Czyli dieta dietetyczek klinicznych vs dieta Picassa, przejęzyczenie, Pepsiaca
Żeby nie było, wszystkich moich czytelników wielbię, bez względu na to, co jecie, co myślicie, czy macie cele, czy płyniecie łupiną orzecha. Poproszono mnie o opinię, wyrażam ją szczerze, nikogo nie chcąc urazić ani zasmucić. Jestem jedynie Picasso, Modigliani, Renoir, muszę malować. Dowiedziono, że elektron jednocześnie jest i materią i falą, czyli energią. Ponieważ my również składamy się z elektronów, oznacza to, że jesteśmy zarówno transcendentni, jak i materialni. Uśpieni dietetycy, ale też uśpieni naturopaci, jak większość ludzi głęboko uśpionych, ma swoją naukę, doświadczenia, przekonania, ego i przez sen działają w tej grze. A ponieważ nie wiedzą, że śpią, są przekonani, że to jest prawda obiektywna. Owszem dieta dietetyczek klinicznych obowiązuje w tej grze, jest niejako praworządna, może też przynieść najpierw poprawę sytuacji, eliminując fast food, czyli złom, ale w dalszej perspektywie to zwykła przebiałkowana rozpiska ze sporą ilością tłuszczu i najmniej zdrowym melanżem węgli z tłuszczem, pełna glutenu, i mięsa o kodzie genetycznym zbyt blisko kodu człowieka. Faktycznie idealnie pasująca do opcji dietetyka klinicznego. Dieta traktująca człowieka, jak ciało i ego, gdy tymczasem człowiek to świadomość zanurzona w awatarze zwanym ciało. Pokarm nie tylko ma karmić umysł i ciało, jelita, wątrobę, nerki, pęcherz, nadnercza, a nawet szyszynkę, ale także nie może blokować ewolucji świadomości, nieśmiertelnego ja nie może hamować, gdyż znowu zanurzymy się w chaosie wieków pradawnych i zaczniemy karmić energoinformacyjnego pasożyta, przeżyć, wyżywić się, przeżyć, wyżywić się.
Dieta nie powinna cofać Cię ku maczudze
no nieeee, takie rzeczy, to tylko do świerszczyka
I taki komć
Pepsi, proszę wyjaśnij mi trochę. Robię online taki kurs dietetyka klinicznego (dla siebie). Czytam Ciebie od kilku lat, ufam Tobie, kupuję tylko Twoje suple i karmię nimi całą familię. Do meritum: ten kurs jest racjonalny, poglądy pokrywają się z Twoimi, tylko podstawowa rzecz się nie zgadza. Te dietetyczki proponują 3 posiłki: śniadania i obiady białkowo tłuszczowe (mięso, ryba, jajka+warzywa), a kolacje węglowodanową (chleb, warzywa), tłumacząc to tym, że takie śniadanie długo syci (racja jak zjem np jajka, to nie jestem po 2 h głodna jak po zjedzeniu żytniego chleba z warzywami i nie ma takich skoków insuliny), a kolacja węglowodanowa zapewni dobry sen ze względu na tryptofan. One wyglądają zdrowo, wyciągają taką „dietą” swoich pacjentów, ale kurde, taka ilość mięsa (polecają też wieprzowinę) nie spowoduje kiedyś raka itd? Kurdę, mam taki mętlik w głowie bo w moje rodzinie też są młodzi mężczyźni, którzy jedzą dużo mięsa, prawie codziennie (eko i z warzywami) i są zdrowi, silni, wyniki wzorowe. A ja jedząc np. śniadanie: owsianka, kanapki, to po 2 h znowu jem i tak w kółko…Mięso eko jem raz na tydzień, czy dwa. Jestem zdrowa, ale te węglę mnie nie sycą. Dodatkowo po takich posiłkach węglowodanowych ciężko się nie skoncentrować. Co robię źle? Czy możesz napisać jak wyglądają posiłki Twojego G.? Proszę napisz cokolwiek co otworzy mi oczy…Nastawienie psychiczne, myśli niewzmacniające, podważające, to wszystko sprawia, że ludzie nie zmierzają do własnego celu. Wyobraź sobie, że ktoś przychodzi do Modiglianiego i mówi, panie Picasso, paru nauczycieli akademickich powiedziało, że pędzel się trzyma tak a tak, a pan panie Renoir trzyma go od dupy strony. Niedobrze, jestem młodym adeptem i nie wiem już komu ufać. Oni tak bardzo ładnie, zdrowo wyglądają, a pan Panie Manet by tylko to śniadanie na trawie polecał. Niech mi pan to wyjaśni, i doda, jak trzyma szpadelek pańska żona, a propos, która to?, która? Czy ja się uważam za Pabla? Owszem tak, codziennie pokazuję sobie coraz lepszą jakość siebie i staram się dzielić nową jakością z innymi, oddawać ją radośnie światu. Jedzenie Jamiego Olivera służy nie tylko karmieniu, ale nade wszystko ekspresji kreatora i bardzo dobrze, tajski bulion z kurczaka, skwierczące przegrzebki, czy krewetki z mango (ostatnio wydał solo wegetariaństwo w przepisach) to mogą być wyskoki, varius, a nie constans. Gdyż constans jak najwięcej w krótkim oknie pokarmów prostych proszę jeść, naturalnie prostych, sparowanych zaledwie, a jak się da i ile się da, surowych, pokrojonych, podartych, czy zmiksowanych, enzymatycznych i to wszystko. No i picie 4 Szklanek™ z rana, to najprostsza potęga świadomości.
