Na tym blogu z największym szacunkiem i serwilizmem traktuje się wszystkie osoby niepełnosprawne. Sprawne zresztą również.
Bardzo dużo opisu, zresztą dobrego opisu problemu u Ciebie, Campbella, Vadima. Dlaczego tak niewiele poświęconej uwagi w kierunku „co z tym robić”, w porównaniu z opisem problemu? Poświęcam wiele uwagi na naukę, ale „skończ po prostu z poczuciem winy” to nie jest kwestia woli. Nie, bo jak dopada takie uczucie, to jest się w nim zatopionym, a jeszcze jak ktoś ma tendencje do piętrzenia tego potencjału od lat (np. ja) to „skończyć” niepodobna. Więc w zwiazku z byciem w czarnej dupie swoich potencjałów przeszytych emocjami (to w ogole nawet jest paraliżujące i na poziome subtelnym, że często ciężko się w ogóle samemu złapać nawet na tym poczuciu). Pepsi, rzuć wiązkę (szerszego) światła, jak z tym radzić sobie, na ten opis problemu. Serio, chciałbym z tego wyjść, ale potrzebuję więcej informacji. I chyba nie tylko ja (tzn moj avatar). Jak przestać czuć się winnym? Jak rezygnować skutecznie z poczucia winy? Nawet jak się skapnę, że mam poczucie winy, to jak sobie pomyślę, że nawet obserwuję to i wiem, czyli jestem świadomy tego uczucia, i wyrażam intencje, że tego nie chcę, że chcę się zmienić, jest dupa. To po prostu siedzi we mnie. Może jakiś wpis o tym, z o wiele wiekszą uwagą w tym kierunku, niż na opis problemu?
Peps, czyli powinniśmy być przede wszystkim dobrymi ludźmi, tak? A czy jestem dobrym czlowiekiem jeśli lecę na weekend do Paryża po raz trzeci, a moja stara i chora ciotka nie ma na leki? Czy nie powinnam odpuścić Paryża, kupić jej piguly i w ten sposob przysłużyć się sobie w tej „grze” bardziej? Co o tym myślisz?
Gdy ego znika całkowicie, czyli, gdy całkowicie znika strach i pojawia się bezwarunkowa miłość, wysoka miłość, wówczas następuje całkowite przebudzenie. A iluż z nas tego doświadczy w tym wcieleniu? Niektórzy na ułamek sekundy w okolicznościach przyrody, większość nigdy.
Tego przepisu, którego nie odnalazł Budda przez 6 lat medytacji pod drzewem? Tego, który się nagle samorodnie ziścił u Tolle w noc, gdy miał popełnić samobójstwo po latach depresji rozpaczy? Onegdaj gadałam z pewnym światowej klasy fizykiem Maćkiem Nowakiem (specjalistą od chromodynamiki kwantowej, układów złożonych, oraz teorii i zastosowania macierzy przypadkowych) spowinowaconym towarzysko z moim kumplem. Byłam wtedy wybitnie egotyczną osobą, uśpioną głęboko, cieszącą się oceną pięć z matematyki wyższej na egzaminie końcowym. Podczas rozmowy, rezolutnie moim zdaniem na ten czas, zadawałam pytania o jego (Nowaka Macieja) pracę i wkład w nowe odkrycia (z jego strony) w dziedzinie mechaniki kwantowej. Na co usłyszałam odpowiedź dla mnie wtedy jakże dziwaczną. Że cudownie jest yyy … zrozumieć. Że jest szczęśliwy, gdy yyy … rozumie. Że samo zrozumienie jest często tak trudne, i tak naprawdę dostępne tylko dla ludzi, którzy długo wcześniej ewoluują intelektualnie, którzy bardzo dużo pracują, rozwijają się, którzy są po prostu w danym momencie do tego zdolni, aby zrozumieć.
