
Naturalne i bezpieczne sposoby na poprawę stanu zdrowia coraz częściej znajdują się pod ostrzałem tych, którzy profity czerpią z uczestniczenia w łańcuchu sprzedaży substancji znacząco mniej naturalnych, a niekiedy także znacząco mniej bezpiecznych. Ostatnio New York Times zaatakował witaminę D3 sugerując brak potrzeby jej przyjmowania i podważając potwierdzone licznymi badaniami korzyści suplementacji. Co więcej, autorka tekstu, Liz Szabo, sugeruje, że badania poziomu witaminy D są maszyną do zarabiania pieniędzy, powołując się między innymi na argument, że w Stanach Zjednoczonych przeprowadzono w 2014 roku 641 000 badań 25(OH)D, czyli badań poziomu witaminy D. Na tę merytorykę najłatwiej będzie zareagować westchnieniem. Bo czy to źle, że te testy zostały przeprowadzone, a witamina słońca, której chroniczne brakuje ludziom, została spopularyzowana dzięki takim stronom jak ta? Nie mówiąc już o najuczciwszym marketingu szeptanym opartym po prostu na samopoczuciu ludzi, którzy nagle doświadczyli mocy i zdrowia tylko z tego powodu, że uzupełnili braki witaminy D. No ale odstawmy na bok witaminę D. Ostatnio nadużyto bowiem języka także w innej kwestii: oleju kokosowego.
Profesor epidemologii z Uniwersytetu Harvarda, Karin Michels, uważa, że olej kokosowy to „czysta trucizna”. Czyżby?
W trakcie swojego wykładu na niemieckim Uniwersytecie we Fryburgu uznała ten superpokarm nie tylko za trujący, ale także powiedziała, że to jedna z najgorszych rzeczy jakie można zjeść. Dlaczego? Oczywiście ze względu na cholesterol.

Tutaj wypadałoby przypomnieć aferę z American Heart Association w tle. Tak jest, z tą American Heart Association, której
prezes pierwszy zawał przeżył w wieku 52 lat. Z tą American Association, która latami mówiła, że ofiary ataku serca mogą jeść nielimitowaną ilość przetworzonego cukru i syntetycznych (rako- i chorobotwórczych przecież) słodzików tak długo, jak długo nie będą konsumować ani grama tłuszczu ( AHA wycofała się ze stanowiska, choć dalej pisze o „dopuszczalnym spożyciu” przetworzonego cukru). AHA uznała wtedy wszystkie tłuszcze za absolutnie niezdrowe (wliczając w to dobry roślinny tłuszcz jak ten z awokado i orzechów, nasion i pestek). To chore o tyle, że układ nerwowy bez grama tłuszczu przestaje działać, a oni wiedzą o tym doskonale. Obecnie natomiast AHA poleca między innymi margarynę zamiast tłuszczu. To samo towarzystwo stwierdziło zeszłego roku, że olej kokosowy jest szkodliwy, a news w zatrważającym tempie obiegł media społecznościowe.
Skąd ta medialna wojna wypowiedziana olejowi kokosowemu?
Miliony ludzi dzięki żywności takiej jak olej kokosowy unika medykamentów od wielkich farmaceutycznych korporacji, które ładują w Americam Heart Association kasę (sponsoruje ich między innymi farmaceutyczny gigant Bayer, ale też (sic!) sieć fastfoodów Subway i płatki śniadaniowe Cheerios – samo zdrowie). Olej kokosowy, znany ze swoich super prozdrowotnych właściwości wszedł już do mainstreamu i można znaleźć go na półce nawet w osiedlowym sklepie. Olej kokosowy wypiera powoli rafinowane, tanie oleje w kuchni i zastępuje sztuczne kosmetyki. Oczywiście nie jest to na rękę tym, którzy zarabiają na chorobach.
