Pepsieliot
Możesz się śmiać, ale i tak za kilka godzin
zmienisz swoje życie...
214 976 764
51 online
35 454 VIPy

Reportaż z niedzielnego poranka Pepsi & G.

Dżdżysty poranek o niczym nie świadczy.

Jolanta Ludzie, Zwierzęta i Ziomale, kolejność przypadkowa

Yyy … łi, dżdżysty poranek o niczym nie świadczy, tym bardziej gdy jest dodatkowo zimny, szary i niedzielny. Budzik zawył o 6 rano, ale o dziwo w małym domku pepsi eliot i G. nadal nie było żadnych oznak życia. Panował półmrok i miarowe oddechy zanurzonych w onirycznych majakach pary zabawnych ludzi. Jeden z nich twierdził, że zerwał się o 6 i usiłował werbalnie porozumieć się z tym drugim, ale podobno usłyszał dziwny dźwięk, ni to warczenie, ni to bredzenie, ale i tak na nic nie ma dowodów. O ile wczorajszy trening przebiegł bez żadnych problemów, trwał równo półtorej godziny biegania po lesie o tyle dzisiejszy nie zapowiadał się najlepiej. Dopiero minutę przed siódmą udało nam się wsiąść do auta, żeby udać się do naszego lasu. Już prawie jesteśmy Zamierzamy biegać po lesie mniej utartym szlakiem, dużo podbiegów i zbiegów ma się rozumieć po śliskim terenie, a na koniec w warunkach surwiwalowych zamierzamy rozpalić ognisko. G. twierdzi, że sosna w środku zawsze jest sucha, należy więc w sytuacji awaryjnej dobrać się do wnętrza gałęzi i wydobyć suche szczątki i rozpalić ogień nawet w warunkach totalnej ulewy. Od pewnego czasu zdobywamy teoretycznie umiejętności preppersów, co jak dotąd w praktyce ograniczyło się do zakupu noża Buszmen. Po jednym na łebka. Zaczynamy trening, czas start Ruszamy Gonimy W lesie bardzo ślisko, gdyż deszcz nie przestaje padać. Nie odpuszczamy. G. w świetnej formie jak zwykle, peps w średniej, bo wczoraj było o wiele lepiej, więc kłus w pewnym oddaleniu za G. Koniec gonienia Jesteśmy przemoknięci A tu jeszcze trzeba się porozciągać Po godzinie biegania i blisko 9-ciu kilometrach postanowiliśmy przenieść na inny termin naukę rozpalania ogniska w strugach deszczu i udać się na poszukiwanie pożywienia. Jadąc na trening rzuciliśmy gałką na obwieszoną jabłkami papierówkę i śliwę. Teraz nadszedł czas na surwiwalowe i niebezpieczne, było dość stromo, uśmieszek, zdobycie prowiantu na po treningowego szejka. Najważniejszy posiłek dnia. I śliwki Obłowieni w owoce jak ćpuny w słomę makową wróciliśmy do domu. Już w domu Szybkie przygotowanie ingredientów na 2, a raczej 8 wielkich szejków, po 4 na łebka. Zdobyte na grandzie śliwki, coś ekstra, słodkie, kwaskowate, a pesteczka sama odchodząca od miąższu, trochę malin, ostatnie niedobitki znalezione z kolei wczoraj przy innej drodze. No i banany z marketu, oraz nać pietruszki z ogródka. Obowiązkowe uzupełnienie aminokwasów, D3 i antyoksydantów w postaci Chlorelli This is Bio, Acai berry TiB, oraz witaminy D3.

I wkrótce napad szczęścia przed kompem.

Świetnej niedzieli życzą Drogiej Socjecie, Peps & G.

