Pepsieliot
Możesz się śmiać, ale i tak za kilka godzin
zmienisz swoje życie...
215 000 185
55 online
35 460 VIPy

Czy da się zrobić tak, aby dzieci nie zamulił matrix?

A więc nie da się i bardzo dobrze, ale o tym za moment.

Ludzie listy piszą:

Pepsi, tu są tysiące ludzi, którzy piszą. Ja mam pytanie jedno, dla mnie najważniejsze dziś: – Czy da się zrobić tak, aby dzieci nie zamulił matrix? Kiedy, na którym etapie pilnować i trzymać je, aby nie przepadły, czym? Dieta tak, las tak, bieganie, skakanie śmianie się, tak, zero tv, i innego shitu. Mój syn mówi o Bogu, pyta o Boga. Jak mam mówić? Prawdę mówić? Dzięki że jesteś. Mam trochę kłopot z tym, jak bardzo pragniesz pomóc innym, ale wiesz, że na ostatnim etapie, tym co się topisz już sama w depresji i przed „śmiercią”, potrzeba wiary? Nie powiem nikomu, jakiej wiary, no ale potrzeba wiary i oddania się temu, co nastąpi , gdy się oddasz (ale nie, poddasz). Ja to sobie nazywałam „ufam intuicji, ufam intuicji”, trzeba ufać po stokroć… temu, co Ci się przydarza, wizjom, znakom. Inaczej skończy się w psychiatryku, tak uważam. Trzeba mieć czyste serce.


Zacznę od drugiej części Twojego listu, czyli od tyłka strony. Wiary raczej nikomu nie potrzeba, natomiast wszystkim bez wyjątku potrzeba wiedzy. Wyobraź sobie młodą świadomość, która utknęła w ciele śpiącego (jak my wszyscy) człowieka. Ten człowiek używa swojego rozumu tylko w służbie wirusowego programu ego, z którym się identyfikuje. Są takich ludzi miliony. Gdy taki człowiek postawi na wiarę, wierzenia, aksjomaty, pewniki i dogmaty, masło maślane narzucone mu przez agentów Matrixu, ponieważ nie posiada wiedzy, a przede wszystkim brakuje mu jeszcze intelektu (prawdopodobnie niedawno zaczął się pojawiać jako człowiek na tym planie), czyli tak zwana młoda dusza, a więc taki człowiek ma całkiem nieuświadomiony potężny problem ze zrozumieniem, że jest tylko karmicielem matrixu, że śpi. Wiara niejako podkrada możliwość dotarcia do własnej prawdy, potrzeba dużo wiedzy i chęci poznania, żeby ominąć ten program na swoim umyśle. Program związany z wiarą.

Tak naprawdę tylko ślepiec musi wierzyć w światło słońca, inny po prostu może zobaczyć światło, czyli wiedzieć. Intuicja to głos duszy, dość rzadko mamy do niej dostęp z powodu emocji, czyli odpowiedzi ciała na projekcje ego. Ponieważ intuicja również przemawia do nas za pośrednictwem rozumu, bardzo często jest mylona, właśnie z programem ego, który nie ostrzega nas proroczo, a jedynie (jak zwykle) straszy, czy zasmuca, łotewer. Przed śmiercią również wiara nie jest potrzebna, bowiem od początku do końca zawsze biega o to samo, czyli o przebudzenie,. Zwykle poprzedzone niezbędnym zrozumieniem. Właściwie w jakimś stopniu przebudzenie jest identyczne ze zrozumieniem. Ludzie w ostatnich minutach życia, gdy puk puk pojawiłoby się zrozumienie, zamykają się przed nim ze strachu, czy po prostu braku wiedzy, niedostatecznego intelektu i wybierają wiarę, tracąc kolejny raz okazję do przebudzenia i ewolucji świadomości. Prawda jest taka, że ​​ludzie nie potrzebują żadnej porady, ponieważ potrzebują jedynie wskazówek do znalezienia własnych odpowiedzi. Ale do tego niezbędny jest rozwój intelektualny i poznanie, aby móc dostrzec i omijać podstępy wirusowego oprogramowania ego. Takie jest pierwsze prawo logosu.

… trzeba ufać po stokroć… temu, co Ci się przydarza, wizjom, znakom. Inaczej skończy się w psychiatryku …

Co do ufania wizjom, znakom, tylko wtedy można oprzeć na tym swoje rozumowanie, gdy jesteśmy świadomi, gdy wiemy, że nie jest to farbowany lis, czyli religijny matrix w skórze owcy. Dopóki nie zaczynamy się budzić, większość ludzi wciąż operuje tymi samymi wzorcami myślenia, są niejako przywiązani trokami, jak juki do osła, do tych samych starych myśli, aby rozwiązywać wszystkie kwestie. To oczywiście wzmacnia negatywne wzorce, których najwięcej jest w naszym życiu somnambulików. Zadawanie pytań jest tutaj kluczowe, tylko, że te pytania powinny wywoływać nową perspektywę dla świadomości. Pytania muszą być inne, poruszające, ze środka, żeby ominąć egotyczną pułapkę identyfikowania się tylko z tym porąbanym programem komputerowym. Jeśli zaczniesz zadawać pytania, to tylko takie, na które odpowiedzi doprowadzą Cię do poznania mapy, gdzie ukryto skarb. Do sezamu mają Cię zaprowadzić. Alebabo:)

… Mam trochę kłopot z tym, jak bardzo pragniesz pomóc innym, ale wiesz, że na ostatnim etapie, tym co się topisz już sama w depresji i przed „śmiercią”, potrzeba wiary? …

Pytania tego typu nie prowadzą do skarbu, to są po prostu smutne (najsmutniejsze?) pytania ego, żeby pogrążać człowieka do reszty i wmawiać mu, że musi w coś wierzyć. Tymczasem człowiek, który rozumie, nie może wierzyć, może tylko wiedzieć, lub nie wiedzieć. Wiara i zrozumienie, to antylogia. Bez zrozumienia nie ma przebudzenia. Stąd te wybuchy śmiechu, gdy okazuje się to być aż takie proste. Idąc tym tokiem logicznym, wiara nie powoduje ani wybuchów śmiechu, ani przebudzenia. Są wyjątki, ale zawsze dzieje się to na drodze zrozumienia. Patrz De Mello. Nie da się zmusić zrozumienia do wiary. Czy nie wydaje Ci się więc to pytanie wysoce niesprawiedliwe? Typowe dla matrixowego ego odbieranie szans innym? Tym niewyróżnionym? Najlepsze pytania, to te od tyłka strony, nie od ołtarza, tylko od szarego wejścia dla intruzów. Czyli pytania do Horrego Porttiera, ups Harry’ego Potter’a. Gdybyś miała magiczną różdżkę i mogłabyś zrobić to, czego pragniesz, to co by to było? A jakbyś miała sporą ilość pieniędzy, to co byś zrobiła? Co by się zmieniło, gdybyś przestała się bać? Co być zrobiła, gdybyś wiedziała, że sukces jest zagwarantowany? Jedyną rzeczą, która utrzymuje nas w szachu są nasze przekonania o własnej bezsilności i konieczności jakiejś ofiary. Tymczasem możesz odginać wahadło życia zawsze w stronę pomyślną dla siebie, tyle, że niezbędne jest zrozumienie. Strach jest emocją najbardziej karmiącą matrix, strach nawet przy wahnięciu w przeciwną stronę, czyli ku lepszemu, pozbawia to lepsze mocy.

