wszystkie składniki 4Greens to superfoodsy, czyli superpokarmy, więc możesz wziąć więcej, jeśli dobrze reagujesz na algi. Ja wkładam do 4…
Ello, ello Ameryka jak widać nie przepada za Amerykanami, a Anglię ewidentnie drażnią anglosaskie obyczaje, bowiem okazuje się, że kraje te działają na pohybel swoich obywateli. I to od ich maleńkości. Chyba chcą podkopać te malutkie nóżki. Świadczą o tym lancze podawane dzieciom w państwowych szkołach w Stanach i Anglii w porównaniu do posiłków wydawanych milusińskim nawet w znacznie biedniejszych krajach. My nie mamy się znowu co tak bardzo cieszyć, gdyż dania wydawane dzieciom polskim w szkołach plasują się na wstydliwym 35 miejscu, ale i tak nie jest to koszmar z amerykańskich, czy angielskich szkół. Gdzie posiłki nie zawierają wcale warzyw, śladową ilość owoców, ale za to dania wysoce przetworzone, naszpikowane hormonami kurczaki, pieczywo z mąki pryskanej roundup’em, co chyba nawet w Anglii nie ma za często miejsca, chociaż nie wiem, to dziwny kraj, tak zresztą jak Polska, coraz dziwniejsza, oraz te amerykańskie na bank pełne GMO.
Nawet w bidnej Ukrainie, na talerzu szkolnym dziecka, znaleźć można autentyczną kiełbasę, w USA nie ma takiej, chyba, że na Jackowie, barszcz z prawdziwych buraków, kapustę z czarnym sezamem, oraz syrniki, czyli tradycyjne naleśniki ukraińskie. Można powiedzieć, dzieci ukraińskie dostają raczej prawdziwe jedzenie, do tego z nutą narodowej tradycji. Pomimo tego, że uważam pokarm w pojemniku ukraińskiego dziecka za drastycznie obciążający jelita, to jednak i tak można go nazwać pożywieniem, co w kontekście żywienia małego Amerykanina, byłoby przesadą. Bowiem amerykańskie dzieci zdane na państwowe szkoły dostają na lancz złomowisko, wysypisko śmieci, jednym słowem przedwczesną śmierć, a raczej dziwaczne życie skażone kroplówką i medykamentem. Amerykańskie dzieci dostają też obowiązkowo sześcianik pasteryzowanego mleka czekoladopodobnego. Zarówno Estońskie, jak i brazylijskie dzieci, dostają rodzime, tradycyjne potrawy serwowane w tych krajach.
Wydaje się, że lancze dzieci włoskich, greckich i hiszpańskich oparte na śródziemnomorskiej kuchni, są najbardziej pożywne, oczywiście, gdy założymy, że dzieci w wieku szkolnym mają jeść białe mięso, nabiał, oraz ryby. Jakbym miała ostatecznie decydować, jakby byl taki mus, pozostawiłabym tylko niewielką ilość ryb i owoców morza i trochę fermentowanego koziego nabiału. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych, ale też w Anglii, uczniowie mogą liczyć na przemiły pokarm w postaci frytek smażonych w głębokim tłuszczu (prawdopodobnie w postaci genetycznie zmodyfikowanej soi, lub oleju rzepakowego), sos barbecue (naszpikowany wysoko-fruktozowym syropem kukurydzianym i innymi śmiercionośnymi substancjami chemicznymi), jakieś głęboko smażone ryby, lub mięso z kurczaka nastrzykniętego hormonami, i pudełko „mleka” produkowanego przez firmę Land O’Lakes, obwieszczającej na swojej korporacyjnej stronie internetowej, że GMO jest „bezpieczne dla ludzi i naszej planety” Albo dzieci dostają pyszne kanapki z azotanu w mięsie indyka z plasterkiem amerykańskiego sera wysoko przetworzonego, to wszystko serwowane na pseudo pieczywie z glifosatem, bielone wybielającym składnikiem do produkcji linoleum. Niestety polskie sklepy spożywcze, a co za tym idzie talerze naszych dzieci, coraz bardziej przypominają złomowisko. Wielkie i bogate firmy typu Alma, czy Piotr i Paweł wciąż nie wprowadzają do oferty organicznych świeżych warzyw i owoców. Tymczasem Lidl, chociaż na prawach dyskontu wyłamał się i ma w swojej ofercie trochę owoców i warzyw bio. To jest godne pochwały. Dodatkowo amerykańskie dzieci są podobno w rękach Michele Obamy, która je odchudza, zabierając im tłuszcze nasycone i cholesterol z talerzy, co akurat dzieciom i dorosłym jest potrzebne, w kontekście nowych badań. Narzuca się więc pytanie dlaczego państwo niszczy sobie dzieci? Czy w takim razie rzeczywiście mamy tutaj do czynienia z teorią spiskową, że zwykli ludzie mają byle jak żyć, nie za długo, ale za to dużo korzystać z usług farmaceuty? Cokolwiek nie rzec lancz włoski i grecki i hiszpański wydaje się być idealny dla dzieci jedzących ryby i owoce morza.
Ile owoców i warzyw musiałoby zjeść dziecko w szkole, żeby zaspokoić apetyt i zrównoważyć szybki wyrzut energii po zjedzeniu surowych węglowodanów prostych?
