MCV 96,6 fL zakres 80,0 - 97,0, hematokryt - 40,9 % zakres 40,0 - 54,0 Jeśli chodzi o infekcję to…
Jeśli słońce wstało wcześniej od ciebie masz przerąbane
No dobra, przesadziłam, ale.
Obojętnie o której poszedłeś spać i co robiłeś, że nie spałeś. Bez względu na to, co mówią higieniści. Codzienne wczesne wstawanie jest podstawą twojej produktywności. Bo w życiu nie iloraz inteligencji jest najważniejszy, ale pracując dłużej i ciężej stajesz się bardziej skuteczny i produktywny. Nawet jeśli chodzi o medytacje i wizualizacje.
Jest czas snu po niebieskiej pastylce dla Neo i czas przebudzenia po czerwonej.
Wierząc, że można osiągnąć dobrostan bez długiej, ciężkiej i ukierunkowanej na własny cel pracy, nie polepszysz spektakularnie swojego życia. Pasji się nie szuka, pasje cię odnajdują w działaniu. Działanie bardzo potrzebuje ogromnie pracowitych poranków.
Rano zawsze budzisz się odwodniony
To odbiera tlen twoim komórkom, tłumi wartkość krwi, i myślisz wolniej.
Wprowadzenie rytuału 4 szklanek z rana robi ci dzień. Kiedy dostatecznie troszczysz się o siebie, automatycznie wyłączasz oczekiwania skierowane do innych wobec siebie.
Tylko twoja zmiana może przynieść ci korzyści. Twój najlepszy lek, ale zażyty przez sąsiada nie poprawi twojej sytuacji. (patrz punkt 10).
Dodatkowo, będąc nawodnionym możesz być bardziej pomocnym dla innych ludzi.
Marnujesz czas na potwierdzanie swoich przekonań, zamiast poprawić swoją percepcję. Zrozumienie! (patrz punkt 9) Nawodnianie ciała 4 szklankami po odwodnieniu nocnym jest najbardziej racjonalnym rytuałem prozdrowotnym.
Poznaj cenę zmiany swojego życia i świadomie zadecyduj czy chcesz za to zapłacić?
Godząc się, płać i nie narzekaj.
Sukces w każdej dziedzinie życia ma swoją cenę.
Ile będę musiał zapłacić za bieganie do późnej starości? Codziennym bieganiem od dzisiaj. Ale pewności nie ma.
Ile będę musiał zapłacić za wolność finansową? Ciężką pracą na własnej drodze życia. Ciężką pracą nawet, gdy „uprawiasz” Zelanda*. Własna droga życia jest tą najbardziej rezonującą z tobą linią życia. Ale pewności nie ma.
Ile będzie mnie kosztowała rezygnacja z pracy u kogoś i robienie własnego biznesu? Bez wakacji, bez wyznaczonego czasu pracy, bez L4, ze stale zmieniającymi się przepisami, w kraju rządzonym przez postkomunistów? I podjąć wyzwanie. Sprawdzam, zapłacę. Przybędę, zobaczę, zwyciężę. Ale pewności nie ma.
Czy potrafię cieszyć się z błędów, jako nauki? W biznesie musisz popełniać błędy, pracując u kogoś nie wolno ci ich popełniać. Ile będę musiał za to zapłacić? I płacić. Ale pewności nie ma.
Jak poprawić swoje życie?
konkluzja:
Wszystko co zaakceptowane staje się kontrolowane. Jeśli się zgodzisz na prawdę, prawdę będziesz mógł zmienić.
* „uprawiać” Zelanda – odnoszę się do Transerfingu rzeczywistości Vadima Zelanda, popularnego rosyjskiego mistyka, fizyka kwantowego, który w swoich książkach przedstawia możliwość zmiany rzeczywistości, jako wyniku celowego myślenia.
Człowiek prawdziwie spełniony nie może żyć w schematach, które dla niego przygotowali inni ludzie. Łącznie z oprogramowaniem własnego ego.
Twoje poczucie wartości jest, jak twój system odporności na wszystko co się wydarza. Poczucie wartości to jest pan i władca twojej przyszłości. Że się podeprę wierszem.
Twoje poczucie wartości, to największe pole do popisu twojego ego. Gdy pojmiesz, że to program ego i przekonania podpowiadają ci poczucie wartości, a nie twoja świadomość, twoje życie poszybuje ku dobrostanu.
Zgoda na siebie takiego jaką jesteś Bridget, to krok (ze skrzyżowania, na którym tkwisz) do lepszego życia.
Siedząc w schemacie myślowym innych ludzi, za Chiny Ludowe nie możesz przedrzeć zwykłego papieru, kiedy okazuje się, że jest on pieniądzem. A na bezludnej wyspie naprawdę nie masz się czym podetrzeć.
Wyjdź ze schematów innych ludzi, bo to twoja klatka na szympansa.
Z chwilą, gdy stajesz się nieustraszony stajesz się nieograniczony
(Dan Peña, amerykański multi biznesmen)
Gdy się boisz, twoja energia życiowa, którą mógłbyś spożytkować na poprawę swojego życia, wpada w lej energetyczny. Zaczynasz przeciekać energią życiową. Strach to ego. Strach to najlepsza emocja do karmienia wahadeł destrukcji, ogromnych pasożytów energoinformacyjnych, myślokształtów, egregorów karmiących się negatywnymi emocjami.
Najłatwiej jest ludzi straszyć i w ten sposób pozyskiwać pokarm.
Jeśli nie siedzisz w temacie, możesz nie rozumieć o czym tu mowa, zaglądnij tu i dowiedz się co to są egregory?
w didaskaliach, możesz pominąć (cytat z zalinkowanego wpisu)
Istnieje wiele różnych rodzajów matriksowych bytów. Mogą być religijne, polityczne, rodzinne, narodowe, czy korporacyjne. Mogą się ujawnić podczas jakiejś masowej imprezy publicznej, na przykład meczu piłki nożnej. Wiele cenionych współcześnie rzeczy materialnych zaczyna posiadać własne egregory, na przykład nowy iPhone czy pieniądze, którym nadano ideologiczne znaczenie.
Owe byty mogą sprawić, że ludzie, którzy je stworzyli, przejmą kontrolę. Owe byty nie mają świadomości. Ich jedynym celem istnienia jest czerpanie energii od wyznawców. Im więcej uwagi, a za uwagą energii, napływa zarówno od wyznawców, jak i wrogów, tym byt staje się silniejszy.
(koniec didaskaliów)
konkludując:
Przestając się bać, odzyskujesz wolność. A to ZDECYDOWANIE polepszy twoje życie.
Codziennie podkręcaj w sobie entuzjazm.
Zniechęcenie wbrew temu co sądzisz, ZAWSZE przychodzi ze środka ciebie, a nie z zewnątrz. To nie wszechświat, nie ONI cię zniechęcają, to ty sam się zniechęcasz. Gdy pojmiesz tę banalną etiologię, zaczniesz się sam podkręcać. Tylko ty możesz się zniechęcić, tylko ty możesz podkręcić w sobie entuzjazm, co polepszy wszystkie aspekty twojego życia.
Entuzjazm życiowy, przede wszystkim poprawi skuteczność twojej sprzedaży. Dobra sprzedaż poprawia życie.
Na szczęście można nauczyć się wchodzenia w entuzjazm bez stawania się egzaltowaną rosyjską kochanką. Emocja pomysłowości TAK, emocjonalność w działaniu NIE.
Ćwiczenie numer jeden. Podchodzisz do lustra i szeroko uśmiechasz się. Lustro odpowiada uśmiechem. Zwróć uwagę, że lustro nigdy nie uśmiechnie się do ciebie, jeśli masz skrzywioną gębę. Sorki za brak eufemizmu.
Twoja rzeczywistość odbita w lustrze, a innej nie doświadczasz w tej grze, zawsze pokazuje obraz tego, co faktycznie myślisz, sądzisz, uważasz.
Jeśli nadajesz się do pracy na Pudelku, czy Wirtualnej Polsce, gdy lubisz przemoc symboliczną, to nie polepszy twojego życia. NIGDY.
Wprawdzie inteligentni ludzie wahają się, a głupcy są pewni siebie, to jednak głupek i tak przyciągnie w końcu głupotę. To nie polepsza życia.
Ocenianie, porównywanie, wyśmiewanie, wywyższanie, czy poniżanie to very niskie wibracje. Niskie wibracje przyciągają niskie sytuacje. Tak działa prawo przyciągania we wszechświecie.
Stan, w którym jesteś nie może ci dać tego, czego chcesz. Tylko to, czym jesteś. Tylko to, co masz.
Pojmij, sens życia jest w tobie. To bardzo polepsza życie.
Gdy szukasz gdzieś sensu życia, sugerujesz, że ktoś ci coś miał urządzić. Że jest jakaś siła wyższa, która nadała sens twojemu życiu i teraz go właśnie szukasz. Tymczasem sens życia jest tylko w tobie.
Yhy jasne…
Nie marnuj czasu na potwierdzenie swoich przekonań. Popraw swoją percepcję, to polepszy twoje życie.
Najbardziej inteligentnym podejściem jest powiedzenie sobie za Sadhguru*: co wiem, to wiem, a czego nie wiem, to nie wiem. Ale w nic nie wierzę.
Jeśli zależy ci jedynie na zdaniu testu matriksowego, mówże jaśniej, społecznego, wówczas wiara jest dobrym na to sposobem. Jednak, gdy chcesz wiedzieć, najpierw trzeba odrzucić dogmat.
*Sadhguru (Jaggi Vasudev) działający w Ameryce indyjski jogin, mistyk oraz autor, a w 2012 został umieszczony na liście 100 najbardziej wpływowych mieszkańców Indii przez gazetę Indian Express.
Zmień, żeby zobaczyć zmianę.
Nawyk codziennego rozliczania siebie jak najbardziej obiektywnym okiem obserwatora (przebudzonego byłoby idealnie) ogromnie polepsza życie. Na tym bowiem polega kreacja. Pokazywanie sobie i światu dzisiaj, odrobinę lepszą wersje siebie z wczoraj. To bardzo polepsza życie.
Zmień siebie, żeby zobaczyć zmianę. Nie wymagaj zmiany od żony, sąsiada, polityka, społeczeństwa, matriksu.
No dobra, nie paniałeś?, luz, może to do ciebie lepiej dotrze:
Idź do lekarza, czy alternatywnego, bez znaczenia, bo jesteś chory, a następnie zalecane leki, czy suple podawaj sąsiadowi. Ciekawe, czy jego zmiana tobie pomoże? Czy odnajdziesz w tym własny sens?
Jeśli obawiasz się „nowego ładu”, zmyl wahadło.
Sądzisz, że „nowy ład”, to zamach na klasę średnią? No to zacznij działać, żeby nią nie być.
Klasa średnia nie aż tak różni się od tak zwanej klasy „niższej”. I tak nie starcza na to, co by się chciało. Z głodu w Europie to raczej nikt nie umrze póki co, dlatego po zastanowieniu, klasa średnia to nic do czego miałbyś chęć przeć. Dlatego nie zamartwiaj się nowym ładem. Zaskocz matrycę niebaniem się.
Kiedy narzekasz stajesz się wręcz magnesem na problemy. Tak działa prawo przyciągania podobnego.
Nie zapominaj, że w ten sam sposób możesz zostać magnesem dla pieniędzy. Nie będą mogły ci odmówić, gdy twoja podświadomość w to uwierzy.
Z drugiej strony nie ma co zakładać, że ktoś odgórnie, z zewnątrz, polityk?! (szczerze) zatroszczy się o klasę niżej ustawioną w kwestii zarobków i posiadania dóbr. Myśl. Ludzie troszczą się o swoje tyłki i stołki, gdyż śpią. Utożsamiają się z tyłkami i stołkami, więc trudno się dziwić. Wybacz im.
Za to użyj ich wahadeł destrukcji, daj się podwieź i zeskocz. Intuicyjnie skorzystaj z dźwigni. To sposób na polepszenie twojego życia.
Ależeco, radzisz przyjęcie legitymacji partyjnej? To już było (dżołk:)
Jeśli jesteś świadomy, możesz wyprowadzić w pole każde wahadło. Wystarczy, że nie będziesz się bać.
Nie wyrzekaj się czegoś z założenia, że powinieneś.
To nie jest rozwiązanie, to jest pułapka. Gdy to zrozumiesz, twoje życie się polepszy.
Ilekroć wyrzekasz się czegoś wiążesz się z tym na zawsze. (De Mello*)
Z książki „Przebudzenie”:
Pewien guru z Indii twierdzi, że kiedy przychodzi do niego prostytutka, mówi wyłącznie o Bogu. Mam dość życia, które wiodę, chcę Boga. I zawsze, kiedy odwiedza go ksiądz, mówi jedynie o seksie.
To jak masz bez rzucenia odstawić faje, kompulsywne objadanie się, histeryczny szoping, ciągłe sieciowanie się, ocenianie, porównywanie, hazard, alko, narko, złom? To jak masz przestać się bać, gdy jesteś w nałogu bania?
Walcząc ze swoim demonem karmisz go swoją mocą, uwagą, lękiem. To są wahadła destrukcji. Żeby odpadły należy przestać je karmić. Zgodzić się na to co jest, ale teraz tego nie robić. To jest sposób na polepszenie życia.
Owszem drzesz faje, tyle, że nie teraz. Po pewnym czasie same odpadną, jak niekarmione przywry wątrobowe.
*De Mello – hinduski jezuita, psychoterapeuta, mistyk, kierownik duchowy. Sam określał się jako „chrześcijanin Wschodu”
Zaakceptuj swoje miejsce urodzenia, to polepszy ci życie.
Nie dezaprobuj, dlaczegóż nie urodziłem się w Australii tylko w tej szarej Polsce (dzisiaj już bez szarej renety:) z jej beznadziejnym klimatem i cierpię niedosyt organicznego mango, oraz papai?
Pogódź się i dostrzeż atrybuty, są przecież na pewno, mogłeś urodzić się dajmy na to na Syberii.
Albo po prostu wyjedź, tam, gdzie metabolit witaminy D naturalnie rośnie każdego dnia.
Nie zapominaj tylko, że twoje ego pojedzie z tobą. Ego, wiecznie niezadowolone, nieprawdziwe, uczłowieczone małe ja. Ale to nie jesteś ty.
Jeśli czegoś chcesz, powód dlaczego tego chcesz?, jest istotny dla polepszania swojego życia.
Jeśli chcesz czegoś dla sławy, dla progenitury (mówże jaśniej, dla potomstwa), aby komuś coś udowodnić, dla pławienia się w poczuciu siły, dla ludzkości, zmień nastawienie, bo to nie polepszy twojego życia. Po prostu wypadasz z gry.
Jeśli chcesz tego dla zabawy, dla piękna, albo, że nie masz wyboru, zostajesz w grze.
Ale jest też pytanie, jak bardzo tego chcesz? Jeśli jest to dla ciebie intrygujące, ale ryzykowne, interesujące, zabawne, czy pasjonujące, jesteś obok tematu. To jak bardzo tego chcesz, powinno cię całkowicie pochłaniać.
Twoje ego i oczekiwania muszą zostać za drzwiami. (Steven Pressfield „Do The Work”) Tylko takie działanie naprawdę poprawi twoje życie.
Powiesz, ale przecież to jest zelandowskie piętrzenie potencjałów, przyjdzie walec (siły równoważące) i wyrówna.
A więc nie, gdy jesteś czymś całkowicie pochłonięty, wchodzisz w to, zamieniasz się w to, znika ego, pozostaje entuzjazm. Wtedy już to masz, bo jesteś na własnej drodze. Nic tak nie polepsza życia niż bycie na własnej drodze.
Własna droga prowadzi do własnego celu, ale cel nigdy jej nie przysłania. Chcesz mieć piękny dom z klasy wysokiej, ale on nie rzuca cienia na twoją drogę, Chcesz się przebudzić, ale oświecenie nie rzuca cienia na twoje codzienne medytacje. To bardzo polepsza życie.
Dieta informacyjna polepszy twoje życie.
Możesz przeczytać tylko trzy książki dotyczące tematu, którym się zajmujesz, nie więcej. Niczego nie podkreślaj, nie zaginaj rogów. Następnie odstaw książki na pawlacz i pozwól pomysłom się filtrować. Nie przygotowuj się do działania, po prostu zacznij działać. Masz wystarczającą ilość informacji, żeby ruszyć ze skrzyżowania.
Ruszenie ze skrzyżowania, może nie odrazu to zobaczysz, ale to jedyny klucz do polepszenia swojego życia.
*Steven Pressfield to współczesny amerykański autor powieści historycznych, non-fiction i scenariuszy. Wie z czego żyjemy. Być może dlatego, że zanim zaczął pisać parał się yyy… ponad 20 zawodami.
Nie bądź ofiarą.
Naucz się dobrze swojego fachu i nigdy nie zaprzestawaj się go uczyć. Na tym polega kreacja, na polepszaniu życia.
Pocieszającym jest, że gdy tylko potrafisz mieć jakiś nałóg, będziesz miał także i pasję. To niezwykle polepsza życie. Bo cóż to jest innego, jak nie bycie na swojej drodze? Jak nie wejście przez swoje drzwi? Jak nie droga do własnego celu? Nie celu sąsiada.
Ofiara oskarża. Zwycięzca uczy się.
Naucz się sensownie manifestować, to polepsza życie.
Każdy człowiek coś manifestuje. Ty też. Dlatego, jeśli nie masz tego, co chcesz mieć, zadaj sobie pytanie: „jak to manifestowałem”? Jeśli chcesz polepszyć swoje życie, zmień myślenie na lepsze.
Podświadomość jest sprawcą twojej rzeczywistości.
Podświadomość nie posiada inteligencji, nie odróżnia też fikcji od rzeczywistości. Za to podświadomość można programować przez powtarzanie.
Jakbyś potrzebował pieniędzy manifestuj. Jednak miej na uwadze, że jeśli twoim celem jest zarabianie pieniędzy jeszcze nie posiadłeś klucza do sukcesu (punkt 19).
(Mark Victor Hansen „Jednominutowy milioner”)
Żeby manifestacja działała bardzo przydaje się yyy… działanie. To najbardziej polepsza życie.
Nie uzależniaj postrzegania świata poprzez swój wygląd.
Piękni ludzie tak czy inaczej przestaną być piękni, a przynajmniej młodzi, zaś mniej piękni akceptujący ten fakt, automatycznie będą umieli zachować prawidłowe proporcje.
Uroda pomaga na pewnym etapie życia, ale może też się stać jego utrapieniem. W każdym przypadku ciesz się, bo każdy wygląd ma swoje zalety.
Na tik toku oraz insta jest bardzo gładko, ale jak w środku, tak i na wierzchu, jak na dole, tak i na górze (Kybalion się kłania). Dobrze pofałdowany mózg w środku, nie pozwoli się zanadto po wierzchu ciału wygładzić. Coś za coś:)
Dobrze pofałdowany mózg również polepsza życie.
Duże pieniądze mogą polepszyć twoje życie, ale
Zarabianie dużych pieniędzy, które pozwolą opuścić, jeszcze lepiej przeskoczyć klasę średnią, jest bez wątpienia czymś zewnętrznym. Owszem, to zapewnia więcej wygód i przyjemności w życiu, i prawdopodobnie potwierdzi trafność twoich założeń finansowych. Polepszy więc twoje życie.
Jednak można odnieść sukces i poczucie satysfakcji bez żadnego potwierdzenia tego z zewnątrz. Popatrz na zakochanych, jak bardzo zmieniają im się priorytety.
No cóż, po pewnym czasie wszystko wraca na znane tory: Ikea, kasa, skarpetki, potężne potwierdzenie, lub nie, sukcesu z zewnątrz.
Tak czy siak sukces może, ale nie musi mieć potwierdzenia z zewnątrz. To zależy od twojego poziomu świadomości.
Dobry sprzedawca potrafi polepszyć swoje życie lewą nogą do lusterka (czytaj: łatwo)
Jeśli jesteś sprzedawcą, a wszyscy po krótkim zastanowieniu stwierdzimy, że jesteśmy. A więc, jeśli jesteś sprzedawcą zabijanie się dla 5% nieżyczliwych klientów, czy tylko potencjalnych. A więc zabijanie się z powodu braku pewności siebie, braku sukcesu, z czystej chciwości, czy tylko krótkowzroczności nie polepszy twojego życia. Należy pozbyć się wszelkich klientów (dosłownie i w przenośni), którzy mają paranoję, są podejrzliwi i nieufni.
Łaj?
Gdyż są zaczepni i dokuczliwi i możesz być pewien, że nie przejdzie im to bez względu na to co będziesz robił. Sami nie są uczciwi i projektują to na świat, zakładając, że jesteś taki sam jak oni. Osoba, która cię podejrzewa o nieszczerość sama jest z natury nieszczera. To oczywiste, że osoba niewinna nie będzie podejrzliwa.
