Jakie masz pH moczu? Rano na czczo i o 12 w południe. Mamy paski wskaźnikowe TiB, ale póki co podaj…
Antoni Czechow pisał, że każdego dnia, po kropelce wyciska z siebie niewolnika. Nie bądź niewolnikiem, po prostu bądź taka jaka jesteś. Nie obwiniaj się za nic, akceptuj siebie taką jaka jesteś. Masz płacz na końcu nosa? Dobra, zgódź się na to, tylko nie walcz ani ze sobą, ani z nikim. Olej swoją ważność.
Jak rozdzielić obniżanie swojej ważności od wykłócania swoich racji? Zawsze powinniśmy zaczynać od siebie? Przykładowo w „kłótni” z partnerem jest sens udowadniać racje? Czy to zawasze przejaw problemu z moją ważnością? Jestem aż nadto emocjonalna, płaczę (aczkolwiek nie krokodylimi łzami, ale łzy lecą mi często jak partner zwraca mi uwagę). Nie lubię tego, bo odbieram to jako słabość, ale im bardziej chcę to zmienić, tym tego więcej i silniej, a jego doprowadza to do większego szału. Wiem, że to nakręcam:), ale co robić by nie pompować czubka swojego nosa, gdy wiem, że ktoś nie do końca ma rację? I co zrobić kiedy jestem tak przewrażliwiona, że gdy chłopak krzywo na mnie spojrzy, albo ma podniesiony ton głosu to ryczę?? Aż tak głęboko śpię, czy mam takie kuku na swoim punkcie?
Kiedyś radziłam, że nigdy nie należy, a nawet nie wolno, nie można, coś w tym guście radziłam, jeśli chodzi o chęć zmiany drugiego człowieka, że zmieniać należy siebie. Wszystko jakoś mi się logicznie zgadzało i z Osho i z Tolle, ale po zastanowieniu. Twoja świadomość zalogowała się do tego akurat awatara w tym rozdaniu. Jednak podobnie jak świadomość Twojego partnera pochodzicie, moja świadomość oczywiście też, a więc pochodzimy z tego samego źródła. Mamy tutaj doświadczać, a więc skoro nie możemy zmieniać drugiego człowieka (tym bardziej, że to jest i tak niewykonalne), nie możemy też zmieniać siebie. Należy akceptować własną samoistną ewolucję, lub cofnięcie się. Po prostu doświadczając możemy robić to świadomie, lub jak ślepcy z miasta Saramago. I znowu na pierwszy plan wysuwa się zrozumienie. Gdy pojmiesz o co chodzi, będziesz mogła świadomie wybrać swoją drogę. Ostatnio pisałam o manipulacji, i chyba nie do końca zostałam zrozumiana, bo manipulacja ma wydźwięk negatywny. Ale grypserka też, a ja wciąż tutaj grypsuję.
Z manipulacją, którą zalecam jest tak, że mając swój wewnętrzny zamiar osiągnięcia celu, ten zamiar wieszasz na wieszaku w przedpokoju. Zapominasz teraz o nim i skupiasz się na nieprzeszkadzaniu swojemu partnerowi, szefowi, miłości życia, każdemu kto jest obok Ciebie, a więc skupiasz się na tym, żeby im udało się realizować ich zamiary wewnętrzne. Nie stajesz na ich drodze, a jak możesz pomóc, to po prostu pomagasz. Gdy zrobisz to szczerze, wówczas, i tutaj nastaw się na paradoks, Twój wewnętrzny zamiar zacznie się realizować w postaci Twojego celu. Bowiem spuścisz balon napiętych potencjałów. Nastawienie się na drugiego człowieka jest piękne. Twoja ważność przestaje piętrzyć potencjały i prowokować siły równoważące, abyś dostała w kichawę. … „Przykładowo w „kłótni” z partnerem jest sens udowadniać racje?”… Kłótnia, walka, pokazywanie przewagi, siły zarówno fizycznie, czy intelektualnie jest nonsensem sama w sobie i prowokacją wydarzeń przykrych. Nigdy nie ma wygranych, nawet jak ktoś dla świętego spokoju przyzna rację, i tak wewnętrznie wyraża sprzeciw na taką jawną negację jego zdania. W kłótni, czy walce, chodzi o porównanie, kto jest mocniejszy, kto ma niby wygrać, i zawsze, absolutnie zawsze są sprowokowane siły równoważące to raz, a dwa pojawia się jakieś głodne wahadło destrukcji, które wkrótce nakarmi się tą negatywną energią, która wyzwala się przy kłótni.
