Pepsieliot
Możesz się śmiać, ale i tak za kilka godzin
zmienisz swoje życie...
214 991 571
197 online
35 457 VIPy

Weganizm Angeliny Joli kontra 811

Ello Czło, (Znowu dodaję od pierwszego słowa,  że nie jestem lekarzem, więc nie leczę, tylko mówię co wiem i myślę i jeżeli ktoś skorzysta z moich rad, to na własną odpowiedzialność.)

Wiele osób buntuje się przeciwko 811, mówiąc, że czują się przejedzeni, że to nie dla nich, a DR i jego denerwująca dziewczyna to są jednak podszyte krypto merkantylnymi hasłami jakieś australijskie dziwolągi, które mieszkają w bungalowie na plaży i mają dwa razy na dzień długi trening, więc komu mogą radzić, nawet jak w ich przypadku wszystko się sprawdza?

Z dokładnie przeciwnej strony, jednak tego samego kierunku była Angelina Joli, która zerwała z weganizmem, gdyż prawie, że umarła i teraz je czerwone mięso. Mówi się, że takiej osobie nie można wierzyć, gdyż piła krew swoich kochanków, robiła se sznyty, tatuaże u przydrożnych azjatyckich traserów i ma zrytą psyche. Być może każdemu by odwaliło jakby widział po przebudzeniu obok siebie Brada Pitta, a w lustrze co rano twarz Angeliny, jednak nie wrzucałabym do jednego garnka jej trudnej młodzieńczej butności, sie różne rzeczy robi i robiło, ale właśnie można by się zastanowić jak jej weganizm wyglądał.

No to moja rozkmina pójdzie innym tokiem rozumowania, dajmy na to od dupy strony, czyli nie od spornych węglowodanów, a od białka, bo tutaj wszyscy oprócz kulturystów mniej więcej mówią to samo.

Cały świat się zgadza w jednym założeniu, że dorosły człowiek (dzieci i młodzież rosnąca więcej, nawet 1,6g na kilogram masy ciała) powinien szamać dziennie około 1,1 g pełnowartościowego białka na 1 kg masy ciała. Nawet jak przyjmiemy 1 g, to osoba ważąca dajmy na to 60 kg musi zjeść dziennie 240 kalorii z białka.

Na każdym kroku cytuje się Campbella, ale też wielu lekarzy uważa, że białko jest niezwykle ważne i powinno stanowić około 10% szczególnie kiedy jest to białko roślinne, ale nie więcej, dziennej podaży kalorii.

Witarianin wprawdzie na feju zmienił swoją stronę, gdyż teraz jest 80/10/10 i 90/5/5, jednak na podstawie mojej wiedzy uważam, że bardzo trudno będzie człowiekowi uzyskać jedynie z 5% białka roślinnego w diecie całej puli aminokwasów egzogennych i nie polecałabym sobie, ani nikomu takiej diety w dłuższym czasie. Przypomina mi się zawsze wtedy taki filmik, co chodził w necie, gdzie para ludzi, wyglądających na ćpunów je owoce i wyglądają strasznie, a ona ma trzy do tego tłuste, ciekawe jakim cudem, włosy, których się właśnie nie ma jak się nie je aminokwasów! Jedynym wyjątkiem, jest dla mnie postawa takiego człowieka jak Pranarianin, który obserwuje swoje ciało, rozumie co je i w jakim celu wyłącza niektóre pokarmy ze swojej diety, ma na to czas, doświadczenie, czystą głowę i takie tam. Wiem również, że można przez pewien nawet dłuższy czas obyć się bez jedzenia, ale robienie strony na feju dla cywilów 90/5/5 jest moim zdaniem szajbnięte. Mózg się żywi węglowodanami głównie to fakt, ale nie daj mu omega 3 to zobaczysz jaką manianę ci odpierdoli. Wracając. Czyli prostą implikacją jeżeli 240 kalorii z białka ma stanowić 10% twojej szamy, to twoje absolutnie minimalne spożycie kaloryczne powinno wynosić 2400 kalorii. Czyli na węglowodany i tłuszcze pozostaje 2160 kalorii. Białko powoduje najsilniejszą reakcje termo genezy po posiłkowej i żeby spalić 1 g białka potrzeba pobrać z organizmu 24 kalorii, a 1 g białka dostarcza tylko 4 kalorie, więc na każdy zjedzony gram białka organizm spala 20 kalorii. Jeżeli w takim razie zjesz te wymagane 60g białka, to tylko na jego obróbkę w organizmie rzeczony wydatkuje 1200 kalorii. Jeżeli Andżelina jadła chociaż tyle, w co raczej wątpię, to nie dostarczała sobie żadnych kalorii, nie mówiąc o odżywianiu nawet na podstawowe funkcje życiowe. Dlatego jak słyszę o dietach niskokalorycznych, które preferują nawet bardzo niby prozdrowotne firmy typu Nature House, na granicy 1200 – 1400 kalorii, to wiadomo, że nie da się na tym żyć zbyt długo, nie mówiąc, że musisz się suplementować dobrym preparatem minerałowo-witaminowym, bo jesz za mało. Ale teraz wracając do witarian. Jedni i tych jest najwięcej zaczynają jeść sporo tłuszczu, nawet po 30% – 40% podaży kalorycznej w ciągu dnia, a ostatnio zobaczyłam osobistą gałką w realu, że nawet więcej. 30% z 2400 kalorii to 720 kalorii, czyli na przykład 2 awokado, albo zamiennie 80 g orzechów czy migdałów, to na prawdę mało, tym bardziej kiedy lubisz polać coś olejem, bardzo szybko przekraczasz 40% z tłuszczu. Pozostaje ci więc 300g na owoce i warzywa na dzień.

Powiedzcie mi w takim razie co to za witarianizm kiedy możesz zjeść tylko 2 banany, czy 4 małe jabłka i na tym koniec.

Dlatego tacy witarianie przestają jeść owoce i jedzą głównie warzywa, które są o wiele mniej kaloryczne. Dodatkowo taka dieta jest uboga w potas, a także zjedzenie jakiegokolwiek owocu powoduje nagromadzanie się cukru, gdyż przez te pokłady tłuszczu twoja trzustka nie zobaczy cukru w żyle i nie wyrzuci insuliny do rozprowadzenia jej po komórkach organizmu i cukier będzie się mnożył. Jak z kolei zaprzestaniesz jeść owoców i ograniczysz warzywa to praktycznie będziesz na tłuszczowej diecie Atkinsa, tyle, że roślinnej. To oczywiście nie jest prawda, bo jego dieta wysoko tłuszczowa bardzo ogranicza również ilość węglowodanów złożonych, nie mówiąc o prostych właściwie na poziomie zero, gdyż chodzi o to, aby nie było praktycznie w ogóle wyrzutu insuliny. Zacytuję tutaj jeszcze raz samą siebie: …  „Dieta Atkinsa zakłada stopniową zmianę w metabolizmie od spalania glukozy do spalania nagromadzonego w ciele tłuszczu. Proces ten, zwany ketozą rozpoczyna się w momencie osiągnięcia niskiego poziomu insuliny. W przypadku normalnego ustroju poziom insuliny jest zależny od poziomu glukozy. Najczęściej przed posiłkiem jest on najniższy. Rozkład tłuszczów następuje gdy część z zapasów lipidów w komórkach tłuszczowych przenika do krwi i jest w dalszym etapie wykorzystywana do wytworzenia energii.

Jednak do prawidłowego trawienia tłuszczów w organizmie niezbędne są węglowodany. To dzięki nim tłuszcze dostają się do komórek organizmu. Jeśli zablokujesz przyjmowanie węglowodanów do organizmu, wtedy tłuszcz nie ma możliwości dostać się do mitochondrium komórkowego gdzie jest spalany, pozostając na zewnątrz. Jeśli nie dostarczysz węglowodanów zablokujesz trawienie tłuszczów, co powoduje, że nawet jedząc w dużych ilościach tłustą golonkę czy smażony boczek nie przytyjesz.

Otóż w wyniku braku przyjmowania węglowodanów do organizmu, przy jednoczesnym dostarczaniu dużych ilości tłuszczu powstają niestrawione resztki wokół komórek. Wprawdzie organizm otrzymał bardzo dużą ilość energii (dla przypomnienia w 1 g tłuszczu jest aż 9 kcal) lecz co z tego kiedy nie może być do końca spalona podczas trawienia.

Na początku takiej diety organizm może czuć się znakomicie z powodu dużych ilości energii, jaką mu dostarczasz. W miarę upływu czasu nie strawione tłuszcze powodują odkładanie ciał ketonowych we krwi, część z nich może zostać wydalona z moczem, lecz zaczyna to dość mocno obciążać nerki, a także w dalszej konsekwencji powoduje wprowadzenie twojego organizmu w stan nazwany Ketozą.

Kwaśnica ketonowa może ogromnie źle wpływać na zdrowie organizmu, szczególnie powinny uważać osoby chore na cukrzycę w przypadku stosowania takiej diety, ponieważ mała podaż węglowodanów ma ogromny wpływ na hormon insuliny.

Co dziwniejsze niektóre badania dochodzą do wniosku, że wspomniana dieta pomaga zapobiec chorobom układu sercowo-naczyniowego, obniża poziom cholesterolu we frakcji lipoprotein niskiej gęstości (LDL cholesterol) i zwiększa poziom cholesterolu we frakcji lipoprotein wysokiej gęstości (HDL cholesterol).

Inne badania dochodzą jednak do wniosku, że przeciwnie dieta ta w dalszej przyszłości przyczynia się do chorób układu sercowo-naczyniowego, choroby wieńcowej serca, arytmii, osteoporozy i do powstania kamieni nerkowych i że uśmierciła doktora Atkinksa, który poślizgnął się w wieku 72 lat na oblodzonym chodniku idąc do pracy i po 9-ciu dniach od tego wypadku zmarł będą bodajże w śpiączce na serce…”

Czy na podstawie powyższych wiadomości nie przychodzi socjecie do głowy, że 811 nie jest taka głupia?

No dobra, ale aż 10 gramów węgli na 1 kg ciała? Tutaj na ten temat też robiłam opracowanie, że 40% z tych węgli surowych pójdzie zaraz w energię, więc dlatego trzeba ich jeść tak dużo. Ale zakładając, że umiarkowanie się ruszasz i po prostu chcesz się dobrze czuć i być szczupłym i zdrowym to lepiej odpuść zasadę 10g węgli na kilogram ciała i sobie zmniejsz do poziomu, który lubisz, ale nie schodź poniżej 2400 kalorii jak ważysz 60 kilogramów, jednak wybierz proporcje 811, bo napisałam ci dlaczego.

To prawie wszystko  w temacie wegańskiej diety Angeliny Joli, pozostaje tylko kwestia B12, omega 3 i witaminy D. Dlatego nie jestem przeciwna, aby ludzie posiłkowali się owocami morza, jeżeli nie chcą brać suplementów, natomiast nie rozumiem postawy z czerwonym mięsem. Aczkolwiek tak jak wspominałam terapia Gersona przewiduje podawanie w drastycznych przypadkach wyciągu  z wątroby cielęcej i chociaż witarianie tak chętnie mówią o tej terapii ten fakt jest zwykle pomijany.

Ścisk Czło serdecznie Jor pepsinek

Po namyślę dodaję jednak wpis Jaha, z mojej prywatnej wiadomości od niego po jego zgodzie, dlatego, że nie wiadomo kto się myli, a może nie myli się nikt.

…”Odczep się od mojego mięsożerstwa. Po pierwsza oceniasz mnie ze swojej egoistycznej perspektywy i wizji zbawiania świata. Ja nie sobie po prostu mięska. Jem bo z mojego punktu widzenia jest mi niezbędne do optymalnego życia i zdrowia. Wystarczy przeczytać kilka książek na temat metabolizmu aby zrozumieć, że weganizm to banialuki. Po za tym na diecie wysoko węglowodanowej (choć jest nienaturalna dla człowieka) da się utrzymać dobrze. Zostało to udowodnione wieloma przykładami i nie zamierzam z tym polemizować. Ja próbowałem i mi to nie odpowiada. Zawsze odkąd pamiętam intuicyjnie i instynktownie ciągnęło mnie to tłuszczu i do mięsa. Jak robiłem psu żarcie to jadłem z uwielbieniem wątrobę mimo, że matka mnie mogła opierdolić, że na surowo. Jestem widocznie innym człowiekiem. A że się nie brzydzę zabić. No cóż. Moim zdaniem to dobre o mnie świadczy bo robię to z maksymalnym szacunkiem dla zwierzęcia. Nie pisałem o Tym na Twoim blogu aby trollować, tylko wyjaśniałem nieścisłości ale teraz już mam to gdzieś. Możesz mówić, że Eskimosie popełniali samobóje bo jedli mięso. hehe A na koniec: Kurde etycznie do cholery to czym się różni moje zabicie i zjedzenie zwierza od Twojej produkcji preparatów ze zwierząt i sprzedawanie ich ludziom? hę?

Potrafię napisać i napiszę: do optymalnego mojego zdrowia NIESTETY niezbędne są ciała żyjących zwierząt. A mnie jako osoby egocentrycznej interesuje optymalne zdrowie i jedzenie. Więc jem to dokładnie z takich samych powodów jak ludzie w terapii Gersona i David Wolfe

Przestań mnie oczerniać więc. Także to co o mnie piszesz to czysta Hipokryzja

Powinnaś raczej docenić to, że potrafię weganom w niektórych rzeczach przyznać rację…. i nie podchodzę do tego jak do czystej pseudonauki choć czasem sprawia takie wrażenie a często tak się właśnie kończy

Kilka dni temu rozmawiałem z dziewczyną z grupy Witarianizm. Pisała, że źle się czuje, wszystkie wskaźniki z badań ma w dół. Miała Ewidentnie problemy, które skojarzyły mi się albo z B12 albo z omega-3. I co jej weganki radziły? O kurwa to wszystko stres. Powinnaś otworzyć swoje serca i na życiodajną moc owoców i kurwa medytować nad tym jedzeniem i wszystko się cudownie poprawi na najlepszej metodzie dla człowieka. Więc zapytałem czy mogę podesłać jej artykuł dziewczyny ze strony paleo która miała podobne symptomy do niej co ustąpiły jak wróciła do mięsa Potwierdziła, że ma dokłądnie tak. Wystarczyło zamienić kilka słów i co się okazuje. W ogóle nie jadła konopi i lnu a jadła orzechy. Była od od 2 lat weganką i od roku na wicie. I kurwa co. Nawet nie wiedziała co to są omega-3 i się dziwiła, że takiej wiedzy od niej wymagam. Więc ją opierdoliłem i kazałem jej przeczytać Twój post o tym co też uczyniła i oczywiście nadmieniłem, że najlepiej będzie jak zje szybko tłustą rybę albo chociaż żółtko zagryzie organicznym masłem.

Więc uważam promowanie weganizmu za szkodliwe i zgadzam się, że może ZABIĆ.

Owszem Ty robisz to inaczej i chwała Ci za to jednak czasem też pierdolisz w drugą stronę. I Twoja argumentacja jest na tym poziomie co w tym artykule tym bardziej szkoda, bo zwykle udawało Ci się trzymać wysoki poziom, a prawda taka, że może ja mięsożer uratowałem dziewczynie życie, bo jej koleżanki weganki radziły, że ma medytować nad owocami a nie narzekać, że się źle czuje bez dostarczania omega-3 pojebane!!! dlatego ja będę ANTYWEGANINEM, to samo masz teraz jak napisałaś: ktoś 90/5/5 bo dla niego to jest dobre, ja nie uważam, że wszyscy powinni jeść kozie sadło, ale nie będę milczał jak ktoś pieprzy, że od cholesterolu robi się miażdżyca i wystarczy, że odrzuci mięso i ma z bańki bo to pseudonauka zaprzeczająca prawdziwej nauce.

(Visited 7 288 times, 2 visits today)

Komentarze

  1. avatar Jah Maya 18 listopada 2012 o 10:03

    🙂 A to Gerson ma u mnie plusik. Nie wiedziałem o tym. Dzięki Pepsi.
    Teraz już jestem spokojniejszy o tę terapię.
    Nie dziwi to, bo wątroba cielęca jest jednym z najbogatszych źródeł witamin (jeśli chodzi o zwierzęta hodowlane) i to w postaci gotowej do użycia.
    Dlatego witarianie nie wspominają o tym, bo większość wegan witarian, jak mi zdeklarowanemu zwierzęcożercy się wydaje, woli żyć w świecie iluzji i zabobonów.
    Dlatego też nie wspomną, że David Wolfe raczy się świeża byczą krwią i zaleca ją innym. Choć na feju go zalecają i się podniecają na wege forach. Choć ja ja bym o tym wspomniał to byłbym zbesztany. No w końcu nie jestem tak przystojny jak Wolfe 😀

    1. avatar pepsieliot 18 listopada 2012 o 10:22

      fakt, że Wolfe ma coś w sobie, ale zwróć uwagę, że witarianie bardziej mają na uwadze swoje zdrowie niż czyjekolwiek inne, to trochę inni weganie, którzy myślą przede wszystkim o zwierzętach. Ale ja jestem weganką i często mam dylemat, natomiast w Tobie nie podoba mi się to, że po prostu jesteś mięsożernym człowiekiem, tylko skłaniasz się do witarianizmu, a to jest wielka różnica i dlatego kiedy Ty piszesz, że dzisiaj jesz sadło kozła, którego sam ukatrupiłeś, to pomimo, że w chorobie rozważałabym być może poświęcenie cielęcia dla mojego zdrowia, chociaż z wielkim trudem, bo nie wydaje mi się moje życie jakoś ważniejsze od życia cielaka, albo może czasami nawet jest głupsze i działa tu tylko wola przetrwania, że mnie by tez pewnie cielak zjadł, jakby miał imperatyw i dlatego kiedy Ty to piszesz, to to jest po prostu nie do przyjęcia dla mnie jako weganki

      1. avatar Jah Maya 18 listopada 2012 o 10:38

        Rozumiem a czy mogę być zupełnie szczery w tej chwili na tym forum? w Swojej odpowiedzi a Twój zarzut.
        Najwyżej szybko wykasujesz 😀 ale to chyba nie tajemnica.

        I nie wiem dlaczego mówisz, że skłaniam się ku Witarianizmowi, skoro jem jakieś 80% na surowo a witarianizm to po prostu surowe jedzenie.

        1. avatar Basia 18 listopada 2012 o 10:42

          Witarianizm to chyba od słowa „vita” pochodzi czyli „życie”. A więc bardziej jednak jedzenie jabłek niż nieżywych zwierząt.

          1. avatar Jah Maya 18 listopada 2012 o 10:44

            Nie będę wchodzi z Tobą dyskusje na ten temat kiedy tkanka przestaje być martwa Basiu bo to nie miejsce.

            Sugeruje jednak sprawdzić definicję słowa Witarianizm:
            http://pl.wikipedia.org/wiki/Witarianizm

        2. avatar pepsieliot 18 listopada 2012 o 11:05

          Jahu dość, to nie jest blog dla ciebie i nie zamierzam czuwać, żeby wykasowywać Twoje imfa, na prawdę załóż sobie swój blog i tam zapraszaj ludzi, którzy myślą podobnie do Ciebie, jest ich całkiem sporo wśród mięsożerców, a tutaj STOP

      2. avatar Jah Maya 18 listopada 2012 o 10:47

        Pomyłka: Cielak by Cię nie zjadł jakby miał imperatyw i umierał z głodu nawet jak byś mu na siłę do gęby wcisnęła swoją nogę: bo UWAGA: jest roślinożerny

        1. avatar pepsieliot 18 listopada 2012 o 10:58

          krowom do paszy dokłada się rozdrobnione odpadki z rzeźni, więc jak może być przez człowieka wpuszczany w kanibalizm, to może i mnie zjeśc, ale jak to ty robisz aluzje bez sensu, a raczej ze swoim pokrętnym sensem, zeby mi udowodnić że nie jestem roślinożercą

          1. avatar Jah Maya 18 listopada 2012 o 11:29

            Nie, nic już nie chce udowadniać. Dodaje się niestety masz rację ale one są tego raczej nieświadome.

  2. avatar Basia 18 listopada 2012 o 10:46

    Oczywiście znam te definicje, ale mimo wszystko dziwne jest dla mnie, że tatar i surowe jajka mogą być ze słowami „życie” ,”życiodajny”, „witalny” utożsamiane.

    1. avatar Jah Maya 18 listopada 2012 o 10:48

      cóż…. nie wszystko musi być dla Ciebie proste i jasne 🙂

      1. avatar Basia 18 listopada 2012 o 10:49

        zmartwiłabym się gdyby było inaczej Jahu:)

        1. avatar Jah Maya 18 listopada 2012 o 10:52

          a wogóle to zajrzyj na Blog Bez Fajnej Nazwy. Bo tak jest piosenka dla Ciebie specjalnie.

