Pepsieliot
Możesz się śmiać, ale i tak za kilka godzin
zmienisz swoje życie...
214 987 268
67 online
35 456 VIPy

połknięcie żaby vs. afirmacje

Dzie Państwu, Wysłuchałam wczoraj zaległej audycji radio na fali, Kompulsywne jedzenie, anoreksja i bulimia – Zaburzenia żywieniowe, z 2-go października, w której Eve i jeszcze jedna dziewczyna, Monika rozmawiały o kompulsywnym objadaniu się i nie tylko. Postanowiłam i słowa dotrzymam i nigdy już nie będę trollem, czyli nie będę wypowiadać się na stronach, które nie są dla mnie przeznaczone, z którymi nie zgadzam się kompulsywnie, które nie dotyczą moich doświadczeń, ponieważ zwracają się do ludzi słabych. Pozostanę lurkerem. Osobiście zwracam się do ludzi mocnych. Czyli do wszystkich, bo w słabość ludzi nie wierzę. Ale dobrze znam słowo lenistwo, wygodnictwo, pasożytnictwo i w końcu zbijanie bąków. Znam te słowa dosadnie.

Osobiście zwracam się do ludzi mocnych. Którzy mają świadomość, że wszystko jest w ich rękach, a przynajmniej bardzo wiele. Do tego uważam, że w każdym tkwi taka moc. Ludzie szukają nawet podświadomie najprostszych rozwiązań swoich problemów, dajmy na to obsesji, gdyż są leniwi. Wszyscy jesteśmy leniwi i od rana do wieczora szukamy usprawiedliwień. Dobrym wytłumaczeniem i pozornym ruszeniem z kopyta jest rozpoczęcie od modlitwy, czy też pisania afirmacji. Jest to do bólu łatwe i pozoruje działanie. Przecież głęboko się modlisz, więc niech Bóg teraz coś zrobi, albo piszesz na kartce afirmacje. Przerzucenie odpowiedzialności na innych w tym Boga wszechmogącego i miłosiernego jest formą asekuracji, wygórowanych oczekiwań i objawem lenistwa z przy klaskiem. Jako ateistka nie oczekuję cudów. Wiem, że bardzo wiele zależy ode mnie. I wiem, że muszę ruszyć dupę i zabrać się do działania, bo nic się samo nie zrobi, choćbym nie wiem co wypisywała na kartce. Chociaż jedno na pewno warto spisać. Usiąść i zrobić plan dla mocnego człowieka. Bo każdy jest mocny. Eve twierdzi, że wszystkie kompulsywne zachowania są odpowiedzią na jakieś obsesje. Nie polemizuję w tej kwestii, bo pewnie tak właśnie jest, ale co z tego? Uwielbiam neurasteników, wrażliwych ludzi, którzy są z krwi i kości i czegoś się boją, mają obsesje mniejsze i większe. Moim zdaniem każdego dogania jakaś obsesja, nie jesteśmy wyjątkowi. Kolejarz ma obsesję, zamiatacz metra, Eco Umberto, Dżarek Scott i ja też. Kompulsywne zachowania są odpowiedzią na obsesje i kij. Jeżeli kompulsywne zachowanie ci szkodzi, bo nie zgadzam się, że zawsze w takim samym stopniu szkodzi, a niekiedy szkodliwość w ogóle jest znikoma. Na przykład, alkoholizm w odpowiedzi na obsesyjny strach przed miłością i spokojnym domem, a kilkakrotne szorowanie nieorganicznych cytrusów w odpowiedzi na obsesję zarażenia się ebolą, czy herbicydem zatrucie. Gołą gałką widać, że szkodliwość obu kompulsywnych zachowań jest karykaturalnie przeciwstawna. Wracając do kartki papieru. Mocny człowieku, siadasz i spisujesz plan rzeczy, dajmy na to pięć sztuk, które masz zrobić dzisiaj, przez tydzień, przez miesiąc. Potem metodą Briana Tracego „Połknij tę żabę” wybierasz te które są dla ciebie przysłowiową obrzydliwą żabą, jako pierwsze do wykonania. Dajmy na to lista brzmi następująco. Plan na dzisiaj. 1. Napisanie krótkiej historyjki z morałem i wrzucenie na swój blog, albo cudzego bloga, czy foruma. 2. Aktywność fizyczna, najlepiej bieganie minimum 30 minut. 3. Ostatni posiłek o 18, potem już tylko ewentualnie brokuły na parze lub jabłko. 4. Odpowiadam przez 40 minut na zaległe maile. 5. W pracy zaczynam dzień od połknięcia najgorszej żaby, potem pójdzie lekko. 6. Nie ważę się dzisiaj.

Po przyjrzeniu się planowi od razu wiesz, że tylko dwie rzeczy są najbardziej istotne na ten dzień. Od nich będzie bardzo wiele zależało. To są dwie żaby. Jedna w pracy nr 5, a druga to przebieżka nr 2. W następnej kolejności jest trzecia żaba nr 3. Ale tak na prawdę możesz już być zadowolony jak połkniesz dwie pierwsze. Jak to spełnisz wszystko inne nie ma aż takiego istotnego znaczenia.

