Niestety to są wiadomości jakby laickie, a jakby udające naukowe. Nawet na tym blogu znajdziesz takie informacje sprzed 11 lat,…
Celu w każdej dziedzinie życia, sukcesu, dobrobytu, dobrostanu materialnego i duchowego. Ci wrogowie, to potężne lęki, które dręczą praktycznie wszystkich ludzi, a każdy jest podatny innemu, albo kilku. Listę stworzył w latach 40 Napoleon Hill, i nic się w tej kwestii nie zmieniło.
Strach przed biedą
Strach przed chorobą
Strach przed starością
Strach przed brakiem miłości
Strach przed krytyką
Strach przed śmiercią
Kolejność lęków przypadkowa, ale strach przed śmiercią wydaje się dotykać prawie wszystkich i jakby kto chciał przypalić mnie ożogiem, wysunęłabym go na miejsce pierwsze. Owszem, twierdzi się, że wszystko co wyprawia ego, jego destrukcje, wahadła, krzywa morda, fałszywa flaga, to wszystko robi ego, ponieważ wie, że jest śmiertelne i bardzo się tego boi.
Świadomość jest nieśmiertelna, ale co z tego, gdy ludzie żyjąc przez sen identyfikują się ze swoim śmiertelnym ego, w następnej kolejności z ciałem, natomiast o nieśmiertelnym ja nie mają pojęcia.
Większość lęków podsycają wahadła destrukcji, pasożyty energoinformacyjne, przekonania, szkoła, rówieśnicy, rodzice, oczywiście religie, ksiądz z ambony, no i Ty sama nakładasz sobie na podświadomość przeróżne programy, które sterują Twoimi możliwościami osiągnięcia sukcesu, czyli po co tutaj się zalogowałaś.
Wbrew temu co się również słyszy, nie zalogowałaś się do gry, którą sama tworzysz, aby cierpieć, nie być kochaną, nie mieć wszystkiego czego pragniesz i nie wznieść się na wyżyny transcendencji ponad chmury, wręcz przeciwnie, zalogowałaś się, żeby pojąć, zrozumieć, odbić się i poszybować ku wszystkim swoim celom. Bowiem osiąganie celu, jakiegokolwiek, dobrostanu w jakiejkolwiek dziedzinie, zawsze wiąże się z kreacją, czyli najlepszą zmianą siebie na dany dzień w porównaniu do siebie dnia poprzedniego.
Szczere spojrzenie na siebie i zaraz będziesz wiedziała, który lęk, lub lęki dominują w Twoim życiu, i to są rzeczy do zrobienia na już. Natychmiast zajmij się treningiem odwagi w tej dziedzinie.
Tak, możesz wyjść do miasta bez makijażu i w zeszłorocznym image.
Tak możesz wyjść naprzeciw lękowi, że będziesz stara i chora.
To straszna ściema, starość nie istnieje, podobnie jak młodość, to tylko gra. Wahadło destrukcji chce, aby ludzie chorowali, aby w głowie natychmiast otwierała się komórka, starość, równa się choroba, równa się tendencyjny debilizm ocen, nietolerancja, generalnie to wszystko co matryca chce, żebyś myślała i zaczęła „leczyć się” z powodu choroby, że hormonów rozrodczych u Tiebia niet. To wszystko ściema, uwierzyłaś w to wszystko, gdyż identyfikujesz się z awatarem, którym grasz.
To jest tylko kostium, i raz, że możesz o niego zadbać, żeby służył Ci do ostatniej kropli energii za tego logowania, a dwa, że ta gra jest wciągająca, niesamowita na każdym etapie życia, a prawdą jest też, że dopiero lata treningu pozwalają na zrozumienie o co tutaj chodzi i zabawa się właśnie zaczyna.
