Dlaczego ludzie, którzy mają wszystko popełniają samobójstwo
15 sierpnia 2014
O Robinie Wiliamsie i nie tylko Sie Pięknym Ludziom, Robin Williams był nie tylko aktorem, ale był legendą. Każdy z nas pamięta jakiś film z tym aktorem. Przyznam się bez bicia, że nigdy nie byłam fanką jego fizis, co przeszkadzało mi w obiektywnym odbiorze jego fenomenalnego aktorstwa. Z tego pokolenia, no może starszego o parę lat uwielbiałam Ala Pacino, dopóki nie zaczął grać w okropnych komediach. Wracając jednak do Robina Williamsa.
Sławny, bogaty, utalentowany, a ponadto wcale nie hejtowany, gdyż ludzie go uwielbiali, więc jak ktoś na tej intratnej pozycji może mieć depresję, a następnie popełnić samobójstwo? Nie chcę wnikać w jego prywatne życie, a jedynie zastanowić się nad szokiem jaki wywołuje fakt, że znana osoba i bogata popełnia samobójstwo, a przecież zakłada się, że szczęście zależy od poziomu zamożności, bycia sławnym, przez co spełnionym i kochanym. Gość miał to wszystko pod dostatkiem, na pęczki, a jednak był bardzo nieszczęśliwy. Natomiast dokładnie te same atrybuty sprawiają, że Kardashian Kim, nawet bez najlepszej prasy jest niezwykle szczęśliwa. Przynajmniej na gałkę. Więc co tak naprawdę determinuje poziom szczęścia danej osoby i dlaczego pieniądze i sława nie potrafią wszystkich zadowolić? Okazuje się, co podejrzewaliśmy już wcześniej, że człowiek widzi świat z własnej perspektywy. Oczywiście wielu sądzi, że wszyscy pozostali widzą świat tak jak oni, ale takie właśnie przekonania i osobiste obawy wpływają na mylną percepcję. Mylisz się człowieku, gdyż nie potrafisz wyjść z własnego cielska. Natenczas każdy z nas ma inne potrzeby, które chce, aby były spełnione, owszem często są to pieniądze, albo pieniądze i miłość, albo chociażby sława, a jeszcze ktoś chce mieć po prostu kochającą rodzinę. Wielu powie, że gdybym miał taką kasę i taką sławę byłbym bardzo szczęśliwy, ale ewidentnie Robinowi Williamsowi brakowało czegoś jeszcze. Depresję odczuwamy, gdy jesteśmy przekonani, że nasze najważniejsze potrzeby nigdy nie zostaną zaspokojone. Tak naprawdę są tylko dwa powody, które mogły pchnąć Robiego Willimsa do tego smutnego kroku. Pierwszy, mianowicie, że pieniądze i sława w ogóle nie były dla niego zbyt ważne, natomiast nie potrafił zaspokoić swoich potrzeb psychicznych. Albo drugi, że owszem pieniądze i sława były ważne, ale były też ważniejsze potrzeby. Podobno nie można kupić szczęścia za pieniądze, czy tylko miłości, ale okazuje się, że nie jest to frazes zmyślony przez zazdrosnych bezgotówkowców, a faktycznie dopóki pieniędzy nie masz, wydaje ci się, że dają pełnię szczęścia, ale gdy już je masz i to sporo, i raczej nie zanosi się na to, żebyś mógł je stracić nagle całkowicie przestają mieć znaczenie w kontekście szczęścia. Innymi słowy, zarówno szczęście, jak i depresja zależą nie tylko od tego, co masz, ale przede wszystkim od percepcji przekonań o tym czego faktycznie nie masz. Czyli, że Twoje ważne potrzeby nie są zaspokojone. Mogło by tak się zdarzyć, że gdyby Robi Williams został inżynierem, albo pisał teksty reklamowe, miał znacznie mniej pieniędzy i praktycznie zero sławy nigdy nie wziąłby do grabki twardego narkotyku, może miałby mały problem z alkoholem, ale nie przyszłoby mu do głowy odbierać sobie życie. Nawet jakby się dowiedział o początkach choroby Parkinsona. Może nawet nikt nie