I tak dzień po dniu, siedem dni w tygodniu, 365 razy w roku. I nawet jak lista będzie się zmieniać w zależności od dnia tygodnia, nawet jak będzie tylko jedna żaba połknięta, a niekiedy dasz sobie dzień wolnego, byle z rozsądkiem, możesz osiągnąć nieprawdopodobnie spektakularny efekt. Ja dałam tylko przykład, ale przyjdzie dzień, kiedy największą żabą, będzie na przykład wykonanie pełnego spektrum badań, nawet jak twoją obsesją nie jest hipochondria, a ropucha taka będzie tym bardziej musiała zostać przez ciebie pożarta. Jesteś mocnym człowiekiem, bo w każdym tkwi moc. Nie wierz, że jesteś jakimś mięczakiem. Nie czekaj, że cud się zdarzy. Wypnij się na wszystkich, łącznie z tobą samym, którzy mówią, że nie dasz rady i musisz się głaskać po głowie. Dość rozczulania nad sobą i koniec z analizą, czy ktoś tłukł cię w dzieciństwie i jakie traumy są za tobą. Jeżeli teraz tkwisz jeszcze w złym dla siebie środowisku, zależnościach, też zaprzestań liczenia na cud, tylko zabierz się natychmiast do wykonania pierwszego kroku. Wszystko ma sens. Na studiach byłam totalnym leserem i na czwartym roku nazbierało mi się 27 braków, ze wszystkich poprzednich lat. Nieprawdopodobne zaległości. Tylko na wydziale architektury podobno możliwe i dlatego tak wielu studentów tego wydziału nie dociera do dyplomu. Myślałam, co z tego, że zrobię coś, jak jeszcze pozostanie 26 braków. To nie ma sensu, oleję te studia. W końcu po co mi dyplom i tak jestem jebitnie uzdolniona. Wpadłam jednak na pomysł, żeby zacząć od najtrudniejszego przedmiotu i go zrobić. Sie okaże. Jeszcze wtedy nie miałam pojęcia o Tracym. Zrobiłam zaległy projekt z konserwacji zabytków, kobyła, gdzie najpierw trzeba było zrobić inwentaryzację, czyli pomierzyć, rozrysować ją specjalistycznie, potem projekt adaptacji starowiny kamienicy, a następnie rozrysowanie wszystkiego w rzutach, rozwinięciach ścian. Koszmar. Studenci mają na to jeden semestr. Siedziałam od rana do nocy i zrobiłam w pięć dni, na detę plus, ale połknęłam najgorszą ropuchę. I tak po kolei. Poszło. Doszłam do absolutorium. To samo ma się wykonać ze swoim zaniedbanym życiem. Klapki na oczy i robić swoje. Mocni ludzie. Monika z audycji miała i może jeszcze ma problem ze spełnieniem własnych aspiracji życiowych, gdyż prowadzenie domu, a głównie przygotowywanie posiłków dla dwóch dorosłych osób, męża i syna zajmowało jej tyle czasu, że nie pozostawało wiele na realizację jej ambicji akurat. Kreatywnej osoby w swoim przedziale nowych zainteresowań. Szczerze? To mi się nie mieści w głowie. Widać od razu, że planu nie było. Moim zdaniem, wszystko można pogodzić z odpowiednim planem. Można i gotować jak się lubi , lub z obowiązku, pracować i rozwijać hobby. Kompulsywnie gotowała w odpowiedzi na jaką obsesję? Tego nie zrozumiałam jasno, albo to było poza tematem. Taka dygresja. Raczej chodziło o auto uwikłanie kobiety w sprawy domowe do tego stopnia, że nie ma już czasu na realizację własnych ambicji. Matka Polka. Piszę o tym problemie w mojej książce, właściwie tylko tego dotyczy sensu stricte owa książka. Mocni ludzie ponad wszystko kochają siebie. Każdy siebie kocha, chyba, że ma jakieś psychiatryczne zmiany.

Ludzie czasami nie potrafią odszukać miłości w sobie, gdy zaprzepaszczą swoją moc. Zwykle jest to spowodowane lenistwem czy folgowaniem sobie. Żona nie odchodzi od męża alkoholika nie dlatego, że nie wierzy w swoje możliwości i woli oswojone zło, ale dlatego, że nie chce jej się uwierzyć w siebie. Jest leniwa na szukanie rozwiązań i na wzmacnianie własnej osobowości, swojego ja. Woli pobita stanąć przed lustrem i mówić afirmacje, albo modlić się, a nie zrobić wszystko, żeby się wzmocnić i mieć siłę uwierzyć w siebie.

Osobiście wierzę, że każdy może się wzmocnić poprzez bieganie. Każdy kto może chodzić. Potem można dołożyć wzmacniające odżywcze jedzenie, szamę, dobro. Nie jedzonko, jak słyszę jedzonko to mi się hejt otwiera w kieszeni. Jedzenie, poważne pożywienie, dobrodziejstwo. Jedzonko leży w hipermarkecie opakowane w kolorowy celofanik i można je kupić za pieniążki. Przestań rozmyślać człowieku. Olej swoje obsesje, na razie zagłuszasz je kompulsywnymi akcjami, bo jesteś słaby. Najpierw wzmocnij się odrobinkę. Rozruszaj swoje ciało. Zrób  jeden krok. Ten pierwszy. Potem dopiero dołóż szlachetną szamę. To wcale nie musi być raw organic, a nawet jak nie jesteś wieloletnim weganinem to natenczas odradzam.