Gdy czytam co napisałeś, widzę, że sporo rozumiesz z tego, o czym jest mowa, że niejako jesteś w drodze, albo gotowy do ruszenia jesteś Ale dlaczego się tym nie cieszysz jak Maciek Nowak profesor? Dlaczego poddajesz się niezadowoleniu ego, że jeszcze nie wiesz jak przestać się bać? No dlaczego? Bo się boisz, że kara nadejdzie, bo masz poczucie winy, bo rośnie Ci entropia, bo wkrada się chaos, bo znikają dane, bo przestajesz kumać. Czyli mamy paragraf 22. Nie możesz przestać się bać, bo się boisz.
Że cudowną stroną tej sytuacji jest to, że zrozumiałeś o co tutaj chodzi. Że skumałeś jak wiele od Ciebie zależy. Że to jest Twój stopień do wejścia, do wzrastania, do obniżenia entropii, do otrzymania w końcu większej ilości informacji. Ale niekoniecznie ode mnie, sam sobie to dasz. Moja prawda nie musi być Twoją. Ciesz się, że zacząłeś zrozumienie. Ten dla Ciebie … „dobry opis problemu„… , dla wielu jest zupełnie niezrozumiały. Tymczasem zrozumienie to jest proces. U Buddy trwał 6 lat. Dżizas, ciesz się z tego, że jesteś na drodze, w drodze, w kroku. Zajebiście jest.
Ty, jak wielu z nas, chcesz zmienić odbicie w zwierciadle, a jak się nad tym zastanowisz, to skumasz, że to nie jest możliwe, gdyż tam jest tylko odbicie obrazu. Nie jesteś w stanie zmienić odbicia. bez zmiany obrazu. Wszechświat pokazuje Ci kolesia, który sie boi sie kary, dlatego sie czuje sie winny, piętrzy potencjał i zostaje faktycznie ukarany, bo sie boi sie. Tak działa to wahadło. Beznamiętnie, dla zasady. Jest napiętrzenie potencjałów, jest zła energia, skoro tak, jest też żarcie dla wahadła destrukcji.
Najprostszą rzeczą, aby pozbyć się poczucia winy jest w razie możliwości żyć tak, aby się nie pojawiały. Bla bla bala, na tym etapie wiem, że to utopia, bo ludzie żyją w takiej neurastenii, że czują się winni za wszystko. Ale co by szkodziło uszczknąć trochę kasy i zapewnić ciotce zakup jakiegoś prozdrowotnego specyfiku (niekoniecznie lekodraga)? Nie ze strachu, tylko z powodu empatii, współodczuwania? Naprawdę się nie da? To faktycznie zniweczy wszystkie plany parysko weekendowe? To by obniżyło entropię nas wszystkich.
Wszechświata nie wzrusza Twoja wina, grzech, czy dobro, wszechświat będzie dążył do równowagi potencjałów. Obecny huragan Florence, czy jak mu tam, to również tylko wyrównywanie potencjałów biofizycznych na Ziemi. Dekalog nie powstał po to, żeby Ci zakazywać czegoś, czy nakazywać, to są tylko wskazówki, że takie rzeczy wytrącą Cię z równowagi, a raczej potencjalnie mogą Cię wytrącić.
Trzeba oderwać spojrzenie od lustra. Zaprzestać pogoni za odbiciem. Od tego by zacząć by trzeba. Przyszedł ten strach? Wporzo. Strach? Boję się? Teraz? Acha, dobra, to jest strach, boję się kary i mam poczucie winy, że kupiłem sobie Porszaka, znowu nie odwiedziłem matki, nie dałam ciotce kasy na IPP, darłam się na męża, dałam klapsa dziecku, obgadałam koleżankę do suchej nitki, kurwa, kurwa, bojno, bojno. Przyjrzyj się temu strachowi i poczuciu winy. Poobserwuj, podnieś mu wiszącą warę i zobacz białe kły.
