Pepsieliot
Możesz się śmiać, ale i tak za kilka godzin
zmienisz swoje życie...
214 841 476
28 online
35 406 VIPy

Czy przekonanie, że jesteś do niczego może zniszczyć Twoje życie?

No i kiedy już prawie idealnie nonkonformistycznie dobrałam do siebie elementy garderoby, zdawało się, że wiosennej.

Kiedy nonszalancka apaszka w kontrze do tonacji torby (torba w odcieniu marengo), a buty kolorystycznie zgrane z zeszłoroczną kurtką i nawet odcień na powiekach beżowy, jak osobowość.

To i tak wzięło i się ekskuzemła, posrało, gdyż powrócił znienawidzony wariant termicznego kamuflażu w kształcie ciotki w walonkach.

I znowu trzeba by było mróz z szyb zdrapywać, gdyby nie to znaczące zamachanie rzęsami telefonem ku mężusiu.

Jest jak jest, dokładnie tak jak ma być, bo to Twoja gra.

komentarz

Słucham wielu mądrych przekazów i jestem coraz bardziej sfrustrowana, bo wiele mam zamiar zmienić, a niewiele potrafię.

Ciągle ten sam scenariusz: napotykam na swojej drodze jakąś  IDEĘ, Z KTÓRĄ BARDZO REZONUJĘ, czuję że zawsze to wiedziałam, i że CZAS TO W KOŃCU WYKORZYSTAĆ. 

Jestem zachwycona i potem BUM.

Przychodzi sytuacja, w której należałoby tę wiedzę wykorzystać, a ja kurczowo trzymam się starych reakcji i nie mogę nic zrobić, do tego dochodzi złość na siebie i poczucie ze jestem do niczego.

Mam dwójkę małych dzieci, które w reakcji na to zaczynają stawać na głowie, żeby jeszcze bardziej uprzykrzyć mi życie i zaczyna się piekło.

Aż mam ochotę przestać szukać, czytać, interesować się rozwojem, spalić wszystkie książki, by nie doznać kolejnego rozczarowania, ale to jest silniejsze ode mnie i powtarzam w kółko ten sam scenariusz.

Podejrzewam, że główną przyczyną jest przekonanie, że jestem do niczego.

Jednak robiłam mnóstwo rzeczy, stosowałam różne techniki by się rozpłynęło i nic, wraca coraz silniejsze.

Założenia są dwa, a reszta już tylko pozostaje zrozumieniem.

Pierwsze, że rzeczywistość jest wirtualna, a drugie, że świadomość  jest nieśmiertelna.

Szkoda, że nie przytoczyłaś jakichś konkretnych sytuacji, które uważasz za własne wtopy, gdyż uogólnienia nie ułatwiają zrozumienia.

Tak czy siak jesteś nieśmiertelną świadomością w wirtualnej rzeczywistości i to jest zdecydowanie bardziej zabawne, niż smutne.

A więc Ty nieśmiertelna, wściekasz się na siebie, że wciąż nie nauczyłaś się grać w tę grę? Czy to Cię nie rozkrochmala, nie rozśmiesza? Przecież to jest zabawa, nauka, gra. Są skuchy, wpadki, czerwone wypieki zawstydzenia, i co z tego? Tutaj jest to miejsce, gdzie badasz grunt, uczysz się radośnie żyć, dostrzegać w każdej sytuacji coś naprawdę pozytywnego? Dzięki temu odbicie w lustrze rzeczywistości staje się coraz jaśniejsze.

Podążasz drogą coraz niższej entropii, masz coraz więcej danych z bazy danych systemu.

Stajesz się coraz lepszym graczem.

A co jest fajnego w długiej agonii, w bólu? Jak mi to wyjaśnisz Pepsi z sensem, masz u mnie wysokiego piątaka high five 

Awatar w długiej agonii bardzo często samoistnie łączy się z duszą, zaczyna się przyspieszony proces zrozumienia. Jeśli potrafisz zrozumieć, że to tylko część doświadczania, które możesz obserwować, ale tak naprawdę nie bierzesz w tym udziału i nie musisz z tego powodu cierpieć. I, że czeka na Ciebie część Twojej świadomości, która nie zalogowała się do ciała, bo miała na głowie inne zadania, Twój anioł stróż. I gdy uda Ci się to zrozumieć i z tym zgodzić doznasz w tej godzinie przebudzenia.

Część Twojej świadomości, jakkolwiek by to nie brzmiało ułudnie, pomoże Ci pojąć, że zdobywasz najwyższą umiejętność na tym planie, akceptacji, pogodzenia się, i właśnie pojęcia, że strach to nie jesteś Ty, że nie ma się czego bać, że nic Ci nie grozi, że w każdej chwili możesz zacząć naukę od nowa, albo po prostu zająć się czymś innym.

