Pepsieliot
Możesz się śmiać, ale i tak za kilka godzin
zmienisz swoje życie...
214 983 128
107 online
35 456 VIPy

wywiad

Ludzie cześć,

Tym razem będzie wywiad. Pewna chojraczka Lidka, pisze w swoim miłym liście elektronicznym do mnie, gdyż takie też dostaję: Piszę pracę dyplomową na temat wegetarianizmu. Mam tam różne metody badawcze: metaanaliza publikacji naukowych, badania ankietowe (ale na przypadkowych respondentach – wyszło mi, że jedna osoba na 100 jest wege). Dla przeciwwagi, chciałabym przeprowadzić wywiad z Tobą. Poza tym nie wiem, co mi na to odrzeknie promotor (ankietę musiałam zrobić a ten wywiad to moja własna inwencja), ale co mi tam, w końcu to moja praca. Także tym bardziej możesz uważać, że zawracam ci głowę. Jednak, jeśli byś nie miała nic przeciwko to rozważ moją propozycję.

Rozważyłam i odpowiadam grzecznie na wszystkie Lidki otwarte pytania, gdyż lubię chojraczki, a może też Ludzi zaciekawią moje po raz setny powtarzane na tym blogu morały.

Lidka: Jak witarianizm pojawił się w Twoim życiu? Jaki czynnik był motywem pierwotnym do zmiany trybu odżywiania?

Pepsi: Od wielu lat, zanim kiedykolwiek usłyszałam o witarianizmie byłam wegetarianką i wtedy dwadzieścia kilka lat temu podjęcie podobnej decyzji w Polsce, przez bardzo młodą osobę było stosunkowo dziwne, wręcz krnąbrne i zakłócające spokój wszystkowiedzącego otoczenia, a nawet niektóre osoby, takie jak babcia, czy ludzie ze wsi, do których jeździłam na wakacje, nie chcieli do tego bezeceństwa dopóścić. Uważam się za zwierzę w przewadze roślinożerne, nigdy nie przepadałam za zwierzętami, tak zresztą jak za ludźmi, aby całować, przytulać i głaskać w sensie, ale nie chciałam ich jeść, ani zwierząt, ani ludzi, tym bardziej, że najbardziej przypominające mnie zwierzęta raczej nie jadły mięsa, a jak tak, to w bardzo niewielkich ilościach i do tego małe żyjątka, typu owady. Postanowiłam w ten sposób się odżywiać. Nic smażonego, same rośliny gotowane lub surowe w mniejszości i od czasu do czasu jajko jako ekwiwalent robaka. Nie miałam też wiedzy co do mleka i produktów mlecznych i wydawało mi się, że mleko jest niezbędnym dla wegetarianki źródłem białka, no i wapnia, chociaż wapniem tak bardzo się nie przejmowałam, będąc brunetką o mocnej strukturze kostnej, typ rokujący najrzadsze przypadki zrzeszotnienia kości u kobiet. Dieta wegetariańska przez wiele lat doskonale mi służyła, nie chorowałam prawie wcale, chociaż moje koleżanki stale jakieś przeziębienia łapały, jednak dopiero kiedy po latach wprowadziłam intensywne bieganie, wcześniej nie uprawiałam żadnego sportu, albo na prawdę sporadycznie, to wegetarianizm i bieganie okazały się świetną kombinacją. I tak bym trwała pewnie do dziś, bo było bardzo dobrze, jednak dwa lata temu usłyszałam o witarianizmie. Doznałam szoku, prawie tak się to odbyło, po obejrzeniu filmu dr. Cousensa z jego „Drzewa życia” o leczeniu cukrzycy w 30 dni. Ten film wywrócił moje propagandowe pojęcie o odżywianiu o 100 % i natychmiast zapragnęłam zostać witarianką. Padło tam znamienne zdanie odtąd powtarzane przeze mnie jak mantra, ma być sporo (sic!) węglowodanów, mało tłuszczu, normalna ilość, czyli mała białka, mało sodu i dużo potasu. Oczywiście potem zaczęło się szukanie dalszych materiałów, tak jak wszyscy zachłysnęłam się terapią Gersona leczenia raka, odnalazłam wielu witarian w tym oczywiście Paula Nisona i innych sławnych rawfoodystów. Jednak nie dokopałam się ani do dr. Grahama, a strona 30bananów na dzień, wydawała mi się jakimś żartem, nie wiem już teraz dlaczego. Jednak podstawowym motywem do zmiany diety było uczucie, że odkryłam nową prawdę. Właściwie sądziłam, że bajeczne i długie życie w zdrowiu można sobie zagwarantować w bardzo prosty sposób i będąc raczej hipohondryczką postanowiłam bezzwłocznie wejść do tej rzeki i rozpocząć kąpiel. Zobaczyłam film Cousensa, a na drugi dzień byłam już witarianką, ale bliska mi osoba, której pokazałam ten film, a ona właśnie miała kłopoty z cukrem wolała jednak zdecydować się na insulinę. Łatwe, tanie, a na pewno tańsze niż witarianizm i można nadal sobie folgować. Zresztą za insulinę państwo płaci, a ona musiałaby sobie sama owoce i warzywa kupować, a i tak tym się przecież człowiek nie naje, musi być wędlina. Przerażające.