(David R. Hawkins „Sukces jest dla Ciebie”)
Nie zabiegaj na siłę, nie bądź chciwy, nie bój się braku sukcesu. Prawdziwy sukces zawsze wchodzi tylnymi drzwiami. Prawie, że się go na początku nie widzi. I tak jest git. To polepsza życie.
Nie zazdrość bliźniemu swemu, to polepszy życie tobie samemu.
Że się podeprę wierszem.
Aby móc przestać zazdrościć, trzeba się przyznać do tego, że to wstydliwe uczucie znasz. Tymczasem wypieramy się zazdrości.
Kiedy jednak uświadomisz sobie, że drugi człowiek ma wszelkie prawa do przeżywania szczęścia i posiadania więcej niż ty, to nawet może się zdarzyć, że zainspirujesz się jego sytuacją. Jesteśmy częścią tego samego źródła. Skoro on może to i ty możesz, to dobry program dla twojej podświadomości.
Jeżeli z kolei ci się nie uda, to przecież próbowałeś, a życzliwość dla drugiego człowieka to wysokie wibracje same w sobie.
Wyzwól się z zazdrości, co nie znaczy stań się mniej ambitny, mniej ewolucyjny.
Każdy hejt w mediach społecznościowych ujawnia czyjąś zazdrość. Po co ci to?
Zajmij się swoją strukturą środka, zajmij się swoim żołądkiem.
To jest jedyny aparat (wraz z pomocnikiem krwiobiegiem), który przetwarza surowiec i równocześnie jest architektem ciała i narządów. Obsługuje je i dostarcza materiał regeneracyjny. Do twojego żołądka należy centrum zdrowia, bólu, choroby i odłożenia widelca. Jest absolutnym władcą komórek człowieka i zwierząt.
Jeśli jednak przypisałeś swojemu żołądkowi ogólnie przyjętą rolę Głównego Bóstwa przyjemności życia i kultury, to kiszka.
Jeśli wyrwiesz się z matriksowej sieczki i spojrzysz na swój żołądek, jak na subtelny organizm, pracujący dyskretnie z pomocą narządów odpowiedzialnych za wydalanie, i odporność, nie zaczniesz go „leczyć” od neutralizacji soków żołądkowych.
Zrozumienie czym jest twój żołądek polepszy twoje życie. Ba, jeśli jesteś młody, szczególnie potrzebujesz czystej krwi, a to polepszy życie następnych pokoleń.
Domowy test na zakwaszenie żołądka
Bądź czujny, patrz co myślisz, bo myśli budują twoją rzeczywistość.
Dobrobyt buduje się na kapitale w zasadzie nie różniącym się zbytnio od nieograniczonego kapitału, który masz w sobie. Pracowałeś za kromkę chleba, by dowiedzieć się z konsternacją, że Życie zapłaciłoby chętnie każdą sumę jakiej byś zażądał. No dobra, ale o co chodzi?
Człowiek jest tak wielki, jak jego myśli. To co myślisz odbija się w twojej rzeczywistości. Gdy mało pragniesz, bo nie wierzysz, że możesz coś mieć, otrzymujesz tylko tę namiastkę.
Gdy zmienisz własne myślenie, zmienisz swoją rzeczywistość. Uświadomienie sobie ogromnego osobistego wpływu na własne życie, polepsza go z kosmiczną prędkością.
Gdy uświadomisz sobie, że tak jak postępujesz w jednej sferze, tak zwykle działasz w innych.
Wielu ludzi jest skłonnych dawać, ale nie lubi, boi się dostawać.
Nie potrafisz wziąć radośnie, jak ci dają? Obawiasz się konieczności rewanżu, albo jesteś wybredny i nigdy nie podobają ci się prezenty? Rzecz może być jednak bardziej złożona.
Jeśli masz opór na przyjmowanie prezentów, generalnie, gdy nie lubisz dostawać, jest bardzo prawdopodobne, że masz problem z przyjmowaniem czegokolwiek innego, co byłoby dla ciebie dobre w życiu.
Umysł zwykle nie określa sensu stricte, w której dziedzinie nie potrafisz przyjmować. W rzeczywistości twoja podświadomość uważa, że działasz tak i tak, zawsze i wszędzie.
Nie dziw się więc, że piniądz przechodzi ci koło nosa. Podświadomość nie chce go dla ciebie, a więc w lustrze rzeczywistości go nie widzisz.
Gdy przeprogramujesz podświadomość powtarzając: „nie mam problemu z przyjmowaniem, jestem otwarty i gotowy na przyjęcie ogromnej ilości pieniędzy do swojego życia” (T.Harv Eker*) będziesz gotowy przyjąć wszystko, co świat/ty sam masz sobie do zaoferowania. Nigdy nie zapomnij powiedzieć, dziękuję, jestem wdzięczny.
Punkt 24 diametralnie może polepszyć życie, nie tylko w sferze materialnej.
* T.Harv Eker – autor bestsellera „Bogaty, albo biedny, po prostu różni mentalnie”
Bądź asertywny, w każdej sytuacji daj sobie opcję powiedzenia „nie”.
Ale czy nie będzie to oznaczało, że jestem egoistą? Przecież miałem cały czas powtarzać „tak”, nigdy „nie”, o jakże pejoratywnym brzmieniu. Zgoła diabelskim. Miałem się godzić na rzeczywistość.
Ale taki sposób spełniania dobrych uczynków jest najgorszy z możliwych. Robisz coś, by uniknąć złego samopoczucia. Nie masz serca komuś odmówić, powiedzieć, że chcesz być dzisiaj sam. Że masz inne plany, niż bawienie wnuków (pomimo, że je wielbisz), niż robienie klabingu (półleżysz z maseczką i oglądasz po raz setny Pretty Woman), czy też pisanie za kogoś zdalnego kolokwium.
De Mello (Przebudzenie) mówi coś kłującego, nie wierzę nikomu, szpila, kto wyznaje, że nie lubi ranić innych, pinezka. Uwielbiamy to, cyrkiel, szczególnie ranić niektórych, kaktus. Kochamy to, otwarta agrafka. A kiedy robi to ktoś inny cieszymy się niepomiernie, szerszeń.
No dobra, nie spełniaj dobrego uczynku na siłę, bo to nie jest już wysokowibracyjny dobry uczynek. Że gdy go spełniasz, to nawet o tym nie wiesz, bo to dla ciebie normalka. Jeśli nie chcesz, powiedz „nie”. Jesteś wolnym człowiekiem, akceptuj swój wolny wybór. To polepsza życie.
Wychodź poza schematy, zobaczysz inny, zaskakujący wynik.
Bądź tym, kto odważył się spać pod łóżkiem, chodzić bez skarpetków. Może być trochę niewygodnie, ale zadziała jak stawianie baniek.
Organizm myśli, że to wielka rzecz się dzieje, jakieś krwawe odciski, jakieś szklane kule na plecach, i traktuje rzecz śmiertelnie poważnie. Leci więc artyleria środków pomocowych i naprawczych, a tu takie celowe nic. Ale ta silna mobilizacja ma sens, pomaga w grypie (uważka, bańki stawiamy, gdy gorączka nie jest wyższa niż 38°C), czy przeziębieniu.
Wywijaj się z przesądów, konwenansów, to wypada, a to nie wypada. A KAŻDA przeciwność losu (też świadomie z lekka sprowokowana) nosi w sobie ziarno jeszcze większego sukcesu. Wyrywa z bucisków schematów. I znowu, to samo: nie bój się odłączyć od autopilota. To polepsza życie.
Nie bądź głupkiem, to polepsza życie. Bądź głupkiem to polepsza życie.
Większość głosujących obecnie obywateli nieświadomie popiera działania polityczne prowadzące do niby równości (w dół), pod czułym okiem polityków Rumpelstiltskin’ów. Zwłaszcza, że starsi wyborcy wszystkich krajów suną do urn znacznie częściej od młodszych. Są tylko dwa możliwe sposoby wydobycia się z tych tarapatów. Obecny system fiskalny jest oszukańczy, więc albo bądź głupkiem, i może udać ci się psim swędem. A przynajmniej będziesz spokojniejszy, co polepszy twoje życie.
Albo nie bądź głupkiem i zrób mentalny wypad do klasy, która nie obawia się wyborów. Mentalny wypad wystarczy, żeby twoje lustro rzeczywistości ożywiło się. Następnie stworzyć zarys planu trzeba i zrobić pierwszy krok ze skrzyżowania. Jest jedno ale
Większość ludzi chce bogactw, ale niewielu potrafi zapewnić konkretny plan i PALĄCE pragnienie, którymi wybrukowana jest droga do fortuny. Nawet nie chce im się zerwać przed brzaskiem spod pierzyny. A to bardzo polepsza życie.
Nie bój się samotności. Po to tutaj jesteś.
Jeżeli jesteś z człowiekiem, przy którym i tak czujesz się osamotniona, nieszczęśliwa, niedoceniana, to lepiej ci będzie bez niego.
Jesteś sama, więc możesz uważać, że jesteś samotna, ale nie osamotniona.
Samotność leczy się tylko w jeden sposób, kontaktem z rzeczywistością. Przebudź się, zrozum co tu robisz i samotność w jednym momencie zniknie. Czy cierpisz z powodu samotności pani Sims? A gdy zostaje porzucona?
Zalogowałaś się tutaj w swojej sprawie. Doświadczając masz szansę szybciej ewoluować. Lub nie. Wszystko zależy od tego, jak bardzo identyfikujesz się z panem, czy panią Sims.
Zostań inwestorem jednosesyjnym. To polepsza życie.
Inwestor jednosesyjny zawiera transakcje wyłącznie w obrębie jednej sesji giełdowej. Owszem może go dotknąć czarny łabędź, ale tylko dzisiaj. Inwestując w siebie każdego dnia i zamykając wieczorem sesję dajesz sobie możliwość maksymalnego wykorzystania kapitału.
Dobre przeżycie dnia jest najłatwiejsze do ogarnięcia.
Masz przebudzenie, spisanie snu, 4 szklanki, biegajżesz, mimowolna medytacja, lista zadań na dzisiaj, aktywność umysłowa/praca fizyczna, praca fizyczna /aktywność umysłowa, podsumowanie dnia, zamknięcie sesji. Rewelcia.
Dobrze przeżyty dzień, nawodniony, oczyszczony, wypróżniony, niezaleniowany, nieprzemarazmowany, wybieżniowany, niewynarzekany, nie oddany w najem sąsiadowi, politykowi, lekarzowi, nauczycielowi, nałogowi, taki dzień razy 365 dni w roku, buduje wielką MOC.
Daj sobie ciszę. Daj sobie milczenie.
Naucz się przemilczeć nawet swoją rację. Wiem, to bardzo trudne dla ego, ale potrafi polepszyć życie.
Są rzeczy, które dzieją się tylko w ciszy i spokoju. A ty zasadziłeś ziarno i co jakiś czas rozkopujesz ziemię, żeby sprawdzić, czy kiełkuje?
Nie możesz cieszyć się młodym drzewkiem jednocześnie obserwując jak rosną jego korzenie. Zabijesz go.
Zdusisz, unicestwisz, pozbawisz kosmos tej radości. Nie musisz światu udowadniać, że coś pięknego rośnie. Że miałeś rację. W pewnym momencie wszyscy to dostrzegą. A nawet jak nie, to ty wiesz.
Daj na luz, odpuść. Zejdź z głowy bliskich, nie siedź nikomu na karku, daj dziecku zmoczyć pieluchę, w swoim czasie ją zmienisz.
Twoje idee, które polepszają ciebie i twój świat, muszą pracować w ciszy. Zmieniając ciebie, zmieniają cały świat, całą rzeczywistość. Niech wszystko dzieje się bardzo cicho, nie powodując zamętu.
Wahadła destrukcji zostawią cię w spokoju, one żrą tylko zamęt, chaos, strach. Twoje życie stanie się twórcze i piękniejsze. To je jeszcze polepszy.
Poczucie wstydu najbardziej ze wszystkich emocji obniża wibracje (wg skali Hawkinsa*). Twoje życie polepszy się, gdy rozkminisz swój wstyd.
Lęk przed wystąpieniem publicznym, który dotyka połowę ludzkości owładniętej ego, to nic innego, tylko niska wibracja wstydu, strach przed kompromitacją i blamażem. Niektórzy zarzekają się, że woleliby umrzeć, niż wystąpić na scenie. Konieczność poklasku z zewnątrz, poczucie, że ty prawdziwy nie jesteś wystarczająco interesujący, ciągła ocena i porównywanie, to wszystko sprawka ego. Zaprogramowano cię w dzieciństwie, i ciągniesz tę smugę za sobą.
Jesteś inny, jesteś jednakowy, jesteś prosto ze źródła, masz w sobie tę iskrę. Nie ma powodu wstydzić się siebie, jesteś nieskończenie skończenie piękny.
Z drugiej strony doradzam, arbitralnie zrezygnuj z sytuacji, żebyś musiał się za siebie wstydzić. Są pewne normy, takt, kultura, szyk, elegancja, etykieta. I jeśli masz już koniecznie puścić bąka w przestrzeni publicznej, to zdecydowanie najlepiej zrób to w ZOO, natomiast odradzałabym windę.
* David R. Hawkins- dr nauk medycznych, psychiatra i nauczyciel duchowy. W wieku 38 lat zapadł na śmiertelną chorobę, i wyzdrowiał dzięki duchowej transformacji i wejściu w wysokie (właśnie wibracyjnie) stany świadomości.
Podróże polepszają życie tym, którzy lubią podróżować.
Ile razy chcesz wyjechać daleko, sądząc, że to wyleczy cię z kłopotów, miej na uwadze, że jeżeli nie jesteś w zgodzie z sobą samym, to „coś” też przywlecze się za tobą. Jak wrzód na tyłku wszędzie jeździ z Marynią.
Zacznij więc od zgody na siebie samego. Takiego jakim jesteś Bridget. Zrozumieć, uważnie na zimno zobaczyć siebie i wtedy dopiero zmieniać. Siebie, nie sąsiada.
Od ego nie można się uwolnić siłą, delokalizacją, globalizacją, no chyba że seppuku.
Wyjeżdżaj jak najbardziej, ale nie próbuj uciekać od siebie, bo tego nie da się zrobić.
Poszukaj swojego miejsca na ziemi i niech ono będzie naprawdę twoje. Być może wcale nie lubisz podróżować i wielbisz (jak ja) jedność czasu, miejsca i akcji.
Kochasz monotonne poranki jesienne w monotonnych, szarobrudnofioletowych okolicznościach przyrody, jak najbliżej swojego miejsca zamieszkania. Mówże jaśniej, za domem.
Niczego nie oczekuj od innych. To bardzo polepsza życie.
Oczekiwania ZAWSZE będą źródłem twojego zawodu.
Raz, że taka jest konstrukcja ego, wieczne niezadowolenie.
Pytasz: – Ego, w raju jest ci fajnie?
Ego odpowiada: – Tak, tak, ale…
ZDZIWKO, że Ekipa ma oglądalność milion razy większą od twojej zaangażowanej w światowy problem niedojedzenia i niedopicia strony?
Nie obruszaj się, że na Pudelku nie ma lotnych komentarzy. Albo, że Tik Tok jest dla intelektoujemnych. Dostosuj klauzule do współczesnych ludzkich możliwości, albo zmień socjal.
Dwa, że liczenie na siebie programuje podświadomość, rozwija cię ewolucyjnie. Twoje sprawy w twoich rękach.
Pan (doktor), wójt i pleban mają wziąć twoje sprawy w swoje grabie? Rili?
Podczas zabawy nie myśl o pracy, a podczas pracy o zabawie.
Każde pełne zanurzenie w czynność jest formą medytacji. Więc praktycznie mało komu się udaje.
Wyprawianie rzeczy połowicznie sprawia, że nie osiągasz równowagi. Zawsze chcesz nie tego, co akurat masz, czy robisz. A zawsze dostajesz to, co masz i co robisz.
Jednak każdy kto kiedykolwiek próbował medytować, czy nawet beztrosko bawić się, wie z pierwszej ręki, jak trudno jest o niczym nie myśleć, albo skończyć (bez pewnych używek) myśleć o pracy, zgryzach, utrapieniach. W realu oznacza to mówienie do siebie: „luz, nie myśl już o tym…”, ale to działa słabo.
Zamiast tego lepiej daj sobie coś, o czym możesz myśleć. Polepszysz swoje życie.
Dąż do pogodnej harmonii w swoim życiu.
Pasja, ekspresja, spontaniczność, entuzjazm, te emocje nakręcają cię pozytywnie, i zarażasz innych szczenięcością, radością życia, lekkością bytu. Radosny uśmiech to harmonia, nie dysonans memento mori habit.
Co ci nie pomaga? Emocjonalność, pożądanie, zauroczenie, teatralność, koturn, czyli egzaltacja. Hipochondria, fumy, fochy, kaprysy, mizoginizm, krzywa morda, dietoholizm, no dobra, niby nie ma takiego słowa, ale jest ortoreksja.
w didaskaliach
Pescoweganizm? To nie pompatyczność, tylko zwykłe wege + ryby + owoce morza. Zero mięcha w sensie ścisłym.
Egzaltacja rosyjskiej kochanki wlokącej się po trotuarze, uczepionej nogi odchodzącego kochanka nikomu nie polepsza życia. Emocjonalność w biznesie pogarsza pijar, sprawy, kontakty, finanse. Pożądanie w biznesie to synonim nieprofesjonalności.
Nie zachowuj się histerycznie, raczej staraj się być uważnym jakbyś się jedynie z boku przyglądał wydarzeniom z własnym udziałem.
Dobra wieść. Za taką rozwagę, często zostajesz nagrodzony, tchnięty możliwością rozwiązania problemu.
Zaparcia to pierwszy znak ostrzegawczy. Znikają zaparcia życie się polepsza, (ba, dajesz sobie życie)
Podstawowym ostrzeżeniem, które powinno cię bezwzględnie zmobilizować, jest rzecz o której praktycznie się nie myśli i nieczęsto mówi, a która dziś dotyka nawet dzieci. Le obstrukcjonizm. Une zaparte. Ęą kicho kamień.
Zalegające w jelitach resztki gniją, lub fermentują, a dieta tylko dla przyjemności panów kubków smakowych nie może przyjść z pomocą. Człowiek nie oczyszcza się z toksyn, co jest hiper niebezpieczne.
Czy widziałeś kiedyś kolejkę do ubikacji w MacDonaldzie? Nawet turystyczny autobus u wejścia, a wszystko idzie migiem, gdyż nikt nie ma potrzeby zostawiać drugiego dania. Wspomniane 4 szklanki właściwie rozwiązują problem z zaparciami. Powinno się je dodawać w formie broszurki do każdego menu z frytkami.
Każda choroba i zdrowienie ma tę samą podwalinę prawdy, usuń przyczynę, a ciało zrobi wszystko, by się samouzdrowić. Nie jedz i nie pij zapalenia, raka, oraz zaparcia.
No i biegajżesz. Perystaltyka jelit zachwyca. Ale o biegajżesz cała (wkrótce) moja książka, bo to hit top polepszający życie.
W—-czo—–r-a–j——– o –0–9:-48——-
Sukces nie wymaga wyjaśnień. Porażka nie dopuszcza usprawiedliwień. (Napoleon Hill*)
A w życiu wręcz przeciwnie, jest wielu ojców sukcesu. Też tych odżegnujących się wymówkami jakoby mieli coś wspólnego z porażką, mrowie. Bowiem porażka praktycznie jest sierotą.
Pięknie pachnie pranie rozwieszone na słońcu. Żona się pochwali. Urwie się sznurek pod ciężarem prania, żona znajdzie powiązanie tego faktu z niezaradnością męża.
Nie bój się podejmować decyzji, nie bój się zostać ojcem ewentualnej porażki. Najlepiej uczysz się na własnym błędzie. Gdy osiągniesz dojrzałość emocjonalną, zwykle nadchodzi dopier po tej płciowej, nawet ucieszysz się z błędu. Masz go już za sobą, będziesz wiedział czego nie popełniać następnym razem. To polepszy twoje życie.
Tym się różni praca u siebie, od pracy u kogoś. U kogoś nie wolno ci popełniać błędów. U siebie możesz je błogosławić.
*Napoleon Hill – klasyk wśród autorów literatury motywującej. Jego książka „Myśl i bogać się” traktowana jest, jak skuteczny napęd do fortuny dla całej rzeszy ludzi.
Nie jesteś tym za kogo się podajesz. Ba, nie jesteś nawet tym za kogo się w duchu uważasz. Dlatego jesteś zniewolony.
To zrozumienie przychodzi najtrudniej, nazywa się przebudzenie i najbardziej polepsza życie (chociaż niekoniecznie w try migi).
Teraz jesteś wolny.
Ciało jest konstruktem twojej świadomości, ty zagęszczasz tę materię w swoim hologramie.