Zacznę od głównego kontrapunktu, że bycie w drodze jest ważniejsze od celu

Możesz zawracać, możesz wymijać i skręcać, ale jesteś w kroku. To jest istotą i sensem zmiany i podnoszenia wibracji. Ruszenie w drogę jest najważniejsze, a mnie się wydaje, że jesteś już w procesie się budzenia się, tyle, że jak prawie wszyscy na początku drogi oświecania nie umiesz zaakceptować, gdy błądzisz. Jednak każde zboczenie z drogi jest Ci potrzebne, każde oprzytomnienie czegoś Cię uczy. Nie ma absolutu, nie ma doskonałości raz na zawsze, pokój raz wysprzątany, po pewnym czasie zaczyna zarastać, rośnie jego entropia. I aby był mniejszy chaos, pokój musi być od czasu do czasu sprzątany, przewietrzany, nawet jak nikt w nim nie mieszka. Wszystko wokół ma tendencję do zarastania dzikim chwastem, nie można usunąć chwastów raz na zawsze, dlatego trzeba je zaakceptować, a nawet cieszyć się, że są, bo chwasty mobilizują do działania, do poprawy sytuacji. Nie obrażamy się na chwasty, są potrzebne, to wyzwalacze, drogowskazy.

Nie sztuka jest budzić się na bezludnej przestrzeni Himalajów, w samotni mnisiej, ale nie po to się tutaj logowałaś. Konfrontacja z drugim człowiekiem, z matrixem dnia codziennego, z dochtore, z naturopate, z guwernantką szkodną, ups, szkolną, to wszystko wybija z równowagi. Dzieci to osobny rozdział, bardzo trudno jest wzrastać przy dzieciach,  gdyż emocje są nie do okiełzania. A więc masz pewne problemy ze zrozumieniem własnej drogi, a do tego są jeszcze obok Ciebie osóbki z rozfolgowanym dziecięcym ego, czy nie ego, i jak tu się budzić, jak przestać się bać, jak jedynie obserwować i cieszyć się z doświadczania, gdy grypy, humorki, i gubione parasolki? Dlatego owszem, matkom jest trochę pod górkę, jeśli chodzi o  postępy we własnym przebudzaniu, i pomocy dzieciom w ich dodarciu do duszy. A przy tym dzieci indygo, kryształowe, czy gwiezdne, jak zwał tak zwał, chodzi o te stare dusze, które logują się do małych awatarków, aby tutaj pomóc w ewolucji innych, jeszcze wcześniej są bardzo trudnymi dziećmi, co wybierają jajka własnym rodzicom. A tu trzeba takiemu dziecku pomóc przebudzić się i skąd na to wszystko brać energię i radość istnienia?

Prawo rezonansu jest podstawowym prawem w tej grze, wysokie myśli przyciągają wysokie sytuacje, niskie przyciągają niskie.

Strach, przekonania umacniają Twoje ego w myśleniu na „nie”, co odbija się w Twoim lustrze rzeczywistość na nie.

Już sam fakt akceptacji podnosi wibracje i zaczynają się dziać w Twoim życiu dobre rzeczy. Spotykasz pomocnych ludzi, wpadasz na dobre pomysły. Zaczynasz rozkwitać. Nie mów, wiem jak to brzmi, utopia, wymysł, iluzja, jak więc te miraże przełożyć na prozę życia? Po pierwsze nie ma prozy życia, bierzesz udział w pięknej grze, sama ją też tworzysz. Zgódź się więc na te zasady o akceptacji niedoskonałości, o ciągłym ostrzeniu kredki do oczu, bo ona się po prostu tępi. Nie ma po co walczyć z wahadłami destrukcji, tym bardziej, że nie ma mowy o wygranej w walce, nie narzekaj, nie obrażaj się na siebie i innych, co Ci podobno psują Twój wizerunek we własnych oczach. Patrz na siebie z miłością. To wszystko jest wariantem Twojego życia, a dróg, którymi możesz podążać jest bardzo wiele. Gdy jesteś w drodze, o wiele łatwiej jest dostrzec inne warianty, gdy stoisz na skrzyżowaniu nie widzisz nic.

Ale co to może być ten „pierwszy krok”?  Pierwsza dobra myśl, akceptująca, myśl na „tak” i nie mam tu na myśli wygranej w Lotto, ale po prostu, powiedzenie „tak” temu co jest. Zgoda działa jak abrakadabra. Kolejną wspaniałą wieścią jest ta, że każdy krok, nawet nie odrazu w najlepszą stronę jest lepszy niż spanie na skrzyżowaniu. Bycie w jakimkolwiek kroku już rozpoczyna proces budzenia się do życia. Możesz iść w lewo, potem zawrócić, w końcu znajdziesz swoje drzwi i swoją drogę.

