Czyli w przypadku anemii megaloblastycznej nie należy brać B Complex?
BIEDNY KALI, JAK ZROBIĆ BOGATY NABAB?
All ekskjuzmi, wpis dla zadekowanych w matriksie z wyboru, albo z powodu uśpienia, jak prawie my wszyscy.
Myślałam o tym z lekkim niepokojem i nadszedł ten dzień.
Wpadła mi do głowy szatańska myśl, że żyjąc nieświadomie, ego bywało bardziej podjarane, bardziej ROZBAWIONE było.
Niby gorsze, a jakby więcej kręcące.
Lepiej szło do osobistego potencjału, wesołkowatości, pyszałkowatości, nawyków, gdy mogłam kimś wstrząsnąć, odburknąć na drodze do nokautu.
Nastraszyć choróbskiem, chmurskiem, iluminatem, jaszczurką zła.
Brakiem pieniądza straszyć nikogo nie było i nie ma po co, bo wszyscy i tak z pełnymi gatkami.
A więc, by wziął się neptek za niskie plecy z odbytem (czytaj – nieborak za swój tyłek) i coś ze sobą zrobił, było łatwiej kijem bezpardonowej tyrady takiego dźgać.
Gdy kpiłam, że taki przebudzony, a taki nafutrowany (czytaj – straszenie otyłością brzuszną) w pasie, też.
Centralnie trochę wyższe wibracje pozbawiają trenera (dotąd poddanego własnemu ego), znanego gruntu pod nogami.
Wszystko się harmonizuje, zazębia, i skopanie auta (przerysowanie kluczem, spuszczenia powietrza, ewentualnie powyginania wycieraczek) za zajęcie Ci miejsca parkingowego, nie zrównoważy wychylenia od pionu.
Raz, że już nie kopiesz przedmiotów, a dwa, że ludzie przestają Ci zajeżdżać drogę.
Teoretycznie.
Wstęp rosochaty, a wszystko po to, żeby dotrzeć do SUKCESU FINANSOWEGO.
Sceneria vlogów na skórzanym siedzeniu drogich limuzyn (wciąż jeszcze nie samolotów), gdzie gościu w garniturze, ale nieformalnie, bo z koszulą na piąteczek (korporacja reklama, ale nie bank), mówi rzeczy błyskotliwe, choć dziwnie podkręcone, że raz pasują.
A znowuż nie pasują do aspirującego biedaka, aby zostać bogaczem.
Bo o taką windę ekonomiczną tutaj się rozchodzi: czyli bidny Kali, jak zrobić bogaty nabab?
Jest to bliska, jak jabłoń od jabłka trawestacja poradników Roberta Kiyosaki o bogatym i bidnym ojcu, przełożona na dykcjonarz w wykwintnym wnętrzu.
Dowiaduje się biedak, że jeśli natychmiast nie potnie kart kredytowych, nie zadzwoni do banku i nie poinformuje o ich zgubieniu i NIE ZGODZI SIĘ na dosłanie nowych, a jedynie SPŁACI W CIEMNO TE, co miał, to może przestanie być biedakiem.
O ile zrobi to konsekwentnie i całą ferajną.
Bo na nic wybryki małpki Fiki Miki, gdy nie zrobi tego samego druga połowa związku.
Biedak z kilkoma kartami kredytowymi?
Chyba nie jest aż takim biedakiem w Polsze, ale nie czepiajmy się, bo każdy jak się postara może zostać biedakiem, vide Nicolas Coppola (kryptonim Cage), a nawet przez moment przezdolny Elton John?
Zgodnie z założeniem, że biedaka robi się dość łatwo, porada Kiyosakiego strawestowana przez blogera na tylnym siedzeniu Maybacha rzeczywiście nie jest bita po ciemieniu.
A BIEDAK PRZEDE WSZYSTKIM ma się ich POZBYĆ!
Ściągnąć onuce na krechę ma, wyjąć kartę (nożyczki pożyczone od dziecka, mogą być poplamione klejem) i pociąć ją ma, oraz wyrzucić.
I to jest dobra poszlaka, bo wydawanie więcej niż się zarabia, a przede wszystkim wydawanie na konsumpcję, to równia pochyła dobrostanu każdej Socjety.