Strach przed brakim miłości jest równie łatwo okiełzać, gdy tylko zrozumiesz, że chodzi o Twoją miłość. Kochając siebie, nigdy nie zabraknie Ci miłości, nigdy nie poczujesz się niedoborowo, bowiem będziesz kochać innych bez oczekiwań, akceptować, uczyć się, cieszyć. Skończy się zazdrość, zawiść, porównywanie do innych, Twoje życie stanie się rozumne, mądre, dobroduszne, piękne. A jak nie, to i tak zrozumiesz, że wszystko w życiu jest po Twojej stronie, to Ty jesteś tutaj kreatorem.
Pepsi, myślę myślę i nadal nie wiem jak ruszyć że skrzyżowania i znaleźć cel? Całe życie chciałam być lekarzem, ale nauczyciele z mojego gimnazjum mówili, że do niczego się nie nadajemy, tylko do zawodówki. Uwierzyłam w to, ostatecznie skończyłam dobre liceum, radziłam sobie świetnie i poszłam na prawo. Na 3 roku chciałam rzucić, męczyłam się, ale po awanturach z rodzicami zostałam i brnęłam dalej. Obecnie jestem na aplikacji radcowskiej, na sędziowską się nie dostałam, jednocześnie pracuję w sądzie. I jestem już na skraju wytrzymania. Nienawidzę tego, męczę się i nie wiem co dalej. Nic, oprócz zagadnień medycznych, nie interesuje mnie. Powinnam ciągnąć dalej to prawo czy szukać jakiejkolwiek innej pracy? Chociaż podejrzewam że w innej też będę nieszczęśliwa. Nie wiem jak odnaleźć w sobie inną pasję, z której będę mogła się utrzymać?
Jesteś w tej świetnej sytuacji, że znasz swoją pasję, a to dla wielu chwilowo nieosiągalna wiedza.
Jednak widzę tu strach przed krytyką, strach przed biedą, może strach przed brakiem miłości. Zacznij trenować odwagę, zmień przekonania, które nałożyłaś na swoją podświadomość.
Codziennie spisuj swoje cele główne i cząstkowe, Myśl o nich często, jak o faktach dokonanych. Gdy ruszysz w końcu z tego skrzyżowania ze zdziwieniem skonstatujesz, że nagle otworzą się przed Tobą nowe drzwi, możliwości, pojawią się nowi ludzie. Gdy jesteś na własnej drodze do celu wszystko nabiera nowego sensu i znaczenia. Potknięcia zamieniają się w niezbędną naukę, każdy telefon, uwaga czyjaś luźna, inspiracje twórcze płynące od innych mózgów, to wszystko okazuje się celowe, z wielkim transcendentnym sensem, który zamieni się w Twój sukces i dobrostan.
Zacznij studiować medycynę, a jak nie jest to możliwe, studia wymagają sporego dopływu gotówki na utrzymanie się (chociaż Twoje myśli celowane mogą wszystko zdziałać), ale są kierunki niekoniecznie stricte medyczne, ale zajmujące się tą tematyką, jak ziołolecznictwo i inne, które można studiować, na studiach podyplomowych. Możesz też wyjechać na takie krótsze studia podyplomowe za granicę, wcześniej nostryfikując dyplom.
Tylko tam nie tkwij, na tym skrzyżowaniu, jak udający Rumuna, człowiek z udawaną skoliozą.
loveU
Powiązane artykuły
Komentarze
Pepsi trochę się pogubiłam. Czy istnieje coś takiego jak bratnie dusze i bliźniaczy płomień? Jeśli tak – Czy, żeby spotkać na swojej drodze bliźniaczy płomień (czyli TĄ jedna osobę) to należy pokochać siebie, nie odczuwać niedoborowości, skupić się na swojej drodze i celu, aby taką osobę spotkać? Czy to jest nasze dopełnienie, coś jak ying-yang? A z drugiej strony, czy nie jesteśmy wszyscy jednia, pochodzimy z tego samego źródła, wiec sens istnienia bratnich dusz czy bliźniaczych płomieni jest nieprawdziwa?
nie ma sensu <3 wszystko co widzisz i słyszysz jest i prawdziwe i nieprawdziwe, wszechświat zawsze powie Ci "tak", bo to Ty tworzysz tę gę, świadomość wspólna wypadkowa naszych wszystkich myśli to to co teraz widzimy w związku z koronowirusem, moglibyśmy to szybko zlikwidować, gdyby nie strach.