Nie jesteś jednak ciałem, ale też nie jesteś umysłem. Na twój umysł nałożono program, który sprawia, że bierzesz to przekonanie za własną prawdę.
Możesz nie mieć pojęcia kim jesteś, ponieważ do pewnego momentu (bywa, że do odłożenia widelca) idziesz przez życie śpiąc. Błędnie interpretujesz nawet to, co widzisz, gdyż widzisz coś, ale mówią ci, że to co innego.
Wpadasz z jednego uzależnienia w drugie. Jesteś w niewoli.
Gdy zbuntowany wyrzucasz telewizor, zaraz podpinasz się do grupy protestującej w sejmie. Rzucasz darcie faj, a zaczynasz zjadać kilo mieszanki krakowskiej. Zrywasz z rozrzutnością, wkrótce zamieniasz się w dusigrosza i kilka razy dziennie sprawdzasz stan konta.
Nie jesteś wolny ani przez minutę, ale w sumie to pochrzanione zniewolenie ci odpowiada. Odnajdujesz się tu jakoś, zresztą co ludzie powiedzą?
Ale moja rada jest następująca. Zobacz to, przebudź się. Polepszysz życie raz na zawsze.
ć DO PI
ęKNaMiłość do piękna, miłość do czynienia piękna, do piękna oglądania, smakowania, wąchania, polepsza życie.
Estetyczne nowotwory lat dziewięćdziesiątych powracają też w drugiej dekadzie nowego millenium, oferując nam rzeczy świadomie wstrętne, znajomo obrzydliwe. W dobie transformacji sfera wizualna wariowała, ale wynaturzenia nie okazały się wcale przejściowe, lecz na stałe weszły w poczucie „swojskości” Polaków.
Niby nie musimy już mieć brzydko, ale chcemy, bo lubimy, bo stać nas, bo MOŻEMY. Tu jest Polska. Nie elegancja Francja… (*)
Nie dyskrecja Szwecja. Tu się będzie jawnie pobrzydzało. Zadymiona komuna minęła, a my zakochaliśmy się w szeleszczakach i fastfoodzie. Mogliśmy wrócić do cichej wierzby na miedzy siedzącej i dzięcieliny pałającej. Ale nie, pokochaliśmy spiek chemii, chorej krowy, antybiotyku i cynfolii.
Najbardziej boję się powrotu nowej brzydoty, odrażającego gustu z hipermarketu w połączeniu z pustakiem z hasiubiedy, do której chyba mamy (prokomunistyczną?) narodową skłonność.
Wydarzyło się dziwacznie, że osoba niezwyczajnie wrażliwa na piękno, urodzona estetka wydała swój pierwszy wrzask w Polsce komunistycznej, widząc pustak z żużla. Akceptuj maniaczko!
* Dorota Masłowska z książki „jak przejąć kontrolę nad światem nie wychodząc z domu”
Przestań przeciekać energią jak dziurawe wiadro. To polepszy twoje życie.
Większość twojej energii pochłania podtrzymywanie wysokiego mniemania o sobie. Naprawdę musisz mieć rację? Gdybyś tę energię uwolnił, mógłbyś nią inaczej pokierować i wykorzystać do stworzenia wszystkiego czego zapragniesz.
Możesz myśleć o swoim ciele jak o urządzeniu zarządzającym energią. Potrafi produkować energię, przepuszczać przez siebie, gromadzić i ją wysyłać. Wiedząc jak nią efektywnie kierować, potrafisz stworzyć wszelkie bogactwo.
Ale skupianie uwagi na programie zwanym ego, pochłania największą ilość energii. Jeśli twoim wewnętrznym punktem odniesienia jest ego i przekonania. Jeśli pragniesz władzy nad ludźmi, kontrolowania ich. Gdy oczekujesz, że to ONI mają się zmienić, albo szukasz u nich aprobaty, po prostu marnujesz energię.
Oprzytomnij. Zbódź się w celu zapewnienia sobie dobrostanu, dostatku i rozwoju.
Zacznij trzeźwo myśleć: wahadła destrukcji kochają twoją słabość. Smakują ją. Realizm polepsza życie.
Gdy jesteś samowystarczalny, nie zależysz już tak bardzo od polityków, albo ich lobbujesz.
Tymczasem mali rządzący chcą żeby ludzie byli słabi, niesamodzielni, wystraszeni i zależni od nich. Żeby jak najwięcej ludzi od nich polityków z upośledzonym ośrodkiem uczciwości zależało. Wówczas nawet tanio, byle czym, po łebkach przekupieni wyborcy będą na polityków typu paszkwil zmanierowany władzą, głosować.
Cynicy wspierają niesamodzielność, niezaradność, aby jak pies spod pańskiego stołu czekano na dotacje, i darowizny. Niby darmochę, bo czy zapomniano, że nie ma niczego za darmo?
I odwrotnie, rządni władzy starają się wysokimi podatkami i niestabilnymi przepisami, chaosem zniechęcić jednostki autonomiczne do bycia nadal niezależnymi.
Jeśli jesteś od kogoś zależny będziesz na niego głosował. Jeśli uważasz, że jesteś zależna od swojego męża, że nie dasz sobie bez niego rady, będziesz głosowała na niego, nawet gdyby był nieprzyjemny. Każda forma kupowania ludzi jest niewolnictwem. Każda forma dzielenia ludzi, jest makiawelizmem.
Bądź w działaniu, bądź w drodze. Nie kop sobie dołków, nie rzucaj kłód pod nogi. To jest polepszone życie.
Nawet będąc przebudzonym mnichem nie możesz przestać ani na moment rozwijać się, porządkować. Trzeba nieustająco obniżać entropię. Tylko toczący się kamień nie porasta mchem. Już stanie w miejscu jest regresem.
Buntujesz się: – A czym to się różni od wyścigu szczurów? Od pogoni lemingów za pieniądzem, od kołowrotków chomików w korporacji?
Różni się zasadniczo. Gryzonie kręcą się w kółko, zapętleni w sidłach wahadeł. Przeżyć, wyżywić się, czarterowane wczasy dwa tygodnie z wyżywieniem, lizing, kredyt, spłata raty, hipoteka, sąsiad zzielenieje z zazdrości, w kółko, w kółko. Lęk strach obawa, co to będzie, co to będzie?!
Możesz kontrolować swój umysł i zmienić swój wewnętrzny, negujący cię dialog na coś takiego:
Dobre myśli inspirują do działania, kreujesz nawet nie wiesz kiedy. Jesteś teraz toczącym się kamieniem. Ewoluujesz. Przyszła moc chłopaku, dziewczyno. Jezd MOC stulatku.
Nie musisz ani zbyt przypochlebiać się tłuszczy wchodząc w rolę ważnych dla nich konwenansów. Ani nie musisz rezygnować z nich, gdy z tobą rezonują. To polepszy ci życie.
Kiedy na własny ślub (a jednak), zaprosiłaś zaledwie kilka osób, które szczerze lubisz i sprawia ci przyjemność z nimi przebywanie. Mając gdzieś konwenanse, suknie bezy i listę prezentów. Nie rób sobie wyrzutów, chociaż wahadło z marnymi ślubami bez akceptacji większości rodziny już się o ciebie dopytuje.
Z drugiej strony, jeśli chcesz wyć jak pies po wystawnym ślubie, obmyślanym miesiącami wraz z zacnymi rodzicami, próbną kolacją, trzema sukniami, i niesłychaną ilością ustaleń i niebotyczną kasą, która poszła kopulować i nigdy się nie wróci, nawet jakbyś dostała wszystkie gadżety Alessi.
Do tego stylistyka podobnego mariażu potrafi, niby cierń wbić się w ciebie i nie odpuszczać do rozwodu. To sobie chwilę powyj (zasada 24 godzin jest idealna, tyle dajesz sobie na radość z sukcesu, albo rozkminianie porażki), a następnie ruszaj z tego skrzyżowania.
Zmierzam do tego, żebyś świadomie dokonywała wyboru, a następnie zaprzestała stawiania oporu rzeczywistości. Jest jak jest, zawsze jest ok. Jeśli nie jest ok, to będzie. Po każdym smutku ZAWSZE przychodzi radość. A teraz cię zaskoczę.
Po każdej radości wcale NIE MUSI nadejść smutek.
Nikim nie pogardzaj, a już z pewnością nie swoją żoną. To polepszy życie yyy… wam obojgu.
Krytyka partnera wydaje się najgorsza, trudna do przełknięcia. A tu okazuje się, że jest coś o wiele gorszego niż krytyka, pogarda to kiła.
Krytyka brzmi w ten deseń: nigdy nie słuchasz co się do ciebie mówi, jesteś potworną egoistką. Żona owszem, zareaguje defensywnie, ale szkody nie będą aż tak poważne.
Jeśli jednak przemawia się z wysokości, powoduje się poważniejsze szkody. Pogarda jest właśnie gadaniem z wysoka. Ty krowo, ty łajdaku jest próbą zepchnięcia partnera na niższy poziom. To jest już hierarchizacja.
Okazuje się, że stopień pogardy w związku ma wpływ nawet na liczbę przeziębień, gryp i wirusów na jakie zapadną mąż i żona. Pogarda bije w układ odpornościowy.
Pogarda łączy się z odrazą i podświadomą chęcią wyłączenia kogoś ze wspólnoty (John Gottman Laboratorium miłości)
Jeśli świadomie wyłączysz pogardę ze swoich myśli, twój związek natychmiast zacznie wyżej wibrować. To polepsza życie.
Sukces jest zrozumiały, tam mniej więcej w założeniu zmierzasz. Jednak jeśli faktycznie chcesz się zbliżać do swojego celu, droga (przynajmniej zanim się nie wyrobisz), nie może być zbyt przyjemna. Chyba, że urodziłeś się dziwakiem ascetą.
Jedzenie tortu jest przyjemne, tyle, że to prosta ścieżka do sukcesu alopaty, farmaceuty (bardzo), bankiera i rządzącego. Nie do twojego.
Dieta antyzapalna, antyrakowa, prozdrowotna nie jest seksowna, ale jest szansa egzaktly na twój sukces.
Codzienny trening jest forsowny, codzienny brak treningu łatwizna. Czytanie książki jest gorzkie przy słodkim serialu. Uczenie się jest odrażające w porównaniu z grą w grę.
Minuta na bieżni, to inna wielkość czasowa niż minuta na tapczanieleżyleń.
Wiadomo, że kilo puchu waży mniej niż kilo gwoździ. Żarcik.
Nikt nie dorobił się zastrzyku endorfin do działania z powodu lenistwa. Z niebiegania otoczył się mchem praktycznie każdy.
Droga do sukcesu nie jest jedzeniem świeżo upieczonych pączków. Gdy to zaakceptujesz twoje życie się polepszy.
Wizja bez implementacji (mówże jaśniej, wdrożenia) to halucynacja (Mandela, chyba).
Jeśli nie widzisz zasadniczej różnicy między pragnieniem pewnych rzeczy, a determinacją w dążeniu do ich zdobycia, siedzisz w dysonansie między sukcesem a porażką. Po pierwsze musisz określić cel, no dobra, masz swoją wizję. A następnie poddać sobie jakiś sposób na ruszenie ze skrzyżowania w drogę do tego celu.
Jeśli nie posiadasz takiego nawyku, dziwnym trafem w to miejsce wykształci się inny nawyk, dryfowania.
Zamieniasz się teraz w łupinę orzecha, która bezwolnie płynie paryskim rynsztokiem (co rano puszczają wodę wzdłuż krawężników, dzięki czemu miasto oczyszcza się, bo są też zamiatacze fizyczni i mechaniczni, ale to tylko dygreszyn). A więc paryskim rynsztokiem płynie łupina orzecha, a to się gdzieś zahaczy na kilka lat, a to ją wywróci na plecy, bezwolną. Dokąd płyniesz łupino? Gdzie twoje wizje? Oj tam oj tam, że zaraz fatamorgany.
Nawyk dryfowania jest zabójczy dla sukcesu. Świadome działanie wraz z nawet najprostszym planem działania, polepsza życie. Bywa, że bardzo.
Nie marnotraw własnej energii.
Nawet, gdy kupisz zwykły przedmiot (dajmy na to miseczka Villeroy & Boch na przecenie) za zarobione przez siebie pieniądze, będzie w nim twoja energia. Dlatego nie kupuj byle czego, nie wyrzucaj przedmiotów, gdy jeszcze mogą ci służyć. Albo świadomie obdaruj kogoś chętnego rzecz wziąć. Możesz też odsprzedać odzież, są aplikacje. Najgorzej, gdy będzie poniewierała się na dnie szafy. A nawet nierozpakowana?! Żre energię, jak wahadło.
Andy Warhol, jeden z głównych przedstawicieli pop-artu, odłożył przedwcześnie widelec. W didaskaliach, pilnujmyż swoich woreczków żółciowych, bądźmy jednak ściśli, mistrz puszki z zupą pomidorową, zmarł z powodu arytmii po operacji.
A więc u niego w domu znaleziono niezliczone pudełka z rzeczami, które kupił, a nawet ich nie rozpakował. Nie, że na przyjęcie, pod nowe wnętrze, czy na prezent, po prostu, marnotrawił tak sobie energię.
Szanując sukienkę z liceum, oszczędzasz własną energię, którą włożyłeś w tę rzecz. Hue hue:D
Skup się na miejscu w którym mieszkasz, dbaj o samochód. Zarabiając dużo pieniędzy, rób z nich jak najlepszy użytek, podobnie, jakbyś jeszcze zarabiał mało.
Kupuj to, co jest w stanie przekuć się na wzrost twojej energii. Zdrowe ekologiczne jedzenie, suplementy diety ode mnie, ziemię, nieruchomości, złoto i srebro, oraz akcje złota i srebra. Chociaż złota i srebra, żaden mus. Jak przychodzi co do czego, nie da się tym zapłacić za chleb.
Tak czy siak, nie marnotraw własnej energii w przedmiocie. To polepsza życie.
Bądź sobą, nie udawaj nikogo. Nie uwierzysz, ale to polepsza życie.
Wręcz urodziłeś się bez wiary w siebie? Żyjesz w kompleksie niższości? Uczuciu, że wszyscy są lepsi od ciebie, ładniejsi, mądrzejsi, z większą szansą na zrobienie kasy, znalezienie superanckiego partnera? To forma fobii społecznej, tak naprawdę próżności, niemożności skupienia się na niczym oprócz siebie. Szczególnie wśród ludzi.
Ze mnie się śmieją.
To mocno piętrzy potencjały, dlatego przyjeżdża walec (siły równoważące wszechświata) i wyrównuje. Masz więc często kacowego doła. Gdy jednak w porę pojmiesz, że to, co cię zadręcza, to twoje MAŁE OGROMNE ego, zaczniesz się śmiać.
Jesteś świadomością. Ego nie może wskazywać drogi karocy, w której siedzisz. Ego to tylko woźnica, ty mówisz, gdzie ma jechać. To twój parobek, nie pan.
Skoro chcesz spotykać się z ludźmi, to znaczy, że chcesz doświadczać nowego. Uzmysłów sobie, że jesteśmy wszyscy jednością, że gadasz nie z nimi, tylko z sobą, ale gadanie ze sobą byłoby może nudne i wolniej ewolucyjne, więc szybciej wzrastasz w ten sposób. Wzrastasz tylko wtedy, gdy bierzesz na klatę siebie. Nikogo nie udajesz.
Ludzie nie muszą cię lubić, ale ty musisz siebie lubić, ba kochać. Siebie prawdziwego Bridget. Jeden za wszystkich.
Tak naprawdę, jeśli chodzi o nieśmiałych, to są to śliczni ludzie, delikatni, trochę zahukani, a gdy epatują sobą, to tylko po cichutku. Kochajmy nieśmiałych. To polepsza życie.
Skończ z auto-sabotażem. Polepszysz se życie.
Kiedy tylko uświadamiasz sobie, że stajesz się własnym wrogiem, natychmiast wal się z liścia w pysk.
Strach duży dopada zwykle zbliżającego się do milowego słupa czterdziestki, innych dusi wcześniej. Niedopsz, bo dopiero w tym wieku zaczynasz dojrzewać umysłowo.
Gdy w końcu jesteś zdolny ujrzeć, zrozumieć i przyswoić rękopisy natury wypisane w lasach, górach, rwących potokach, na twarzach ludzi i rączkach małych dzieci, ty zaczynasz drżeć.
Pomijając roki zawirusowane, człowiek w strachu o biedę i starość, że ma niby mało czasu, a przecież dopiero zaczął rozumieć cokolwiek. Zamiast uchwycić siły natury, których dowody są wszędzie wokół niego i pozwolić tym siłom wznieść go na szczyty wielkich osiągnięć, zaczyna właśnie wtedy przyduszać się do źle ukierunkowanej orki, niszcząc swoje ciało i możliwości.
Opieranie się siłom natury, zamienia je w siły zniszczenia.
Panicznie kończy kurs za kursem, zbiera iks poświadczeń, uzdatnień i pieczęci co do swojej osoby, wysłuchuje dziesiątki szkoleń, mądrych idei, i motywacyjnych programów kolejnych wahadeł, ale nie rusza ani o krok ze skrzyżowania, gdyż wciąż nie czuje się gotowy.
Albo przeciwnie, pod pretekstem zalega na skrzyżowaniu, podświadomie uciekając w auto-sabotaż, potrącenie, zatrucie, chorobę na własne życzenie, aby dostać się pod skrzydła alopatów, aptekarzy i opieki społecznej. Podobnie jest z autosugestią, może cię wykończyć, ale może też wynieść cię radośnie na szczyty.
Nie jedząc nieżywych zwierząt podobnych do ciebie genetycznie staniesz się szczęśliwszy. Chociaż na początku może to wydawać ci się absurdem.
Twoje ciało ma pewne priorytety, a bycie smakoszem niekoniecznie oznacza, że będzie z tego powodu szczęśliwe. Mięso obfituje w białko, ale tylko niewielka część zostaje zużyta przez ciało, pozostała będzie przemieszczała się powoli przez układ trawiennym wywołując różne problemy, takie jak nadmierna aktywność bakteryjna, zwiększenie zapotrzebowania na sen, osłabienie regeneracji komórek i podniesienie poziomu tamas , czyli inercji. To wszystko prowadzi do obniżenia wrażliwości percepcji.
Z tych przyczyn mięso zostało uznane za duchowo niekorzystne. Bowiem proces duchowy zasadniczo polega na poszerzeniu postrzegania poza granice fizyczności.
Niech dramat trawienia ciebie nie dotyczy. To polepsza życie.
Podświadomość nie tylko kształtuje się przez twoje myśli, ale także poprzez mowę ciała.
Wyprostuj się, podnieś głowę, przyjmij otwartą postawę odwagi. Bądź jak baletnica kręcąca piruety. Wyprostowana, niestrachliwa, w działaniu. Koniec z kuleniem ramion, chowaniem głowy, garbieniem się i niepatrzeniem w oczy. Jeśli chcesz, aby program twojej podświadomości pasował do tego kim chcesz być w życiu, co masz mieć i co robić, naucz ją tego powtarzaniem i konsekwentnym trzymaniem królewskiej postawy.
Prawo przyciągania podobnego działa i tutaj. Odważna mowa ciała przyciąga nowe możliwości, odważnych ludzi, wysokie wyzwania. Jakie byłoby morale oddziału, gdyby wódz się skulił się w sobie?
Wyprostuj się, połącz łopatki, uśmiechnij się oczami. To polepszy twoje życie.
Walka może być, ale jeszcze lepszy jest brak walki.
Zanim podejmiesz walkę zastanów się dobrze kto jest twoim wrogiem? Czy to szef imbecyl zniechęcił cię dzisiaj do treningu? Czy to kretyn sąsiad sprawił, że nie nawodniłeś się 4 szklankami? Przez kogo objadłeś się pączkami? Przez kogo się spóźniłeś do pracy?
Kto zawinił, że nie masz nowego motoru, oraz wakacji rozwalających ego popleczników twojego fanpage? No kto?
Kto cię zniechęca do wysiłku, konsekwencji, produktywności? Kto każe ci wierzyć, że nie jesteś wystarczająco dobry? Czy to Kowalski z Nowakiem zmuszają cię do gadania, że pierwszy milion trzeba ukraść, a ty nie kradniesz? Kto w twojej głowie zmusza cię do stania na skrzyżowaniu, kunktatorstwa, niedziałania, szukania wszędzie tam, gdzie nie ma?
Kto cię zmusza do zazdrości, podwieszania się pod wahadła destrukcji, braku akceptacji?
Gdy zrozumiesz, kto za to wszystko odpowiada, twoje życie bardzo się polepszy.
Milczenie zabija małżeństwo, a jednostronny monolog kobiecy, to już na bank.
Znamienne, że stały monolog męski nie rozbija małżeństwa. Z powodu rzadkości takiego zjawiska.