L: Jak wytłumaczyłaś bliskim, co to jest witarianizm oraz dlaczego zamierzasz wprowadzić takie zmiany dietetyczne? Jaki to miało na nich wpływ, czy również modyfikowali swoją tradycyjną dietę w jakimś stopniu czy raczej mieli nastawienie ofensywne?

P: Bliskim stale mówiłam o dobrodziejstwach tej diety, aż przestali chcieć się ze mną spotykać. Byłam nie do zniesienia. Nie wiedziałam też o wielu aspektach diety witariańskiej, o których teraz jestem stosunkowo dobrze poinformowana, chociaż stale się dowiaduję czegoś nowego i weryfikuję moje wiadomości, a także dzielę się swoimi wątpliwościami na tym blogu. Obecnie nie namawiam już nikogo do tej diety jak neofita, gdyż bardzo okrzepłam, ale wspominam spokojnie o jej zaletach, ale też wymaganiach. Gdyż dieta witariańska 811, a o takiej właśnie mówię i taką preferuje, to dieta, która ma same zalety, ale ma też poważne wymagania, które dla niektórych są postrzegane jako wady, ale ja powiem tylko tyle: świetna, ale wymagająca. Mój chłopak, a właściwie mąż został witarianinem razem ze mną, wcześniej był dwa lata wegetarianinem, jednak o ile ja oscyluję przy 90% surowego, on czuje się lepiej przy 70%. Dopuszcza też chleb żytni na zakwasie i jajka raz w tygodniu, a ja nie jem chleba i jestem prawie weganką. Piszę prawie, gdyż oprócz suplementacji nie wegańskiej, również donaszam skórzane rzeczy, które już kiedyś kupiłam i wolę nosić buty ze skóry, ze zwierząt, które inni ludzie zjedli. Są takie specjalne sklepy na zachodzie, gdzie masz na to zaświadczenie. Nie miałabym nic przeciwko użyciu kiedyś mojej skóry, jako materiału zamiast syntetyku.

L: Przez długi czas byłaś weganką, obecnie od dwóch lat jesteś witarianką. Jak byś oceniła te dwa sposoby odżywiania?