A frutariański jakby wyglądał?
To jest kolejna rzecz, oprócz totalnej indoktrynacji, oraz bezsensownej, a raczej szkodliwej metodzie oceniania ludzi i porównywania ocen, a więc kolejny powód, aby nie posyłać dziecka do szkoły, tylko kształcić je indywidualnie, skoro zaszczycają nas swoją obecnością.
♠ Pa Burżuazji pepsun
Blog pepsieliot.com, nie jest jedną z tysięcy stron zawierających tylko wygodne dla siebie informacje. Przeciwnie, jest to miejsce, gdzie w oparciu o współczesną wiedzę i badania, oraz przemyślenia autorki rodzą się treści kontrowersyjne. Wręcz niekomfortowe dla tematu przewodniego witryny. Jednak, to nie hype strategia, to potrzeba. Rzuć może gałką na to: Bionasielenie, czyli ciekawe co byś jadł, gdybyś był możnowładcą Zdrowa dieta może być zbyt? ADHD, czy po prostu brak magnezu? Matka małpa i poprawiająca stopnie spirulina
Powiązane artykuły
Komentarze
i czemu ja sie urodziłem w Polsce – tak zacofanym kraju?????
juz w Koreii lepiej dzieci jedzą….
a w PL co rok to gorzej.
A PiS i PO ciagnie tylko dla siebie
Czesc,zawsze mozesz zmienic miejsce zamieszkania , ale niestety chyba nie ma idealnego miejsca,nie tylko jesli chodzi o zdrowe odzywianie…
Morze Śródziemne, Kalifornia, Nowa Zelandia, Australia, Kostaryka
gdybym mógł – opuscił bym ten kraj biedy i nędzy. Gdzie ksiądz rządzi a nie prawdziwy gospodarz…
Super!
Mam to szczęście w nieszczęściu, że w Warszawie, w której żyję są żłobki, przedszkola i szkoły z jadłospisem wyłącznie wegańskim. Niestety czesne jest astronomiczne, ale jeśli przydarzy mi się potomstwo (a jest to wysoce prawdopodobne) – trudno, pocierpię. To, co serwowane jest dzieciom w polskich szkołach, woła o pomstę do wszystkich bogów! Zupy na obowiązkowych kostkach rosołowych, bez maggi oczywiście też się nie obędzie… A świeżego warzywa choćby w charakterze dodatku do mięcha i pyrów nie uświadczysz! (chyba że w formie trzyletniej surówki z superzajebistym sosem octowo-majonezowym)
Ale co tu się wkurzać na jadłospis w szkołach: idę sobie do biedry czy lidla i co widzę – zamiast pomidora, papryki, cebulki i czosnku (koszt całości max 5 zł) każdy wpycha do koszyka sos do spaghetti w słoiku, albo (o zgrozo!) w proszku (koszt taki sam). Nikt mi nie powie, że to kwestia budżetu, bo odkąd przestałam jeść mięcho tudzież przetworzone gówna, zauważyłam, że co miesiąc wydaję na żarcie KILKA STÓW MNIEJ!
W związku z powyższym przykładem, gdyby w szkołach podawano do obiadu surowe warzywa, to oprócz może pomidora i ogórka żadne dziecko nie tknęłoby niczego innego, bo wszystkie są przyzwyczajone do jedzenia szitu w domach, więc burak czy nawet pieczony ziemniak lub pietruszka zamiast frytek po prostu by im nie smakowały.
Moja rodzinka nadal je szit, tylko dziwią się, że wszyscy w domu non stop chorzy… Jeden z boreliozą, drugiego czeka kolejna operacja węzłów chłonnych, trzeci ma kolejne zapalenie zatok w tym roku, a mamy dopiero marzec…
To świetnie, że są takie przedszkola.
Ja znam z opowiadań przypadek matki wegetarianki, której dziecko do czasu pójścia do przedszkola nie jadło mięsa i mówiło na nie padlina.
Jak tylko dziewczynka poszła do przedszkola, gdzie nie można było sobie zażądać innego jedzenia niż standard, zaczęła jeść mięso nie tylko w przedszkolu, ale również domagała się od rodziców o mięso do innych posiłków. I tak matka wegetarianka została zmuszona do kupowania córeczce parówek. Nie wiem jak ona znosi wizyty u rzeźnika. Zgroza
Gdzieś ostatnio usłyszałam, że w Polsce ktoś mądry wpadł na myśl, że oto „głodzenie” ludzi w pracy, słabe żywienie czyli jedna piętnastominutowa przerwa w ciągu 8 godzin na wrzucenie do kociołka byle buły z szynką a już to jest fujnia, na szybko w stresie – zmniejsza ich wydajność, działa na niekorzyśc pracowników i firmy. Co za ludzie w tym naszym pięknym kraju żyją, toż to wiadomo od dawna. I być może teraz dopiero zmienią się standardy i polityka firm w tym zakresie.
Tak samo rzecz się ma do uczniów, głodny, źle odżywiony nie koncentruje się na nauce, słabo wchłania informacje itd.