Gdy w twoim związku jest dużo ciepła, zrozumienia, i ŚMIECHU: przestań szukać kwadratowych jaj.
Gdy w twoim związku jest wiele zimnej obojętność zahaczającej o niechęć, nienawiść, odrzucenie, przykrość, zło: odejdź.
Tak czy siak, polepszysz swoje życie.
Nie opieraj się temu co się dzieje.
Dzisiaj to hasło zastępuje modne, przestań kopać się z koniem.
Chodzi o to, żebyś płynął przez życie. Miej jasność, że są pewne prawa silniejsze od ciebie, póki co, i trzeba je rezolutnie zaakceptować. Jednocześnie robić swoje.
Człowiek stracił nogi i lekarz mówi, nie będzie pan chodził. Yhy… jasne, odpowiada człowiek, a już rozmyśla, skąd weźmie kasę na protezy, a za dwa lata wygrywa maraton biegaczy. Owszem na zawodach dla parasprawnych (Korwin Mikke ma posrane ego), ale gościu biega.
Nie opieraj się temu co się dzieje, ale skorzystaj z każdego powrotnego wiru. Daj się ściągnąć na dno, odbij się i ruchem spiralnym wyskocz na górę. Daj koniu owsa. To polepszy twoje życie.
Nie szukaj motywacji do działania poza sobą. Zostań zawodowcem. To polepsza życie.
Kumpel nie pójdzie na trening, bo coś tam, coś tam, a mieliście razem fikać kozły. Jednak ty nie zmarnuj swojego treningu.
Motywacja zewnętrzna jest kluczowym elementem, aby jakakolwiek akcja treningowa stała się zamiast jednorazowego wyskoku, stalszym elementem codzienności, ale tylko dla cienkich Bolesławów. Amatorów.
Będąc zawodowcem, gdy trening, działanie, bycie we własnej drodze, wręcz wewnętrzny przymus kreacji, budowania lepszej wersji siebie samego, jest oczywisty, jak oddychanie. Gdy jesteś podnoszeniem, martwym ciągiem, podbijaniem, wkopywaniem, koziołkowaniem, tańcem, pisaniem, medytowaniem, BIEGAJŻESZ, gdy jesteś, nie potrzebujesz już żadnej motywacji.
Motywację masz teraz w sobie. Stałeś się zawodowcem.
Stań się korzyścią dla partnera.
Sposób dotyczy kobiet słabych, wystraszonych, niepewnych siebie i swojej mocy. Chorych, albo tylko hipochondryczek. Też egzaltowanych rosyjskich kochanek. Ann Karenin. Potrzebujących drugiego człowieka, męża, kochanka jak powietrza.
Gdy podejrzewasz, że nadal jesteś kochana, ale wystąpiła na scenie pieleszy domowych sztampa, Aleksander Fredro „Nuda”, Molier „Wypalenie”, masz dwa wyjścia, oba produktowe i matriksowe, ale sama chciałaś:
To może polepszyć twoje życie. Jednak prawdopodobnie na krótko i znowu trzeba będzie rzecz powtórzyć, jak kataryniarz.
Stawiaj na osobistą moc.
Sposób dotyczy też wyjadaczek salonowych. Żeńskich odpowiedniczek waplizatorów, bałamutów i casanovów. Pozostając silną osobą, życie będzie miało dla ciebie jeszcze więcej atrakcji. Bez strachu o rozstanie w słusznej sprawie, samotność, nowy związek, podróż dookoła świata, starość, cokolwiek. Taką moc możesz sobie tylko ty sama zapewnić.
I to jest właśnie sposób na rozwiązanie problemu, który nie ma rozwiązania, czyli co zrobić, aby mąż znowu szalał za tobą i to constans?
Gdy moc się gdzieś schowała. Dostrzeż chociaż cień mikrusa, i zacznij go wzmacniać, tak jak budujesz mięśnie na siłowni.
Bogini jest szczęśliwa, bo niczego nie oczekuje, a wszystko dostaje. To polepsza życie.
Twoje życie wewnętrzne często jest odbiciem tego, co się dzieje na zewnątrz ciebie.
Porządkując chaos, który wokół ciebie panuje, rozjaśni się też twoje wnętrze. Wysoka entropia zewnętrza, wzmaga entropię wnętrza.
Przykładowo utalentowany pisarz, od niedawna nieboszczyk, Jerzy Pilch, zabierając się do pisania książki zaczynał od pedantycznego szorowania biurka. Tylko kartka, pióro i nic go już nie rozpraszało.
W sensie ścisłym porządek. Jak na górze, tak i na dole (Hermetycy się kłaniajo)
Wysprzątanie w szafie, garażu, sypialni, na pawlaczu, czy w szufladzie może uładzić również twoje wnętrze. Myślisz jaśniej, milej, bardziej pro-zdrowotnie.
Zostałaś odstresowana, zrównoważona, zharmonizowana. To polepsza życie.
Dziwne, ale z prasowaniem nie wszystkim się udaje.
(Nawet Manuel nie pomoże, bo on tylko te kanapki umie smarować:)
Zarządzanie czasem jest jak zarządzanie własnymi pieniędzmi.
Każdy widzi, jaki jest koń, po co o tym pisać. Jedno zdanko więc.
Każdy z nas kiedyś przemitrężył dzień, czy przepuścił kasę w sumie nie wiedzieć na co. I wieczorem nie czuł się z tym dobrze. Wszystko dlatego, że nie miałeś planu na dzisiaj. Przeleciała ci więc koło nosa niewykorzystana energia. Przeciekłeś nią.
Mała karteczka z rana i 5 rzeczy do zrobienia na dziś, albo lista zakupów, robi ci produktywny dzień.
To takie proste, a jak polepsza życie.
Twoja ewolucja nie musi walnąć Kosmos strzałą, niech to będą łagodnie wznoszące się zakola spirali.
Bądź więc realistą, nie rozczarowuj nikogo.
Skoro do tej pory ile razy szedłeś na imprę w sobotę, to zawsze w niedzielę rano byłeś niewyspany i co tu dużo mówić skacowany? Nie ustawiaj się więc w niedzielny poranek na towarzyskie bieganie, motorowanie, czy rowerowanie, gdyż tylko rozczarujesz koleżeństwo. Wiedząc, że w sobotę idziesz jednak na tę imprę, zawczasu się nie umawiaj.
Wyznaczaj bardziej realne cele i poprzez ich realizację bądź szczęśliwszy. To polepszy twoje życie.
Z emocjami obchodź się delikatnie.
Coś jak ze śmierdzącym jajem.
Nie jaraj się nimi (przedmiotyzm, seksoholizm, egzaltacja rosyjskiej kochanki). Też nie staraj się ich (strachu, złości, rozpaczy) przyduszać (alko, narko, psychotrop). Ale nie ignoruj emocji. Za to postaraj się je zrozumieć.
To mocny element człowiekoholizmu. To dla emocji się tutaj logujemy, to one nas hipnotyzują i kręcą.
Twoje życie dzięki emocjom wydaje ci się żywe. Ale to jest zmyłka matriksu, gdyż on żywi się energią emocji. To pasożyt energoinformacyjny. To żarłacz twojego strachu.
Uwielbia poruszenie kibiców na stadionie, igrzyska, smakuje wiece, zajada emocje ludzi złączonych strachem przed chorobą, utratą pracy.
Rozumiejąc emocje, poprawiasz swoje życie. Bardzo.
Żyjżesz życiem. Dopóki rządzi tobą ego, życie sobie tobą żyje.
Tak jak twój organizm nigdy nie chce jeść chleba z dżemem, tak samo nie chce oglądać horrorów. Nie chce słuchać o przekichanych sytuacjach dziejących się na całym świecie, które go nie wzmacniają, nie odżywiają i nie budują.
Natomiast ego będzie do tego dążyło. Bywa bardzo ciekawe, a to pierwszy stopień do piekła. Ego zachowuje się infantylnie. Chce jeść chleb z dżemem. Następnie bardzo boi się skutków jedzenia chleba z dżemem. Szuka więc winnego, ocenia, porównuje, i w końcu Eureka, jest winny! Oni są winni!
Dopóki nie zorientujesz się, że nie jesteś swoim ego, znajdziesz sto argumentów, żeby się zdołować jakimś wydarzeniem, na które nie masz wpływu. To znaczy masz, właśnie swoją uwagą nakarmiłeś to wahadło. Własną energią strachu. Zalecam ci dietę niskoinformacyjną, nie daj się straszyć.
Zrozumienie, że nie jesteś ani Panią, ani Panem Sims, tylko kimś kto nimi gra, poprawi twoje życie. Ekstremalnie.
Człowiek bogaty nie wizualizuje celu, chociaż dobrze wie do czego dąży.
Człowiek bogaty obmyśla drogę. Kreator to człowiek w drodze.
Kreator czytając Transerfing rzeczywistości szybko łapie, że to są książki o byciu we własnej drodze, o wchodzeniu przez swoje drzwi, o popełnianiu błędów i zgodzie na nie, gdyż są nauką. Odtwórca czytając Zelanda chce położyć się na kanapie i fantazjować o domu sąsiada.
Jeśli nie rozumiesz potęgi bycia w drodze. Jeśli chcesz prosto ze skrzyżowania, na którym utknąłeś, od razu znaleźć się u celu, to nie w naszej gęstości materii.
Prawdopodobieństwo wygranej w totka jest setki razy mniejsze niż wyjście za mąż po 45, czy nawet trafienia przez piorun kulisty. Dlatego nie jest to dobry pomysł na biznes, bez historii, czytaj drogi jego stworzenia.
Osiągnięcie celu może polepszyć życie, ale jeszcze bardziej polepsza życie bycie we własnej drodze. Rili.
Działaj i myśl po swojemu.
Jeśli nie masz zabezpieczonych tyłów, dobrej pracy generującej wysokie przychody, szczególnie, gdy nie rozwinęły się w tobie fantastyczne nawyki oszczędnościowe, zakup luksusowych dóbr konsumpcyjnych, zamiast robienia dobrych przepływów, może stworzyć nadmierne obciążenie finansowe. Lizing? Kredyt na Seszele?
Nie mówiąc o przypisywaniu im cech, których tak naprawdę nigdy nie posiadały, jak dowartościowanie wnętrza. To znaczy, że nie działasz racjonalnie w swoim najlepszym interesie, w tym finansowym.
Wyznacz własne granice dla siebie, ale nie oceniaj innych własną miarą.
Dla szczególnego sposobu myślenia naftowego szejka i jego złotego lustra rzeczywistości, równowaga duchowo-materialna zapewne wypada w innym miejscu niż dla mnicha buddyjskiego, który posłał laufra na odosobnienie, koniem skacze ma bogactwo wewnętrzne, zadając szach-mat królem minimalizmu, co niekoniecznie sprawdzi się u innych graczy.
Liczy się więc tylko to, co ty myślisz, i jakie są twoje intencje. Taki obraz zobaczysz w swoim lustrze rzeczywistości. Prawdopodobnie nie jesteś ani szejkiem naftowym, ani buddyjskim mnichem, działaj więc i myśl po swojemu. To poprawia życie.
Staraj się posłuchać własnych krytyków. Nikt nie mówi, że to jest przyjemne.
Jednak od krytyków często dowiesz się więcej o sobie niż od popleczników. Gdy opadną emocje rozwścieczenia i poczucia niesprawiedliwości, na spokojnie będziesz mógł wprowadzić dobre zmiany.
Krytyka najczęściej jest oznaką słabości krytykującego, jednak często w oparach zazdrości, zostają przemycone faktyczne mankamenty naszych działań.
Veni, vidi, vici*. Wyłuskaj prawdę, zrozum sens, wprowadź zmianę (w sobie). To polepszy twoje życie (na bank).
* Veni, vidi, vici (przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem) tymi słowami Juliusz Cezar przekazał senatowi wiadomość o swym zwycięstwie nad królem Pontu. Podkreślały one nie tyle sam wynik wojny, co jej błyskawiczne zakończenie.
Nie narzekaj, nie wyrywaj włosów z głowy, nie histeryzuj. Unikaj też ludzi, którzy podobnie reagują.
Jeżeli coś nie jest ci na rękę, zacznij działać. Jeżeli nic nie wskórasz, a nie możesz wcisnąć klawisza ESC, milcz.
Zgoda na sytuację, nie oznacza, że chowasz we włosach Hitlera, a jedynie daje ci odejście od emocjonalności i obmyślenie planu działania. Na trzeźwo działasz skuteczniej.
Tylko na trzeźwo można wyplenić stalinizm. To polepsza życie.
Rozpoznaj program, w którym tkwisz. Teraz wejdź w świadomy proces zmian siebie.
Ludzie sądzą, że dojście do jakiegoś etapu coś zmieni, że można już będzie czegoś zaprzestać, na przykład uczenia się. Że kończąc studia, osiągniesz właśnie ten stopień, i teraz wszystko się potoczy samo.
Ludzie nie wiedzą, że w świadomym życiu trzeba się będzie wręcz czegoś ODUCZAĆ. Swoich przekonań. Zrzucać programy, jak wąż skórę.
Programy, które szkoła, uczelnie, rodzice, rządy, kretyni, cwaniacy, machiawele, banki, media społecznościowe narzucają ludziom, tworzą przekonania.
Ludzie chcą robić coś do jakiegoś momentu. Obronić dyplom, zostać czeladnikiem, wykształcić się, a potem działać rutynowo, na bazie swoich osiągnięć, czyli zaprzestać działania.
To jeden z powodów, dlaczego pewni ludzie nie rozumieją bogatych: „po co oni wciąż to robią? przecież mają kasę”.
Będąc w świadomym procesie zmiany siebie, polepszasz swoje życie. Budzisz się.
Czasami w uzasadnionych przypadkach powinieneś podjąć ryzyko.
Odwrócić się od nie najlepszego życia, chociaż jest już znajome i oswojone. Powinnaś podjąć ryzyko zmiany. Nie jesteś strusiem, nie polepszysz życia chowaniem głowy w piach.
Jeśli nie jesteś odważny, to znaczy, że sobie nie ufasz.
Ludzie są najodważniejsi do 30, potem boją się coraz bardziej podejmować decyzji. Jedna pani koło 50 powiedziała, że boi się rozstać z mężczyzną, który od dawna jej nie odpowiada, bo mają już wspólną lodówkę (nowoczesną, z kostkarką, very drogą) i piecyk do pieczenia firmy Gaggenau (nie sprawdzaj ceny, bo posiwiejesz). I jak tu rozpoczynać życie bez tego osprzętu?
Jeśli chcesz zmian, podejmij ryzyko. Dziwne, ale życie się polepszy. Im jesteś starszy tym bardziej tracisz żyłkę ryzykanta i wtedy twoje życie traci impet.
Doświadcz odwagi, to znaczy żyj.
Ryzykanctwo nie jest mądre, podobnie jak emocjonalność, obiektywnie jest debilne. Ale ryzyko jest niezbędne, aby zobaczyć inny obraz w swoim lustrze rzeczywistości. Gdy nie masz zaufania do siebie nie zaryzykujesz. I tkwisz jak kołek w płocie.
Bo jesteś już stara, bo co ludzie powiedzą, bo lodówka i zmiotka już kupiona, bo wirus, bo reset, bo nam wszystko zabiorą. Powodów bania się masz nieskończoną ilość.
Na szczęście to, co cię irytuje w innych, może doprowadzić cię do zrozumienia siebie.
Twoja wymówka co do braku odwagi? Skoro niby jesteśmy w jakiejś grze, więc niech grają Oni. I Oni niech się zmienią, bo to Ich wina.
A tak naprawdę krzyczysz: JA NIE UFAM SOBIE.
Zaufaj sobie i doświadcz odwagi. To polepszy twoje życie.
Z niczym nie przesadzaj, bo to wybija z równowagi. Równowaga bardzo polepsza życie.
Nie rozpamiętuj obsesyjnie niczego. Nie ściskaj kurczowo trzosu ze zdrowiem i dietą. Po prostu wyznacz najlepsze z możliwych do wykonania dla ciebie NA DANY MOMENT kryterium i tego się trzymaj.
Skoro urodziłaś się w Eskimosji żuj fokę i milcz.
I całuj się przez pocieranie nosami. Ciekawe, czy to prawda?:)
Jeśli chcesz kimś zostać, zacznij myśleć tak ja on.
Multimilionerów jest stosunkowo mało, ale nie z powodu, że kasy na świecie jest ograniczona ilość. I, że bogacze już ją rozdysponowali między siebie, zaś Kowalskiemu wiatr w oczy.
Pieniędzy we wszechświecie jest nieskończona ilość, a z pewnością wystarczająca, aby każdy, kto myśli jak multimilioner, nim został. Bowiem twoje myśli tworzą ci rzeczywistość. Myśląc jak multimilioner już nim jesteś, masz to jak w banku, zanim jeszcze zaczniesz robić milionowe przepływy. To jest NIEUNIKNIONE.
To samo odnosi się do każdego aspektu życia. Myśl jak zdrowy człowiek, jak ten, którego kochają, jak twórca, kreator. Kto ci każe myśleć jak oglądacz seriali Netflix, jak biedak, jak niekochany, jak uzależniony?
Gdy wyjdziesz z pułapek myślowych, twoje życie polepszy się. Karty kredytowe są aktywami tylko dla banku, dla ciebie to zawsze są długi.
Postaw na pozytywną moralność, gdy po prostu starasz się nie krzywdzić ani siebie, ani innych ludzi. Brak poczucia winy polepsza życie.
Jeśli masz apetyt na fast food, zdradę, pornografię, nałogi, kradzież, kunktatorstwo, krzywoprzysięstwo, obgadywanie, hejtowanie, krzywdzenie, skąpstwo, przemoc, zepsucie, wulgarność, barbarzyństwo, wandalizm, głupotę, lenistwo, oziębłość, czy nawet w pewnych sytuacjach masturbację, to jeśli nie jesteś psycho, czy socjopatą, pojawi się kontr myśl, że będę zmuszony za to zapłacić. Że to nęci, ale ma swoją cenę. Bankier zawsze upomni się o ratę kredytu.
To jest tak zwana negatywna moralność, czyli postawa wynikła z lęku przed karą. Pobrzydza życie.
Jesteś tutaj po to, żeby cały czas sprzątać pokój.
Godząc się z tym, twoje życie się rozjaśnia.
Gdy tylko na chwilę zaprzestajesz sprzątania, natychmiast entropia podwyższa się, zaczynasz porastać perzem, cofasz się. Gdy porównujesz się z drugim człowiekiem, uważasz, że los nie traktuje cię sprawiedliwie, zazdrościsz, czujesz się, jak pantofel z przydeptaną piętą, w tym samym momencie przestajesz sprzątać swój pokój.
Każde niezadowolenie, strach, ocena, słowo na „nie”, plotka, odmowa, spiętrzenie potencjału, krakanie, egzaltacja, pornografia dla ducha (klasyk) i żołądka (fast food), przestajesz sprzątać pokój.
Wchodzi do pokoju syna ojciec z wyrazem krzywogębia i mówi, łaj? Dlaczego zarosłeś liszajem synu, nie takiego cię płodziłem?
Chodzą więc po ulicach operzeni, zaszli mgłą liszaja, obrażeni, nieszczęśliwi, niespełnieni, wystrachani, ba, przerażeni. A tylko dlatego, że któregoś dnia przestali sprzątać pokój.
Odkoduj mylne wyobrażenie o swojej wiedzy i zdolnościach, a co za tym idzie, możliwościach. To poprawia życie.
Dajmy na to na studiach bezwolnie kupujesz wzorzec myślenia. Po jakimś czasie zapomnisz ogromną część wiedzy z podręczników i bryków, ale wzorzec myślowy zostanie ci wpojony na bardzo długo. Na zawsze?
Ekonomiści kojarzą fakty pod kątem biznesowych operacji, lekarze uczą się w konkretny sposób diagnozować, a następnie leczyć (zaleczać objawy?) choroby. Podobnie z ugrupowaniami partyjnymi, korporacjami, czyli wahadłami destrukcji wywierania wpływu, i to zarówno na popleczników, jak i przeciwników. Po prostu nasze umysły zostają zakodowane, bowiem tak naprawdę kodowanie umysłów jest proste jak drut, szczególnie, gdy użyje się straszenia.
Załóżmy, że na egzaminach do ASP zjawia się Janko Muzykant, nie po liceum plastycznym, nie po internetowym kursie szybkiego rysowania. A więc pojawia się Janko, Znachor, Calineczka, których nikt jeszcze nie programował. Wtem komisja rekrutacyjna widzi dzieła nietknięte oprogramowaniem umysłu, genialne samorodki. Przez komisję przebiega powiew trwogi, tego nie było w programie kodowym. To jest jakieś cudactwo, które albo zostanie uznane za geniusz, częściej wylane wraz z kąpielą.
Rozpoznawaj w sobie kody i rozkodowuj się codziennie. Sam dokopiesz się do własnego geniuszu.