Jest jak jest. Powiedz tak, boję się owszem. W pełni sobie to uświadom. Zrozum co się dzieje. Że właśnie stoisz na skrzyżowaniu i albo będziesz tu wrastał, albo zrobisz krok. Kompletnie nie patrz teraz do lustra. Bądź tylko skupiony na teraz. Następnie wprowadź jakąś zmianę, żeby rozładować ten potencjał. Dokonaj działania. Jakiegokolwiek. Idź pobiegać do oporu, zacznij sprzątać garaż, zacznij pisać bloga, ugotuj obiad, możesz też iść do ciotki i dać jej parę groszy i nie rozpatruj tego, czy robisz to ze strachu, czy z empatii. Czyli zajmij się czymś, tylko przestań podążać już za myślami o karze i winie. Niech te myśli sobie przepłyną. Niech się rozproszą. Nic na siłę. Odpuść, odwal się od siebie myślącego. Fiodor D. zjadł zęby w tym temacie.
W tym samym momencie odbicie w zwierciadle się zmieni, ponieważ dokonałeś zmiany obrazu. Najpierw odbicie zatrzyma się na chwilę siłą bezwładności. Wszystko zamrze. Potem jednak pojawi się obraz człowieka, który nie myśli o winie, ani o karze. A dalej zdarzy się coś nieprawdopodobnego, Wszechświat sam wyruszy Ci na spotkanie. To może nie udać się od pierwszego razu. To jest proces budzenia się, bycia w drodze, proces ewolucji, czyli wzrastania. Czasami będzie kilka gorszych dni, ale gdy będziesz wciąż zmieniał siebie w człowieka, który się nie boi, bo nie podąża za myślami straszącymi, czyli stworzysz w końcu obraz bez strachu, odbicie będzie pokazywało coraz częściej wyluzowaną osobę, której wahadła destrukcji nie lubią, bo nie ma tu nic do żarcia. I taki jest mniej więcej ten algorytm. Gdy wykonasz tę pracę wielokrotnie, za każdym razem robiąc to świadomie, w końcu otrzymujesz takie odbicie, jakie chcesz.
Ale ja fcem.
z miłością
Powiązane artykuły
Komentarze
I jak Cię nie kochać, Moje Ty Yang ? ☯️ A kiedy jeszcze czytam ; – ,, Dostojewski”….Szacun, Szacun, Szacun…
,,JA SIĘ NIE BOJĘ BRACI ROJEK,
no bo jak się braci bać?
Ja w drodze im nie stoję,
a dlaczego miałbym stać?
Ten kosz to wszystko moje,
mam dwie koszule w nim.
Ja się nie boję braci Rojek.
RYM. CYM. CYM.” ☯️???
Love <3
love2
Dziekuję Pepsi… właśnie dziś mam taki pizdowaty dzień… mam wrażenie, że cofnęłam się o 5 lat gdy strach mną władał i miotał na lewo i prawo… aż taki paraliż mam… aż skurczyłam się w sobie. Ja z tym cholernym poczuciem winy bujam się od lat… niby przepracowalam A tu znów jeb z partyzanta. No dobra… Dziekuję w każdym razie. Namaste Kochana <3
Namaste <3
Coś w tym jest. Kiedyś dawno temu, gdy byłam głęboko śpiąca i zdarzyło mi się jakieś nieszczęście i potężny strach, to w tym strachu i gonitwie myśli szlam spać. Nie wiem dlaczego, robiłam się tak tym zmęczona, że aż senna.Teraz tak sobie myślę, że to było intuicyjnie. Spałam długo i do oporu.
Jak wstałam to wszystko w głowie inaczej wyglądało i… następowała akceptacja tego problemu. Po jakimś czasie zawsze okazywało się, że wszystko się rozwiązało i jest dobrze, a czasami lepiej niż przed problemem.
Wniosek z tego taki, że czasami nie trzeba biegać, myć naczynia, sprzątać i takie tam. Działaniem może być pójście spać o ile po tym nastąpi akceptacja problemu.