P: Tak jak odpowiedziałam w pierwszym punkcie, przez wiele lat byłam wegetarianką, gdyż zdarzało mi się zjeść białko jaja ( żółtek nie jadłam) i trochę białka z mleka, najczęściej izolatu serwatki z mleka krowiego. I raz, na wakacjach 7 lat temu, zjadłam, nie czekając nawet na dojście do domu paczkę mrożonych krewetek, potem okazało się, że bezwzględnie powinnam suplementować B12. To wszystko, ale to jednak nie weganizm. Witarianizm, który jest moją codzienną dietą to surowy weganizm 80/10/10 czyli tak zwana 811. Gdzie 80 % zapotrzebowania kalorycznego czerpię z węglowodanów, zaś odpowiednio po 10% z białka i tłuszczu. Jeżeli chcemy sobie zapewnić mniej więcej 1g białka na kilogram ciała okazuje się, że powinniśmy spożywać na prawdę sporo węglowodanów, nawet około 10g na kilogram ciała, co wynika z 811. Tak wielka podaż węglowodanów, w przeważającej mierze prostych w postaci fruktozy daje niespotykaną energię. Porównując obie diety, mogę powiedzieć, że zarówno będą wegetarianką, jak i witarianką nie chorowałam, chociaż zdarzyło mi się przeziębienie na wegetarce, a na witarce nigdy, jednak nie można porównywać 22 lat wegetarianizmu do 2 lat wegańskiego witarianizmu. Jednak, to co jest uderzające to jakość uprawiania sportu, bieganie mam na myśli. Myślałam, że wegetarianizm jest całkiem dobry, ale okazało się, że witarianizm bije go na głowę. Po prostu będąc witarianką na 811 (podkreślam, bo wysoko tłuszczowy witarianizm, to zupełnie co innego i jakby co, bardzo odradzam) w każdej chwili dnia mogę zacząć bieg. Jestem gotowa, jestem wolna, jestem swobodna, zaś po nawet najbardziej domowym chlebie na zakwasie, bio, organik eco nie możesz biegać przez wiele godzin. Dieta witariańska 811 ma same zalety, ale wymaga intensywnych treningów. Kiedy zejdziesz, z węglowodanów, a zaczniesz jeść więcej białka, to zwykle zaczniesz też jeść więcej tłuszczu roślinnego i to nie jest dobre, ani do ćwiczeń, ani dla zdrowia. Jeżeli chodzi zaś o 90/5/5/ uważam, że nie jest rozsądną dietą i na dłuższą metę może dojść do niedoborów białka, ale i niezbędnych tłuszczów, takich jak Omega 3, a nawet 6 i 9, które są o wiele łatwiejsze do pozyskania. Będąc weganinem tak czy inaczej powinieneś suplementować się B12, oraz wykonywać stosowne badania, czy wszystko jest w porządku.

L: Z zawodu jesteś architektem, więc tym bardziej jestem ciekawa, z jakich źródeł czerpiesz informacje na temat odżywiania?

P: Od dziesięciu lat bardzo interesuję się odżywianiem i suplementacją. Wiedzę czerpię z dużej ilości mam nadzieję jak najbardziej wiarygodnych źródeł, kiedyś, głównie z książek, obecnie głównie z internetu. Tłumaczyłam dla siebie dr. Grahama, czytam opinie rawfoodystów polskich w tym Andrzeja Bąckowskiego, Witarianina LFRV, Joanny Balaklejewskiej, a także wielu, wielu innych z całego świata, nawet ostatnio zachwycam się pewnym Albańczykiem, który jest bardzo mądrym witarianinem, do tego zaczął regularnie biegać. Przez pierwszy rok witarianizmu poświęcałam na zdobywanie wiedzy mniej więcej od dwóch do sześciu godzin, raczej z tendencją do sześciu każdego dnia. Obecnie trochę mniej się uczę, gdyż jak na razie nic nie chcę zmieniać w swoim żywieniu, a wydaje mi się, że niezbędną dla mnie wiedzę na ten moment posiadłam.