Po pewnym czasie piękny obraz odbije się w Twoim lustrze rzeczywistości.

(Visited 7 172 times, 1 visits today)
-
Blog pepsieliot.com nie jest jedną z tysięcy stron zawierających tylko wygodne dla siebie informacje. Przeciwnie, jest to miejsce, gdzie w oparciu o współczesną wiedzę i badania, oraz przemyślenia autorki rodzą się treści kontrowersyjne. Wręcz niekomfortowe dla tematu przewodniego witryny. Jednak, to nie hype strategia, to potrzeba.
Może rzuć też gałką na to:

Dobre suplementy znajdziesz w Wellness Sklep
Disclaimer:
Info tu wrzucane służy wyłącznie do celów edukacyjnych i informacyjnych, czasami tylko poglądowych, dlatego nigdy nie może zastąpić opinii pracownika służby zdrowia. Takie jest prawo i sie tego trzymajmy.

Komentarze

  1. avatar maj20 14 lutego 2019 o 08:24

    Ogromną pomoc od Ciebie dostaję, Pepsi. Bardzo Ci dziękuję.

  2. avatar Makana 14 lutego 2019 o 08:53

    Pepsi ja z pytaniem o ból w okolicach żeber po czymś w rodzaju grypy. Kaszle od ponad mca, kupiłam na to od Ciebie kurkume liposomalna(b fajna!) i Wit c lipo i inne suple biore. Ale pojawił się ból w okolicach żeber. Taki ze jak chce odkaszlnac to bardzo boli. Generalnie cała prawa strona dzisiaj. Co tu zrobić? W sumie pierwszy raz mam takie objawy.

    1. avatar Jarmush 14 lutego 2019 o 17:06

      niech Cię osłucha lekarz, weź też łyżeczkę herbaty pysznej i zaparz wraz ze startym kciukiem imbiru, potem jak lekko ostygnie dodaj cytrynę i miód. Nie rób inhalacji z wody utlenionej przy takim bólu, ale kalibrację, o ile jeszcze nie rozbiłaś, witaminą C (kwas askorbinowy TiB) z` sokiem pomarańczowym bym zrobiła.

    2. avatar Yotina 14 lutego 2019 o 17:22

      zapalenie opłucnej tak się objawia.Moga też tak boleć zebra od kaszlu. Leczenie przeciwzapalne od Pepsi da radę. Tylko bez paniki. To nic takiego. Dolegliwości płucne to moja specjalność.
      Dobrze, że jestes?

    3. avatar agga-su 14 lutego 2019 o 18:49

      Miałam taki ból od kaszlu, to były nadwyrężone mięśnie międzyżebrowe, czy jakoś tak, przestraszyłam się wtedy, bo oczywiście wujek google powiedział, że to może być zapalenie opłucnej. Poszłam więc do lekarza, który wykluczył takie rzeczy. Samo przeszło, ale dość długo bolało.

      1. avatar Makana 15 lutego 2019 o 08:12

        Dzieki bardzo wszystkim, sie kalibruje 🙂

    4. avatar Niki 17 lutego 2019 o 14:30

      długotrwały wysiłek podczas wyrzucania wydzieliny podczas kaszlu właśnie takim bólem się objawia, naciągnięte mięśnie, nadwerężone, mikrouszkodzenia mięśni jak po zbytnim forsowaniu się podczas treningu, smarowałam te obolałe mięśnie w okolicy żeber po prostu oliwką magnezową 😉 kilka razy dziennie i przeszło.
      A przeciw kaszlowi, bo przecież on tu jest kluczowy, można robić domowe syropy, nie tylko z cebuli, Pepsi podawała taki podobno skuteczny marchewkowy przecier usuwający kaszel i zaflegmienie, można zrobić szybciutko równie skuteczną czarną pastę ze świeżo zmielonej czarnuszki i miodu – proporcje 1:1 opcjonalnie dodając ostre przyprawy korzenne i będzie mieć smak piernika przy tym dodatkowo antybakteryjne, choć w pierwotnej wersji i czarnuszka, i miód już mają antybakteryjne działanie i równie ostre, zabawnie szczypiąco-łaskoczące gardło 😀 należy ten eliksir magiczny ulepek, ambrozję wziąć łyżeczką na język i powoli ssać rozpuszczając połykać obmywając gardło, niczym nie popijać, nie przemywać jamy ustnej – po pół godziny czasu można przepłukać i umyć zęby, aby dać szansę ślinie wkroczyć z jej właściwościami neutralizującymi działanie kwasów

      1. avatar Makana 25 lutego 2019 o 12:21

        Niki dziękuję Ci bardzo za pomoc i pomysł z oliwką mg. To mnie uratowało.