zaproponowałby Robinowi wstąpienia do Towarzystwa Oświeconych? Jeszcze jest jedna zasada, że nasze niezaspokojone potrzeby mogą zmieniać się w czasie. Gdy się starzejemy często nasze potrzeby są inne, w związku z tym poczucie niezaspokojenia potrzeb może wyrosnąć nagle jak grzyb po deszczu. Dlatego zawsze może się zdarzyć, że człowiek, który był bardzo szczęśliwy zostanie dotknięty depresją. Twoje postrzeganie świata zawsze będzie miało wpływ na poziom Twojego szczęścia. Gdy Twoimi potrzebami będzie wolność, miłość, a utkniesz w korporacji jako niewolnik, to poświęcając swoje najważniejsze potrzeby jesteś na prostej drodze do depresji. Gdy potrzeba odwzajemnionej miłości w małżeństwie będzie dla Ciebie najważniejsza, to z biegiem lat, gdy stosunki w Twoim związku ulegną zlodowaceniu, będziesz skłonny do depresji, chociaż będziesz jeździć najbardziej wypasionym autem w najpiękniejszych Robertach Cavalli, czy Armaniakach przylegających do zgrabnego cielska. Jest tylko jedno wyjście z tej patowej sytuacji, że jeśli chcesz być szczęśliwy musisz zrozumieć i samemu zdefiniować własne potrzeby nie oglądając się na nikogo. Czy nam się podoba, czy też nie i tak zostaniemy narażeni na ogromną ilość negatywnych historii w naszym życiu. Gdy nie będziemy umieli zrównoważyć tych negatywów jakimiś pozytywnymi, szczęśliwymi chwilami, to z pewnością zbliżymy się do pesymistycznej postawy życiowej, smutku, a ostatecznie depresji. Dlatego tak ważne jest trzymanie jakiegoś asa w rękawie dla siebie. Dlatego uczepiłam się jak rzep psiego ogona biegania, gdyż gdy się źle dzieje można natychmiast zareagować bieganiem. Poprawić sobie choć trochę nastrój, jednym słowem wzmocnić się na bombę, którą życie nam, lub my sami żeśmy sobie w piwnicy jak MacGyver z mąki, patyka i cynfolii, wykombinowali. Ale w kwestii śmierci Robiego Wiliamsa są już inne dywagacje mocno osadzone w teoriach spiskowych i nie byłabym sobą, gdybym Socjecie tego info nie zapodała. A wszystko dzięki Kamilowi, kumplowi z fejsspejsa, który podrzucił mi artykuł z Monitora Polskiego z wymownym indeksem w nazwie: Tego nie przeczytasz w ścierwomediach! Na forum dyskusyjnym ign.com. dokonano szokującego wpisu przez DigInTheCrates. Wpis został zamieszczony 9 sierpnia (piątek) o godzinie 9:40 rano, a jego tytuł brzmiał „Ludzie, czy jesteście przygotowani na to, że Robin Williams niedługo umrze?” DigInTheCrates wyjaśnił, że przewiduje rychłą śmierć Williamsa z uwagi na jego zły stan zdrowia i że nie planuje jego zamordowania (Williams wtedy jeszcze żył). Komentarze ożyły zaraz po śmierci Williamsa, oczywiście z podejrzeniami, że to DigInTheCrates zamordował aktora. Pojawiły się też przypuszczenia, że jest on członkiem Illuminati. Kto?- spytała rezolutnie peps „To, że Robin Williams sprzedał się żydowskiej masonerii najwyższego stopnia zwanej Illuminati, podobno nie ulega wątpliwości.” – Tak twierdzi autor tekstu, który pisze: Cały przemysł rozrywkowy jest w ich rękach, jest on narzędziem do podboju świata i deprawacji tzw. „gojów”. Bogiem Illuminati jest szatan, dlatego też każdy aktor czy piosenkarz, który podpisuje z nimi kontrakt musi stać się satanistą. Operują symbolami, stosują je do programowania umysłów i to artyści mają za zadanie wykonywanie ich instrukcji, gdyż im to najłatwiej jest wniknąć w nasze umysły, jako że pojawiają się na ekranach kin i telewizorów. Dlaczego