Ze stanu uśpienia o wiele łatwiej jest ocenić to, czego się nie rozumie, niż to zaakceptować.

Rozumiem, że w jakimś stopniu cierpisz, może w większym niż przeciętna osoba na tym planie. Poszukujesz odpowiedzi, które ukoiłyby Twój strach i smutek.

… Nie powiem nikomu, jakiej wiary, no ale potrzeba wiary i oddania się temu, co nastąpi , gdy się oddasz (ale nie, poddasz) …

To ja Ci odpowiem nie tyle przekornie, co wedle mojej wiedzy, to jest właśnie poddanie się. Nie oddanie się.

Poddanie się jest absolutnie boskim schematem ukrytym w każdym kryzysie.

Poddanie się to puszczenie wszystkiego, to w końcu zrozumienie, to przebudzenie, i nie ma nic wspólnego z wierzeniem. Zaniechanie walki. Akceptacja życia i śmierci, kryzysów, bo to stopnie do wzrastania, to jest właśnie ewolucja świadomości. Nie identyfikowanie się ani ze smutkiem, ani z depresją, ani z fortuną wygraną na loterii, czy zarobioną w wyniku kreacji pieniądza i biznesu. Mamy na to czas w każdym wcieleniu do ostatniej sekundy kolejnego życia. Mamy masę  czasu, jesteśmy nieśmiertelni. Mądre przejście przez zajebisty kryzys, to jest jak wyrwanie korka z zaszpuntowanej beki ze stuletnim gęstym od prawdy alko. To jest przebudzenie, ale wcześniej musi być intelekt. On pomaga wzrastać świadomości. Dzięki niemu świadomość ewoluuje. Nie od razu zjadła wszystkie rozumy. Tak, czy siak, jesteś nieśmiertelna, więc jakby ten tego. Śmiejmy się. Śmiech jest najważniejszy w życiu i nie wierz, w te brednie, że po śmiechu musi nadejść płacz. Widzisz tylko wycinek, to tak się może wydawać.

Bóg jest wesoły.

… Mamo, a co na to Bóg? Gdzie jest Bóg? A Bóg się boi? … etc etc

Dziecko, jak każdy człowiek powinien osiągnąć własne zrozumienie. Poziom intelektualny dziecka nie jest jeszcze na tyle wysoki, żeby mogło już zrozumieć. Bez względu na to, jak stara dusza zamieszkuje jego ciało. Matrix watykańsko-reptiliański już nałożył program na Twoje dziecko i spoczko, dziecko da radę. Da się zrobić, żeby pomóc dziecku w zrozumieniu/przebudzeniu, ale Ty nie zachowuj się jak matrix. Nie ładuj mu własnych programów. Owszem dieta, owszem las, owszem śmiech na lechickim polu, generalnie ziemskim i dużo wspólnego biegania, ale wara od indoktrynacji dziecka. To nie młode dochtore na uczelni medycznej. To czysta esencja, musi sama ukształtować swoją osobowość. Gdy dziecko pyta o Boga, zabierz go na wycieczkę i wskaż drzewo, skałę, kwiat, przepiórkę, sowę, geparda, antylopę, co tam masz pod ręką i unaocznij dziecku Boga. W Boga dziecko nie ma po co wierzyć, po prostu mu go pokaż. Jest wszędzie, tak jak wszystko jest logiczne. Boga się widzi i rozumie, a nie w niego wierzy. Nie prowadź dziecka do religii (jakbym mogła coś delikatnie podpowiedzieć), bo tam są niskie wibracje najgłębiej śpiących, i po stokroć niższe tych co wiedzą co jest grane i nic nie mówią.

… Czy da się zrobić tak, aby dzieci nie zamulił matrix? …

A więc nie da się i yyy … bardzo dobrze. Bo Twoje dziecko pojawiło się na planie matrixu w jakimś celu. Wszystko jest logiczne, nie ma przypadków. Dziecko ma swoje wzrastanie i własne zrozumienie przez matrix. Twoje dziecko jest tutaj we własnym celu, a przy okazji może wskazać innym ich kwestie. W tym Tobie. Ale ponieważ Twój intelekt jest znacznie większy, spróbuj sama zrozumieć, a to samo z siebie (zrozumienie) spłynie na Twoje dziecko. Potem na wszystkich innych ludzi. Na sarny i źdźbła trawy też.

Dzieci to czarodzieje, tyle, że małe. Dadzą radę.

z milością

(Visited 8 037 times, 1 visits today)
-
Blog pepsieliot.com nie jest jedną z tysięcy stron zawierających tylko wygodne dla siebie informacje. Przeciwnie, jest to miejsce, gdzie w oparciu o współczesną wiedzę i badania, oraz przemyślenia autorki rodzą się treści kontrowersyjne. Wręcz niekomfortowe dla tematu przewodniego witryny. Jednak, to nie hype strategia, to potrzeba.
Może rzuć też gałką na to:

Dobre suplementy znajdziesz w Wellness Sklep
Disclaimer:
Info tu wrzucane służy wyłącznie do celów edukacyjnych i informacyjnych, czasami tylko poglądowych, dlatego nigdy nie może zastąpić opinii pracownika służby zdrowia. Takie jest prawo i sie tego trzymajmy.

Komentarze

  1. avatar Gabi Orchita 26 maja 2018 o 20:40

    Już miałam pytać o Ciebie, widzę że jesteś :):*

    1. avatar Jarmush 27 maja 2018 o 06:56

      Jestem zawsze, nawet jak tylko pojawiają się posty Emanueli, czy kogoś innego nad wszystkim czuwam osobiście 🙂 Logika, zero przypadku.

  2. avatar Piotr 27 maja 2018 o 04:14

    Dzieci bardziej wierzą w reinkarnację – niż ich rodzice.

    1. avatar Amelia 27 maja 2018 o 08:46

      Bo reinkarnacja nie istnieje .

      1. avatar Jarmush 27 maja 2018 o 11:19

        Istnieje, istnieje,i jest jedynym logicznym wytłumaczeniem tego co się tutaj dzieje

        1. avatar Amelia 27 maja 2018 o 12:31

          Nie istnieje i kiedyś się o tym przekonasz . Każdy człowiek żyje na ziemi tylko raz .Nigdy wcześniej tu nie był i już nie będzie .Ma się tylko jedno życie na ziemi tu i teraz, i trzeba to jak najlepiej wykorzystać bo drugiej szansy już nie będzie . Oczywiście nie będzie na ziemi bo człowiek po śmierci będzie nieśmiertelny ale jako forma duchowa i taką pozostanie już na wieki.