L: Jesteś osobą, która regularnie biega i spala przy tym ok. 1000 kcal/dzień. Czy dostrzegasz korzyści z tego sposobu odżywiania w kontekście aktywności fizycznej?

banana2P: Tak jak powiedziałam wcześniej. Wreszcie jestem wolnym człowiekiem, mogę biegać zawsze, kiedy tylko chcę. Dzisiaj rano, po wypiciu 1,5 litra wody z wyciśniętą połówką cytryny pobiegłam do lasu i przebiegłam ponad 12 kilmetrów, potem dopiero wielki szejk. Biegłam i nie czułam żadnego głodu, chociaż mój żołądek rano jest dociśnięty do kręgosłupa. To nie było mi znane na wegetarianizmie. Rano już po chwili zbyłam zbyt głodna na trening, a w ciągu dnia stale coś było nie tak, a przecież nigdy nie zbliżyłam się nawet do czegoś smażonego typu kotlet sojowy. I jadłam już wtedy masę bananów i jabłek.

L: Czy kiedykolwiek wkradła się niepewność w słuszność stosowania diety wegańskiej? Czy masz obecnie wątpliwości dotyczące witarianizmu, mam na myśli kwestie zdrowotne?

P: Jeżeli ktoś jest chory, to natychmiast ma przechodzić na witarianizm i siedzieć na nim minimum 2 lata, nie ma nad czym się zastanawiać. Tak radził dr. Gerson, ale też i inni wyznawcy raw foodu. Jak człowiek wyzdrowieje, to wtedy można dopiero myśleć czy trochę sobie nie pofolgować, pod warunkiem, że bardzo musi. Tak dieta wegańska wymaga odpowiedzialności, badań i najczęściej trzeba brać B12. Ja nie jestem ortodoksyjna w tym względzie i oprócz B12 suplementuję się D3 i Omega 3 pochodzenia zwierzęcego, czyli tak jak wspomniałam powyżej, ostatecznie nie jestem weganką.

L: W tym roku wydałaś książkę „Biegam, bo muszę” i z tego co wiem, pracujesz nad kolejną publikacją. Książki wyrażają treści w sposób dosłowny lub zawoalowany, jednak nie ulega wątpliwości, że autor pragnie coś przekazać innym. Jakbyś pokrótce zwerbalizowała swój przekaz?

P: Biegam bo muszę jest to książka przede wszystkim o kobiecie uwikłanej we współczesny świat, zagubionej, pełnej przesądów, liczenia się z opinią środowiska w którym żyje i próbie wyrwania się z jedynie słusznych obowiązujących schematów. Piszę w niej o diecie w sposób jawny, ale ten temat jest tylko z lekka dotknięty, nawet tytułowego biegania nie ma w książce aż tak dużo. Oto wybrany fragment dotyczący między innymi wegetarianizmu: …” I co z tego że profesor językoznawca, być może jeży się na kurwy w tekście, kiedy je kotlety ze zwierząt wykrojone, trzęsąc uszami. Uczony chętnie opowiada kwiecistym, czystym i radosnym językiem naszym wspólnym o swoich zainteresowaniach, kolekcjach wydań Soplicy Tadeusza, o zbiorach słów kochanych polskich, które posiadł wszystkie słowniki chyba i o własnej obyczajowości również niestety. Jego dedykowane swojej nadmiernej tuszy i słabości do jedzenia przemyślenia włączają przepis na rosół, do którego z dezynwolturą dodaje zarówno wołowinę jak i drób, potem warzy tę strawę w swoim stylowym staroświeckim dworku, przy bezkresie nieba w horyzoncie i słońcu na nim ku zachodowi się skłaniającemu, tyle, że w bardziej wyrafinowanym przyrody opisie. Wiadomo że nie dodał do rosołu swojego psa i kota sąsiadki, bo wtedy każdy by się wzdrygnął. Ale jak to możliwe, że wybitny humanista, człowiek głęboki i skory do empatii, otwarcie i bez ceregieli opowiada, że poskramia swój nadmierny apetyt konsumując zwierzęta nieżywe? Nie musi dyskretnie w toalecie się chować, jak urokliwy przedstawiciel burżuazji u rzeczonego surrealisty, Bunuela Luisa. Publicznie te prawdy oznajmia, bez delikatności i grama wstydu dla przyzwoitości, ale i tak pozostaje nadal szanowany. I nawet mędrcowi do głowy nie przychodzi w krotochwili lekkiej wypowiedzi, że dla kogoś to jest prawdziwe barbarzyństwo, a dla tego zjedzonego w zupie, wielkie, niezasłużone cierpienie.”

