Czy to chodzi o to, że w PL (i w krajach byłego bloku socjalistycznego) jesteśmy silniej związani pokoleniowo? Stąd trudniej…
Ego to narzędzie, podobnie jest z biznesem, trzeba dostarczyć mu pożywienia, zadbać, sprzątać odpady metaboliczne, ale to tylko narzędzie, łopata, długopis, dłuto do rzeźbienia własnego celu.
W toku dbania o biznes można go polubić, ba, może stać się pasjonujący, można też wyjść od pasji, ale z pewnością nie jest to żaden wymóg (czasami wręcz przeszkoda), żeby to narzędzie doskonale doprowadzało Cię do celu.
Od kilku dobrych lat jestem w związku, nie jesteśmy małżeństwem. Po jakimś czasie okazało się, że on ma długi, w przeszłości dorobił się większych pieniędzy, niemądrze zainwestował, przeliczył się i został z niezłą sumką do spłacania na karku. Minęło kilka lat odkąd zaczęliśmy być razem i w tej kwestii poprawy nie ma, tzn długi nadal są.
On pracuje, jest inteligentny, ale niestety leniwy i ma skłonności do umilania sobie życia używkami (trawa, alko). Został też wychowany w taki sposób, ze mama przelała na niego całą miłość i wiele rzeczy robiła za niego, wiec pewnie się chłopak przyzwyczaił. Nie ma 20 ani 30 lat, a dalej w kilku kwestiach ma lekkomyślne podejście.
Najgorsze jest chyba to, że nie do końca lubi swoją pracę (chociaż jest w niej dobry). I tak widzę, ze pomimo ciężaru finansowego jaki dźwiga stara się żyć normalnie i jest wesołym człowiekiem, ale jednak ciagle nad nami wisi ta ciemna chmura.
Ostatnio mi powiedział, że w wielu aspektach życia jest zadowolony (związek, zdrowie), ale ta finansowa ciągle kuleje. Podsyłam mu Twoje artykuły, książki Tracy’ego, ale wiem, że człowiek sam musi chcieć się zmienić.
Jak być wsparciem dla takiego człowieka i pomóc mu robić większe przepływy? Moje są coraz lepsze; jednak nie na tyle, by spłacić długi.
Czasem kłócimy się właśnie o to, że jest takim leniem, że trzeba po kilka razy prosić o to, by odniósł za siebie szklankę, albo odstawił buty do szafki. Poza tym jest dobrym gościem, dogadujemy się, ale w tej sferze mocno działa mi na nerwy (czasem mu współczuję).
Czy taka relacja nie wróży nic dobrego? Poradź Pepsi, często trafiasz prosto w punkt.
Posiadanie wroga jest czymś lepszym dla człowieka niż Budda.
W tym momencie na dwoje babka wróżyła, albo gościu to pojmie, albo będzie w szponach braku, porażki, niedoboru kasy i to właśnie będzie przyciągał. Ty wibracyjnie też.
Złe inwestycje, strata, długi, to wróg, który dla jednych jest inspiracją, kopem w rzyć, w jynzyku polskim momy dupa, tyłek, a u nos je ino rzić. Czyli wróg to inspiracja, konkurencja to wróg, dług to wróg, teściowa może być wrogiem, nałogi, ogromne ego i malutkie, masz wroga, więc działasz. Tak wiele wybitnych rzeczy ludzie osiągnęli z powodu niewygody, wrzynania się majciochów (w rzić), uwierania buta, siedzenia na twardej żerdzi furtki, na kaktusie, osie, albo mrówce, że cuda z powodu natchnienia Buddą, najwyższymi wibracjami, to przy tym pestka.
Dla chcącego nie ma nic trudnego, będąc na dnie możesz się od niego odbić. Wszystko lepsze niż dryfowanie bezwładne na fali, jak bezwolna łupina fistaszka. Popełnienie błędu, to wróg, który może zamienić się w sukces. Każde gówno, w które wdepniesz, gdy pojmiesz na co to?, po co to?, możesz zamienić w złoto.
Biznes, praca to nie jest miejsce do zabawy, firma to nie jest Twoje dziecko, nie musisz kochać swojego długopisu. Biznes to narzędzie do osiągania celu.
Masz zadbać, żeby był wygodny w trzymaniu, nie robił kleksów, plam, ani odcisków, ale to tylko narzędzie. Nic osobistego, bez emocjonalności, bez ścisku, po prostu używasz tego narzędzia do osiągnięcia celu. Jeśli celem ma być głęboki rów pod fundamenty, Twój biznes może być dziecinną łopatką, zardzewiałym szpadlem, albo koparką Caterpillar, od Ciebie zależy.