          1. avatar Jarmush 27 maja 2018 o 15:05

            yyy … tak, szczególnie sprawiedliwe dla dziecka chorego, czy zwierzęcia zaciukanego, super sprawiedliwość i logika cmentarna <3

          2. avatar Amelia 27 maja 2018 o 20:21

            Pepsi wyluzuj ,jesteś tu na ziemi na chwilę jak każdy . Jak to się ma do wieczności ?Wiem że to życie bywa często okrotne . Jednak po śmierci wszystko się wyrówna i to chore dziecko z pewnością cierpieć nie będzie . A zwierzęta duszy nie mają .
            Podziwiam Cię za wiele co robisz .Ale tu się nie zgadzamy .Cóż każdy ma prawo do własnych przemyśleń . Może kiedyś się spotkamy po tamtej stronie i zobaczymy kto miał rację .

          3. avatar Jarmush 28 maja 2018 o 05:37

            Ty wyluzuj <3

    2. avatar Habby 27 maja 2018 o 09:55

      Moja córka czasem mowi coś w tym stylu ” a jak urodze się twoja mama…..”

      1. avatar Jarmush 27 maja 2018 o 10:49

        mądrze mówi, z esencji prawi

        1. avatar Piotr 27 maja 2018 o 11:34

          Bo małe dzieci jeszcze pamiętają gdzie wcześniej byli zanim tu przyszły.
          Ale dorośli – to ignorują.

          1. avatar Panna Pikotka 28 maja 2018 o 09:22

            Oczywiście, że pamiętają <3 Mój synek jak był malutki (jako dwu- trzylatek) opowiadał mi, jak był w takim miejscu, gdzie jest dużo dzieci i wybrał sobie nas jako mamę i tatę 🙂 Teraz oczywiście już tego nie pamięta… Ale on jest kosmitą, śnił mi się kilka lat wcześniej zanim jeszcze poznałam jego ojca 😉

            Peps, z innej beczki, mam wyniki krwi, jak mogę Ci je podesłać żebyś zerknęła? Jest tylko kilka rzeczy poza normą, ale nie wiem co to może znaczyć. Wyniki są w formie zdjęć. Pls…

          2. avatar Jarmush 28 maja 2018 o 10:46

            wyślij na mejla,ale mam równo 14 dni kolejki. Wczoraj wyszły wyszły wszystkie porady z 13 maja dopiero.

    3. avatar M. 28 maja 2018 o 06:33

      Moja córka, jak się urodziła, to nie krzyczała, tylko gaworzyła sobie tak jakby z zainteresowaniem (wielkie zdziwienie położnej). Jak miała 3 lata (już bardzo dużo mówiła), opowiadała wielokrotnie historię swojej innej mamy i taty, który mówił bardzo brzydkie słowa i bił jej młodszego braciszka (nie ma obecnie rodzeństwa). Mimo, że wtedy spałam głęboko, to trochę mnie to niepokoiło, gdyż naprawdę nie mogłam zrozumieć, skąd w jej główce tworzą się takie fantazje…. Potem opowiadała o jakimś pożarze no i bardzo długo bała się ognia (nie miała żadnego powodu). Opowiadała też, że pamięta, jak była u mnie w brzuchu, dźwięki, jak robiło się jaśniej, ciemniej, no i sam poród (opowiadała ze szczegółami). A i od zawsze to było dla niej takie normalne, że kiedyś miała inne życie(a), często sama o tym mówiła (kiedyś myślałam, ależ to moje dziecko ma wyobraźnię..)
      Teraz ma już prawie 10 lat, już tego nie pamięta, jakieś przebłyski ma tylko, ale mówi, że czuje się inna niż inne dzieci, że ciężko jej się dopasować, ciężko jej w szkole (szczególnie teraz po komunii, w której nie brała udziału), uczy się bardzo dobrze (w zasadzie to w domu w ogóle niczego się nie uczy, wszystko jej przychodzi z łatwością).
      Też mi się wydaje, że matrix ją zamula, szczególnie szkoła, gdzie liczy się tylko, to co masz i w jakie gierki grasz (no cholera, nawet jak idą na podwórko, to siadają wszyscy na trawie u graja na telefonach…), więc ona odstaje bardzo, bo nawet jak próbuje być taka jak oni, to nie umie, i ma ciężko. Rozmawiam z nią dużo, tłumaczę, ale czasem czuję, że to dla mnie za trudne zadanie i czuję się bezradna i cierpię bardzo, jak widzę jak moje dziecko to przeżywa.
      Organizujemy jej fajne zajęcia sportowe, taneczne, pływanie, częste wypady na łono przyrody no i oczywiście dieta i suplementy (tylko od Pepsi). Jest genialnie, a potem przychodzi poniedziałek….

      1. avatar Aneta D Falkiewicz 28 maja 2018 o 11:08

        Nie myślałaś o zmianie szkoły np Montessori? Waldorfowska? Nauczanie indywidualne?

        1. avatar M. 28 maja 2018 o 15:03

          Nie wykluczam tego, najbardziej skłaniam się ku edukacji domowej, co jednak proste nie jest i wymaga bardzo dobrego planu i organizacji. Na szczęście za chwilę wakacje 🙂

      2. avatar Jarmush 28 maja 2018 o 11:23

        Miej na uwadze, że tak głęboko uwrażliwione dziecko, doskonale odbiera Twoje nastawienie i Twój strach, w jej imieniu, przed szkołą. Wszystkie dzieci są inne i wszystkie takie same, bo jesteśmy kawałkiem tego samego źródła, albo tym, czym ona czuje, że jesteśmy. Nie użalaj się nad dzieckiem. Każde dziecko ma coś do przerobienia w szkole, albo gdziekolwiek się znajduje. To już są stopnie do wzrastania. Są dzieci bardzo wrażliwe, biedne, które wstydzą się że nie posiadają odpowiednich gadżetów, inne wstydzą się że są grube, jeszcze inne marzą aby być jak cheerleaderki, inne są zastraszane, jeszcze inne paraliżuje strach przed matmą. Dzieciństwo, a najbardziej czas szkolny to niezła trauma dla wielu z nas. W szkole zawsze marzyłam, żeby ktoś wybrał mnie, grubą dziewczynkę, do drużyny, chciałam być jak uwielbiana przez wszystkich Basia.Nie tak dawno kończąc lekko 10 kilometrowy trening w Łazienkach natknęłam się na starą i otyłą kobietę. To była Basia. Każdy schód, który staje na naszej drodze z pewnej perspektywy okazuje się tym niezbędnym. Córeczka ma teraz wyboje na drodze, ale świetnie ją wzmocnią i wyciągną w górę. To jest tego typu mały człowiek.