Tymczasem to nie tłuszcze nasycone są wrogiem
W 2010 roku w badaniu opublikowanym w American Journal of Nutrition – największym magazynie naukowym dotyczącym żywienia na świecie – przebadano wpływ tłuszczu nasyconego na choroby serca. Przebadano pół miliona ludzi. Konkluzja była jednoznaczna – tłuszcze nasycone nie powodują miażdżycy. W 2015 roku opublikowano badanie mówiące, że tłuszcz nasycony pochodzący z ryb, roślin i nabiału nie przyczynia się do chorób serca. Niewiele później, bo w roku 2016, w tym samym magazynie ukazało się jeszcze większe badanie mówiące, że dobry nasycony tłuszcz obniża ryzyko chorób serca! Oto co autorzy tekstu piszą o badaniu:
„Powinno zostać potwierdzonym i powszechnie przyjętym, że wiele chorobotwórczych komponentów diety zawierających kwasy tłuszczowe nasycone ma wpływ na choroby serca – są to jednak nie same kwasy tłuszczowe a – na przykład – rafinowane węglowodany w wyrobach cukierniczych i sól w przetworzonej żywności.”
Co z cholesterolem?
Obecne stanowisko AHA mówi, że tłuszcze nasycone podnoszą „zły” cholesterol (LDL) powodujący zwężenie tętnic. Udowodniono jednak, że nie ma czegoś takiego jak zły cholesterol, a LDL sam z siebie nie powoduje chorób serca. Dlaczego zwierzęta miałyby produkować LDL? By powodować ataki serca u innych zwierząt? Niedorzeczne. LDL ma wiele funkcji, których większości nauka jeszcze nie jest w stanie wyjaśnić. LDL dostarcza składników odżywczych całemu ciału, jest anty-zapalny i anty-oksydacyjny, a także wspiera układ immunologiczny I właśnie dlatego, że wspiera układ immunologiczny, jest widoczny w tętnicach w przypadku miażdżycy – to działanie autoimmunologiczne.
Kiedy mowa o LDL, rozmiar ma znaczenie
Małe, gęste cząstki LDL rosnąc są skorelowane z podwyższonym ryzykiem chorób serca. Obecne badania mierzą LDL całościowo, co jest zupełnie nieistotne. Liczy się stosunek LDL do HDL (tzw. dobry cholesterol), im większy jest stosunek cząsteczek HDL do LDL tym lepiej. Nauka jest w tej kwestii nieugięta.

Tak naprawdę tylko utleniony cholesterol jest szkodliwy!
Niestety, wielu kardiologów ominęło chyba ten wykład.
Źródła: www.nytimes.com/2018/08/18/business/vitamin-d-michael-holick.html www.real.video/5825411100001
Komentarze
Trzeba jednak wiedziec kiedy to promieniowanie wystepuje. Moje zegary sloneczne opatentowane tu w Niemczech pokazuja kiedy ten okres wystepuje - okazuje sie , ze najlepiej syntetyzowac ta tzw.wi D3 w okresie poludniowym i wystarczy tylko 15 do 30 min. aby "nalapac" nawet do 20 000 j.m. dziennie.
Tu w Niemczech prof. dr. med. Joerg Spitz (juz na emeryturze) - autor ksiazki m.in. "Komorki raka nie lubia slonca" mowi wprost, ze "PRZEMYSLOWI CHOROBOWEMU nie chodzi o to zeby wyleczyc lecz zeby leczyc".
Radze wszystkim dbajacym o zdrowie, zeby utrzymywac poziom tej tzw. wit. D3 powyzej 60 ng/ml krwi.
Jezeli ten poziom jest zbyt niski to nalezy wziasc dawki duze uzupelniajace nawet do 300 000 j.m. na tydzien ( wg.formuly dr. Raimonda von Helden). ...
Ja biore z rodzina dawki od 4000 - 10 000 j.m.... Nie mozna oczywiscie zapomniec o Vit.K2- MK7.
- D3+K2 MK7 6000iu
- niacyna 500mg
- B12 100mikrogr.
- B complex (różne dawki od 400-4000% tzw dziennej dawki)
- cynk 60 mg
- selen 400mg
- płyn Lugola transdermalnie (znika po ok 18h, czasem szybciej)
- omega 3 (dorsz) 2000mg
- wit E 200mg
Podjadam tez kurkumę i pije ocet jabłkowy (organic, z matką). Nie jem mięsa. Skóra, włosy ładne. Trawię ok, wypróżniam się 2, czasem 3 razy dziennie, sensacji żołądkowych brak. Co więc robię nie tak? Biorę za dużo? Za 2 miesiące robię test na pasożyty. Zaprzestać suplementacji? Co robić? (kobieta, 34 lata, bez nadwagi)