Nie znaczy to, że ze spokojem nie możesz powiedzieć swojego zdania, ale wynika z Twojego opisu, że nie potrafisz, gdyż tak bardzo jesteś skupiona na własnej ważności. Że własna ważność przekreśla Twoje umiejętności spokojnego komunikowania drugiego człowieka o swoim odrębnym zdaniu, bez porównań, bez mówienia kto ma rację, bez oceniania. W końcu bez pochlipywania. Zdaję sobie sprawozdanie, że właściwie wymagam od Ciebie cudów, ale to z czasem staje się zupełnie łatwe. Laski boją się, że taka rada może odebrać im dumę, godność, tu padają wielkie górnolotne słowa, tymczasem jest to coś wręcz przeciwnego, to jest miłość do siebie pozbawiona walki, i chęci udowodnienia, że jesteś jej warta. To jest miłość bezwarunkowa. Gdy potrafisz siebie w ten sposób kochać, będziesz potrafiła kochać innych. U Ciebie działa zapewne nie tylko zasada nadmiernej ważności co do własnej osoby, ale coś na kształt nerwiczki, bo z tego co widzę, masz troszkę furiata w domu. Ale wybuchowy furiat nie jest taką złą opcją, tym bardziej, że piszesz iż Ty wiesz, gdzie jest jego czerwony przycisk i yyy … naciskasz. Bądź sobą, nie zmieniaj się, nie dopasowuj do sytuacji, zachowuj się tak, żebyś nigdy nie miała poczucia winy, bo to lęk przed karą, czyli zachowuj się świadomie. Pomyśl co jest wewnętrznym zamiarem Twojego chłopaka i pozwól mu to osiągnąć. Jak możesz, to pomóż, jak nie możesz, nie przeszkadzaj mu w tym. Gdy przestaniesz tak ciągle wszystkiego brać do siebie, a skupisz się na nim, osiągniesz to czego chcesz. Coś, czego nie da się osiągnąć, gdy wciąż jesteś skupiona na sobie. Porzuć swój zamiar, skup się na cudzym zamiarze, a w rzeczywistości i tak osiągniesz swój cel.
z miłością
Powiązane artykuły
Komentarze
No właśnie, właśnie. Ja po paru miesiącach czytania postów 44 z oczami jak pięciozłotówki rozkminiłam niejako w praktyce, że w kłótni przemawia ego które się boi. I powoli dzieje się u mnie tak, że słucham wywodów wpienionego ukochanego, i mnie to nie dotyka. Nie dotyka mnie do żywego, nie reaguję ani płaczem, ani chęcią odszczeknięcia i udowodnienia swojej wartości ( nie trzeba nic udowadniać ani potwierdzać! – zeland!). Ale jeszcze brakuje mi czegoś – bo wydaje mi się że gdy on produkował się 15 min nad moją złą rodziną i moją okropną osobą to powinnam go podejść i przytulić. Ale nie zawsze mi to wychodzi – czyli jeszcze gdzieś tam mam w sercu urazę (urażone ego). Dobrze myślę?