I przestań liczyć na cud, bo chociaż rzeczywiście mają miejsce cuda, choć jestem pewna, że nauka to jasno kiedyś, wcześniej czy później wytłumaczy, to są to ciągle bardzo rzadkie zjawiska i nie koniecznie tobie się przytrafią, a to co ci radzę pomaga prawie zawsze. Wzmocnij się, wzmocnij swoje ciało poprzez ruch. Wzmocni się twój umysł. Zaczniesz dokonywać właściwych wyborów i pamiętaj, że obsesje są cudne. Tylko obsesjoniści mogą być pasjonatami. Żyją głębiej i są ciekawsi. Czyli wszyscy jesteśmy nimi. Zagubionymi w kosmosie psychopatami, robiącymi wiele kompulsywnych rzeczy, mających uleczyć nas z obsesji, gdy tymczasem jeszcze bardziej osłabiamy swoją moc, niezbędną do prawdziwej pomocy sobie. Wyrzuć na śmietnik na chwilę afirmacje i przestań spoglądać w niebo. Jesteś największym cudem natury, ale tylko dlatego, że prawie wszystko możesz. I jak się trochę wzmocnisz, krok po kroku osiągniesz upragniony spokój i spełnienie, o ile tego pragniesz. Powiedz bowiem artyście, twórcy, że mu zabierzesz jego obsesje, jego cierpienia i utrapienia duszy, to ci odpowie a kysz ignorancie.

Więcej siły, więcej mocy ofiaruj sobie samemu poprzez aktywność fizyczną. Byliśmy zwierzętami. Kochamy się ruszać. To nasza natura Nie przeceniajmy naszej pozornej wyższości nad braćmi fauny. A potem zadbajmy o odpowiedni posiłek dla naszych trzewi. To wszystko.

Pa Państwu pe

PS, O! Jeśli czytasz dużo kryminałów i masz ten sam problem, co ja, to znaczy zbyt szybko odgadujesz, kto jest mordercą, zacznij je czytać w nieznanych językach obcych. (czajnik vs. toster)

(Visited 1 339 times, 1 visits today)

Komentarze

  1. avatar Basia 15 października 2012 o 10:50

    Masz absolutną rację. Duzo mi czasu zajęło zeby zrozumieć, ze lepiej robic jedną rzecz nie myśląc czy uda mi sie zrobić kolejne i ze to będzie tylko mały wycinek zamiast nie robienia nic. Kiedyś zanim poszłam pobiegać w głowie miałam całą historię – inni robią to lepiej, są bardziej wysportowani, po co biegać skoro i tak nie schudniesz, bo dużo jesz, jest zimno, jest ciepło, jest jasno, a ja mam wygniecione spodnie i nie chce mi się ich prasować, jest ciemno,więc nie mogę biegać w parku i tak w kółko. A fakt jest taki, że trzeba robić po kolei i jeszcze nie myśleć czy się osiągnie w tym mistrzostwo świata. i jakoś idzie do przodu.

    Nie przesłuchałam audycji, ale chętnie to uczynię. Jeżeli chodzi o prowadzenie domu to jest to kwestia organizacji, niestety nie każdy jest w tym dobry. Powinni tego w szkole uczyć(organizacji, nie prowadzenia domu). ALe fakt że jak chcesz robić dla rodziny super zdrowe a nie tylko zapychające posiłki to zajmuje to więcej czasu, bo nie idziesz na łatwiznę w rodzaju pyzy z pobliskiej garmażerki

    Pepsi,jJa nie widzę żadnej sprzeczności w tym co piszesz z tym co Ewelina sądzi. W ogóle mi sie to nie wyklucza. W afirmacjach i pisaniu nie chodzi o bierność tylko o włączenie podświadomości, żeby zaczęła pracować na Twoją korzyść. Jak ktoś na przykład nie lubi rano wstawać to zawsze będzie mu pogoda niepasować i samych upierdliwych ludzi spotka w tramwaju, wszystko będzie smutne. Ale wystarczy sobie przez jakiś czas wyobrażać, że uwielbiamy to wstawanie, że świat jest piękny bez względu na deszcz, a ludzie są ok i zacznie się dziać według tego scenariusza. Z własnego doświadczenia wiem, że czasem największe walki odbywają się jakby bez naszej wiedzy, w podświadomości. Wydawało mi się, że nic nie robię i jestem bierna, chciało mi się spać ciągle, a mój mózg po prostu przepracowywał problem. Pewnie z tymi afirmacjami jest tak samo.

    1. avatar Pepsi 15 października 2012 o 21:13

      Ba, ja się jakby najeżam na afirmacje, bo mi się wydaje że one szkodzą ludziom, poprzez mieszanie w garach skołatanych