        1. avatar M. 28 maja 2018 o 14:48

          Bardzo Ci dziękuję za te słowa, bardzo mi pomogły. Napisałaś tak, jakbyś nas znała – jej wrażliwość i odbieranie uczuć i emocji rodziców są ogromne. A ja faktycznie się użalam nad dzieckiem- już nie będę.
          A historia z Basią – pouczająca 😉

  3. avatar Gosia 27 maja 2018 o 06:08

    Dziękuję <3

  4. avatar aisak 27 maja 2018 o 07:08

    dzieki pepsi. to jest takie prawdziwe: pozwolmy dzieciom byc soba a nie startujmy w konkursie na najlepszego rodzica swiata ?

  5. avatar Aneta D Falkiewicz 27 maja 2018 o 07:52

    Dzieci są fajne 😀 ale potem idą do szkoły 😀

  6. avatar Sylwia 27 maja 2018 o 08:14

    Pepsi, 1. Jaki zrobić odstęp między piciem 4 szklanek i szklanką 0 z sodą? 2. Jak długo pić szklankę zero?

    1. avatar Jarmush 27 maja 2018 o 11:23

      15-20 minut, niektórzy, jak Nieumywakin piją codziennie, ale moim zdaniem trzeba mieć do tego ponad 80 lat (on ma chyba 94), żeby mieć tyle kwasu do alkalizacji. Ty rób przerwy takie , jak w tej kuracji https://www.pepsieliot.com/prosty-i-wyjatkowo-tani-protokol-kuracji-przeciwnowotworowej-w-3-krokach/

  7. avatar Karolina 27 maja 2018 o 09:08

    Hej, Pepsi 🙂
    Ostatnio usłyszałam, że podobno korzeń maca obciąża wątrobę i nerki? Czy to prawda?
    Fantastycznie na mnie działa, ale podobno można brac tylko 3 msc i zrobić conajmniej 3 msc przerwy?

    1. avatar Jarmush 27 maja 2018 o 11:16

      Nie słyszałam, Internet łyka wszystko. Jednak, każdy pokarm w jakimś zakresie obciąża wątrobę i nerki, ponieważ są to narządy, które zajmują się oczyszczaniem ciała z toksyn. Nie powstał żaden pokarm dedykowany ludziom, gdy przestają umieć ssać pierś, a nawet mleko matki karmiącej zdarza się że uczula. Każdy naturalny pokarm, ma w pierwszej kolejności własne przetrwanie. Maca jest to silnie energetyzujący pokarm, mający pozytywny wpływ na równowagę hormonalną. Przerwy w kuracjach zwykle są wskazane, chociażby z tegom powodu, że ciało przyzwyczaja się. Jedz organiczną macę This is BIO, Twoje ciało nie będzie musiało wyprowadzać toksyn bardziej się wysilać przy oczyszczaniu. Rób kuracje i przerwy dwutygodniowe, w tym czasie pij herbatkę oczyszczającą nerki i cały czas rób oczyszczanie 4 szklankami. Maca idzie do 4 szklanki. A w te 2 tygodniowe przerwy po prostu jej nie dodajesz. 4 szklanki (a właściwie chodzi o 4 szklankę) między innymi podwyższają żelazo, leczą z anemii, dlatego gdy masz wysokie żelazo to jest przeciwwskazanie.

      1. avatar Karolina 27 maja 2018 o 13:02

        Dziękuję za tak szybka odpowiedz 🙂
        A w takim razie- jak długi okres brania w stosunku do tych 2 tyg przerwy? 1 msc, dwa, trzy?:)

        1. avatar Jarmush 27 maja 2018 o 15:04

          6 tygodni – 2 miesiące

  8. avatar Aga1977 27 maja 2018 o 11:16

    Pepsi doradź co robić? Moja córka 5 letnia ma kleszcza. Jeszcze nie wbił się cały pod skórę. Mąż pojechał z nią do lekarza,żeby go usunąć,bo sami baliśmy się tego zrobić. Nie ma zaczerwienienia wokół tego miejsca. Bierze od Ciebie chlorelle, greens&fruits 1/4 tabletki, 1g askorbinianu sodu,omega 3 i wit d3k2. Matrwię się.
    Sciskam Cię mocno.

    1. avatar Jarmush 27 maja 2018 o 11:33

      Nie martw się, obserwuj oczywiście przez 3 miesiące to miejsce, ale miliony ludzi zostało ugryzionych w życiu przez kleszcza i nic złego się nie dzieje.

  9. avatar ela 27 maja 2018 o 11:20

    Pepsi, piszesz, że jabłczan magnezu usuwa aluminium, napisz ile i jak często należy go brać, aby usuwał aluminium. Jaki jest protokół usuwania aluminium?

    1. avatar Jarmush 27 maja 2018 o 11:30

      nie ma szczególnego protokołu, to nie rtęć, po prostu codziennie robisz Kurację 4 szklanek i do 2 szklanki zamiast chlorku magnezu TiB bierzesz łyżeczkę jabłczanu magneu TiB, a z chlorku i wody robisz oliwę magnezową i smarujesz łydki i nadgarstki np, albo/i dodajesz do kąpieli 1/2 szkalnki chlorku magnezu TiB.

      Bardzo ważna jest też suplemnbtacja D3 TiB i K2 TiB oraz Omega 3. Jaki masz poziom 25(OH)D?

    2. avatar Sławoj 28 maja 2018 o 17:53

      Krzem, również dobrze usuwa aluminium, poprzez picie wody krzemowej z krzemienienm, dodatkiem krzemionki, picie herbatek ze skrzypu 🙂

      1. avatar Jarmush 28 maja 2018 o 20:40

        tak, pisałam o tym

  10. avatar Aga1977 27 maja 2018 o 11:57

    Pepsi dziękuję za szybką odpowiedz. Kocham Cię. Już wyjęty,lekarka powiedziała,że nic nie powinno się dziać. Dziękuję,że jesteś:)))