Wiem, że niektórzy nie mogą spać jak się boją lub mają problem. Dla nich pozostaje bieganie, sprzątanie i takie tam. Ja śpię, ostatnio baaardzo rzadko. Biegam i jeżdżę na rowerze, jak się nie boję.
Dziwne to wszystko.
sen bywa świetnym rozwiązaniem, leczącym ciało i duszę
A co, jeśli nie wiem, czego fcem?
To jest moja bolączka; co sobie mogę przypomnieć, czego naprawdę w życiu chciałam, to 1) związku i 2) schudnięcia. Pierwszego się niby pozbyłam i usiłuję pokochać siebie samą, ale ostatnio jednak posłałam w świat szczerą chęć wzajemnego zakochania się w fajnym facecie. I dalej nie wiem, co. Drugie, tak związane z ego, najbardziej zadziałało, gdy odpadło. Ale straciłam sens i się roztyłam, nie mówiąc o zajechanym układzie pokarmowym (ok. 10 lat z kompulsami).
Chyba niczego nie chcę na tyle prawdziwie, by być konsekwentną i by brać to od Wszechświata. To mnie zaplątuje w jeszcze większy chaos myśli i emocji.
Ja stresuję się nawet kupnem ubrania! Bo nie wiem, jaki styl chcę nosić! A co dopiero inne decyzje… 🙁
To tak żałośnie brzmi, ale tak jest.
podejmij zamiar bycia w związku i schudnięcia.
Próbuję, ale…
1. Zamiar bycia w związku nawet „czuję”, wierzę w niego. Po roku bez faceta wyśniłam pewien sen i chyba poczułam ten zamiar. Ale czy powinnam teraz, nie wiem, zapisać się na chrzaniony portal randkowy, żeby wystąpiło działanie? Coś chyba powinnam robić? No i chcę fajnego faceta, fajnego związku, nie byle jakiego.
2. Zamiar schudnięcia jest obarczony już takimi nakładkami myśli, teorii i doświadczeń… Nie wiem, co robić, PP nie jest dla mnie, a niepokoje „zachlewam” żarciem, trenuję już częściej, ale wiadomo, że to nie jest możliwe, gdy się najem.
No i co ja potem zrobię z tym schudnięciem? Kiedyś to zrobiłam, było fajnie, ale niestety, skończyło się moje dążenie i sens. Jak się nie zafiksować wokół tematu, ale jednak mieć motywację do działania?
dlaczego pp nie jest dla Ciebie? A kompulsywne jedzenie jest dla Ciebie?
PP nie jest dla mnie, bo:
– kojarzy mi się z dawnymi nieprzemyślanymi dietami, głodzeniem się, ciągłym odmawianiem sobie, zahacza o patologiczne myśli,
– testowanie skończyło się strasznym rozkojarzeniem i osłabieniem,
– nie mam pojęcia, jak najeść się do syta (bez nachapania się i obciążania żołądka), np. od 10 do 16, pracując,
– jedzenie w postaci szejków włącza we mnie dawne żale pt. odmawianie sobie normalnego jedzenia,
– głód również włącza mi pragnienie rzucenia się na jedzenie,
– nie mam siły trenować bez śniadania/ew. trenować wieczorem na głodzie,
– łatwo będzie mi wpaść w niedożywienie przy takim systemie, zbyt małą ilość obciętych kcal itd.
A dlaczego kompulsywne jedzenie „jest dla mnie”? Bo kiedyś wymyśliłam sobie abstrakcyjne odchudzanie, świat zaczął się kręcić wokół jedzenia i stało się ono moim narkotykiem. Jest „najlepszą” znaną mi używką, nawykową, zakodowaną. Sposobem na regulowanie emocji, stresu, na brak celu, brak zajęcia.