  2. avatar mimi wooow 15 października 2012 o 11:13

    ja byłam kompulsowiczką. maniaczka wpierdzielania hurtowego. od zawsze. od dzieciństwa. żarcie do tej pory kojarzy mi się z ukojeniem, ze świetnym sposobem na to, żeby nie czuć tego emocjonalnego łajna, które mnie nieraz przytłacza… odstresowanie… jedyny, przyjemny znany mi z dzieciństwa spsób na pocieszenie i uzyskanie spokoju w duszy to było żarcie!!! mega wielkie uczty. tatus ignorował, mamausia nie przytuliła tylko pod nos podsuwała smaczne kąski… i tak sobie mózg to zapamietał i tak potem reagowała zawsze w sytuacjach, kiedy nie chciałam do końca przezywac jakiś niechcianych emocji: strachu, złosci, zalu, gniewu, nienawiści… i ja się zgadzam z tym, żeby nie rozkiminiać tego bagna zbyt długo, bo wtedy skupiamy się na swoich słabosciach a nie na mocy i sile. nie dostrzegamy własnej wielkości ponieważ ten azyl bezpieczeństwa [pozornego] który dawało nam kompulsowanie jest tak na prawdę nam na rękę. niby chcemy z tym skończyć, ale nie znajdujemy jeszcze jakiegos zamiennika. i świetnie podkreslasz sprawę, że dzieki sportowi, aktywnosci możemy poczuc w sobie tę potęzna siłę, która w nas drzemie nieraz uspiona i nawet jesli nieraz zdarzyło mi sie jeszcze kompulsywnie zażerać to sport zawsze dawał mi wybawienie, zawsze do solidnej dawki „ruchawki” wracałam, bo wiedziałam, że to jest światło w tunelu.i tak długo jak obwiniamy kogos za nasze obsesje, nigdy nie dorosniemy!!! jesli człowiek zrozumie, ze istnieje cos lepszego od żarłocznego stylu zycia to juz nigdy nie wróci do swoich destrukcyjnych zachowań. uważam, że dopóki człowiek nie zrozumie kim jest na prawdę nidgy nie wyleczy sie z kompulsów, zrozumienie i akceptacja, zadnej walki!!! ja walczyłam ze soba tyle lat, narzucałam sobie diety, oczyszczania, rewolucje i ciagle wracałam do mojego bezpiecznego kacika żarłoka… ale od kilki miesięcy przestałam walczyc, dałam za wygrana, zaakceptowałam siebie z tymi słabosciami i co??? i żarcie straciło dla mnie urok… nie musze już uciekać przed negatywami w tę iluzję pocieszenia i ukojenia, bo w rezultacie i tak tylko gardziłam soba za to, że jestem smietnikiem i wrzucam do siebie wszystko jak leci w stanach smutku i załamania…. koncentrowałam się na g… i w g… tkwilłam i szukałam motywacji gdzie tylko potrafiłam… skarzyłam się na swój biedny los [który sama sobie zgotowalam] , wretowałam blogi o samorozwoju, zamawiałam ksiązki o uzalezniemiu i te z dziedziny motywujących… i co??? pfffffffffffff…. nic! dopóki sama nie dojrzałam do zmiany ona nie mogła sie dokonac na siłę! przyszedł taki moment, kiedy spojrzałam na te wszystkie stracone lata, które mogłam wykorzystać na lepsze działania aniżeli uzalanie sie nad sobą i szukanie ukojenia w żarciu. kim teraz bym była gdybym wykorzystała swoja moc? nie musiałabym zaczynać wszystkiego od początku rok po roku i wracac do punktu wyjscia czyli tarzać sie w swoich słabosciach, wadach …teraz nie jestem idealna, ale nie koncentruje się na tym, ze jestem do niczego i że mi sie nie uda. zrezygnowałam też z perfekcjonizmu i nie czekam na jakis wspaniały moment i date cud, zeby zacząć działać. motywacją tez nikt nie przemówi do rozsadku chocby to były najpiekniejsze słowa, jezeli ja sama nie będe tego chciała. nie czekam więc na żadne wspaniałe przypływy mocy, na jakies cuda, na boskie działania, pomimoi lenia za pazuchą wkładam buty sportowe na syry i popierniczać zaczynam i juz jest lepiej! i tak ma pozostać… nieraz mysle, co by sie stało gdybym kolejne 5 lat tkwiła w takim kołowrtoku żarcia a potem dietowania? co bym o sobie myslała? jakby wyglądało moje ciało? kim bym była? a 10 lat a 20 lat??? straciłam na takie miotanie się 18 lat!!! i czy nadal warto by było sie łudzic z zdradzac własne ideały? kazdy kto ma takie problemy powinien stawic czoło tym pytaniom, bo jesli chce wiecznie pocieszenia w objeciach swoich kompulsji to niech wie, ze nadejdzie kiedys taki moment rozliczenia i będzie bardziej żałował tego, czego ze swoim zyciem nie zrobił niz tego co spierdolił! i masz rację, że ludzie wola nie doceniac swojej siły i mocy, bo takie myslenie rodzi działanie, a na działanie nieraz jesteśmy po prostu zbyt leniwi i stąd sie biorą wymówki…. ale ale, chyba zbyt dłuuuuuugo juz przysmęcam i choc mi się za bardzo nie chce 😉 wkładam buciory i lece w lasy i bory zaiwaniac na bieginga krokiem cha-chy a może tabga czy nawet swinga 😉

    1. avatar Pepsi 15 października 2012 o 21:48

      Mimi żeś pięknie powiedział

  3. avatar jantar 15 października 2012 o 11:52

    pepsi,Mimi dzieki za wpisy!po wielu latach kolowrotu i totalnego zagubienia doszlam do podobnych wnioskow,ale Wy ujelyscie to w jedna calosc.bardzo motywujace i optymistyczne.Dzieki.

  4. avatar Monika 15 października 2012 o 15:11

    Dziękuję, taki kop w dupę czasem mi się przyda, zamiast codziennego roztkliwiania się nad sobą.