A to co widzę na tych talerzach szczególnie pierwszych najgorszych to pierwszy krok do niedożywienia. Fujnia do kwadratu. Pozostałe (nie)znacznie zmieniłabym, bo nie tyle istotna jest jakość prowiantu, ilość też i tak na większości jak dla mnie jest martwa żywność, rzuca się w oczy mała ilość surówek. Lecz liczy się też właściwe zestawienie. Kiełbasa (białko zwierza) z ziemniakami i zbożami w naleśniku (skrobia) no cóż to mix w rezultacie źle strawiony lub niestrawiony i organizm się zanieczyszcza tym samym. Podobnie owoce na tym samym talerzu co wszystko inne, c’nie. Niedorzecznie.
Najładniej i najzgrabniej korzystnie odżywczo wygląda witariański, ale może jestem w opinii nieobiektywna :3 mój energetyczny lancz to wpierw talerz owoców, a po strawieniu talerz warzyw z dobranym dodatkiem tłuszczowym, białkowym. Ale to jem na luzie w ciągu godziny. W krótszym czasie jeden z tych dwóch talerzy, co by zbędnie nie mieszać zbyt wielu naraz.
Hej Pepsi, w Anglii kroluje ryba w panierce i frytki do tego plasterek smazonego pomidora i groszek. Tak zywi sie kazda grupa wiekowa. W Polsce w zerowce dzieci przynosily na podwieczorek czipsy i cole i w dowod milosci czestowaly swoja pania, czyli mnie.
no cóż…. ksiądz proboszcz i grabarz sie ucieszą….
jedzcie tak dalej 🙂
Niestety a Anglii warzywa i owoce są drogie . Promują Five a day ale ludzie wolą kupic pizze za funta niz 5 jablek za 2 funty – bo pizza niby sie najedza ..
Hallo Pepsun !
Wszystko fajnie, że zdajemy sobie sprawę, coraz większą, że po prostu się „budzimy”.
Otóż zastanawiamy co wrzucić do żołądka, a nawet nam do głowy nie przyjdzie:
JAK WCHŁANIA NASZ UKŁAD POKARMOWY ?
Wiemy, (ja od niedawna doznałam w tym temacie oświecenia 🙁 ) że bez prawidłowego przygotowania pokarmu poprzez pobyt w ustach, następnie w żołądku, zależy nasze przyswojenie bardzo ważnych witamin w tym niezbędną B12
Otóż dowiedziałam się od Pana Jerzego Zięby, że „co z tego, jak jesteśmy np. na super duper jedzeniu, jak nie wchłaniamy”. Poradził, aby zrobić poranny test, czyli do 1/4 szklanki wody wsypać łyżeczkę sody oczyszczonej (dzieci 1/2 łyżeczki) i wypić na czczo. Sprawdzić po jakim czasie się odbije, bo przecież zasada powinna zareagować z naszym kwasem i spowodować tzw. odbicie, czyli beknięcie. Prawidłowo po ok. m/w 1 minucie.
Powiem krótko, jestem w szoku 8-o
Nie odbiło mi się WCALE, czekałam 25 min. potem wypiłam sok z cytryną (ten co zawsze na czczo) i wtedy oczywiście – beknięcie sowite. Otóż mój żołądek nie pracuje w ogóle i co się dziwić, że coraz bardziej choruję, bo w środku mam pełno nie do końca strawionego białka, czyli pełno śmieci.
Pisałam wcześniej, że niedawno zawieźli mnie do szpitala, bo miałam skurcz żołądka z tak potwornym bólem, że chodzić i ruszać sie nie mogłam, a co dopiero pracować. Nie zlekceważyłam do końca owego ataku i poszukiwałam pomocy, oraz wytłumaczenia.
Co zrobić z takimi jak ja, wcześniej nie miałam jakiś wyraźnych sygnałów, coś tam niekiedy leżało na żołądku, a po słodyczach zgaga, ale to tak jak wszyscy dookoła mnie.
Wielu mamy „powyłączane” żołądki, nawet z tego co doczytałam dzieci już 4 letnie, szczególnie te z astmą i innymi przewlekłymi mają tak jak ja.
Co robić, jak przywrócić kwasowość, skoro cytryna mając takie same (chyba) własciwości jak ocet jabłkowy tego nie może dokonać? 🙁
Cytryna przywraca kwasowość !!!!!
ewig123-Jerzy Zięba na którymś spotkaniu w Niezależnej Telewizji powiedział, że gorzki smak pobudza żołądek do tworzenia kwasów.
Pozdrowienia,
Ada
Ewig, może spróbuj stosować lukrecję DGL (deglicyryzowany wyciąg z korzenia l.) – wspomaga wydzielanie kwasów w żołądku. Oczywiście trudno się spodziewać, by takie rozwiązanie leczyło przyczynę problemu, ale czasem trzeba się zadziałać alopatycznie, żeby umożliwić rozpoczęcie w organizmie procesów prowadzących do wyleczenia podłoża choroby. Czyli: w sposób wymuszony przywrócimy działanie żołądka, a to pociągnie za sobą szereg dalszych zmian i kto wie, czy z czasem żołądek wskutek nich sam się nie naprawi.
Dziękuję Hubert, to świetna propozycja – lukrecja DGL.
Nie wiedziałam, że ma tyle cudownych właściwości. Po zapoznaniu zdecydowałam, że będę ją przyjmować tak jak opisuje Pepsi z tym, że później nawet profilaktycznie, raz w roku kuracja. Coś niebywałego.