To jest fajnie zadane przez Ciebie pytanie, ale nie umiem (pewnie i poniekąd nie chcę – ach, te korzyści z nałogu) odkleić się od tak silnego nawyku i poradzić sobie z tym, co zostanie.
no to daję Ci dietę, gdzie nadal możesz być w swoim nałogu, a Ty mówisz nie. Przybrałaś bardzo słabą postawę, totalnie zawładnęło Tobą ego, jesteś po prostu na nie. Na nie, to nie schudniasz, na tak to tak schudniesz.
Oczywiście, że ego, bez ego nie potrzebowałabym schudnąć. Ale nie zgodzę się, że jestem „po prostu na nie”. Jestem po tylu już próbach i teoriach jedzeniowych, mam pewne doświadczenie, ale i mętlik w tym temacie. Ileż razy mogę coś przyjmować bezkrytycznie? Czy to źle, że powątpiewam, gdy coś mi nie służy? Czegoś doświadczyłam, widzę tego minusy i szukam rozwiązania.
Albo tylko się motam, pewnie bardziej 😉 Dziś jestem na tak, ale stopniowo, bo rano padnę na treningu.
Poza tym w godzinach 10-16 ja rzadko potrzebuję nałogu, uściślając 😉 Stosuję to raczej wieczorami.
Ale dziękuję za każde słowo, świeże spojrzenie.
no to obżeraj się wieczorami, jak Włoch czy Francuz, ale potam przez 21 godzin nic nie jedz, do następnego wieczoru.
Nie, wybieram opcję 10-16, całe życie jadłam śniadania, a i trenuję teraz rano. Niech się dzieje 🙂
no i od razu słońce zaświeciło
Pepsi ! Czy można kochać więcej*, mocniej *, goręcej * czyli bez opamiętania ? A mój podziw rośnie, i se rośnie..Niniejszym Nadaję Ci Tytuł :-44,
słownie CZTERDZIEŚCI CZTERY…..Zaczynam kumać, Ktoś Ty… Sorki,za worek ,, kijków w mrowisko „, ale Dudki już takie som. A kurwa, wiedzieć to tknąć. Martwię się tylko o Ciebie, czy podołasz. Jak długo można wykładać.Falskiego ?
Wydaje mi się, że przez to sama jesteś spowolniona… w drodze…? Wiesz, też kiedyś byłem dla innych, i to bezinteresownie. Kurwa dalej jestem. Ale proszę Najdroższa, zadbaj wreszcie o SIEBIE. Wiesz, co Artysta chciał przez to powiedzieć. … *niepotrzebne skreślić..
Dociera do mnie, dociera….☯️
🙂 <3
Pepsi, nie rozumiem jak odróżnić zamiar od wiary, pragnienia. Przyznam, ze prawo przyciągania kilka razy u mnie zadziałało właśnie dlatego, że uwierzyłam w coś, tzn. uznałam to za prawdę pomimo, że to się jeszcze nie wydarzyło. Zeland pisze o tym, że spełniają się tylko nasze zamiary. Mam problem z rozpoznaniem tego. Czy jeżeli o czymś pomyślę, uznam to za prawdę i bez ładunku emocjonalnego poczekam to mój zamiar się spełni?
zamiaru nie da się z niczym pomylić, po prostu coś zamierzasz, myślisz o tym, ale potencjały, które zwykle nawarstwiają się gdy obmyślasz swój zamiar zostają rozproszone działaniem. Gdy coś zamierzasz, po prostu zaczynasz działać, Gdy nie spełnia się jakiś zamiar, to tylko dlatego, że ktoś go porzuca, nie czekając na spełnienie, gdyż zamiary zawsze się spełniają. Chociaż w świecie materii zagęszczonej to trochę trwa. Zeland rozróżnia jeszcze zamiar zewnętrzny, i wewnętrzny.
Kochany Pepsinku, a możesz mi jeszcze rozjaśnić jedną sprawę? 🙂 Czy nawarstwione potencjały na dane konkretne chcenie możemy rozproszyc jakimkolwiek działaniem, czy tylko jakimś w tym konkretnym kierunku? Czy dobrze rozumiem, że pójście biegać czy sprzątać rozproszy np chcenie jakiejś fajnej pracy czy domu? 🙂 Zelanda mam dopiero pierwszy tom;)
Tak, wzystko co rozprasza natrętne myśli jest działaniem pomocnym i przybliża do realizacji zamiaru.