Robin Williams mógł być niewygodny dla Illuminati? Siedział w internecie, czytał, publikował także anonimowo, sam się przyznaje do anonimowych wpisów na Facebooku, na Godlikeproductions ktoś przypomniał, że i tam się udzielał. Wystarczy poczytać jego blog: „…This train goes way off the track towards GMOs, Chemtrails, New World Order, Human Trafficking and a slew of other horrendous issues that pull my interests away” – „ten pociąg (pisze o swoim umyśle) zjeżdża z toru w kierunku GMO, chemtrailsów, NWO, handlu ludźmi i mnóstwa innych okropnych spraw, które odciągają moją uwagę”. Robin Williams wiedział więcej niż większość z nas, nie zapominajmy, że miał bezpośredni kontakt z najwyższymi sferami Illuminati – był np. przerażony jedną z wypowiedzi któregoś z Rockefellerów. Można być niemal pewnym, że przygotowywał się do obwieszczenia światu czegoś niezwykle ważnego. Czego? – spytała wścibska peps Czyżby kontakt z Robinem Williamsem był toksyczny? Można oczywiście dywagować, czy Robin był Iluminatem i co w ogóle zamierzają Iluminaci, ale raczej można zdecydowanie założyć, że z powodu alkoholu, narkotyków, niespełnionych potrzeb nadrzędnych i osobistych, oraz z powodu początków poważnej choroby jaką jest Parkinson, jego niespełnienie znacznie przeciążyło szalę spełnienia w miłości, pieniądzach i popularności. Co pogłębiło smutek istnienia, być może również spowodowany głębszym poznaniem teorii spiskowych, chociaż to nic pewnego, doprowadzając do depresji. Następnie bardzo poważnej depresji, która kończy się często próbą samobójczą. Moje rady są następujące: Przyjrzyj się sobie zawczasu. Zdefiniuj natenczas swoje potrzeby. Przygotuj moc na ewentualną porażkę. Wyrusz we własną drogę. Omiń szerokim łukiem depresję. Nie zapominaj o D3. Serdeczności peps Podobna tematyka wpisów:
9 poważnych skutków niedoboru witaminy D O odmładzaniu w 2014 i o czyżby depresji zimowej, czyli jak się to je Wszystko o witaminie D, najbardziej niedocenianym składniku odżywczym Po mnie choćby potop Sie konspiruje(Visited 12 254 times, 1 visits today)
Szczerze szczena mi opadla po przeczytaniu tego forum, do ktorego podalas link………
Paulo mnie również …
gdzie link do tego forum, bo nie widzę?
pozdrawiam
nie zapomnij o D3 <333
"gdy już je masz i to sporo, i raczej nie zanosi się na to, żebyś mógł je stracić nagle całkowicie przestają mieć znaczenie w kontekście szczęścia." – to jest właśnie najlepsze w posiadaniu paskudnie dużej ilości forsy. Fakt, że te prozaiczne papierki przestają mieć znaczenie i możesz zająć się absolutnie czymkolwiek, bo możesz, a nie, bo musisz.
hołli faken sziet! :O
Depresję odczuwamy, gdy jesteśmy przekonani, że nasze najważniejsze potrzeby nigdy nie zostaną zaspokojone….wow trafiłaś w sedno!
albo dlatego, że chcemy być w innym miejscu niż jesteśmy, a tego miejsca, w którym jesteśmy nie umiemy docenić łudząc się, że znajdziemy szczęście gdzieś indziej zamiast odnaleźć je po porstu w sobie
Hej!
Teorie konspiracyjne w mediach są zazwyczaj wyśmiewane.Ale dużo w tym prawdy.Wystarczy się zagłębić w temat i oczy się otworzą.Znacie ten film”Oczy szeroko zamknięte”?Ostatnio wpadłam na artykuł jak wymowny jest tytuł tego fimu.Ludzie są zaślepieni i nie widzą co się dzieje.Psychopaci rządzą światem i niszczą nasze zdrowie 🙁
Pepsi poradz coś na wypadanie włosów.Nie wiem co robić.Zaczęły wypadać po diecie Dąbrowskiej.