Jeśli ustalisz, że życie, zadania, dni twórcze i leniwe, to twoja gra, mogą być tylko dwie opcje, albo wygrana, albo nauka.
Żaden człowiek sukcesu na jakimkolwiek polu, nie może oderwać się od siebie. Z prostej przyczyny, sukces jest w nim, ale porażka też.
Natomiast w grze nie ma przegranych, gdyż każdy gracz jest pewien, że PRZEGRANA NAUCZYŁA GO NAJWIĘCEJ.
W grze dopuszczasz przegraną, gdyż akceptujesz, że gra jest trudna i w końcu nabędziesz doświadczenia i umiejętności. W życiu przegraną traktujesz, jak koszmarny problem, i przestajesz wierzyć w swoją skuteczność.
Traktuj życie, jak grę, tym bardziej, że faktycznie nią jest, będziesz wygrywać, lub uczyć się. A to polepsza życie.
Czasami trzeba zerwać niektóre znajomości, gdyż są dla ciebie po prostu niedobre.
Ale nie odwracaj się teraz za siebie i nie żałuj. Pomyśl, skoro dla ciebie były takie dyskomfortowe, dla tych ludzi także znajomość z tobą nie była wskazana.
Pytanie po coście się przyciągnęli? Właśnie dla tej nauki, dla doświadczenia tej trudnej decyzji. Już wiem, nie naciągam struny oczekiwań. Odchodzę. To może polepszyć życie kilku osób.
Jaraj się każdym krokiem na własnej drodze do własnego celu. To polepsza życie.
Najważniejsze w zarabianiu pieniędzy, jak w dochodzeniu do jakiegokolwiek celu, który sobie wyznaczasz, aby ruszyć ze skrzyżowania jest w następnej kolejności zapomnienie o tym celu i jaranie się każdym krokiem.
Ludzie mają olbrzymie skłonności odkładania życia na później. A to na święta wreszcie w nowym domu, a to, gdy dzieci pojadą na kolonie (Kazik:). A to, gdy nadejdzie listonosz. Tymczasem życie jest tylko teraz i każdy krok podczas zarabiania pieniędzy jest ważny, uczący, akuratny.
Z tego wniosek, że oszczędzanie jest formą odkładania życia na później?
Każde gromadzenie, aby gromadzić, bez względu na to, co jest tego powodem, czy strach przed przyszłością, czy brak pewności, że suma jest dostatecznie duża, jest formą skąpstwa. Coś dusisz, coś zatrzymujesz, nie dajesz temu pożyć. To przewinienie wobec energii. Pieniądz jest energią, pieniądz musi płynąć.
Gdy składasz na rower? Luz. To nie chodzi o przemyślane cele i sposób ich realizacji.
Wybacz.
Nie potrafisz, nie rozumiesz po co? Naucz się wybaczać i zrozum. To polepszy twoje życie. BARDZO.
Niewybaczenie jest zaproszeniem do depresji, deprechy, mega smutku. Niewybaczenie jest grzebaniem w przeszłości bez możliwości zamknięcia sprawy.
Najlepszym sposobem na zamknięcie pyska przeszłości jest zbiorowe wybaczenie wszystkim i sobie. Bez rozkminiania, kto co i komu, po prostu wybaczasz wszystkim. Mówisz grzecznie „hejka” i zamykasz drzwi.
Przeszłości nie możesz zmienić, nie ma po co jej wskrzeszać. Nawet w urojonych dziecięcym niezrozumieniem sytuacjach, teraz jako dorosły człowiek, powiedz: wybaczam wszystkim i sobie.
Żeby podjarać się dzisiaj, które stworzy twoje jutro, trzeba wybaczyć wczoraj.
Strach przed brakiem miłości jest łatwo okiełzać, gdy tylko zrozumiesz, że chodzi o twoją miłość.
Kochając siebie, nigdy nie zabraknie ci miłości i nigdy nie poczujesz się niedoborowo. Bowiem będziesz kochać innych bez oczekiwań, akceptować, uczyć się, cieszyć. Skończy się zazdrość, zawiść, porównywanie do innych.
Twoje życie stanie się rozumne, mądre, dobroduszne, piękne.
A jak nie, to i tak zrozumiesz, że wszystko w życiu jest po twojej stronie, to ty jesteś tutaj kreatorem.
Miej pod ręką filtr odfiltrowujący kłamstwo wahadeł destrukcji. To poprawia życie.
Słaba egzystencja przydeptanej bamboszem osoby, zaprogramowana na bojaźń, fobie, panikę i smutek istnienia jest nam wielu dobrze znana. Są też dobre wieści, że z włączonym filtrem (UWAŻNOŚCI) i wewnętrzną motywacją do działania, i tak przyciągniesz sukces duchowy, osobisty i finansowy, gdyż nie zalogowałaś się tutaj, aby CIERPIEĆ RZECZYWIŚCIE.
W końcu ta słynna oszustka o imieniu teraźniejszość, która bez ustanku znika w szczelinie poznawczej, pokaże w twoim lustrze coś szczerego i pięknego, naturalną motywację do działania i jej piękne skutki.
A wszelkie dymisje, demencje i dekadencje, przebywałaś tam przypadkowo, jak w lochu sam na sam z lękiem przed śmiercią. Yyy… nie twoją, ale twojego ego.
Odfiltruj swój umysł na nieśmiertelność. To twoje ego kiedyś odłoży widelec.
Nie marnuj energii na kłótnie i walkę.
Sukces jest w twoim zasięgu, ale racji nie musisz udowadniać. Ludzie chcą żyć we własnej iluzji. Gdyby chcieli prawdy, żyliby odważnie, nie potrzebowaliby zmiękczaczy rzeczywistości, nie oglądaliby seriali Netflix, nie używali alkoholu, narkotyków, psychotropów, nie byliby religijni.
Zresztą twoja racja, to często twoje przekonanie, programy, które dałeś sobie nałożyć, albo sam nałożyłeś. Przekonania są gorsze od kłamstwa.
Czas poświęcony na kłótnię przekieruj na obserwację siebie. Wiele osób uważa, że nie można przystąpić do działania, nie będąc wcześniej wytrąconym z równowagi.
Błąd. Ale ty po prostu możesz zacząć się budzić. To polepsza życie.
Uśmiechaj się. To polepsza życie.
Uśmiech nic nie kosztuje, a wiele daje. Nikt nie jest na tyle bogaty, by mógł bez niego żyć, i nikt nie jest tak biedny, by nie móc sobie nań pozwoli. Jednak nie można go kupić, wyżebrać, pożyczyć, ani ukraść, ponieważ dla nikogo nie stanowi żadnej wartości, dopóki się go nie podaruje. (*)
Obdarowuj ludzi uśmiechem. Szczególnie nie pomiń tych, którzy uważają, że już nie mają nic do dania.
*Dale Carnegie „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi”
Relacje międzyludzkie tak naprawdę nie są kłopotliwe. Problemy zaczynają się z powodu twoich programów.
Jesteś zaprogramowany na branie wszystkiego do siebie. Nie jesteś pajacykiem na sznurku, to dlaczego ile razy ktoś za niego pociągnie, ty podskakujesz?
To nie ta osoba cię denerwuje, to ty się denerwujesz, bo żyjesz w takim programie, że każda przesyłka jest do ciebie. Wcale nie musisz otwierać przesyłek, to twoje ego tego chce.
Zastanówmy się tylko, czy ego to twój pan, a ty jesteś jego parobkiem? Odwrotna opcja polepsza życie.
Wszechświat w tym samym momencie przestanie cię zatruwać, gdy przestaniesz się bać.
To odpowiedź na twoje trwożne pytania, jak żyć, skoro wszystko jest zatrute i przeciwko nam?
Sianie strachu przyciąga uwagę bardziej, podobnie jak kraksa, mordobicie, erupcja, w sumie nawet złowrogie hasła na papierosach. Swoją drogą, jakby działał napis na Marlboro: „kocham Cię”, albo „jesteś uosobieniem stanu alfa”, zamiast „umrzesz w męczarniach”, czy „w końcu się udusisz”?
Twój strach stwarza tę iluzję, nie rozumiejąc swojego strachy nie jesteś w stanie cieszyć się, być wdzięczną, że możesz doznawać najpiękniejszego ze światów.
Gdy uczepiłeś się myśli, że już nic nie osiągniesz, bo masz mało czasu liniowego. Bo jesteś stary. Masz już 5 dych i więcej. To tylko twoje przekonanie.
To młody człowiek potrzebuje dużo czasu ponieważ nie popełnił jeszcze twoich błędów, jeszcze nie nauczył się. Musi przejść drogę upierania się przy swoich idach. Poobcierać kolana z powodu braku elastyczności rozumienia ludzi, kochania ich. Tego się jeszcze nie nauczył, potrzebuje czasu. Ty masz perspektywę, możesz stworzyć sukces w mgnieniu oka.
Ostatecznie choroba i zdrowienie, bieda i bogactwo to moment, a nie proces, tak naprawdę możesz stać się zdrowym i bogatym (co wolisz, czy oba razem) w jednym momencie, gdy uda ci się wyrzucić z głowy iluzję, że jesteś chory i biedny. W nanosekundzie twojego przebudzenia.
Obudź się, to polepsza życie.
Różnica w spełnianiu się intencji chcę mieć, a będę mieć jest kolosalna.
Chcę mieć mówią i myślą wszyscy, każdy czegoś tam chce dla siebie i bliskich. Nikt też tego na poważnie nie traktuje, nikt z tego nie rozlicza.
Zupełnie inną siłę na rzeczywistości wywiera stwierdzenie, będę miał. „Będę miał” ma moc sprawczą. Ludzie cię z tego zechcą rozliczyć, dlatego niechętnie składa się podobne oświadczenia w towarzystwie. Chyba, że w stanie po flaszce, ale wtedy nie traktują cię z powagą.
Jednak, jeśli chcesz, żeby twoja podświadomość uwierzyła i pomogła wizualizować twój sukces, musisz powtarzać jak mantrę to w co wierzysz. Będę to miał, właściwie już to mam, to pewne.
I będziesz miał człowieku.
Biblijny cytat „bądźcie jak dzieci”, po zastosowaniu może polepszyć twoje życie.
Jednak miej na uwadze, że dzieci nie interesuje się świętością, ani czymś takim, jak słuszna sprawa. Dzieci dobrze wiedzą czego chcą i rozważają na miarę swoich sił jak to osiągnąć. Dzieci rozumieją, że nie są środkiem do czyjegoś celu, że są własnym celem.
Następnie otrzymują szereg programów i zapominają, że zalogowały się do gry we własnej sprawie. Jesteś tu, aby ewoluować. Ty, a nie twój mąż, żona, polityk, czy sąsiad.
Nagłe wielkie pieniądze, to są prawdziwie pokerowe sprawdziany.
Ludzie pod wpływem krótkich pieniędzy zachowują się jak nuworysze. Nuworysz ma nieodpartą, wręcz kompulsywną chęć do pochwalenia się sukcesem finansowym. Jeśli nowobogacki ma do siebie dystans, rozumie przez co właśnie przechodzi, sam z siebie się śmieje i w końcu rezygnuje z wielkich logo dla sąsiada.
Skupia się na autokreacji. Zaczyna rozumieć, że na bezludnej wyspie nie jeździłby przecież tym wydelikaconym elektroniką autem. Wsiadłby w wytrzymałego i skutecznego topora pozbawionego ozdóbek, kotylionów, progów, wymyślnych felg.
Jednak ludzie kreujący przestrzeń nadal poszukiwaliby piękna we własnej twórczości i w otoczeniu. Z pewnością ktoś wybrałby ferrari i na bezludnej wyspie, dla samego piękna zmaterializowanej myśli ludzkiej. Leonardo da Vinci malowałby półuśmiechy, konstruował maszyny latające ważki, bez żadnej publiki.
Jeśli zrozumiesz kim jesteś, twoje życie się polepszy.
Pieniądze to nic innego, jak energetyczne narzędzie sprawcze. Gdy to do ciebie przemówi, życie ci się polepszy.
Pieniądze to takie samo emocjonalne gówno, jak wszystko inne, gdy nie służą do niczego.
Aby przetrwać epokę lodowcową (chociaż globaliści przysięgają „na mój Dusiu”, że się nam epoka ociepla od nadprodukcji dwutlenku węgla) użyjesz pieniędzy jako rozpałki, żeby się ogrzać.
Pieniądze są tym dla ciebie, czym są w twojej głowie. Zmienisz myślenie, zaczniesz postrzegać je jako energetyczne narzędzie sprawcze. Będzie git.
Kreacja jest jak nieużywany mięsień, gdy przestajesz ćwiczyć, używać danego mięśnia, zaczyna zanikać, pojawia się atrofia.
Gdy każdego dnia wprowadzasz jakieś ulepszenia, twoja zanikająca kreacja zacznie wzrastać, pojawią się coraz lepsze pomysły, coraz lepsze ulepszenia twojego życia. Bez bycia w kreacji nie ma sukcesu. Wszystko co robisz może okazać się twoją kreacją.
Kreatorzy nie muszą umieć lecieć puentylizmem, tańczyć Prokofiewa, czy grać na fletni Pana w kształcie Gheorghe Zamfir’a, wystarczy, że każdego dnia pokazują światu i sobie, ulepszoną od wczoraj wersję siebie.
Mają każdego dnia pomysły na ulepszenie zupy, którą gotowali dzień wcześniej.
And gratka! Przepis na oczyszczającą zupę by Pepsi:)
Co potrzeba?
Wyżej wymienionych składników można yyy… nie dodawać, bo raz, że nie wiadomo, gdzie je kupić, a dwa, że nie występują w mojej zupie.
Za to trzeba mieć:
Przygotowanie:
To prawdziwa domowa happy hour dla męża.
(wraz z Dorotą Masłowską:)
Nawet rozpacz z powodu biedy nie ma nic wspólnego z determinacją, żeby być bogatym.
Zdematerializuj skałę, która stoi ci na drodze, precyzyjnie i konsekwentnie określając czym będziesz, co będziesz miał. Nie to, czego chcesz, bo to mówią wszyscy i nic nie znaczy. Przeprogramuj swoją podświadomość, która póki co każdego dnia dostaje potwierdzenie, że masz nic i będzie jeszcze mniej.
Żeby doświadczać poważnych przepływów pieniężnych, trzeba być zdeterminowanym, żeby je mieć. A z samego chcenia i smutku wynika tylko posiadanie braku, co wiąże się z przyciąganiem braku.
Niech cię nie obchodzi to, że teraz się potykasz, zajmij się tym, że kiedyś na bank będziesz wygrywać. Na bank.
Nadszedł czas zmian strategicznych. Koniec rozglądania się za skrótami. Za wizualizacjami, za leżeniem na tapczanie i wysyłaniem zamiarów i jedynie w ten sposób paradziałaniem.
Mamo mamo ile kroków do domu? Zrobisz te dwie rzeczy i ozdrowiejesz. Tylko trzy kroki dzielą cię od dużych pieniędzy.
A więc ballshit, chociaż tego oczekujesz. Nie ma skrótów, jest tylko bycie w drodze. Trzeba zacząć i nie przestawać. A gdy przestajesz, znowu należy zacząć.
Tylko bycie w drodze polepsza życie.
Większość ludzi jest zbyt przerażona, żeby nawet zacząć podróż.
Zbyt przerażona żeby zrobić jeden krok ze skrzyżowania na którym utknęli, a co tu mówić o wdzięczności za bycie w drodze? Na skrzyżowaniu jest ciasno, ale przyjemnie. Są ciastka, torty, fajki, przyduszacze emocji i wiadomo, są seriale.
Dla odmiany droga do osobistego sukcesu nie jest miła. Jest wyzwaniem, a wyzwanie z definicji zawsze jest TRUDNE.
Jednak trudne jest tym, czego ci akurat potrzeba.
Tylko trudne hartuje psychicznie i fizycznie.
Wystawiając się na trudne osiągasz hart ducha i ciała. A to polepsza życie.
* Na podstawie zwierzeń Davida Goggins’a – amerykańskiego żołnierza US Navy SEALs, ultramaratończyka, triathlonisty, filantropa
Alkalizuj ciało.
Sztuka bycia zdrowym polega na tym, że ty decydujesz na jakim etapie chcesz zaangażować się w dobre samopoczucie swojego ciała.
Czy wtedy, kiedy ciało nadal jest zdrowe, czy wtedy kiedy jest już chore? Z czym chcesz być w kontakcie? Ze zdrowiem, czy z chorobą?
Chory może znaleźć świetnego specjalistę żeby go zoperował. Świetnego specjalistę, który dobierze mu leki. Świetnych lekarzy na ostrym dyżurze, którzy natychmiast rozpoznają co mu jest. Rzecz w tym, że służba zdrowia skupia się na chorych ludziach.
Naturalna medycyna skupia się na zachowaniu zdrowia, czyli na prewencji. Na tej planecie, jeśli kwasy wygrywają, to ty przegrywasz. Stawiając na alkalizację ciała polepszasz życie.
Dbaj o swoje uzębienie i przestrzeń między zębową. To polepsza, a nawet wydłuża życie.
Pozbądź się plomb amalgamatowych. Jeśli decydujesz się na leczenie kanałowe, albo implanty zrób to u dobrego specjalisty (wiadomo). Ważne, żebyś kontrolował sytuację i co kilka lat (maksymalnie 10, nawet gdy „nic” się nie dzieje) robił zdjęcie, aby sprawdzić, czy nie pojawiły się beztlenowce. Skutki mogą być groźne.
Oraz.
Braki witaminy K2 powodują, że wapń zamiast w macierzy kostnej zostaje zdeponowany w tętnicach, aorcie, w tkankach miękkich, w tym w mięśniach, piersiach, nerkach, na piętach, ale też NA ZĘBACH w postaci kamienia.
w didaskaliach
Witamina K2 posiada właściwości przeciwutleniające porównywalne do koenzymu Q10, oraz do witaminy E, naprawdę potężnych antyoksydantów
Najczęstsze braki odżywcze:
Witamina K2
Magnez
Witamina D
Witamina C
Omega 3
Wszystkie witaminy mające wpływ na cykl metylacji, a przede wszystkim B12, B6 i B9, oraz
Jod
Selen
Cynk
W momencie w którym przestajesz obwiniać innych za swoją sytuację, wygrywasz.
Tyle punktów, a nie było jeszcze mowy o wdzięczności.
Dziękuję ci Wszechświecie, dzięki twórco tej gry (dziękujesz stwórcy i sobie) za moje, jakby kijowe życie, bo dzięki temu scenariuszowi zrobię wszystko, aby odmienić go całkowicie.
Dzięks, thanks, dziękóweczka, zrobię wszystko, żeby tę kiłę, której doświadczam zmienić. I właśnie robię to. A robienie najbardziej polepsza życie.
Widocznie nie było ci pisane? Rili?
Im bardziej nie było ci pisane, tym bardziej to zrób. Po to nie było ci pisane!
Wielkie rzeczy jesteś w stanie zrobić przez podzielenie ich na małe kawałki. Zrób więc pierwszy krok, a potem następny. Zawsze tylko jeden krok, to jesteś w stanie ogarnąć. A w ten sposób napiszesz nową własną historię, która jak twierdzisz nie była ci pisana. To oczywiście wymówka.
Mów jak jest, a nie jak myślisz, że jest. Przekonania są gorsze od kłamstwa. Zrozum i polepsz swoje życie.
Przebywaj dużo z naturą.
Nic tak nie działa kojąco na człowieka niż gapienie się na bieszczadzkie falujące łany.
(no comments)
Biegajżesz
Mantra Shekspira (chyba)
Stare biega
Chore biega
Głupie biega
170 IQ biega
Na wózku biega
Zdrowe biega
Młode biega
Bogate biega
Bidne biega
Grube biega
Chude biega
Krzywe biega
Leniwe biega
Zazdrosne biega
Wstydliwe biega
Wrzód na dupie biega
Dlaczego ukryłeś przede mną sekret szczęścia? – pyta uczeń mistrza.
– Słyszałeś śpiew ptaka?
– Tak – odpowiada uczeń.
– Rozumiesz więc – mówi mistrz – że niczego przed tobą nie ukryłem.
– Tak – odpowiada uczeń.
(Anthony de Mello „Odkryć życie na nowo”)
koniec:)
Powiązane artykuły
Komentarze
Peepssiiii!! A tych sposobów jest naprawdę ze 100? (słownie: sto?) A nie znasz może jednego? Takiego co go można zrobić do połowy i będzie już wtedy spoczko. Będzie git?
? ?
Chciałam zadać pytanie, ale najlepsze jest to, że sama znam odpowiedź … i tak ego, czy jak mu tam, chce właśnie jednego i to takiego , co wystarczy zrobić do połowy?