  5. avatar mena 15 października 2012 o 16:11

    witaj
    Ja co do jednego z Tobą się nie zgodzę odnośnie MODLITWY, możesz sobie być osobą niewierzącą Twoja decyzja Twój wybór, ale przypisywać modlitwę osobą „leniwym”.
    Czyli w Twoim mniemaniu modlą się tylko ludzie leniwi jest to po pierwsze brak tolerancji dla odmienności po drugie jak można się wypowiadać na tematy nie mając doświadczenia w tej kwestii, zachowane Twoje jest jak większości- nie rozumiem to z góry to przekreślam.
    Piszę jako osoba ,która doświadczyła mocy modlitwy, zostałam uzdrowiona z choroby nie uleczalnej to nie przez dietę bo wtedy odżywiałam się chyba gorzej niż przeciętny człowiek ale poprzez wytrwałe proszenie o zdrowie właśnie w modlitwie.A jeszcze nie uważam siebie za osobę leniwą.
    Pozdrawiam i życzę szerszego spojrzenia na świat a nie zamykanie się w tylko w swoich poglądach

    1. avatar mena 15 października 2012 o 16:21

      jeszcze tylko dodam do tej chwili już by mnie tu dawno nie było gdyby nie modlitwa , także tych wszystkich którzy mają odwagę zachęcam do modlitwy i uświadomienie sobie swojej ograniczoności, że jest Bóg nie ważne jakiego wyznania jesteś zawsze w chwilach których myślisz ,że nie ma wyjścia ,że to życie nie ma sensu itp. On znajdzie wyjście i sposób na Twoje życie tak abyś już tu na ziemi doświadczył radości, choć nam pomysły mogą się skończyć Jemu nigdy tylko trzeba poprosić tak z serca . Sorki za omylnie liter w tym komentarzu wyrzej , ale pisze szybko bo nie mam czasu, pa

      1. avatar ewa 15 października 2012 o 18:26

        Dzięki dziewczyny,dzięki Mena i za Twoje świadectwo.To,co piszesz o modlitwie, dla mnie ma wartość,bom nawrócony poganin,choć zawsze byłam katoliczką. Modlitwa i wara mają teraz dla mnie ogromne znaczenie-dopełniają moje życie i są kropką nad i mojego poczucia szczęścia.

        Wczoraj postanowiłam,że przez tydzień nie będę narzekać,nie wyszło mi jednak już wczoraj. Dlatego mój plan jest następujący-nie narzekam jutro.A jak wyjdzie- w środę, a potem i we czwartek,i…

        Do tej pory narzekałam,że co najmniej 10-15 lat zmarnowałam zanim odkryłam sens w ruchu i surowe jedzenie. Już nie żałuję, ale cieszę się,że odnalazłam je dla siebie. (A przecież mogłam nigdy nie trafić na stronę Ewci i Pepsi i nie poznać witarianizmu;o rety, rety!,byłyby kabarety).

        Ruch wyzwala. Np.ze strachu.2/3 swojego życia bałam się wysokości.Odkąd wprowadziłam się w ruch-coraz odważniej i bez paniki wchodzę na platformy widokowe:)

        1. avatar mena 16 października 2012 o 14:08

          a ja sobie postanowiłam od niedzieli ,że nie będę pouczać innych i ich krytykować choćbym nie wiem co mówili i robili, wytrzymałam do wczoraj , ale dziś od rana na razie od nosze zwycięstwo zobaczymy jak długo.

    2. avatar Basia 15 października 2012 o 19:29

      Mena, jeżeli wierzysz że to Bóg Cię wysłuchał to tak jest. Tak samo jak uleczony witarianin powie,że go surowe jedzenie uleczyło i to też będzie prawda.
      i ciekawe i śmieszne jest dla mnie że ateiści zawsze z protekcjonalnym pobłażaniem odnoszą się do wierzących, a wierzący często uważają ateistów za nihilistów i nieoświeconych. Obie grupy zwykle uważają się za tolerancyjne i otwarte. I to też jest śmieszne.

      1. avatar Pepsi 15 października 2012 o 21:59

        Uwazam się Basiu za dosć tolerancyjna i otwarta, a wierzących sie często boje, ale to tez jest smieszne

        1. avatar Basia 16 października 2012 o 06:56

          bo jesteś, ale jak spojrzysz na życie publiczne w naszym kraju to tak to właśnie wygląda

          1. avatar Pepsi 16 października 2012 o 07:56

            Ba:)

    3. avatar Pepsi 15 października 2012 o 21:55

      Mena, witaj, uwazam to co napisalam, ze modlitwa może oddalić dzialanie, ale nie polemizuje z tykm czym dla Ciebie jest modlitwa. To co pisze robie tutaj a nie na cydzych blogach, aby nikogo nie urazic. Jestem ateistka i to co piszesz tak samo do mnie nie przemawia jak moja wypowiedx do C iebie, tak czy inacczej serdecznie Ć ie pozdrawiam i cieszę sie ze jestes zdrowa

  6. avatar Agnieszka 15 października 2012 o 17:43

    Zawsze w poniedziałek mam zaległości w czytaniu Twoich postów. Ale wszystko już nadrobiłam. I niestety bez ruszenia czterech liter i dotlenienia szarych komórek, na zmianę nie ma co liczyć. Dopiero porządny wysiłek pozwala poznać siebie z innej nieznanej nam strony. Dla mnie bieganie było i jest najbardziej nielubianą formą aktywności fizycznej. Ale dziś postanowiłam, że będę tygodniowo zwiększać swój dystans o pół kilometra aż może uda mi się dociągnąc do dyszki.Na razie po dwóch jestem ledwo żywa. Jakoś będę to musiała pogodzić z kapsi. A, no i składam zaległe meldunki, począwszy od piąku, poprzez sobotę, w niedzielę dałam radę dwie rundki (miesięczna przypadłość), dziś z powodu dalszego ciągu przypadłości, całkowicie zamieniłam kapsi na bieganie i czuję się w pełni szczęśliwa.