Jeśli uwierzyłaś, ze jakąś bratnią duszę masz szukać, to to przyciągniesz, nie że bratnią duszę, tylko szukanie. Rozglądnij się wokół siebie, zobacz ludzi przy których dobrze Ci się myśli, którzy użyczają Ci swojej energii umysłu do jeszcze lepszego pojmowania przez Ciebie, to są nasze bratnie dusze, dzięki którym poszerzamy horyzonty, wchodzimy na własną drogę i osiągamy wyznaczane cele w każdej dziedzinie życia. Ale jeśli obok Ciebie są ludzi, których przekonania ograniczają ich, to będą też mieli wpływ na Twoją ewolucję, w tym materialną.
Jakoś przez ponad rok byłam silnie zauroczona w mężczyźnie. Teraz chyba dociera do mnie, że sobie wmawiałam, że to ten, ta bratnia dusza, tudzież bliźniaczy płomień (miałam z nim sny zanim go poznałam, coś w spojrzeniu było nietypowego, no czułam takie silne przyciąganie lub też sobie to wmawiałam lub moje ego). On rzadko coś proponował, ja byłam tym goniącym króliczka (tak, tak, odebrałam mu rolę faceta), w ogólności z perspektywy czasu – nie był w ogóle mną zainteresowany. Po ponad roku czasu spotkaliśmy się, znajomość skonsumowana kopulacją na pierwszym spotkaniu, bardzo tego chciałam, pragnęłam z nim tego spróbować, marzyłam o tym. Ale teraz. BRZYDZĘ się sobą, tym, że tak bardzo nad nim skakałam, byłam jak piesek, odarłam się z godności i szacunku, czy mogę się jeszcze nazywać KOBIETĄ? Jak to zaakceptować, jak zaakceptować to, że w imię wydumanej miłości przekroczyłam nieprzekraczalne granice, że zachowywałam się jak się zachowywałam, że go tak odstręczałam? Gość z pewnością ma do mnie obrzydzenie, tak jak ja do siebie. Nie umiem siebie nazwać już tak pięknie „kobietą”, bo kobieta to istota, która zna swoją wartość i nie zamienia się rolą z mężczyzną, kim ja w ogóle jestem? A całe swoje zachowanie tłumaczyłam tym, że przecież to ktoś dla mnie bliższy, w świecie równoległym lub w wyższej gęstości.
zostaw tamtą siebie w spokoju, już ją kocham, dołóż po prostu dzisiaj nową jakość siebie, troszkę lepszą i tak każdego dnia, nie rób sobie krzywdy brakiem miłości
Dobrze, tak zrobię.
Peps mam lęk przed ludźmi. Teraz już mniejszy ale ciągle jednak jest. Mam bliskie osoby przy ktorych czuje sie swobodnie, umiem zebrac mysli, mowie logicznie. Sa chwile ze umawiamy sis z innymi znajomymi i nagle zachowuje sie jak wariatka, gadam bez sensu, podlizuje sie, uginam, naginam normalnie bez zadnej świadomości – pozniej sie biczuje. Czy mam wychodzic caly czas ze strefy komfortu? I nadal probowac sie umawiac? Te proby sa meczace chociaz widze zmiany ale strasznie sie zajeżdzam mentalnie po takich spotkaniach
https://www.pepsieliot.com/help-porady/18018/fobia-spoleczna-najpierw-sie-podpuszczam-a-potem-staje-sie-dla-siebie-okrutna.html <3