        1. avatar Niki 26 lutego 2019 o 08:56

          Magnez rulez! 😉

  3. avatar Ela 14 lutego 2019 o 09:32

    Fajnie Pepsi moja kochana. Mnie też to podbudowało. Dziękuję.

  4. avatar Natka447 14 lutego 2019 o 10:48

    Droga Pepsi,

    Zamieszczę tu swoją prośbę o poradę, mam nadzieje, że jest to dobre miejsce i z góry przepraszam jeśli nie.

    Piszę do Ciebie bo nie wiem już jak pomóc swojej mamie. Mama cierpi od dwudziestu lat na bezsenność. Jest wykończona zarówno psychicznie jak i fizycznie.

    Zwykle męczy się przez pięć godzin leżąc w łóżku zanim uśnie, a potem i tak budzi się kilka razy w nocy i nie może już dalej spać. A teraz jest jeszcze gorzej.

    Ostatnio bardzo jej się pogorszyło i od tygodnia jest na zwolnieniu lekarskim bo nie jest w stanie pracować ani prowadzić samochodu. Boję się, że coś jej się stanie.

    Mama cierpi od wielu lat na depresję i ma myśli lękowe. Do tego brak jej pewności siebie i ma niską samoocenę. Z natury zawsze się wszystkim zamartwia, jest pesymistką i porównuje się do innych.

    Do tego tata kilka lat temu zachorował na raka i mama dodatkowo to przeżywa. Mama całe życie bardzo ciężko pracowała zarówno w domu jak i w pracy i zawsze wszystko poświęcała dla rodziny, nigdy nie robiła nic dla siebie, nawet nigdy nie była nigdzie na wakacjach. Martwi się tym, że ma trójkę dzieci, a my nie mamy jeszcze rodzin. Ja sama z siostrą mieszkam za granicą, więc nie ma nas na codzień przy niej, ale rozmawiamy regularnie.

    Z drugiej strony mam swoje życie i plany, chcę się rozwijać, podróżować i moim priorytetem nie jest w tej chwili zakładanie rodziny ani powrót do Polski. Czuję jednak, że postępując w ten sposób zawodzę mamę, która cały czas porównuje mnie do ludzi w moim wieku którzy mają już rodziny i ułożone życie. Mama nie potrafi zrozumieć, że można być szczęśliwym postępując inaczej.

    Poprawie bezsenności napewno nie sprzyja fakt, że mama jest pielęgniarką i pracuje na zmiany więc ma zakłóconą rutynę snu.

    Nie wiem już co robić, mama jest jeszcze młoda, ale jest w strasznym stanie. Jest w stałym kontakcie z lekarzem i psychiatrą, nie uczęszcza jednak na żadne terapie. Wypróbowała wiele tabletek jak i różnych rozwiązań medycyny naturalnej, ale nie widać poprawy.

    Dziękuję z góry za pomoc i pozdrawiam uprzejmie.

    1. avatar Jarmush 14 lutego 2019 o 16:59

      Niestety, jedyną osobą, która może pomóc Twojej mamie jest ona sama. Oczywiście na poziomie ciała może zabezpieczyć cykl metylacji biorąc B complex G&G z niacyną (niech zacznie od połowy kapsułki, gdy nie wie jak reaguje na flesza), albo zrobi kurację Greens & Fruits TiB, po 1 do śniadania przez 3 miesiace, i niech bierze po śniadaniu 2 D3 +K2 TiB (zanim nie zrobi badania 25(OH)D, na 5 dni przed badaniem należy odstawić suplementy, oraz 1 Omega 3 TiB, a wieczorem magnez TiB (na przykład pół szklanicy do kąpieli) wraz z 1 cynkiem G&G i połówką B 6 G&G, ale i tak najważniejsze jest zrozumienie.

      1. avatar Natka447 16 lutego 2019 o 06:45

        Dziękuję Pepsi za odpowiedź!

    2. avatar Yotina 14 lutego 2019 o 17:54

      Jestem sama i mam córkę za granicą. Też jest sama. Ale ja to akceptuję i uznaje, że zarówno ona, jak i ja mamy prawo do własnych dróg. Bardzo bym nie chciała, żeby z poczucia winy wróciła do mnie, albo zaczęła spełniać moje oczekiwania.
      Nie wyobrażam sobie gorszego scenariusza.
      Pozdrawiam