          1. avatar Basia 18 listopada 2012 o 10:55

            Zajrze, na razie wszyscy mi na ręce patrzą, wiec spadam

    2. avatar Jah Maya 18 listopada 2012 o 10:49

      Ale jeśli chcesz porozmawiać ze mną na ten temat napisz do mnie prywatnie poprzez kliknięcie avatara (tak to się chyba nazywa)

    3. avatar Jah Maya 18 listopada 2012 o 10:51

      Możesz też napisać do rzeczonego Davida Wolfe z tą wątpliwością.

      1. avatar Basia 18 listopada 2012 o 10:54

        Niemam pojęcia kim jest człowiek z wilkiem w nazwisku, poza tym że jakiś vita guru pewnie, a mam alergię na takie osobowości

  3. avatar pepsieliot 18 listopada 2012 o 12:03

    Uwaga, po namyśle dopisałam jednak do głównego wpisu w PS to co mi napisał Jahu prywatnie, oczywiście za jego zgodą, żeby był jak najpełniejszy obraz dla wszystkich.

    1. avatar Ola 18 listopada 2012 o 15:08

      Dobrze, że zrobiłaś ten dopisek z prywatnej poczty. To dodatkowe informacje, które mogą się komuś przydać. Każdy jest inny emocjonalnie i fizycznie. Są różne zalecenia dla różnych grup krwi, różnych genotypów. Nic dziwnego, że różni ludzie będą inaczej reagować na tą samą dietę. Trzeba obserwować siebie, być otwartym na wiedzę i ewentualne modyfikacje. Na owoce morza, jak piszesz, czy coś innego np. żółtka – od szczęśliwych kur biegających na słońcu po zielonej trawie.
      Jahu, czekam na Twojego bloga 🙂
      Nie dlatego, żeby Cie tu, u Pepsi już nie było, ale żebyś swobodnie pisał tam (a nie tylko w prywatnej korespondencji) co wiesz, myślisz i jakie masz doświadczenia. To będzie ciekawe.
      Ja niestety nie znam angielskiego i w temacie witarianizmu polegam dużo na tym, co przekażą inni, głównie na blogach. Cieszę się, że takie są 🙂

      1. avatar pepsieliot 18 listopada 2012 o 15:21

        podobno z tym jedzeniem w zależności od grupy krwi to ściema, bo zwierzęta, które mają różne grupy krwi tez musiałyby się tak odżywiać, ale z drugiej strony ludzie o określonych grupach krwi zapadają statystycznie na niektóre choroby czesciej, więc profilaktycznie powinni jesc szczególnie uważnie

        1. avatar Jah Maya 18 listopada 2012 o 15:31

          Też tak mi się wydaje właśnie….. ale tylko wydaje.

  4. avatar Jah Maya 18 listopada 2012 o 12:29

    PS. 2
    Jeśli chodzi o film, który Pepsi wymienia w poście to chodzi o frutarianina imieniem Mango.
    Film jest tutaj: http://vimeo.com/36666602
    Żeby było śmiesznie apropo tych naszych jałowych dyskusji, czy można zabić marchewkę 😉
    Chociaż nie wiem czy to śmieszne czy przerażające raczej.Ta para jest frutarianami 100% (żyjącymi w Australii), bo nie chcą zabijać także roślin i w dodatku wierzą, że kiedyś w dawnych czasach protoplasta człowieka tak się odżywiał. LOL 😀 Nie jedzą więc także wszystkich owoców, nie mówiąc o nasionach: takich jak orzechy a nawet ogórka i pomidora nie zjedzą bo się niszczy zarodek życia. Żyją sobie, wyglądają jak wyglądają. Na zdrowie im. Jednak nie odebrałem ich przekazu jako wciskanie tej ideologii innym czy jako mantrę zdrowego życia dla innych ludzi. W końcu to o nich autor filmu chciał zrobić film a nie oni promować samych siebie (a może się mylę).
    Oczywiście goście się niczym nie suplementują ani nie robią badań bo UWAGA: nie czują negatywnych efektów zaburzeń, które mogłyby na coś wskazywać.
    Film jest o tyle ciekawy, że w filmie występują też witarianie innych opcji w tym sławni guru i w pewnym momencie dochodzi nawet do dyskusji pomiędzy nimi o zaletach i wadach różnych opcji. Chociaż z drugiej strony czy to takie ciekawe jak wsłuchiwanie się w głos swojego organizmu. Mhmm
    Mimo wszystko jednak film ciekawy.

    1. avatar Jah Maya 18 listopada 2012 o 12:32

      Chociaż facet ma u mnie plus bo chodzi cały czas na boso 😀
      Ale oczywiście nie biega a tylko chodzi: ciekawe dlaczego?

    2. avatar Basia 23 listopada 2012 o 14:04

      Obejrzałam ten film i mnie wzruszył, takie owocowe love story i bardzo dobre wrażenie na mnie zrobili jako ludzie. Bardzo nie spodobała mi się tnatomiast ta para zarozumiałych szczeniaków z Australii, biegaczy – aroganccy i w ogóle jacyś toporni.
      Nie wiem ile lat mają Mango i jego partnerka, może wyglądają tak bo nie dbają o siebie w klasycznym tego słowa znaczeniu, pewnie jakby ich ubrać, ogolić, wystrzyc, może by było lepiej.

      1. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 14:09

        🙂
        No sympatyczni są to fakt.
        A ta dwójka to Durianrider i Freelee chyba masz na myśli.

        1. avatar Basia 23 listopada 2012 o 14:13

          Tak, ich mam na myśli, no cóż….koleś pieprzył jak potłuczony. Ale ogólnie poza nadmierną chudością nie zauważyłam,żeby jakoś para głównych bohaterów chorowicie wyglądała – włosy mają zaniedbane po prostu i to takie smutne wrażenie sprawia nad całością

  5. avatar ewa 18 listopada 2012 o 14:07

    Zanim włożę do swej paszczęki łyżkę siemienia lnianego lub sezamu czy jak inne nasionka,np.:dyni i słonecznika,powinnam je wcześniej namoczyć?I ile tych łyżek dziennie można optymalnie jeść na witarce?

    Angelina piękna jest niemożebnie,ach,ale ileż szaleństwa tkwi w jej wielkich diamentowych oczach.
    Patrz jej w oczy,patrz jej w oczy,patrz jej w oczy…

    1. avatar pepsieliot 18 listopada 2012 o 15:17

      ewa, siemię lniane się mieli przed jedzeniem, albo możesz bardzo długo mielić w ustach ale i tak wiele niestrawionych ziarenek przeleci przez Ciebie, więc Twój wybór. Pestki z dyni i słonecznika się moczy, w sumie o sezamie nic nie wiem czy powinien być namaczany. Słonecznika mało, bo ma fatalny stosunek omega3 do omega6, o wiele za dużo omega6 i słonecznik i dynia to prawie sam tłuszcz ale i błonnik, więc tak na oko możesz przyjąć, ze 1 gram ma około 7 kalorii więc sobie oblicz co i jak. Dynia dla facetów jest bardzo dobra podobno na prostate, a dla wszystkich jako źródło cynku, ja pobieram go raczej z cukini i arbuza jak jest sezon, bo pestki zdyni są dla ,mnie starsznie tłuste tak jak i słonecznik w smaku.

  6. avatar Basia 18 listopada 2012 o 15:21

    ja teś się cieszę, że Pepsi dodała te info od Jaha, ale nie rozumiem po co deliberować nad źle zbilansowaną dietą jakiejś egzaltowanej panny. Przecież większość wegan naprawdę wie po co jest len i suplementuje b12, niestety często witarianie mają takie tendencje, żeby upierać się  że ich dieta jest naturalna i nie wymaga suplementacji. Nie spotkałam się natomiast z przypadkiem, żeby ktoś jadł według zalecen wege piramidy, czy tych zaleceń Pani Desmond co je na Medycynie Praktycznej można przeczytać i chorował na takie objawy, jak ta dziewczyna, albo inne fatalne skutki, żeby go dotknęły.

    1. avatar Jah Maya 18 listopada 2012 o 15:30

      Też tak mi się wydaje właśnie….. ale tylko wydaje.

      1. avatar Jah Maya 18 listopada 2012 o 15:32

        Koment powyżej omyłkowo tu wrzucony. Baśka a Ty wejdź na Blog Bez Fajnej Nazwy. Tam filmik dla Ciebie czeka. 😀

    2. avatar Bondi 3 kwietnia 2016 o 15:27

      Pepsi a czy po zmieleniu siemienia nie wytwarzaja sie zwiazki cyjanogenne? czy dodanie go do np szejka badz innej plynnej mikstury zapobiega temu procesowi?

      1. avatar pepsieliot 3 kwietnia 2016 o 16:41

        nie wiem, ja nie jem siemienia,jem mało ziaren, ale inni sobie chwalą

  7. avatar Przekocurek 18 listopada 2012 o 18:27
  8. avatar pepsieliot 18 listopada 2012 o 18:46

    Przekocurek, znam go od dawna, on nie jest takim witarianinem do końca, bo je dużo soi.

  9. avatar Ag. 19 listopada 2012 o 13:38

    Już nie mogę słuchać o intuicyjnym jedzeniu, miłości i tym, że nauka jest zła :(To tak a propos porad z forum. Swoją drogą – wiecie może ile kosztuje wizyta u Desmond?

    1. avatar Basia 19 listopada 2012 o 16:39

      Nie wiem jak jest teraz, ale ja za konsultację rozserzoną zapłaciłam chyba 4 stówy. 2,5 stówy wersja podstawowa. I czesć to twój jadłospis z 3 dni rozpisany w grafie pod kątem witamin, wszystkich makro i mikroskładników – do tego komentarz – ocena diety dotychczasowej czego za mało czego za dużo, ewentualne błędy. Druga część to szczegółowy jadłospis rozpisany z przykładowymi posiłkami, przepisy, różne przydatne info – np tabela Furhmana oceniająca gęstość odżywczą produktów. Ja miałam konsultację zdalną, ale cena się nie różni chyba.

      1. avatar pepsieliot 19 listopada 2012 o 16:44

        dla zdezorientowanych to cenna pomoc

        1. avatar Ag. 19 listopada 2012 o 19:26

          Fajnie, może jak kiedyś będę mieć więcej kaski to skorzystam, żeby ogarnąć ew niedobory. Choć staram się pilnować omeg, D i B12. Ale nie wiem jak tam się mają moje żelaza, wapnie, cynki. Te rzeczy, których na cronometrze mało wychodzi. Niestety cały czas mam problem ze zjedzeniem wystarczającej ilości kalorii. Wiecie – jak się jadło syfy to było malutko objętościowo, a kalorii b dużo. Teraz trzeba nauczyć się odwrotnie. A że jestem z natury chuda i uprawiam sport, bardzo odczuwam różnicę. Dzięki Pepsi za ten cykl powtórki z witarianizmu, bo czuję się zmotywowana, żeby jednak było jak najwięcej surowego. U Ciebie są rzetelne informacje, a nie „zaufaj intuicji i pokochaj siebie”. Mi to nie przynosiło dobrych rezultatów, a z kochaniem siebie nikt mi nie podskoczy, bo jestem po terapii 😀 I oczywiście, intuicja i kochanie ok, ale ostatnimi czasy mam wrażenie, że niektórzy trochę z tym zaszaleli, co potwierdza przykład Jaha z forum.

          1. avatar NotMilk 19 listopada 2012 o 20:04

            Osobiście Ag miałem podobne problemy, by zacząć jeść normalne ilości pokarmów. Przekonałem się wpierw, że po nabiale, a teraz także widzę, iż po mięsię również traciłem apetyt i moja wątroba gorzej pracowała. Cały rok się przestawiałem, by w końcu odrzucić złe nawyki, zwiększyć stosownie porcje jedzenia z mikroskopijnych, przesyconych produktami rafinowanymi w pełnowartościowe posiłki wegańskie (głównie owoce, zielenina, ale i ziarna bezglutenowe oraz orzechy, nasiona, ale i soczewicą nie pogardze, jak i niestety chlebem żytnim na zakwasie). Po porzuceniu nabiału poszło w sumie z górki, bo traciłem stopniowo apetyt na produkty z rafinowanego cukru, napoje z liści krzewu herbacianego, kakao, a w końcu na samo mięso, po którym nie czułem się najlepiej. Poza tym nie bardzo mi smakowało, bo było bardzo suche w porównaniu z soczystymi owocami. Dopiero teraz mogę stwierdzić, że zgrubsza mogę zaufać intuicji w dborze tego, na co mam apetyt. Z kolei tym kochaniem siebie nie ma zbytnio co przesadzać. Wystarczy według mnie akceptacja siebie, chociaż nie w stosunku do przywar, jakie trzeba usunąć 😉
            *
            Pozdrawiam!!!

          2. avatar Jah Maya 19 listopada 2012 o 21:49

            Nie potrafię Was i wielu innych zrozumieć niestety. Tego fenomenu.
            Jak sobie coś postanowię to nie ma dla mnie problemu abym czegoś nie jadł albo czegoś innego nie robił lub robił.
            Może to kwestia motywacji a może nigdy nie byłem od niczego uzależniony oprócz tlenu z powietrza 😉 A może sobie powtarzam, trzeba być twardy a nie miętkim.
            Myślałem, że jako maniak też żytniego chleba na zakwasie, który sam też piekłem, wymiękne. Ale nie: kupiona spontanicznie książka paleo w łapie przy kolacji złożonej z 5 kanapek z serem i rano już nie piekłem więcej.

          3. avatar Jah Maya 20 listopada 2012 o 00:21

            Nie książka…. męska intuicja….moja droga: 😛
            Po za tym czy ja zmieniłem tak bardzo sposób odżywiania? Po prostu odrzuciłem chleb i sery, którego jadłem pół-jeden bochenek mały żytni dziennie. 🙂
            I tak zawsze jadłem tłusto i miałem gdzieś uwagi pod tym kątem do mnie słane.
            Także żadnej wielkiej rewolucji nie było bo chleb to puste kalorie prawie same przecież.
            Chociaż i tak nic mi nie dolegało. Zrobiłem do bo tak….aby coś zrobić.

          4. avatar Jah Maya 20 listopada 2012 o 00:23

            Po za tym zawsze mogłem przecież się wycofać. Ale mi podpasowało po prostu. 🙂
            Po za tym po eksperymencie miesięcznym z dietą nieomal wegańską 🙂

          5. avatar Jah Maya 20 listopada 2012 o 01:31

            well. Nie wierzę naukowcom a przynajmniej nie tym z WHO 😛
            jedzenie kasz jest nie dla mnie chodź gryczaną lubię. Zdecydowanie już wolę owoce a zboże w postaci płynnej i sfermentowanej tylko od czasu do czasu. 😛

          6. avatar Jah Maya 20 listopada 2012 o 01:42

            Małgoś. Ja nie krytykuję weganizmu. Ja krytykuje krytykę wegańską. 😀
            No i właściwie to nie jest krytyka tylko samoobrona.

          7. avatar NotMilk 20 listopada 2012 o 17:45

            Jah-osobiście nie robię niczego przez siłę. Według mnie tak jest najlepiej, ponieważ w innym wypadku odrzucenie danego niekorzystnego składnika z mojej diety postrzegałbym jako stratę, wyrzeczenie, a tak będę po prostu czekał aż stracę na niego apetyt. Będzie to dla mnie oraz mojego ciała najbardziej naturalne. I tak czasami się zdarza, że przez kilka dni z rzędu nie jem w ogóle pieczywa, więc już jest jakiś postęp 😉 Dlatego uważam, że nie należy postępować tak, jak niektórzy neofici zdrowego odżywiania, którzy po początkowym zapale, kupowaniu eco produktów i braku przygotowania organizmu na zmiany, szybko się zniechęcają i mówią potem, iż im to nie pomaga oraz wracają do dawnych nawyków. Sam przez jakiś czas po odstawieniu mięsa czułem się trochę dziwnie (około 2 tyg.), lecz teraz jest już ok i ze skórą (ustąpiły moje wieczne zaczerwienienia), z włosami (stały się dużo gładsze) oraz energią (to cieszy najbardziej:)). Wiedz Jah, że nie tylko Ty jeden jesteś wielkim smakoszem kaszy gryczanej. Osobiście uwielbiam ją i jakoś nie zamierzam z niej rezygnować, bo chyba mi w pewien sposób służy 😉
            *
            Pozdrawiam, życząc owocnego wieczoru!!!

          8. avatar pepsieliot 21 listopada 2012 o 07:42

            mogę powiedzieć że po 1,5 roku nie jedzenia chleba ani nic z żadnej mąki i nic pieczonego, że jestem już chyba wolna od tego nałogu, ale nie widzę jakiejś różnicy w samopoczuciu

          9. avatar Jah Maya 21 listopada 2012 o 10:02

            Możesz mi przynieść 2 grudnia kawałeczek tego gryczanego chleba na spróbowanie?

          10. avatar Jah Maya 21 listopada 2012 o 15:59

            Jazzz wez ja nawet wole czerstwy. Dostaniesz w zamian jak sie ladnie usmiechniesz moj chrzan. Sam kopalem i robilem. Roslinny w dodatku: zmlekiem kokosowym, sokiem z cytryny i odrobina wlasnego full organik octu jablkowego i bio oliwy niefiltrowanej. Zrobilbym na smalcu gesim ale tak se pomyslalem ze moze jakas weganke uszczesliwie ;P

          11. avatar NotMilk 21 listopada 2012 o 20:50

            Jazz – ten chlebek musi być pyszny… Tym bardziej, że nie dodajesz do niego soli, której również staram się unikać 🙂

          12. avatar Jah Maya 21 listopada 2012 o 23:54

            milutki filmik o chlebie 🙂
            Ciekawe gdzie wcięło Pepsi?

          13. avatar pepsieliot 22 listopada 2012 o 05:40

            Jahu ja śpię o tej porze od kilku godzin 🙂

    2. avatar teżBasia 23 listopada 2012 o 09:13

      Jazgottt poproszę o przepis na chleb gryczany, jeśli moja prośba dotrze w tym gąszczu. I przepis, jak przygotowujesz mąkę gryczaną, mielisz w blenderze czy w młynku do kawy czy jeszcze w czymś innym? Przymierzam się już od dawna, ale zabrać się nie mogę za upieczenie bezglutenowego (choć żadnego w życiu nie piekłam) chlebka. I chociaż w lecie byłam 100% surowa, teraz z przyjemnością wróciłam do gotowanych obiadków z kaszą jaglaną, gryczaną, quinoa, strączkami czy warzywną zupką i chlebka też mi się chce. Ahh..
      Taki przepis znalazłam: http://garnkofilia.blogspot.com/search/label/chleb

      1. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 12:17

        w chlebie na zakwasie też są drożdże tylko, że dzikie

      2. avatar teżBasia 26 listopada 2012 o 14:04

        Dzięki Jaz, muszę się koniecznie zmobilizować. Podobnie jak Twój luby, mam niedowagę, choć obżeram się ponad normę. Do niedawna jadłam dużo suszonych owoców, bo wysokokaloryczne, ale odrzuciło mnie ostatnio od fig (ekologicznych ponoć, z bioplanet), zaglądałam do środka każdej i kilkanaście sztuk z paczki miało w środku czarną maź lub, co gorsza, pleśń! Może ktoś poleci jakąś firmę z wartymi uwagi eko figami, daktylami itp, bo do bioplanet zraziłam się dokumentnie

  10. avatar pepsieliot 19 listopada 2012 o 21:38

    Not Milku jak zwykle zgrabnie powiedziane , ścisk :)))

    1. avatar NotMilk 20 listopada 2012 o 17:27

      Dziękuję i również ściskam :))

  11. avatar NotMilk 21 listopada 2012 o 20:43

    Nie wiem, co myślicie o blogu tej dziewczyny Paleo. Nie miałem zbyt wiele czasu, aby zapoznać się z większą ilością wpisów, ale przesyłam ten, w którym prowadzi krytykę założeń Campbella i uważa, że zachodzi pozytywna korelacja między spożywaniem białka roślinnego, a chociażby rakiem jelita grubego:
    *
    http://rawfoodsos.com/2010/07/07/the-china-study-fact-or-fallac/

    1. avatar Jah Maya 21 listopada 2012 o 21:00

      Ciekawe dzięki. 🙂

    2. avatar Jah Maya 21 listopada 2012 o 21:20

      Świetny blog i rzetelne podejście do tematu, zwłaszcza, że sama jest wegetarianką i pierwotnie założenie nie było krytykanckie. Czyta się jak książkę przygodową. I ile ona już napisała na ten temat. Szacunek!

