Dianę 35 jest fatalnie niezdrowa, a próbowałaś Maca This is BIO? https://www.pepsieliot.com/historia-przypadku-pozbycia-sie-wasikow-za-pomoca-peruwianskiego-pokarmu/ Tak naprawdę nie ma nas, jest tylko jedna…
Serdeczności
Powiązane artykuły
Komentarze
Żeby w razie czego mieć siłę, aby się diametralnie zmienić, nawet kosztem tego, żeby obwieścić sobie i światu – Łi, myliłem się.
Prawda, że gdyby nie to dziadowskie, niewygodne, kłujące i najbardziej ze wszystkich dokuczliwe nawet to wszystko by było banalnie proste? 🙂
Błędne koło pepsi – trzeba mieć moc żeby sobie to nawet powiedzieć…
Ale na szczęście każdy ją ma 🙂
Anno łi 🙂
ups, no to mi dalas do myslenia w taki cudny wolny leniwy dzien!!! Na dodatek z ulewnym deszczem, ktory szczęsliwie jest cudownym pretekstem aby nie wychodzic na zaden rower, spacer, whatever, bo tak pada ze najlepiej jest na wlasnej kanapie! Zawsze szukam usprawiedliwień przed skrywanym – nawet przed samą sobą – „nie chce mi się”, bo to obiektywne przeszkody stają na drodze moich planów, a nie ja sama (czyli mój osobisty LEŃ)! Własnie, słaba silna wola to moja chyba najgorsza wada. Moja Mam zawsze pękała ze śmiechu, jak wieczorem snułam ambitne plany na następny poranek, bo wiedziała że obowiązkowo COŚ obiektywnego stanie mi na drodze. Jedyna konsekwencja w moim życiu, którą NAPRAWDĘ zadziwiam wszystkich znających mnie bliżej, to decyzja odstawienia mięcha z dnia na dzień, i 2 dziesięciolecia trwania w niej bez żadnej skuchy. Potem nabiał wyleciał do kosza, cukier, gluten, wyciskam soki i targam bagazniki pelne warzyw od ekochlopa, czyli niby dbam o siebie. Niby! Bo ciagle pale! I nie jestem w stanie za nic w swiecie rzucic, nic nie moge zrobic bez papierosa, nie napisze mila, nie odbiore telefonu, nie pogadam ze znajomymi. Probowalam na sile rzucic, ale syndrom odstawienia jest taki, że nie radze sobie – bole glowy, drazliwosc, bezsennosc, i jedna jedyna mysl w glowie – zapale i wszystko minie! Wiem ze musze najpierw poprzestawiac sobie wszystko we własnym łbie, ale jak się do tego zabrac????
Kasiu muszę więc podać kilka sposobów treningowych na rzucenie fajek
Wpis prawie religijny z bogiem we wlasnej osobie (ta moc wlasna najwyzsza) ale przebrnelam.
Co do stolca to rzucilo mnie na kaloryfer. Jak juz dawno zauwazylam, nie da sie Ciebie Pepsi wsadzic do szufladki 😉
Kamilki mi szkoda- ja tez kiedys w takiej kupie siedzialam, ale rzeczywiscie – i tu se zgadzam z Twoim Pepsi wywodem- podswiadomie czulam ze jedynym czolwiekiem ktory mi moze pomoc jestem ja sama. To byl proces, to dopuszczanie instynktu samozachowawczego do glosu…qrde ale to jest trudna droga. Ale nie bylo wyjscia, bo alternatywa bylo kalectwo psychiczne i fizyczne pod czula opieka i kierownictwem robotolekarzy.
peps to zaleć jej może wysokie dawki zwierzęcej D – http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/23609390
może Kamila jest wege i nie suplemenci B12 i to przez to.
Niektórzy tak odstawiają to mięcho bezmyślnie i nie zastanawiają się co dalej nic-a-nic.
pozdrówy
ps nawiązując do poprzedniego posta zdaje się, że jestem wilkiem
Kurkur jesteś może polonistą ? 🙂
Osobiscie trwam w stagnacji, skuta jakims niewidzialnym lancuchem a tu dzien za dniem plynie i od pierwszych objawow beznadziejnosci mija 4lata! Uwstecznilam sie we wszystkim kim kiedys bylam. Teraz jestem maska. Lecz…
Od 3 tygodni, wstaje przed 12stogodzinnymi dyzurami i biegne 5km, a potem smothie (800kcal),na shower czasu brak wiec ide wyperfumowana;)), na sniadanko nr2 zielony soczek a potem albo jest dobrze ale niegrzecznie. I jest kondycja fizyczna lepsza,ale cos w tej glowie siedzi, nie pozwala zbytnio sie cieszyc I znow pojawia sie beznadzieja… Prochow n i e chce. Posiluje sie z ta moca, nic do stracenia nie mam!
Trudno jest podjac decyzje, w ktorej oznajmiasz calemu swiatu ze to Ty jestes swoim bossem i oparciem w kazdej sytuacji. Wygodniej zyc w zludzeniu ze jest inaczej.