Szkoda, że nie a jej w sklepiku, bo mam zaufanie. Jest w produktach firmy Solgar, przyjmowałam jej produkty i moje dzieci, muszę powiedzieć, że skuteczne. Jakoś lepiej do nie przemawiają niż Swanson (ale nie te od Pepsi, tylko spotkałam w internecie dużo tej firmy z jakoś innym napisem logo i do końca nie wiem, czy to były oryginały, więc tam nie kupowałam, przeniosłem się do Solara, a teraz też u Pepsi). Wcześniej Calvita – ok.
Jestem po gastroskopii i faktycznie są małe ranki, czyli stan zapalny, dostałam oczywiście antybiotyki, ale po prostu ich nie wzięłam, ponieważ pierwsza kuracja antybiotykiem nie pomogła, wręcz czułam się potwornie i zapalenie jest nadal. Oczywiście co do tego, czym obecnie powinnam się żywić, nie otrzymałam żadnej porady od lekarza.
Dziękuję, jesteś prawdziwym mężczyzną 🙂
To przerażające jak niektóre kraje traktują swoich potomków…. w głowie się nie mieści!! Ja wraz z moimi chłopakami (mężem i synem) sporo się przemieszczamy (mieszkaliśmy już na wyspach, a obecnie w słonecznej Italii – polecam!!!) i zawsze 'naszą’ dietę zabieramy ze sobą. Nawet w Italii się dziwią jak możemy nie jeść 'pewnych’ rzeczy… cóż, każdy może zdecydować co ładuje do otworu gębowego, czyż nie?
PS. Niedawno widziałam te narodowe talerzyki na jakimś portalu; moim faworytem jest zdecydowanie Korea Południowa – uwielbiam kimchi!!!!
I z tych wyżej przedstawionych powodów moje dzieci zawsze do placówek udają się z paczką domowego jedzenia. Największa trudność to dla dziecka bycie tym innym, co chodzi z termosikiem i innymi wynalazkami, nie je mięsa, cukru mleka i innych śmieci.
Moje dziecko wstydzi się wyciągać śniadanie-kaszę jaglaną z goją, itp, ponieważ wszyscy jej zaglądają do talerza, i pytają czy się nie otruje?
Ostatnio młody ksiądz na religii pytał się jej co to jest to czerwone?, a to drudie?
Pozdrawiam
Jeśli ocet jabłkowy nie pomaga polecam betainę HCL.
Jeśli coś leży na żołądku, to chyba raczej kwestia enzymów trawiennych? Czy nie? 🙂 Spotkałam się kiedyś z teorią, że ilość enzymów trawiennych jest skończona, czyli z upływem lat się wyczerpuje. I jeśli je się pokarmy ciężkostrawne, to ta pula wyczerpuje się szybciej. Ponoć im więcej żywego jedzenia w naszej diecie (kiełki, namoczone czyli „ożywione” nasiona i pestki), a mniej lub w ogóle ciężkostrawnego jedzenia (a co kto gorzej trawi to podobno zależy od grupy krwi), tym lepiej dla naszych enzymów – i tym później się one nadwyrężą lub wyczerpią. Podejrzewam też, że dodawanie przypraw i ziół wspomagających trawienie (co robiono w kuchniach regionalnych wielu zakątków świata od wieków) nie pozostaje bez znaczenia – a sztuka ta niestety nieco wymarła.
Ciężkostrawny pokarm to przede wszystkim ten z wmiksowanymi różnymi grupami, typu białko zwierza, kwas czyli też pewne owoce, cukier wszelaki czyli też słodkie owoce, skrobia, tłuszcz i na dokładkę każdy kęs popijany czym się da, żeby lepiej wchodziło, jeśli warzywa to gotowane długo i pozbawione enzymów, bo zakodowano sobie, że surowe są ciężkostrawne i lepiej tego ani kijem nie tykać, tuż po tym zjedzone słodycze dla osłody życia jako swoista tabletka na uspokojenie.
Nie wiem czy lekkostrawność ma cokolwiek wspólnego z grupą krwi, sa ku temu jakieś podstawy? Ja nawet nie wiem jaką mam, zachowuję podstawowe zasady łączenia i mam się dobrze, kwas żołądkowy zdaje się być właśnie tym kluczem do trawienia i dalej mocna mikrobiota jelitowa. Aaaa i nie zawsze niski poziom zdrowych bakterii w jelicie, przyczyną dolegliwości może być również przerost patogennych bakterii w jelicie cienkim – mój ostatni przypadek (zabijanie dietą bezskrobiową i niskocukrową bez słodkich owoców i suszonych, dopiero potem wzmacnianie prebiotykami i ewent. pro-)
Dodatek tłuszczu pomaga trawić surowe warzywa, ale te z kolei pewnym ludziom śmierdzą. Chyba naturą, bo dziś wiele rzeczy betonowych, perfumowanych plastików i złomu.
Niki, ale dieta śródziemnomorska, to mule , a zaraz potem pajda arbuza i mają się naprawdę świetnie, więc są różne klucze, do tego samego zamka widocznie.