      1. avatar NotMilk 21 listopada 2012 o 22:10

        Raczej wegetarianką ona nie jest, bo jada m.in. jajka, surowe ryby, owoce morza… W sumie natknąłem się na jej blog przypadkowo i raczej patrzyłem na zagadnienia dotyczące porad dla wegan. Wczoraj wszedłem na te chińskie studia, gdzie przedstawia swój punkt widzenia. Osobiście mam miłe doświadczenia po odstawieniu mięska, ale zdaje sobie sprawę, że inne osoby mogą nie mieć tak dobrych przeżyć. Cieszę się, że spodobały się Tobie artykuły z jej bloga. Jednak osobiście zawsze spoglądam na takie rewelacje z dozą sceptycyzmu i bardziej ufam potrzebom mojego organizmu, który żąda ode mnie roślin, a nie ryb, czy innych produktów odzwierzęcych 🙂
        *
        Jaz-chciałem się Ciebie zapytać, kiedy spożywasz B12 w sprayu- na czczo, przed, czy po posiłku? Czy to ma jakieś znaczenie? A jak z D3? Za odpowiedź będę bardzo wdzięczny. Oczywiście, o ile będziesz miała czas.
        *
        Pozdrawiam owocowo!!!

        1. avatar Jah Maya 21 listopada 2012 o 22:16

          No to była weganką chyba a teraz jest paleo-witarianką 😉

          NotMIlku potrzeby mojego organizmu jak wiesz są zgoła inne w tym zakresie 🙂
          Ja na wszystko spoglądam ze sceptycyzmem i nic nie krytykuje co nie przeczytam dokładnie no chyba, że coś od razu wizjonerstwem zalatuje.
          A tu dziewczyna korzysta z surowych danych. Jedynie to to, że mogła je zmanipulować ale to przecież łatwo sprawdzić.
          Chciałem się zabawić we własną analizę surowych danych Chiny Study ale trochę mi szkoda czasu. 🙁 W końcu i tak w to nie wierzę. Więc wolę poświęcać czas na analizę pozytywną niż negatywną. Bo jakby co mi po tych całej bibli wegan.

        2. avatar Jah Maya 21 listopada 2012 o 23:36

          Rewelacyjne do były dla mnie wnioski Campbella czytając jego książkę.
          Miałem dokładnie takie odczucia jak ta osoba z bloga. Koleś najpierw robi badania na szczurach na wyizolowanym białku mleka i pszenicy: kazeiną i glutenem i niejako gdzieś tam przyznaje nawet, że szczury nie ludzie. Dochodzi do pewnych jasnych i wyraźnych danych po czym stwierdza, coś czego kompletnie nie ma w tych badaniach, że wszystkie białka zwierzęce promują nowotwory. W między czasie pisze w jednym zdaniu, że gdzieś tam były zrobione badania na myszach nad lizyną i na tym kończy. Nawet nie podaje wyników badań. A tam wyszło, że białko rybie w połączeniu z tłuszczem rybim dało dobre (nie gorsze) efekty antyrakowe.
          Już i wtedy to nie pasowała. Po co przytaczać jakieś badanie w kontekście wątpliwej hipotezy i nie publikować ich wyników. EEEE jakaś manipulacja. To było moje pierwsze skojarzenie.
          Ja rozumiem, że przywiązał się do swojej autorskiej hipotezy (jak większość niestety naukowców) i do Chiny Study podszedł po prostu tak aby wyciągnąć podobne wnioski, szukając takich a nie innych korelacji aby udowodnić autorską wizję.
          Ale bardziej niebezpieczne (niż przytoczone przez ciebie NotMilku) rewelacje białkowe, które są na małym poziomie istotności, szokuje fakt, że przemilczał całkowicie np. korelacje z pszenicą i glutenem, mimo, że poziomy istotności sięgają tam +60 wobec chorób czyli są daleko większe niż w przypadki np. białek zwierzęcych. Przemilczał i poleca dietę pełnoziarnistą w której w bazowym składzie ona właśnie jest.
          Dlaczego to zrobił? jakie to proste. 🙂
          Bo to by mu wywróciło badania nad szczurami do góry nogami gdyż szczury rzekomo udowadniająca wege teze karmił wstrętnym glutenem.
          A co się z tym łączy: splendor, sława i $$$$$$
          Żenua! jednym słowem.

          1. avatar pepsieliot 22 listopada 2012 o 05:39

            Tak, 20 lat kłamał, ale bredzisz Jahu idz na blog laski z paleo i zrobcie sobie cos dobrego z kiszki

          2. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 09:58

            Uuuu zabolało? 🙁

            Nie napisałem kłamał… aż tak w ocenie nie idę choć pewność można mieć jak tylko jak się własne organiczne warzywa uprawia 😉

            Wystarczy aby podświadomie lub nie, zestawiał takie lub inne korelacje lub dane łącząc je w sposób pośredni, innych nie podawał lub przemilczał, wierzył w swoją tezę do której się przyzwyczaił. Dlaczego? Gdyż po prostu jest człowiekiem.
            Ile już już takich naukowców osobiście nawet słuchałem i widziałem tkwiących w czymś na przekór innym danym. A dlaczego, a gdyż sami odkryli i opracowali jakąś teorię, która przez 10 lat była logiczna, dopóty nie odkryto czegoś innego.
            Chociaż w wypadku Campbella akurat o nieświadomość tak wielką bym go nie posądzał.

            A jak skomentujesz brak jakichkolwiek! informacji na temat szkodliwości zbóż i korelacji o wysokiej istotności pomiędzy spożyciem pszenicy a chorobami? Co zaspał wtedy jak analizowano te dane?
            Tytuł książki bowiem to: „Nowoczesne zasady odżywiania” w domyśle czytaj „prozdrowotne” a nie „Nie jedz białek zwierzęcych, go vegan”. 😀

          3. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 22:18

            Twoja wypowiedz w mojej ocenie Jazz jest logiczna ale częściowo tylko.
            Znów i ponownie zresztą. Zarzucam Ci indoktrynację jak już mówiłem.
            Jasne, żyją ludy na skrobi wysokowęglowodanowo ale i co niezmiernie istotne niskotłuszczowo, a to bardzo ważne dla metabolizmu. Pleciesz argument, że jak tak żyją to widocznie dla niektórych taka dieta musi być okey. No najwidoczniej
            Ale zapominasz, że po pierwsze żadna z tych tradycyjnych diet nie jest wegańska a bazą białka jest białko zwierzęce (Okinawa: 300 kg ryb na osobę rocznie). Zresztą Pepsi już o tym pisała post. Pomimo kilki niedociągnięć warto tam zajrzeć ale niezbędne jest również przeczytanie moich komentarzy dla pełnego obrazu obiektywizmu.

            Po drugie jeśli podajesz takie argumenty to żyją też ludy długo i dobrze na dietach wysokotłuszczowych to widocznie ona jest dla nich dobra tak? No tak by nakazywała logika myślenia Twojego.
            A ja bym poszedł jeszcze dalej. Przecież nigdy nie wiadomo, jeśli Okinawczycy nie odżywiali by się wysokotłuszczowo nie żyli by jeszcze dłużej hę?

            Ważne jednak jest to, że w Chiny Study wiele chorób koreluje z pszenicą na wyższym poziomie niż np. z cholesterolem. A Campbell jednym się podniecił a drugie przemilczał.

            Nie ma ani jednego ludu żyjącego wegańsko. Jak już mówiłem w pełni zbadaną dietę tą będziemy mieć wtedy kiedy od urodzenia do śmierci urodzą się dzieci wegan będących też od urodzenia weganami. I jeśli będą żyli długo i szczęśliwie i zostaną pod tym kątem zbadani to wtedy dopiero możesz to porównywać do innych diet tradycyjnych w tym azjatyckich. Narazie nie ma takich możliwości ani Desmond ani Ty. Widziałem jak Desmond mówiła, że Okinawa to jest prawie dieta wegetariańska. No wybacz. Ośmiesza się jako naukowiec zaraz za Campbellem.

          4. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 22:23

            Znów Ci się pomyliło. Ja nie promuję paleo dietę. to po pierwsze.
            Ja krytykuję krytykę weganizmu odnośnie innych diet. To przede wszystkim.

            Po za tym. Milczałem kilka dni i Pepsi napisała: Coś Jaku przepadł? czy coś takiego.
            To wybacz. Już musisz zgłaszać pretensje do Pepsi. Jeśli Ci się to nie podoba na tym blogu.
            Otwarcie się przyznałem i nie mam nic do ukrycie, że promowanie weganizmu uważam za szkodliwe. Czytałaś post z moim. postscriptum. Więc nie wiem po co o tym piszesz skoro to wszyscy wiedzą.

          5. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 23:05

            Chyba już Jazz późno 🙂 bo znów gdzieś bujasz w obłokach.

            Piszesz: „Trzecia rzecz, o której Pepsi już na swoim blogu wspominała, że bywają społeczności żyjące długo i w dobrym zdrowiu jedzące zboża, w tym glutenowe. Widocznie gluten nie jest aż tak zabójczy, przynajmniej nie dla wszystkich. ”

            I moja odpowiedź była do tego a wsparłem się najbardziej długowiecznym ludem (jeszcze) w tamtym regionie: Okinawczykami.

            I powiedziałem w skrócie, że co z tego skoro nigdy nie wiadomo czy na innej diecie nie żyliby jeszcze dłuzej np. bezglutenowej.

            A do tego przytoczyłem, że są ludy odżywiające się w sposób zgoła odmienny i równie dobrze sobie radzący co sugeruje, że różne są rozwiązania ale żadnym z nich nie jest weganizm. Oczywiście możesz na sobie eksperymentować i to z powodzeniem i to droga wolna. Ale jeszcze raz podkreślę: promowanie tego uważam za szkodliwe a przede wszystkim krytykę innych diet w kontekście absolutnie prywatnego wyboru jakim jest stosunek do jedzenia zwierząt i innych zwierzęcych produktów.
            A dlaczego: ano między innymi dlatego o czym mogłaś przeczyć w postcritum moim u Pepsi na poście nie pamiętam już jakim.

          6. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 23:10

            Dobranoc wszystkim. Życzę spokojnej nocy.

          7. avatar pepsieliot 23 listopada 2012 o 10:18

            Dzień dobry wszystkim, Jahu zachowuje się jakby nie do końca był pewny tego co mówi. Dlatego tutaj siedzi. Bo przecież te wszystkie wypowiedzi na blogu paleo byłyby przyjęte z oklaskami. Jakbym ja z kolei miała takie wątpliwości i niepewność jak Jahu to bym wchodziła na takie blogi i wtłaczała bym im weganizm, żeby zobaczyć co powiedzą, jakich argumentów użyją. Tak jak kiedyś wchodziłam na blogi spirytualistyczne, że może mają dla mnie jakieś przesłanie, że może to ja się mylę i nawet czasami coś pisałam, ale tam też tak jak tutaj trzymamy się twardo idei. Ponieważ tak jak nie można być trochę w ciąży, tak tez nie można być w 95% weganinem i to jest cały problem. Albo jestem weganką albo nie, bo witarianką mogę być nawet w 80% i jest ok.

          8. avatar pepsieliot 23 listopada 2012 o 09:51

            Jazgotttu też tak myślę w kwestii glutenu, nigdy nie odczuwałam żadnych negatywnych skutków jedzenia chleba z wyjątkiem uczucia przejedzenia jak zjadłam pół bochenka żytniego na zakwasie. Nie chciało mi się spać i szłam na trening jak zwykle. Grzesiek źle tolerował chleb na zakwasie z pełnego ziarna, ale teraz jak jest weganinem zdarza mu się zjeść dwie kromki, bo nie podchodzi tak ortodoksyjnie do rawu jak ja i nic mu się nie dzieje,a wracając do Jaha, zawsze liczę na to że powie w końcu coś poparte oczywiście setką linków, że zrozumiem że jestem może jednak troszkę drapieżnikiem.

          9. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 10:41

            No to, żeś mnie rozgryzła. 🙂
            Po pierwsza ta dziewczyna nie jest ogłasza się, że to paleo blog tylko raw-food.
            Sama była chyba 10 lata wege i jest tam dużo informacji dla wegan. A to, że wprowadziła jakieś pokarmy mięsne do menu to chyba nie oznacza automatycznie, że jest przeciwniczką weganizmu i że podnieca się tak strasznie tym co je,
            Nie wiem czemu tak szufladkujecie od razu.

          10. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 10:51

            A wiesz, że na forum paleo jedzenie świerszczy i pasikoników czy też gałek ocznych lub jąder przywołuje nie mniejsze zdziwienie a wręcz obrzydzenie niż u Was 🙂
            A może nawet większe. 🙂 Nic nie jest jednoznaczne.

          11. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 12:22

            Jazz jeżeli dla Ciebie taka ilość czasu eksperymenty wystarcza aby nazwać zbadany to w takim razie GMO też się nie masz co bać. Bo jest zbadany na szczurach i myszach a i ludzie co jedzą od kilkudziesięciu lat nie umierają.
            Na Pasikonie już za zimno 😛

          12. avatar pepsieliot 23 listopada 2012 o 14:58

            są badania które nawet wrzucałam ostatnio na tego bloga o GMO, które ąświadczą o starsznych rzeczach więc znowu uprawiasz Jahu kazuizm, albo rzeczywiście tego nie wiesz

          13. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 12:27

            Argumentacja, że weganizm jest zbadany przypomina mi argumentację eksperta z tego artykułu:
            http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,102433,12897943,_Powoduje_raka____szpikowania_chemia____niszczy_srodowisko__.html

            „Czy możemy dziś na podstawie badań modelowych na małych gryzoniach (myszy, szczury) przewidywać wielopokoleniowe efekty stosowania innowacyjnych technologii? Odpowiedź uczciwa brzmi: nie wiem.”

            a kawałek niżej:

            „Trzeba zrobić bilans zysków i strat. Zyski są jednoznacznie po stronie nowych technologii.”

            pytanie: jakim cudem zrobiono ten bilans, skoro _nie_wiadomo_ jakie potencjalnie będą te straty?

          14. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 13:06

            Ale jedzą tylko sterylnie same rośliny a nikt na świecie się tak jeszcze nie odżywiał współcześnie i w historii więc danych brak. Koniec. kropka. Więc jest to nowy sposób odżywaiania. Po za tym weganie jedzą całe mnówstwo nowoczesnego jedzenia. Wystarczy zaglądnąć do sklepu dla wegan ile tam różnych dziwnych rzeczy typu jakieś: salami albo ser do pizzy co się zajebiście rozpuszcza jak krowi, A fuuuu
            Koleżanka pracuje w sklepie dla Wegan i mówi, że niestety te produkty cieszą się największą popularnością pomimo, że przychodzą z zachodu i kosztują krocie.

          15. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 15:08

            Nie wiem co to jest kazuizm ale intuicja podpowiada, mi że to nic dobrego.
            Ale to nie ja. Profesor w artykule mówi, że nie taki ten GMO bo są badania, że ok. Po czem przyznaje, że tak naprawdę niewiadomo co będzie za 50 lat.

          16. avatar pepsieliot 23 listopada 2012 o 15:20

            to synonim sofizmu

          17. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 15:10

            Ach… więc pani Prezes ma możliwość wciskania komentów pomiędzy innymi już a do tego pewnie jeszcze edytowania.
            Najgorsze, że ta cała wiedz i czas co tutaj gadamy gdzieś znika jak posty odchodzą do starszych. Że już nie wspomnieć o fejsie…. 🙁

          18. avatar pepsieliot 23 listopada 2012 o 15:23

            Jahu mówię Ci, że nie znikną, bo będzie wydana obiektywna książka z róznymi stanowiskami, każde słowo będzie brane pod uwagę, nawet ten jeden Twói koment, którego przechowuję w koszu, więc spoko, NIC nie zniknie!!!

    3. avatar Jah Maya 21 listopada 2012 o 21:59

      Trochę przesadziłeś jednak w ocenie. Dziewczyna nie stawia takiej tezy.
      Po zsumowaniu korelacji białek zwierzęcych i roślinnych średnio wychodzi tak:
      :”In fact, when we look solely at the variable “death from all cancers,” the association with plant protein is +12. With animal protein, it’s only +3. So why is Campbell linking animal protein to cancer, yet implying plant protein is protective against it?”

      Co prawda korelacja białek roślinnych jest większa (co też nie dziwota bo jako białka bardziej różniące się od ludzkiego w proporcjach powoduje, że trzeba ich jeść więcej) ale mimo wszystko to wiąż niskie korelacje. +12 to mimo wszystko wciąż niziutko aby móc powiedzieć, że białko roślinne wywołuje raka.

      Muszę tu stanąć w obronie białek roślinnych (poza oczywiście białkami zwierzęcymi poza mlekiem ma się rozumieć 😉 NotMilku) 🙂
      Za to wyśmiać Campbella, który połączył pośrednio białka zwierzęce za pomocą cholesterolu aby wesprzeć swoją naciąganą tezę.
      Tak to jest jak się bada coś pod kątem wcześniej wydumanej i postawionej tezy.

      1. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 22:18

        Twoja wypowiedz w mojej ocenie Jazz jest logiczna ale częściowo tylko.
        Znów i ponownie zresztą. Zarzucam Ci indoktrynację jak już mówiłem.
        Jasne, żyją ludy na skrobi wysokowęglowodanowo ale i co niezmiernie istotne niskotłuszczowo, a to bardzo ważne dla metabolizmu. Pleciesz argument, że jak tak żyją to widocznie dla niektórych taka dieta musi być okey. No najwidoczniej 😛
        Ale zapominasz, że po pierwsze żadna z tych tradycyjnych diet nie jest wegańska a bazą białka jest białko zwierzęce (Okinawa: 300 kg ryb na osobę rocznie). Zresztą Pepsi już o tym pisała post. Pomimo kilki niedociągnięć warto tam zajrzeć ale niezbędne jest również przeczytanie moich komentarzy dla pełnego obrazu obiektywizmu. 😛

        Po drugie jeśli podajesz takie argumenty to żyją też ludy długo i dobrze na dietach wysokotłuszczowych to widocznie ona jest dla nich dobra tak? No tak by nakazywała logika myślenia Twojego.
        A ja bym poszedł jeszcze dalej. Przecież nigdy nie wiadomo, jeśli Okinawczycy nie odżywiali by się wysokotłuszczowo nie żyli by jeszcze dłużej hę?

        Ważne jednak jest to, że w Chiny Study wiele chorób koreluje z pszenicą na wyższym poziomie niż np. z cholesterolem. A Campbell jednym się podniecił a drugie przemilczał.

        Nie ma ani jednego ludu żyjącego wegańsko. Jak już mówiłem w pełni zbadaną dietę tą będziemy mieć wtedy kiedy od urodzenia do śmierci urodzą się dzieci wegan będących też od urodzenia weganami. I jeśli będą żyli długo i szczęśliwie i zostaną pod tym kątem zbadani to wtedy dopiero możesz to porównywać do innych diet tradycyjnych w tym azjatyckich. Narazie nie ma takich możliwości ani Desmond ani Ty. Widziałem jak Desmond mówiła, że Okinawa to jest prawie dieta wegetariańska. No wybacz. Ośmiesza się jako naukowiec zaraz za Campbellem.

        1. avatar pepsieliot 23 listopada 2012 o 09:54

          Jahu to jest akurat sofizm, gdyż można również powiedzieć że nie wiadomo ile by żyli ci ludzie na surowej diecie roślinnej

          1. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 09:57

            jasne, że tak 🙂 powiedziałem to jako żart w kontekście argumentacji na powoływanie się na diety japońskie, chińskie itd..

          2. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 12:42

            To co jedziemy pojazd po Desmond na żywo. Wchodzę najutuba i co mówi: 96% diety to są rośliny a i że jedzą jeszcze mniej ryb niż Japończycy i zestawia to z chorobami sugerując, że to dlatego, że mniej ryb. Tymczasem na Okinawie jak już wiemy je się też wieprzowinę a całość wychodzi ok 100g mięsa. Podczas Gdy w Japoni 80g na osobę ryb więc biorąc pod uwagę, że świni jedzą malutko to akurat może być te 20 g, czyli wychodzi całkiem podobnie do Japonii spożycie ryb. Do tego używają do gotowanie tylko smalcu: żadnych olejów roślinnych.
            Później mówi, że de facto jedzą tyle ryb co w Polsce co już ustaliliśmy, że jest bzdurą.
            Później odpowiada na pytanie: czyli to jest właściwie dieta wegetariańska? Nie na 100% a bardzo blisko.
            Ciekawe skąd ona wzięła, te dane, że 96% to rośliny skoro białko i tłuszcz czerpią ze zwierząt. Ewidentna manipulacja mająca na celu zrobić wrażenie jakoby Okinawczycy byli prawie wegetarianami.