Gdy ludzie zaczynają przemawiać o pieniądzach czują, że potrzebują jakiejś inwokacji, wstępnego wycięcia maczetą chaszczy, utorowania przecinki.
Jakiegoś przepraszania, tłumaczenia się z ewentualnych dreszczy, podobno z do pieniędzy obrzydzenia.
Racja, bo pieniądze rzeczywiście są wnerwiające, szczególnie, gdy ma je sąsiad, a nie my.
A więc prelegenci robią zawsze te podchody, żeby przygotować grunt pod ziarno kasy (a może lepiej kaski, pieniążków, mamonki, sałatki, kapustki).
Trochę z dupy.
I takie wstawki mają zmiękczyć publikę, aby można w końcu coś zagaić (znowu głupiego) o zarabianiu.
Panie Hawranku nie kpij pan: – ja nie kpim, ja żigam.
Ale koniec z satyrą i jędzowatością, od lat też nawijam o różnicach w myśleniu człowieka bogatego i bidnego, co również do niczego nie prowadzi.
Rzeczywiście można wymienić wiele rzeczy, ale czy da się przewrotnością myślenia przekabacić bidnego w bogacza?
Wątpię, gdyż zgodnie z prawem przyciągania rzeczywistości (programy, jak prawa – działają) przyciągniesz to, o czym myślisz, że jesteś w swojej grze.
Masz to, co masz w podświadomości.
Jesteś to, co jesteś w podświadomości swojej.
Wie, że to on jest główną siłą sprawczą tego co się dzieje w jego sprawach.
Nawet, gdy faktycznie nie jest.
Nawet, gdy miał farta, urodzenie i koneksje.
Nawet wtedy jest przekonany, że głównie sobie zawdzięcza WSZYSTKO!
Vide Donald Trump.
I wiesz, co w tym jest najzabawniejszego?
WSZECHŚWIAT TEŻ W TO ZACZYNA WIERZYĆ!
Owszem, bogaty potrafi potraktować wtopę, jako naukę, błąd, jako wliczone ryzyko kosztów wzrastania, ale bogaty przede wszystkim wie co ile kosztuje i mówi płacę, lub nie wchodzę w to.
Czyli pomimo próbowania, inwestowania, cały czas MINIMALIZUJE RYZYKO, jednocześnie UCZĄC SIĘ PROCESÓW tworzenia biznesu.
Staje się ofiarą i przybiera postawę roszczeniową.
Do najlepszej wersji swojego działania, a co za tym idzie, osiągnięć.
Telewizor i bieda?
Jeśli chcesz mnożyć ilość happy poranków,
Nie zapomnij zacząć dnia od 4 szklanków🙂
Dieta i bieda?
Na Olimpiadzie praktycznie wszyscy sportowcy (poduczeni przez swoich nawiedzonych kołczów) wizualizują cele.
To dlaczego, tylko jeden zdobywa złoto?
Byciu na własnej drodze, o wchodzeniu przez swoje drzwi, o popełnianiu błędów i ciągłym uczeniu się nauki.
Że nie wierzy w swoje możliwości.
Że się nisko ocenia.
Że traci.
na margi
Prawdopodobieństwo wygranej w totka jest setki razy mniejsze od wyjścia za mąż po 45, czy nawet trafienia przez piorun kulisty.
Nie jest to dobry pomysł na biznes, bez historii jego stworzenia.
Nie wszyscy urodzili się kupcami bławatnymi orientu, ale tak czy siak bogaty lub ten, kto będzie bogaty w przyszłości sprzedaje i dzieli się.
Gdy jest bardzo bardzo bogaty może już tylko dzielić się.
Dobry sprzedawca potrafi sprawić, że jego dziecko wyjdzie w zimowej czapce z domu i nie zdejmie jej za rogiem, żeby się fryz nie splaskał.
Dobry sprzedawca poprosi do tańca (bez strachu o odmowę) najładniejszą dziewczynę w klubie.
Dobry sprzedawca szanuje sprzedaż, bo rozumie, że wszystko jest sprzedażą.
Każdy biznes również, szczęśliwe życie małżeńskie tak samo.
Gdyż nie rozumie idei sprzedaży.
Myli mu się.