Pepsi, ale. 😉 ale o ile sobie dobrze przypominam, zalecasz jedzenie owoców bez towarzystwa tłuszczu, a w mulach też jest tłuszcz poza białkiem, więc idąc tym śladem rozsądnie byłoby zmienić kolejność i wpierw zjeść arbuza bo strawi się migiem, a mule będą grzęzły w bagienku żołądka podlane kwasem owocowym. Ale ja tam im do żołądków zaglądać nie będę. W sumie nie wszyscy oni tam zdrowi jak ryby na śródziemnomorskiej, też chorują. Z jakichś przyczyn, najczęściej przez to co sobie wkładamy do ust
Niki lovciam
Halo Niki 🙂
piszesz : „zachowuję podstawowe zasady łączenia i mam się dobrze, kwas żołądkowy zdaje się być właśnie tym kluczem do trawienia i dalej mocna mikrobiota jelitowa. ”
Pytanie, jeżeli mogę:
Jakie to zasady?
A może jeżeli nie, to zapodasz jakiś link do tematu.
Zgadzam się powoli z Tobą, że własnie kwas żołądkowy jest kluczem do trawienia, powiem więcej do ŻYCIA. Przypuszczam, że dokonałam u siebie zbyt dużego spustoszenia, nieprawidłowym jedzeniem, zresztą od wielu lat (dziedziczna tradycja jadania – inaczej mówiąc dziedziczna choroba), plus ostatnio dosyć częste problemy z pęcherzem i jedynie „słuszna” decyzja lekarzy – antybiotyk, oto efekt, żołądek sie zbuntował.
Muszę naprawić mój „klucz”, wiem, że to będzie trudne i najgorsze jest to, że teraz już sama nie wiem, co mam jeść, aby się naprawił.
Coś lekkiego, ale co jest lekkie, pytam jak dziecko, bo mam mętlik w głowie. Sorki, może Pepsi coś doradzisz, byte, byte, byte ….albo ktoś ma pomysł, gdzie tego szukać.
Świetnym pomysłem Huberta jest lukrecja – nie wiedziałam, że ma tyle cudownych właściwości i to okazuje się nie tylko w mojej sytuacji. Dlatego dziękuję mu w osobnym komciu.
Pozdrawiam 🙂
evig, nawet zaczęłam poprzednio coś do ciebie pisać odnośnie tych skurczy, bo miałam takie jako nastolatka, ale do dziś nie wiem co było ich przyczyną, jesienią ub.r. też miałam ostry skurcz całonocny z cofką i przyczyna też inna, zatrucie. Ale wspomagałam się początkowo sodą i tonikiem z cytryną jakby nieświadomie przeczuwalnie co by uregulować poziom kwasu w żołądku. Potem wpadłam na ten przerost bakteryjny w j.cienkim itd itd. pomogło.
Jeśli cytryna nie działa to sięgnij po betaine HCL, miewasz zgagę to tym bardziej.
Lekkostrawna to tak jak wyżej wspomniałam, im mniej grup pokarmowych w jednym posiłku tym korzystniej. Tych zasad jest sporo, kto sobie wrzuci hasło prawidłowe łączenie pokarmów, może się zdziwić i wściec jak bardzo ścisłe to jest, jeden produkt może być i białkowy i tłuszczowy, zależy jak go potraktować i z czym połaczyć (np. orzechy) ale wystarczyło wprowadzenie podstawowych kilku i nagle poczułam, że moje odżywianie stało się uporządkowane, rytualne. Czasami robię odstępstwa, zjem coś niecodziennego i nie mam wyrzutów, ale na początkowym etapie byłam radykalna, organizm musiał się przestawić, wyrobić nowy nawyk.
Zbyt dużo linków musiałabym wkleić 🙂 powstałby chaos, czytałam wszystko co mi wpadło, porządkowałam dane, ustaliłam sobie własny model żywienia.
Owoce oddzielnie same, warzywa z tłuszczem i/lub skrobią, białko zwierza bez skrobi i kwasu typu cytryna/pomidory/ocet ale z warzywami itd. Chodzi o to, że przy każdej z grup działaja inne enzymy pokarmowe, które niepotrzebnie są hamowane, kiedy sie wrzuca wszystko naraz, za długo zalega w żoładku i później w jelitach tworząc doskonałe pole dla rozwoju patogenów i obniża się poziom kwasu żoładkowego.
Dziękuję Niki pięknie 🙂
Szczególnie wezmę sobie do serca, Twoje ostatnie zdania. Kupię sobie póki co enzymy, aby odciążyć na jakiś czas żołądek.
Widzę, że muszę zadbać o dobą florę bakteryjną.
Uściski serdeczne. Ewa
Pepsi, w ALMIE w Katowicach są eko warzywa i owoce 😀 w szczątkowych ilościach, w cenach mega wysokich, ale są. Są też suche produkty jak kasze, ryże, strączki z eko firmy BIONICA. Także – nie taka ALMA zła 😀
Anno chyba żartujesz, taka oferta jest w każdym sklepie, a co do warzyw, to fakt, ze wrzucając tylko do paru sklepów jest jeszcze gorszym szujstwem,
Nic na to nie poradzimy ;/ a ostatnio właśnie w Almie widzialam info reklamujące świeże młode orzechy kokosowe, a konkretnie wodę kokosowa. To bylby cud. . Byly też przecenione wszelkiej masci melony i papaje, nie bio.
Dokładnie, w moim mieście Alma i Piotr i Paweł są świetnie wyposażone w bio, eko itp.