Katka postaram się napisać w ciagu najbliższych 14-tu dni, mam już zebranych trochę materiałow, pozdro
Dorzucę swoje 3 grosze. Katka, czy badałaś już tarczycę? Choćby po to, by wykluczyć przyczynę… dieta jak ta Dąbrowskiej to silny detoks, mogła uaktywnić jakiś proces w organizmie.
BTW, zerkam na kilka blogów włosomaniaczych (jakkolwiek to brzmi chodzi o pielęgnację włosów i znajomość tematu od strony naukowej, medycznej) wiele z włosomaniaczek zmagających się z wypadaniem włosów odkryło przyczynę w Hashimoto, także inne choroby autoimmuno robią wiele złego z włosami. Tak więc sprawa wzmożonego permanentnego wypadania może być złożona, a badania pozwalają wykluczyć lub zareagować terapeutycznie lekiem/ dietą.
Czy to oznacza, że Kubricka zamordowano?
Parkinson, Alzheimer, SM, SLA – oficjalna medycyna nie zna przyczyn powstawania tych chorób, a okazują się one prawie na 100% późną postacią boleriozy (ang. „choroba z Lyme”) lub koinfekcji bardzo często mylonych przez lekarzy z wieloma innymi schorzeniami – temat bardzo problematyczny w USA, w Polsce i w innych krajach, problemy z jednoznacznym diagnozowaniem i uznaniem boleriozy jako poważny problem dla medycyny
film z napisami pl, prawie 2 godzinny dokument, który musicie obejrzeć by poznać skalę problemu, bo w mediach głównego nurtu to tradycyjnie tylko popłuczyny
https://www.youtube.com/watch?v=4z3CEdI6ZbE
Obejrzałam z zapartym tchem. Kolejny doskonały, demaskatorski materiał. Firmy ubezpieczeniowe i kliki lekarskie to regularna przestępczość zorganizowana !!
Smutek jest przyczyną wielu groźnych, śmiertelnych chorób, depresji też…Można sobie pobiegać, zjeść pysznego owoca, ale łatwiej jest łyknąć pigułę, wciągnąć coś nosem czy gardłem, ale po tym zawsze przychodzi kac beznadziei…
ja się właśnie czuję tak jakbym właśnie dobiegła do mety i już nie mogę zrobić ani kroku dalej. o ile w depresję jestem w stanie „uwierzyć” tak nijak kurde nie mogę zaufać psychologom. jakie są alternatywy? biegam. cwiczę. weganizm uskuteczniam. co ja mam robic? to nie jest chwilowe, to sie odkładało latami, a może i zostało wyssane z mlekiem matki (w końcu oboje z rodziców ma za sobą próbę samobójczą) czy ktoś się ogarnął bez terapii? bez leków? da się?
Stokrotko temat jest poważny, do tego nasiąknęłaś w domu stanami depresyjnymi. Chodzi o to, że te psychotropy są straszne, i że później człowiek się jeszcze bardziej boi. Ale gdy smutek jest tak ogromny, że człowiek zaczyna pobsesyjnie myśleć o samobójstwie, z pewnością trzeba szukać pomocy u drugiego człowieka, a może w tym najgorszym dla siebie okresie dać się otumanić psychotropom, tylko na tyle, aby przeżyć. Następnie krok po kroku, w lepsze dni zacząć realizować osobiste wzmacnianie, czyli poczucie radości. Na pewno dieta witaraiańska i beiganie są w stanie zrobić bardzo dużo, ale gdy jesteśmy słabi i na granicy, konieczny jest ktoś, kto by nas pilnował, dopingował i robił to z nami. Po prostu potrzebny jest ktoś kto da nam nowy impuls do życia i dociśnie nas do zmiany, Musi to być fachowiec, który zna się na swojej robocie. Życzę Ci zdrowia Kochana i jestem z Tobą.
Może nie jest strasznie, że są myśli samobójcze, ale znam siebie i wiem, że stąpam po cieńkim lodzie. Pierwszy raz chyba po prostu dojrzewam do tego, żeby ściągnąć maskę i powiedzieć: hej, wcale nie jest ok. Dzięki za pochylenie się nad tematem :*
Mam przeczucie graniczące z pewnością, że gdyby ów Pan miast spotykać się w pseudo grupach, udawał się co niedziela na Eucharystię, zaś co miesiąc spowiadał się, nie popełniłby samobójstwa.