L: Dlaczego Twoim zdaniem w naszym kraju nawet wegetarianizm w mniej restrykcyjnych formach wzbudza tak wiele kontrowersji?

P: Dla przeciętnego Polaka nie ma znaczenia, czy wegetarianin, czy weganin, to po prostu idioci, którzy nie jedzą mięsa. O mięso się najbardziej rozchodzi, a nie o mleko, czy jaja. Pierwsza kardynalna cecha ludzka, ale też i zwierząt: Lenistwo idioty Sybarycja, dogadzanie sobie, uznawanie swojego schorowanego, przez oszukańczą strawę z hiperspożywki, ale nie tylko, apetytu, za największą wyrocznię: ale mnie mięso smakuje, więc widocznie mój organizm go potrzebuje Druga kardynalna cecha ludzka, ale też i zwierząt: Brak empatii Ludzie nie myślą co się robi zwierzęciu w rzeźni, a nawet jak się domyślają, to jednak nie jest dla nich zbyt bolesne, gdyż nie oni są dręczeni. Paul MacCartney mówi, że jakby rzeźnie miały szklane ściany, to wszyscy byliby wegetarianami, a ja uważam, że może wszyscy Anglicy, ale nie Polacy i na pewno nie polska wieś. Trzecia kardynalna cecha ludzka, ale też i zwierząt: Niechęć do zadawania sobie trudnych pytań Jak już cię nie rusza empatia i nie współczujesz rzezi niewiniątek, to przynajmniej zapytaj się kogoś, co zjadłeś razem z mięsem czy wędlinką, a jako potencjalny przyszły witarianin, co przypadkowo z samym chlebem zjadłeś, nie mówiąc już, z wegańskim batonikiem raw Czwarta kardynalna cecha ludzka: Ślepa wiara w autorytety: lekarz i reklama telewizyjna lekarstwa wyznaczają jedyną prawdę Piąta kardynalna cecha przeciętnego wierzącego Polaka: Kościół katolicki preferuje jedzenie mięsa i Jezus jadł mięso, więc nie jedzenie mięsa po trochę grzech oznacza. Zresztą jakby niby miały wyglądać Święta?

Ludzie pa, peps

(Visited 3 167 times, 1 visits today)

Komentarze

  1. avatar aguu 1 czerwca 2013 o 21:28

    Cześć. Niedawno odkryłam twój blog i się zakochałam ;_; Nie wiem, kogo o to poprosić, więc proszę Ciebie- mogłabyś rozwiać moje wątpliwości odnośnie szczawianów? W internetach znajduję sprzeczne ze sobą informacje. Było o nich troche wspominane w Twoich postach i w komentarzach, ale mogłabyś poświęcić temu zagadnieniu jeszcze jeden komentarz? Które liście zawierają ich (szczawianów) najwięcej, a które najmniej? A może są takie, które są od nich wolne? Czy naprawdę te szczawiany są tak złe jak je malują? Doczytałam się, że mają właściwości antyrakowe. Czy cytryna neutralizuje ich szkodliwość? Z góry dziękuję za odpowiedź :*

    1. avatar pepsieliot 2 czerwca 2013 o 08:35

      aguu, bardzo się cieszę, wkrótce specjalnie na Twoje życzenie, cały wpis będzie o szczawianach, wszystko co wiem 🙂