    1. avatar Jarmush 27 maja 2018 o 15:06

      <3

  11. avatar Ja 27 maja 2018 o 13:43

    Od tyłka strony to jest świetna metoda!! Dziękuję. Piękna odpowiedź, piękna… Mogę Cię ścisnąć na dzień mamy? Jeśli chcesz wiedzieć nieco więcej ode mnie, i skąd te wonty…:
    Słowa, skróty myślowe. Machnęłam szybko pytanie, w ferworze wdzięczności do Ciebie, a wyszło, jak wyszło. I dobrze wyszło 🙂 „Wiara” to słowo o zbyt wielu konotacjach, mi chodzi o to, że czasem jest inna kolejność chyba, że ten czas idzie dla Nas nie „linearnie”, tylko tak we wszystkich kierunkach, nieruchomo – jak we śnie. Zrozumienie czasem przychodzi przed „wiedzą” , niczym doświadczenie, które Cię spotyka najpierw, spokój, który po tym doświadczeniu nadchodzi (czyli poczucie z „ciała”, że ok, dałam radę, nie rozjebało się nic, przetrwałam), a dopiero później wiedza, która zwala się na Ciebie, ot tak, że wszystko miało być tak, jak powinno. Bardzo, bardzo trudne pytania od Horryego/Haryyego. Bo widzisz, jak już się nie chce niczego, bo już się jest pełnym, choć masz niewiele (no wiesz, tak mierzalnie, w dolarach, mieszkaniach , torebkach itp. No masz mało, masz na styk, potrzeba Ci butów do trekkingu, wypadu w Bieszczady , może czasem nad morze, gapić się w fale, wygłupiać na plaży, może też kolorów w garderobie. Tyle. Nie chcesz tych wszystkich rzeczy , splendoru, zbytku, hotelów – lubisz białe ściany i świece z wosku pszczelego. ) i nie chcesz mieć więcej hajsu, bo gdy masz, to jakoś tak wtedy odwalasz, myślisz, co tu mieć, czego chcieć, gdzie się zawiesić – a wtedy tracisz to, co masz, te podstawy, to całe bogactwo życia: pęd ku słońcu, trawie, wiośnie, prostym smakom, tańcu, śmiechu, muzyce – och jak grali dziś Bacha na Uniwersytecie Warszawskim, to beczałam, jak bóbr, jakie to piękne i że tyle pięknych rzeczy mnie otacza – teraz widzę. Jesteś pełna uwagi, w każdej doskonałej chwili, którą przeżywasz teraz ze swoim dzieckiem, jutro ze swoim kotem, pojutrze z czymś innym lub bez niczego. Awokado jest doskonałe, pogoda jest doskonała. Bo jak się pojawi hajs, to nagle pojawi się pragnienie, potrzeba, a Ty już tego wszystkiego nie chcesz potrzebować. Już masz „wszystko”. Miłości potrzebowałam, znalazłam w sobie. Wolności chciałam, dostałam. A teraz to najchętniej pieniądze puściłabyś w obieg – założyła www, fundację, kręciła filmy o tym, jak budować bliskość z dzieckiem, wspierała ml\łode matki (jestem młodą matką – mało się u nas pomaga młodym matkom…), doinwestowala w edukację i w kolektyw nauczycieli tańca i improwizacji ruchowej, żeby wszyscy, wszyscy zaczęli tańczyć, zaczęli mieć świadomość ciała, a to tu się zaczyna, w ciele. Może kiedyś wydałabym tomik swoich esejów. O, po to bym chciała mieć pieniądze. Cierpię, tak, cierpię czasem, gdy widzę, jak ludzie cierpią, małe dzieci cierpią, moi najbliźsi cierpią, nie potrafią się wyrwać. Wierzę w miłość , Pepsi. Tylko w miłość wierzę. Tę, która jest w Tobie, którą współczujesz, dasz każdemu, czy może chcesz dać każdemu, powiedzieć mu – idź na słońce, puść, zostaw. Jesteś w porządku, nie oszukuj żony/męża, mów prawdę zawsze i bierz odpowiedzialność za to, co się wydarzy. Mów wprost – że potrzebujesz przytulenia, że potrzebujesz odpocząć, że masz dość tego, że wszyscy Ci mówią, co masz chcieć, za czym masz pędzić. Zadał mi ktoś kiedyś pytanie „Czy Ty masz lęk przed szczęściem?” – wiesz co zrobiłam? Parsknęłam dziecinnym śmiechem. Jak to? Przecież tego nie da się połączyć w jedno zdanie. Albo lęk, albo szczęście. Przyznaję się – Jak jestem wśród ludzi, którzy męczą się, a ja ich widzę, to chciałabym im powiedzieć, żeby poszli na tę trawę do lasu i leżeli tam na wznak, gdy słońce w zenicie, aż wszystko z nich zejdzie. Przestali się szarpać ze sobą, a już najgorzej, przestali te swojego dzieci krzywdzić. Kurwa, toż te dzieci są dla nich, żeby uzdrowić ich własne dzieci wewnątrz. Tak, czuję, współczuję, choć każdy dzień mam wypełniony ogromnym szczęściem z tego, co jest, a to, co się pojawia – przyjmuję z wdzięcznością. Tak mi się prywatnie zdarzyło w krótkim mym życiu, że – czy chciałam, czy nie – potraciłam bardzo wiele rzeczy, osób, najbliżsi po prostu poodchodzili, poodsuwali się, aż w końcu na tej drodze idziesz już samodzielnie, upadasz, leżysz, poddajesz się, dajesz się zabić. I „zmartwychwstajesz” 😉 SŁOŃCE wpada tak, że cała klatka piersiowa aż płonie. „Wiara” to intuicja. Już był taki moment na koniec u mnie, że poza mną, moją wolą, działa się jakaś walka, a ja już tylko się temu przyglądałam, ciało szalało, wybudzało się po nocach, bezdechy, kołatanie serca, obłęd, nie jesz i nie wiesz, czy to już koniec, czy co? Ja wtedy zaufałam intuicji – tak, masz rację – poddałam się, skończyłam walkę, skończyłam myślenie. Położyłam się na tym łóżku i odpuściłam. A później cud , a później śmiech,a później łzy ze śmiechu, katharsis, że tak miało być w życiu, dokładnie tak. I że wszystko już „kumasz”. Taka była Twoja droga, niczyja inna. Cuda się wydarzyły, tylko Ty nie widziałaś. I masz dalej iść, ale z czystym sercem, już wiesz o co biega, już nic Cię nie trzyma, wolność. Koniec. I tylko zastanawiasz się, czy ta reinkarnacja nie dzieje się przypadkiem za „życia” 😉 A pójście do nieba to żadne pójście gdy umrzesz po siedemdziesiątce, czy „kiedyś tam”, że skonasz. Wszystko się dzieje TERAZ, w tym ciele, w tym czasie, na tej planecie. – widzisz niebo, widzisz ziemię, wszystko jest tu , pod nosem, nagle to widzisz 🙂 No i tak… Dużo metafor. Ale tak już jest z tym słowem, że ma znaczeń nieskończoność. Nie czytałam De mello, nic nie czytałam, ignorantką jestem… Żyję, życie przeżyłam, ciężko mi było w tym życiu, ale już nie jest, już jest inaczej… Czytałam tylko Ciebie, wybrane Twoje posty, nie miałam za wiele czasu , ale te niektóre, na które wpadłam przypadkiem, to nie przypadki;) wdzięczność wielka. Naprawdę. Kiedyś się spotkamy. Całuję Cię, ściskam, pamiętam o Tobie. Czego mogę Ci życzyć? Niczego. Wszystkiego. Wszystko już masz. Jak będziesz kiedyś w Warszawie, to chodź na soczek, chciałabym spojrzeć Ci w oczy. O. Tyle. <3