…a wtedy odpowiedzialność za istnienie całego zła mógłby zwalić na Szatana i w imię walki z nim tępić zaciekle innowierców – to pewnie miałeś na końcu języka (rozdwojonego swego?), Autorze Strony…? 😛
Nie, po prostu miałby świadomość tego że samobójstwo jest… jakby to nie zabrzmiało grzechem śmiertelnym. Człowiek kulturalny, bez względu na to czy inżynier czy humanista, winien znać podstawy naszej cywilizacji. A jednym z takich kamieni węgielnych jest nauczanie św. Tomasza z Akwinu. Polecam lekturę Sumy Teologicznej tegoż autora, dzięki czemu nie będziesz się ośmieszać.
Szymek to jest blog świecki. Każdy może sobie robić dowolne rzeczy ze swoim ciałem, jego sprawa.Oczywiście wszyscy bardzo współczujemy, że doszedł do takiego smutku, ale nikt go nie potępia, przynajmniej nikt wśród ateistów.
Oj, Szymek, sam się ośmieszasz, Suma Teologiczna to nie są podstawy cywilizacji – to są podstawy zniewolenia umysłowego parafian – a znaczenie słowa „parafianin” znasz, czy Ci wytłumaczyć?
Nie sądzę by bez rewolucji myślowej jaką uczynił Akwinanta, Pani Pepsi mogłaby teraz pisać tu swoje artykuły.
Szymek, dalej się ośmieszasz, jak na typowego parafianina przystało… 😀 Adaptację myśli Arystotelesa do potrzeb katolickiego prania mózgów nazywasz rewolucją myślową? Po prawie tysiącletnim zacofaniu i wytrzebieniu ogromnego zasobu wiedzy przez KK śmiesz to w ogóle nazywać rewolucją??? To już bardziej złożone analizy ludzkiej psychiki i duchowości prowadzili polinezyjscy kahuni wieki przed Akwinatą, że już nie wspomnę szerzej o gnostykach, Ojcach Pustyni, czy rozsianych po całym świecie rdzennych szamanach (a mimo to zgodnych w podstawowych założeniach świadczących o wspólnym praźródle tej wiedzy). Daj sobie spokój, za bardzo sprany jesteś i wyblakły byśmy mogli prowadzić rzeczową dyskusję, a i temat znacznie odbiega od zarzuconego przez Pepsi. Otrząśnij się, zacznij myśleć samodzielnie, uzupełnij braki w wiedzy, a może jeszcze zdążysz w tym życiu na swoje małe oświecenie. Amen (czyli bez odbioru).
Diuk a które to części tak wnikliwie Sumy czytałeś? Nie zgadzam się zupełnie z tym co Twój adwersarz napisał, ale robienie z Tomasza kajdanów na otwarte umysły, to gruba nieznajomość tematu, którą właśnie chcesz mu udowodnić.
„Nie, po prostu miałby świadomość tego że samobójstwo jest… jakby to nie zabrzmiało grzechem śmiertelnym.”
Czym jest dla Ciebie grzech smiertelny i na jakiej podstawie twierdzisz, ze samobojstwo jets grzechem smiertelnym?
Szymon albo jesteś zwykłym trolem albo głupolem. Ewidentnie nie masz pojęcia czym jest depresja. A jest chorobą potencjalnie śmiertelną. Wk@rwia mnie jak ludzie którzy jej nie mieli wyśmiewają tych którzy się z nią zmagają, traktują protekcjonalnie z wyrazem twarzy „co za histeryk”. Otóż wyobraź sobie że i wielu bogobojnych katolików targnęło się na swoje życie. A swoim wpisem ujawniasz że od myśli chrześcijańskiej, a raczej wprowadzenia jej w czyn jesteś bardzo daleko. Nie wystarczy czytać Sumę Tomasza aby mieć miłość. Poczytaj sobie może św Pawła. Jestem bardzo gorliwą katoliczką i w życiu nie przeszło by mi przez usta drwienie z czyjejś choroby, czy śmierci. A uzurpowanie sobie prawa do wiedzy co by kogoś uchroniło od śmierci jest już zwyczajną miernotą intelektualną.