      1. avatar Jarmush 14 lutego 2019 o 17:56

        rzadka cecha

  5. avatar Keyt 14 lutego 2019 o 13:51

    Kojące, kochana Pepsi. Mam niewiele metrów kwadratowych do porządkowania, a mam wrażenie, jakbym ciągle tkwiła w chaosie, ale zaczęłam się jakiś czas temu z tego cieszyć. Za każdym razem jak się poddam emocjom, to punktem wyjścia w celu powrotu do równowagi jest porządkowanie, najlepiej to na mnie działa, czy generalnie najprostsze czynności z możliwych, w pracy układanie czegoś, ważenie, wszystko to, przy czym jestem w pełni obecna. A, że ego ma wieczne pretensje, że zamiast robić coś prestiżowego, zdobywać szczyty, ja zajmuje się czynnościami człowieka prostego, to… niech sobie gada. Pozdrawiam autorkę komentarza 🙂

    1. avatar Jarmush 14 lutego 2019 o 16:45

      Tolle też mówi, że im bardziej prosta praca, tym łatwiej wejść na właściwą drogę teraz

      1. avatar Keyt 14 lutego 2019 o 16:47

        Zacząć od czegoś prostego, uczyć się zrozumienia i na takiej podstawie iść coraz wyżej <3

    2. avatar Yotina 17 lutego 2019 o 06:46

      Hej Keyt, nie znoszę sprzątać. Uważam, że to strata czasu i strasznie pospolite zdjęcie. Ale uwielbiam czystość i porządek. Sprzątaniem mogą zająć się wyspecjalizowani ludzie zamiast mnie.
      Ale spróbuję w ten symboliczny sposób ogarnąć swój chaos. Tylko znowu muszę się zmuszać.

      1. avatar Keyt 17 lutego 2019 o 10:10

        Ja kiedyś byłam okropna balaganiara. Ale bywając u innych, widząc ich porządek i to, jak się w takim środowisku czuję. Zauważając, że tak naprawdę to nie chodzi o moje anty sprzątanie, tylko o środowisko w którym przebywałam, że co z tego, że posprzątałam jak moi domownicy mieli to w nosie. Zmieniłam środowisko i mam teraz, jak sobie pościele.. 🙂 Wciąż bywa chaotycznie, ale to mój a nie cudzy chaos. Odnajdziesz się w tym, a jeśli nie w sprzątaniu, to w czymś, co Tobie przychodzi z łatwością :))

  6. avatar Agata 14 lutego 2019 o 14:40

    Chodzac do pracy, gotujac po niej , a potem karmienie zwierzecia .
    W weekendy sprzatanie, pranie, czasem film.
    Spotkanie z rodzina, zakupy- to tez stanie w miejscu czy zycie w drodze ?

    1. avatar Jarmush 14 lutego 2019 o 16:34

      tom nie o to chodzi, mówimy o wymiarze transcendentnym, czyli bycia świadomym co się robi, bycia w czynnościach, budzenie się ze snu

  7. avatar Chrum chrum 14 lutego 2019 o 15:58

    Pepsinku <3 nie czytalam Ciebie od miesiąca, zajeta bylam wygrzebywaniem sie z brzydko pachnacej kupy w ktora wdepnelam, znów, ale ta wyjątkowo brzydko pachniala i jeszcze sie snuje, ale wyrywam chwasty. Wczoraj zrelaksowana pomyslalam co by Peps poradził, bylas ze mna w tej chwili, powiedzialas porzadkuj entropie dziewczyno, dzialaj, tak łagodnie, z cieplem i usmiechem. Zalala mnie fala ciepla i akceptacji. Byla 22:44. Dziękuję Kochanie, dzialam, spokojna jak nie bylam od dawna <3 <3 <3

    1. avatar Jarmush 14 lutego 2019 o 16:28

      z miłością do Ani

  8. avatar Yotina 14 lutego 2019 o 17:13

    Jestem osobą poszukująca, co najmniej od 30 lat. Przeczytałam setki książek na ten temat i z każdą przeczytana uznawalam, że to może być moja droga do siebie. Ale nie była, bo dalej szukam. I teraz doszłam do przekonania, że to jest moja droga. Szukanie, poznawanie, doświadczanie. Często ogarnia mnie zwątpienie, że to chyba nie tak, zawracam, zaczynam od nowa i nie przestaje szukać. Ale tylko to jest dla mnie ciekawe, więc nie ma mowy o rzuceniu. I coraz częściej dociera do mnie, że nie znajde tego, czego szukam poza sobą. Tylko jak dotrzeć do siebie? Jak już o tym wiem. to na pewno dotrę. Dziękuję, że jesteście i dzielicie się sobą.