Piotr i Paweł jest bardziej do przodu, więc Alma jest zmuszona, w Krakowie jest tylko szit w Almie
Nie gniewaj się, ale moim zdaniem w Krakowie sklepy z eko żywnością są gorzej zaopatrzone niż w Katowicach. Mamy dwa bio bazary w Katowicach. Super sklepy, w tym jeden z żywnością wyłącznie weganska. Warzywa bio – no problem z dostępem. Tylko trzeba mieć wypchany portfel. A Krakowa nie lubię :/ a często bywała w celach zawodowych
Aż 2 biobazary? Wiem tylko o jednym. Anno, a gdzie ten sklep wegański się znajduje?
nie wiem jak z ofertą (trzeba by sprawdzić) ale Pepsi, wiesz że jest już Piotr i Paweł w Krakowie?
wiem, i muszę sprawdzić, bo jeszcze nie byłam
Rzeczywiście wczoraj lidl mnie pozytywnie zaskoczył: BIO cebula, ziemniaki, pomarańcze, jabłka, cytryny. W super cenie i smaczne. Ciągle niestety mam problem żeby kupić w sklepie stacjonarnym dobry liściasty szpinak czy inne zielone rośliny. Możecie coś polecić w sieci np.?
nie ma, tylko w Oragniku
Nie przekonuje mnie ten organik, ceny kosmiczne, na te same banany co lidl marża 300%. Spojrzałam z ciekawości na inne produkty, jak można sprzedawać jako eko produkty z sls na przykład. Ale dzięki 🙂 pzdr
Organik nikogo nie przekonuje, ale bywa wyjściem z sytuacji, tak go traktuję, awaryjnie
mam odbitkę po sodzie po minucie.
co robić ? Prawidlowe pH w żołądku i pH organizmu to jedyna
Najpierw na czczo woda z solą, przed posiłkiem woda z solą, po białkowych posilkach ssać grudki soli nieoczyszczonej – np. Himalayan.. to jest skuteczne naprawdę. Można i cytrynę i ACV, ale sól jest pod tym względem najskuteczniejsza. Betaina HCl tez – ale kosztuje..
” Znaczenie kwasu solnego”
Zapomnij o zwodniczych reklamach – potrzebujesz kwasu a nie leków zobojętniających!
Entuzjaści zdrowia powtarzają to od dziesięcioleci: „Jesteś tym, co jesz”. Problemem w tym, że się mylą! Nie jesteśmy tym, co jemy, ale tym, co przyswajamy.
Nawet najlepsza na Ziemi dieta nie będzie w stanie zapewnić nam zdrowia, jeśli będzie brakowało nam ważnego składnika: kwasu żołądkowego. Tak jest – kwasu. W tym przypadku jest to kwas solny. Nie możemy wchłaniać istotnych dla zdrowia substancji odżywczych, jeśli ta istotna część układu pokarmowego jest niszczona przez leki zobojętniające lub jeśli urodziliśmy się ze skłonnością do niedoboru kwasu solnego w soku żołądkowym, bądź jeśli nasz żołądek został uszkodzony przez śmieciowe pokarmy, alkohol, tytoń, stres i narkotyki.
Propaganda firm farmaceutycznych wmawia nam, że „nadmiar kwasu” musi być zneutralizowany. To jest bezczelne, wyrachowane kłamstwo! Kłamstwo wycenione na siedem miliardów amerykańskich dolarów, jest to bowiem kwota, jaką firmy farmaceutyczne zarabiają co roku, sprzedając swoje mocno szkodliwe leki zobojętniające sok żołądkowy i środki zobojętniające kwas. Ich zyski rosną z roku na rok – problemów z górną częścią układu pokarmowego przybywa i leki na żołądek stanowią największą pulę leków sprzedawanych w Stanach Zjednoczonych.
W profesjonalnym magazynie Orthopedic Surgeon {Chirurg ortopeda) czytamy: „Leki zobojętniające sok żołądkowy, które tak wiele osób często przyjmuje, są tak niebezpieczne, że zostałyby wycofane z rynku, gdyby kartele farmaceutyczne nie były tak silne. Od dziesięcioleci wiadomo, że za każdym razem, kiedy są przyjmowane, pozbawiają kości od 130 do 300 mg wapnia. Zawierają aluminium, i przyczyniają się do choroby Alzheimera”.
Natura nie wprowadziła kwasu do naszych żołądków po to, by firmy farmaceutyczne mogły zarabiać miliardy, ograniczając jego działanie. Natura miała dobry powód umieszczając go tam – jest on absolutnie niezbędny dla zdrowia. Nasz kwas żołądkowy jest tak silny, że może w ciągu godziny zredukować najtwardszy stek do mięsnej zupy. Proszę wyobrazić sobie, co dzieje się z nim, gdy trafi do żołądka z niedoborem kwasu solnego w soku żołądkowym: niestrawność, złe wchłanianie pokarmu, a czasem nieprzyjemne objawy, takie jak wzdęcia, pieczenie, gazy i od¬bijanie – wszystko to nie dlatego, że kwasu jest za dużo, ale że za mało. Ponieważ istnieje niewiele objawów ostrzegawczych, zespół złego wchłaniania może nara¬stać przez wiele lat, co prowadzi do powolnego zagłodzenia. W rezultacie kości rozpadają się, pojawiają się choroby zwyrodnieniowe, ostre i przewlekłe zakażenia wywoływane przez bakterie, które są łatwo zabijane przez normalny kwas żołądkowy, oraz nowotwory.(….)