Pracy swojej nie musisz kochać, to nie jest Twoje dziecko, ba, nie musisz jej lubić, to nie jest Twój sąsiad, praca to narzędzie.
Miłość matki wcale nie jest czymś złym, ludzie kochani mają podświadomie wiarę w siebie, kochają siebie i potrafią dzielić się miłością z innymi. Kwestia wyręczania, to tylko sprawa wygody, w rzeczywistości ludzie tacy mogą doskonale sprawdzać się w związkach, gdzie nie są wyręczani. Bardziej tutaj inspiruje sytuację przeświadczenie partnerek, że taka rzecz ma miejsce. Gdyż każdy dostaje dokładnie to, w jaki sposób interpretuje to, co mu się przydarza. Równie dobrze możesz odczuwać wdzięczność, że ktoś (och mamą) kocha Twojego faceta tak bardzo.
Myślę, i nie jest to wybitnie odkrywcze, że usiłujesz być małym psychologiem analizując, co się dzieje z pewną dozą ścisku. On żyje w ścisku, a Ty jeszcze kobiecym imadełkiem sprawę przesądzasz do imentu.
We dwójkę tworzycie dwa klopsy w sosie, podobne wibracje, on wpasowany w Twoje poczucie braku, a Ty idealnie w skarpetki na środku pokoju i scysje w Ikea.
Skoro Twoje przepływy są mniejsze, na płaszczyźnie przedsiębiorczości raczej nie pomożesz swojemu facetowi robić większych, bo sama byś je zrobiła. W ten sposób to się prawdopodobnie nie zadzieje. Nie wiem, jakiego typu jest bankrutem (za dosadność sorry), numer łan, czy dwa? Jeśli dwa, a nie reaguje na żadne przewodniki sukcesu, guru, ani Cicerone (nie dziwię się), to pozostaje tylko zostawić rzecz w spokoju. W końcu wpadnie na coś, byle działał.
A jedyną osobą, która może podjąć działanie i zmianę, jest tylko on sam. Powinien wyznaczyć cele, mogą być zupełnie nowe, wyciągnąć logiczne wnioski (na zimno) z popełnionych błędów, oraz poczuć nową determinację, być konsekwentnym, cierpliwym. Ale rozumiem, że to według Ciebie zaprzeczenie rysopisu Twojego chłopaka.
Ciemna chmura jest wrogiem, ale bez ciemnych chmur nie ma sukcesu. Może to mu powiesz?
love
44
Powiązane artykuły
Komentarze
Dzień dobry! Proszę wybaczyć, ze piszę pod tym postem, ale chciałam, żeby Pani szybko zauważyła mój komentarz. Coś dziwnego się ze mną działo, więc koleżanka doradziła mi zrobić badania na tarczycę. Nie potrafię czytać wyników, ale po googlowej analizie bardzo się zaniepokoiłam 🙁 moje wyniki to: TSH 10,158 lU/ml, FT3 5,16; FT4 11,49; Anty TPO 309,81; Anty TG 608,83. Będę Pani wdzięczna za jakąkolwiek wskazówkę. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Silna niedoczynność tarczycy wraz z Hashimoto najprawdopodobniej. Konieczne jest zrobienie USG tarczycy i wizyta u endokrynologa. Są naturalne metody leczenia i 30%, a nawet więcej ludzi wychodzi z Hashimoto naturalnie, jednak wydaje mi się, że sytuacja jest bardzo rozhulana i prawdopodobnie trzeba będzie wziąć już hormony. Mam rozpiskę suplemnetgcyjną dla Hashimoto, jednak USG tarczycy i endokrynolog powinni to zobaczyć. Ja widzę wszystkie komentarze w kolejności od najnowszych, nawet jakbyś napisała pod wpisem z 2012 roku 🙂 Serdecznie Cię ściskam, wszystko będzie dobrze. Nic dziwnego że teraz źle się czujesz <3
Dziękuję Pani za tak rzeczowy i ciepły komentarz
Pepsi mam pytanie. Tylko prosze nie zrozum mnie zle, bo to pewnie zabrzmi glupio. Moglabys napisac jak to bylo przed spotkaniem G? Czy przezylas niesamowita milosc z kims? A moze stracilas nadzieje?
Druga sprawa to czy mialas problemy z przeplywami przed era Pepsi Eliot? Czy zawsze u ciebie byl dostatek? Sle milosc kazdemu kto czyta 🙂
Nie zrozumiem Cię źle <3 , ale proszę Cię, abyś Ty też nie zrozumiała mnie źle. W tej przestrzeni, nie mogę robić za "ciekawy" przykład wielkiej zmiany, ponieważ moje ego, pewność siebie, poczucie własnej wartości, niełączenie szczęścia w życiu od konieczności posiadania partnera, to wszystko sprawiało, że w kwestii damsko męskiej u mnie było lekko.