    1. avatar Jarmush 27 maja 2018 o 15:03

      <3

  12. avatar MonaLu 27 maja 2018 o 13:54

    Dziękuję Pepsi za wspaniały tekst na Dzień Matki (u mnie to dziś)! Po pierwszym przejęciu pt. „Jak być dobrą mamą i nie zmarnować dziecka” zatoczyłam koło i wróciłam do „siebie”… tylko że ze zrozumieniem! 🙂 <3

    1. avatar Jarmush 27 maja 2018 o 15:03

      <3

  13. avatar Pestka 27 maja 2018 o 18:47

    A tak a propo religii. Pewna dziewczynka poszla do przedszkola a potem do szkoly a w szkole uczęszczała na religię. Trwało to trzy lata w tym czasie światopogląd rodziców zmienił się i oni by teraz najchętniej zabrali dziecko ze szkoły, by uczyć je w domu a lekcje religii to już w ogóle spędzają im sen z powiek. Dziecko natomiast o żadnych zmianach nie chce słyszeć. W szkole ma kolegów i takie tam a z religii nie chce rezygnować, bo dzieci się będą śmiały a poza tym marzy żeby pójsc do komunii i dostac tyle prezentów co jej starsze koleżanki. Rodzice zdecydowali, że nic na siłe i postanowili póki co zostawić sprawę tak jak jest, żeby nie zaszkodzić małej jeszcze bardziej. Twierdzà, że w tym wieku akceptacja rówieśników jest szalenie istotna i takie tam.W wielkim skrócie napisałam, ale bede wdzieczna Pepsi jeśli napiszesz co Ty o tym sądzisz. <3

    1. avatar Pestka 27 maja 2018 o 20:21

      Super, dzięki 🙂

      1. avatar Maja 28 maja 2018 o 08:43

        Mój synek nie chodzi od początku szkoły na religię i nie ma z t tym problemu w szkole wśród rówieśników, chodzi na etykę do pani pedagog. Jednak od osób dorosłych czasem słyszymy zdziwienie, albo tekst w stylu:” ja do kościoła nie chodzę, ale do komunii puszczam, bo wierzę w Boga, a potem niech robi co chce. ” hahahha ja też wierzę w Boga, ale w takiego jakiego przedstawia nam kościół…. Moje myslenie było podobne, też najpierw chciałam tak zrobic jednak potem uznałam, ze to byłoby zakłamanie z mojej strony i działanie wbrew sobie na zasadzie co ludzie powiedzą. Albo pytanie do synka: „to nie chcesz dostać prezentów??? na to słyszą odpowiedź: nie chcę prezentów, prezenty mogę dostać i tak bez pójścia do komunii, a dzieci ida do komunii tylko po to” synek często w klasie słyszy przechwalanie się kto dostanie lepszy prezent. Dziecko wie, że Bóg to każdy z nas, jesteśmy częścią tego świata i wszystko co nas otacza jest bogiem…. o tyle było łatwiej, ze synek od początku nie chciał chodzić na religię, a do kościoła też z czasem przestał mieć ochotę chodzić z babcią, ze mną bywał bardzo rzadko i dawno temu jak był malutki, a potem ja już unikałam tego miejsca…. tak mnie naszło żeby napisac jak to wygląda u mnie…

    2. avatar Anna Witania 28 maja 2018 o 08:41

      To rodzice mają aktualnie program na naukę w domu i „nie” dla lekcji religii. I chcieliby, żeby dziecko uczestniczyło w tym programie. A dziecko woli mieć sukienkę i prezenty na komunię. Rodzice są więc trochę jak dzieci, bo chcieliby, żeby dzieciak bawił się w tej samej piaskownicy, co oni, a nie, żeby mu się podobała inna piaskownica. Ja też miałam wizję edukacji domowej. Byłam bardzo na nie wobec szkoły i uczyłam dziecko w domu przez 2 lata. Na religię w ogóle nie chodziło. Nie wyraziło nigdy na to ochoty – bo tak je programowałam. Pod płaszczykiem wolnego wyboru rzecz jasna – masz ochotę chodzić na religię, proszę bardzo. Nie skorzystało. Rodzice bezwiednie programują dzieci, wpajają im swoje przekonania od początku. Ci rodzice, o których piszesz, też niby dają wybór dziecku, ale tam podskórnie płynie już przekaz – nie pochwalamy. Wydaje mi się, że jak rodzice zmienią w sobie podejście do tematu pt. religia i szkoła i przestaną się w nim spinać, to samo popłynie. Chodzenie lub niechodzenie na religię przestanie mieć znaczenie i wagę. Dla rodziców i dla dziecka. Na marginesie – starsze dzieci często same rezygnują z religii, chodzą wtedy na etykę (zresztą nic ciekawego tam również nie zapodają). Moje dziecko poszło do szkoły po 2 latach edukacji domowej, bo brakowało mu rówieśników. A ja stwierdziłam, że jedno i drugie, szkoła państwowa i edukacja domowa, to chała, tylko o inaczej przyprawiona 🙂

      1. avatar Jarmush 28 maja 2018 o 11:01

        Twoja odpowiedź jest sofizmem, sorry. Jaka jest edukacja domowa, o tym świadczy nauczyciel, nie uczeń. Kontakt z rówieśnikami nie musi mieć miejsca na ternie szkoły. Co do narzucania dziecku pewnych rzeczy, to po pierwsze w szkole zostanie mu narzuconych dziesiątki podstępnych programów matrixu, dlaczego więc światli rodzice nie mogliby dziecku nawet świadomie wskazać własnego drogowskazu? Przy dziecku należy zakładać niekiedy maskę niezgody na to co ono chce robić, co jeść i ile godzin chce spędzać przy komputerze. Nie o to chodzi, żeby dziecko chodziło na religie, ale o to chodzi, żeby nie było zniechęcone do inaczej myślących ludzi, w tym do wierzących.

        1. avatar Anna Witania 28 maja 2018 o 14:09

          Tak, jak w szkole – o jakości nauczania w dużym stopniu decyduje nauczyciel. Od nauczyciela zależy, czy dzieci lubią lekcje, czy ich unikają. W edukacji domowej potrzeba wielu nauczycieli. Rodzic nie zastąpi wszystkich. Chyba, że chodzi o naukę czytania i pisania – wtedy jest najłatwiej. Z rówieśnikami można się spotykać poza szkołą, ale wtedy wchodzą w grę tylko dzieci z edukacji domowej.Reszta jest w szkole. Organizuje się więc spotkania, podwieczorki, wspólne wyjazdy, wypady na zajęcia. To jest fajne, ale oznacza, że jeden rodzic jest delegowany wyłącznie do etatu edukatora domowego. Jasne, że rodzice powinni być drogowskazem. Jak będą spójni i prawdziwi w tym, co mówią i robią, to jest już bardzo dużo, dziecko będzie miało jasny przekaz. Samo wybierze, czy chce tej religii, czy czegoś innego, czy nie. Chodzi mi o to, że droga kategorycznych zakazów/nakazów nie jest najlepsza. Dziecko musi widzieć i poznawać różne światy – tak, jak moje poznało i edukację domową i szkołę państwową, poznało też szkołę demokratyczną. Samo uważa, że szkoła państwowa jest żałosna, ale jednocześnie jest lepszym wyborem niż pozostałe 2 opcje. Dobrze, że jest wybór, niech każdy decyduje sam.

