Jami Oliwer chce zdrowo karmić dzieci, ale jakoś nie wszystko się udaje. Łaj?
Jak typowa Ziuta odcięta każdej doby od jedzenia na 20 godzin lubię od czasu do czasu rzucić gałką na Jamiego Oliwera. Dlaczego właśnie on osiągnął tak niebagatelną w dzisiejszym świecie pozycję najbardziej ubóstwianego kucharza, a co za tym idzie najbogatszego? Jego kuchnia na wizji przypomina kuchnię klasyczną, typu niedzielny obiad w domu, gdyby tylko nasze kucharki miały możliwość większego wyboru ingredientów, no i niekiedy polotu.
Piszę w eterze, gdyż jego firmowa restauracja w Wiedniu, owszem designersko wypasiona, jednak nie podaje nadziewanych gęsiną karczochów (czy odwrotnie), ani kaczki z truflami, a jedynie pospolite steki i "hamburgery" na dechach, niby, że to odleciane, a na wystawce nad barem leci rząd chemicznego aperitifu Campari, chyba z zylion butelek jedna za drugą. Uciekajmy stamtąd.
Wracając do polskiego niedzielnego obiadu (z Alternatyw 4), który nie nazywał się lanczem, dinerem czy łodewer, ale właśnie obiadem, zwykle pojawiał się w miarę ładny, chociaż niewielki kawałek mięsa od "baby", jakiś gładki sos (lub wymiennie paniera), tłuczone ziemniaki i zawsze gościło gotowane warzywo (trzeba przyznać, że nigdy al dente), a niekiedy nawet surówka, typu sałata z yyy ... skwarkami.
TU ZNAJDZIESZ 100% ORGANIC 4 GREENS This is BIO idealny do KURACJI 4 SZKLANEK, która oczyszcza wątrobę, usuwa pasożyty, odtruwa inne organy jak nerki, przy okazji dotleniając ciało.
I Jamie przepowiada na wizji, że coś w tym stylu jest zdrowe (podobnie jak niezbyt zdrowa, na gałkę, pani Gessler), że idealne, do tego obsypuje rzecz surowym szpinakiem z własnego herbarium, czy też szpanerską sałatą dla hipsterskiej młodzieży, dzieci wyrafinowanego mainstreamu. Za jaką (sałatę) uważa się zwykłą rukolę, wręcz chwast, który wyrośnie wszędzie, nawet jak się go już od dawna nie chce hodować na wybrukowanym podjeździe. Jamie układa diety nawet Angelinie Joli i licznemu potomstwu (Bradowi ze zrozumiałych powodów już nie). Cokolwiek rzec, żyjemy my, dzieci i wnuki niedzielnych obiadów, przeżyją i oni. Ewidentnie może być coś znacznie gorszego, widocznie taka dieta nie jest aż taka zła. Chów nie był przemysłowy, a ludzie byli podobno szczęśliwi, jak i zwierzęta. Chociaż ostatecznie ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.Faktycznie w porównaniu z jedzeniem, które współcześnie spożywają ludzie i jeszcze więcej ich dzieci, było to jedzenie nie tyle, że zdrowe, ale niemakabrycznie niezdrowe.
Jamie jest na liście pierwszej setki wpływowych osób w UK więc może więcej i do tego chce mu się. Wymyślił (akcja miała miejsce parę lat temu), że uzdrowi sposób żywienia dzieci w wieku szkolnym, dokładnie tych od 5 do 12 lat. Nie znam się na szkolnictwie w UK, w każdym razie ktoś w tym wieku do niej uczęszcza od zera.Okazało się bowiem, że dzieci jedzą tylko i wyłącznie hamburgery (zwykłe, nie "domowe"), frytki i pizzę i popijają to czymś bardzo słodkim, z gazem i z plastiku, zamiast kompotem z wiśni leczącym podagrę. Na potrzeby całej misji o wielkiej oglądalności, Jami odwiedził wraz z ekipą filmową klinikę pediatryczną.
Okazało się, że nagminnie zjawiają się tam schorowane gastrycznie dzieci. I nie chodzi już o to, że mają choroby, kiedyś szczenięcemu wiekowi praktycznie nieznane (o ile rodzice nie podali czegoś z muchomorem), jak podrażnioną wątrobę, nadmierny poziom cholesterolu, cukrzycę typu drugiego, czy już początki miażdżycy, zaburzenia w układzie krwionośnym i wszystkie inne dolegliwości, które zwykle związane są z przekroczeniem minimum czterdziestki. To jeszcze do tego zaczęły (nagminnie) pojawiać się okropne, dotąd prawie niespotykane symptomy.