Dzieki za posta
Pa Peps! :*
Gabi, to nie złudzenie, to fakt, że w znakomitej większości nie jesteśmy panami/paniami swego życia. Rządzą nami różne skłonności (wewnętrzny leń, nałogi i przyzwyczajenia, jak zwał, tak zwał), ale najczęściej nie my sami. I ta znakomita większość musi to sobie najpierw uświadomić, potem dokopać się do pokładów głęboko ukrytej, oj głęboko, silnej woli, aby na koniec móc się nazwać WOLNYM człowiekiem, czy też silnym, względnie mocnym :-).
Dzięki Pepsi za super tekst, który jak dotąd najbardziej do mnie przemówił, choć koks nie jest dla mnie nowością :-). Ja jeszcze silna nie jestem, ale już świadoma tego, co mnie ciągnie w dół. Teraz jeszcze dokopać się do tej silnej woli muszę… 🙂
O matko. Byłam Kamilą, byłam kulką z nerwicą, byłam workiem ziemniaków. Moc zawdzięczam sobie i to jest chyba jedyna taka rzecz w życiu. A z mocą jest tak, że się namnaża. Najbardziej, kiedy, jak ja teraz, możemy mówić o sobie – niegdysiejszej słabiźnie, w czasie przeszłym.
Pepsi, gdzież ten fotomontaż był robiony. Jakież to nowohuckie osiedla?
Fila, to bardzo stare zdjęcie, teraz korzystam z aktualńie robionych
Niech Moc będzie z Tobą… Luck B-)
Ja też tam byłam…w kącie znienawidzonego dziennego pokoju mojego kiedyś upragnionego domu….na kanapie z szeroko otwartymi ze strachu oczami w środku nowy…. lęk przed wyjściem z domu paraliżował, każdy krok wymagał nadludzkiego wysiłku. Byłam tam….z receptą w reku, bo psychiatra – kolega powiedział „sama sobie nie dasz rady” (poszłam, bo rodzinny chciał mieć podkładke pod kolejne L4). Pomyślałam, do bata, jak to sobie nie poradzę?? Jak zjem prochy, to nie będe wiedziała, co ze mną było, że tak się porobiło i skąd mi się to wzięło. Na jak długo się podniosę po prochach i na jaką wysokość? Co w końcu pomogło? Poddanie się. dziwne? A jednak…poddałam się, powiedziałam „rób ze mną, co chcesz, a ja pokaże swoją moc, nie walcząc, nie bijąc się. Odejdziesz, franco, kiedy zobaczysz, że nie masz mocy nade mną, że nie sprowokujesz mnie po raz kolejny do bitwy”.I odeszło. cztery lata temu, na dobre. Pozdrawiam moc w Was!
Temat bardzo aktualny, a sądząc po komentarzach wszyscy na własnej skórze wiedzą co oznacza : ) Zaczęłaś od nibyparadoksu, ale żadna tajemnica, że pieprzyć ze sobą czy do innych racjonalnie nie wystarczy, trzeba jeszcze cokolwiek poczuć, a potem ruszyć tyłek. Ach to ciężkie dupsko, na taczkę i na wysypisko stolców : D
Jakby co, dopiero idę spać, ale zainspirowałaś mnie do paru skłonów hehe
Moim zdaniem jest jeden mały problem. Trzeba mieć wielkie przekonanie, że WARTO walczyć o tę moc w sobie. Do tego jest bezwzględnie potrzebne wielkie poczucie własnej wartości – przeświadczenie, że na to zasługujemy. No i jakaś ciągłość jednak. T.zn. perspektywa przyszłości. No bo jeśli nie wierzymy w naszą przyszłość i na nią nie czekamy ani jej nie planujemy to po prostu nie warto się o nic starać. Nie warto się wysilać. I liczy się tylko chwilowa przyjemność, czy folgowanie sobie, bo przecież teraz nie ma znaczenia co będzie jutro…
Tak więc chyba pierwszym krokiem jest wielka akceptacja i docenienie siebie.
Dzięki Pepsi za bardzo fajnego (znowu) 🙂 posta trochę z innej beczki.
Serdecznie pozdrawiam Ciebie i wszystkich tu bywających!
Otoż to! Pożyteczne jest lubienie siebie jako istoty niedoskonałej, takim jakim sie jest. I patrzenie z ufnościa,ciekawościa w przyszłość. Brzmi jak utopia, co? Nie ma lekko gdy nasz najwiekszy wrog spoczywa w naszej glowie, pomiedzy uszami!
Anko ja zakładam że ostatecznie większość ludzi jest w sobie bardzo zakochana, ale wiem też czym jest destrukcja, serdecznie Cię pozdro
w mej głowie krzątało się ostatnio pytanie-co jest w życiu ważne? mam zamiar zadawać je ludziom, bo jestem ciekawa odpowiedzi, serio-co dla kogo jest ważne. jedno z lepszych pytań otwartych na dzień dzisiejszy dla mnie:) wpis Twój okazał sie akurat lekko nawiązujący, z czego sie cieszę, podobnie jak z całego tego wpisu który ma MOC a nawet możliwość posunięcia/popchnięcia kogoś o krok do przodu, wow!
N xoxo
Przychodzi mi na mysl serial “Grimm” – zmieniajacy sie ludzie w szaraki itp cos w nim jest 🙂 przyjemnie sie oglada.. polecam 😀