
Kiedy dni stają się coraz dłuższe, jednak zewnętrzna aura wciąż nie zachęca do kończących się w nieskończoność spacerów, zamieniam swoją kuchnię w małe laboratorium. Jak pięknie wówczas pachnie skórkami suszonych cytrusów, korzennymi przyprawami, zielskiem, kakao i mnogością niezliczoną olejków wszelkiej maści! Lodówkę, na równi z cudownym, roślinnym pożywieniem, zamieszkują tłukące się o siebie szklane butelki z ingrediencjami i bardziej lub mniej udanymi eksperymentami. Blenduję, przetapiam, rozpuszczam i ucieram napawając się zapachami, napawając się płynącą z głośników muzyką, co i rusz potykając się o ciekawskiego kota plączącego się między nogami. Tak sobie kręcę te swoje kosmetiksy i kręcę i ostatnio znalazłszy przepis ukręciłam sobie taki o żel. Żel pachnie obłędnie, nawilża, robi się szybko i przyjemnie, no i generalnie co by tu dużo mówić, musicie spróbować.
Składniki:
- 2 łyżki masła shea - 1 łyżka olejku jojoba - 1 łyżka olejku migdałowego - 1 łyżeczka oleju kokosowego - 1/4 szklanki mydła kastylijskiego - 1 łyżka stołowa gliceryny roślinnej - pół łyżeczki agar-agar - 1/4 szklanki ciepłej wody destylowanej - 12 kropli olejku pomarańczowego
Wskazówki:
Powoli rozpuść masło shea na małym ogniu w kąpieli wodnej. Dodaj olejek jojoba i migdałowy oraz olej kokosowy. Dobrze wymieszaj trzepaczką lub blenderem i wlej oleje do naczynia odpornego na ciepło. Dodaj agaru, wymieszaj i odstaw na 2-3 minuty. Dodaj mydło kastylijskie i zmiksuj. Dodaj glicerynę i olejek z pomarańczy i dobrze wymieszaj. Mieszanina powinna być kremowa i gęsta. Po przelaniu do dozownika można zużyć miksturę w przeciągu kilku tygodni. Włala. Źródło:
1 uściski:)
Komentarze