Zakwaszenie to raz, a żółty paznokieć to do tego zagrzybienie, bo grzyby produkują kwas moczowy i koło się zamyka.
Rzeczywiście intuicyjnie, od zawsze, nie znosiłam słowa choroba, czy pisania o chorobie. Liczyło się tylko zdrowie. I dobrze się składa, bo jest OGROMNA NAGONKA na wszystkich, co ośmielają się używać słowa choroba. Zaś obok pisać słowo straszne dla głównego nurtu, paskudne, obsrane, oszukańcze, usiłujące wprowadzić w błąd, nabrać, wycliwić, cwane jak szczwany lis słowo: suplement diety. Niech szczęzną artyści.
A więc git, sztuka bycia zdrowym, to najlepszy fakultet, który warto studiować codziennie, ale lewą nogą do lusterka. Co oznacza, lekko, bez spinki, paniki, w ekspansji zamiast ścisku, do którego jesteśmy od urodzenia predysponowani, do tego wręcz przyuczani, i podkręcani selektywnymi wiadomościami.
To, co rządzi materialnym i eterycznym światem, w którym tutaj gramy, to fizyka i chemia:
-
Niepełnosprawna fizyka newtonowska, ale przydatna w naszej zmaterializowanej przestrzeni i zdrowa fizyka kwantowa, czyli energia, wibracja, światło, pojawiam się i znikam.
- Oraz chemia kwasów i zasad. Kwasy to pierwiastek męski, żrący, żelazo, fosfor, zaś zasady, to pierwiastek twórczy, żeński, wapń, magnez, sód, potas (przecież to elektrolity!), cynk.
Bardzo to wszystko proste.
Ziemia, ciało, siły równoważące zawsze dążą do równowagi, przyjdzie walec i wyrówna, ale to nie znaczy, że równowaga to zawsze fifty fifty, przecież krew powinna być z lekka zasadowa. Okazuje się, że świat dobrze prosperuje w proporcjach 80% zasady, 20% kwasu i wtedy jest pięknie, zdrowo, radośnie, paznokcie nie żółkną, a pypcie i torbiele się zmniejszają, a przynajmniej nie rosną.
Generalnie jednak żyjemy w zakwaszeniu, wybici z równowagi, a kwasowa strona chemii sprawia, że nasze ciało miejscowo twardnieje w wyniku koagulacji płynów, przestojów limfy, słabo filtrujących nerek, nieoczyszczanej regularnie wątroby, zapchanego układu kanalizacji.
Mamy circa 100 trylionów komórek, a bakterii, które żyją z nami od zawsze znacznie więcej. Niektóre bywają upierdliwe zdrowotnie, ale zdecydowana większość to nasi sprzymierzeńcy, jednak antybiotyk nie wybiera, kosi towarzystwo jak leci. Nigdy nie mówię, żeby nie korzystać z fajnych rzeczy, które wymyśla postępowa medycyna, ale żeby łączyć to co dobre, logiczne, z wiekową tradycją stosowania w starym, z tym co najlepsze w nowym.
Na przykład takie grzyby pozostawiają po sobie kwas moczowy, jako produkt rozpadu. Należy zastosować wielką alkalizację, czyli żeńskie, twórcze nawadnianie, jak 4 szklanki, aby zdewaluować męskie, żrące, kwasowe zapędy i pomóc zakwaszonym komórkom w detoksykacji.
Wiesz, że słowa detoksykacja, dotlenianie komórki, odkwaszanie, to praktycznie synonimy dla komórki Twojego ciała?
Twoje jedzenie działa tak samo, albo zostanie po nim kwaśny popiół, czyli takie sobie białka, które ciało zaraz będzie chciało buforować wapniem, żeby tylko krew nie uległa zakwaszeniu (bardzo niebezpieczna zabawa, kilka minut/sekund i odłożenie widelca), i powyciąga sobie ten wapń, magnez też z komórek, aby krew była jednak zasadowa.
Jeśli pijesz, pijesz, pijesz 4 szklanki, a ciągle jesteś odwodniona, oznacza to, że jesteś zakwaszona. I to są Twoje priorytety, alkalizacja ciała, udrożnienie zapchanego układu limfatycznego, zachęcenie nerek do filtracji. Gdy masz poty nocne, oznacza, to, że ciało chce się alkalizować, bo jesteś zakwaszona, a nerki prawdopodobnie nie dają rady, bo słabo filtrują.
Wartość kreatyniny blisko górnej granicy normy, to powód do szybkiego działania. Bowiem słowo na "r" (bez straszenia mi tu), to stan wysokiego zakwaszenia organizmu. Jeśli odpady komórkowe nie dają się wyprowadzić ani filtracją nerek, ani skórą, wówczas może pojawić się nieprzyjemne zgrubienie, czyli coś wypełnione stężonym płynem o kwaśnym pH, właściwie wściekle kwaśnym, co może zabić zdrowe komórki.
Można spróbować 4 kroków na szybką alkalizację ciała, żeby powstrzymać pypcie, a najlepiej pożegnać pa pa:
-
Dobre, zasadowe, kobiece nawodnienie, czyli najlepiej 4 szklanki na bazie cudu natury, czyli soku z cytryny/limonki
-
1 dzień suchego postu, a nawet pół dnia, od 18 dajmy na to nic nie pijesz, i nie jesz, aż do rana, gdy oddajesz mocz (najlepiej do słoika) i potem możesz już się normalnie nawodnić i rozpocząć dzień jak codzień
-
Oglądasz mocz, powinnaś zobaczyć osad i ewentualnie jakieś smugi śluzu, co oznacza, że Twoje nerki dobrze filtrują limfę, czyli, że oczyszczanie komórkowe działa u Ciebie dobrze. Tak czy siak przy najbliższej okazji zrób badanie moczu, a z krwi kwas moczowy, mocznik, i kreatyninę. Wg dr Morse nie powinna przekraczać 0,6, a nawet 0,5, czyli mniej niż pozwalają na to normy labu.
- Teraz już coś wiesz o swoim zakwaszeniu (badanie pH moczu, też jest wskazane) i wprowadzasz detoks owocowy. Przez tydzień pijesz sok winogronowy z sokiem z cytryny, i jesz tylko takie owoce jak melony, arbuzy i jagody. Możesz też zrobić sobie kilka dni monodiety w postaci winogron.
Ta przyspieszona alkalizacja może, tego będziesz od niej oczekiwała, udrożnić Twój lekko zapchany układ limfatyczny. Lekko, bo na ciężkie przestoje limfy, opuchliznę, zgrubienia, działanie przeprowadzane powinno być o wiele bardziej konsekwentnie, dłużej, mocniej, koniecznie pod okiem lekarza naturopaty i zwykle ze sporą dawką pomocnych dla filtracji nerek ziół.
Po tygodniu oglądasz swoje pypcie, nawet jak wciąż są, to takie doświadczenie wywiera na Ciebie ogromny wpływ. Niestety nawet po liku dniach może pojawić się tak zwany herx, czyli skutki odtruwania, ale co to dla Ciebie? Jeśli wcześniej jesteś na wspomagających oczyszczanie wątroby i układu trawiennego 4 szklankach, dotleniających i nawadniających, alkalizujących 4 szklankach, raczej nie powinno być herxa.
owocek
Komentarze