    1. avatar Pepsi 15 października 2012 o 22:01

      Aga, odmaszerowac 🙂

  7. avatar joanna 15 października 2012 o 17:58

    Mena to wspaniale, ze wierzysz w Boga ( wiara to jak opium da ludzi, sa tacy ktorzy jej potrzebuja) Moj ojciec byl silnie wierzacy, modlil sie codziennie ( widocznie, za malo maryjek odmowil i nie zasluzyl na uznanie ojczulka wszechmogacego) – na pocieszenie mozna napisac ( Bog w swej calej dobroci zabral go do siebie, gdyz mial za malo skrzydlatych, ups nie.. Aniolami sa malenkie, niewinne, bezbronne dzieci – nie starsi ludzie) Jak widzisz modlitwa nie zawsze jest odpowiedzia. Wierze w siebie ( jezeli nie ja, nikt za mnie nie odwali roboty, wiem, ze jezeli zycia nie kopne w tylek ono zrobi to za mnie) – Cenie sobie dzialanie, ale nie pomijam wizualizacji. WIZUALIZACJA potrafi zdzialac cuda, pod warunkiem, ze polaczymy ja z jakims aktem.. Byc moze pacierz jest taka medytacja, wizualizacja. Jezeli czegos pragniemy bardzo mocno spelnia sie to. Jezeli bylas ” smieciojadem ” – przepraszam, za okreslenie, jednak sama przyznalas sie, iz nie jadalas dobrze a wierzylas w COS, ze Cie uzdrowi to nazwalabym to wizualizacja. Jezeli bedziemy mieli dwoje ludzi – jeden spozywajacy owoce i warzywa, ale zamartwiajacy sie i nie wierzacy w siebie oraz, ze jedzenie go uleczy, za cholere nic mu nie pomoze. Jesli obok witarianina pesymisty postawie wszystkojedzaca osobe, ale szczesliwa, radosna i otwarta na swiat daje stowe na stol, ze ta druga osoba pozyje dluzej ( co nie znaczy, ze dlugo ) 😉 Jest wspaniale w cos wierzyc, gdyz niektorym ludziom wiara nadaje sens. Ciezko sobie wyobrazic, ze po smierci, jestesmy tylko kawalkiem miesa, ktore zropuszeje brzydko pod ziemia..I ja lapie sie nadzieji, ze moja piekna dusza posmiga gdzies troche w pieknym swiecie, innym wymiarze, chociaz droge do bram niebios i tak mam zamknieta 😉 Ojczulek nie jest laskawy, az nadto – ja za swoje grzechy nie zaluje tylko traktuje je jako doswiadczenie tak wiec moje winy nie beda mi odpuszczone. Kazdy w cos tam sobie wierzy i to jest wspaniale, jezeli tylko nam to daje nadzieje i spelnienie.
    Nie biegam, ale codziennie przemierzam kilometry. Z wozkiem, z chusta i z maluchem 12 kilogramowym na plecach, na rolkach, koniu ewentualnie leniwie plywam. Nie wazne jaka pogoda, slonce, mroz czy akurat niebo zalewa sie lzami. To jest moj feblik, moja obsesja, moje big passion 😉 Musze codziennie przemierzyc kilka kilometrow. Skonalabym bez ruchu, przed telewizorem.
    P.S
    Musze sie przyznac, ze juz wkrotce dzieki pewnej plci pieknej, ktora zwie sie Pepsi Eliotka ( szalona, swirnieta, nieodgadnieta, interesujaca ) coraz bardziej nogi rwa mi sie do biegania. Pewnie i to bedzie moim kolejnym freakiem – Uganiac sie za wiatrem 😉
    Dobranoc, milego wieczoru
    Co zlego to nie ja 😉
    Skromne papa. Dziekuje za kazdy wpis <3

  8. avatar anonimowy 15 października 2012 o 18:36

    nie masz zielonego pojecia o czym mowisz kobieto a twoje kompulsywne krytykowanie inncyh staje sie powoli nudne, uzyj swojego talentu na cos innego, a moze ty inaczej nie potrafisz?

    1. avatar Pepsi 15 października 2012 o 22:06

      Jesteś moim gościem więc tylko Cie przywitam. Nie widze w mojej wypowiedzi krytyki, a dziele sie tylko osobistymi spostrzeżeniami u siebie na blogu i bedę pisac to co chce

  9. avatar aniawita 15 października 2012 o 19:21

    Kocham siebie i lubię leniuchować. Jestem najważniejsza i gdy moje dzieci były malutkie nie zapomniałam o swoich marzeniach. Pracowałam, studiowałam, zajmowałam się domem. Dzieci też wychowywałam, ale mam cudowną mamę, która mi pomagała. Dzięki temu byłam i jestem niezależna. Ale był też taki moment w moim życiu, że na nic nie miałam czasu, a tyle rzeczy było do zrobienia. I niby nie miałam czasu, a tak na prawdę to nic nie robiłam. Ale wtedy miałam depresję, do której potrafiłam się przyznać i szukać pomocy. Teraz staram się planować nie za dużo, by móc wszystko zrealizować.
    Dzisiejszy wpis całkiem fajny i rundki zrobione bo były w dzisiejszych planach.

    1. avatar Pepsi 15 października 2012 o 22:07

      Aniawita cieszę sie odmaszerowac

  10. avatar krystyna 16 października 2012 o 00:19

    Pepsi, melduję 2 rundki.

