Wiele wartości jest dla mnie oczywistych, ale na przykład nie pamiętam, czy parathormon jest w normie czy nie, nie mówiąc…
W autobiografii Richard Branson (przypominam miliarder i świr w ekstremalnych sportach, dwa w jednym) wspomina o swoim ekscentrycznym bliskim krewnym (zaznaczam, że wszyscy krewni Richarda to nietuzinkowe postaci łącznie z matką i stulatką babką sportówką), który pasjonował się jedzeniem yyy… trawy i zwykł przychodzić na przyjęcia z własnym workiem siana.
Dlatego nie jemu dedykuję dzisiejszy wpis z serii, ciało człowieka jedzącego dużo błonnika w matriksie. No dobra, nie ma takiej serii:)
Irlandzki chirurg Denis Burkitta spopularyzował „hipotezę błonnika.” Wydedukował i rzucił lwom tezę, że błonnik jest wymagany, aby być zdrowym, a brak błonnika jest winowajcą przewlekłych chorób.
I chociaż mówiono, że hipoteza posiada skazy, plamy i dziurska, a i tak w dziwnie szybkim tempie została przyjęta, a eksperci promujący odżywcze diety na bazie roślinnej zaczęli oczerniać pokarmy zwierzęce. Złośliwi z kolei wbijali szpilę, że dodawanie do diety błonnika jest znacznie łatwiejsze, niż po prostu eliminacja cukru z cukiernicy, mąki and piwa.
Nie wiem, czy faktycznie łatwe jest w matriksie wyperswadowanie jedzenia zwierząt. Natenczas wielu, chętniej zrezygnuje z ostatniego bastionu błonnika, jakim jest paćka kolesław (szatkowana biała kapusta, popularna w westernowych knajpach), niż z wielkiego kotleta. Przy czym oczywiście psiankowate frytki nie tak łatwo byłoby usunąć z menu.
Duże i drogie badania?
Czytam o tych dużych badaniach za miliony, tylko wciąż nie wiem, gdzie się odbyły i kiedy? Czy może w domach milionów cierpiących na zatwardzenia, nawet o tym nie wiedząc, gdyż z wypróżnieniem co drugi, ba, nawet co trzeci dzień, akceptowanym jako norma? Nic mi nadal nie wiadomo.
Czyżby chroniczne zaparcia powstawały jedynie w wyniku opróżniania cukiernic, piekarnianych półek na wsi (zero razowca), oraz kufli?
Owszem, nie twierdzę, że karpatka z browcem, oraz lizak spowodują łatwe wypróżnienie (bez kolczastych, brązowo czerwonych kolb kukurydzy, w zamian miękkich, zielonych od chlorofilu kup), ale.
Autorzy, którzy buntują się przeciwko pewnej dyskryminacji mięsa są oburzeni, że ktoś jeszcze śmie zalecać 25-30 gramów błonnika dziennie, bo to wymagałoby szamania aż 60 dkg węglowodanów dziennie, czyli horror! Dreszczowiec!
Bo przecież więcej błonnika oznaczałoby więcej węglowodanów w diecie i w związku z tym mniej istotnych tłuszczów i białek. I że nie tylko jest to na przekór anatomii i fizjologii człowieka, ale właśnie nadmiar węglowodanów w diecie pogarsza kontrolę glikemii, podnosi ciśnienie krwi, insuliny i trójglicerydów, czyli czynników ryzyka zespołu metabolicznego.
A wiadomo, że to co sprawdza się u gryzoni, następnie potwierdza się w ogromnym procencie u ludzi. Nie mówiąc o bardzo pryszczatej cerze, tym razem u osobników ludzkich od samego początku.
Ok, ale o jakich to węglach mowa? Robię teraz zeza
ale co nawija uczony?
Według podręczników medycznych, błonnik jest jedzeniem dla przeżuwaczy o szerokich zębach i wykorzystujących swój odpowiedni system trawienny.
Badanie pojedynczych tubylców również przeczy tej idei, że błonnik jest wymagany jako strażnik przed chorobami przewlekłymi. Indianie z Wielkich Równin, Eskimosi, plemiona Masajów, oraz Samburu w Afryce spożywają mniej, a właściwie prawie zero błonnika w diecie, a nie mają dolegliwości trawiennych i nowoczesnych chorób.
