Pepsieliot
Możesz się śmiać, ale i tak za kilka godzin
zmienisz swoje życie...
215 012 034
96 online
35 463 VIPy

Produkty sojowe, jeść, czy nie jeść, czyli druga odsłona?

Oto bardzo irytujące wegetarian i wegan pytanie.

Soja odkąd pamiętam była pożywieniem wegan i wegetarian. Oczywiście nie koniecznie trzeba być wegetarianinem, aby smakowały Ci sojowe deserki o smaku wanilii, czy czekolady, w których to pudełeczkach zresztą soi było jak na lekarstwo.

Ludzie lubią się oszukiwać

Napisałam o soi artykuł Soja produkt not to eat?, w którym odradzam jej spożywanie, nie tylko ze względu na wszechobecną soję GMO, ale nawet tę organiczną w formie niefermentowanej odradzam.

Artykuły podobne do mojego już wcześniej obiegły cały świat i ta negatywna prasa w ostatnich latach istotnie wpłynęła na spadek spożycia soi.

I chociaż produkcja żywności na bazie soi znacznie wzrosła w ciągu ostatniej dekady, to teraz większość ludzi spożywa mniej soi, lub całkowicie zaprzestała jedzenia niefermentowanej.

Dlaczego soja nie jest dobra dla Ciebie?

Wiele artykułów mówi, że soja powoduje raka. Zresztą nawet w publikowanej kuracji Gersona można przeczytać negatywną wzmiankę o soi.

Generalnie ludzie, w tym ja, zaczęli bać się jeść soi. Niby witarianie ortodoksi mają problem z głowy, tyle, że jest ich pięciu na świecie. Dobrze, że jeden z nich działa u nas na fejsbuniu.

Obecnie kobiety szczególnie boją się jeść produkty sojowe ze względu na zasłyszane powiązania z rakiem piersi.

Dzisiaj przedstawiam z kolei stanowisko Jeanette Padilla, doświadczonej zielarki i iridologistki. (Co do iridologistów i niektórych zielarzy mam pewne zastrzeżenia, wkrótce wpis w temacie).

Wracając do Jeanette, która napisała wiele artykułów zdrowotnych do poczytania w jej „Sunshine Naturalne Uzdrowienie„, a więc zielarka zaczyna swoją wypowiedź w temacie soi od stwierdzania, które też bardzo lubię:

– Spójrzmy na fakty.

Fitohormony sojowe, takie jak estrogen

Po części jest to prawda.

Soja zawiera związki takie jak izoflawony.

Związki te są podobne chemicznie do estrogenu. Dodatkowo w organizmie zachowują się tak jak estrogeny. Jednak są znacznie słabsze niż estrogeny występujące w organizmie.

Podstawą zarzutów wobec soi jest fakt, że ponieważ estrogeny wnoszą wyższe ryzyko zachorowania na raka piersi, więc należy wysnuć wniosek, że izoflawony w soi zachowujące się jak estrogeny również będą miały wpływ na zwiększenie tego ryzyka.

Padilla twierdzi, że to jednak nie jest prawdą.

Ponieważ cały proces jest bardziej skomplikowany. Bowiem w rzeczywistości izoflawony mogą mieć właściwości anty-estrogenowe. I to jest dobra wiadomość.

Gdy zamki naturalnego receptora estrogenowego, wysyłają sygnały o powodzi, czyli zalaniu estrogenami, to faktycznie izoflawony mogą zapobiec rozwojowi raka piersi poprzez zapobiegnięcie naturalnemu estrogenowi od wiązania się z receptorami estrogenowymi.

Dodatkowo przeciwzapalne i antyoksydacyjne właściwości izoflawonów mogą zmniejszyć, a nawet zapobiec rozwojowi raka.

Co rzeczywiście pokazują badania?

Większość dostępnych badań, według Jeanette są albo źle zaprojektowane, albo niejednoznaczne. Badania przeprowadzone na gryzoniach zwykle wykorzystują izolat białka sojowego, i do tej pory nie udowodniono, aby był szkodliwy dla ludzi.