Ludzie żyją bez celu
Ludzie chcą długo, coraz dłużej żyć, ale nie wiedzą po co, najczęściej ze strachu przed śmiercią, bo ego wtedy a kysz, przepadnie. I boją się nie jeść mięsa, nie jeść dietetyki klinicznej, skoro tak zachęcająco i zdrowo brzmi, kliniczna, hospitalizacyjna, śliczna.Samo słońce bez beztroski finansowej nie przedłuża życia
Włosi do pizzowego chleba na wieczór dodadzą jeszcze parmeńskiej szyny, czym skrócą sobie życie, ale w sposób bardzo radosny, wyluzowany, i podlany doskonałym Chianti. Bo tym różni się Chianti od innych win, na których trzeba się znać, a już na francuskich, to musowo, że Chianti zawsze trzyma klasę, oczywiście o ile nie zoctcieje. Przy okazji podpowiem, jakby kto nie wiedział, że kelner rozlewa odrobinę wina zamawiającemu przed podaniem (grzecznie będzie, gdy zapyta, kogo delegowano do spróbowania), nie w celu popisów kiperskich smakującego, ale do prostego, światowego stwierdzenia, że wino nie jest octem, co może przydarzyć się w najprzedniejszych rodzinach sommelierów i enologów.Dla kogo jest dieta dietetyczek klinicznych?
Wracając do naszej diety, to ta kliniczna z punktu widzenia transcendentnej, nieśmiertelnej istoty człowieka, to (prawie jak w obwieszczeniach parafialnych: weganie zagrażają kościołowi) owszem, tego się po prostu nie je. Ryba, owoce morza, jedzone w niewielkich ilościach, najlepiej oczywiście niesmażone w tempurze, mają wystarczająco dużo aminokwasów, żelaza i B12, aby mogły ze swoim odległym kodem genetycznym zastąpić smutne krowie oczy, czy nawet niezbyt ładne świńskie oczka w otoczce białych rzęs. Ludzie jedzą też przepiękne oczy konia, uparte osła, wzruszające cielęcia, owcy, owszem baran się barańsko boczy, oraz niezbyt inteligentne oczy kurczaka. Co do ryb trzeba sobie powiedzieć otwarcie, że też mają rybie oczy, ale bardzo odległe od Ciebie i mnie genetycznie. Im bardziej rozwinięte zwierzę, zwłaszcza ssaki, tym bardziej oprogramowanie jest wyspecjalizowane, jak silnik do pokonywania pierwszej prędkości kosmicznej. Właściwie to jest tak, że im jesz więcej białka zwierzęcego, tym większą ilość kwasu żołądkowego potrzebujesz. Tak właśnie działa ocet jabłkowy, kwas cytrynowy, coś kwaśnego, oszukuje niejako żołądek i stymuluje wydzielanie większej ilości kwasu, podobnie jak białko zwierzęce, które jest kwaśne (wyjątek stanowi izolat serwatki i nie zakwasza ciała). Zwierzęta mięsożerne, jak tygrys, zresztą większość zwierząt mięsożernych też nie, a więc nie pożywiają się codziennie, a co dopiero mówić o zassaniu dwóch czy trzech takich posiłków dziennie, bowiem, gdy zje taki 25 kilogramów mięsa przez następne 6 dni musi jedynie spać, odpoczywać, nawadniać się, ewentualnie pod koniec postu zaczyna przechadzać się leniwie. Zmierzam do tego, że Twoje ciało ma pewne priorytety, a bycie mięsnym smakoszem niekoniecznie oznacza, że będzie z tego powodu szczęśliwe. Mięso obfituje w białko, ale tylko niewielka część zostaje zużyta przez Twoje ciało, pozostała będzie przemieszczała się powoli przez układ trawienny, wywołując różne problemy, takie jak nadmierna aktywność bakteryjna, zwiększenie zapotrzebowania na sen, osłabienie regeneracji komórek i podniesienie poziomu tamas, czyli inercji. To wszystko prowadzi do obniżenia wrażliwości percepcji.sorki, to ja, jeszcze przed makijażem
Właśnie z tych przyczyn mięso zostało uznane za duchowo niekorzystne, ponieważ proces duchowy zasadniczo polega na poszerzeniu postrzegania poza granice fizyczności. Oprogramowanie organizmu sprawia, że gdy zjesz owoc, zamieni się on w Twoje ciało, a nie w małpę, mysz, lub zająca. Ciało łatwo wykasowuje inny kod, który przekształcił ziemię w owoc, i narzuca swój własny, który zmienia owoc w ludzką tkankę. Dobra, a teraz wróćmy z kwantowych zaświatów i udajmy się do naszej zwyczajnej fizyki newtonowskiej.Słyszałaś o autofagii?