      2. avatar Pestka 28 maja 2018 o 11:10

        Dzięki człowieki, że zabieracie głos w tej sprawie. Widzę, że przypadek moich przyjaciół nie jest odosobniony. I bardzo bardzo czekam na Pepsiakowy post na ten temat 🙂

    3. avatar Jarmush 8 czerwca 2018 o 10:27

      W rzeczywistości przemoc już ma miejsce. Dziecko zostało poddane indoktrynacji. Już pozbawiono go esencji i nałożono na niego maskę osobowości. Do tego kłamliwej, matrixowej, ekscytacji przedmiotem dla zachęty, i bardzo niskowibracyjnej.

      „Oni” jej teraz tak łatwo z łap nie wypuszczą. Mogą sprawiać kłopoty zarówno jej, jak i rodzicom. Moim zdaniem nie da się całkiem bezkarnie odstąpić teraz od tej pierwszej inicjacji, bo może być pokazówka.

  14. avatar Ogienek 27 maja 2018 o 22:26

    Czesc Pepsi i Ekipo, moze napiszecie kiedys bardziej szczegolowo o siedmiu prawach Logosu. Wspominasz o nich, ale chetnie jakos doglebniej bym o nich poczytala, bo nawet u Sanjayi znalazlam dosc ogolne i troche chaotyczne filmiki na ten temat, ale zeby bardziej szczegolowo bylo o kazdym prawie, nie natknelam sie jeszcze, fajne sa Wasze wpisy, szczegolnie z serii PepsiOsho, pozdrowiska!

    1. avatar Jarmush 28 maja 2018 o 05:13

      wszystkie prawa logosu będą szczegółowo omówione, Kybalion i hermetycy

      1. avatar carolina 28 maja 2018 o 08:09

        Juhu:)) też czekam i dziękuję

  15. avatar Magiersak 28 maja 2018 o 15:43

    Mnie tez temat religi frapuje. Teraz, w przedszkolu moi chlopcy nie chodza na religie. Ale od wrzesnia szkola. Nie chce zeby byli wytykani palcami. Czuli sie gorsi od rowiesnikow. Co zrobic…martwie sie tym ciagle

    1. avatar Anna Witania 29 maja 2018 o 11:22

      Nie będą wytykani, nie martw się. Zawsze w klasie jest kilkoro dzieci, które nie chodzą na religię – np. świadkowie jehowy bywają. Nikt z tego nie robił nigdy problemu. Dziwnie było tylko momentami, kiedy jakieś dziecko nie mogło uczestniczyć w mikołajkach czy wigilii ze względu na wyznanie. Ale to są naprawdę szczegóły. To rodzice się jakoś spinają w temacie religii dociskani przez babcie, dopytujące o komunię. Luz w temacie, brak zacietrzewienia i to co dobre przyklei się do dziecka, a to, co słabe odpadnie.

  16. avatar Keira 13 czerwca 2018 o 12:32

    Pepsi wiesz co tak czytam te komentarze odnośnie dzieci i szkoły i wychowania i religii itp. Niestety ale takie bajery jak nie programowanie dziecka nauczanie w domu itp. prowadzą do tego że dziecko jest wyobcowane choćby nie wiem co, nie potrafi być w grupie, nie pozna pełnego wachlarza charakterów, każdy dzień będzie bardziej podobny do siebie niż inny. Super dla rodziców co mają hajsu jak lodu i nie martwią się z czego dziecko się utrzyma całe życie, bo robotę jakaś trzeba przecież mieć. Wyzwolenie to jedno ale papiery żeby żyć to drugie, zejdźmy na ziemię. Także fajnie mieć wolny umysł ale niestety też świadomie stosować się do ograniczeń, jak mawiała moja mama: „ja wiem ale co trzeba to trzeba, nic nie poradzę.” Buziaczki.

    1. avatar Jarmush 13 czerwca 2018 o 12:36

      tak, rozumiem Cię, bywa, że mówię o nieżyciowych sprawach, ale takie życiowe rady daje wciąż matrix maeinstreamowy i kto na tym tak naprawdę korzysta? Można posyłać dziecko do szkoły, i raczej to się robi, ale trzeba zdobywać wiedzę i być świadomym. Dziecko to człowiek, ale jego dusza jest bardzo dorosła,może być starsza od dorosłych.

    2. avatar Emanuela Urtica 13 czerwca 2018 o 13:07

      To jest bardzo powszechny mit na temat nauczania w domu. Są badania i statystki, które potwierdzają, że to wcale tak nie wygląda. Przede wszystkim jednak są ludzie, którzy są doskonałym przykładem tego, że edukacja domowa może być ogromną szansą dla dziecka i świetnym sposobem rozwoju.

      Świetnym przykładem jest André Stern, wklep sobie w google. Niewiele dzieci edukujących się w szkole ma wystarczającą ilość czasu na odkrywanie i szlifowanie swoich pasji i umiejętności. Ucząc się w domu można uczyć się na doświadczeniach, dyskutować do wyczerpania tematu i indywidualnie podchodzić do wielu kwestii, na które w szkole nie ma czasu i możliwości.

      Znam co najmniej 3 osoby, które uczyły się w domu i chociaż pochodziły z różnych środowisk (bardzo katolicka rodzina, profesorowie, którzy doczekali się potomka mocno po 30-stce, a w przypadku 3ciej osoby zupełnie nie wiem) to wszyscy są mega fajnymi, otwartymi na świat osobami. Jakość edukacji i otwartość na świat zależą też od edukujących, a dzieci niekoniecznie muszą spotykać rówieśników (i nie tylko) na szkolnych korytarzach. Doświadczenie szkoły, dla wielu osób zresztą traumatyczne, nie musi być jedynym słusznym sposobem doświadczania „życia”. To w jakim stopniu ktoś będzie „społecznikiem” zależy od mnóstwa czynników i szkoła nie musi mieć na to wpływu, a często nawet lepiej kiedy nie ma. 😉