To jest super wiadomość:D dziękuję <3
Post świetnie rzuca to światło.
Genialnie.
Dziękuje!
<3
Trwanie w ciągłym poczuciu winy może między innymi doprowadzić do problemów ze zdrowiem? Toż to istna uczta dla wahadeł. Jak inaczej wytłumaczyć przypadki obojętnego podejścia do tematu zdrowia i długie lata życia bez spędzenia 1/4, żeby tylko, życia w kolejce u lekarzy / naturopatów / dygania w konwencjonalny czy alternatywny sposób o swoje zdrowie?
Kocham Cie Pepsi, ale 44 kocham jeszcze bardziej! Pisz jak najwiecej prosze, love<3
love2
Kocham Was Ludziki z całego serca <3
<3
I jeszcze: czy taki zamiar schudnięcia mam podejmować na nowo każdego dnia?
Bo przecież o tym się zapomina, to nie jest kwestia pójścia po zeszyt dziecku. O tym się nie pamięta zwłaszcza wtedy, gdy chce się wyłączyć ze strachu w nałogu objadania. Bo przecież, jak napisałaś, nałogi pełnią swoją rolę.
Podjęłam nawet „zamiar” pobycia trzeźwą od objadania przez miesiąc. Tyle już było tych początków, tych zamierzeń zmiany, że po prostu nie wiadomo kiedy przestałam o tym myśleć. Ot, kolejna niedotrzymana sobie obietnica.
A jednak, jeśli znów będę codziennie myśleć o odchudzaniu, prawdopodobnie przytyję jeszcze więcej i odświeżę paranoję i presję nakładaną samą sobie.
wejdże na post przerywany, na razie codziennie objadaj się tylko przez 6 godzin w ciągu dnia. Pozostałe 18 pość. W kompulsjach o wiele łątwiej jest nic nie jeść niż jeść mało. A każdego dnia będziesz się objadać i chudnąć i korzystać z autofagii, czy oczysczającego działania postu. Gdy dodasz do tego kurację 4 szklanek, odżywianie w postaci Greens & Fruits TiB, i D3+K2 TiB, no właśnie, jaki masz poziom 25(OH)D? Dopóki nie znasz bierz 2 D3+K2 do ssania po sniadaniu (lada moment przylatuje ze Stanów), na 5 dni przed badaniem odstaw D3+K2 TiB i Greens & Fruits TiB, to będzie działanie, które rozproszy nadmiar potencjałów z zamiarem chudnięcia.
Czyli jednak mam odświeżać ten zamiar schudnięcia każdego dnia? I regularnie starać się rozpraszać nadmiar potencjałów?
Tak jak napisałam powyżej, PP mnie przerasta, może ponowię próbę stopniowego dochodzenia do tego…
Zgadzam się, że łatwiej nie jeść; 2 lata temu schudłam, mając plan jedzenia max do 19:30, w praktyce była to czasami 16:30, a potem, czasami po ciężkim treningu piłam tylko jakiś sok warzywny… Owszem, schudłam, ale w tamtym czasie zaczęły się zawroty głowy (i być może problemy z tarczycą? niedawno wykryte Hashimoto), a potem przyszła zima, Osho rozbroił mi system, zabrakło celu w życiu i dorobiłam się takiej tkanki tłuszczowej i cellulitu jak nigdy wcześniej.
Tylko ja już nie mam takiej woli jak kiedyś, nie mam tyle siły i samozaparcia. Tyle już tego było… Staram się stopniowo, 4 szklanki jakiś czas w grze, D3 uzupełniam, ale potencjały są, do tego jeszcze mnóstwo niepokoju.