          3. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 13:09

            A po co mam tracić na nią czas. Wystarczy mi to co tu powiedziała aby się domyślić, że wizyta u niej to byłaby strata czasu

      2. avatar pepsi 23 listopada 2012 o 10:59

        Co jak co, ale gałę świerszcza, oczną w sensie, bym wszamała 🙂

  12. avatar Basia 22 listopada 2012 o 22:33

    „Ja krytykuję krytykę weganizmu odnośnie innych diet. To przede wszystkim.”
    Ale gdzie jest ta krytyka? Oglądałam wywiady z Ornishem, Mcdougallem, Desmond Margo i wszyscy jak jeden mąż przyznawali, że niewielka ilość czy to mięsa czy nabiału właściwie nie robi różnicy i jest jak najbardziej dozwolona,zwłascza jeżeli pacjent ma silne poczucie straty. Natomiast weganie tacy choćby jak z Empatii sami przyznają, że ich dieta jest zdrowa lub po prostu wystarczająco zdrowa, ale nie koniecznie najlepsza i najdoskonalsza, hiperwspaniała. Jest po prostu jedyną dietą która bierze pod uwagę intteresy zwierząt, a rozsądnie stosowana i człowiekowi nie zaszkodzi, a wręcz może pomóc.

    też widziałam wywiad dla amerykanskeij TV śniadaniowej, w którym Desmond mowiła, że spożycie roczne ryb na osobę jest w Okinawie takie samo jak w Polsce, czyli znikome dość. Ona rzadko wyraża prywatne opinie nie poparte danymi, więc nie sądze żeby sobie to wydumała. ALe tak czy siak – niewiele mnie to obchodzi. Mówiła teżże w Okinawie ludzi starszych darzy się szacunkiem i więzy wspólnotowe są silne, mniej stresu. Więc chyba jakby byla ideologicznie zaślepiona to by mówiła tylko o roślinnej diecie, że ich w dobrymz drowiu trzyma.

    1. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 22:50

      Basiu skoro Cię nie obchodzi (bo mnie akurat obchodzi) to po co piszesz. Szczególnie, że bzdury za Desmond wypisujesz.
      Chcesz mi powiedzieć, że 100 g chudego białka ryb na dzień to jest tyle ile w Polsce się je? Czy Ty wiesz co napisałaś? To ja Cię może oświecę w 2011 sprawdziłem sobie właśnie w PL spożycie ryb wynosiło: 33 g na osobę. Pomijam już fakt, że to kompletnie inne ryby. Pomijając świeżość i zanieczyszczenia to w Okinawie to są tylko chude ryby co jest niezmiernie ważne w diecie japońskiej wogóle.

      And what do Okinawans eat? The main meat of the diet is pork, and not the lean cuts only. Okinawan cuisine, according to gerontologist Kazuhiko Taira, „is very healthy-and very, very greasy,” in a 1996 article that appeared in Health Magazine.19 And the whole pig is eaten-everything from „tails to nails.” Local menus offer boiled pigs feet, entrail soup and shredded ears. Pork is cooked in a mixture of soy sauce, ginger, kelp and small amounts of sugar, then sliced and chopped up for stir fry dishes. Okinawans eat about 100 grams of meat per day-compared to 70 in Japan and just over 20 in China-and at least an equal amount of fish, for a total of about 200 grams per day, compared to 280 grams per person per day of meat and fish in America. Lard-not vegetable oil-is used in cooking. Okinawans also eat plenty of fibrous root crops such as taro and sweet potatoes. They consume rice and noodles, but not as the main component of the diet. They eat a variety of vegetables such as carrots, white radish, cabbage and greens, both fresh and pickled. Bland tofu is part of the diet, consumed in traditional ways, but on the whole Okinawan cuisine is spicy. Pork dishes are flavored with a mixture of ginger and brown sugar, with chili oil and with „the wicked bite of bitter melon.”

      Deborah Franklyn, „Take a Lesson from the
      People of Okinawa,” Health, September 1996, pp 57-63

      1. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 23:18

        praktycznie masz rację a teoretycznie trzeba by poszukać czy dane z tego artykułu nie pochodzą z lat wcześniejszych. Napisanie artykułu 1996 i zebranie wniosków apropo diety nie oznacza, że musiał on bazować na aktualnych danych.
        Masz rację aby zbadać dietę tradycyjną oczywiście trzeba brać dane sprzed najazdu coca-coli. Al nie chce mi się już tego szukać. Daleko mi do Okinawczyków w sumie. 😉

        1. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 12:54

          No to jest tacja co piszesz ale akurat przez tłuszcze zwierzęce. Jeśli się pojawiło to mleko to właśnie chude bo od lat 50 trwa w Ameryce lobbowanie tłuszczy roślinnych w miejsce zwierzęcych i wszystko co zwierzęce robią niskotłuszczowe wersje.
          http://www.lewrockwell.com/miller/disease-butter.gif

        2. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 12:54

          racja nie tacja 😉

        3. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 13:13

          pokaż, bo ja Ci nie wierzę na słowo. Mam powody aby nie wierzyć.
          I po to wklejam linki abyś nie musiałą mi wierzyć ale Ty wolisz pozostać w swojej wiedzy a raczej niewiedzy 😛

        4. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 23:46

          Co Ty byś bez tego chłopa swojego zrobiła 😛

    2. avatar Basia 22 listopada 2012 o 22:53

      Szkoda tylko że tego chleba na zakwasie nie da sie jeść bezkarnie:))Choc ja nie mam żadnych rewelacji po spożyciu

      1. avatar Basia 22 listopada 2012 o 23:16

        wiele osób ma problem z żytnim na zakwasie, jest ciężki po prostu, ale dobrze sobie radzą z grahamem, razowcem. My nie mamy w domu tylko pełnoziarnistego pieczywa, bo mój chłopak cierpi na takie okresowe zapalenia żołądka – 1,2 razy w roku jak przy wrzodach trochę. DIeta wysokobłonnikowa niewskazana w takich okresach, choć i na codzień musi uważać na niektóre produkty

    3. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 22:55

      Basiu może mam Ci zapodać filmik z rzeczonym jak robi pojazd po wszystkich dietach niskowęglowodanowych? The diet wars. The time for unification is now”
      Unifikacji rozumianej dosyć specyficznie gdyż najlepiej jakby każdy przeszedł na jego dietę.
      Kompletnie jako dietetyk się tam kompromituje gadając totalne bzdury i powoując się argumenty z dupy wzięte a raczej z palca.
      Więc dlatego jest to krytyka krytki weganizmu. Bo już napisałem krytykę jego krytki.
      Moze chcesz przeczytać?

      1. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 22:57

        rzeczony kolo o zanwisku Mcdougall. Kolejny do spółki.
        Naprawdę chciałbym być obiektywny wobec nich. Ale no nie da się. Takie bzdury ludziom sprzedają

    4. avatar pepsieliot 23 listopada 2012 o 10:10

      Tak Basiu, weganie myślą tylko o zwierzętach, ja też myślę tylko o zwierzętach ale ponieważ zaliczam do nich siebie, trzymam rękę na pulsie i w razie czego bez zmrużenia okiem wprowadzę do swojej diety małże czy coś w tym stylu. Dlatego są dla mnie ważne wypowiedzi Jaha, gdyż jest inteligentnym i dużo wiedzącym człowiekiem, a jednocześnie stara się żyć jak najbliżej natury i to do mnie bardzo przemawia. Chcę żeby ludzie wchodzący na tego bloga mieli w miarę pełny obraz. Wiem że często jego wypowiedzi brzmią jak ze stron klasycznych mięsożerców, ale nie chcę się zamykać na taką wiedzę, bo chyba można jednak to tak nazwać. Jedzenie mięsa i nabiału przekraczające 3-5 % pożywienia jest bardzo dla człowieka nie wskazane i wielu moich autorytetów tak mówi. A gotowanie pokarmów, nie mówię już o pieczeniu, wędzeniu czy smażeniu stwarza bardzo niebezpieczne dla człowieka związki chemiczne. Sumuję tę wiedzę i mam dietę według mnie zbliżoną do ideału. Oczywiście wykluczam tutaj pożywienie ludzi mieszkających w skrajnych warunkach klimatycznych typu koło podbiegunowe, czy dżungla amazońska gdzie wszystko psuje się w przyspieszonym tempie, nawet jagoda acai którą się żywią musi być zjedzona maksymalnie kilkanaście godzin po zerwaniu, bo się zepsuje.

      1. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 11:34

        Skoncentrowaliśmy się na rybach i mięsie na Okinawie a to co nam umknęło co jest, w moim przekonaniu, niezmiernie istotne to: „Lard-not vegetable oil-is used in cooking”!!!
        Czyli po Polsku: smalec a nie żaden olej roślinny jest używany do gotowania.
        Tacy z nich „wegetarianie”. 😉
        Teraz zobaczmy jak się zmieniało w stanach spożycie tłuszczów zwierzęcych i olejów roślinnych:
        http://4.bp.blogspot.com/_zULJExxrW54/ShI8eEULx9I/AAAAAAAAAfg/Vafc1A22-qw/s1600-h/u_s_corn_oil_consumption.png
        http://3.bp.blogspot.com/_zULJExxrW54/ShI65md427I/AAAAAAAAAfY/mYaG4xuZWoc/s1600-h/u_s_animal_fat_consumption.png
        http://www.lewrockwell.com/miller/us-dietary-fat.gif
        A teraz do tego dodajmy wykresy postępów zawałów, cukrzycy i innych chorób i wszystko będzie jasne. 🙂 Teraz już się Pepsi nie dziw skąd u mnie na półce Kozie sadło i gęsi smalec zajmują u mnie dostojne miejsce na półce.

        1. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 12:51

          Skoncentrowaliśmy się na rybach i mięsie na Okinawie a to co nam umknęło co jest, w moim przekonaniu, niezmiernie istotne to: “Lard-not vegetable oil-is used in cooking”!!!
          Czyli po Polsku: smalec a nie żaden olej roślinny jest używany do gotowania.
          Tacy z nich “wegetarianie”.
          Teraz zobaczmy jak się zmieniało w stanach spożycie tłuszczów zwierzęcych i olejów roślinnych:
          http://www.lewrockwell.com/miller/us-dietary-fat.gif
          A teraz do tego dodajmy wykresy postępów zawałów, cukrzycy i innych chorób i wszystko będzie jasne. Teraz już się Pepsi nie dziw skąd u mnie na półce Kozie sadło i gęsi smalec zajmują u mnie dostojne miejsce na półce.

          1. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 13:01

            Ty i te Twoje banialuki rodem z Ornisha.
            jak widzisz na Okinawie używają i dobrze na tym wychodzą 😛
            http://3.bp.blogspot.com/_zULJExxrW54/ShI65md427I/AAAAAAAAAfY/mYaG4xuZWoc/s1600-h/u_s_animal_fat_consumption.png
            Napewno nie wzrosła konsumpcja tłuszczu zwierzęcego

          2. avatar pepsieliot 23 listopada 2012 o 15:14

            Jahu oni już nie żyją tak bardzo długo, najdłużej żyje bogacz z Monte Carlo czy na drugim miejscu z Andory, średnia życia 94 lata i kobiety i faceci, kobiety wiadomo prawie 100, albo nawet ponad

          3. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 15:19

            Czyli w Andorze 94 lata faceci? Noto nieźle. Andora to chyba pasterska jaka dieta co nie.
            A Monte Carlo no to tak jak pisałaś: śródziemka
            A ciekawe ile Szwajcarze zważywszy, że mają najwięcej całkowitego cholesterolu we krwi a najmniej ataków serca. 😉 ze zbadanych społeczeństw przez WHO

          4. avatar pepsi 23 listopada 2012 o 15:39

            Nie w Andorze jedzą to samo, tam jest rzut beretem do morza śródziemnego, jak jedziesz autostradą od strony Krakowa 🙂 do Monte odbijasz w ląd i zaraz jesteś w Andorze, oni tam na prawdę zadupcają na szosach

          5. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 15:22

            No ale Andora to trochę mało obiektywne gdyż trudno pewnie mówić tam o tradycyjnej kuchni wobec mieszanki etnicznej:
            Gwałtowne przemiany gospodarcze i rozwój turystyki spowodował znaczny napływ imigrantów, którzy w 2002 roku stanowili aż 62% mieszkańców, z czego 26 tys. Hiszpanów, ponad 7 tys. Portugalczyków, 4,3 tys. Francuzów. Rdzenni Andorczycy są mniejszością we własnym kraju. Językiem urzędowym jest kataloński, choć mówi się także po hiszpańsku i francusku.
            Po za tym taka malutka ta Andora.

          6. avatar pepsi 23 listopada 2012 o 15:35

            Byłam tam, a także mieszkałam w sumie ponad rok, przy granicy z Monaco )biegałam do Monte Carlo brzegiem morza 10km codziennie i powiem ci, że w Andorze jedzą dokładnie to samo co w MonteCarlo

          7. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 15:40

            NO ja też byłem a Andorze ale tylko przejazdem. Nie pamiętam czy zatrzymaliśmy się coś szamać. 🙂

          8. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 23:43

            z dupy to jest to co gadasz Jazz. Jak zwierzęta złapią w grupie zwierze to nie zjada go jedno zwierzę całego naraz. Jedno zje rękę, drugie wątrobę a trzecie właśnie sadło czy słoninę albo mózg. Przy czym zawsze części najbardziej tłuste są najchętniej dobierane i przynależą przywódcom stada. Sadło to jest po prostu narząd w organizmie, który okala nerki i okoliczne narządy i jest to zapas energii i składa się prawie z samego tłuszczu. Kto wie może te szympansice się tak prostytuują o te sadło 😛
            Można zjeść mózg, można wątrobę lub ramię. Nie trzeba jeść całego zwierzęcia. Bzdety wymyślasz bo się Ornisha Twojego guru nasłuchałaś.

          9. avatar Jah Maya 24 listopada 2012 o 08:43

            Jazz…Toż mówię, że oleje roślinne są be…. i mądre ludy czerpiące wiedzę z przeszłości i starych książek kucharskich wciąż go nie używają. Oleje roślinne beeee, sadło i słoninka yeeee.
            Poczytaj u Ćwierczakiewiczowej jakich tłuszcze były w składzie a jak zalecała wykrywać najmniejsze zafałszowania olejami roślinnymi w maśle. Ale przecież Ciebie dawna wiedza nie ma sensu, bo Ty jesteś taka nowoczesna vegi girl 🙂 bez urazy 😉

            To idź się nażryj korzeni i łodygi ryżowca albo skonsumuj całego bananowca wraz z korzeniami, żeby zjeść cały organizm w całości 😛 aby na pewno wraz z korą oczywiście i skórką od banana. 😛

          10. avatar Jah Maya 24 listopada 2012 o 09:20

            I oczywiście, że masz racja a ja nie jestem wbrew pozorom ortodoksem. Dlatego są wyjątki spośród olejów chodźby oliwę i kokosowy używam. Bo drugi bardziej zwierzęce przypomina a pierwszy jest w porzo i jak dodam do sałatki to nie padnę. 🙂

      2. avatar Basia 23 listopada 2012 o 13:14

        Dyskusja dotyczyła ogólnie weganizmu, więc chciałam zwrócić uwagę, że jest tu ważny aspekt etyczny, bo tak to w kółko można się przerzucać badaniami i wyrażeniami typu: „optymalny” „jeszcze bardziej optymalny”, „przezajebisty”

        1. avatar Basia 23 listopada 2012 o 13:15

          Mój koment był do Pepsinego „Tak Basiu, weganie myślą…”

      3. avatar pepsieliot 23 listopada 2012 o 15:02

        Jazgotttu też na to liczę, ale po prostu zakładam taka możliwość apriori, zjem kilo czereśni z robakami, po prostu tak do tego podchodzę, że może się coś takiego wydarzyć, w koncu jestem dopiero 1,5 roku na witarce.

        1. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 23:50

          W w Polsce wołowina to padłe stare mleczne krowy a nie grass-feed mięsne młode byki.

        2. avatar Jah Maya 24 listopada 2012 o 09:25

          Rozumiem no ale biorąc pod uwagę fakt, że raczej w najbliższym czasie ludzie nie przestaną je jeść, to chyba lepiej z punktu widzenia miłośniczki zwierząt jeśli pohasa sobie po łączce nawet rok (nawet jeśli zniewolona) na przyzwoitej karmie zanim zostanie zaszlachtowana niż przez 10 lat będzie stała w hali w kolejce do podłączenia pod machinę do odciągania mleka a później jako niepotrzebna i tak zostanie zaszlachtowana.

  13. avatar Basia 22 listopada 2012 o 23:03

    Jahu ciężko sie z TObą czasem gada, bo jesteś nieczuły na „skróty myślowe”. Nie wiem czy Desmod gada bzdury, nie napisałam nigdzie że to najświętsza prawda, sama jestem ciekawa jak to wyglada, a że mam zaufanie do jej twierdzeń, bo nie jest nawiedzona to się zastanawiam skąd te dane wzięła. Ty też gdzieśnapisałeś o 300kg rocnie na osobę co daje ponad 800gram ryb dziennie statystycznie, nie wiem kto tyle wciąga tam, jakaś masakra.

    1. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 23:12

      pomyliłem się wtedy z tymi 300. Przyznaję 🙂 chodziło o 30 kg. jedno zero za dużo mi się kliknęło. 🙂 i to całą Japonie a nie Okinawę. W dodatku chodziło o same ryby. Jak widać w Okinawie spożywają ryb więcej.

      1. avatar Basia 22 listopada 2012 o 23:20

        ufff, już się martwiłam o tych Okinawczyków, w końcu to sporo rtęci jednak

        1. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 23:22

          😉
          na pocieszenie pozostaje fakt, że w rtęć się kumuluje w białku a więc w tranie jej nie ma ale to Was akurat nie dotyczy jednakowoż warto wiedzieć.

    2. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 23:14

      Desmond wtedy nie podała chyba żadnych danych tylko powiedziała to co za cytowałaś i dodała, że to oznacza prawie wegetariańską dietę. 🙂
      Zgodzisz się, że trochę naciągneła. 🙂

      1. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 23:20

        Nie przekręcaj. Desmond miała na myśli: plan-based diet. Ja słuchałem wywiadu po angielsku a nie TV śniadanie więc mogą być różnica. A po angielski wegetarianie ryb nie jadają chyba co nie?

        1. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 10:01

          W takim razie ja też odżywiam się plant-based 🙂
          Uff to jednak nie zdechnę tak szybko 🙂

        2. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 12:49

          kalorycznie najwięcej wciągam z żywności odzwierzęcej tylko innej niż każdy przeciętnie.
          rzadko są dni, że nie jem nic odzwierzęcego, prawie się nie zdarza.

      2. avatar Basia 22 listopada 2012 o 23:25

        Mówiła „plant based diet” , ale po zastanawieniu jeżeli oni wcinają tam te 80gram ryby dziennie, to taki mały filecik, a reszta to warzywa, ryż, soja i nawet niech będzie kawałek świni to chyba miała prawo tak powiedzieć. Bo trudno uwierzyć, żeby te kilka kęsów ryby i wieprza miało magiczną moc, a nie ta reszta rzeczy które spożywają. Plant based diet a vegetarian diet to jednak różnica, ta pierwsza nic nie mowi o wykluczeniu całkowitym czegokolwiek

        1. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 23:27

          Basiu skoncentruj się. 80 to cała Japonia ryby a Okinawa to 100 g mięsa dziennie, niekoniecznie ryb. Takie mam dane w tej chwili.

          1. avatar Basia 22 listopada 2012 o 23:32

            czyli jeszcze mniej mięcha niż myślałam, 100 g mięsa to mały kotlecik

          2. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 23:35

            ale wystarcza na zapotrzebowanie białka dobowe. Zwłaszcza, że zwierzęce (lepsze) to mniej go potrzeba.

        2. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 23:28

          Nie mółwiła, że to prawie dieta roślinna wegetariańska mając na myśli rośliny. Ja tak to zrozumiałem. Ale może Wy rozumiecie lepiej nie oglądając tego wywiadu? 😀

          1. avatar Basia 22 listopada 2012 o 23:31

            Ale przecież ja oglądałam ten wywiad, dla amerykańskiej Tvśnaidaniiowej to było, po angielsku zakładam że to samo widzieliśmy:))trzeba by było chyba rzeczoną zapytać co miała na myśli, bo tego nie ustalimy

          2. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 23:36

            może Jazz zapyta 😀
            Ale taz zapyta, że odpowiedź byłą taka, ze to ja nie mam racji. No ale cóż. 😀

        3. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 23:31

          Może mieć „magiczną moc” gdyż jak odejmiemy z tego tłuszcz to mamy normalną porcję białka dla człowieka ale białka zwierzęcego (lepszego biologicznie) niż roślinnego.
          Więc jest to dieta plant-base high carb low fat ale z białkiem i tłuszczem zwierzęcym ale to właśnie jest magiczne i niezbędne człowiekowi do optimal healt i long lifespan także jak widać, 😉

          1. avatar Basia 22 listopada 2012 o 23:40

            Nie wiem czy nie za dalekosiężne wnioski jednak. W końcu większość z ludzi je pełnowartościowe białko zwierzęce, a za mało warzyw, owoców itd i póki co widać tego katastrofalne skutki, a wegetarianie statystycznie żyją dłużej, na serce choruja rzadziej, więc raczej obywają sie bez tego białka. Dyskusja pasjonująca jak zwykle, ale spojrzałam na zegarek i ..Dobrej Nocy Jahu i Jazzzgotku

          2. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 23:45

            Basieńku oczywiście, że masz rację ale spójrz. Większość osób się przejada tym białkiem zwierzęcym a na Okinawie jedzą optymalnie jak mi się wydaje. Akurat tyle ile trza. Więc są zdrowi bo nie męczą organizmu niedoborem i nadmiarem 🙂
            A moze i za daleko posunięte ale, że żaden lud na świecie nie obywa się bez jakiegoś białka i tłuszczy zwierzęcego to ciężko to stwierdzić a co dopiero udowodnić. 🙂

          3. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 23:55

            I słusznie bo wiedza naszych przodków i starych książek kucharskich jest daleko lepsza niż wiedza zakłamana wiedza współczesna pod dyktando WHO i tym różnym podobnym pseudonaukowcom.