Dieta dziecka oparta na hamburgerach, pizzach i frytkach, do tego najczęściej jedzenia z głębokiego mrożenia, odgrzanego w mikrofali, tak bardzo pozbawiona jest właściwości odżywczych, ale przede wszystkim błonnika, że jelito grube nie może trawić, tego pokarmu i taka na pół kupa cofa się do jelita cienkiego!
I wtedy dzieci wymiotują yyy … kałem
Oczywiste, że dzieciom B12 nie zabraknie w takim przypadku.
Na dowód powyższego lekarz pediatra, pokazał zdjęcie rentgenowskie, jakie akurat miał pod ręką, a ma ich setki, gdzie na prześwietleniu ośmiolatka, wyraźnie było widać plamy kupy w jelicie cienkim. Horror. Każdy, jako dziecko rzucił pewnie pawiem, ale nie był to nigdy paw z kupy.
Wracając do misji Jamiego:
Eksperymentalnie dostarczono stosowną wiedzę dla kucharek szkolnych i upichciły dania z jego przepisów, coś na kształt polskich obiadów niedzielnych. Mięso, sosy, ziemniaki, surówki i duszone warzywa.. Wprawdzie nic z głębokiego tłuszczu, ale też, Dżizas, nic na parze przyrządzanego.
Jednak dzieci nie chciały kupować takiego jedzenia.
Większość zbojkotowała stołówkę i na przerwie lanczowej wybyła do okolicznych fast foodów, a najmłodsze dzieci, które nie mogły same opuszczać szkoły zastosowały zasadę outsourcingu i zleciły starszym kolegom zakup frytek, snickersów i hamburgerów. Którzy z pełnym zrozumieniem dostarczyli za pobraniem frytki z pizzą.
Ale kto to zrobił tym dzieciom?
Kto zrobił coś takiego tym małym, wymiotującym kałem ludziom, którzy nie są w stanie właściwie ocenić sytuacji, ani świadomie się do niej ustosunkować? Dzieci mają tylko swój apetyt i nic więcej. Nie jak dorośli, którzy też przekręcili sobie apetyt, albo dali go sobie przekręcić, ale mają dorosłe ego do obrony. Mogą przeczytać, nastraszyć się, zrozumieć, to ich sprawa czy to robią czy nie. Jednak dzieci nie mają żadnej innej broni, posiadają tylko swój zabójczy apetyt, który sprawia im wiele przyjemności. I w żadnym wypadku nie można liczyć na to, że dziecko podejmie prozdrowotną decyzję: - Marzę o pizzy, ale chętnie zjem brokuła z parownika, gdyż pragnę mieć doskonałą kondycję zdrowotną zarówno teraz jak i w przyszłości. Nie chcę też umierać na cukrzycę w wieku bardzo dla mnie przecież dobrze uzmysławianym. Azaliż pięćdziesięciolatka, wcześniej straciwszy nogę w wyniku cukrzycowej amputacji.
Kto to zrobił?
Jak to jest możliwe, że fast foody wciąż istnieją? Dlaczego dziecko zna smak mrożonej frytki smażonej w głębokim, przepalonym, skwierczącym tłuszczu, zanim jeszcze do pójdzie zerówki? Kto pierwszy dał takie jedzenie Twojemu dziecku? Ty, teściowa, niania? I to nie dzieje się w domach trudnych, zalkoholizowanych, gdzie pomieszkuje element. To się dzieje w naszych wypasionych domach z siedmioma płaskimi telewizorami, z furami na cztery fajerki pod hawirami, gdzie pan na bicyklu z garbem na plecach przywozi do domu zamówioną pizzę. Zmieńmy to, skoro lubimy swoje dzieci. Chociaż jak widać, nie będzie łatwe. Oduczyć takie dziecko miłości do własnego apetytu i sprawienie, żeby faktycznie mogło go kochać, jako wielkie dobro własne, jest mega trudne. A może po prostu nie dawać takich rzeczy do jedzenia, póki dziecko jeszcze nie poznało smaku frytki, pizzy, czy hamburgera?owocek:)
Komentarze
W czasie studiów pracowałam w USA jako kelnerka w pewnej restauracji (gwoli wyjaśnienia nie był to McDonalds). W przerwie na lunch zamówiłam sobie łososia, sałatkę, brokuły... kucharka, która przygotowała mi to danie, zapytała: "jak ty możesz to jeść"? yyy... a jak ona mogła to ugotować?? :) :) :)
https://www.facebook.com/TheStonersCookbook/videos/10155304197953514/