Z drugiej strony, jak większość ludzi, uważam aktualną miłość za jedyną i najważniejszą, a wszystko co kiedyś wydawało się bardzo istotne, w tej teraźniejszości blaknie. I z tego się cieszę. Wysyłam Ci dużo miłości.
Dziękuję, droga Pepsi ❤️
Brakuje mi w opisie waszego związku czegoś o waszej miłości. Proszę, nie zrozum, że uważam iż jej nie ma. Ale można odnieść wrażenie, że oboje opisujecie swój związek jak pracę, jak firmę, jak biznes. On jest zadowolony z tego i owego, i tak ogólnie. Ty widzisz, że jest dobry w tym i owym, i też tak ogólnie. Po czym wracacie do domu i się zaczyna nomen omen szarawa rzeczywistość. Nad którą od lat wisi ta kredytowa chmura gradowa.
Trochę to wygląda mi na związek z rozsądku. I ok. I to jest git. Nie neguję tego. Nie zamierzam wkładać kija w szprychy, że musi być big love. Czy jakakolwiek love. Ale staramy się tu nauczyć jak wzrastać. Jak wzrastać do miłości właśnie. A u Ciebie oprócz kwestii długu są najprawdopodobniej jakieś dodatkowe wątpliwości. Nurtuje mnie dlaczego zadałaś to ostatnie pytanie: „Czy taka relacja nie wróży nic dobrego?” Bo to jest pytanie całościowe. A nie tylko o finanse.
Piszesz trochę jak główna księgowa, która wykryła manko. A jest tylko jeden jedyny podejrzany, który mógł majstrować przy kasie. I teraz trzeba ustalić co dalej zrobić z tym związkiem, który stał się taką jakby spółką z ograniczoną odpowiedzialnością. Czy ją aby nie rozwiązać? Zakończyć? Czy nie wejść w nową? Tym razem, po uprzednim wnikliwym prześwietleniu stanu bilansów, najlepiej w spółkę jawną. Albo dla odmiany w jednoosobową działalność.
Gdyby chodziło o samą kasę, to dalibyście radę. Piszesz, że już kiedyś się dorobił, a później niemądrze stracił. Znaczy, że jest w stanie zrobić solidne przepływy. Może ten pomysł da się zatem jeszcze raz powielić. Ulepszyć. Zmodyfikować. Ponownie wdrożyć. Jeśli nie, to wymyślcie wspólnie inny sposób. Piszesz, że on jest inteligentny ale leniwy. Lecz żeby coś wymyślać, to za dużo nie trzeba się ruszać. Można coś wymyślić przy biurku. Albo na kanapie. Nie na darmo w korporacjach robi się tzw. „burze mózgów”. Może tak lepiej spożytkować energię niż się kłócić o szklankę. Naznoście tych szklanek mnóstwo na stolik i niech one tam stoją. Wśród nich coś wymyślcie. Albo je porozbijajcie w drobny mak. Jak na poltrze. Na znak zgody. Dla kreacji. I pijcie z papierowych jednorazówek. Niech mózg dostanie jakąś dawkę zaskoczenia. Może zacznie trybić poza utartymi schematami. Albo nie róbcie tego co piszę, bo to być może głupie i nieodpowiedzialne. Ale możecie/możesz wymyślić coś własnego. Złamcie jakąś zasadę. Zaskoczcie siebie. Zaskoczcie ego. Zaskoczcie umysł. Ty zrób coś co jego zaskoczy. A on co Ciebie. I w dobrych, wesołych nastrojach usiądźcie do wymyślania wspólnej koncepcji.
A jeśli chodzi o teściową. To maminsynuś może oczekiwać tego samego co od niej również i od Ciebie. Że Ty będziesz dla niego przedłużeniem tej matczynej miłości. Tylko w formie jej kontynuacji, a nie zamiast. A więc już jako żona/partnerka. Ty dla niego jesteś uzupełnieniem matki. Jak puzzel, który gdzieś tam jednym boczkiem styka się z jego matką. Poza nią tworzy osobną całość. Ale wspólnie z nią jest kontynuacją obrazu, z którego składa się jego życie. Ten obraz, ta miłość, płynnie przechodzi od jego matki, poprzez Ciebie, do niego. I wszystko się składa w całość.
Proszę nie zrozum, że ja coś tutaj Tobie imputuję. Starałem się napisać jak najbardziej z serca. Nie chciałem aby wyszła jakaś pseudoanaliza. Weź z tego mojego pisania tylko to co będzie najbardziej przydatne. Co Tobie pasuje. Co pozwoli Ci przemyśleć i być może wdrożyć jakieś nowe, niecodzienne ale skuteczne działania. A resztę odrzuć.