    1. avatar Gosialavenda 16 lutego 2019 o 10:11

      Hej Yotina, ciekawe to co napisałaś i bardzo mi bliskie. I ja zakupiłam kolejną książkę tym razem o drodze do dojrzałości mentalnej. I tam przeczytałam, że największym błędem ludzi, którzy zaczynają drogę z rozwojem osobistym jest to, że za dużo czytają i za mało działają. Po drugie to myślą, że osoba rozwinięta, że tak ją nazwę, to osoba doskonała, a to nie prawda, bo to taka która umie zaakceptować swoje wady i sytuacje na które nie ma wpływu. I po trzecie, a właściwie po pierwsze to najpierw wrzucamy syf z jedzenia, bo jak będziemy go jeśc to nic nam się nie uda. I tak oto wracamy do Pepsi, która nauczy nas jak odżywiać komórki swojego ciała, jak pościć i wtedy wiele zaczyna się układać, mamy jasny umysł, nieotłuszczone narządy wewnętrzne, rozpiera nas energia do działania, wschłuchujemy się w swoje ciało i doceniamy to co mamy. Z jasnym umysłem cieszy nas wiatr, słońce, woda czy banany. I nagle okazuje się, że te wszystkie skomplikowane techniki i ćwiczenia z książek o rozwoju osobistym nie są nam potrzebne by poczuć się szczęślwym. Ja tak to rozumiem. Ćwiczę tylko nowe nawyki metodą małych kroczków typu odkładanie rzeczy na miejsce czy picie z rana ciepłej wody z czajnika. Albo wieczorny spacer. Pozdrawiam.

      1. avatar Yotina 16 lutego 2019 o 16:26

        Gosialavenda, dzięki za Twój wpis. Jest dla mnie ważny, bo widzę, ze dużo nas… Poza tym jest taki po prostu, bez udziwnień. U Pepsi koncentruję się przede wszystkim na duchowości. Dieta, suplementacja, odżywianie jest dla mnie oczywiste. Post przerywany dla zdrowia również. Tylko ja potwornie się wychudziłam na takim odżywianiu. Dolegliwości płucne zwiększyły się, duże trudności w oddychaniu także. Mocno się wycieńczyłam i osłabiłam. Stąd zawahałam się, żeby literalnie kontynuować taką dietę. Pewnie zupełnie automatycznie i na śpiąco stosowałam to, co Pepsi i Grzegorzadam zalecają. Wprowadzam zmiany; więcej białka, bo płuca ewidentnie tego potrzebują. Jest trochę lepiej. Być może jestem do tego stopnia wystraszona swoim zdrowiem, czyli brakiem, ze coraz bardziej go nie mam. Odpuszczam więc i niech się dzieje co chce. Zdrowie nie jest najważniejsze. Być może moja duchowość musi poczekać. Ale też mnie to nie stresuje, bo już wiem, co w życiu jest ważne. Droga. No i idę jak ślepiec, ale coraz jaśniej się robi. Uściski dla wszystkich.

        1. avatar Gosialavenda 16 lutego 2019 o 21:24

          Czekałam na Twoją odpowiedż, napewno jesteś strasznie fajna i nie taka zwyczajna skoro duchowość jest dla Ciebie ważna. Wierzę w to, że to prawda, że w zdrowym ciele zdrowy duch i odwrotnie zresztą. Nie odpuszczaj, słuchaj jakie ciało daje Ci znaki. Ja zmiany wprowadzam powoli metodą małych kroczków tak by moja psychika i ciało powolutku się przyzwyczajały. Kiedy rzucałam się z czymkolwiek na głęboką wodę tonęłam. To właśnie w książkach o rozwoju osobistym przeczytałam o tym by stawiać sobie malutkie cele i że to żaden obciach jest. Ty jesteś wychudzona, ja za gruba , Ty masz problemy z płucami, a mnie w nocy tak bolą wszystkie kości w nogach, że trudno zasnąć czyli przed nami oboma jeszcze trochę pracy zanim dojdziemy do tego co dla nas najlepsze. Ale, żeby się poddać to nie dla takich fajnych babek jak my. Zdrowia życzę.

  9. avatar Ju ju 14 lutego 2019 o 19:01

    Hej Pepsi. A ja tu uparcie siedzę na Twoim blogu i czytam. Świadomie sobie robie pranie mózgu, bo bardzo mi się podobają te duchowe tematy. Ostatnio nawet odważyłam się „wyznać” bliskiej mi osobie, że czytałam, że życie to gra. Ale to go zdenerwowało. On mnie podejrzewa o ”żółte papiery” a ja tylko interesuje się przebudzeniem. Oj, tak też mam dwójkę maluchów i wiem co to nie móc okiełznać emocji.
    To są pikne rzeczy – prawo entropii, podwójne lustro rzeczywistości, robienie lewą nogą do lusterka nawet wahadła są spoko. Już je akceptuje, nawet zauważam kiedy się huśtam. Czasami.
    Love Pepsi.