      1. avatar Anna Witania 13 czerwca 2018 o 20:06

        To może się wypowiem w sprawie edukacji domowej jako osoba, która 2 lata uczyła dziecko w domu. To jest super sprawa, nieprawdopodobnie otwiera oczy. Wchodzi się w zupełnie inny tryb życia – nie trzeba wstawać w zimie i gnać na 8.00 do szkoły. Poznaje się ludzi, którzy na przykład przez klika miesięcy w roku podróżują z dziećmi i uczą je w drodze. Sama tak zrobiłam, choć mogłam sobie pozwolić tylko na 1 miesiąc pobytu w indiach. Dzieci, które są zdolne, szybko chwytają wiedzę, uczą się wtedy jakby przypadkiem. Rozmawiają z dorosłymi w zwykłych socjalnych interakcjach – w sklepie, w restauracji. Żyją naprawdę, a nie uczą się o wizycie na poczcie z obrazka w podręczniku. To jest bezcenne. Są jednak „ale”. Jeśli dziecko jest uzdolnione, łatwo przyswaja, to szybko będzie się uczyć tak w szkole jak i w edukacji domowej. Edukacja domowa będzie wręcz temu służyć – można sobie dobierać lektury, zwiedzać muzea, spotykać się z ciekawymi ludźmi, kiedy inni siedzą w budzie. Jeśli natomiast dziecko jest uczy się wolniej, to nie będzie samo z siebie sięgać po książki filozoficzne i rozwiązywać zadań dodatkowych z matematyki, tudzież ćwiczyć gry na skrzypcach i programować. Będzie wymagało zwykłej pomocy w nauce. Takiej nauczycielskiej.

        Tymczasem w edukacji domowej trzeba zdać wszystkie obowiązujące egzaminy i zaliczyć każdą klasę, żeby mieć świadectwo. W edukacji domowej spotyka się często dzieciaki z dwóch krańców skali – bardzo zdolne lub nie radzące sobie (również nie odnajdujące się wśród rówieśników). Średniaków jest mało.

        Poza tym często, powiedziałabym, że to jest gros, są to rodziny wielodzietne. Nawet liczące po 11, 12-ścioro dzieci. Jedynaków jest niewielu. Problem braku grupy rówieśniczej (no, prawie) takich dzieci nie dotyczy. Te rodziny to komórki społeczne samowystarczalne.

        To jest moja obserwacja. Nie można ani gloryfikować edukacji domowej, ani jej potępiać. W niektórych przypadkach może się sprawdzić.

        Ważne jest to, że nawet w edukacji domowej możesz, i na pewno tak będzie, spotkać ludzi, którzy będą ci sprzedawać swoją wizję świata, swój matrix. Alternatywny do mainstreamowego, ale wciąż to matryca. Tak jak wszędzie, gdzie się nie rozejrzysz.

        A wiedzę matriksową, standardowo obowiązującą w naszym kraju i tak trzeba zaliczyć. Egzaminy są wprawdzie mniej stresujące, bo w przyjemniejszej atmosferze, ale są.

        Moim zdaniem dobrze jest jak dziecko, czyli człowiek po prostu, z różnych pieców chleba poje. Zderzy się z dużą grupą rówieśniczą (klasa, cała szkoła), bo będzie spotykać na swojej drodze życia osoby nie tylko świadome i niezwykłe, ale głównie śpiące, co gorsza przy stoliku w mcdonaldzie ze słomką do shake’a, bynajmniej nie zielonego, w ustach.

  17. avatar Danka 15 października 2018 o 19:59

    Czy ja dobrzeprzeczytałam w komentarzu Pepsi ze 4 szklanka przy wysokim żelazie jest przeciwskazana?

    1. avatar Jarmush 16 października 2018 o 06:24

      nie tyle przeciwskazana, ale należy wiedzieć jaki ma się poziom ferrytyny (żelazo jeszcze nie mówi o wszystkim) , tam jest po prostu sporo różnych pierwiastków, w tym żelaza. Można ją wtedy modyfikować i postawić na inne składniki, jak antyoksydanty, hemp peotein (omega 3) etc. Algi i trawy mają dużo żelaza.

  18. avatar owocowysad 6 czerwca 2019 o 22:31

    Pepsi <3
    A co tu zrobić w takiej sytuacji: dziecię zaczyna we wrześniu szkołę, lat 5 i pół, szkoła jest katolicka, (mieszkamy w Irlandii, tu szkołę zaczyna się niestety dość wcześnie) do świeckiej jest niezły kawałek od miejsca, w którym stacjonujemy, więc odpadła w przedbiegach (a chodzić będzie tam tylko rok, bo planujemy wrócić do PL). Religia jet tam obowiązkowa, grupa liczy sobie około 25 dzieci, z tego co się orientuję wszystkie uczestniczyć w niej będą, ale muszę się jeszcze upewnić. Nie ma możliwości, żeby moja córeczka na czas trwania nawijania tych wszystkich bzdur była poza klasą. Może ewentualnie siedzieć sobie obok rysując etc. Jest nie chrzczona, oboje z partnerem już wieki temu odcieliśmy więzy kościelno chrześcijanskie. Pojęcia nieba i piekła, grzechu itp w tamtejszym wydaniu jak i cała reszta są jej kompletnie nie znane, jeśli sama pyta o kwestie duchowe ( ostatnio na tapetę poszła śmierć, więc reinkarnacja została przeze mnie wpleciona), wtedy odpowiadam jej na konkretny temat, bo chcę, żeby również sama dochodziła do różnych wniosków. Odkąd skończyła 3 latka mocno pogrywa telepatycznie. Na razie staram się budować w niej połączenie z naturą i miłość do zwierząt + powoli pokazywać, że cała moc kreacji i nie tylko jest w niej:) Przeglądając książkę do religii, z której będą korzystać natknęłąm się np na ukrzyżowanego Jezusa do pokolorowania z bijącym po oczach hasłem, że to śmierć za grzechy była – by wymienić tylko jeden przykład.

    I czy zatem niech sobie siedzi z boku i miejmy nadzieję nie słucha zbyt uważnie, czy tez niech uczestniczy w tym cyrku, a ja postarałabym się odkręcać na bierząco zasłyszane niedorzeczności? Nie chcę, żeby czuła się wykluczona z grupy dzieci ale też nie wiem, czy dałabym radę tłumaczyć jej, że to co powiedziała pani, nijak się ma do rzeczywistości.
    Także tak.
    Dziękuję za cudny blog <3

    1. avatar Jarmush 7 czerwca 2019 o 05:49

      decydujesz się żeby nałożono jej program, który ją przestraszy. Trudno mówić dziecku, ze w szkole mówią o dogmatach, przekonanaiach a nie o prawdzie. Może sami ją bedziecie uczyć przez rok? i zda egzaminy eksternistycznie? Campbell nie puścił tak małych umysłów swoich dzieci do szkół, potem już nie dało się takl łatwo nałożyć programu. A jak nie ma innego wyjścia to trzeba to zaakceptować i cieszyć się, .ze dziecko zobaczy inny świat. Dacie radę. Z miłóścią

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sklep
Dołącz do Strefy VIP
i bądź na bieżąco!

Zarejestruj sięZaloguj się

TOP

Dzień | Tydzień | Miesiąc | Ever
Kategorie

Archiwum