I żyj pięknie.
Żyj miłością.
dzięki Przemko
Dzięki Przemek 🙂
Miłości jest Po sam sufit!
A ja jestem trochę wersją swojego taty, dla którego zawsze może być coś lepiej. I ktory niestety albo stety wychował mnie w duchu, ze jak nie masz pieniędzy to nie masz nic. Staram się te programy z siebie ściągać i odkrywać serce. Ale jak widzisz, nie jest łatwo. Dlatego czasem pytam o radę Pepsi :). Trzymaj się!
Hej Pepsi,
Nie kumam z tym ze pracy nie trzeba lubic. Wykonuje prace w oparciu o wyuczone umiejetnosci, jestem dobra w tym co robie ale pod dojsciu do pewnego poziomu widze ze to nie moja bajka (mecze sie, wymagane sa umiejetnosci ktore mi sa podgorke (ie mega szczegolowosc, gdzie u mnie lepiej ze strategia, patrzeniem calosciowym). Rozpoczelam poszukiwania co innego moge robic z zalezeniem ze bedzie mi szlo lepiej bo zgdnie z naturalnymi tendencjami
( fajne te avatarki)
masz cel i szukasz narzędzia, jeśli praca może stać się narzędziem do osiągnięcia celu, nie musisz jej lubić, po prostu ją dobrze rób, nie wiem jak Ci to inaczej wytłumaczyć
Kurczę. Nie do końca rozumiem dlaczego kobiety uważają, że skoro mężczyzna jest w jakimś tam wieku to musi już być odpowiedzialny? Nie może być lekkomyślny. Sam to kiedyś przerabiałem na sobie i już wtedy mnie to dziwiło. Jakieś kolejne wgrane przekonania chyba?
Wg mnie bliższe prawdy jest twierdzenie, że mężczyzna zawsze jest chłopcem tylko z wiekiem musi mieć coraz droższe zabawki. I nie wiadomo jak będąc odpowiedzialnym stanie się przy nich choć na chwilę lekkomyślny.
To jest chyba to imadełko, o którym piszesz Pepsi. Niektóre panie musiałyby przejść kurs ślusarstwa 😉 A, że akurat m.in. jestem też ślusarzem, to coś tam wiem o imadłach, he he 🙂
PS: jako ciekawostka. Raszpla, to jest również taki gruby pilnik. Poza znaczeniem, którego sama czasami używasz 😀
zawsze mam na myśli gruby pilnik 😀 <3
Hej Peps,mam pytanie tylko niewiem gdzie je umieścić
Mam bardzo dziwne sny,nie wynikające z emocji czy zasłyszanych lub przeżytych rzeczy,ale całkiem ,,od czapy’’snia mi się historie w których jestem w innych miejscach na Świecie,mam inna prace i wogole inaczej żyje,ludzie się tylko czasem zgadzają,jestem w roli obserwatora i te sny maja swoje kontynuacje i to co zdarza się w nich wynika z rzeczy które śniły mi się wczesniej(a nie ma to związku z moja obecna rzeczywistością).Tak jakbym oglądała serial o moim życiu równoległym.Trochę nie rozumiem tego co się dzieje,czy mogłabyś polecić mi jakiegoś autora albo książkę która wyjaśni mi sens moich snów?
Posłuchaj tego, i genialnie są dalsze części, i to co mówił w Krakowie na sympozjum 2 lata temu
sporo wyjaśnia
hej Pepsi,
(ale super awaterk mi sie trafil !)
A jak do robienia przeplywu ma sie marketing sieciowy ? mam znajoma ktora w to poszla, i widze ze jej sutacja finansowa po 2och latach jest duzzoo lepsza niz moja na wynajmowaniu sie, namawia mnie ale tego nie czuje, poki co przeplywow poza praca u kogos nie generuje. Jednak mam wraznie ze taki marketing sieciowy to tez rodzaj korpo.
raczej nie korpo, to pierwszy krok nauki sprzedaży na własny rachunek, najważniejsza umiejętność w życiu. Cały czas coś sprzedajemy, a to dziecku ciepłe kalesonki i szalik w zimie, a to mężowi witaminy. MLM uczy pracy na siebie bez wielkiego ryzyka, inwestycja nie jest duża, a reszta, to już tylko szkolenie się w sprzedaży, zarabia się też na pozyskanych „pod siebie” osobach, które też trzeba dobrą sprzedażą zachęcić etc etc. MLM uczy i może być wstępem do własnego biznesu.
danke szyn 🙂
krok poczynie