    1. avatar Pepsi 16 października 2012 o 04:17

      Kr odmasz

  11. avatar Olga 16 października 2012 o 07:46

    Szykuję żabska do połknięcia

    1. avatar Pepsi 16 października 2012 o 07:55

      Ol, smacznego:)

  12. avatar mena 16 października 2012 o 13:53

    Witajcie.
    Co do wysłuchania modlitwy jednych nie drugich przez Boga to jest i będzie wielką tajemnicą.
    Chcę trochę sprostować otóż właśnie często ludzie mówią ,że jak uwierzysz tak Ci się stanie( owszem po części na pewno mają rację no bo wiara czyni cuda). W moim przypadku było inaczej otóż modliłam się bo wierzę w Boga tzn. ufam Mu że wszystko ma sens czym kol wiek nas obdarzył , ale w głębi duszy wiedziałam ,że to koniec po prostu nastawiłam się psychicznie ,że odchodzę pozostawiam swoich najbliższych i to było najtrudniejsze ,ale wiedziałam też ,że cokolwiek nas spotyka jest darem nawet najcięższa choroba, jeszcze jedno nikt z najbliższych nie wiedział o chorobie tzn. że to taka na którą nie pomogą już rzadne leki tym bardziej było trudno no wtedy jeszcze nic nie wiedziałam o diecie surowej ( nie zamierzałam ich informować może to egoistyczne ,ale nie byłam wstanie ich poinformować, no cóż a teraz to nawet nie wiem czyby mi uwierzyli no bo czuje się świetnie:), nie czuje takiej potrzeby) miałam miesiąc, dwa życia . Z dnia na dzień byłam co raz słabsza i każdy kolejny dzień, który mijał myślałam ,że to już ostatni.
    I pewnego dnia ( tu muszę zaznaczyć jestem katoliczką ( nie mylić z pseudo katolikami którzy nigdy nie poznali prawdziwej miłości) no tego pewnego dnia chodziłam sobie bez celu po mieście , że jest w naszym mieście kaplica adoracji Najświętszego Sakramentu (wklejam linka dla zainteresowanych co to takiego) http://pl.wikipedia.org/wiki/Adoracja_Naj%C5%9Bwi%C4%99tszego_Sakramentu)
    Weszłam uklęknęłam w ławce i zwyczajnie zaczęłam mówić do Boga ta modlitw była inna niż wcześniej otóż : Boże już niedługo będę mogła Cię oglądać twarzą w twarz , najtrudniej mi pozostawiać najbliższych żal mi ich wielkiej tęsknoty za mną spraw aby nigdy i nikt nie popadł w rozpacz poprzez moje odejście, proszę jednocześnie o zdrowie ale nie dla mnie , ale dla wszystkich, którzy są bardzo poważnie chorzy przyjdź im z pomocą i niech zaufają Tobie, bo Ty bez powodu nie dajesz ludziom cierpienia choć tego nie rozumiemy teraz tu na ziemi , ale tak jest tylko musimy Ci zaufać bo tego od nas oczekujesz, i dodałam słowa Jezusa niech Twoja Wola się we mnie wypełni całkowicie przyjmuje wszystko bo wiem ,że ostatecznie Tobie zależy na moim wiecznym szczęściu, i po tych słowach stało się coś dziwnego to było bardzo dziwne , nagle w jednej chwili poczułam jakby mnie ktoś szarpnął i wyrwała coś ze mnie ,ale ze środka. W tej chwili poczułam się fantastycznie i sobie myślę nie nie nie zostałam uzdrowiona mi się to nie mogło przytrafić innym tak ,ale nie mi.
    Po kilku dniach kiedy czułam się fantastycznie poszłam zrobić sobie różne badania, ,oczekiwanie na wyniki trwało dla mnie bardzo długo były to chyba najdłuższe dni w moim życiu, ale efekt był taki ,że po tej śmiertelnej chorobie nie było śladu , dziwna sprawa ale inna choroba którą miałam już kilka lat pozostała co było zaskoczeniem dla mnie ale ta choroba nie zagraża mojemu życiu,
    wyniki wszyscy oglądali nie wierząc w to co widzą.
    Ja po prostu wyszłam nic nie tłumacząc.
    Ogólnie to jestem osobą bardzo skrytą nie wiem czemu wam to wszystko opisałam, ale chyba chciałam się z kimś tym podzielić.
    Pozdrawiam

    Ps. Do Pepsi wiem ,że jesteś ateistką , ale proponuje Ci małe doświadczenie, przez dwa miesiące w dzień w dzień poświęć 5 minut dziennie ( więcej w Twoim przypadku uznasz za lenistwo:) ) tylko bądź konsekwentna i pomyśl o Bogu ,który Twoim zdaniem nie istniej tzn. powiedz miej więcej tak jeżeli naprawdę Boże istniejesz to ja Pepsi naprawdę chciałabym Cię poznać , ale Takiego jakim jesteś prawdziwie nie takiego jakim Cię opisują inni, lub mów Do Niego co chcesz , tylko z serca tak prawdziwie bez lekceważenia tych chwil.
    Jeżeli po tym czasie nie będziesz miała sobie nic do zarzucenia tzn, że robiłaś to tak prawdziwie a Bóg nie da Ci znaku o swoim istnieniu, to po śmierci będziesz miała to na swoją obronę ,ale jeżeli nawet nie spróbujesz to nie jesteś ateistka tylko osobą ,która nie chce poznać prawdy.
    Bo to doświadczenie nic nie kosztuje i do niczego nie zobowiązuje to tak jak z witarianizmem dopóki sama nie spróbowałaś rezultatów tej diety nie mogłaś odczuć w swoim ciele.
    A jeszcze jedno mnie nie należy się bać choć jestem osobą wierzącą, myślę że wierzący to taki który życiem pokazuje ,że wierzy a nie ten który tylko deklaruje słowami swoją wiarę, choć nie ukrywam do ideału jeszcze u mnie daleka droga, także jak bym kiedyś kogoś zraniła to na pewno nie żebym tego chciała tylko dlatego (żem nie idealna:) )
    pa