Dodatkowo, badania dotyczą często niezwykle dużych dawek soi wstrzykiwanych gryzoniom. Owe wysokie poziomy soi w rzeczywistości naprawdę nie są reprezentatywne dla ilości soi spożywanej przez ludzi. Wreszcie, gryzonie przetwarzają soję inaczej niż ludzie, przez co owe badania mogą się okazać zupełnie nie istotne.

Tutaj nie zgodziłabym się, bo dajmy na to, szczur wkrótce umiera na raka po nafaszerowaniu go ziemniakami Amflora z GMO, albo kukurydzą też z GMO, a to mogłoby oznaczać, że niekoniecznie GMO jest szkodliwe dla człowieka. Właśnie wyniki badań na gryzonich, chociaż kłócące się owe badania z naszą moralnością, są jednak jak najbardziej do przełożenia na człowieka. Po to się je niestety robi, a nie z sadyzmu.

Bezpieczna soja

Stało się bardzo źle, że jak przy większości wiodących upraw, soja, która jest powszechnie i najbardziej dostępna, to ta genetycznie modyfikowana. Tymczasem spożywanie soi GMO powinno być zabronione.

Jedzenie nigdy nie powinno być modyfikowane genetycznie, a szczególnie nie soja, ziemniaki i kukurydza. To jakby jeść raka.

Dodatkowo wiele firm na świecie przetwarza soję upodabniając ją do potraw mięsnych. To również fatalny wybór, gdyż takie wyroby zawierają chemikalia, barwniki i środki konserwujące.

Należy trzymać się nieprzetworzonej, lub nisko przetworzonej soi bez GMO, takiej jak tofu, tempehu, edamame i miso.

Jeanette twierdzi, że między innymi na tych stronach znalazła źródła do napisania swojego artykułu: 123

Muszę dodać, że Jeanette Padilla nie wymieniła w swoim artykule natto. Może w Ameryce sprawa K2 nie jest tak nagłośniona jak na tutejszym blogu. Uśmieszek.

Nie poruszyła innych właściwości anty zdrowotnych obok kwestii raka, czyli ani na tak, ani na nie, które zarzuca się soi, a które wymieniłam w swoim artykule o soi. Jednak postanowiłam przedstawić Socjecie również takie stanowisko.

W sumie rzecz sporna dotyczy jedynie kwestii sera tofu (mleka sojowego), który nie jest fermentowaną soją, ale powstaje w wyniku podgrzewania i obróbki mleka sojowego.

Dodatkowo, wciąż pomimo poszukiwań nie znajduję potwierdzenia opinii, jakoby w japońskim języku nie było słowa menopauza (niepotrzebne), właśnie ze względu na wysokie spożywanie soi przez Japonki.

Idąc za ciosem, z kolei słowo andropauza musiałoby przybrać na sile znaczenia właśnie ze względu na soję. Jeszcze inni mówią, że w Japonii się znowu tej soi tak dużo nie je. Że najwięcej soi w postaci ala mięso jedzą amerykańscy wegetarianie, etc, etc.

owocek:)


E-gazeta pepsieliot.com nie jest jedną z tysięcy stron zawierających tylko wygodne dla siebie informacje. Przeciwnie, jest to miejsce, gdzie w oparciu o współczesną wiedzę i badania, oraz przemyślenia autorki rodzą się treści kontrowersyjne. Wręcz niekomfortowe dla tematu przewodniego witryny. Jednak, to nie  hype strategia, to potrzeba.

Może rzuć też gałką na to:

Zmęczenie nadnerczy, choroba której nie ma

Modne zielone szejki pełne szczawianów, bać się?

Prawdopodobnie norma spożycia jodu jest zaniżona stokrotnie

Mit o alkalicznym pożywieniu

(Visited 13 575 times, 1 visits today)

Komentarze

  1. avatar an. 28 września 2014 o 17:32

    Hmm, pomijając najważniejsza kwestię zdrowotną, na mnie soja i wszystkie produkty zawierające ją lub jej pochodne działa jak pompka.
    Jestem wielkim nadmuchanym balonem zjadłszy choć jedno ziarenko soi.
    Bolesna, uciążliwa przypadłość.