I przecież wiem, że nic nierobienie da przecież nic niemanie?
znam 🙂
a poproszę 🙂
podzielsiężesz 🙂
To bedzie najlepsze 10 postów na tym blogu.
Tak sądze.
zbierę to w jeden 😀
Hej, Pepsi. Próbuję przestać jeść mięso, ale mam problemy – jednocześnie z jego odstawieniem pojawiły się biegunki i bóle jelit. Jem więcej warzyw i kupiłam też biało konopne. Czy do tego trzeba się przyzwyczaić? To już dwa tygodnie… Po każdym dniu powrotu do starej diety jest lepiej. Następnego dnia nie jem mięsa i znowu koszmar. Jestem załamana, co robić? Nie mogę nie jeść mięsa i jeść tyle samo warzyw co dawniej, bo po prostu jestem głodna. Muszę zjeść ich więcej. Może to za dużo błonnika? Nie wiem już, czy czekać, czy to nie ma sensu. Bardzo proszę o jakąkolwiek radę.
Małgosia
to na 100% od błonnika
Ad 20 – jak szkolić się w byciu dobrym sprzedawca na co dzień? Pepsi doradź proszę jakieś lektury.
Najpiękniejszą książką od czego warto zacząć:
Dale Carnegie „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi”
A teraz nasuwa mi się masę książek, ale przecież wystarczą 3, no to podam Ci jeszcze 2 🙂
T.Harv Eter „Bogaty albo biedny”
Napoleon Hill ” Myśl i bogać się”
kobieta niekonsekwentną jest
Książka inedita, czyli zapiski autora znalezione w szufladzie już po jego śmierci. Widać tam inną rękę, ale książka jest Davida R. Hawkinsa (tego od wibracji uczuć) „Sukces jest dla Ciebie”
I jeszcze jedna: Jak przetrwać i odnieść sukces w biznesie? Frank Bettger
Po przeczytaniu tych książek, zrób sobie burzę mózgu, niech Ci się poukłada.
love
Dzięki wielkie! ❤️
Dzieki Pepsi, zrobilam sobie screenshot i zaraz kupie 🙂 Sama chcialam cie niedawno zapytac o ksiazki
Czemu nie mogę się wysypać w dzień. Ciągle ktoś dzwoni, dzwonkiem do drzwi albo na telefon, czy ludzie przestali wysyłać intencje do innych, tylko zaczęli dzwonić? Chciałem raz się wyspać już głęboko spałem i niemal dostałem zawału bo dwa dzwonki na raz, nawet w domu nie mogę się wyspać to gdzie mogę?
idziesz spać, wyłączasz dzwonki
Bummm XD
ale z tym wstawaniem o świcie – no nie da rady! próbowałam zmieniać rozkład dnia, ale o świcie ja nie potrafię myśleć, jestem tak strasznie nak……a, że zagryzę każdego kto się napatoczy, brak energii i w ogóle, nie to, że śpię do południa, ale wstać o 5/6 nie ma mowy 🙁 i co z tym zrobić? tak od 16 to mogę jechać do 24, to bardzo nie git? dr Religa mówił, że nie wolno walczyć z zegarem biologicznym
🙂
Peps mam pytanie odnośnie snu. Ogolnie czuje ze się przebudza, działam jestem zadowolona z działania, siebie, ludzi. Słabość to uzależnienie od kawy co powoduje kołatanie i czekam az samo odpadnie. Ale do sedna: w nocy mam sny, mroczne, gdzie caly czas zachowuje sie tak jakbym nie chciala np. karce brata, czy mysle ze takie zachowanie nie wypada. Sny mam niespokojne, prześladują mnie. Budzę sie czasem rozżalona na siebie czemu nie spie ładnych snow o plazy czy wakacjach jak moj husband 🙁
Mamy doskonałą kawę 100% BIO i BEZKOFEINOWĄ, właśnie ją żłopię 🙂 świeżo palona, aromatyczna z czystym sercem poleca https://thisisbio.pl/kawy/4273-kawa-ziarnista-bezkofeinowa-bio-100-arabica-250g-this-is-bio–5905344040888.html
no dlatego nie śnisz, bo jesteś rozżalona, w pretensjach, w fumach, no i to przyciągasz też w nocy
Mmmm rozumiem. Dziekuje
Moze to nie takie wazne, ale Hawkins nie odkryl tej „Techniki Uwalniania”. On nauczyl sie jej od swojego nauczyciela, o ktorym chyba w zadnej ksiazce nie wspomial. Jego „Poziomy Swiadomosci” pobudzaja ego do porownywania sie (kto lepszy, a kto jeszcze nie jest lepszy), tym samym zamiast rozwinac, to on zwina ta „Technike uwalniania”. Kolejna ciekawostka jest to, ze ego to konstrukt umyslowo-cielesny (w ciele sa przechowywane emocje i emocje poprzez hormony inne zwiazki dziala na cialo, zeby sie np. trzeslo i czerwienilo z wscieklosci. Tak wiec testowanie przy pomocy miesni, to testowanie przez cialo, a tym samym przez ego. No chyba, ze ktos usmiercil swoje ego (czuje sie to jak prawdziwe umieranie, tylko trwa dluzej), wiec to tez dzialanie poprzez ego. Pamietam, jak Pepsi, dawno temu napisalas, ze ego to jest niezly cwaniak, potrafi podszywac sie pod oswiecenie, zeby tylko przetrwac. W wywiadach Hawkins wydaje sie zbyt czesto kpic, lub nasmiewac z pytajacych (czyzby znow ego?), A w jednym ze swoich ostatnich wywiadow zapytany „jak uwonic sie od ego” – zwyczajnie zmienil temat, w rodzju historii o trabie slonia. Wiec nie bardzo jest powod kierowac sie wszystkimi jego slowami. Jego nauczyciel powiedzial tak: „Nie wierz ani mi, ani nikomu w jego slowa, bo to sa tylko „plotki”, sprawdz i gdy doswiadczysz tego, bedziesz niec dowod” Lester Levenson
jeśli to przytyk do mnie, to wybieram tylko te rzeczy z którymi rezonuję. I jeśli mam podobne spostrzeżenia to mam o ochotę o tym napisać, a jeśli ktoś spostrzegł to wcześniej to podaję jego jako źródło. Gość napisał wiele książek, nie wspominam o fajkach, które uznawał. To jest jego teoria wszystkiego. a inny niech pisze swoją, Spieranie się o mojsze, dowodzenie swojej racji za wszelką cenę, kto kogo zagiął, przegiął, to jest dopiero ego. I bardzo dobrze, ego umiera ostatnie. <3
Pepsi, piję 4 szklanki już na pewno ok. Pół roku jak nie dłużej. Czy mam robić przerwę?
Pozdrawiam
Generalnie 4 szklanki wody z cytryną, to przepis na całe życie, to zresztą minimum, bo w ciągu dnia też trzeba jeszcze pić.
Czwarta szklanka, to idealny pokarm, do tego na bierząco oczyszcza ciało/wątrobę z toksyn, więc po co przerywać,
pierwsza, to ziółko, które cały świat zajada, jako przyprawę, codziennie, a to w potrawie, a to w musztardzie, można robić przerwy jakby się okazało, że ci już nie smakuje, albo, gdy masz bardzo niskie żelazo, albo bierzesz leki na rozrzedzenie krwi, bo kurkuma jak wszystko co zdrowe też rozrzedza.
Druga szklanka z magnezem zwykle jest niezbędna, bo szybko tracimy magnez. Ale możesz od czasu do czasu ją pić tylko z cytryną, a z oliwy magnezowej robić suplementację przezskórna.
3 szklanka z octem, jeśli dajesz mało a czujesz się świetnie można pić codziennie, albo robić okresy z przerwami. Ważne żeby badać sód, potas, mocz, kreatyninę, kwas moczowy, czyli nerki.
ja piję wiele lat, czasami rezygnuję z kurkumy, czasami z octu, ale 4 szklani są zawsze, zawsze jest magnez i zielonki z 4 Greens do 4. 4 Greens zamieniam na Hyperfood this is BIO, ale to tak naprawdę rozbudowana 4 szklanka, więc nic nowego
<3
Dziękuję Pepsi♡
Hejka, dziękuję za serię, jest cudowna. Obecnie cała drżę przez obecną sytuację i przez moje wizje pt. co to będzie, co będzie. Chyba w końcu przyszedł czas na praktykę?
Wysyłam mnóstwo miłości, nie drżyj <3
Piszę pod tym postem bo nie znalazłam info na temat wodniaków. Mój synek skończył dwa latka i z uwagi na wodniaka jąderka został skierowany na zabieg jego wycięcia w pełnej narkozie narkozie. Czy są jakieś naturalne sposoby by pozbyć się tego bez skalpela???
Ponieważ nie ustąpił samoistnie po roku (1 na 10 chłopców rodzi się z wodniakiem) prawdopodobnie jest to wodniak komunikujący się, którego się wycina, robiąc małe nacięcie. https://www.cedars-sinai.org/health-library/diseases-and-conditions—pediatrics/h/hydrocele-in-children.html Będzie dobrze <3
Moje 4 szklanki wyglądają tak, że czwarta popijam poprostu chlorelle lub spiruline (oczywiście Tib’owe:) szklanka wody. Bo nie mam dostępu do zielonek niestety…
Algi to już są zielonki. A zawsze możesz dołożyć nasz Kale (jarmuż) This is BIO< szczególnie jesienią, zimą, przedwiośniem <3
Wiem Pepsi, dzięki. Następnym razem mam plan kupić białko Twoje oraz żurawinie i inne suszone w proszku. Pozdrawiam
dobry wybór, pozdrawiam2
Pepsi, mój facet ma problem z rzuceniem mięsa. Po kilku dniach ma dziwne objawy, Nie może się skoncentrować, „ciśnie go czaszka”, czuję cieo na głowie itp. Próbował kilka razy i za każdym razem to samo. Jakie badania ma zrobić? Jakie suple zastosować? Będę wdzięczna za odpowiedź
Może to być też problem psychiczny, podświadomie wierzy, że sobie szkodzi. Przede wszystkim niech zbada lipidy z trójglicerydami,, B12, kwas foliowy, homocysteinę, cukier i insulinę na czczo, mocz, kreatyninę, kwas moczowy, żelazo i ferrytynę, i zwykłą morfologię. Ten nie nowy wpis może rzucić jakieś światło https://www.pepsieliot.com/bieganie-trening/4712/jak-okreslic-swoj-typ-metaboliczny-czy-mozesz-czuc-sie-dobrze-na-paleo.html
Pepsi czy na te badania może zapisać lekarz na nfz?
Kamilo. Problemem nie jest to czy może. Tylko to czy chce. System jest tak ułożony, że to się niezbyt opłaca. Na pewno wszystkich tych badań nie uzyskasz na NFZ. Natomiast część jesteś w stanie wyciągnąć. Jeśli ktoś w rodzinie miał jakieś problemy nowotworowe, incydenty sercowe, tzw. choroby cywilizacyjne itp itd. To lekarz może uznać, że jesteś w grupie ryzyka i zleci coś pod konkretny przypadek. Każdy lekarz może mieć inne podejście, bo nie ma sztywnych reguł. Albo jak są to przeważnie mało idą na rękę pacjentom. Np. bardzo często USG można zrobić tylko i wyłącznie w konkretnym gabinecie. A jeśli Ty znasz dobrego diagnostę lecz on nie współpracuje z daną przychodnią czy szpitalem, to nawet mając skierowanie od NFZ nie będzie można go u niego wykorzystać.
Diagnostyka podaje ceny swoich badań. Są czasami tańsze laboratoria ale to już trzeba poszukać we własnej okolicy. Warto powiększyć własne przepływy na przyszłość. Ale jeśli potrzeba na już, przy ograniczonym budżecie, można plus minus sobie obliczyć koszty badań. I ewentualnie o te najdroższe bajerować białe fartuszki 😉 Czasami w różnych województwach są różne cenniki. Więc jeśli ktoś mieszka na pograniczu, to czasem warto podjechać po prostu te kilkadziesiąt km do innego labu. Szukajcie cen w internetach.
Szanse na NFZ znacząco maleją gdy przykładowa rozmowa w gabinecie lekarskim wygląda następująco:
– Czy pije pani często Pepsi Colę?
– Wcale. Ale często czytam Pepsi Eliot.
– A może coś panią boli, szczególnie po przebudzeniu?
– Przed przebudzeniem i owszem ego ale po już od świtu biegajżesz.
– Ile pani pije alkoholu?
– 4 szklanki z samego rana!!!
:-)))
Może niech rzuca stopniowo. Może niech je tylko w niedziele. Albo co trzeci dzień. Albo maleńki kawałeczek np. szynki na wieczór. Jakiś system warto obrać i się go trzymać, bo to pomaga zmierzyć efekty.
Dlaczego puszczenie bąka w zoo miałoby być lepsze niż puszczenie go w windzie?
dokładnie 🙂 ja padłam ze śmiechu, Peps to jednak potrafi podnieść wibracje śmiechowe 🙂
Droga Pepsi, jak pomoc partnerowi, wesprzeć go w stanie, który przeżywa od… miesięcy? Nie wiem, czy można nazwać to depresją, ale trochę tak wyglada. Po krótce: tak jakby nagle zaczął się budzić (nie mam tu na myśli tego przebudzenia) i zobaczył, ze życie, które ma jest nie tym, czego chce. Codziennie jest smutny (chyba, ze jest weekend), nie znosi swojej pracy, a ta wymaga od niego pracowitości i koncentracji (pracuje na siebie), jest dość matriksowa. I tak zyje(my) sobie od kilku miesięcy. On wcześniej nie stronił od uzywek (od 2 miesięcy jest czysty), generalnie jest uzaleznieniowcem, wiec może jego samopoczucie aktualne to tzw. „spłata długu”, ze musi wytrwać, pracować nad sobą, nie poddawać się itp. Gorzej, ze on wszedł już w jakby permanentny stan samopoczucia z dupy, serio, właściwie caly czas jest w dole. Próbuje pomoc mu znaleźć drogę, ale czy w ogóle takim stanie jest to możliwe? Jak ktoś ma zacząć dbać o inne myślenie skoro budzi się z rana z poczuciem, ze jest bez sensu? Z plusów to to, ze partner trenuje, wszedł w to mocno, no i ten brak uzywek. Ale widze, ze dla niego reszta (a zwłaszcza praca) to jakas katorga. On nagle jakby się obudził i dostał obuchem w łeb, ze trzeba pracować, żeby mieć pieniądze (zdarza mu się mieć żal o to, ze inni mieli inny, lepszy „start”, a on nie), pracy nie chce/nie umie zmienić, mówi, ze gdyby tylko ją polubił, to wszystko byłoby lepiej. Przyznam, ze już się gubię, staram sie skupiać na sobie, wspierac go, ale chyba juz nie wiem co robić. Będę wdzieczna za poradę! ❤️
Dobrze to określiłaś, bo to się właśnie nazywa wpaść w czarną dupę. Moja porada dla Ciebie przecież nie może dotyczyć jego. Czy on chce w ogóle mojej porady? Czy Ty chcesz porady dla siebie? <3
Tu jest całkiem zgrabna odpowiedź. Choć historia nieco inna.
https://www.pepsieliot.com/pierwszy-milion/6641/zawsze-polegaj-tylko-na-szczesliwym-usposobieniu-umyslu.html
Niemniej, tak jak napisała Pepsi, ta odpowiedź/podpowiedź byłaby dobrą dla Ciebie. Gdybyś to Ty miała taki problem. Dla Twojego partnera będzie ona dobrą dopiero gdy to on zechce zmiany siebie. Bez tego ani on, ani tym bardziej Ty nic nie zdziałacie. On powinien chcieć zmiany.
Myślę że rada jest potrzebna bardziej jemu, ale mi chyba też. 🙂 Przyznam że ja też się w tym gubię, czasem wybucham, mecze się, kiedy on ciagle jest w tym dole i nie robi czegoś by z niego wyjść; ale czuję jednocześnie że mam sporo swojej siły, na której się staram się skupić i na tej fali płynąć. Zdarzają się wzloty i upadki, bo wracają dawne lęki, ale już w innej formie. Czasem psychicznie nie daję rady kiedy przebywamy tak blisko siebie, bo złoszczę się że mój partner ma w sobie taką energię i tak wpływa na otoczenie, jest gęsto. Ale wiem też wtedy, że tu pojawiają się moje ego, brak zrozumienia i chęć zmiany mojego partnera, co tak naprawdę przecież nie ma sensu. Rozmawiamy czasem o tym co się dzieje i o tym co czujemy, to jestem chłopak, który bardzo dużo myśli, do tego skleił się z tymi odczuciami pochodzącymi z czarnej dupy i średnio widzi szanse na progres. Ma doła od kilku miesięcy i zwyczajnie jest mu ciężko zaszczepić w sobie jakąkolwiek pozytywną myśl. Bywa tak że się z napięciem totalnie sobie z tym nie radzi, więc cały dzień chodzi spięty, smutny i drażliwy. To nie jest stan, kiedy on jest w stanie przyjąć dobrą lekturę, dobre słowa na poziomie zrozumienie. On to rozumie, chce zmiany, ale nie potrafi do siebie przyjąć, zarezonować z tym.
Hej! Oto porada dla Ciebie:
https://www.pepsieliot.com/ego/10123/jak-mam-pomoc-mezowi-w-jego-problemach-w-pracy.html
🙂
Może za bardzo nie wchodząc w psychologię akademicką warto by sprawdzić te rejony jego pracy. Skoro to w związku z nią coś się nagle zadziało w jego życiu, że nastąpiły smutki. Czy wcześniej był inny? Tylko trochę? Czy diametralnie?
Skoro zaczął trenować fizycznie, to skądś to mu się wzięło. Gdzieś tam w głowie (bo chyba nie myśli trójgłowym 😉 powstał jakiś zaczyn. Asumpt do działań fizycznych. A skoro tak. Skoro nie zalega całkiem wątpiąco na tapczanie. To już jest łatwiejsza droga aby przekonać szare komóry, że tak samo należy zacząć trenować i psyche. Bo to właśnie o te jego myśli chodzi. Sama przecież wiesz, że gdybyś miała u boku gościa, za którego myśli jego smartfon, bo ma zwyczajnie wlutowane więcej obwodów, to nie miałabyś z nim identycznych problemów. Gdy pojawiają się niewspierające myśli, to warto jest je zauważyć. Niejako przystanąć (w myślach ale jak trzeba to i na chodniku, gorzej na autostradzie), zauważyć je, wziąć głębszy oddech, a nawet kilka. I wtedy spróbować się od nich odkleić. Tak aby dalej popłynęły same. Myśli odpływają „w myślach” ale już bez niego/ciebie. Aby im i sobie to ułatwić, to bierze się spokojny długi wdech. Można na troszkę wstrzymać powietrze jeśli się umie (np. 2, 3, 4 sekundy) i następnie powolny wydech ustami. I wyobrażamy sobie, że te myśli uchodzą z naszych ciał wraz z tym wydechem. Należy te myśli niejako wyoddychać. Jeśli takich myśli jest sporo i natłok, to na początek wybierzmy sobie taką, która występuje najczęściej. I zaczyna się trenować tylko na niej. Dodatkowo te niewspierające warto zamieniać na wspierające. Np. „jest do d…”, na „jest dobrze”. Albo jeśli to jest za trudne, to na „jakie piękne dzisiaj słońce” itp.. Np. „jestem do d…”, na „kocham siebie” plus dodaje się swoje imię i patrzymy się wtedy w lustro albo w wyłączony ekran smartfona by widzieć własne odbicie. Na początku, to może być dla wielu za trudne, to mówmy „chcę spróbować pokochać samego siebie”. Patrzenie na swoje odbicie pomaga. Chociaż co niektórym może popłynąć łezka. I to nie jedna. W zależności od stopnia zakochania się w sobie. W przypadkach depresji, to raczej będzie stopień niekochania samego siebie.
Jeżeli on nie widzi szansy na progres, to jest wtedy o tyle trudniej, że nieprzekonanym jest trudniej cokolwiek robić. Ale skoro on to rozumie i chce zmian, to może zwyczajnie nie wie od czego zacząć. Ale gdy ruszy, to kolejne kroki zawsze stają się łatwiejsze, a wtedy łatwiej dostrzec szanse. Tym bardziej, że choćby jeden krok to już jest progres. Nawet jeśli zaraz po nim się potkniemy się & wywalimy. Byle to było do przodu a nie na plecy, to przynajmniej mózgiem jesteśmy o długość ciała w dobrą stronę 😉 Chociaż nie ma co przesadzać i warto jednak dbać też o zęby 😉 A skoro dołujące myśli atakują już z samego rana, to i z samego rana wspieramy się wyświetlając z na wpół jeszcze przymkniętych powiek wołami napisy typu: jaki dziś piękny dzień, życie jest piękne, jestem ekstra mężczyzną i codziennie daję radę itp., itd., i inwencja twórcza byle wspierająca dowolna. Zresztą na necie jest trochę afirmacji i wizualizacji, którymi dobrzy ludzie się dzielą i można się nimi wspomóc.
