszesz że jesz tyle bananów w ciągu dnia. Ja też i czasem też świeże daktyle. Kontrolujesz swoje dzienne spożycie w jakims programie? Bo ja tak i Cronometer wskazuje mi zbyt dużą ilość węglowodanów. Tak więc jeśli spożyje 1,5kg bananów, to już mam 85% dziennego zapotrzebowania, a przecież nie będę przez resztę dnia jeść sałatek, bo bym umarła z głodu i nie dostarczyłavym odpowiedniej ilości kalorii. Cronomerer ustawiony jest na 801010.

  16. avatar pepsi 6 czerwca 2013 o 19:36

    Violina ja jestem na 811 , z 10 g węglowodanów na 1 kg masy ciała, a to jest dużo kalorii, niczego nie kontroluję, wszystko robię na oko, tak jest najlepiej, to ma być proste życie, aa nie jakieś wyliczenia, dużo jem surowych prostych węglowodanów i bardzo dużo biegam i to daje równowagę

  17. avatar Violina 6 czerwca 2013 o 19:48

    Ja też Cronometer mam tak ustawiony – ważę 41kg więc 410 kcal z węglowodanów, no i jeszcze te białka i tłuszcze. Na razie ciężko mi dobić do 10% białka. Masz rację, niepotrzebnie chyba zaprzątam sobie glowę tym cronometrem i nieustannie się stresuję. Ty biegasz, ja codziennie jeżdżę 12km rowerem, do tego kilka razy w tyg tańczę. Tylko że ja chcę bardzo przytyć, wrócić do swojej dawnej wagi, czyli przybrać ok 5kg i może dlatego trzymam się kurczowo tego Cronometra.

  18. avatar pepsi 6 czerwca 2013 o 20:03

    Violina zamknij cronometra i zacznij z przyjemnoością jesć owocki , dużo 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sklep
Dołącz do Strefy VIP
i bądź na bieżąco!

Zarejestruj sięZaloguj się

TOP

Dzień | Tydzień | Miesiąc | Ever
Kategorie

Archiwum