  2. avatar Not Milk 2 czerwca 2013 o 13:13

    Jestem zaskoczony, że Greg spożywa jajka. Sama wspominałaś w listopadzie, że na nie się uczulił. Poza tym wydawało mnie się, że do ich spożywania nie zamierza powracać. Co spowodowało taką zmianę?
    *
    Z kolei niejedenie mięsa i bycie katolikiem się nie wyklucza i raczej nie należy wiązać tego nawet z jakimś małym grzechem. W końcu patrząc nawet z perspektywy praktyki postu, który nakazuje wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, to nie ma w takim wypadku miejsca nawet na przypadkowe jego złamanie, np. w piątek, czy w inne nakazane dni. Poza tym będąc w Edenie ludzie bynajmniej nie spożywali produktów zwierzęcych (przynajmniej takie wrażenie można odnieść podczas lektury Genesis). Święta i ich korelacja z jedzeniem mięsa może mieć coś wspólnego z dawnymi zaszłościami, gdy ten rodzaj pokarmu funkcjonował w sferze składania ofiary. Z kolei dla mnie świeta są najlepsze bez mięsa, bo wtedy można trochę poeksperymentować w kuchni oraz zjeść dania z kosztowniejszych produktów roślinnych, których na co dzień się nie używa 🙂

    1. avatar pepsieliot 2 czerwca 2013 o 15:02

      Not Milku, to jest jego sprawa, a ja mówię tylko co je, ale dlaczego to możę on na swoim blogu opisać, ale go nie prowadzi 🙂 okazało się że nie jest uczulony na jajka. Ja mowię o przeciętnym zjadaczu mięsa i Katoliku w jednej osobie, takich jest najwięcej w Polsce, święta mają być tradycyjne. Ale jakby tylko w swięta jadali mięso, to nie byłoby aż takie z’e, ale jadają codziennie, a nawet kilka razy dziennie, gdyż jest smaczniejsze dzięki przyprawom i tansze od warzyw i owoców

      1. avatar Not Milk 2 czerwca 2013 o 20:37

        A mówi się, że to kobieta zmienną bywa 😉 Z tymi Polakami to odnosze wrażenie, że sytuacja się zmienia i zmieniać będzię w kierunku owocowym, bo w internecie można znaleźć coraz więcej przepisów na pyszne dania, po których ma się ochotę nie tylko na leżenie przed telewizorem (szczególnie w święta). Przyznam, że niektóre Twoje wpisy skłoniły mnie do zakupu na wczorajszych aukcjach, m.in. gujawy, choć największe oczekiwania mam względem sapodilli oraz miniaturowego granatu. Jak dochowam się potomka z nich to postaram się Tobie wysłać. Być może dzięki temu zaszczepię w Tobie choć lekką pasję do ogrodnictwa 🙂

        1. avatar pepsieliot 3 czerwca 2013 o 05:47

          NotMilku czekam więc na szczepionkę do ogrodnictwa 🙂 w symie bardzo mijej brakuje

  3. avatar monika 2 czerwca 2013 o 14:32

    Pepsi, dlaczego omega 3 zwierzece bierzesz? Nie masz dostepu do roslinnych?

    1. avatar pepsieliot 2 czerwca 2013 o 14:55

      Na razie nie biorę siemienia, potem wrócę znowu

  4. avatar Jaspis 3 czerwca 2013 o 12:01

    Pepsi, daj jakiś namiar na tego Albańczyka. Zaciekawiła mnie jego osoba.

  5. avatar pepsieliot 3 czerwca 2013 o 16:36

    Jaspis trochę od niego kiedyś ściągałam, kilka razy, ale już tego nie robię, ale jednak 🙂 więc dlatego nie podałam namiarów na niego, sądziłam, że Człowiek z Tirany (nie wiem czy pochodzi z Tirany :)) nigdy przez nikogo nie będzie odkryty, ale skoro szydło wyszło z worka, to podam, ale jeszcze nie teraz, bo się wstydzę. To on napisał, że jak jesteś świetny to w końcu zaczną Cię kopiować, Święte słowa, ja jemu podkradłam, ale też każdego dnia widzę jak mnie podkradają, może też jestem świetna?