Rili? Zero dolegliwości trawiennych i jedna z niższych średnich długości życia?
Podobno nadmiar błonnika (nawet rozpuszczalnego) tworzy masyw fermentacji i ogromne ilości gazów, kwasów i alkoholu, zabija florę bakteryjną normalnie nawilżającą i zapobiegają zaparciom. Gdy jelito grube staje się coraz mniejszym nosicielem dobrych bakterii, ciało staje się zależne od nienaturalnych środków do produkcji wypróżnienia, czyli suplementów błonnika.
Ponownie muszę się wtrącić, bo kto jest zmuszony do brania suplementów z błonnikiem?
Czy witarianin, czy też każdy zwykły zjadacz z tego co teraz widzę zdrowej i zróżnicowanej diety, nie mówiąc już o atkinsonowcach (bo oni w ofercie podstawowej muszą dokupić za 6 stówek błonnika co kwartał)?
lecz
Taki dodawany błonnik zawiera szkodliwe dla jelit wtórne metabolity (lektyny roślinne, saponiny) powiązane z zapaleniem ogólnoustrojowym, rakiem i auto odpornością. Włókno również wiąże i hamuje wchłanianie minerałów, w tym wapnia, żelaza, cynku i miedzi. Niewystarczające wchłanianie minerałów może skutkować osteoporozą, nadciśnieniem, zapaleniem stawów i próchnicą.
No to wracam do naszego Nisona Pawła, słynnego rawfoodysty
Paweł doznając nieprzyjemnej choroby w postaci wrzodziejącego zapalenia jelita grubego (wypróżniając się krwią), nigdy wcześniej nie skontaktował się z błonnikiem. Jadł fast food, a jedyne węglowodany jakich używał to biała mąka, cukier w cukierniczce i oczywiście pieczone w głębokim tłuszczu psiankowate, czyli frytki. Następnie siedząc na sedesie myślał, że to już koniec. Faktycznie uratowały go soki owocowe bez błonnika.
gdyż
Oczywiście, że błonnik zmusza jelita do pracy, powoduje ruch w jelitach, wymusza ich perystaltykę, która zamarła i na takie obolałe kiszki nie możemy dostarczyć błonnika. To jest jasne. Z tym nikt nie polemizuje.
Obolałe, chore, krwawiące jelita nie mogą przyjąć błonnika, bo to je dobije. Potrzebny był natychmiastowy balsam odżywczy, czyli soki owocowe. Nie warzywne, bo warzywne przede wszystkim oczyszczają organizm, ale właśnie odżywiające owocowe.
Po pewnym czasie, gdy jelito się zagoiło Nison przeszedł na 100% witarianizm wegański i tak trzyma ponad ćwierćwiecze. Po prawdzie, wprowadza od czasu do czas kefir kozi. Je też sporo innych probiotyków w postaci kiszonej kapusty i ogórków.
Jak ma się więc przypadek Pawła do tych badań za miliony, które niczego, dosłownie niczego nie wykryły?
Oczywiście nie przeczę, że błonnik może szkodzić, szczególnie ten nietrawiony przez organizm, ale wcześniej musisz sobie kichy zepsuć czymś innym.
Najpierw trzeba wyleczyć zastany stan, aby móc zacząć cieszyć się owocami i warzywami w dużych ilościach. Niektórzy nigdy do tego nie dojdą.
Natomiast cokolwiek nie powiedzieć, dysbakterioza z pewnością jest bardzo niepożądanym elementem życia Twojego jelita i napędzać może okropne choroby. W związku z dysbakteriozą jedzenie sfermentowanych surowych pokarmów roślinnych bywa bardzo wskazane.
Co więcej, wegetarianie jak najbardziej powinni skusić się na sfermentowane produkty (niezawierające błonnika, jak jogurt kozi) z kwasem masłowym, biotyną, witaminą K2 i witaminą B12.
Przypadłość mięśniaków, dotyka aż 77% dorosłych kobiet (sic!).
A więc mięśniaki i jedzenie pokarmów bogatych w błonnik to odwrotnie proporcjonalna zależność!