Taka rada, mam nadzieję pomocna 🙂 na ile rozumiem sedno i clou waszego stopnia do wzrastania (bo przecież nie napiszę problemu 🙂
Przemko <3
A’ propos punktu 48: trudno kogoś udawać, jeśli nie wiadomo kim/jakim się jest.
Do punktu 31 dodałabym jeszcze poczucie winy.
Wczoraj wieczorem dostałam od wahadła w łeb i dałam się ponieść emocjom, jak już dawno mi się nie zdarzyło.
Teraz mam mięso na wierzchu i 24 godziny żeby dojść do siebie.
wysyłam miłość
… i wspiąć się po tym stopniu szczebelek wyżej 🙂
Pepsi, jak i czy w ogóle robić 4 szklanki przy HIT? nie można wtedy m.in. octu i cytrusów. Miłego dnia wszystkim ?
pij z zielonkami, pomiń składniki, których nie możesz jeść/pić <3
Dziękuję
<3
Dziękuję za to co robisz. Za inspiracje, mądrość, wiedzę. Uwielbiam Twoje filmiki biegowe. Biega mi się przy nich super.
cieszę się, wysyłam miłość
Pepsi, doradź proszę. Gdy miałam 17 lat wpadła mi w ręce książka 'Potęga podświadomości’. Potraktowałam jej treść niemal dosłownie i szybko zaczęły dziać się cuda, a właściwie sama zaczęłam je robić. Nie byłam nawet nimi wielce zaskoczona, ponieważ miałam wewnętrzną pewność, że to co afirmuje do mnie przyjdzie, gwoli ścisłości nie mówię tu o rzeczach typu 'myśl o niebieskim piórku i na – pewno zobaczysz go na ulicy’ ale o rzeczach większego kalibru. Umiem w prawo przyciągania, mało tego ja wiem, że ono działa ale.. no właśnie tu pojawia się ale… Nie umiem robić pieniędzy, finansowo nie jest u mnie tak jakbym chciała. Kupiłam nawet Twojego ebooka o zarabianiu w Internecie ale czuję wewnętrzną blokadę i pustkę. Nie wiem co chciałabym tworzyć, jaki kontent. Mam wrażenie, że praca w korporacji zabiła we mnie resztki kreatywności i nic mnie nie interesuje na tyle, żeby dzielić się tym z ludźmi. Minęło 10 lat od przeczytania wspomnianej książki i pomimo tego, ze wiem jak to działa czuję ogromną niemoc. Na ten moment staram się sobie powtarzać, że wszystko jest dokładnie tak jak ma być i że przyjdzie do mnie pomysł na to co chciałabym robić. Staram się nie stawiać oporu, tylko płynąć z tym co obecnie mi życie przynosi ale zwyczajnie zastanawiam się co tym razem robię źle. Im bardziej myślę, o tym co chciałabym tworzyć tym mniej wiem. Pomimo tego, że miotam się już tak z 5 lat w dalszym ciągu mam to wewnętrzne przekonanie, że koniec końców wszystko się ułoży, frustruje mnie tylko fakt, że czas płynie a ja nadal nie wiem…
odpowiem postem <3
Czy mozna przeczytac posta/odp. do komentarza Noelle ?
tylko nie wiem który to post
Dziękuję i czekam na post
Kilka rzeczy w punktach:
1. Świadomość dobrobytu
Zamożni ludzie nie czują się nieswojo, rozmawiając o pieniądzach. Możesz myśleć, bo mają dużo pieniędzy. Ale jest na odwrót, jednym z powodów, że mają pieniądze jest fakt, że nie czują się nieswojo rozmawiając o pieniądzach. Lapidarnie podsumowując, dlatego bogaci mogą na luzie rozmawiać o pieniądzach, gdyż wypracowali sobie świadomość dobrobytu. WYPRACOWALI SOBIE ŚWIADOMOŚĆ DOBROBYTU.
Jeśli zatem chcesz przyciągać pieniądze powinnaś wypracować u siebie świadomość dobrobytu.
Tak, może to przypominać jakąś grę, ale właśnie jesteś w grze, którą sama tworzysz myślami, własną interpretacją. Człowiek, który się budzi, zaczyna rozumieć i zaczyna działać. Mówię na to: rusza ze skrzyżowania, gdzie tkwi. A wiec rusza, konsekwentnie, bez zniechęcenia, bez niecierpliwości, co w końcu programuje od nowa software podświadomości. W końcu możesz mieć to, co każdy może mieć, a ma stosunkowo niewielu.
Ten jacht, Pepsi, też? Yess.
Przekonując podświadomość, że jesteś magnatką, plutokratką, rockefelerką, podświadomość zrobi wszystko aby zamanifestować to fizycznie. No właśnie, wcześniej trzeba przekonać.
Piszesz, że wiele osób ma kasę, żeby ją mieć, lub pokazywać innym (skróciłam trochę komenta).
Owszem są tacy, nazywa się ich nuworyszami. Tyle, że ludzie biedni mają podobne przywary, jak bogaci, a jedynie kwadraciaka mercedesa za milion bardziej widać, niż nowe czółenka wdziane ku zazdrości sąsiadki. To jest dokładnie to samo, a pieniądze tylko uwypuklą cechę chwalenia się ilością cali przekątnej telewizora. Wielu nowych bogaczy, to biedni inaczej i odwrotnie.
2. Prawo przyciągania podobnego
Pragnienie pieniędzy się nie ziści. Pragnie się tego, czego się nie ma, dlatego otrzymuje się brak.
Znów powołuję się na biblijnego Hioba: spotkałem to czegom się lękał, bałem się, a jednak to przyszło.
Nic innego, tylko prawo przyciągania. Zamartwianie się o pieniądze jest rzeczą niezmiernie nieproduktywną. Ta zasada nie ulegnie zmianie, nawet gdy będziesz używała starego banału, że oszczędzasz na czarną godzinę.
Pieniądze nie są celem, ani drogą do celu. To są atrybuty, które po prostu pojawią się, gdy będzie taka potrzeba. Gdy zrozumiesz, jak to działa, że na pierwszym miejscu jest działanie.
Działa i zleca właściciel. Ofiara nie działa, jedynie wykonuje zlecenia.
3. „Będę miała” działa
Wizualizujesz to, co BĘDZIESZ miała, a nie to, co chcesz mieć. Będę miała jest oświadczeniem dla podświadomości. Ludzie boją się oświadczeń, że będą coś mieli, gdyż nie chcą „zapeszyć” rzeczywistości. Nie rozumieją, to zapeszają. Wystarczy, że twoja podświadomość uwierzy, że będziesz miała, że właściwie już masz.
Ale jak przekonać podświadomość? Samo powtarzanie nie działa, bo stale widzisz co innego, twoje myśli odpadają od pozytywnych wizualizacji, jak kapiąca farba z pędzla.
4. Zostań właścicielem, stań się światem. Pożegnaj ofiarę.
Zawsze za to działa bycie właścicielem. Nigdy ofiarą swojego ego. Właściciel działa, bo nie może inaczej, problemy są dla niego wyzwaniem, właściciel jest stwórcą. Idzie po swoje.
Ofiara tylko reaguje na bodźce z zewnątrz. Właściciel wyznacza kierunki.
Podświadomość ofiary za Chiny Ludowe nie uwierzy, że masz mieć to, czego chcesz. Ofiary nie wyznaczają ambitnych celów, ofiary jedynie ambitnie marzą. To zasadnicza różnica.
Nie marzyć, tylko wiedzieć gdzie idziesz, wizualizować cel w szczegółach. Cel ma być twój, nie sąsiada. Ofiara chce tego, co ma sąsiad (to przenośnia:)
Podświadomość właściciela świata, twórcy, stwórcy, kreatora jest przeprogramowana na tworzenie wszystkiego, czego się chce.
5. Nie myl misyjności z konikiem. Misja daje hajs, konik go zabiera.
Ludzie chcą zarabiać na pasji. Owszem, to świetna opcja, ale zawsze chodzi o DAWANIE. Zacznij dawać od siebie, to jest MISJA i zwykle pojawia się entuzjazm, zwany pasją.
Zacznij coś robić z misją, a entuzjazm w końcu się pojawi.
Natomiast to, co bierzesz dla siebie, to są rzeczy, które lubisz robić, to nie jest misja, to nie jest pasja. To hobby, i/lub nałogi, jak siorbanie kawci, seriale, plotkowanie, imprezki, klabing, fryzjery, kosmetyczki, kupowanie. Z tego można na upartego jakieś działanie misyjne (dla innych) wykrzesać, ale z trudem i nie z założenia.
6. Słuchaj wewnętrznego głosu
Będąc właścicielem polegasz na sobie. To najbardziej programuje podświadomość na tak. Wiara w siebie. Zaufaj sobie.
Cudze rady, szczególnie te, o które nie prosimy, są najtańszym na świecie towarem, jak pisał o nich Napoleon Hill. Mamy tego pełno wokół siebie, i ogromna większość z nich zbija z tropu, podkopuje, cofa, ciągnie, jak dziadek rzepkę w ogrodzie, w tył. ZBIJA Z TROPU, PODKOPUJE, COFA, CIĄGNIE W TYŁ.
Stań się mniej podatna na wpływ czynników zewnętrznych, gdyż to ty je tworzysz. Nie gadaj źle o korporacji, szkoda na to czasu.
Większość ludzi bez pieniędzy na życie w dostatku i dobrobycie, to ci sami, którzy są najbardziej podatni na opinie ogółu. To ci sami, którzy oglądają wiadomości w telewizji i tracą humor, gdy się ich celowo straszy. Opinie innych ludzi to najtańszy towar na świecie, że się powtórzę się.
Człowiek nigdy nie wykorzystuje tego, czego nie jest świadomy.
7. Mentalna świadomość dobrobytu zawsze wyprzedza dobrostan materialny
Dlatego dzieci z bogatych rodzin też są bogate, myślą na tak nawet o ogromnych pieniądzach.
Braki i ograniczenia mogą wystąpić tylko wtedy, gdy pozwolisz sobie na myślenie i gonienie tych białych królików, dołujących myśli.
Świadomość dobrobytu nie zna żadnych braków ani ograniczeń.
Świadomość, czyli duch jest najwyżej, jest nieśmiertelna. Umysł jest śmiertelny, ale właśnie on myślą jest w stanie oddziaływać na podświadomość, której przekonanie wizualizuje materię.
MYŚL ODDZIAŁUJE NA PODŚWIADOMOŚĆ, KTÓREJ PRZEKONANIE WIZUALIZUJE MATERIĘ.
Tak urodzi się twoja fortuna.
To DROGA do bogactwa sama w sobie jest twórczością, bogactwo służy tylko do dalszego wyruszenia w drogę.
————————————————————
Już wiesz co robisz źle?
Jesteś wciąż OFIARĄ, tylko reagujesz, nie działasz. Na razie tylko marzysz.
… ,,Mam to wewnętrzne przekonanie, że koniec końców wszystko się ułoży” – to marzenie
Zostań właścicielem, stań się ŚWIATEM. Do działania, do dzieła.
<3 love
dziękuję
Amen !!! Ukłon do samych stóp Pepsiku za to co robisz !!!
2 pytania: który punkt jest najważniejszy? Wiem że nie da się na nie odpowiedzieć ..ale. Oraz : jak pan Gr. robi ten krok w tył na jednym filmiku, gdzie Pepsi tańczycie. Pozdrówka
krok księżycowy? 😀 musi nagrać w zwolnionym tempie
A co do punktu najważniejszego, zależy od indywidualnej optyki. Kto ma gdzie słaby punkt <3
Ahaa, to moon walk! Wygląda jakby pan Gr. jechał czymś do tyłu, efekt fajny. Dla mnie najtrudniejszy pkt 83.z pajacykiem. To takie proste, przecież nie jestem żadnym pajacykiem, bardzo daje do myślenia. Otrząsnęłam się aż, Pepsi Ty jak coś ujmiesz to daje takiego kopa. I Twój styl mówienia taki z różnymi efektami 😉 Genius
Dzięki bardzo, właśnie dzisiaj zastanawiałam się, czy mój styl pisania w ogóle do ludzi przemawia <3 <3
Do mnie bardzo.
no to warto pisać 🙂 <3
I do mnie, i do mnie, psze pani!!!
🙂
Do mnie trafia i zostawia ślad- taki sympatyczny, miły 😉 Łapię Twój styl mówienia, nieświadomie kopiuję Twoje teksty i wpinam do swojego języka- kilka razy poza swoją kontrolą odpowiedziałam na czyjeś ” bo to jest tak” – …że bociana dziobał szpak – jak jadę do pracy i mijam nawłoć – uśmiecham się szeroko, a nawet jeszcze szerzej uśmiecham się w środku- i wiele wiele innych, cudownych akcentów które mam dzięki Tobie – także ten styl jest mega !! a TY przemawiasz do mnie bardzoo 🙂 ale to chyba wiesz …. przesyłam Ci moje love do Twojej osoby
Witaj Pepsi zrobiłam ostatnio badanie USG brzucha opis”wątroba jednorodna,niepowiększona,bez cholestazy i wyraźnych zmian ogniskowych.Pecherzyk żółciowy,cienkościenny ,z drobnymi echami zagęszczonej żółci,bez wyraźnych złogów.Sledziona jednorodna, niepowiększona.Nerki położone typowo,przeciętnej wielkości,o zachowanej strukturze,nerka lewa bez wyraźnych złogów,że śladowo poszerzoną miedniczka do 10 mm ,nerka lewa ze zwapnieniami, bez zastoju.Pecherz moczowy gladkoscienny,bez ech wewnętrznych Przestrzeń zaotrzewnowa w zasięgu sondy bez adenopatii.Aorta nieposzerzona,gladkoscienna .Wolnego płynu w jamie otrzewnej nie widać.Kreatynina 0.67mmol/l ,ciężar właściwy mam zaniżony 1,011 . Kupuję od dłuższego czasu twoje suplementy.Pepsi potrzebuje twojej pomocy jak pomóc sobie zlikwidować to zwapnienie pozdrawiam
https://www.pepsieliot.com/badania-i-interpretacje/10905/wysokotluszczowka-estrogeny-piekny-wyglad-czy-zwapnienia-ty-wybierasz-.html
W wolnej, spokojnej chwili, skupiasz swoją świadomość na własnym sercu. Wzbudzasz w nim wdzięczność za swoje nerki, że są z tobą całe twoje życie (zupełnie nie jak mąż czy dzieci 😉 Po czym wysyłasz do nich swoją miłość 🙂
Pepsi, lubię Cię, a Twoje wskazówki emanują wielowymiarowym pięknem!!!
Wow, aż się uśmiechnęłam od ucha do ucha, wysyłam miłość
Pepsi, czym dłużej czytam Twojego bloga, tym bardziej rozumiem Twój przekaz. Kiedyś czytałam piąte przez dziesiąte, czułam, że masz rację, ale nie wszystko rozumiałam. Teraz rozumiem, a Twój przekaz dociera do mnie w każdym słowie i znaku przestankowym.
Czytając punkt 12 powyżej oświeciło mnie. Konkretnie chodzi o kompulsywne objadanie się. Uświadomiłam sobie, że od dawna gdzieś goniłam i nie mogłam na tyłku usiedzieć, bo bałam się samej siebie. A jak już zmęczona usiadłam, to wtedy zaczynało się obżeranie się. Jadłam dotąd, aż czułam, że więcej nie zmieszczę, chociaż łaknienie nie mijało. Nie potrafiłam nad tym zapanować, jak zaczynałam jeść, to nie mogłam skończyć. Wiedziałam, że siebie niszczę, ale to obżarstwo było jak narkotyk.
Od ponad 1,5 roku pracuję w trybie homeoffice. Będąc cały dzień w domu mam nieograniczone możliwości do obżerania się. Na początku walczyłam sama ze sobą, żeby się nie objadać całymi dniami poprzez wymyślanie sobie różnych dodatkowych zajęć. Przy okazji stale byłam w wysokich emocjach pobudzenia, niepewności, agresji i lęku, nie wiedząc skąd to się bierze. Opieprzałam dookoła wszystkich i siebie nie znosiłam, bo nie potrafiłam siebie ujarzmić. Niedawno coś się zmieniło jakby samo i – tak jak piszesz – odpadło ode mnie.
Kilka miesięcy temu odpadło ode mnie to obżeranie się. Jestem witarianką od pół roku. Post przerywany nagle stał się moim codziennym, naturalnym sposobem żywienia. Przestałam się siebie bać. Uspokoiłam ciało i umysł. Przyjrzałam się sobie z boku. Wybaczyłam sobie dawne błędy i dałam sobie przyzwolenie do popełniania innych. Jestem w drodze, tylko ona ma sens. Dowiedziałam się o sobie wiele, uświadomiłam sobie motywy swojego postępowania. Nie potępiam siebie za to, co dotychczas robiłam. Idę do przodu, a każda chwila jest nowym rozdziałam, w którym buduję lepszą wersję samej siebie. Teraz jestem przekonana o tym, że mogę wszystko. Chociaż stare automatyzmy we mnie budzą się, to w końcu jestem ich świadoma.
Dziękuję *)
Droga Kito, to jest bardzo budujący komentarz, pochwała zrozumienia siebie. Bez zrozumienia nie można naprawdę zaakceptować, nie można ruszyć w dalszą drogę. Ale wracając do rzeczy bardziej wymiernych, to post przerywany ratuje dupy takim jak my osobom <3
Pepsi proszę radę. Myślę o rozwodzie. Jestem po ślubie dopiero 2 lata i 5 miesięcy. Niestety różnimy się z mężem podejściem do wielu spraw. Ja lubię wydawać pieniądze – bardzo ważne jest dla mnie jedzenie dobrej jakości, lubię kupić jakieś nowe sukienunie, buty, kosmetyczka, zabiegi, wyjazdy. Mogę o sobie powiedzieć, że jestem szczodra i lubię sprawiać przyjemność bliskim. Z kolei mój mąż jest bardziej niż oszczędny. Mamy za sobą wiele kłótni z tym związanych. Ja chciałabym, żeby gość kupił kwiaty, zrobił imprezę niespodziankę z okazji moich urodzin, kupił piękną biżu… a tu zonk. Odnoszę wrażenie, że ma problem z tym, żeby wydać na mnie pieniądze, gdzie ja kupuje – a właściwie kupowałam, bo mnie z tego skutecznie wyleczył – prezenty dla niego bez okazji, płacę za stosunkowo drogie wyjazdy np. na ferie. No co tu dużo gadać. Facet miał problem z tym, żeby zapłacić za obiad jak byliśmy na ww. wyjeździe, za który zapłaciłam ponad 3 klocki. Uznał że nie ma ochoty na siedzenie w knajpie i nie uwazal, że ja i nasze 2 letnie dziecko nie musimy nic jesc do kolacji. W cenie mieliśmy śniadanie i obiadokolację. Poza tym kurde falki, byłam na feriach, chciałam się zrelaksować, napić grzańca, a to wyjście do knajpy skończyło się tak, że się poryczałam mówiąc kelnerce, żeby wrzuciła rachunek na pokój, a później wielka kłótnia i moje wykrzykiwanie, że go nie chce i że się rozwiode. On niewiele mówił podczas tej nieudanej posiadowki w bacówce, ale jego miną mówiła wszystko. Znam go na tyle i wiem, że wewnętrznie umierał, bo przed pójściem tam poprosiłam, żeby to on zapłacił… Bardzo dużo mogłabym pisać. Facet de facto sam z siebie nie robi nic co mogłoby zostać uznane za niewłaściwe. Po prostu jest skąpcem – a to cechą, której ja po prostu nienawidzę. Poza tym ja zwyczajnie nie czuje się przez niego zauważona, doceniona, praktycznie w ogóle ze sobą nie rozmawiamy, a jeśli już to zbywa mnie, traktuje jak natrętnego petenta… przykład. Dostałam ostatnio awans, co wiąże się z tym, że mam dużo obciążającej pracy. Leżymy wieczorem w łóżku. Mówię mojemu mężowi, że mnie ta sytuacja stresuje, a on na to: to zmień pracę. Chciałm pogadac o sytuacji w Ukrainie, pytam co o tym sądzi, a on na to: że dobrze, bo ruskie żołnierze poćwiczą. Oczywiście wiem, że tak nie uważa, ale boli mnie to, że nie chce ze mną rozmawiać i że nie ma dla mnie szacunku, bo jak inaczej to nazwać? Z innymi rozmawia, np. sąsiadami. Wtedy jest rozmowny, elokwentny, nie pozwoliłby sobie na taką prostacka wypowiedź. Jejku nie wiem jak napisać w kilku zdaniach o tym związku. On jest bardzo uparty. Stawia na swoim nawet jak wie, że nie ma racji. Swoją poprzednia partnerkę przedstawia w bardzo złym świetle. O mnie zaczyna mówić dokladnie to samo. Że jestem zakupoholiczką 😀 Kiedy byłam w ciąży i powiedziałam, że trzeba kupić łóżeczko czy komodę dla dziecka to z kamienna twarzą, nie odrywając wzroku od komputera, rzekł „nie mam pieniędzy”. A ja dobrze wiedziałam, że miał wówczas kilka czy kilkanaście tysięcy oszczędności. Nie jest tak, że zupełnie uchyla się od odpowiedzialności finansowej. Dołożył do mojego domu – kupowałam zanim jeszcze się poznaliśmy, a finalizowałam w trakcie – ponad sto tysięcy, chce dawać na nadpłacanie kredytu, ale to niestety nie wymarzę z mojej pamięci pewnych zachowań i sytuacji. Jest w stanie zapłacić za klimę do domu, ale perfuma dla żony czy wypad na kolację to już zbędny wydatek. Podsumowując – gość jest skąpcem i nie interesuje się mną, nie chce wiedzieć co u mnie, jak mi minął dzień, jak się czuję, jakie jest moje zdanie na różne tematy. Wg mnie żyjemy obok siebie, a ja tak bardzo chciałabym, żebyśmy się zwyczajnie lubili, szanowali i wspierali. Gdyby nie dziecko wiem, że nie byłabym z nim. Ojcem jest dobrym i widzę, że kocha nasza córkę. Ma też starsze dziecko z poprzedniego związku, które wciąż powtarza, że ojciec jest skąpcem, że dawniej nawet nie chciał jej kupić batonika w sklepie. Słabo m jak tego słucham. Aaaa jeszcze jedno. Malkontenctwo. On ma zawsze bardziej wyboista drogę i więcej śniegu napada pod koła jego auta… o to te byly niezliczone kłótnie. Ciągle słyszałam, że ma kupę roboty, że nie wyrabia, że przy takim trybie życia nie dożyje 50. Ma 43 w tym roku więc miło prawda? Po wielu kłótniach, setkach wiadomości, przestał to mówić, ale bardzo prawdopodobne, że nadal tak myśli. Co gorsza nie wiem czego mogę się po nim spodziewać. Mój kręgosłup moralny nie pozwoliby mi na to, żeby zacząć alimentów na siebie. On z kolei kiedyś powiedział, że mógłby to zrobić. Patrząc na to co mówił o swojej byłej – że wiedział jak ja psychicznie złamać w białych rękawiczkach- obawiam się do czego jest zdolny. Najbardziej zależy mi na dziecku. Nie mogłabym zyc gdybym ja straciła, a druga sprawa – ona tak bardzo kocha nas oboje.