    1. avatar Jarmush 14 lutego 2019 o 19:24

      love2, lustro Twojej rzeczywistości jest jedno, odbijają się w nim Twoje myśli

  10. avatar Luna 14 lutego 2019 o 19:14

    Pepsi mam pytanie czy wiesz może dlaczego osoby którym wykonuję masaż widzą kolory przepraszam że zadaje tu takie pytanie ale nie wiem gdzie się z tym zwrócić.Fajny artykół i cudowne zdjęcia .

    1. avatar Jarmush 14 lutego 2019 o 19:23

      może mają nirwanę

    2. avatar Niki 17 lutego 2019 o 14:34

      hmmm 🙂 otwierasz im kanały duchowe swoim masażem, trzecie oko… jaki typ masażu wykonujesz? które partie ciała angażujesz, jakie punkty, receptory?

  11. avatar Magg 14 lutego 2019 o 20:38

    Mam pytanie ; wychodzę z nerwicy , małymi kroczkami ale jednak… wykonuje od 8 lat prace której nie lubię i w której się nie spełniam – dopiero teraz to wiem . Zaczęłam szukać i przygotowywać się do zmiany , ale nie mogę odpuścić pierwszej pracy – czy to mnie nie pogrąży ? Jak „polubić „ tą prace tymczasowo żeby nie zostawiała negatywnego znaku na mojej psychice ?

    1. avatar Jarmush 14 lutego 2019 o 21:51

      nie musisz jej lubić, wystarczy,że się oddasz w najem i będziesz robiła wszystko najlepiej jak potrafisz na dany moment

    2. avatar Niki 17 lutego 2019 o 14:15

      ta nielubiana praca jest po coś, jest jakimś zadaniem, lekcją, uczy nas czegoś o nas samych, a tak naprawdę to nasze zadanie, które mamy przejść, nie bez powodu podejmujemy się takiej pracy, o której wiemy już z góry – serio! intuicyjnie wyczuwamy ciąg dalszy, konsekwencje z tym związane i mimo to idziemy w to – że „to nie to, męczy mnie, denerwuje, nie tego oczekiwałam, za mało ambitna, mobbing itd.” zabieramy się za zadanie, bo to jest nasze doświadczenie i lepiej tego nie rozegramy w na ten moment, doświadczenie-trampolina we wzrastaniu, dojrzewaniu, wykuwaniu charakteru, kształtowaniu osobowości, czasami zabieramy się za to zadanie, ażeby coś wcześniej niedokończonego teraz właśnie dokończyć, zakończyć i nie wracać więcej, by na tym etapie nauczyć się czegoś o sobie i móc zrobić kolejny krok wyżej, gdziekolwiek byle kolejny krok. Nic nie stoi w miejscu i nic nie jest takie samo jak dawniej, wszystko płynie, choćby rzeka wydawała się tą samą, to nią nie jest, już nieco inna i człowiek inny, ale doświadczenie można powtórzyć i sprawdzić się w nim angażując się w tę pracę nad sobą całym sercem „do my best” jakby na ten moment to była najlepsza praca jaka może być.

      1. avatar Yotina 15 maja 2019 o 11:24

        Niki, ważne dla mnie rzeczy napisałaś. Wróciłam teraz do tego posta i zrozumiałam, że ta niby nielubiana praca jest po coś. Ważnych rzeczy się o sobie dowiaduję dzięki niej. I to fundamentalnych dla mojej świadomości. Dużo się nauczyłam przez te kilka miesięcy. I jestem wdzięczna pracy, ludziom, którzy mi pokazali co mam do przerobienia. Generalnie chodzi o akceptację i zgodę na to, co jest. I obniżenie ważności. Z tym zawsze mam problem

        1. avatar Niki 15 maja 2019 o 13:24

          Dziękuję Yotina, że wyciągnęłaś ten post, napisałaś od serca, a ja odczytałam z mejla. Przydadzą mi się teraz te słowa motywatory. Często trzeba sobie przypominać to, co jest istotne i cenne, co jest naszym drogowskazem i też hamulcem, co nas buduje, co przybliża, co oddala, bo jesteśmy w drodze, więc wszystko może się zdarzyć, rzucamy sobie wyzwania. Na każdym kroku musimy umieć zadawać sobie najważniejsze pytania, o potrzeby, o sens dalszej drogi, działania, do czego zmierzamy. Najważniejsze jest zadawanie sobie właściwych pytań, one stawiają do pionu, głęboko oddychamy napełniając się mocą własną, dzięki nim umacniają się metaforycznie nasze nogi, aby pokonywać przeszkody i ręce, aby wyciągać się po linie znad przepaści, tej linie, którą rzuciliśmy sobie dawno temu jako dzieci. Nie można jej zagubić, ma być w zanadrzu. Lina przypomina, że mamy w sobie wszystko, czego potrzeba.