Zalicza do sprzedaży OSZUSTWO domokrążcy, sprzedającego staruszkowi „antyrakowy” dżemik za 4 stówki, na kredyt kołdrę za 4 tysiaki, czy odkurzacz za 6.
Nie rozumie, że prawy człowiek biedny ma mniejsze możliwości czynieniu dobra dla wszystkich wokół, niż prawy człowiek bogaty.
Że złego człowieka, głęboko nieprzebudzonego można spotkać po obu stronach barykady.
Ogólnie zaleca się dietę niskoinformacyjną:)
I na koniec dieta niskoinformacyjna: NIE DAJ SIĘ STRASZYĆ!
Nie interesuje go to.
To nie jego biznes.
owocek
Powiązane artykuły
Komentarze
W punkt! Ogromne brava Pepsi !
<3
Ciekawa perspektywa, nigdy nie uważałam swojego zawodu sprzedawcy, jako czegoś użytecznego, raczej taką usłużną pozycję w społeczeństwie. Ale jak głębiej nad tym pomyśleć, to faktycznie wiele mi zmienił w głowie i sposobie bycia, aspiracjach i celach, podejściu do ludzi, a także w pozbyciu się strachu przed drugim człowiekiem. Fajny wpis 🙂
Dzięki za pierwszy koment, dobry sprzedawca odważył się skomentować <3
Cześć Pepsi!… teoretycznie powinniśmy się zajmować ziemskim życiem, bo tu żyjemy, niemniej… czy możesz się odnieść do tego o czym mówisz – ktoś zawalił w jednym życiu, to w następnym dostanie łatwiejsze zadanie versus prawo karmy/przyczyny i skutku, czyli ktoś zawalił, to w następnym dostanie takie czy inne bęcki, będzie musiał coś odpracować, dostanie lekcję etc? To są dwa sprzeczne paradygmaty, z czego karmiczny dużo bardziej popularny.
Hmm a jak myślę jak biedak trochę,a wg GUSu jestem w grupie dobrze zarabiających i tak też się czuje, to udało mi się oszukać zwierciadła?
A co to znaczy „dobry sprzedawca”? Czy to taki, ktory sprzeda najwiecej mimo wszystko?
Pani w tramwaju była mocna i dobra,
ja jestem może coś pośrodku, niby już nie taki biedny mentalnie, ale czytając to wiem, ze i nie bogaty 😉
a już na pewno muszę odciąć się od informacji, nie mam tv, nie oglądam newsów i nie boję się ich, ale np. dużo czas spędzam na instagramie – oglądając nie wiadomo kogo i po co, a newsy i plotki które chłonę jak gąbka to te branżowe – bardzo interesuje mnie konkurencja – firmy z branży – chętnie słucham historii o nich, a to może pocieszam się jak im nie idzie, albo zastanawiam się w czym są lepsi jak im idzie, chyba to , jest to samo co pudel.
Za dużo informacji dopuszczam do siebie, często zmęczona już drogą dochodzenia do tego pełnego sejfu już bym go chciała mieć, ciężko czasem jak nie masz płynności, myśleć o tej drodze, jeśli odetnę się od listy płatności to łatwo, ale jeśli spojrzę na nią – trudniej.
nie odnalazłam jeszcze patentu jak poradzić sobie z brakiem $ na płacenie wszystkich faktur, co generuje pewne spóźnienia itd .. wtedy bardzo już chcę ten cel, a droga przestaje dawać fun.
Lofciam też, i te Twoje słowa mówione mają moc <3
lovciam2
Czytam Twój pierwszy wpis i poza mega wartością rzuca mi się w oczy mega ciekawy styl pisania i budowania zdań. Szacuneczek fajnie się czyta, zostanę na dłużej ✌️
dzięks 🙂 <3
Na dietę niskoinformacyjna polecam wyłaczenie kolorów w smartphonie. Tryb czarno-biały zdecydowanie zniechęca do ciagłego sprawdzania social mediów, czy innych serwisów. A pana z Bentleya bardzo lubię i szanuję, fajnie się go słucha w drodze do matriksowej pracy 🙂
Tak,bez oceniania, ale wolę Maćka Wieczorka, od pana w Maybachu.