Mięśniaki są to małe, niekiedy większe, w bardzo wysokim procencie nienowotworowe narośla na macicy. Często powodują silny ból menstruacyjny, nadmierne krwawienie, bywa, że bezpłodność.
Chociaż przyczyna powstawania mięśniaków nie jest ostatecznie znana, to jednak według Medline Plus, a napisał o tym nowojorski tajms, ich wzrost jest połączony z estrogenem. Leki mogą blokować lub tylko hamować estrogen w celu leczenia mięśniaków. Hormon w lekach uwalniający gonadotropiny może kurczyć mięśniaki o 30 do 90 %, co spowoduje, że jajniki produkujące estrogeny, zatrzymają swoją działalność. Mięśniaki często kurczą się, gdy kobiety przechodzą menopauzę, gdyż spada u tych kobiet produkcja estrogenów.
Z drugiej strony można by rozwiązać problem, jak po sznurku do kłębka. Nie walczyć z nadmiarem estrogenów, za to dietą roślinną podbudować trawienie, czyli odżywić ciało, zdrowymi węglowodanami napędzić spowolnioną tarczycę, w wyniku czego wzmocnić zmęczone nadnercza i otrzymać więcej progesteronu, tyle ile naprawdę kobiecie potrzeba, aby zrównoważyć estrogeny. Gdyż od zawsze chodzi przede wszystkim o równowagę hormonalną.
Równowaga hormonalna wymaga także odpowiedniej podaży składników odżywczych, minerałów. Bardzo ważny jod, mówi się w kontekście mięśniaków o bromizmie, brom w pokarmach zastępuje jod w tarczycy, bardzo niepokojące zjawisko, podobnie jak dzieje się z chlorem, czy fluorem, wrogami naszych tarczyc.
Niesłychanie ważna dla kobiety jest witamina E, najlepiej w połączeniu z C, tworzy się doskonała para antyoksydantów. Doktor Witamina radzi na mięśniaki witaminę E, ma się rozumieć naturalną, gdyż w przypadku tej witaminy, to priorytet: jak leczyć mięśniaki według Saula.
Okazało się, że można obejść się bez leku z hormonem, a nawet nie ma po co czekać z wytęsknieniem na menopauzę, ale należy zacząć spożywać więcej błonnika w diecie, co przekłada się na mniejszą ilość estrogenów.
O czym też długo skrobał dr Campbell w swoim China Study, chińskim prze badaniu (ponad 20 lat trwającym)!
Witariankom wcześniej kończy się estrogen, witariankom mogą zmniejszać się mięśniaki, witarianki przez niższy poziom estrogenu mogą być o wiele mniej zakwaszone. Alkalizacja ciała rządzi.
Ale te witarianki są głupie. Takie stare malutkie.
Tymczasem najważniejszą rzeczą, jaką możesz zrobić, aby zwalczać mięśniaki za pomocą diety jest spożywanie prowiantu bogatego w błonnik. Dążyć należy do co najmniej 20 do 30 gramów błonnika dziennie.
Proszę mię nie przypalać żelazkiem, gdyż tak twierdzą autorzy „Czego lekarze Ci nie powiedzą o pre-menopauzie”. Jabłka, owsianka, orzechy, migdały są dobrym źródłem błonnika.
Pokarmy, których należy bezwzględnie unikać nabiał, prozapalne alergeny na czele z glutenem i mięso też nie. Cokolwiek by Ci Masaj nawijał.
Mięso szczególnie nieekologiczne, bo dostarczysz sobie nowe hormony i pestycydy. Ryby to nie ssaki, nie są z Tobą genetycznie tak spokrewnione, jak chcesz jeść pokarmy odzwierzęce, to dzika ryba zimnomorska, czy bio hodowlana, ale nie przesadzaj z ilością tłuszczu. Gdyż dieta bogata w tłuszcz zwierzęcy, to zachęta dla inwazji estrogenów.
Jeśli chcesz zaciążyć, postępuj na ten czas odwrotnie, zgromadź trochę więcej tłuszczu w pasie, oraz estrogenów.
owocek
Źródła:
Powiązane artykuły
Komentarze