          4. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 23:59

            Teraz gadasz rozsądnie…

          5. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 23:59

            TYlko nie pasowała a była w kwestii żywienia po prostu LEPSZA

          6. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 00:03

            wegetarianie bez białku zwierzęcego? oj chyba nie….
            chyba, że miałaś na myśli wegan.
            Ale wegetarianie wcale się nie wykazują lepszym zdrowiem niż wszystkożercy statystycznie jeśli brać pod uwagę wszystkie możliwe zmienne.

          7. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 00:09

            Serio dopiero co mówiłaś o tym jak cierpi Twój chłopak itd… To chyba ja jestem jakiś dziwoląg, że niewegetarianin i nic mi nie dolega i nie muszę chodzić do żadnego dietetyka klinicznego 😛 i gruby nie jestem a nawet co nie co daje radę.

          8. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 09:38

            a co ma miesięczna próba z B12 i D skoro tej pierwszej jeśli nie ma braków to zapas w wątrobie starcza na 5-7 lat a witaminę D też mały zapasik jest jeśli, że miesiąc bez niej można pożyć spokojnie jeśli wcześniej się ją dostarczało i wytwarzało w odpowiednich ilościach.
            Ale mi nic nie dolegało poza okrutnym głodem żrąc same zielsko, owoce i kasze. Brrrr

          9. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 12:58

            Nie ma zaleceń takich bo weganizm wbrew temu co piszesz, nie jest dobrze zbadaną dietą i wolą dmuchać na zimne i zalecać. Teoretycznie zapas w wątrobie powinien starczyć na długo.
            A jeśli chodzi o zęby to podobno niedobór K1 wpływa na zęby też:

            Secure a source of vitamin K2, pronto—especially if you want to stave off dental nightmares (like my own 14-cavity adventure). Woefully unknown to the public and mainstream health experts alike, vitamin K2 is critical for a healthy heart and skeletal system. Among other things, it helps shuttle calcium out of your arteries (where it contributes to plaque formation) and into your bones and teeth, where it rightfully belongs. There’s a new book out called ”Vitamin K-2 and the Calcium Paradox” discussing this nutrient depth, but you can also find plenty of information on K2 online, like here and here.

            Unlike vitamin K1, which is abundant in some vegan foods like dark leafy greens, vitamin K2 is only found in certain bacteria and animal products such as dairy, organ meats, and eggs. The chief vegan source is natto—a (not-so-appetizing) fermented soybean product that contains K2-producing bacteria. If you avoid soy, eat a raw food diet that disallows natto, or simply don’t want to shovel slimy ammonia-scented globs into your mouth, look for a vitamin K2 supplement containing menaquinone-4 or menaquinone-7 (usually abbreviated to MK-4 or MK-7). I personally use this brand for myself, both due to quality and cost, and can vouch for the incredible dental benefits it bestows.

    3. avatar Basia 22 listopada 2012 o 23:18

      To prawda, super że masz dostęp do tych wykładów. I grunt, że wiedza z nich działa u Ciebie:)

    4. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 23:25

      Oj tam a m nie chodzi o przyznanie, że raz na jakiś czas coś bardziej „toksycznego” można zjeść. To nie zmienia diety jak sama przyznałaś. Mi chodzi aby np. przyznała, że są ludzie, którzy żyli i żyją zdrowo na diecie całkiem innej jeśli chodzi proporcje i można zyć tak zdrowo ale ona np. tego nie zaleca no bo żal jej zwierzątek. Kumasz?

      1. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 23:34

        Jazz czy Ty udajesz, że nie kumasz czy nie kumasz.
        Chodzi aby przyznała, że można leczyć choroby i zdrowo żyć na diecie wysokotłuszczowej i oczywiście nie wegetariańskiej. Ale co to ma do zwykłej diety polskiej jezu. A, że akurat taka dieta mniej więcej zgadza się z naturalną ewolucyjnie dietą dla człowieka to inna para kaloszy. Ona tego nie przyzna, gdyż uważa, że tylko tak można najlepiej. A przecież niekoniecznie. 🙂

      2. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 23:50

        NIe jeden Kwaśniewski na świecie. A chodźby The Weston Price Foundation.
        Kwaśniewskiego nigdy nie zbadają bo jak Ci pisałem: jest tani, prosty i podobno skuteczny. A takich się boją bo kto by zarabiał na pacjentach. 😛
        Jednak jedno badanie było w latach ’80 akurat

      3. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 23:51

        no właśnie: mit czerwonego mięsa się kłania
        poza tym poleca toksyczne lektyny jako źródło białka.
        Oczywiście Okinwaczycy je jedzą. Więc czemu Polacy by nie. 🙂

      4. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 23:57

        Wpakowałaś tak różne zjawiska do jednego wora, że właściwie nie ma sensy z tym argumentować. Dobranoc. ściskam.

      5. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 00:04

        A to spryciasz widzisz z niego 🙂

        Tu się z Tobą ostrożnie zgodzę.

      6. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 00:06

        ale Desmond niel epsza tylko dlatego ( nawet gorsza), że korzysta z badań WHO i innych tego typu. Bo jak widać po interpretacji badań nad cholesterolem a co Desmond proponuje to widać, że jest do indoktrynacja powtarzanie mitów a nie prawdziwa nauka.
        i tak jakby Desmond nie zarabiał i książkę też już może wydała hę?

    5. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 23:38

      ale jeśli nie gada, że weganizm jest idealny to chwała jej 🙂

  14. avatar Jah Maya 22 listopada 2012 o 23:39

    moze tak pódziemy spać? 😀

  15. avatar Basia 23 listopada 2012 o 13:34

    Jahu naprawdę powinieneś się przejśćna wykład Pani Desmodn i postawić ją w ogniu niewygodnych pytań. Rozumiem, że boisz się, że Cię tam zjedzą, ale spoko, tam będzie dużo starszych ludzi, a nie tylko zażartych wegan.

    Co do tych dziwnych rzeczy, które weganie jedzą (z tego sklepu). jeżeli ktoś opiera swoją dietę na takich produktach to jego sprawa, można być weganskim fast foodożercą. Można te produkty traktować jako dodatki, urozmaicenie, bajer albo w ogóle nie używać ich. Wszystko co CI potrzebne w weganizmie kupisz w normalnym sklpeie i warzywniaku. Poza tym analizując skłąd tych wszystkich roślinnych pasztetów i pierdół często można się zdziwić, nic w nich nie ma strasznego – (nie mówię że we wszystkich). Myślę, że wędlina z polsoi, jeżeli ktoś sobie nie może tych zamienników mięsa darować to lepszy wybór niż wędlina z supermarketu(a taką je większość ludzi).

    1. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 13:42

      nie, nie boję się. Skąd ja paleo-człowiek mógłbym się bać 😀
      Desmond to nie Pepsi i nie będę jej mącił wykładu. Leczy ludzi ma wyniki. Nie podchodzi skrajnie to i dobrze. Jak już mówiłem diety niskowęglowodanowe działają i np. Okinawa i Kitava i wiele innych to udowadnia. Ja tylko protesują jak ktoś sugeruje, że to jest najlepsze co może być a także jak nagina trochę prawdę. 🙂 Jak np. Desmond. Uwierz, że jeśli jakiś Paleo guru gada pierdoły w moim odczuciu to również mu wytykam.

      Rozumiem. Jednak takie są fakty. Nie chce publicznie zdradzać. Ale to jest znany sklep wegański i takie produkty schodzą najlepiej.
      Wybacz. Patrzyłem na skład parówki Pol-soya i zasadniczo on się nie różni za wiele os pospolitej parówki czyli nie może stanowić mojego menu. A nawet żałuję bo paróweczki zwłaszcza te cienkie lubię w smaku jak takie cieplutkie się rozgryza.

      Basiu czy Pol-Soya to nie ta firma, z którą byłą afera kilka lat temu, że używali jakiś dodatków zwierzęcych do produkcji?

      1. avatar Basia 23 listopada 2012 o 13:56

        Nie wiem nic o aferze z polsoją, porównywałam kiedyś skład pakowanej wędliny z tą od polsoi i wyszło na korzyść tej drugiej, co oczywiście nie oznacza że jest to optymalny produkt na którym można budować dietę. Ogólnie wielu ludzi cieszy fakt, że mogą sobie zrobic pizzę z „serem” mimo że sa weganami, zwłaszcza jeżeli ich motywacja była czysto etyczna, a nie zdrowotna. Ale większość ma świadomość, że takie produkty powinny byc dodatkiem tylko.

        Mnie się w Desmond podobało, że choć sama jest weganką, uczciwie przyznała że w świetle nauki nie do końca wiadomo czy weganizm ma jakąś superprzewagę nad wegetarianizmem oraz że trudniej jest zbilansować dietę wegańśką pod kątem wapnia, bo w roślinach jest on mniej skoncentrowany. Najwyraźniej Pani Desmond nie uznaje teorii o odwapnianiu kości przez mleko itd. Życzę miłego popołudnia:)

        1. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 14:06

          Najwyraźniej szczególnie, że najnowszych opublikowanych „talerzach żywienia” dla wegetarian szklanka mleka stoi tam jako właśnie źródło wapnia. Co mnie bardzo zdziwiło. Bo rozumiem, że mogła napisać: źródło białek zwierzęcych czy tłuszczu ale wapnia?

          Ale nie tylko o wapń chodzi. Omega-3 i to tylko ALA (oprócz jakiś tam kosmicznych podobno wodorostów w co do końca nie wierzę ;)). Len, konopie czy chia. A w końcu te nasionka nie wyglądają jak dla mnie jak jedzenie. Czasem zjem ale ani to smaczne ani pożywne.

          1. avatar Basia 23 listopada 2012 o 14:09

            A ja lubię zmielony len – dodaję do koktajli:)

          2. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 14:12

            Ha! ano właśnie a próbuj jeść sam len i niemielony, jak Bozia nam go stworzyła. 😉

          3. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 14:14

            Śmieję się a argumentów Jazz, że świerszcz nie wygląda jej na jedzenia a kaczka też bo jej się nie chce ruszać aby ją złapać ;P
            Natomiast mi gryzienie siemienia lnianego czy konopnego niezbyt wydaje się jadalne. Chodź mam je w kuchni z rozsądku i ciekawości. 🙂

          4. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 23:52

            heh to znaczy nigdy Ci się nie zawiesza? 🙂

  16. avatar pepsi 23 listopada 2012 o 15:40

    Zresztą w tych górach we Francji tuż nad morzem śródziemnym jedzą też to samo co przy morzu

  17. avatar NotMilk 23 listopada 2012 o 18:06

    Jah-jakoś ta idealność białka zwierzęcego jest dla mnie nieco dziwna. Osobiście jadłem je i jakoś za rewelacyjnie się nie czułem, a mogę powiedzieć, że przed rokiem, gdy zwiększyłem jego spożycie, aby wypełnić lukę po nabiale czułem się bardzo źle. Nieprzetworzone węglowodany są według mnie najbardziej niezbędnym składnikiem diety – dają mi wigor, dobry nastrój i głęboki sen, czego nie mogłem powiedzieć o mięsie, nawet, gdy już jadłem je tylko okazyjnie i z uboju, od gospodarza. Podobnie sprawa wyglądała z jajkami. Po prawie 2 miesiącach po odstawieniu mięsa nie byłem ani razu przeziębiony (choć u mnie w grupie niektóre osoby zaliczyły już 2 zapalenia oskrzeli), nie mam kataru, który zawsze obficie występował u mnie po spożyciu ryby. W sumie odczuwam, że mój organizm jest teraz lepiej odżywiony niż wcześniej, co widzę po lepszym stanie zębów (od października już nigdy mnie nie bolały), stawów (nie skrzypią tak jak wcześniej), paznokci (dużo gładsze), włosów (przestały wypadać) oraz odrobinę poprawił się mój wzrok. Według mnie białko to białko Jah-zwierzęce, czy roślinne i tak musi zostać rozbite do aminokwasów, a jego wyższej koncentracji, czy bliższego związku z naszym własnym nie apoteozowałbym. Campbell wskazywał, że to podobieństwo może wpływać na wzrost reakcji autoimmunologicznych naszego ciała. Według mnie jest to interesujące zagadnienie i w przyszłości byłoby chyba warto je zgłebić. Zgadzam się również z Jazz w sprawie tego, że zdrowie Okinawczyków zależy głównie od produktów roślinnych. Osobiście jem moczone siemię lniane w całości i jakoś mi smakuje, podobnie jak nasiona konopii, czy inne pestki oraz orzechy i to bardziej niż mięso. Jak widzisz nie można zbytnio uogólniać preferencji smakowych. Na marginesie zaznaczę jeszcze jako ciekawostkę, że w lecie oglądałem na TVP2 dokument o dinozaurach. Była w nim wzmianka o tym, jak jedna z mięsożernych grup wyewoluowała w kierunku roślinożerności, dzięki czemu nie zapadały na choroby pasożytnicze, jak jej kuzyni…
    *
    @Jazz-chcę Tobie bardzo podziękować za odpowiedź na moje pytania. Na pewno na diecie roślinnej Twój chłopak szybko powróci do sił.
    *
    Na koniec przesyłam linka dotyczącego Fundacji Westona Price’a:
    *
    http://www.vegsource.com/news/2010/07/the-truth-about-the-weston-price-foundation.html
    *
    Pozdrawiam, życząc wszystkim owocnego weekendu!!! 🙂

    1. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 18:32

      Nie czytales dokladnie co napisalem. gdyby bylo obojetne jakie bialko to ludzie jedliby roslinne tylko a nie jedza. mylisz sie. nie chodzi tylko o dostarczenie wszystkich aminokwasow ale lepiej dla zuzywania sie organizmu jak sa dostarczane w jak najlepszych propporcjach gdyz wtedy mniej go potrzeba jesc, tym samym mniej sie czlek zakwasza i zuzywa przy trawieniu. tak robia wlasnie okinawczycy. rosliny to weglowodany, ryby i wieprze to bialko i tluszcz. owszem dobijaja sie strakami. bialko roslinne czy zwierzece zakwasza tak samo. cudow nie ma.

      1. avatar NotMilk 23 listopada 2012 o 20:37

        Dobrze Jah. Jednak mięsa, czy roślin nie można rozpatrywac przez pryzmat jednego ze składników, ale wszystkich łacznie. Mięso nie ma m.in. zbyt wielu zasadotwórczych pierwiastków, w przeciwieństwie do roślin (nawet strączkowych) i dlatego posiada właściwości silniej zakwaszające od zbóż, czy chociażby nasion, wśród których są takie, co mają właściwości alkalizujące, np. sezam, migdały, czy młody kokos. Owoce, warzywa, zielenina mają stosunkowo niewiele białka, ale spożywane w stanie surowym (głównie owoce oraz liściaste) są szybko trawione, a ciało nie musi się zbyt wysilać z ich trawieniem. Poza tym uzasadawiają organizm. Poza tym mięso ma zbyt dużo metioniny, która nie jest zbyt dobra dla naszego ciała. Poniżej przesyłam link do jednego z artykułów na ten temat:
        *
        http://www.fightaging.org/archives/2009/07/too-much-methionine-appears-to-be-bad-for-mammals.php
        *
        Dla zainteresowanych przesyłam stronkę z porównaniem żywności roślinnej z odzwierzęcą:
        -według masy (150g) jedynie masa soczewicy jest podana po ugotowaniu:
        *
        http://www.ile-kalorii.pl?aXAnS
        *
        według kalorii (100kcal):
        *
        http://www.ile-kalorii.pl?s7UH0

        1. avatar Jah Maya 24 listopada 2012 o 09:52

          NO ale co z tego NotMilku?
          Jest wiele produktów roślinnych które zakwaszają bardziej niż mięso: np. soja.
          W tym wypadku nie chodzi co się je tylko o bilans. Przypominam, że tłuszcz jest nautralny a nasycony natychmiast przyswajalny przez wątrobę i rozprowadzany po krwi do pracy w komórkach. Bez problemu jestem sobie w stanie wyobrazić jedzących mięso mniej zakwaszonych: patrz Okinawa niż wegetarian bardziej zakwaszonych: patrz Hindusów a i weganów też by się znalazło 😀

      2. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 20:39

        Ale też nie demonizuję białek roślinnych bo sam jem ich dość, Jak napisałeś białko to białko. Im lepiej dopasowane akurat to tego co potrzebne organizmowi tym mniej go trzeba zjeść.

        1. avatar NotMilk 23 listopada 2012 o 20:52

          I tu się ostatecznie zgadzamy:) Jednak jedząc mięso, a szczególnie nabiał trzeba się liczyć ze wzmożonąną produkcją śluzu-przynajmniej u mnie objawiało się to w ten sposób. Przyznam, że dopiero teraz oddycham pełną piersią. Nie wiem Jah, czy u Ciebie nadal występuje katar, o którym wspominałeś? Wiem, że związany jest z krzywą przegrodą nosową, ale może zmniejszenie ilości mięsa lub jajek pomogłoby w uporaniu się z nim. Sam z katarem trochę się namęczyłem i wiem jakie to bywa uciążliwe :/

          1. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 21:01

            NotMilku fajnie, że pamiętasz ale niedokłądnie. Już dawno nic mi nie dolega mleczne rzeczy. Czasem tylko full organik masło jem od jedzących trawę bo zawiera dużo witamin i w końcu to tylko tłuszcz prawie.

            NotMilku mógłbyś uzasadnić. PIerwsze słyszę aby narządy i mięśnie zwierząt były śluzotwórcze. Teraz jem jeszcze bardziej tłusto i czuję się świetnie. To co rozumiesz, przez mięso niekoniecznie oznacza to to co ja jem, gdyż niby definicja jest jednoznaczna ale każdy jak mówi: mięso to rozumie kawał steka, ryby albo piersi kurczaka.

          2. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 21:03

            ech… powinno być… już dawno nic mi nie dolega w sensie czyszczenie nosa odkąd odrzuciłem produkty mleczne. 🙂
            Też to nie był jakiś katar. Po prostu często czyściłem nos. Chyba to jednak nie przegroda byłą chodź i ona jakiś wpływ ma.

          3. avatar NotMilk 23 listopada 2012 o 21:06

            Acha. To się cieszę Jah, że wszystko jest już w porządku 😉

          4. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 21:08

            A już było jak pisałem zresztą od wiosny jak robiłęm 10 dniową głodówką ale później o tym zapomniałem. Lecz jak przeczytałem ten artykuł o wpływie mleka na śluz to sobie to uprzytomniłem. Na marginesie. W tym artykule doktor wymienia poza mlekiem (nie mięso wcale) tylko niektóre śluzotwórcze rośliny, które mogą odpowiadać za katary ludów niemlecznych zadadniczo.

          5. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 21:13

            całe szczęście każdy może mieć własne zdanie 🙂
            Nie ma takiego innego bloga wegańskiego 😀

      3. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 21:06

        właściwie to nie samo białko zakwasza jego proces trawienia ale oczywiście jest to normalny ludzki metabolizm i póki się neutralizuje to innymi rzeczami, wsio jest ok. Tak uważam. No chyba, ze ktoś leczy raka czy cóś. Wtedy to może być co innego.

    2. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 20:45

      A w Twoim linku o fundacji nie widzę nic godnego uwagi po szybkim przeglądnięciu. Wszystko co można było ze strony wege się spodziewać, łącznie do znudzenia powtarzanym mitem o krótkożywotności zbieraczy-łowców..

    3. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 23:33

      ja nie uogólniałem preferencji smakowych, powiedziałem: mi nie wygląda

    4. avatar Jah Maya 24 listopada 2012 o 09:55

      NotMilku co do Okinawczyków widocznie Desmond, Jazz i Ty wiecie lepiej od samych Okinawczyków. Proszę oglądaj ten film od czasu 8:30 min. Wypowiedź kobiety: 104 lata
      Buahahahahaha 😀
      http://www.youtube.com/watch?v=J7te6UwgSOY

    5. avatar NotMilk 24 listopada 2012 o 10:21

      To bardzo mnie cieszy Jazz, że Twoje dolegliwości ustąpiły. W moim wypadku organizm zaczął zdecydowanie lepiej reagować, m.in. na ananasa, po spożyciu którego pojawiały się na mojej twarzy lekkie zaczerwienienia. Teraz z kolei nie zdarzyło się to ani razu. Sam jestem ciekaw, jakie korzyści w dłuższej perspektywie czasu uzyskam.
      *
      Pozdrawiam, życząc owocnego dnia!!!