  2. avatar Ruda Zagłębiowska 28 września 2014 o 18:10

    Ja, kolejny raz w temacie nie do końca związanym z postem..
    Oj, jak podoba mi się wnętrze przedstawione na zdjęciu! Domyślam się, że to Twój dom i o ile nienawidzę krasnali ogrodowych, to w tym zestawieiu (szczególne z kryształami pod sufitem) nawet on wygląda świetnie.
    Sądzę, że gust mamy inny, ale koncepcyjnie – eklektyzm oraz kicz kontrolowany w połączeniu z dobrą paleta barw oraz (jak sądzę) wysokimi jakościowo materiałami, to to co lubię. Chociaż na własne metry kwadratowe będę musiała jeszcze długo poczekać (może po przeczytaniu Twojej książki o zarabianiu w necie, czas ten choć trochę się skróci).
    Raport z placu boju z tasiemcem mojego brata – olejków nakupował, na dietę jakąś rozsądną niestety, ale nie chce się zdecydować (może tylko to, że cukry ograniczył do minimum).
    Pozdro najserdeczniejsze!

    1. avatar pepsieliot 28 września 2014 o 18:47

      Ruda thx, taboret krasnal to Attilla Philippe Starck’a, jest jeszcze Napoleon i Saint-Esprit 🙂

    2. avatar kacha 28 września 2014 o 21:19

      Ja bym w takim mieszkaniu oszałała!! po 1 h musiałabym wyjść – co za dużo to nie zdrowo. U mnie zdecydowanie minimalistyczny styl z ograniczeniem pstrokatego zagracenia. Jeju.. podziwiam, że tam ktoś się może skupić, albo odpoczywać 🙂

      1. avatar pepsieliot 29 września 2014 o 05:09

        Po pierwsze, to jest bardzo duże wnętrze, po drugie na wsi lubię ciepły wintycz, w mieście trzymam styl surowo loftowy.

  3. avatar Panna Migotka 28 września 2014 o 20:30

    Wczesniej jadłam bardzo chętnie kiełbaski sojowe. I kotlety.Byłam nawet od nich lekko uzależniona. Odstawiłam, przyznaję ,z niechęcia.
    Pepsi, Ty chyba zwierzaków żadnych nie trzymasz, prawda? Bo na ten przykład koty zrobiłyby ruinę z Twojego pięknego domku… Tak myślę o moich. Z iluz pięknych rzeczy musieliśmy zrezygnować. Ale cóż, coś za coś.Koty wspaniale mruczą i są lepsze niż ziółka na uspokojenie.No, a psy znowu wspaniale współbiegają, że tak się wyrażę.Zaden las nie straszny.

    1. avatar pepsieliot 29 września 2014 o 05:07

      Nie zwierzaki mam za oknem 🙂

  4. avatar FiliGili 28 września 2014 o 21:21

    Ja soi unikam. I jakoś nigdy nie byłam fanką. Jedyne, co spożywam to sos sojowy tamari (czyli bezglutenowy). Fermentowaną soją bym chyba jednak nie pogardziłam, ale nigdy nie miałam okazji dostać u siebie tempeh czy edemame.
    Zgadzam się z komentarzem powyżej : Pepsi, macie piękny dom. 🙂

    Pytanie : jak poznać, czy ziemniaki, które kupuję to ta Amflora? Widzę w sklepach i na bazarze różne rodzaje ziemniaków. Wszystkie chyba nie mogą być z tej samej odmiany, skoro wyglądają i smakują każdy inaczej? Czy może to naiwność z mojej strony, że się łudzę? 🙂

    1. avatar pepsieliot 29 września 2014 o 05:11

      FiliGili nie wolno kupować ziemniaków nie organicznych, wszystkie są GMO, na bazarku od chłopa także, ziemniak obok jabłka jest pierwszy na liście parszywej dwunastki, ziemniaki należy kupować w Lidlu bio, albo w eco sklepach, są praktycznie w cenie tych z GMO

      1. avatar JO 29 września 2014 o 15:56

        Pepsi, dziękuję, że zapraszasz nas czasami na swoje salony, miłe to a przede wszystkim zbliża. Co do wnętrza to jest piękne, chętnie bym w takim domu zamieszkała.