Dodam, że on jakby bardziej denerwuje się moim milczącym słuchaniem, bez płaczu i walki. Odpowiadam tylko na pytania które nie są prowokacją. Czyli rzadko. Jak to jest? Jak zrobić tą kłótknię lżejszą dla niego? Jak go z niej wyprowadzić?
podczas wrzasków do niego nic nie dotrze, trzeba porozmawiać na spokojnie, a na wrzaski milczenie jest złotem
Gratulacje ?❤️ Napiszesz jak to osiągnąć lub co przeczytać zebynosiganac to co osiągnęłaś ty? Proszę ?? Jeśli jest możliwość to wyczerpująco ?❤️ Lub chociaż kilka linków ❤️?z góry wielkie dzięki za pomic
Jak w komentarzu – pół roku co najmniej czytania co dzień Pepsi postów ’44’ i przeczytałam też Vadima Zelanda małymi porcjami. Dużo dużo cierpliwości i trzeba przede wszystkim zrozumieć, że raniące zachowania są motywowane strachem, tej osoby raniącej. I że kłócąc się oddaję swoją energię. Nie chcę oddawać mojej energii. Chcę ją mieć na piekne życie, i chcę mieć piękne myśli w głowie. To też musiałam przerobić sama ze sobą bo myślałam pesymistycznie, i że wszyscy coś ode mnie chcą, a to oni mają mi pomagać. U zelanda znajdziesz, że masz się cieszyć ze swoich porażek, śmiać się z niepowodzeń. Tak na prawdę to jest ciągła praca nad sobą, bo łątwo dać się ponieść swojemu ego. Ono nagminnie się odzywa, ale jak masz wiedze… To jest na prawdę stopniowy proces. Również akceptacja siebie pomaga, bo gdy wiesz, że jesteś jaka jesteś nie musisz nic „bronić” ani udowadniać, nie musisz odpierać fałszywych ani prawdziwych zarzutów, nie musisz się tłumaczyć ze swojego zachowania. Warto, warto warto! Pepsi jeszcze poleca Teorię wszystkiego (Big Toe) ale nawet nie zaczełam czytać. Nie trzeba się też za dużo wczytywać, tylko też wcielać tą wiedze, i samoobserwację w życie.
Pozdrawiam! 🙂
Ju ju ale Miłość świeci z Twoich komentarzy <3 Piękne <3 Sciskam do Serca :)))
Dzięki! Ale do Miłości to mi jeszcze daleko. 😉 Pozdrawiam
,, a ja wciąż tutaj grypsuję.” – Oj tam, oj tam, nie garowałaś, nawet jednej szufladki czajury nie zabuzowałaś, więc prawilno Ci nawijam, z kiciorem. Te parę bluzgów, to żadna grypsera ino rozmowa kwadratowowa do Dudka z Mokotowa.
Chociaż dziarę masz, hm…może odgibałaś parę Wojtków. Siemano..?
😀
Hihi cudne?
I właśnie o te – hihihi – życiu biega…?
Nie kumam co jest zamiarem wewnętrznym a co zewnetrznym. ..:(
wewnętrzny to zamiar osiągnięcia celu, a zewnętrzny to gdy zarówno ego jak i dusza chcą osiągnąć ten sam cel
A co jesli partner co kilka miesiecy ma nawrot furii?
Mowi ze nie kocha, ze juz nie chce ze mna byc a po tygodniu ciszy wraca I przeprasza. Teraz mieszkamy razem I znowu ma dolek, chce zebym sie wyprowadzila bo “denerwuje go wszystko “ I “ najlepiej mu bylo samemu “.
Co kilka miesiecy robi sie z niego zupelnie obcy czlowiek.Zimny I nieobecny.
lepszej odpowiedzi bym sobie nie wyśniła nawet 🙂 <3 trafiłaś każdym słowem nawet bardziej niż w sedno !!
jest to niczym mój portret psychologiczny :)) a czerwony przycisk naciskam chyba nawet czasem po to żeby sprawdzić czy wciąż działa :))
Dziękuję 🙂 <3 <3 <3
<3
Pepsi, a czy wychowywać 19-letnią córkę? Czy wpływać na nią? Studiuje filozofię, b.dobrze, tak wybrała. Ja chciałabym, aby przy tym pozarabiała pieniądze, parę stów, bo czasu wolnego ma sporo. Chciałabym, aby poczuła odpowiedzialność za egzystencję w tym świecie i częściowo finansowała swoje potrzeby. A nie po wszystko do mamy.
odpowiem poźniej
Dziękuję Ci, Kochana 🙂