  18. avatar Jah Maya 23 listopada 2012 o 23:55

    Jazzgott gdybyś się nudziła, to w poprzednich postach jest dużo naszych dywagacji. Mam na myśli okres w którym tu nie zaglądałaś. 🙂

    1. avatar Jah Maya 24 listopada 2012 o 08:34

      Widać, żę jak zwykle do wszystkiego co nie jest po Twojej drodze podchodzisz pobieżnie a później rozpowszechniasz skrótowe informacje.

    2. avatar NotMilk 25 listopada 2012 o 11:26

      Kwaśniewski i to jego odżywianie optymalne 😉 Nie wiem, ale jego wygląd wyraźnie świadczy o tym, iż jedynie czemu służy ta dieta to powstawanie obrzęków limfatycznych oraz problemy z tarczycą (wystarczy spojrzeć na jego zdjęcie). Najbardziej mnie zaskakuje to, iż ludzie słuchają porad żywieniowych takiego człowieka. Za jedyne słuszne zalecenia jego diety uważam to, iż potępia produkty przetworzone oraz mimo wszystko zmniejsza spozycie białka zwierzęcego. To zapewne wpływa na to, iż niektóre osoby mogą zostać „wyleczone” ze swoich dolegliwości, np. cukrzycy. Lecz zalecane przez niego bezowocne życie jest moim zdaniem nic nie warte oraz niezgodne z fizjologią naczelnych.

      1. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 11:39

        Oczywiście masz prawo do własnego zdania jednak opowiadasz głupoty jednak nie zapoznając się z tematem stwierdzam: opowiadasz głupoty.
        Można jeść wszystko i owoce też ale albo mało słodkie albo w jedzeniu odpowiednio pokrytym tłuszczem.

        Pierwotną cechą naczelnych jest owadożerstwo jeśli mówimy o pierwotnych formach typu bush baby lub wyrakowate. Jedzenie owoców wśród człowiekowatych to jedzenie tylko i wyłącznie niesłodkich lub lekko słodkawych dzikich owoców. Szympansy i Goryle nie jedzą bananów NotMilku.

        http://www.kobiecepasje.pl/?page_id=1461

        Syn Kwaśniewskiego na zdjęciu 53 lata od 8 lat na diecie optymalnej:
        chttp://www.e-sld.org.pl/internalfiles/image/Kandydaci%20do%20Sejmu%20w%20okr%C4%99gu%205/KWA%C5%9ANIEWSKI22.jpg

        NotMilku: im bardziej wchodzisz w weganizm tym obserwuje coraz więcej nie przemyślanych rzeczy zaczyna się pojawiać w Twoich wypowiedziach. Szkoda.

        1. avatar pepsieliot 25 listopada 2012 o 12:18

          Jahu człowiek urodził się w miejscu gdzie wpierdalał na potęge daktyle i są na to dowody

        2. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 12:26

          podziel się dowodem a przy okazji przedstaw wartości odżywcze dzikich daktyli. Bo ja szukałem i nie znalazłem gdyż prawdopodobnie dzikie daktyle już zniknęły z powierzchni ziemi.
          Przedstaw dowód to pogadamy.

          Jakoś nie widzę możliwości gdzie na sawannie gdzie wyrobił sobie pozycję dwunożną i stracił owłosienie aby móc zamęczyć antylope w biegu maratońskim na śmierć, mógł znaleźć dostatecznie dużo daktyli 😀 hihihi
          A przy okazji zaczął mu się powiększać mózg w kole wzajemnych zależności.

        3. avatar NotMilk 25 listopada 2012 o 12:44

          Porcje owoców, jakie można spożyć w tym dziwnym schemacie Kwaśniewskiego są tak nikłe, iż tę oto dietę należy uznać za bezowocową. Czytałem o tej diecie na forum optymalnych, o tym, jak złe są węglowodany, tłuszcze nienasycone, jak dobre produkty odzwierzęce najlepiej od gospodarza, itp. Jednak nie czytałem jedynie opinii tych, którym dieta pomogła, lecz i tych, którym zaszkodziła i zeszli dzięki niej z tego świata na skutek poważnych chorób serca, miażdżycy itd., o czym wspominali następnie ich krewni w internecie. Jedna z osób wspominała też o swoich znajomych emerytach na tej diecie. Niby wyzdrowieli ze swoich chorób, lecz nadal co roku jeździli do ośrodka dr Kwaśniewskiego, gdzie mieli przeprowadzane badania, konsultacje z dietetykiem w sprawie diety, itp. Lecz ich wygląd prezentował się nienajlepiej-byli według niej wychudzeni oraz ich twarz miała ziemisty kolor. Widać, że w tym wypadku coś za coś. Nie ukrywam, iż może pomóc (o czym wspominam), bo samo odstawienie produktow przetworzonych jest korzystne dla ciała. Jednak czy nie jest to trochę dziwne, że krytykujesz weganizm jako nienaturalny, a dietę Kwaśniewskiego, która przywiduje sztywne ramy B:T:W, jako coś lepszego. Widziałem te dyskusje między optymalnymi, że jeśli któryś z nich nie czuję się najlepiej, to na pewno ma w swoim jadłospisie złamał tę „złotą proporcję” 😉 Osobiście nie jestem zwolennikiem takich norm również i w weganizmie, ale nie są według mnie tak restrykcujne – po prostu jesz mniej orzechów, a więcej bananów i innych owoców, a proporcje jakoś same się wypełniają. W przypadku naczelnych zapomniałeś wspomnieć Jah o pestkach, którymi się również żywią naczelne.
          *
          W przypadku kotów wspominałem o tym w kontekście antyutleniaczy zawartych w roślinach oraz tym, że kobiety w czasie ciąży gorzej czują się po konsumpcji produktów odzwierzęcych. Zwróciłem w przypadku kotów uwagę na żywienie ich produktami przetworzonymi, jakie są w typowej puszce. W naturze odżywiaja się jako głównie mięsożercy całościowo, tj. skóra, krew, tłuszcz, kości myszy, szczura, nornicy, które mają potrzebne minerały. Wtedy zaspokajają swoje zapotrzebowanie. Jak jesz Jah, np. owada to też jesz całościowo, lecz w przypadku przepiórki, królików, czy innych stworzeń już nie do końca 😉
          *
          O tym, co dzisiaj napisałem zamierzałem już wspomnieć wcześniej-w lipcu i sierpniu, gdy byłem jeszcze mięsożercą;) Więc nie widzę związku między moim weganizmem, a jakimiś wypaczeniami w sferze umysłowej, jakie na jego skutek zaszły. W sumie moje poglądy sa takie same na pewne kwestie, a artykuły autorstwa Paleo też lubię poczytać, choć bardziej jako ciekawostkę i punkt wyjścia do przemyśleń, choć w praktyce całkowite wege miło mnie zaskoczyło 😉 W końcu tez należy pamiętać, że są to nasze luźne opinie, uzupełnione naszymi doświadczeniami i temu chybablog pepsi oraz innych osób służy:)
          *
          Pozdrawiam Jah i mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły, za moje wpisy.

        4. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 13:03

          Jednak czy nie jest to trochę dziwne, że krytykujesz weganizm jako nienaturalny, a dietę Kwaśniewskiego, która przywiduje sztywne ramy B:T:W, jako coś lepszego.

          NotMilku proszę podaj przykład u uzasadnij. Dietę Kwaśniewskiego przywołała pierwsza Jazzgott i nie wiem czemu przypisujesz ją mi. Ponieważ coś wiem to piszę i jak ktoś pisze nieścisłości to poprawiam. Podobnie gdyby ktoś napisał, że weganie żrą tylko trawę stanąłbym w obronie.

          NotMIlku to teraz wyjaśniłem odnośnie kotów. Masz rację co do przetworzonego w dodatku w większości roślinnego pokarmu dla kotów.
          Zee zwierzęcia je się wszystko co możliwe do zjedzenia: nawet chrząstki i szpik z kości. Pozostają tylko kości.

          Czemu miałbym się gniewać. No co Ty, 😛 😀
          możesz mi nawet nawrzucać, że żrę mięcho i śmierdzę jak Pepsi 😛

        5. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 13:06

          Hej co do pestek. Być może w jakimś z jakimś małym udziałem naczelne tak. Bo człowiekowate to tak nie za bardzo poza miękkimi pestkami, które są w dzikich owocach.

        6. avatar NotMilk 25 listopada 2012 o 13:20

          Jah-przez Ciebie się popłakałem ze śmiechu po tym komentarzu: „możesz mi nawet nawrzucać, że żrę mięcho i śmierdzę jak Pepsi”. Mam nadzieję, że Pepsi się nie obrazi po tym komentarzu. Ale tak na poważnie. Rozumiem o co Tobie chodziło, jednak sam widzisz-nie zawsze wszystko ujmie się we własnej wypowiedzi i potem wychodzą takie dwuznaczne skojarzenia, jak u mnie z tymi kotami.
          *
          Dobrze Jah-nie pierwszy wspomniałeś o Kwaśniewskim, jednak na Twoim profilu na fb widziałem, że jesteś na wysokotłuszczówce, więc to trochę zbieżne z jego propozycją. Jednak wiem, iż nie jest to tym samym (wege też jedzą różnie, np. ja Jazz, czy Pepsi), bo w Twojej diecie duży udział mają dzikie rośliny. Czytałem, że chlorofil niweluje nieprzyjemny zapach ciała, więc na pewno nie musisz się tym martwić 😉

        7. avatar NotMilk 25 listopada 2012 o 13:20

          Dzięki za wzmiankę o pestkach:)

        8. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 13:25

          Nie do końca się zgadzam. Chyba jednak w przypadku tak restrykcyjnych diet jak 80/10/10 czy Optymalna ma znaczenie trzymanie się proporcji i dłuższe odchyłki niż jednorazowe od tego na korzyść tłuszczów i węgli mają zaburzają funkcjonowanie diety na określonym metabolizmie i mają swoje konsekwencje. Organizm przestawia się w nich na korzystanie z jednego źródła energii
          W optymalnej glukoza jest potrzebna do podtrzymania cyklu pentozowego i uniknięcia ketogenezy a nie jako źródło energii.

          1. avatar pepsieliot 25 listopada 2012 o 16:17

            Jahu bzdura, jestem na diecie totalny luzik z tendencja do 811 i jest bardzo zajebiście, więc nie nawijaj o czymś o czym nie wiesz, i mam bardzo dobre wyniki i cukru i tłuszczu

        9. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 13:28

          NO tak muszę dbać bardziej o interpunkcje :)))))

        10. avatar NotMilk 25 listopada 2012 o 13:30

          😉

        11. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 18:53

          Well sorry myślałem, że to dla Ciebie dekalog i sama na forumie pisałaś, że nadmiar tłuszczu ponad to rodzi pewne problemu, prawdopodobieństwo cukrzycy i inne bla bla bla

          A co do mówienia, czegoś co się nie wiem… masz rację ale….
          Wypada zacząć od siebie i gadania, że każdy kto je mięso musi nieprzyjemnie śmierdzieć i gnić. Aby być szczerym to z moich znajomych najbardziej nieprzyjemnie pachną wegetarianie akurat 😛

          1. avatar pepsieliot 26 listopada 2012 o 07:44

            Na szczęście w kwestii smrodu kazdy może sobie konfabulować do woli, bo siedzimy w wirtualu i może lepiej niech tak zostanie, zebym nie musiała Jahu obwachiwac po wypiciu smalcu

          2. avatar Jah Maya 26 listopada 2012 o 10:46

            Skoro tak to po co zaczynasz ten głupi wątek i docinki?
            Nie masz innych argumentów?
            Ba…. już pisałem Ci….. Twoja argumentacja czasem przypomina tą rodem z tych zwykłych mięsożerców którzy pod artykułami się wypisują. Lubisz się zniżać do ich poziomu czy co?

          3. avatar Jah Maya 26 listopada 2012 o 10:52

            A co boisz się, że okazałbym się przyjemniejszy w ocenie niż Ty na tych Twoim syntetycznych banankach? 😀

        12. avatar NotMilk 25 listopada 2012 o 19:15

          Jahu-podajesz wegetarianie, a powinieneś doprecyzować, że chodzi o laktoowo, bo to robi ogromną różnicę… 😉

        13. avatar NotMilk 25 listopada 2012 o 19:17

          I widzisz Jah-na witarce aż tak bardzo te proporcje się nie liczą i jest ok, gdy są zbliżone do schematu Grahama 😉 Dzięki Pepsi za odpowiedź.

        14. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 19:54

          No mnie nie musisz do tego przekonywać, to raczej co drugi post Pepsi tutaj był w takim tonie jak utrzymywanie idealnych proporcji jest najważniejsze nawet jeśli dodaje się gotowane. Więc się zdecydujcie sami 😛

        15. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 19:58

          Podobnie i uważam jak z tymże oczywiście dla człowieka naturalne nie jest odżywiać się wysokowęglowodanowo, co nie znaczy, że niemożliwe na zmodyfikwanych ziarnach czy zhybrydyzowanych owocach. :p

          Zauważyliście, że sobie dosrywamy od jakiegoś czasu tylko. Trochę bez sensu.
          Moje każdy po jednej wypowiedzi konkluzji kończącej cały wątek? Co wy na to?

        16. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 20:09

          NotMilku czy weganie starzy i młodzi neoficie, Ci walczący i bojowi i Ci bardziej spokojni. Opanujcie się! Dopiero co mi tłumaczyliście, że wegetarianin pożara ryby i spoko a teraz mi mówi jakieś, że lakto-owo.
          Nie je mięsa a ryba to nie mięso a skoro Desmond mogła mieć tak na myśli, bo się zna to tak jest.
          CO się dziwić. Jak w każdej sekcie, chaos.

        17. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 21:05

          Pepsi przepraszam oto Twój tekst z posta Witarianizm krok pierwszy:

          „Po pewnym czasie będziesz zwiększać udział surowego, ponieważ gotowane to bardzo smaczne warzywka, ale mają jak jeden mąż trujące azotyny, ale też dostarczą sporo minerałów. Jednak co owocek to owocek.

          Generalnie trzymamy się zasady 80/10/10, czyli 811.
          80% kalorii z węgli
          10% z białka
          10% z tłuszczu”

          I wielokrotnie pisałaś i każdy może to sprawdzić, że chodź by nawet gotowane to maks. 10% tłuszczu bo inaczej całą dietę weźmie szlak. Pisałaś to tak często i tak dobitnie.
          Myślę, że nawet NotMIlk, Basia i Jazzgott przyznają, że takie wrażenie mógł człowiek odnieść, że te proporcje są mega ważna i podkreślam, że to jest minium 80% a makisum 10 w tej diecie.

          1. avatar pepsieliot 26 listopada 2012 o 07:35

            Jahu te proporcje muszą być ścisle przestrzegane dla ludzi ltorzy nie mają zednego doswiadczena i musza stale siedziec w cronometrze, ja robię wszystko na oko i jak mi się chce zjeśc więcej orzechow to zjem więcej owocow nastepnego dnia i ide dlugo biegac, natomiast robię cos czego ty nie robisz, WYKONUJĘ BADANIA

        18. avatar NotMilk 25 listopada 2012 o 21:31

          Sam Jah kiedyś wspominałeś o tym, jak strasznie jest w toalecie po lakto-owo, więc tylko napomknąłem, by doprecyzować. Z kolei z sekciarstwem ma się do czynienia wtedy, gdy cała grupa jest podporządkowana jednemu guru, bezgranicznie jemu wierzy, itp. W przypadku odżywiania panuje wśród wszystkich wegan duża różnorodność i raczej każdy z nas jada nieco odmienniej od innych, nawet gdyby był na 811. Według mnie trochę zbyt emocjonalnie pochodzisz do całej sprawy. Jemy, jak jemy i dobrze się mamy. Dlatego też szkoda byłoby to trzymać w tajemnicy-w końcu ktoś inny może na tym skorzystać. Jak będzie się czuł źle zawsze może próbować kolejnej zmiany sposobu odżywiania. Nie widzę powodu Jah, aby tak się irytować. Według mnie nie do końca zrozumiałeś to, co powiedziała Jazz, a odnosiło się to do postrzegania w polskiej mentalności jarosza, jako jadającego jajka, czy ryby. I tyle. Widzę, że to Lchf nie działa zbyt dobrze na układ nerwowy, bo wywołuje nadmierne pobudzenie 😉 Co do wypowiedzi Pepsi, to wspominała o tym, że generalnie należy trzymać się zasady 811, a nie ściśle. Ważniejsze jest to, by czuć się dobrze. Tego życzę sobie, Tobie oraz wszystkim czytelnikom bloga Pepsi.
          *
          Pozdrawiam bardzo owocowo!!!

          1. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 21:42

            Not Milku po pierwsze trochę żartuję 😉 po drugie Jazz pisała, że Desmond miała to być może na myśli mówiąc w telewizji angielskojęzycznej a więc nie do Polaków.
            Po drugie sami napisaliście, że skoro ryby to można powiedzieć prawie wegetariańską.
            Stąd mój dobry humor i drwiny a nie nerwowość.
            Chodź z pobudzeniem nie mam problemów fakt, raczej muszę hamować jej nadmiar (energii).
            o tyle są śmieszne Twoje drwiny, że zwykle frutarianie drwią z LCHF, że ludzie nie mają energii i cały czas im się chce spać. buahahaha

          2. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 21:45

            Przepraszam bardzo, nie chce mi się tracić czasu na szukanie ale zasady 811 brzmią
            min 80 max 10 max 10 i wielokrotnie Pepsi pisała aby nie trzymać się tak ścisło ale drugą stronę jak nakazuje dieta. Wyraźnie pamiętam słowa, że całe Avocado to już za dużo na dzień. Proszę,,, litości…. takie ściemy to nie ze mną.
            Mogę wiele rzeczy nie pamiętać ale to zapamiętałem z Pepsi postó, że najważniejsze na 811 to nawet nie czy organik i czy wszystko surowe ale proporcje i to, że max 10 % tłuszczu.

          3. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 21:48

            NotMilku daruj ciągle owocowo i owocowo pozdrawiasz. Nie mogę już tych owoców. Przesłałbyś mi coś konkretniejszego ekskluzywnie 🙂

  19. avatar NotMilk 24 listopada 2012 o 10:10

    Według mnie ta 104 letnia kobieta wygląda na bardzo schorowaną, na co wskazują m.in. plamy wątrobowe na twarzy. Lepiej prezenttuje się ta 108 letnia weganka:
    *
    http://www.youtube.com/watch?v=NkRN3ddd0P8

    1. avatar Jah Maya 24 listopada 2012 o 10:13

      buahahahaha! rozśmieszyłeś mnie. Może pojedziesz na Okinawe radzić im jak mają się odżywiać? Masz już długie kilkumiesięczne doświadczenie w końcu 🙂

    2. avatar Jah Maya 24 listopada 2012 o 10:14

      ciekawe czy nie nosi też butów ze skóry bo inaczej klops 😉

    3. avatar Jah Maya 24 listopada 2012 o 10:18

      Według mnie ta 108-latka nie wygląda na taką sprawną jak tamta, która później się popisuje robieniem coś ala pompek na stojąco. Rzekłbym nawet, że jest gruba 😛

      1. avatar NotMilk 24 listopada 2012 o 10:30

        Jah-dałem tylko przykład odmienny dla tej kobiety z Okinawy, bo wynikałoby z Twoich wpisów, że tak sędziwych wegan nie ma. Poza tym kobieta ta zapewne tak ciężko nie pracowała jak tamta z Okinawy (też niweluje niekorzystne skutki diety), nie wdychała tak czystego powietrza, więc należy docenić to, iż mimo to żyje tak długo oraz inaczej niż inni pensjonariusze siedzi na krześle, a nie na wózku inwalidzkim 😉

        1. avatar Jah Maya 24 listopada 2012 o 10:33

          EEEe w moje opisu wynikało tylko to co napisałem 🙂 nic ponad to czyli Czemu w pierwszych dwóch zdaniach Okinawska gruba Babć zawdzięcza, według nich, długowieczność. To wszystko.

        2. avatar Jah Maya 24 listopada 2012 o 10:34

          Teraz to Ty sugerujesz jakieś niekorzystne skutki diety Okinawskiej…. 😛

        3. avatar Jah Maya 24 listopada 2012 o 10:38

          Po za tym ona nie jest weganką od urodzenia a Okinawczycy są Okinawczykami od urodzenia. Więc tego nie można porównywać. Pewnie większą życia nie odżywiała się wegańsko.

    4. avatar Jah Maya 24 listopada 2012 o 10:31

      A jak z dziećmi bo tamta ma 13 wnucząt więc tylko można się domyślać ile ciąż donosiła i ile dzieci wychowała.