        1. avatar pepsieliot 29 września 2014 o 17:47

          JO thx & owocek

  5. avatar dorota 29 września 2014 o 08:38

    Piękna drewniana podłoga moich marzeń… Reszta za trudna dla mnie (ja z tych co uznają biały, zielony i drewniany 🙂

    1. avatar pepsieliot 29 września 2014 o 17:47

      Dorota 🙂

  6. avatar Alianne 29 września 2014 o 09:17

    Tak czy siak, osoby chore na choroby autoimmunologiczne (np. na Hashimoto, tak jak ja) powinny unikać soję ze względu na nieprawidłową odpowiedź immunologiczną organizmu. 😉

  7. avatar kasia Z. 29 września 2014 o 09:32

    pytanie niestety nie na temat…jak pozbyc sie flegmy z gardla???

    1. avatar Niki 29 września 2014 o 18:52

      Kasiu, ja ją mam stale minimalnie, spływającą w większych ilościach jak tylko się ochładza na zewnątrz. Jak się pozbyć? Nauczyłam się wypluwać przez mocne odkaszlnięcie, ale wcześniej ssę olej z rana. I to jest klucz. I tylko rano się pojawia, przez resztę dnia spoko. Ssanie oleju, inhalacje cebulą, olejkiem z oregano i inne leki naturalne zabijające gronkowca, który lubi siedzieć w śluzie, patologicznym śluzie. Oraz pokarm odśluzowujący stale, typu jaglanka i inne produkty to inne kluczowe sprawy.
      Soi, podobnie jak strączków, nie jadam, niestety zaśluzowują i sorry choćby mi smakowały nie tknę.

  8. avatar Seweryn 29 września 2014 o 10:30

    Cały czas mam przed oczyma Garego, który na swoim wykładzie namawia ludzi do soi. I to jest ta cała jego super moralność i jemu podobnych.
    A do produkcji odżywek białkowych sojowych używa się dużych aluminiowych pojemników. Efekt taki, że produkty te mają większą zawartość aluminium.

    1. avatar pepsieliot 30 września 2014 o 11:17

      Seweryn jest coś w tym, ale witarianin to człowiek, któy kocha i zwierzęta i ludzi. Podobno.

      1. avatar Seweryn 30 września 2014 o 13:48

        Widzisz Pepsi, tylko teoretycznie. Pamiętam jak Alani zaczęła jeść pr. odzwierzęce. I co stwierdziła? Że teraz już nie ma nic przeciwko ludziom jedzącym mięso. I to jest normą wśród wegan.
        Na moim byłym blogu miałem wegankę. Brak słów, by poisać jej komentarze. Pchają się wszędzie – blogi, fejsbóki i inne. Fanatyzm jak w religii. Wierzący są też dobrzy tylko w teorii.
        Mnie osobiście weganizm, ani nie grzeje, ani ziębi. Ale opisałbym ich zachowania prosto:
        twierdzą, że bez białka zwierzęcego można dużo osiągnąć, a gdy zobaczą kogoś z większymi mięśniami to im odbija.
        To można czy nie? WTF?
        A i tak z tym zdrowiem to D3, Omega i po sprawie.

        Na marginesie: wordpress jest rzeczywiście git.

        1. avatar pepsieliot 30 września 2014 o 13:53

          No i nie smażyć niczego!

  9. avatar Lotus 30 września 2014 o 07:55

    Ciekawe wnętrze Pepsi, lubię otwarte przestrzenie, a dodatki wedle upodobania 😉

    1. avatar pepsieliot 30 września 2014 o 11:18

      Lotus, te dodatki, to już przeszłość, tak mnie natchnęło nostalgią więc zrobiłam wrzutkę

  10. avatar Lotus 30 września 2014 o 07:57

    Co do sojowych, to jakaś wegetariańska mania, jakoby soja to najlepsze źródło białka roślinnego.Nawet Japończycy nie jedzą takich ilości.Fermentowana soja owszem, w odpowiednich ilościach.