    1. avatar Jaspis 4 czerwca 2013 o 08:56

      Mnie nie chodzi o to , kto i od kogo ściąga, ale o to, że mało jest takich ciekawych ludzi jak Ty.Nie ma kogo czytać , nie ma kogo oglądać.
      Jak znacie, to prośba, o namiary na takie „świeże” osoby związane z witarianizmem, a najlepiej jeszcze z bieganiem.

  6. avatar Hell kitty 4 czerwca 2013 o 14:14

    Hejka 🙂
    Z wykształcenia jestem chemiczką, żywieniowo-przeszłam z wegetarianizmu na weganizm, a wokół raw stale oscyluję.
    Z jakiego powodu omega 3/6 pochodzenia zwierzęcego mogą być lepsze, niż pochodzenia roślinnego? Z tego, co czytałam w różnych opracowaniach te roślinne są latwiej dostępne do organizmu, ze względu na prostszą strukturę… Poza tym-taki len dostarcza organizmowi cyjanków, które mają korzystne dla zdrowia działanie, więc przykładowo olej lniany wydaje się to być fajnym źródłem kwasów tłuszczowych…

    1. avatar pepsieliot 4 czerwca 2013 o 15:58

      Hell kitty,cześć, pisałam o tym kiedyś jakiś rok temu, po sympozjum lekarzy wegetarian w USA, nie pamiętam już czy chodziło o EPA czy DHA, ale któryś kwas jest trudno przyswajalny z roślin i dlatego teraz suplementuję się tranem. Smutne, ale nie chcę kłamać, dopiero jak skończę pojemnik, to wrócę do siemienia.

  7. avatar Łysica 4 czerwca 2013 o 20:58

    Cześć Pepsi
    To na to wychodzi że wegetarianizm,weganizm i witarianizm to jedna wielka lipa jeśli trzeba wciągać suple pochodzenia zwierzęcego?
    A pozatym jak można odżywiać się czymś co jest nie dostępne przez cały rok?
    Jakby nie rozwój technik upraw,transportu i przechowywania to wszystko by to wzięło w łeb(razem z moim weganizmem)
    Im więcej wiem tym bardziej głupszy jestem.

    1. avatar summer breeze 5 czerwca 2013 o 10:45

      Pożeranie Ziemi
      Uprooting the leading causes of death napisy pl
      To dwa filmy na youtube. Drugii dotyczy wpływu diet na zdrowie. Mądry weganizm to najlepsza dieta z możliwych, wyraźna przewaga w działaniu przeciw nowotworom.
      Pierwszy- jest ich trzy razy więcej niż nas czego następstwem są pustynie, dziura ozonowa etc. I jeszcze jeden:
      Are Humans Designed to Eat Meat napisy pl

  8. avatar pepsieliot 5 czerwca 2013 o 05:19

    Łysica, wszyscy jesteśmy zwierzętami i walczymy o przetrwanie, można być prawie weganinem, w naszym klimacie, nie można być nawet wegetarianinem w klimacie arktycznym, można być weganinem na Kostaryce dajmy na to, ludzie rozeszli się po swiecie i musieli się dostosować do warunków jakie zastali, nawet zaczęli produkować soki żołądkowe do trawienia mięsa, których wcześniej nie posiadali, ale tak czy inaczej w żaden sposób , żadna migracja nie uzasadnia hodowli bydła i ptaków na masowy ubój, to całkowicie musi zniknąć

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sklep
Dołącz do Strefy VIP
i bądź na bieżąco!

Zarejestruj sięZaloguj się

TOP

Dzień | Tydzień | Miesiąc | Ever
Kategorie

Archiwum