To forum z inka… O.o
http://www.monitor-polski.pl/robin-williams-ebola-i-illuminati/comment-page-4/ Dalszt ciąg jakoś tak bardzo mnie przeraził… bo z tą ebolą faktycznie im wychodzi…
Pepsi droga, lubię Cie czytać. Jesteś odzwierciedleniem tego co mam w środku. Z tymi potrzebami – w sensie, to święta prawda, ale z samym sposobem nazwania „tego czegoś” co siedziw środku , to trafiłaś w sendo. Znasz Porozumienie bez przemocy? Od razu miałam banana na twarzy jak to czytałam 🙂 NVC jest mi bliskie już od jakiegoś czasu. Cieszę się że ten wpis, mimo że nie mówi o NVC, mówi o samym podejściu. Uwierz (a pewnie wiesz) że mało kto o tym teraz mói i pisze. Pisze się i mówi o tym CO POWINNO SIĘ a czego nie.
Marto 🙂
Stary artykuł, ale pozwolę sobie zostawić wpis. Cała ta historia pokazuje, że po holokauście miłujących pokój niemców na żydach, ci drudzy wyparli niemiecką agresję demoniczną na resztę świata i teraz zamiast wyżywać się tylko na niemcach, wyżywają się na wszystkich. To jest mechanizm walki ze swoim cieniem. Cień – idąc za C.G. Jungiem – to sfera naszej psychiki, gdzie czają się „demony”, czyli nasze lęki i obawy. Oni chcieli nas spalić w piecach – mówią żydzi. I można by się zastanowić, jaki bóg pozwala na takie rzeczy? Ano żaden, bo jak powiedział jeden wybitny astrofizyk, wszechświat jest tak chaotyczny, że przypomina przypadkowy rezultat jakiegoś nastolatka, który stworzył go i pozostawił samemu sobie. I tak się czuje właśnie człowiek, który przetrwał wojnę, ale którego ktoś chciał unicestwić. Jest pozostawiony samemu sobie ze swoimi przeżyciami, ale nie stawia im czoła. Jaki w tym sens? Może zło, to po prostu drugi koniec dobra, druga strona monety i do pełni szczęścia potrzeba nam zmierzyć się z ciemnością i zintegrować z lękami i pustką. Żeby zintegrować się w cieniem, trzeba otworzyć się na tą ciemność i oswoić ją, zamiast się nią stawać. To jest kwestia inteligencji, więc półgłupek zrozumie to tak, że oswojenie się z ciemnością oznacza bycie złym człowiekiem i czczenie szatana. Natomiast człowiek inteligentny rozumie, że musi sięgnąć do wspomnień i przeżyć je raz jeszcze i zaakceptować to, że mógł stać się częścią czyjegoś obiadu, ponieważ w ludzkim piekle, czy na sawannie grasują tygrysy. To jest drapieżny wszechświat kotku, a nie bajunia. Illumisrati, to nic innego, jak typowy brak inteligencji i wstecznictwo, które prawem siły stara się udowodnić coś, czego nie ma. To coś, to oni powinni zrobić sami ze sobą, a starają się zmienić zewnętrze, jak dzieci naiwnie wierząc w to, że wtedy zmieni się ich wnętrze. Bo to są zwykli ludzie, którzy się po prostu czegoś boją. A stoi za tym ogromna zależność od nas, też zwykłych ludzi (robiących kupę tak samo jak tamci), bo oni uroili sobie, że jak nas zmienią, to zmienią się sami i świat będzie taki, jaki chcieliby widzieć. To jest dowód na ogromną zależność od świata zewnętrznego! A tak nigdy nie będzie, bo każdy człowiek ma swój własny cień. To cień trzeba eksplorować, a nie zmieniać powierzchnię, zewnętrzność. Każda góra lodowa wystaje nad poziom wody tylko o 30% całkowitej wielkości góry, a działania Illumisrati-tati są jak angażowanie miliardów dolarów w przemalowanie tego, co wystaje ponad wodę na zielono, czy niebiesko. Może sami w końcu zrozumieją, że to nie da im szczęścia.