      1. avatar NotMilk 25 listopada 2012 o 11:11

        Nie można się tego zbyt dobrze domyślić. Mojej babci siostra miała 11 wnucząt, a urodziła tylko jedynie 2-óch synów. A nawet gdyby urodziła pięcioro dzieci w młodym wieku to nie wiem, jak miałoby to przełożyć się na jej wiek. Czy sugerujesz, że ciąża sieje tak ogromne spustoszenia w ciele kobiety, iż skraca życie. Masz jakieś na to dowody? W przypadku odżywiania na Okinawie zasugerowałem to, że tamtejszy sposób życia może niwelować skutki diety, w której występuję mięso oraz inne niekorzystne składniki odżywcze. Według mnie jedyną korzystną cechą mięsa ryb jest to, iż zawierają dużo omega 3 i to decyduje, iż mogą mieć korzytniejszy wpływ na organizmy. Dlatego moim zdaniem jest lepiej jadac po prostu siemię lniane, które z pewnością nie zawiera wspomnianego przez Ciebie ołowiu. W przypadku tej 108 latki można przypuszczać, że wcześniej nie odżywiałą sie wegańsko, lecz trzeba przyznać, iż dieta wegańska jej służy – w innym wypadku nie byłaby w takim stanie, jak teraz.
        *
        Wybacz Jah, że teraz odpisuję, lecz wczoraj spieszyłem się na konferencje 😉
        *
        Życzę miłej niedzieli!!!

        1. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 11:16

          W przypadku tej 108 latki można przypuszczać, że wcześniej nie odżywiałą sie wegańsko, lecz trzeba przyznać, iż dieta wegańska jej służy – w innym wypadku nie byłaby w takim stanie, jak teraz.

          rzeźbisz…. skąd to wiesz…. wciąż nie wiesz czy gdyby się na przykład nie odżywiała wysokotłuszczowo nie byłaby w lepszym. Tyle, że wege i te teorie cholesterolowe i warzywno-owocowe takie modne są, że jej ktoś zaproponował to.

          Oczywiście, że ciąża jest przy okazji dużym obciążeniem dla organizmu. Zobacz ile żyją kotki, które nie miały ciąży albo miały tylko raz a ile takie które miały co roku.

          1. avatar pepsieliot 25 listopada 2012 o 12:14

            nikt kto odżywia się wysoko tłuszczowo nie wygląda ładnie, a każdy ma ohydną kupę jak ją ma w ogóle i śmierdzi mu z gęby tłuszczem zjołczałym

          2. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 12:16

            Heh no musiałabyś spytać kobiet które ze mną przestawały czy tak jest albo sama wypróbować. 😛
            Jednym słowem według mnie: rzeźbisz

          3. avatar NotMilk 25 listopada 2012 o 12:55

            Jah-jednak mogły mieć wtedy katar ;p

        2. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 11:20

          Czekaj… narazie rozmawiamy o dietach tradycyjnych więc nie mówmy o rtęci. Okinawczycy żyją tak od setek lat, może tysięcy lat. Rozmawiamy więc tak jakby było wszystko full organik jak 200 lat temu. I nie widzę jako szkody poza zakwaszeniem przy nadmiernym spożyciu białek mogłoby powodować tłuste mięso w diecie wysokotłuszczowej i chude w wysokowęglowodanowej aby trzeba było to niwelować roślinami. To samo jest zresztą w przypadku nadmiaru białek roślinnych bo to żadna wielka różnica a nawet gorzej bo ich jest trzeba więcej.

          1. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 11:29

            powiem wręcz odwrotnie: najwięcej toksyn dla człowieka zawierają rośliny, szczególnie warzywa (zielone części roślin) i ziarna oraz grzyby oczywiście. Tylko w niektórych jest mniej tak, że się nadają do jedzenia na surowo a w niektórych dopiero po przerobieniu a niektóre je się na granicy ryzyka bilansując korzyści i niwelując skutki toksyn dodatkami: np. strączkowe i kapusty z kminkiem lub ich kiszenie, a niektóre nie da się zjeść nie ryzykując zatruciem poważnym lub śmiercią.
            Jednak to nie zmienia faktu, że w każdej! roślinie zwłaszcza dzikiej jest jakaś minimalna dawka toksyn i narkotyków.
            Nie mówią tu o owocach. Owoce są szczególnym organem rośliny. Oczywiście mam na myśli też full organik a te te chemiczne, sztuczne, kolorowe produkty sztucznej hybrydyzacji jak banany, pomarańcze czy arbuzy w większości przypadków.

          2. avatar pepsieliot 25 listopada 2012 o 12:17

            no ale źródło twojego tłuszczu również żywi się takimi właśnie trutkami, więc o co chodzi

          3. avatar Basia 25 listopada 2012 o 11:39

            Hej Jahu, co do białka to faktycznie rośłinne jest gorzej przyswajalne i można zjeść go wiecej, tak właśnie zrozumiałam Panią Desmond. Widziałam taki filmik, w którym analizowano diety wege dzieciaków i tam był chłopiec któremu wyszło 270% normy(weganin). Widziałam potem dyskusję na wegedziecaku, gdzie ktoś wyraził podobne do Twoich wątpliwości i jedna z matek któ®a brała udział w badaniu napisała, że właśnie Desmondowa powiedziała, że trudno się przebiałkowić na diecie wegańskiej i takie liczby generalnie nie robiły na nikim wrażenia wśród lekarzy przeprowadzajcych te badania. Zauważ, że nigdy jeszcze nie słyszałam, żeby ktoś z dietetyków kazał liczyć weganom to białko i nie przekraczać proporcji. Jest też drugi filmik w którym Dr Edyta Biernat Kałuża, reumatolog, też zCaroliny, mówi że pacjencji z dną moczanową mogą spokojnie jeść wysokopurynowe rośłiny jak fasola czy groch, bo białko roślinne jakoś tam inaczej się przyswaja i szkody nie czyni. To jest ten filmik, chyba czwarta minuta:http://vimeo.com/38788975
            osobiście nie zgłębiałam tego tematu za bardzo – raczej wybieram pokarmy pod kątem minerałów, witamin, ograniczam tłuszcze, natomiast proporcje między weglami a białkiem snu mi nie spędzają z powiek, zwłąszcza ze ciężko znaleźć weganski czysto białkowy produkt, którym b ysię można przebiałkowić. Miłej niedzieli:)

          4. avatar NotMilk 25 listopada 2012 o 11:40

            Jednak należy zwrócić uwagę na to, że kotki są zwierzątkami mięsożernymi (przynajmniej nasze Majki). Możliwe, że mięso wpływa na gorszy stan zdrowia i gorsze przechodzenie ciąży, gdyż ich dieta nie zawiera wystarczającej ilości minerałów – przynajmniej w pokarmie niecałościowym, jaki od nas otrzymują. Należy przypuszcać, że czułyby się lepiej, gdyby były roślinożerne. Zauważyłem, iż w naszej rodzinie lepiej ciąże znosily te kobiety, które w jej trakcie jadły najwięcej świeżych warzych i owoców. Moja matka jadła w trakcie ciąży ze mną mnóstwo, m.in. sałaty, ale niestety jak mnie urodziła babcia doradziła jej spożywanie nabiału, aby miec dla mnie lepszy pokarm – w praktyce był dla mnie trucizną. W kwestii białk nie uważam, by nasz organizm potrzebował ich az tak dużo. Najlepiej jest trzymać się dolnej granicy, aby niepotrzebnie nie obiciążać naszego ustroju (w końcu nie możemy ich magazynować), a w przypadku mięsa i produktw odzwierzęcych jest łatwo o to. Mój organizm jakoś daje mi sygnały, jakie produkty chce i takie jemu dostarczam. Najważniejsza w odżywianiu roślinnym jest różnorodność. Od kiedy odstawiłem mięso nie mam już uczulenia na ananasy, oraz żadne cytrusy, dlatego pula różnorodności pokarmów się zwiększyła. Poza tym idealny dla naszego organizmu skład aminokasowy posiada, m.in. migdał oraz sezam. Jakoś więc idzie odżywiać się w miare racjonalnie na wege, a szczególnie teraz, gdy asortyment egzotycznych pyszności z całego świata rośnie w naszych sklepach (Jaz zwróciła tez na to uwagę). Szkoda byłoby z tego nie skorzystać 🙂

          5. avatar NotMilk 25 listopada 2012 o 11:48

            Jah-w przypadku strączków występują substancj toksyczne-zgadzam się z Tobą. Jednak jeśli moczy się je przed podaniem, przepłuczę jest już ich mniej. Do tego wchodzi proces gotowania. Z tego względu nie jadam strączków (poza soczewicą), bo jakoś nie służą mi. Poza tym odnosze wrażenie, że zbyt dużo naczytałeś się tych „strachów na lachy” autorstwa Paleożerców. Według mnie nie ma sensu zbytnio się nimi przejmować. W końcu lecytyna i wiele z innych związków jest nam potrzebnych, choć roślinny wytwarzają je w celach obronnych 😉 W końcu, co dla jednych organizmów jest trucizną dla innych będzie pokarmem. Ponadto organizm nieprzeciążony skoncentrowanymi produktami szybciej dokona detoksykacji przez wątrobę i nerki, mając mnóstwo chlorofilu oraz liczną pulę antyoksydantów z roślin:)

          6. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 11:49

            Wybacz NotMilku nie będę z Tobą dyskutował, czy Kotki by się lepiej czuły gdyby były roślinożerne. Widzę, że tracę możliwość poważnej dyskusji z Tobą. Viva la veganizm 🙂

            Każdy ssak od urodzenia przyjmuje tylko i wyłącznie zwierzęcy wysokotłuszczowy pokarm jakim jest mleko (człowiek także), na marginesie zawiera sporo tłuszczy nasyconego oczywiście. Dopiero ewentualnie później się przestawia na dietę roślinożerną zaprzęgając do tego bakterie: fermentacja błonnika gdyż sam nie dałby rady bo nie jest termitem.
            Największe problemy mają przy przechodzeniu na dietę dorosłego człowieka. Śmiertelność zwierząt roślinożernych na poziomie 10% (do których człowiek oczywiście nie należy) w tym okresie uważa się za normę. Nawet jeśli robi się wszystko aby im pomóc w gospodarstwach. Informacje od zzotechnika i biologa zajmującego się bobrami.

          7. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 11:50

            Basia najprostszy przykład wegan, którzy mówią o uważaniu na białko do Graham :D, gdzie oczywiście trzeba mu przyznać rację w tym względzie.

          8. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 11:55

            Być może. Nie mówię, że na poziomie 5% w diety większe toksyny z roślin jak lektyny będą mieć duże znaczenie ale ja wolę unikać.
            Wydaje mi się, że się zbytnio naczytałeś różnych wege-guru odnośnie toksyn występujących w mięsie (oczywiście mowa o substancjach występujących tam normalnie) i teraz przesadzasz.
            Jak mówię, jeśli sięgamy do dzikiej przyrody to najwięcej toksyn jest w roślinach i grzybach.

          9. avatar NotMilk 25 listopada 2012 o 12:01

            Wiem Jah, jednak mała porcja trucizny nie jest wstanie zaszkodzić, lecz może i pomóc. Spójrzeć wystarczy na papryczkę chili i kapsaicynę, którą zawiera, dzałającą antynowotworowo.

          10. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 12:10

            Oczywiście: wystarczy spojrzeć na glukozę, która jest toksyną również.

            Lektyna to białko. Płukanie strączków nic ma nic do rzeczy w tym wypadku. Jednynie fermentacja poleca nieco właściwości: tempeh.

            Podobnie jak w przypadku glutenu

          11. avatar pepsieliot 25 listopada 2012 o 12:15

            Okinawczycy może i żyli długo kiedyś ale i tak nie z dłuższą średnią życia niż współczesna kobieta, czy nawet kolo z Monaco, więc czym się tak jarać

          12. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 12:17

            Bo to cała populacja ludzi była a nie jeden kolo lub kolówa i w dodatki bide klepali bez wypasionej służby zdrowia jak w Monako

          13. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 12:22

            Żywi się trutkami ale w ilościach zdroworozsądkowych jest w stanie się z nich oczyszczać tak jak człowiek i każde zwierze. Człowiek również w pewnym zakresie jest w stanie się oczyszczać z metali ciężkich w tym rtęci. Oczywiście nie takich ilościach jak teraz.
            To normalne. Balansowanie pomiędzy trutkami i lekami, pomiędzy katabolizmem i anabolizmem. Normalny proces życia. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Liczy się ogólny bilans i co się bardziej „opłaca”.
            I nie twierdzę, że siemienie może się teraz bardziej opłacać niż ryba jeśli bierzemy pod uwagę tylko źródło omega-3. A być może. A to się dowiemy dopiero kiedyś.

          14. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 13:39

            Basiu widziałem ten filmik z Biernat-Kałużą już wcześniej. To ciekawe co ona mówi ale nie podaje żadnych źródeł ani nie argumentuje tego więc….

          15. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 13:40

            Oczywiście miałem na myśli jak roślinożerne ssaki przechodzą a dietę dorosłą a nie człowieka 😉

          16. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 14:16

            Basiu wegański produkt którym się można przebiałkowić. No jasne: soja i gluten. Bez problemu. Ile smakołyków dla wegan się z tego produkuje? Zwłaszcza, że zawierają więcej białka niż nie jedno mięso.

        3. avatar pepsieliot 25 listopada 2012 o 12:10

          Ja czytałam kiedyś, że kobiety żyją dlatego dłużej od mężczyzn,aby móc mieć wiele ciąż, gdyż skracają one życie

          1. avatar NotMilk 25 listopada 2012 o 12:48

            To ciekawe Pepsi. Mocny owocowy ścisk:))

  20. avatar Jah Maya 24 listopada 2012 o 17:18

    Mieliście rację. Wegetarian to jarosz po polsku. Jada ryby, białka i sery a i bobra wciągnie jeśli po staropolsku bo łuskę ma. Desmond też miała widać rację a te cztery procent diety Okinawczyków to właśnie świnia bo ryby się nie liczą. Ryby przecież mniej czują na pewno szczególnie, że nic nie mówią. Także zabijanie i hodowanie w ciasnych stawach to nic takiego. Oj tam oj ta. Zwłaszcza, że kto w dzisiejszych czasach sam zabija ryby skoro tuńczyka się w puszcze kupuje.
    Sorry.

    1. avatar Jah Maya 13 grudnia 2012 o 23:20

      Proste pytanie: czy średnio 100 g mięsa ryby czy świni dziennie plus 10% tłuszczy świńskiego w diecie to jest wegetariańska naukowo czy nie. Konkret: tak lub nie. 🙂

    2. avatar Jah Maya 13 grudnia 2012 o 23:20

      według Ciebie albo Desmond Jazgocie?

      1. avatar Jah Maya 13 grudnia 2012 o 23:27

        Nie potrafisz odpowiedzieć a potrafisz napisać, że coś namieszałem. Jeśli ktoś tu miesza to Wy same 🙂

        Cze weganem jest człowiek, który chodzi do kina płacąc za oglądanie filmu na kliszy kinematograficznej? lol 😀

      2. avatar Jah Maya 13 grudnia 2012 o 23:39

        Rozumiem Cię doskonale. 🙂
        Powinno być to ścisłe gdyż 10% diety to nie jest jakiś tam nieważny dodatek prawda.
        Nie wiem jakby się żyło Okinawczykom gdyby pozbawić ich ryb zakładając, że cały dar ich diety płynie ze wspaniałych warzyw i ryżu.

      3. avatar Jah Maya 13 grudnia 2012 o 23:42

        po za tym ja mieszasz a dopiero co napisaliście, że ten co je ryby to jest wegetarianin pospolicie. A naukowo jest czy nie Twoim zdaniem albo Desmond? 🙂

      4. avatar Jah Maya 13 grudnia 2012 o 23:54

        i to ja mieszam 🙂

      5. avatar Jah Maya 13 grudnia 2012 o 23:57

        Byłaś wegetarianką jak byłaś noworodkiem 😛

      6. avatar Jah Maya 14 grudnia 2012 o 00:11

        Dla mnie to jest jasne ale definicja mięsa nie jest jasna gdyż potocznie same tłuszcze zwierzęce nie określa się jako mięso. I nawet w różnych definicjach nie jest to sprecyzowane nawet jeśli podroby są wymienione.

  21. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 13:15

    Co do kotów też się do końca nie zgodzę, że to kwestia karmy.
    Bo w naturze też kotki żyją krócej jak mają wiele ciąć a odżywiają się tak samo jak Żbiki

  22. avatar Ola 25 listopada 2012 o 20:33

    „pepsieliot pisze:
    25 Listopad 2012 o 13:14
    nikt kto odżywia się wysoko tłuszczowo nie wygląda ładnie, a każdy ma ohydną kupę jak ją ma w ogóle i śmierdzi mu z gęby tłuszczem zjołczałym”

    Niezły tekst :)))) ale to nie jest prawda. Pisałam, że mój partner jest na takiej diecie (bez zbóż), od pół roku. Znam więc sprawę z bliska. Kiedy wchodzę po nim do łazienki, nie rozpoznaję po zapachu co on tam przed chwilą robił. To jest niebywała zmiana na plus. Wcześniej, na diecie mieszanej, ze zbożami było właśnie źle, wszystko gniło w jelitach, z powodu tych różnych paliw.
    Podejrzewam, że każdy kto z czegoś rezygnuje (obojętnie czy chodzi o mleczne, mięso, czy o zboża) i mniej miesza różne pokarmy, zauważa różnicę na plus w tym temacie.
    Z gęby też mu nie śmierdzi tłuszczem zjołczałym 🙂

    1. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 20:43

      🙂 Otóż to

    2. avatar Jah Maya 25 listopada 2012 o 20:45

      Za to wszyscy Wege Witarianie wyglądają przepięknie 😀

    3. avatar pepsieliot 26 listopada 2012 o 07:38

      Ola, po pierwsze nie ufam żadnej kobiecie kiedy mówi o swoim partnerze, a po drugie jeżeli nie ma fetoru, to moze oznaczać tylko jedno, nic nie zdzialał w tym temacie 🙂

      1. avatar Ola 26 listopada 2012 o 09:31

        Och Pepsi, możesz nie wierzyć 🙂
        W takim razie piszę do innych, co czytają. Nie mam potrzeby ściemniać, nie reklamuję tej diety, sama na niej nie jestem, bo lubię owoce 🙂
        Ponieważ rozmawiamy ze sobą szczerze o diecie i jej efektach, ze względu na jego wcześniejsze choroby: cukrzycę – od kilku lat, nadciśnienie od ponad 20 lat, migreny od 50 lat. On sam mi opowiada z zachwytem o efektach:
        – Tabletki na cukrzycę odstawione w pierwszym tygodniu, cukier poranny w normie
        – Tabletki na nadciśnienie zredukowane stopniowo, wg pomiarów. Dzisiaj jedna dziesiąta dawnej dziennie dawki i co najczęściej co drugi dzień, czyli praktycznie jedna dwudziesta dawnej dziennej dawki, z tendencją malejącą
        – Migrena jeszcze się zdarza
        – Gówno nie śmierdzi, co jest dużą zmianą. Mamy małe mieszkanie i on pracuje w domu, więc takie rzeczy się nie ukryją, bo ja nie mam pracy i praktycznie całą dobę spędzamy ostatnio razem.
        – Poczucie odmłodzenia, dużo energii – do sportu i gotowość do seksu, z czym był już problem, bo rozmawiamy o mężczyźnie w wieku przedemerytalnym.

        1. avatar pepsi 26 listopada 2012 o 10:11

          Gratulacje Ola, żywa reklama diety Kwaśniewskiego i Atkinsa:)

          1. avatar Ola 26 listopada 2012 o 13:02

            Nieprawda, nie Atkinsa, bo białka jest u mojego partnera na poziomie 0,8 g na kg wagi ciała. Na mieszanej diecie wychodziło więcej. Z tego co słyszałam o Atkinsie, to tam też jest znacznie więcej, nie znam szczegółów.
            Nie Kwaśniewski, bo nie uważamy, że należy warzywa jeść tylko gotowane. Na diecie Kwaśniewskiego pogardza się surowiznami i je się ich tylko tyle by nie mieć objawów
            szkorbutu. U nas są dwie surówki warzywne dziennie i jedna porcja owoców. Kwaśniewski zjadłby na surowo pół jabłka, nie więcej. Nie pieczemy chlebów i ciast optymalnych. Węglowodany są u nas z warzyw i ewentualnie jednego ziemniaka do obiadu.
            Z Kwaśniewskiego mamy żółtka na śniadanie (do surówki).
            Moją pierwszą inspiracją był Merkola i jego „Dieta bez zbóż” ale to tez nie to. Prowadzimy eksperyment nad własną wersją diety z niskimi węglowodanami. Nie mamy guru, bo u każdego coś nie pasowało. Jesteśmy elastyczni i otwarci na ewolucję.
            Co 2 miesiące szczegółowe badania krwi i każde kolejne są lepsze od poprzednich, jak dotąd. Co będzie dalej nie wiadomo.
            Dieta Kwaśniewskiego w klasycznej postaci mnie niepokoi, ponieważ w ostatnich latach zmarło na raka przewodu pokarmowego kilku znanych wieloletnich optymalnych.