fragment z linku i tematu – trzeba przeczytać po prostu 🙂
http://davidicke.pl/forum/betaina-hcl-wszechstronnym-lekiem-t13313.html?hilit=kwas%20%C5%BCo%C5%82%C4%85dkowy#p184258
dr Leonard Coldwell równie często o wodzie z solą (różową himalajską, inne nieoczyszczone kamienne też są wskazane) mówi:
https://www.youtube.com/watch?v=V84N_5JudaY
Grzegorz, GRATULACJE po minucie, to super. 🙂
Dziękuję naprawdę chcę, abyś wiedział, że bardzo mi pomogłeś i tylko szkoda, że nie można tutaj dodać plusa, lub czegoś w tym rodzaju, bo faktycznie masz rację.
Powiem Ci, że to wszystko GONITWA i zaufanie do lekarzy, oraz (kiedyś) brak internetu.
Było to bardzo dawno, stwierdzono u mnie jelito drażliwe (w tym biegunka ciągła 8 lat), leczono 8 lat 🙁
Lekarstwa kosztowały majątek, rentgenów przyjęłam tyle, że dziwne, że jeszcze nie świecę. Tragedia. Przypadek zrządził, że w pracy wszyscy przechodzili na wówczas modną dietę Kwaśniewskiego i solidarnie dołączyłam. Jakież było moje zdziwienie, że problemy „brzuchowe” zniknęły. Inni bardzo szczupleli, po prostu w oczach, ale ja byłam szczupła i niestety też gubiłam. Moje „piece” nie potrafiły się przestawić na inne paliwo. Zaczęłam poszukiwania i przeszłam na dietę rozdzielną. Byłam restrykcyjna i faktycznie wróciłam do zdrowia. Potem budowa domu (gonitwa), dzieci, wymagająca dyspozycji praca…. multum innych spraw, a ja na końcu. Powoli weszłam ponownie na „złą drogę”, jedzenia. Obecnie nie mam biegunek, ale „zepsuł” się żołądek.
Koniec !!!
Czas przedsięwziąć ostre kroki. Piszesz o wodzie z solą, teraz już się jej nie boję i używam Himalajskiej, ale długo zabraniano mi, bo po wypadku samochodowym nabawiłam sie nadciśnienia. Powiem Ci, że rację ma Jerzy Zięba, mówiąc, że zabranianie soli, to powolne zabijanie człowieka, to eutanazja w majestacie prawa. Być może, a raczej na pewno, skoro do produkcji kwasu HCL potrzebne jest NaCl, zapewne stąd bierze Cl do wytworzenia kwasu, a ja tego nie dostarczałam, na życzenie lekarzy. 🙁
Jeszcze raz serdecznie dziękuję i DO ZDROWIA !!! 🙂
”Było to bardzo dawno, stwierdzono u mnie jelito drażliwe (w tym biegunka ciągła 8 lat), leczono 8 lat 🙁 ”
miałem to samo..latami..
len mielony 2x dziennie, witamina C po kilka – kilkanaście gram i.. znikło..
Przede wszystkim na jelito wrażliwe BEZGLUTEN obowiązkowo! 🙂
Wyjątkowo wredna plastikowa chorobotwórcza toksyna + efekty glifosatu z roundup-u..
Rolnicy z ”automatu” co najmniej raz przed zbiorem sypia te świństwa żeby uzyskać lepsze parametry przy sprzedazy…
A na kwas w żołądku albo sól albo ocet ACV albo Betaina ..
– w tym filmie J. Zięba ciekawie omawia ten problem i inne:
https://www.youtube.com/watch?v=tg20peLUyS4
ciekawym rozwiązaniem jest ”Sole””
uzyskujesz nasycony roztwór soli 26%..
Trwałość 1 mln lat 🙂
http://vibronika.eu/images/pdf/sollekiem.pdf
a sól grubą 3-6 cm 1 kg za 3,50 zl. np. tu:
https://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=4&cad=rja&uact=8&ved=0CDAQFjAD&url=http%3A%2F%2Fwww.lampysolne.pl%2Fsklep%2Fprodukt.php%3Fkat%3D77%26pr%3D1151&ei=XjIMVZ-bHqa17Abw4IHgDg&usg=AFQjCNHduJKNQXr1zG5paBXC1lo9hWeW5A&sig2=IL6OkaU4qr3vuE9ScLYIog
chyba ze masz dostęp do nieoczyszczonej polskiej – równie dobra i kilka razy tańsza 🙂
– ale w sklepach warzone i zważone i ”ubogacone”
jodanem potasu- tyle go tam co kot napłakał..
Poza tym- nie wszyscy wiedzą, że w 1 gramie himalajki jest
od 300 do 500 mcg Jodu!
Przy spożyciu kilku gramów dziennie – czubata łyżeczka od herbaty to około 5 gram – spoko przy piciu z woda wciągniesz..
Robię co jakis czas test jodynowy – plama utrzymuje koło 24 h
– to znaczy że nie suplementując jodu – mam go dzięki tej soli w sam raz albo i lepiej 🙂
kolejny świetny wywiad J. Zięby 😎
Kwas żołądkowy a łuszczyca, woda z solą, odwodnienie a wrzody żołądka.. i mnóstwo innych..