(Visited 3 075 times, 1 visits today)

Komentarze

  1. avatar Basia 24 sierpnia 2014 o 12:16

    Ślicznie wyglądasz, ja też dziś rano biegałam i tez lubię zrobić ładowanie węglami z dzikiej jabłonki:)

  2. avatar pepsieliot 24 sierpnia 2014 o 12:35

    Basiu cieszę się, ścisk & kisssss

  3. avatar Karola 24 sierpnia 2014 o 13:15

    O to mi się udał kłus jeszcze na sucho;)A po drodze banany niestety nie z drzewka,a marketu;)Owocek;)

    1. avatar pepsieliot 24 sierpnia 2014 o 16:51

      Karola owocek więc 🙂

  4. avatar Paulina (Pajjka) Podgórska 24 sierpnia 2014 o 13:33

    Twoje baterie trzymają dłużej niż duracell 😉

    1. avatar pepsieliot 24 sierpnia 2014 o 16:27

      Paulina bo ja jestem króliczek 🙂

  5. avatar asia 24 sierpnia 2014 o 15:36

    Pepsi lociam Cię czytać i Ciebie lovciam 😀

    1. avatar pepsieliot 24 sierpnia 2014 o 16:28

      Asia lovciam2 😀

  6. avatar Anna 24 sierpnia 2014 o 16:13

    Na przestrzeni roku ile razy Wam się zdarzy nie zrobić treningu? może dziwne pytanie, ale trening dzień w dzień to szacun jakich mało

  7. avatar pepsieliot 24 sierpnia 2014 o 16:33

    G. nie podchodzi tak rygorystycznie do treningu, ale ja owszem raczej zawsze idę na trening, chociaż na 40 minut, obojętnie kiedy. Niekiedy wcześniej wysiądę z auta i przybiegam do domu, a G. jedzie. Ostatnio nawet w nocy poszłam, bo nie mogłam zasnąć bez treningu. Jakoś tak 🙂

  8. avatar Łysica 24 sierpnia 2014 o 16:51

    To jest Mitsubishi L200?
    Pepsi no a gdzie okulary?
    Lepiej Ci bez nich, a „pożyczone”, śliwki, papierówki lepiej smakujà, wiem coś o tym.

    1. avatar tu fejs 24 sierpnia 2014 o 20:04

      Łysico w deszczu nie noszę okularów psolej, a w ogóle dlatego tyle mam zdjęć w okularach, nie z powodu cichociemnego, tylko jestem krotkowidzem i to są szkła optyczne, a dwa łi to ten pikap:)

    2. avatar Łysica 25 sierpnia 2014 o 16:21

      Resorry za okulary, kiedyś o tym chyba wspominałaś ale mi umknęło.
      L200 to są bryki nie do zajechania, takie krążą opinie o tych terenówkach.
      Następnym razem proszę przetrzeć trochę deskę rozdzielczą, bo mi się serce kroi jak widzę coś takiego, „plizzzzzzzzzz”.

      1. avatar pepsieliot 25 sierpnia 2014 o 17:15

        Ożeż Łysica, G. mnie już ochrzanił, że robię zdjęcie takiej desce, a teraz TYYY???
        Auto stało długo, bo jeździłam czym innym, a teraz do lasu było jak znalazł, bo tam jest droga terenowa i stąd ten kurz. Sorkiiii

    3. avatar Łysica 29 sierpnia 2014 o 07:38

      To się Pepsi nazywa „telepatyczna solidarność plemników”, u kobiet coś takiego nie występuje.
      Ale po części jesteś usprawiedliwiona, to przecież bryka terenowa więc może być trochę uborciukana, ale mały minusik że to było w niedziele, ludzie do kościoła i wogóle……

  9. avatar Frida 24 sierpnia 2014 o 16:53

    Pepsi ja z innej beczki, natknelam sie na „Szczoteczki Soladey”. Czy sa warte wyprobowania?
    Pozdrawiam 🙂