Dzień 3 października 2016 roku zapewne był dość ważny dla Yoshinori Ohsumi’ego, gdyż otrzymał właśnie Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny za odkrycie mechanizmów autofagii, który to termin nie ma na celu nikogo obrazić, ale przekłada się na self-eat, czyli samo-zjadanie się ciała. W skrócie autofagia jest mechanizmem, dzięki któremu komórki pozbywają się odpadów tego co się w nich, czyli organellach komórkowych, białkach, też błonach komórkowych wyprawia. Jest to uporządkowany, czyli o niskiej entropii, harmonijny sposób degradacji i recyklingu składników komórkowych. Gdy nie działasz, aby sprzyjać autofagii, po pewnym czasie z komórek poleci siwy dym. Za to w trakcie włączonej autofagii beznadziejne odpady komórek wysyłane są do specjalnych komór, pakamerek o nazwie lizosomy. Lizosomy zamieszkują enzymy rozkładające owe stare zanieczyszczenia, rozłamując je na jeszcze mniejsze kawałeczki, aby mogły być ponownie użyte przez komórki, ale.Jak zmusić dobrze nażartą komórkę do autofagii?
Jak zmusisz dobrze nażartą komórkę, żeby wyjadała okruszki spod szuflady? Jedynym sposobem jest przegłodzenie. 12 godzin postu, to minimum, żeby włączył się proces autofagii. Ciało zaczyna się samo-zjadać, oczyszczając z toksycznych odpadów. Tak naprawdę chodzi właśnie o równowagę, o homeostazę, której na diecie rozpisanej przez dietetyka klinicznego, też znanych naturopatów, zwykłych dietetyków, i zwykłej samowolki żywieniowej, którą uprawia większość, przenigdy w życiu się jej nie doświadcza. Dlatego zalecam codzienne posty, nie posiadają wad postów długich (niedożywienie), za to wszystkie ich zalety (autofagia, czy fala uciskowa, już tłumaczę). Tak, czy siak, wszyscy powyżsi mogliby żyć znacznie dłużej, gdyby mogli skorzystać z dobrodziejstwa autofagii, tyle, że na takich (bez postów i z dużą ilością białka zwierzęcego) dietach się jej NIGDY W ŻYCIU nie przeżywa!Wspierasz falę Jagienki?
Na koniec jeszcze jedna sprawa poruszana tym razem przez Emerana Mayer'a w jego "Jelita twój drugi mózg". Pomiędzy posiłkami pojawia się inna, ogromna fala uciskowa, o sile pośladków Jagienki („Krzyżacy” się znów kłaniają), potrafiąca rozłupać orzech brazylijski. Ta fala to wędrujący kompleks mioelektryczny, niczym woźny wymiata z jelit wszystko, czego żołądek nie był w stanie dostatecznie rozdrobnić, czy rozłożyć, na przykład nierozpuszczone leki, czy nieprzeżute ziarna kukurydzy. Fala ta bardzo powoli, co półtorej godziny wędruje od przełyku do odbytnicy i wyprasza wszelkich niepożądanych gości z jelita cienkiego do grubego. W odróżnieniu do odruchów perystaltyki jelit, fala ta pojawia się tylko wówczas, gdy w przewodzie pokarmowym NIE MA jedzenia! Na przykład w trakcie snu, czy po dłuższym czasie okna postu, gdy jesteś na przerywanym poście. Trzeba też wiedzieć, że fala ta zatrzymuje się wraz z pierwszym kęsem. Na diecie dietetyczek klinicznych praktycznie zawsze coś siedzi w przewodzie pokarmowym. Tak, że ten.Konkluzja
I z czym do Modiglianiego, gdy nigdy nie doświadczasz w tej technice malarskiej cienia chiaroscuro, oops, autofagii, ani nawet fali Jagienki?!owocek
PS Od G. mięso odpadło samo, jakieś 9 lat temu. Nadal pozostaje atletą.
Komentarze
Protokół fizjoterapii jest słaby w Polsce po tym zabiegu usunięcia macicy. Czuję, że powinnam po zdjęciu szwów zacząć ćwiczyć (medium level) mięśnie brzucha, co myślisz Pepsi? wiele Kobiet po tym zabiegu przez wiele tygodni i nawet miesięcy ma "wydęty /opuchnięty" brzuch (pobrałam opinie z forum), wydaje mi się, że to z powodu braku dynamiki mięśni, tkanek i wiązadeł. Co myślicie? ❤