Co ciekawe pan Zięba wraz szefostwem kopalni w Kłodawie robią i będą robić badania soli i..podejrzewa że kłodawska jest prawie lub równie dobra jak himalajska! Bedą certyfikowane partie w sprzedaży.
Cudze chwalimy .. 😉
Niezwykłe właściwości lecznicze wody z solą!
https://www.youtube.com/watch?v=dJvhYtHidqM
pozdrawiam
Grzegorz napisałam w osobnym komentarzu, bo tu mało miejsca.
Pepsieilot, proszę przyjąć mój post do Niki, bo myśli, że nawet jej nie podziękowałam. Dziękuję nasz Pepsiunku 🙂
Twój komentarz oczekuje na moderację.
18 marca 2015 o 18:59
A może by spróbować jak Chińczyk. Im starszy tym dłużej żuje nim połknie. Nawet do 50 razy.
I trochę rozdzielać. Np. boczuś bez chleba, płynne żółtko bez chleba. Pepsi-Mix osobno warzywny, osobno owocowy. Wydłużyć fazę psychiczna przed jedzeniem. Wtedy może przyjdą te potrzebne soki trawienne.
słuszne uwagi! 🙂
ale łyżka octu jabłkowego ,0,5 godz. przed jedzeniem na pewno nie zaszkodzi.
Dziękuję Grzegorz, jeszcze raz.
Masz rację z lnem, faktycznie powinnam najpierw podreperować żołądek, a potem go zakwaszać w końcu stwierdzono, jakieś tam zapalenie, czyli ranki. Len od dzisiaj piję, bezgluten już od czasu bólu odrzuciłam.
Napisałeś o tej toksynie:
http://www.monitor-polski.pl/glisofat-z-roundupu-nas-wszystkich-zabija/
Podają, że „Polsce tego cichego zabójcy odkryto u 17 % osób, czyli w naszym kraju średnio co 5 osoba zachoruje i prawdopodobnie umrze na raka piersi, lub w przypadku mężczyzn na raka prostaty.”
TO STRASZNE, jaki LOS człowiek człowiekowi zgotował w imię KASY.
Będziemy umierać jak muchy. Może Pepsieilot coś poradzi, jak się uchronić i czy te płukanki kwasem, a potem zasadą faktycznie pomagają pozbyć się pestycydów?
Ciekawy jest ten test jodynowy, czytałam trochę o tym i muszę to przeprowadzić, ale na razie nie mam dostępu do płynu jugola.
Jeszcze raz dzięki i usciski 🙂
@ewig
najlepiej len mielić w młynku i jeść ( pić) na bieżąco z sokami np.
Tylko len musi być nie GMO – w sprzedaży w sklepach jest mnóstwo lnu o odwróconym omega3 do omega6! to kanadyjska odmiana GMO powszechna w Słowacji i Ukrainie – jest tańsza i się nie psuje!
I oleje 'Budwigowe’ pożal się Boże z tego tłoczą 🙂
A potem że dieta dr Budwig nie dziala.. Nie będzie dzialać no bo jak na takim syfie to jak!
Wiekszość olejów tloczonychto zjełczała ściema.
Sama miel dobry len
albo zaopatrzyć się w len bezpośrednio u rolnika – odmiany Szafir, Opal lub Złoty Oliwin.
Te płukanki na pestycydy to smyranie niedźwiedzia- Fluor, Bar, Aluminium i inne pięknie przechodzą przez skórki ! Jedyne wyjście to BIO ..chociaż płukanka zawsze coś pomoże troszkę… 🙂
a jodyne lub płyn Lugola możesz zrobić sama – proste..
najpierw trzeba zakupić jod krystaliczny i jodek potasu np. tu:
https://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=3&cad=rja&uact=8&ved=0CCsQFjAC&url=http%3A%2F%2Fallchemik.pl%2Fsearch%2Ffraza%2Cjod%2F&ei=x98OVanWJMrrape7gtAH&usg=AFQjCNGNyqFrkAdZfkjbDw-RvG2LcQGT9g&sig2=GSuXbnoskGZFNJsFym9qpA
i spirytus lub wodę do żelazek ( destylowaną) do Jodyny lub płynu Lugola..Zrób sobie to i to..
Ktoś liczył że do cen sklepów z pieluchami zwanych aptekami- wychodzi około 200-300 razy taniej a i stężenie możesz sama sobie 'ustalić’.
A do testu jodynowego jodyna jest potrzebna- smarujesz na udzie np. plamę wielkości dłoni i jak w ciągu 4 godzin zejdzie – to trzeba suplementować..
Do testu w aptece za grosze kupisz na próbę- na spirytusie lepsza – bo są tez na glicerynie..
Nie jest to dokładny test ale daje jakieś ogólny obraz niedoborów.
A plamy z jodyny gdyby coś na skórze skutecznie likwiduje mocniejszy roztwór vity C.
Z rąk znika samo szybko – paniki nie ma.
U mnie trzyma sie koło 20 godzin, być może sól him. w tym pomaga, jodyny nie zażywam, bo nie mam potrzeby według testu 🙂
pozdrowił 🙂