    1. avatar tu fejs 24 sierpnia 2014 o 20:11

      Frida nie mam zdania, oprócz tego, źe nie używam tego japońskiego wynalazku z serii technika dla zdrowia, bo wiem na co wolę wydać 45€ :)) Żartuję, moźe to zajebista rzecz jonizująca zębiska , a ja krzywdę sobie robię nie korzystając. Myślę Frida, że nikt Ci niczego sensownego o tych szczoteczkach nie powie, bo nie sądzę, żeby wykonano jakieś poważne badania klińiczne w tym temacie na odpowiednio dużej liczbie ludzi. Pozdro

      1. avatar Frida 25 sierpnia 2014 o 13:30

        Dziekuje, tez sie gleboko zastanawiam nad kupnem, jak sie zdecuje to dam znac kobitki 🙂

  10. avatar klepsydra 24 sierpnia 2014 o 18:32

    Obrączusia 8 )

  11. avatar tu fejs 24 sierpnia 2014 o 19:55

    Klepsydra nooo taaaak, ale wolę myśleć, że to mój chłopak 🙂

  12. avatar klepsydra 24 sierpnia 2014 o 20:10

    Nic dziwnego, przyjmijmy, że chodziło o brak ustawy nt związków partnerskich.
    Btw. Jak zobaczyłam tu fejs pomyślałam, że coś Ci się pomyliło przy logowaniu i zaliczyłaś wtopę ^^ Nawet zastanawiałam się czy Cię o tym powiadomić hehe

  13. avatar tu fejs 24 sierpnia 2014 o 20:14

    No mój ipad z niewiadomych powodow loguje mnie dzisiaj jako druga morda, a nie chce mi się wylogowywać 🙂

  14. avatar nicambitnego 25 sierpnia 2014 o 07:29

    Fajny reportaż, ja ostatnio biegając z psem znalazłam przy lesie bezpańskie drzewo Mirabelkowe cale w owockach – ambrozja!

    Btw- mój mózg ma właściwość dziwną, jak widzę deszcz, pluchę automatycznie reaguje katarem- pewnie sie wyuczył, że kiedyś było powiazanie i teraz wystarczy, ze gdzieś zobaczy!Patrząc na te zdjęcia zrobiło mi sie zimno i zaczęłam kichac a chora nie jestem 😀
    Żebym na pozytywną sugestię była podatna jak na to

  15. avatar pepsieliot 25 sierpnia 2014 o 08:31

    nicambitnego zmień ksywkę Kochana, żartuję, moja ksywka nie jest lepsza :)), ale wracając do mirabellek, to w Nowej Hucie jest wiele bezpańskich drzew z których lecą teraz mirabelki słodkie i bez pestycydów, no może trochę ołowiu zawierają

  16. avatar naturalnystan92 25 sierpnia 2014 o 09:54

    Super relacja, oby takich więcej.
    Własnie zabieram się za nadrabianie Twoich poprzednich postów, bo ostatnio się opuściłam jako Twój czytelnik 😛 ( nie z własnej winy :P)

  17. avatar Summer Breeze 25 sierpnia 2014 o 13:51

    Nuda.

    1. avatar pepsieliot 25 sierpnia 2014 o 15:11

      zazdrość

      1. avatar Summer Breeze 27 sierpnia 2014 o 17:40

        nie swój las – mam
        zdrowe nogi – mam
        spocony G. eee…
        to ostatnie to zbędne ruchomości

  18. avatar Lotus 29 sierpnia 2014 o 11:51

    Fajny ten szejk, wygląda jak pudding. A ja dzisiaj zjadłam pierwszy raz jogurt kokosowy z wanilią, dobry był 🙂

    1. avatar pepsieliot 29 sierpnia 2014 o 13:32

      Lotus nie wątpię 🙂

  19. avatar Lotus 31 sierpnia 2014 o 17:07

    Jednak lepszy… odzwierzęcy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sklep
Dołącz do Strefy VIP
i bądź na bieżąco!

Zarejestruj sięZaloguj się

TOP

Dzień | Tydzień | Miesiąc | Ever
Kategorie

Archiwum