Staram się powoli wdrażać Twoje zalecenia, ale czasem dopada mnie taka niechęć, taki brak wizji, czego bym chciała od Wszechświata… No i przyciągam ten chaos i pustkę.
Wybacz tyle słów, no tak jest.
w oknie jedzeniowym powinnaś jeść bardzo dużo, tak powinni robić ludzie, którzy chcą wyjść na zawsze z kompulsji, a co do tego że post Cię przerasta, to jest kolejne przekonanie, a nie żadna prawda, to znowu ego, znowu piętrzenie trudności/potencjałów. Daj sobie miesiąc, zobacz jak to jest, ustal okno i w tym oknie jedz dużo.
Dzięki, Peps.
Potrzebuję wsparcia, choć niby powinnam wiedzieć, że wcale nie. Że sama mam w sobie wszystko, co potrzebne itd.
Kolejne przekonanie? A brak czasu na zjedzenie tego wszystkiego w pracy (godziny postu)?
Zapytałabym jeszcze o wypchany brzuch, o głód i brak siły, ale mogę się domyślać, że miesiąc doświadczania odpowie mi na wszystko 😉
Tylko oby starczyło mi na to chęci… Wiem, że ten sceptycyzm brzmi nieznośnie, ale powtarzam: za dużo już było tych obietnic danych sobie, że w niewielu sprawach potrafię wytrwać.
im bardziej o tym gadasz, a mniej robisz, tym bardziej podwyższasz entropię nas wszystkim, po prostu to już nie jest kwestia Twoja, tylko źle wpływasz na wszystkie awatary, tak to działa. Albo zacznij działać, albo zejdź z tematu i zajmij się czymś innym.
Dzięki Śliczna za te słowa. Wróble ćwierkają, że Dudek to cham, wulgarny dupek, a ja już kurwa mam dość przejmowania się cudzymi problemami. Co to Ja, Chrystus jestem. Żeby to jeszcze były PROBLEMY ? A tu ino grupowa masturbacja. Chcą Wiedzieć ? Kurwa ! Podałem adres, nr telefonu….
I co ? I chuj ! Lepiej się onanizować anonimowo, hi,hi…A już pytanko ; jak olać mamusię i chorą ciotunię…..No nie… Ja bym od razu wyjebał takiemu ,,czemuś” w dziub…☯️ Sorry, ciut mnie poniosło..?
Aha, no i prawie cała zalecana przez Ciebie suplementacja też jest w grze (jakby co). Może to trochę zmniejszy niepokoje i ułatwi posty (odżywienie), ale w głowie, w nawykach, wrażliwości tkwi najwięcej.
zaopiekuj się sobą, tak do tego podejdź, jak do bardzo kochanej istoty
Próbuję, próbuję, jak sobie przypomnę, że jestem tego warta. To pomaga, ale też często wypada z głowy.
Ja poradziłabym autorowi komcia / ta kna początek/ ćwiczenia oddechowe, wgm nie doskonale rozpraszają potencjały, zwłaszcza te niepotrzebne, nie sądzisz Peps?
Pomyśleć jako bardzo od małego jesteśmy programowani na poczucie winy, głównie przez Kościół (wiszące zwłoki za moje grzechy, hello jestem dzieckiem) i rodzinę. Pamiętam scenę z dzieciństwa gdzie byłam w zabawkowym (max 7 lat) z matką i chciałam zabawkę i ona powiedziała, że albo kupi mi ją i nie będziemy mieli co jest przez wiele dni albo kupi mi tańszą i nikt nie będzie głodny. Poczułam się tak okropnie winna, że odechciało mi się zabawek. Ale na stole w domu gościła flaszka przez tydzień, całkiem uzasadniona więc nie było nadmiernego potencjału w tej kwestii, haha.