          1. avatar Yotina 15 maja 2019 o 13:32

            Niki, akurat teraz bardzo mi jest potrzebne, to co piszesz, bo potrzebuje wsparcia
            Zdrowie mi przypomniało, że nie ruszam z miejsca, choć się okłamuję, że jestem w drodze i że ruszyłam
            Niestety, kręcę się jak pies za własnym ogonem i udaję, że to jest ruszenie naprzód. Niestety nie jest, ale zaczynam od nowa.
            Dzięki i ściskam Cię.

        2. avatar Niki 15 maja 2019 o 19:22

          Yotina, bądź więc na tej fali, w tej drodze, zmieniaj kierunki, rozglądaj się w uważności wyolbrzymiając radość z małych rzeczy można ją w siebie wlać przez czubek głowy (jak w szklankę, która nigdy nie jest od połowy pusta, cała jest czymś napełniona), otwieraj się na tych, którzy idą obok albo idą wolniej. Żadnego kroku nie da się powtórzyć, każdy jest już inny niż poprzedni, wyjątkowy i z każdym jest łatwiej, robi się jaśniej wokół. Każdy dzień to jakby się człowiek rodził na nowo, dzień wczorajszy zostawiając w przeszłości, na którą nie mamy wpływu. Ważne jest tylko to co nastąpi za naszym przyzwoleniem, za naszym przywództwem. Ja też ściskam! 🙂 <3

          1. avatar Yotina 16 maja 2019 o 04:39

            Niki, dzięki ?wlewam radość szklanką przez czubek głowy, tego mi było trzeba. Już stoję w pionie.
            Dziękuję za wsparcie. Ja również ślę Ci radość w wielkiej szklanicy!

  12. avatar Krawcowa 15 lutego 2019 o 06:07

    Serio kobieta,która kocha ludzi i patrzy przez pryzmat serca kupuje w zarze?

    1. avatar Gabi Orchita 15 lutego 2019 o 17:10

      Lol a co ma piernik do wiatraka?

    2. avatar Carrie 15 lutego 2019 o 17:45

      pamiętasz najważniejszą zasadę Zelanda żyj i daj żyć innym. Nie zastanawiaj się nad tym dlaczego oni tak robią. Po prostu robią tak jak umieją. Ty też robisz jak umiesz. I tyle – kochaj nie zastanawiając się. Kochaj nie wnikając. Kochaj i już.
      <3

  13. avatar Gabi Orchita 15 lutego 2019 o 16:50

    Hej, Pepsi.
    Moja gra, moją grą- tak. Ale obserwując z boku w trzeźwych momentach widzę, że zaprogramowalam się na kiepską przyszłość. Przyłapuję się na takich myślach.
    Jesteśmy komputerami z uczuciami i jak można się odprogramować od kiepskiej jakości? Że to proces i trzeba poprostu iść? Te lęki o przyszłość są wykańczające, kto jak kto, sama wiesz/pamiętasz.

    1. avatar Jarmush 15 lutego 2019 o 21:12

      niczego nie już nie wiem i nie pamiętam :), no dobra żartuję, ale nie obchodzi mnie to teraz

  14. avatar Gabi Orchita 15 lutego 2019 o 17:00

    Nevermind, napisalam komcia przed przeczytaniem posta. Odpowiedz jest zawsze ta sama <3

  15. avatar Luna 17 lutego 2019 o 19:37

    Cześć Niki zajmuję się refleksologią twarzy najczęściej osoby widzą kolory jak uciskam na twarzy punkt przysadki ale nie da się tego osiągnąć uciskając tylko ten punkt opracowuję na twarzy mapa po mapie jest ich siedem i najczęściej widzą kolory własnie przy punkcie neurologicznym przysadki a pracuje metodą Lone Sorensen.Dziękuję Ci za podpowiedź z czym to może być związane niektóre osoby pytają albo to ego pyta … Pozdrawiam☺

    1. avatar Niki 15 maja 2019 o 16:09

      Ha! 😀 dopiero dziś widzę odpowiedź… wiesz, być może w ten sposób poprzez masaż kiedy widzą kolory uaktywniasz im te hormonalne narządy, na które przysadka wpływa, a każdy z tych narządów ma swój własny kolor – tarczyca, nadnercza, jajniki, gdy nie są wystarczająco zasobne w hormon właściwy, nie pracują prawidłowo, sygnalizując widzeniem koloru nad czym należy pracować, uzdrowić. Z kolei na prawidłową pracę przysadki wpływa szyszynka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sklep
Dołącz do Strefy VIP
i bądź na bieżąco!

Zarejestruj sięZaloguj się

TOP

Dzień | Tydzień | Miesiąc | Ever
Kategorie

Archiwum