    1. avatar pepsieliot 30 września 2014 o 11:19

      Soja jest wszędzie, bo ją mają GMO, wiec ONI zabrali sie za to na poważnie,

  11. avatar Julita 23 listopada 2015 o 12:02

    – a co są sadzicie formie – suszone NATTO – pytam , bo ponoć suszone natto – 100 g zawiera około 2000 μg K2-MK7 – z kolei witamina D3 lepiej jest wchłaniana z K2Mk7 – wiec chyba lepsza taka wersja niż tabletkowa z dodatkami chemicznymi?

    1. avatar pepsieliot 23 listopada 2015 o 16:00

      Julito, nie zawsze takie twierdzenia mają sens, w D3 + K2 TiB do ssania nie masz nic takiego, K2 pochodzi z natto bez GMO, za to pozbawiona jest pewnego niezbyt dobrego elemenetu natto, szczególnie dla ludzi posiadajacych prostatę, o czym piszę w moim „słynnym paradoksie wapnia” , nie mówiąc jak bardzo dla nas(czyli Europejczyków) to natto jest niesmaczne i jak trudno go zjadać, próbowałam. Z kolei D3 jest z lanoliny, więc doskonała.

  12. avatar magda 23 lipca 2016 o 13:54

    Czyli eko tofu fermentowane jest ok?czy mogę podawać poltoraroczne mu dziecku D3 plus k2 tib?niedawno znalazł pudełko otworzył i potraktował to jak wiśniowe cukierki i b mu smakuje.

    1. avatar pepsieliot 23 lipca 2016 o 21:05

      tofu nie jest ok, bo nie jest fermentowane, tempeh jest fermentowany (nie kupuj smażonego, ani wędzonego)

  13. avatar magda 23 lipca 2016 o 22:43

    W moim eko sklepie we francji jest tofu lactofermente.czyli tj ściema? Akurat tempeh tam nie ma.

    1. avatar pepsieliot 24 lipca 2016 o 08:43

      ściema, albo coś dodali, żeby móc tak pisać

  14. avatar magda 24 lipca 2016 o 18:13

    Ok to dobrze wiedzieć. Na wielu stronach piszą ze tofu tez jest fermentowane

  15. avatar Mjkl 28 kwietnia 2017 o 12:06

    A co z jogurtem sojowym?

    1. avatar Anna 6 marca 2019 o 11:40

      no raczej tez odpada

  16. avatar Anna 19 grudnia 2019 o 19:58

    A u mnie na uczelni kawa tylko z mlekiem sojowym albo krowim bez lakztoy- czyli wybór żaden. W domu zawsze mam migdałowe, kokosowe albo ryzowe bez cukru, choć to ryzowe tez mnie zastanawia…

  17. avatar Anna 25 grudnia 2019 o 22:18

    Ostatnio niby znlazlam mleko sojowe GMO FREE, widnieje info iż „produkt posiada certyfikat uprawy bez GMO” kraj pochodzenia Wlochy, ale jak jest naprawdę tego nie wiem ;/

    1. avatar Jarmush 26 grudnia 2019 o 07:04

      Oczywiście, że nie ma GMO, przecież te certyfikaty bardzo trudno zdobyć, chyba że zakładasz, że akurat odkryłaś jakąś sycylijską siatkę przestępczą

      1. avatar Anna 26 grudnia 2019 o 13:40

        Nie, nie znam się w takim stopniu jak Ty na tym, dlatego napisałam ze nie wiem jak jest naprawde, to nie była złośliwość z mojej strony

        1. avatar Jarmush 26 grudnia 2019 o 14:27

          <3

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sklep
Dołącz do Strefy VIP
i bądź na bieżąco!

Zarejestruj sięZaloguj się

TOP

Dzień | Tydzień | Miesiąc | Ever
Kategorie

Archiwum