          2. avatar pepsieliot 26 listopada 2012 o 15:05

            o,8 białka to za mało, powinno być 1g, a Atkins to właśnie tłuszcze, a Dukan to wysokobiąłkówka

          3. avatar Jah Maya 26 listopada 2012 o 15:08

            Pepsi się dopiero niedawno dowiedziała na czym polega Kwaśniewski i teraz wszędzie Go widzi. 😀

          4. avatar Jah Maya 26 listopada 2012 o 15:14

            Jest jeszcze Ola taka dieta Ron Rosedaly. Dużo surowego, dużo warzyw i mało słodkich owoców też i oczywiście avokado i oliwki. Ja tam wolę owoce i zieleninę niż warzywa ale jem też dzikie prawdziwe owoce a nie te hybrydy super słodkie 🙂

          5. avatar NotMilk 26 listopada 2012 o 17:45

            „Ja tam wolę owoce i zieleninę niż warzywa ale jem też dzikie prawdziwe owoce a nie te hybrydy super słodkie”. I widzisz Jah, że w pewnych kwestiach myślimy właściwie tak samo;)
            *
            Pozdrawiam Cię owadowo (w końcu jest to potężny zastrzyk białkowy)!!! 🙂

          6. avatar Jah Maya 26 listopada 2012 o 17:51

            🙂 A czy ja mówiłem, że nie. Zapewne zgadzamy się w wielu rzeczach 🙂
            Nie ma jednej idealnej diety dla wszystkich ludzi. Wystarczy przeczytać na czym polega metabolizm komórkowy aby to zrozumieć. Przynajmniej według mnie 🙂
            Pozdrawiam najedzony aroniowo 🙂

  23. avatar Jah Maya 26 listopada 2012 o 01:28

    P.S. 3 Ciąg dalszy: DLACZEGO JESTEM ANTYWEGANINEM?

    post na forum:
    „Kochani…juz sama nie rozumiem…. od ponad pol roku jestem witarianka, i bylam weganka od trzech miesiecy, czyli zero produktow odzwierzecych, a badania mi wykazaly, ze cholesterol mam na 197 a maksymalna granica to 200, moj maz, ktory odzywia sie na tradycyjnej diecie ma 163…jak to mozliwe? dodam tylko, ze zawsze mialam podwyzszony poziom cholesterolu… z reszta jest wszystko w normie, zelazo, bialka itd…mam tez bardzo wysoki poziom ALT,31 , a powinno byc 0,28….nawet nie wiem co to jest…czy powinnam sie martwic? i jak wytlumaczyc ten fenomen cholesterolu??!!”

    kilka odpowiedzi poniżej: Zresztą wiele się nie pojawiło oprócz moich, które odsyłają do odpowiednich filmów. Oczywiście dziewczyna nie wiedziała za bardzo, że w oliwie czy witariańskim oleju słonecznikowym nie ma omega-3 a jest dużo omega-6, oczywiście nie wie, że należy spożywać tłuszcze nasycone mają niezliczone funkcje w mózgu, jako budulec błon komórkowych itd… oraz najlepsze źródło energia dla mnie oczywiście. Wogóle, dziewczyna się głównie orientuje tyle co na forach różnych o oczywiście zajarana filozofią wegańska. Proszę oto kilka odpowiedzi na forum. Pomijam te po prostu zwykłego wsparcia i moje wpisy.

    „To na pewno jakiś błąd jaki popełniasz, ja zresztą mam problem z wagą i to bynajmniej nie powodu jej spadku… :/ Na witarianizmie można się odżywiać dobrze lub źle i jeszcze co ważne to uwarunkowania danego organizmu… Ile jesz tłuszczy?

    dosyc sporo…przed pobraniem krwi jadlam dosyc duzo kokosow i oliwek, ale nic pochodzenia zwierzecego… dodam tez, ze jadlam duzo siemienia lnianego…

    nie przejmuj się tak wynikami badań. Ważne, że masz wszystko w normie. Te normy co są ustalone to ustalali je mięsożerni! Sama wiesz co w danej chwili potrzebuje Twój organizm 🙂

    dzieki:) sama pomyslalam teraz, ze byc moze jesli moj organizm nie otrzymywal cholesterolu z pokarmu, wiec sam sobie wytworzyl , ile mu potrzeba…przeciez nie przekroczylam limitu…. nie rozumiem tylko jakim cudem moj maz ma duzo nizszy cholesterol ode mnie…

    Tak jak mówisz, Twój mąż bierze choleterol ze zwierząt – dziwię się, że mu pozwalasz jeść padline. Czemu? Twój organizm wszystko musi produkować sam.

    czemu pozwalasz swojemu mężowi jeść padline??

    jest kielbasa wege ktora ponoc smakuje i wyglada jak z padliny oto link do sklepu http://evergreen.pl/

    A później jeszcze się pojawia link do wyjaśnienia o różnice pomiędzy dobrym i złym cholesterolu.
    Sami widzicie chodźby wobec tego co podałem w poprzednim poście na temat cholesterolu co za stek bzdur, nieporozumień i co najgorsze braku rzetelnej wiedzy u eksperymentującej z dietą (oczywiście wciąż się upieram, że weganizm to eksperyment) a radzącymi na forum.
    MASAKRA.

    1. avatar pepsieliot 26 listopada 2012 o 07:30

      Jahu, a co ma wspólnego antyweganizm z kompletnym niezrozumieniem diety przez te osoby. Wystarczyłoby zeby poczytaly mój blog i wiedzialyby o co chodzi, przecież to klasyczny przypadek Boutenko, której skoczyl cholesterol od wielkij ilości omega6 zawartej na przykład w słoneczniku i w ogole odradzam wszelkie oleje łącznie z kokosowym

    2. avatar Zosia 26 listopada 2012 o 19:39

      Jahu, to jest grupa wegańska zamknięta. Jesteś tam jak koń trojański, z całą moją sympatią do Ciebie, żałuję, że byłam za przywróceniem Ciebie z powrotem do tej grupy

      1. avatar Jah Maya 26 listopada 2012 o 19:50

        o jak mi przykro….
        to napisz to administratorów jak Ci nie pasuje
        Koń lepszy niż Troll w sumie. Zwłaszcza, że zgodnie z legendą sami wciągnęliście konia do środka.

        1. avatar Zosia 26 listopada 2012 o 20:50

          do tego jesteś cyniczny. Też mi przykro

          1. avatar Jah Maya 26 listopada 2012 o 20:57

            Oooo to jest już Twoja prywatna ocena z którą się nie zgadzam.

          2. avatar pepsieliot 27 listopada 2012 o 08:20

            Totalnie cyniczny i nawet przed chwilą napisał coś beznadziejnego, typu idź się poskarż

          3. avatar Jah Maya 27 listopada 2012 o 09:25

            Odezwała się Pepsi, która mistrzyni braku cynizmu i dyplomacji hehe

      2. avatar Jah Maya 26 listopada 2012 o 21:02

        A na marginesie to sama nie odpowiedziałaś Sylwii (chyba, że prywatnie podobnie jak ja)…. gdzie wegeńska samopomoc albo wegańska odpowiedzialność w przchodzeniu na tę dietę. Podtrzymuje to co powiedziałem. Promowanie weganizmu za pomocą gry na emocjach w ten sposób, że dopuszcza do wyklucia się kompletnie zielonych w kwestii odżywiania neofitów, którzy myślą, że robią sobie najcudowniejszą rzecz pod Słońcem a tymczasem zaczynają kopać sobie grób uważam za szkodliwe. I jeżeli to nazywasz koniem. To już Twoja ocena.
        Tyle. że jakoś nikt rozsądny się nie zerwał aby pomóc Sylwii tylko dopiero teraz.

        1. avatar pepsieliot 27 listopada 2012 o 08:21

          Jahu rzegnam

          1. avatar Jah Maya 27 listopada 2012 o 09:24

            chyba żegnam 🙂

          2. avatar Jah Maya 27 listopada 2012 o 09:26

            ale masz rację: żegnam

  24. avatar Basia 26 listopada 2012 o 09:09

    „Basiu widziałem ten filmik z Biernat-Kałużą już wcześniej. To ciekawe co ona mówi ale nie podaje żadnych źródeł ani nie argumentuje tego więc”

    Jahu zlituj się:)) zwyczajny wywiad, a Ty chcesz żeby Ci pani przypisy z bibliografią podała? Największy argument jest taki, że oni w Carolinie leczą pacjentów z dną moczanową taką właśnie dietą – warzywa, owoce, strąki, kasze. Dlatego przekonywałam Cię, że skoro mieszkasz w Wawie to mógłbyś wyskoczyć na ten wykład i pytać, pytać, pytać:)

    „Ile smakołyków dla wegan się z tego produkuje? Zwłaszcza, że zawierają więcej białka niż nie jedno mięso.” Na szczęście Ci rozsądniejsi weganie mają na tyle oleju w głowie, żeby nie używać takich „smakołyków” jako podstawy diety. Jak sobie zjedzą raz na jakiś czas to się nic nie dzieje.

    „Zauważyliście, że sobie dosrywamy od jakiegoś czasu tylko. Trochę bez sensu.”
    No fakt…nasze wypowiedzi pod tym niewinnym postem o angelinie zamieniy się w licytację kto ma najlepszą dietę i wirtualne zakłady po kim bardziej śmierdzi w kiblu

    1. avatar Jah Maya 26 listopada 2012 o 11:24

      Największy argument jest taki, że oni w Carolinie leczą pacjentów z dną moczanową taką właśnie dietą – warzywa, owoce, strąki, kasze. Dlatego przekonywałam Cię, że skoro mieszkasz w Wawie to mógłbyś wyskoczyć na ten wykład i pytać, pytać, pytać:)

      Ale po co: przecież to oczywiste: leczą dnę moczanową polecając jak najwięcej produktów alkalizujących. Nie widzę tu żadnej rewelacji.

    2. avatar Jah Maya 26 listopada 2012 o 11:25

      “Zauważyliście, że sobie dosrywamy od jakiegoś czasu tylko. Trochę bez sensu.”
      No fakt…nasze wypowiedzi pod tym niewinnym postem o angelinie zamieniy się w licytację kto ma najlepszą dietę i wirtualne zakłady po kim bardziej śmierdzi w kiblu

      Nie uogólniaj Basiu: akurat ten temat zaczęła Pepsi i to ona zwykle chwyta się tych tanich zagrywek.

  25. avatar pepsi 26 listopada 2012 o 10:21

    Ba, oczywiście że Jahu jest flexitarianinem, chociaż to nawet nie do końca, a uważa się za witarianina i na stronie co tu dużo mówić dość wegańskiej trolluje, udając, że nas oświeca wiadomościami z internetu. Co do kupy, każdy przy pomocy swojego doświadczenia życiowego wie jak śmierdzi rzecz z rośliny, a jak z białka zwierzęcego. Do tego nie potrzeba wielkiej praktyki i wąchania. Tutaj wystarczy pewne zrozumienie dla tego czym jest gówno.

    1. avatar Jah Maya 26 listopada 2012 o 10:40

      Wybacz Pepsi ale smród i powonienie to subiektywna sprawa, już nie mówiąc, że w Twoim wypadku silnie powiązana z emocjami i wieloletnim wegetarianizmem. Powiedziałbym, że taka osoba nie może świadczyć obiektywnie.
      Nie wiem czy kisiłaś kiedyś kapustę? Dla mnie świeża wątroba i krew pachnie na przykład i ogólnie świeże mięso pachnie i zachęca do zjedzenia. Jak się zresztą poznaje świeżość białka zwierzęcego: wącha się go i większość kupujących tak robi.

      Nie wiem co Ty tam podłego znów na mnie wymyśliłaś. O ile wiem i to nawet z definicji Wita podanej to Witarianinem jest ten kto je od ok. 70-80% na surowo przy czym nie jest to żadna dogma. Przypomnę tylko, że jeden z twórców nowoczesnego witarianizmu: Dr. Paul Kouchakoff, który opracował teorię leukocytozy potrawiennej spożywaj i polecał spożywać również surowe jedzenie zwierzęce w tym mleko.

      Nie wiem Pepsi skąd te osobiste i tanie wycieczki więc pod moim adresem?
      Przykro mi, że pozwalasz sobie na takie przytyki i mówisz o czymś o czym nie masz pojęcia .

      1. avatar Jah Maya 26 listopada 2012 o 10:42

        Ba przynajmniej się nie kryję. O ile wiem większość ludzi, którym znam osobiście a którzy deklarują się 100% witarianami publicznie po prostu ściemnia 🙂 hahaha

      2. avatar pepsieliot 26 listopada 2012 o 14:57

        Jahu każdy miał kontakt z kupą krowy i kupą psa czy kota

        1. avatar Jah Maya 26 listopada 2012 o 15:07

          Stosunek do krowiego kału jest elementem hinduizmu ściśle powiązanym z szacunkiem, jakim hindusi otaczają krowy (patrz: święta krowa). Odchody bydła pełnią rolę ceremonialną w hinduizmie.
          O krowieńcu mówi się w wierzeniach hinduistycznych, że zapewnia płodność[7]
          Rozwodnione odchody krowie służą jako środek czyszczący, np. do metalowych przedmiotów liturgicznych, do sprzątania świątyń itp.
          Zastosowania w kulcie opisuje między innymi księga Manusmryti. Przykładowo Lekcja 3. Domowe ofiary zadusznego rytu w strofie 205 poleca odszukać miejsce nachylone ku rzece po stronie południowej i wysmarować krowim kałem, zanim przystąpi się do ofiar dla dew i przodków[8] .
          Krowie łajno jest wymienione w Pańćagawja, pośród czterech innych „krowich” składników (mleka, jogurtu, ghi i krowiej uryny), jako konieczne do poprawnego przeprowadzania ceremonii wedyjskich. W tym kontekście traktowane jest wyjątkowo, gdyż każde inne odchody (w tym i ludzkie) uważane są przez hindusów za rytualnie nieczyste i po każdym z nimi zetknięciu, czy też nawet przebywaniu w toalecie, bramin musi wziąć kąpiel i przeprowadzić aćamana – rytuał oczyszczenia. Współcześnie nadal bardzo rozpowszechniony jest wśród hindusów pogląd o magicznej mocy[9] tych pięciu krowich produktów.
          Podczas przygotowań do święta Gowardhanapudźa obchodzonego na pamiątkę podniesienia przez Krysznę wzgórza Gowardana i uchronienia w ten sposób pasterzy przed gniewem Indry i zesłanym przez niego ulewnym deszczem, ludność Wrajy tworzy model wzgórza Gowardana z krowiego kału. Wokół wyobrażenia góry rozlokowuje się maleńkie porcje krowieńca, symbolizujące krowy i pasterzy. Wieczorem w dniu święta przed modelem góry składa się ofiary , prowadzi śpiewy i tańce ku czci Pana Góry identyfikowanego z Kryszną[10]
          Podobnie w wyjątkowy sposób hinduiści traktują konchę, uważając jednocześnie inne rodzaje muszli za nieczyste.

          1. avatar pepsi 26 listopada 2012 o 15:08

            na chujaż pana mi ten wywód Jahu, po prostu jedno nie cuchnie a drugie makabrycznie

          2. avatar Jah Maya 26 listopada 2012 o 15:09

            Wpadłaś jak śliwka w kompot:

            „W Indiach nawóz krowi nazywany jest gobar. W gorącym klimacie typowym np. dla Indii, odchody krowie szybko wysychają i nie wydzielają charakterystycznego zapachu.”

        2. avatar Jah Maya 26 listopada 2012 o 15:11

          Nie wiem jak często miałaś kontakt z kupą Kota bo ja mam codzienie i odkąd karmię ja w miarę naturalnie nie ma prawie żadnego zapachu. Kupy kotów i psów śmierdzą tak po tym szajsie który jest w sklepach. 😛
          Ale przecież Ty wiesz właśnie wszystko najlepiej. 😛

          1. avatar pepsi 26 listopada 2012 o 15:22

            Kłamstwo!

          2. avatar Jah Maya 26 listopada 2012 o 15:30

            Ale co, że kupa kota może nie śmierdzieć tak bardzo czy to, że wiesz wszystko najlepiej?

            Kłamstwo to jest wiele rzeczy, które wypisujesz ale już mi się nie chce poprawiać.
            Jeszcze raz polecam przeczytać chociaż wstęp do biochemii.
            Bo to co na temat metabolizmu diety Attkinsa i chudnięcia wypisujesz to bzdury.
            Ani tak się tłuszcze nie zachowują zjadane ani Attkins nie jest dietą ketogenetyczną.
            A kłamstwo to jest moja droga jak ktoś celowo mija się z prawdą. Tobie jedynie wytykam braki z biochemii i emocjonalne zagrywki na poziomie przedszkola w stylu kupy 😛

          3. avatar Jah Maya 26 listopada 2012 o 15:41

            Tzn. ketoza jest pierwszym etapem Attkinsa a nie stosuje się jej później cały czas. Chodzi o zaadoptowanie się do nowych warunków. Dokładnie nie wiem, bo nie jakoś Attkins nie interesuje.

  26. avatar Jah Maya 26 listopada 2012 o 11:25

    Pepsi kiedy mnie wyrzucisz z bloga? 😀

  27. avatar pepsi 26 listopada 2012 o 16:14

    Skoro wypisuję takie bzdury Jahu, to proponuję, żebyś przeszedł się na inne blogi, albo do siebie, będziesz miał myśli mądrych ludzi do komentowania. Wszystko co piszę opiera się na wiedzy, którą uzyskuję od bardzo wybitnych witarian i wykształconych ludzi, którzy mają doświadczenie w ozdrowieniach setek innych, a także mają doskonałe ciała do uprawiania sportu. Sama jem tak jak piszę i to jest mój blog, który założyłam żeby podzielić się z innymi swoim doświadczeniem, a nie jakiegoś mięsożernego gościa, któremu mięso do głowy uderzyło razem ze smalcem. Idź pij kozi łój gdzie indziej, przyjmą cię z otwartymi ramionami mięsożernych stron jest miliardy. Każdy prawie jest mięsożerny, więc na prawdę nie mogę ci współczuć.Dałam Ci wielką możliwość wypowiedzenia, setki osób przeczytało Twoje setki komentarzy, a ponieważ dajesz ich mniej więc cztery na jeden cudzy, więc nie możesz narzekać, że jestem stronnicza i że nie dałam Ci szansy wypowiedzenia się , ale mam już tego dość.

    1. avatar Jah Maya 26 listopada 2012 o 19:46

      o jak mi przykro….
      to napisz to administratorów jak Ci nie pasuje

      1. avatar Jah Maya 26 listopada 2012 o 19:49

        się mi pomyliło sorki

  28. avatar Hanuś 6 lutego 2013 o 19:29

    o matko …jakie kłótnie! Ja wiem jedno-można wyleczyć większość chorób za pomocą diety wegańskiej ( mój tata wyleczył cukrzyce typu 2, nadciśnienie i miażdżycę, a mama nadciśnienie i straszne migreny). Stosują dietę Ewy Dąbrowskiej-warto wejść na jej stronę i poczytać. Ta lekarka też uważa, ze jedzenie mięsa jest szkodliwe…oczywiście w bardzo niewielkich ilościach organizm sobie z nim jakoś poradzi. Dieta raw jest bardzo zdrowa…tylko ciężko na nią przejść według mnie. Mięsożercy niech sobie jedzą mięso jak chcą…tylko niech potem nie płaczą jak zachorują na własne życzenie na raka okreżnicy. badania na szczurach wykazały że duża ilość w diecie białka zwierzęcego wywołuje raka!Co nie ma miejsca w przypadku białka pochodzenia roślinnego.

  29. avatar pepsieliot 7 lutego 2013 o 07:45

    Hanuś hejka, jak najbardziej się z Tobą zgadzam całe slynne dzieło Chinskie badanie Campbella , znane pod polskim tytułem Nowoczesne Zasady Odżywiania to dowodzi, pozdro :))

  30. avatar Kaja 7 czerwca 2015 o 09:49

    JEZU PEPSI !!!

    Wpadlam dzisiaj na tego posta (mam cały folder w zakladkach pełen Twoich postow do nadrobienia :P)

    „Z dokładnie przeciwnej strony, jednak tego samego kierunku była Angelina Joli, która zerwała z weganizmem, gdyż prawie, że umarła i teraz je czerwone mięso. Mówi się, że takiej osobie nie można wierzyć, gdyż piła krew swoich kochanków, robiła se sznyty, tatuaże u przydrożnych azjatyckich traserów i ma zrytą psyche. Być może każdemu by odwaliło jakby widział po przebudzeniu obok siebie Brada Pitta, a w lustrze co rano twarz Angeliny.”

    DZIEKUJE za mój pierwszy dzisiaj śmiech na głos 😀

    Buzka :*

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sklep
Dołącz do Strefy VIP
i bądź na bieżąco!

Zarejestruj sięZaloguj się

TOP

Dzień | Tydzień | Miesiąc | Ever
Kategorie

Archiwum