w jednym z art wspomnialas chyba, ze czasami wydawaloby sie, ze moze spanie + rozbujale ego ma swoje „plusy”.
ostatnio wlasnie czulam, ze osiagnelam mniej wiecej zen, ze wszystko jest takie po prostu, ze jest mile, jest dobre, jest spokojne, dzieje sie, idzie do przodu i ogladajac film Almost Famous aka U progu slawy, myslalam o tym, jak zycie napedzane matrixem – slawa, imprezami, pieniedzmi, rozkoszami moze necic, jak moze wabic. Ze to takie przeciez fajne uczucie, byc na tej fali, byc na wiecznej adrenalinie, w ciagle ekstazie.
I mimo, ze te faze zycia mam za soba (nie slawe, ale ten teges … imprezy, lubowanie sie w ludziach „fajnych”, „znanych”, bywanie w miejscach dla fejmu, a nie dla prawdziwej przyjemnosci etc) to nadal sa w zyciu moim pewne aspekty, ktore wyskakuja jak Filip z konopii i burza spokoj. Takze np po pol roku spokoju, pojawia sie przyneta. Cos, co neci, co wabi, mowi : poddajze sie, chodz sie zabaw kobito. jak sobie z tym radzic/sz?
oczywiście nie jest tak, że można być w ekstazie non stop, o to chodzi, że w radości można a w ekstazie nie, bo odczuwasz ją dopiero w konfrontacji z nudą. Pasja daje radość codziennie, ale potrzebujesz niekiedy, nie każdy inspiracji, jakiejś zmiany. Gdybym Ci powiedziała, że sobie radzę, musiałabym przyznać,że to jest jakiś problem, ale nie, patrzę na siebie i robię co chcę. Tylko,że ja na przykład nie chcę zajarać.
hmm tak teraz mysle, ze faktycznie te momenty pokusy pojawiaja sie po pewnej dozie nudy w zyciu… musze sie temu przyjrzec 😉
jestem osoba o dosc wysokiej dozie energii, potrzebuje kreacji, wiec jak jest nuda w pracy, a trzeba wysiedziec 8 h to t mnie widac glupawka lapie
Wiedza wiedzą, ale sprzedać trzeba ją potrafić. Siebie sprzedać. To się wydaje takie proste, w momencie, jak w kimś nas cos uwiera, ale postawmy się na miejscu tej osoby i… zróbmy to, co ona. Polityk w tiwi sprzedaje, ktoś cokolwiek robi – sprzedaje. Informacje, swój wizerunek. Tak jak kiedyś napisałaś, to tylko wydaje się takie proste, coś sprzedać.
Wszystkim tutaj przyjemnego wieczoru 🙂
Od dłuższego czasu wzrastam. Przebudza się. Większość gałęzi mojego zycia sama się wyprostowała, fajni ludzie dookola, lepsze myslenia, dobre zycie rodzinne ALE pomimo tego ze DZIAŁAM to chyba wewnetrznie moja podswiadomosc ciagle finansowo daje mi po dupie jakbym miala juz zupełnie stracić wszystko i zebym dostała liściem w twarz ze teraz nie mam juz ani grosza a ze jednak dam rade zyc TYLE ze ja bardzo działam, rozwijam sie ALE i tak przychodzi gorszy dzien gdzie przygniata JAKAS KARA FINANSOWA, stare spłaty zadłużeń, dodatkowy mandat, brak świadczeń, wzrost opłat i WTEDY MAM 2dniowa załamke ze nie moge wyjsc z tego i MOJA PODSIWADOMOSC NIE JEST W STANIE ODRZUCIĆ NAJGORSZEGO SCENARIUSZA JAKIEGO SOBIE TWORZE 🙁 i boje sie ze bedzie jeszcze gorzej pomimo tego ze na codzien swieci slonce i daje rade zyc na poziomie. Jakas rada? 🙁
Odpowiem wkrótce wpisem <3
Świetny tekst. Jakże to inaczej czytam z perspektywy czasu biedaczki do bogatej kobiety.
<3 :D Kibicuję Ci na każdym etapie
Karolina G, nie chciałabyś nieco rozwinąć swojego komentarza? Pozdrawiam Ciebie, Ciebie Pepsi pozdrawiam x 100 <3