    1. avatar pepsieliot 16 października 2012 o 18:21

      Hej mena, dziękuję Ci za tę szczerą i głęboką wypowiedź i doceniam, że chce Ci się do mnie przemawiać znając mój światopogląd. Powiem więcej prawdziwie wielbię takich ludzi jak Ty, prostolinijnych, odwołujących się do najprostszych ludzkich zachowań. Dlatego nie chcę w takim przypadku w jakikolwiek sposób Cię narażać na jakieś moje wygibasy słowne na poważne dla Ciebie tematy. Może zróbmy takie założenie, Bóg jest, tylko obdarzył mnie darem niewiary, tak jak innych darem wiary a priori i wbrew logice. Ściskam i życzę owocowego zdrówka

  13. avatar Agnieszka 17 października 2012 o 15:56

    Dziś poniosłam sromotną porażkę podczas biegania na bieżni. Na chwilę straciłam równowagę i wyglebiłam się, przy dość sporej jak dla mnie prędkości. A na dodatek zamiast dać sobie możliwość swobodnego zjazdu to jak idotka czepiłam się rękami bieżni i próbowałam ją wyłączyć, co mi się oczywiście nie udało. Za to udało mi się pokiereszować kolana i stopy do krwi. Po opatrzeniu ran przystąpiłam do kapsi, ale zrobiłam tylko jedną rundę, bo wszystkie otarcia piekły niemiłosiernie. Mam nadzieję, że do jutra wszystko się trochę zabliźni.

  14. avatar pepsieliot 17 października 2012 o 16:52

    O mądie Aga, ażeś narobiła. Wszystko ci zaliczam, ale z bieżnią trzeba uważać, raz spadłam. Każdy podobno w końcu spadnie jak z konia, masz już to z głowy. Ściskam owocowo

  15. avatar e&r 17 października 2012 o 19:19

    Wreszcie kilka slow prawdy !!tez mam dość tych owocków, brzusiów, jedzonka, mówią jak do niedorozwiniętych dzieci. Kochanie się bezwarunkowe to bzdura, każdy kogoś kocha za coś a za (poza tym za kochanie pieniędzy się nie bierze nie ??). Jak jesteś leniem to się nie kochasz jak coś robisz to się kochasz . I ta Sosniesz z parciem na szkło,wszędzie jej pełno, wszędzie się pcha a nic nie wnosi. Jak nie ruszysz dupy to nic ci nie pomoże a na pewno nie bóg, afirmacje, przytulanie drzew i chodzenie boso. Peace

    1. avatar pepsieliot 21 października 2012 o 15:26

      e&r hej, środowisko mniej trójek na pewno nie przemawia do mnie, ale raz, że nie wszystko musi być dla wszystkich, a dwa, że chociaż my myślimy podobnie, to jednak jak tam wchodzę, to widzę krainę szczęśliwości, więc komuś jednak to robi dobrze. Anka Sośnierz jest marketingowcem, bo takie ma teraz zadanie. Menadżeruje w Suryi w Wawie i prowadzi audycję radiową z Eweliną, więc cokolwiek nie powiedzieć musi jej być pełno, więc trudno to oceniać w kategorii prywatnej. Ale masz rację, że zawsze jest tak, kiedy idea zaczyna łączyć się z kasą, ludzie robią się nieufni. Też myślę jakby tu na blogu własnym, który jest chętnie stosunkowo odwiedzanym zrobić jakiś hajs, ale stale obawiam się, że to by mi związało w jakiś sposób ręce, musiałabym może nawet podświadomie coś pod publikę jechać. jedno jest pewne, jak mam hejta na transcendencję ze stron hagiograficznych, czyli żywotów świętych jak to nazywam, to tracę i lajki i prenumeraty, ale git. Cieszę się, że myślimy podobnie i ścisk 🙂

      1. avatar e&r 22 października 2012 o 11:10

        Tam gdzie jest kasa musi być jakość i pasja . Tak zgadzam się wszystko jest względne każdy lubi co lubi. Tak pewnie robi dobrze bo nieszczęśliwi ludzie szukają szczęścia i ludzi szczęśliwych, mi jakoś wydaje się to naciągane.
        Samokrytyka jest zbawieniem a często parcie na szkło jest silniejsze i jakości wtedy nie ma. peace

        1. avatar pepsieliot 22 października 2012 o 15:16

          E&r , tez tak uważam, peace

  16. avatar Kasia 16 czerwca 2017 o 20:43

    Dzięki za wpis 🙂 Zgadzam się w pełni.
    Afirmacje i modlitwy służą pocieszeniu, taka tam maść na ukojenie duszy, tak jak dobra piosenka, albo dobry film. Albo książka. Ot i tyle 🙂

  17. avatar bluebird 17 czerwca 2017 o 08:16

    Afirmacje są jak, za przeproszeniem, bąki motyla

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sklep
Dołącz do Strefy VIP
i bądź na bieżąco!

Zarejestruj sięZaloguj się

TOP

Dzień | Tydzień | Miesiąc | Ever
Kategorie

Archiwum