Kochasz go?
Sama nie wiem. Jestem rozdarta. W tej chwili buzuje we mnie mieszanka smutku, złości, żalu, rozczarowania… Zawsze bardzo marzyłam o fajnym związku, rodzinie. Dosyć późno wyszłam za mąż – w wieku 35 lat. Nasz związek był burzliwy od początku i nawet zerwałam zaręczyny kiedy zobaczyłam co pisał do swojej eks… ale jestem w tej rzeczywistości i to już było i tego nie cofnę. Jednak nie potrafię zapomnieć. Odpala mi się od czasu do czasu to wszystko i zaczynam szaleć – dosłownie i w przenośni. Burza w mojej głowie i okrutne słowa kierowane do męża, stawianie wszystkiego na ostrzy na noża, mówienie o rozwodzie, wyrzucanie z domu… wiem, wstrętne…
Jeśli naprawdę chcesz zmiany w tym związku, to zmiana może być tylko po Twojej stronie. Jeśli chcesz mieć rację, nic się nie polepszy. Trzeba się rozstać, żeby zacząć żyć.
Pepsi proszę o pomoc. Jestem po ślubie 2 lata i 5 miesięcy. W tym czasie kilka razy myślałam już o rozwodzie. Teraz jest kolejny moment kiedy jestem w tak dużych emocjach, stresie i pobudzeniu, że mam ochotę pobiec do prawnika i wręczyć gościowi pozew. To co nas dzieli to zupełnie inne oczekiwania od związku, partnera oraz podejście do wielu spraw. Ja lubię wydawać pieniądze, przychodzi mi to z łatwością, niezależnie od tego czy place za cos dla siebie, dziecka, męża, innych osób. Mój mąż z kolei jest bardziej niż oszczędny. Nazywajmy rzecY po imieniu gość jest skąpcem. Do tego stopnia, że podczas wyjazdu na ferie, który ja zinicjowałam i za który ja zapłaciłam kilka tysięcy – on miał problem, żeby pójść do knajpy na obiad ze mną i z naszym 2letnim dzieckiem… a to wszystko dlatego, że wcześniej rzuciłam – mężulku wez kartę to postawisz obiad… stwierdził że on nie lubi siedzieć w tych knajpach i że wytrzymamy do kolacji. 2letnie dziecko. Sic! Generalnie nie wydałby na mnie swoich pieniędzy. Ma problem z tym, żeby kupić mi jakiś prezent. Kiedyś chcąc go sprawdzić- wiem pewnie słabe – powiedzialm, że widziałam piękny pierścionek z diamentami i że super by było gdyby mi kupił jak urodzę naszą córkę. Łudziłam się, że to zrobi i nawet miałam symbol tego pierścienia na kartce od jubilera 😀 ale gość zaśmiał mi się w twarz… Kiedy bylam w ciąży i zrobilam już masę zakupów na wyprawkę powiedziałam, że trzeba kupić komodę czy łóżeczko, a on na to „nie mam pieniędzy”. A ja dobrze wiedziałam, że ma kilka czy kilkanaście tysięcy oszczędności. Później tłumaczył, że chodzi o biezace wpływy, ale u mnie sprawa była prosta – ja wydawałam na wyprawkę z oszczędności więc dlaczego on nie miałby? To nasze wspólne dziecko I wspólna odpowiedzialność. Nie mogę napisać, że uchyla się od wszystkiego. Miał takie poczucie że to on musi zapłacić za imprezę ślubna i chrzciny dziecka. To było dla niego oczywiste. Dołożył też swoją finasowa cegiełkę do domu, w którym obecnie mieszkamy, chce nadpłacać kredyty. Jednak jest bardzo dużo sytuacji gdzie jest problem, a największy z tzw. zbytkami. Gdzie ja kupowałam dla niego prezenty czyvtak jak napisałam wyżej sponsorowała stosunkowo drogie wyjazdy- wówczas nie miał problemu żeby brać… ogólnie to jest taki gość z lasu 😀 on mógłby spac pod gołym niebem – Ok, śpij. Sam, kolegami… ale wez pod uwagę że ja mam nieco inne standardy. Dużo by pisać i trudno to wszystko ująć w słowa. Drugi problem to fakt, że nie jestem dla niego ważna. Nie interesuje go co u mnie, jak się czuje, jakie mam zdanie na różne sprawy… po prostu jestem obok. Nie rozmawia ze mną, zbywa mnie, traktuje jak natrętnego petenta. Przykład. Dostałam awans co wiąże się z ciężka praca umysłową. Mówię że jestem wyczerpana, że mnie stresuje praca, na co on „to zmień prace”. Odnoszę wrażenie, ze wcale go nie cieszy mój awans, a wręcz denerwuje go że zarabiam więcej… Zresztą uważa, że jestem zakupoholiczką. To samo mówił o swojej byłej partnerce, która również zarzuca mu skapstwo… jego starsza corka z tego związku również. Bardzo często to podkreśla. Mówi, że teraz tatą i tak się zmienił bo dawniej nie chciał jej kupić nawet batonika w sklepie, w co wierzę i słabo mi jak o tym myślę… Ponadto, malkontent. U niego zawsze drogą bardziej wyboista, więcej śniegu pod kołami. Wielokrotnie słyszałam (po moich pogada kcal, wiadomościach, kłótniach jest tego mniej) kupa roboty, ja nie wyrobię, w takim tempie to dożyje do 50. Ma 43. A jeszcze niedawno myśleliśmy o 2 dziecku, ale skutecznie mnie z tej myśli wyleczył. Skoro ma nie dożyć 50 to nie widzę sensu powiększania rodziny. W drugą stronę, myślę o rozwodzie. Jednak boje się. Boję się że nie dam rady logistycznie z dzieckiem. Że ją skrzywdzę, bo dobiorę ojca, którego bardzo kocha. Ojcem jest dobrym i widzę miłość do dziecka u niego – czego nie widzę w stosunku do mnie. W jego oczach jest taki błysk, iskierka miłości właśnie, kiedy obok jest dziecko i do niego się zwraca… A co do strachu jeszcze. Nie wiem czego się spodziewać, on jest zdolny próbować odebrać mi córkę, pozwać mnie o alimenty dla siebie. Tak mówi i myślę że nie zartuje… Poza tym jest bardzo uparty i nigdy nie daje za wygraną, nawet jak wie, że nie ma racji. Nawet dla dobra relacji. Nie wiem co robić. Dodam jeszcze na koniec, że nasz związek od początku początku był Ok… On był całkiem świeżo po rozstaniu – właściwie nie wiem jak długo, bo kłamstwa się go trzymały w tamtym czasie bardzo. Poprzednia partnerka od niego odeszła beż słowa zabierając dziecko, podczas jego nieobecności. Kiedyś przeczytałem ich korespondencję z czasów kiedy jeszcze byli razem. Ona miała te same zarzuty. Pieniądze. Brak zainteresowania…
Tego czy go kochasz, to nikt z nas Ci nie powie. Natomiast patrząc z boku, czytając treść Twojego komentarza, słowa jakich używasz opisując męża i wasze małżeństwo, to nie wygląda to obecnie na zbytnią miłość. Niemniej z jakiegoś powodu spotkaliście się. Bardzo możliwe, że ten człowiek jest dla Ciebie lustrem. Możliwe, że jego skąpstwo ma uświadomić Ci, no właśnie, być może własną, hmm…, rozrzutność, którą Ty nazywasz szczodrością. Czy faktycznie inni też tak postrzegają Twoje zakupy? Sama będziesz wiedzieć najlepiej sondując stan swojego konta. Jeśli te wszystkie ekstra wydatki nie obciążają waszego/twojego budżetu, jeśli nie są na kredyt, jeśli jesteś w stanie dodatkowo coś oszczędzać, to nie ma problemu.
Oczywiście domniemywam. Po prostu staram się podrzucić Ci jakieś tropy. Tym bardziej, że z tego co piszesz to nie wynika, że Ty wydajesz dużo więcej niż Twój mąż. Zapewne wydajesz częściej od niego. Choć są to mniejsze kwoty. A on z kolei rzadziej. Lecz wyglądają na dość duże. Wyjazd na wakacje dla trzech osób nie jest tani. Szczególnie w sezonie. Niemniej zorganizowanie chrzcin czy wesela również jest całkiem kosztowną imprezą. Tak samo nieruchomości to nie byle jaki wydatek. Możliwe, że mąż płaci rzadko ale nie jest to wcale znacząca różnica z Twoimi wydatkami.
Nadal konfabuluję. Nie znam danych. Po prostu, staram się coś wycisnąć z Twojego komentarza. Tym bardziej, że jest w nim pewna niekonsekwencja. Być może masz niewłaściwy ogląd spraw. Być może w tych emocjach coś Ci umyka. Ty umykasz sobie samej. Jesteś w jakiejś sprzeczności. Raz piszesz, że na początku wasz związek był ok. A w innym zdaniu, że jednak był burzliwy. Niby było dobrze ale, szczególnie na początku, trzymały się go kłamstwa bardzo. To są zupełnie przeciwstawne opisy. One ze sobą nie współgrają. Możliwe, że pisałaś je w sporym wzburzeniu. Stąd nie są one w pełni spójne. Na pewno cała ta sytuacja Cię stresuje i przez to nie dostrzegasz jasno wszystkich kwestii.
Pepsi prowadziła w tym roku lajwa, w którym mówiła, że zawsze należy mieć plan B. Plan wyjścia. Ty niestety takiego planu nie miałaś. Stąd w chwili obecnej jesteś skołowana. Nie wiesz co robić. Dlatego, że jedyny plan jaki miałaś upada. Czego nie brałaś w ogóle pod uwagę.
Tak jak piszesz. Małżeństwo już jest zawarte. Macie wspólne dziecko. I tego już nie zmienisz. Niemniej nadal możesz stworzyć swój plan B. Znaleźć wyjście bądź kilka wyjść z obecnej sytuacji.
Przede wszystkim zrób ten plan „na chłodno”. Ze spokojną głową. Najlepiej w jakimś notatniku, w którym zbierzesz różne punkty. Wypiszesz je sobie aby nie umykały. W wolnej chwili kiedy będziesz mogła po przebywać sama ze sobą. Porozmyślać bez nerwów. Ale również spróbować włączyć w ten proces energię serca. A nie tylko, jak widać, zwodniczy umysł.
Przede wszystkim przeanalizuj co właściwie widziałaś w swoim mężu. Wypisz to sobie. Swoje odczucia z przeszłości. Z pierwszych spotkań. Z okresu narzeczeństwa. Teraz sprawdź czy coś z tego w ogóle jeszcze pozostało. A jeśli nie, to czy jest szansa, że uda się coś jeszcze przywrócić.
Spróbuj się zastanowić czy jesteś w stanie jakoś przetransformować wasz związek. Np. najlepszy sposób, choć może nie być łatwy do wykonania, czyli czy spokojnie i uczciwie porozmawiałaś ze swoim mężem? Albo czy zdecydujesz się na taką rozmowę?Czy powiedziałaś mu jakie są Twoje wątpliwości? Jakie miałaś oczekiwania co do małżeństwa? Jak się obecnie czujesz po tych dwóch latach? Zauważ jak on reaguje na taką rozmowę. Weź pod uwagę, że niektórzy ludzie potrzebują czasu do przemyśleń. Nie każdy jest w stanie udzielać odpowiedzi natychmiast. Ty znasz lepiej swojego męża. Będziesz wiedzieć czy on lekceważy temat. Czy jednak po jakimś czasie będzie chciał kontynuować rozmowę.
Najważniejsze żeby stworzyć atmosferę porozumienia. Żeby rozmowa nie była emocjonalną szarpaniną, która przerodzi się w kolejną kłótnię. Jak już macie nie osiągnąć porozumienia, to lepiej na spokojnie. Przynajmniej wtedy jest większy efekt ostateczności. Jak będziesz szaleć, to facet będzie wiedział, że prędzej czy później Ci przejdzie. Gdy on zobaczy, że jego brak odpowiedzi, brak uczestniczenia w rozmowie, nie wzburzył Cię, to pozostawi w nim niepewność. Może nie od razu odwrócisz sytuację na swoją korzyść. Ale na pewno dasz mu do myślenia. Teraz, to on powinien zabiegać o Twoją uwagę. Dlatego, że skoro nie umiał się dogadać na spokojnie, a Ty nie zareagowałaś jak zazwyczaj, to on nie będzie wiedział co Ty zrobisz w kolejnym kroku. „Kłótnia” bez kłótni będzie dla niego zaskoczeniem.
Spróbuj się zastanowić czy nie pójść drogą pełnej akceptacji. Po prostu zaakceptuj, że on taki jest. Ty rób swoje i nie oczekuj od niego prezentów. Nie oczekuj poświęcenia uwagi. Np. powiedz po prostu swoje zdanie o bieżących sprawach i już. Bez oczekiwania czy on podejmie temat. Jak nie podejmie to trudno. I tak masz własne zdanie.
Piszesz, że starsza córka narzeka ale i tak zauważa w nim pozytywną zmianę. Być może te zmiany w nim już postępują. Tylko potrzeba mu czasu. A jeśli będzie widział, że Ty nie przykładasz tak dużego znaczenia do jego skąpstwa, to może popchnie go do kolejnych właściwych zmian.
W kwestii pieniędzy zaproponuj wspólne konta na wspólne wydatki. Ustalcie, że co miesiąc wpłacacie jakąś część pieniędzy, z których później opłacicie odpowiednio: wakacje, potrzeby dziecka, prezenty dla rodziny i znajomych itp.. Wakacje kosztują 3 tysiące, uzbieraliście 4 więc za tysiąc szalejecie i już. Tak będzie łatwiej, bo nie ma rozróżnienia kto ma opłacić nadprogramowe wydatki. Jemu też będzie łatwiej, bo de facto rozstał się już z tymi pieniędzmi dużo wcześniej.
Ewentualnie jeśli czujesz, że nie dasz rady już dłużej kontynuować związku. To przecież możesz się przygotować do rozwodu. Można się spotkać z prawnikiem. Dowiedzieć jakie są szanse, że ojciec dostanie wyłączna opiekę nad dwuletnim dzieckiem. Od razu Ci powiem, że musiałabyś być wielką degeneratką żeby tak się stało. I jeszcze na dodatek nie można by Cię odnaleźć przez dłuższy czas. Naprawdę sądy nie są aż tak skore do takich skrajności. Zresztą możecie ustalić opiekę naprzemienną, czyli pół na pół. W takim wypadku może nie być alimentów, bo każdy z rodziców ponosi koszty równomiernie. Co prawda dla Ciebie jako matki może to być gorsza sytuacja. Ale z kolei lepsza (o ile przy rozwodzie da się tak powiedzieć) dla dziecka.
Do tego wszystkiego można się przygotować. Prawnik na pewno dużo wyjaśni i dzięki podpowiedziom będziesz świadoma czego się spodziewać. Dzięki planom będziesz gotowa na różne opcje. A jeśli miałoby się zakończyć konfliktowo, to również już będziesz odpowiednio poinformowana przez prawnika. I dasz radę zareagować spokojniej.
Proponuję Ci abyś określiła kilka wariantów przyszłości, które mogą się wydarzyć. Zaczerpnęła o nich odpowiedniej wiedzy. I dzięki temu była gotowa na wszystkie te realizacje. A swoje działania dostosowywała na bieżąco do toczących się wydarzeń. Dzięki temu będziesz dużo spokojniejsza. Gdyż będziesz dużo mniej nimi zaskoczona i za wczasu już przygotowana.
Warto też popracować nad swoimi emocjami, odczuciami, własnym strachem, spokojem, sposobem patrzenia na siebie i otaczający świat. Nad tym aby lepiej wsłuchiwać się w samą siebie. Sygnały płynące z własnego ciała dotyczące jego funkcjonowania. Oraz sygnały płynące z własnej duszy dotyczące Twojej świadomości. Twojego świadomego życia. Wsłuchania się czy taki fakt jak zerwanie zaręczyn nie jest aby jakąś podpowiedzią od Twojego prawdziwego ja?
Dodatkowo stosuj jakieś techniki relaksacyjne aby weszły Ci w nawyk. Uspokajanie się medytacją. Najprostsza i bardzo skuteczna, to skupienie się na własnym oddechu. Ale również wyciszenie umysłu oddechem w trakcie konfliktowej sytuacji.
Staraj się też popracować nad własnymi reakcjami. Już przeżyliście kilka kłótni. Nie pozwól aby ewentualna kolejna wyprowadzała Cię tak mocno z równowagi. Najlepiej żeby w ogóle Cię nie wyprowadziła. Staraj się zauważyć ten moment, w którym zaczynasz tracić kontrolę. Wtedy oddechem właśnie, uspokój wzburzenie. Przywróć logiczne myślenie i kontynuuj już dużo bardziej spokojnie. Tak aby rozmowa nie przeistaczała się w kłótnię ale była konkretną wymianą zdań. To może też być bodźcem do zmiany Twojego męża. Jeśli on zauważy, że zmiany zachodzą również i w Tobie. Jeśli sama pokażesz, że nie tracisz już kontroli. To jemu będzie trudniej Ciebie lekceważyć. Przeciwnie. Dasz mu sygnał do liczenia się z Tobą.
Przemko <3
Jeszcze ten artykuł może być dla Ciebie inspiracją do przemyśleń.
Powodzenia 🙂
https://www.pepsieliot.com/to-byl-facet-z-bardzo-niskim-poczuciem-wartosci-zakompleksiony-w-duzej-depresji/
Przemko dziękuję z całego serca 😘 Wiele z tego co napisałeś przychodzi do mnie kiedy jestem spokojna. Uswiadamiam sobie wówczas, że mój mąż miał naprawdę spory wkład finansowy w nasz dom i rodzinę. Staram się odpuszczać oczekiwania małej dziewczynki i niestety też mojej mamy 😉 Nie będę się nad tematem mojej mamy rozwodzić, bo Was zanudzę 😉 W zeszłym tygodniu założyliśmy wspólne konto. Idziemy do przodu. Dla wyjaśnienia – te niespójności wynikają z pominięcia słowa „nie” 🙂 Miało być nie był ok… Faktycznie pisałam ten komentarz w wielkim wzburzeniu. Bedę się starać z całych sił, żeby nam się ułożyło. Raz jeszcze dziękuję.