Pepsi przepraszam za offtop, ale nie wiem gdzie się Ciebie o to zapytać. Chodzi mi o Shape Shake i takie pytanie jeśli wypiję go rano na czczo i nie będę jadła przez 3 godziny to będę na minusie 500 ileś tam kalorii Ale co jak zjem go jako ostatni posiłek nie mogę tego skumać dziękuję i pozdrawiam
tak samo, tyle, że przerwie post, no i wieczorem jest inny metabolizm, ciało spowalnia , przestawia się na noc
Okno żywieniowe mam 13- 17. Czyli jak wypije shake o 17 jako ostatni posiłek to zmieszczę się w oknie?
Jak ja myślę: To najlepszy artykuł i najbardziej dla mnie. Dlaczego znowu WŁAŚNIE DLA MNIE?
…. To wtedy Pepsi pisze jeszcze lepszy art.
Jak to możliwe?? Widać wszystko jest możliwe.
Dziękuję! <3
Resztę Ekipy pozdrawiam, wszyscy jesteście Super.
z miłością
Kochana Pepsi! Stoję na skrzyżowaniu jak ta kobyla i nie wiem jak ruszyć 🙁 dreptam w miejscu i dreptam, obchodzę problem na około i wącham z każdej strony ale nic nowego tu już ja (i ego) nie wymyślę 🙁 Rzecz w tym że mój mąż bardzo chce mieć dziecko ale ja niekoniecznie… Generalnie nigdy nie chciałam mieć dzieci i mąż o tym wiedział, miał to samo zdanie… Do czasu 😉 Spędziliśmy już dużo czasu na rozmowach o tym i czujemy, że czas by isc dalej. Tylko nie wiem w którą stronę 🙁 Bardzo go kocham i chce by był szczęśliwy, starałam się zapewnić mu to od początku zwiazku. On uważa że będę wspaniała matka i że „na koniec dnia” nie będę tego zalowac a ja staram się przekazać mój punkt widzenia: że domyślam się czym jest macierynstwo, że to wielka odpowiedzialność i niewyobrażalna miłość. Po prostu czuje że to nie moja bajka 🙁 że nie chce dawać „siebie” dwóm osobom tylko tej jedynej, najważniejszej dla mnie (mąż) i nie chce żyć po prostu w trójkę czy czwórkę… Kocham swoją potrzebę wolności i przyrody a dziecko potrzebuje mieć rodzica na 100%. Trafnie niedawno napisalas ze wg ciebie dzieci powinni miec ci, co NAPRAWDE o nich marzą i się z tym absolutnie zgadzam. Wiem, że to wszystko jest egotyczne (wydaje mi się że Ci chcacy tak samo czasem się zachowują) i że jestem zaplątana jak orzech w chustkę ego 🙁 trochę kumam, ale ten post jest dowodem że nie kumam 😉 Nie chce żyć bez męża, ale pewnie powinnam mu pozwolić się rozwijać nawet z kimś innym… ale egotyczny post :/ I niestety, ale mam poczucie winy z tym związane i staram się je akceptować a te całe rodziny rozpraszać działaniem. Będę wdzięczna za każdą sugestie czy wodospad zimnej wody na moją głowę 🙂
nie da się jeść ciastka i mieć ciastka, ale zmuszać się do tak poważnej i odpowiedzialnej przez całe życie sprawy, żeby zatrzymać przy sobie człowieka jest przemocą wyrządzoną na sobie
https://www.pepsieliot.com/nie-chce-miec-dzieci-ale-nie-osmielilam-sie-jeszcze-powiedziec-o-tym-mezowi/
Każde ,,staranie się „, ,,praca nad sobą”, a już ,,zmuszanie siebie”, jest gwałtem na świadomości.
Bo cóż z tego, że ,,ja” wyciszy się na moment, wkurwiona, zdradzona świadomość i tak zapuka którejś nocy. A wtedy, dopiero zaczyna być przejebane. Na dobranoc polecam ,, Pingwiny z Madagaskaru ” , …..
,,,…pora na dobranoc, bo już Księżyc świeci…
dzieci lubią Misie….Misie, lubią dzieci…” ☯️☮️?
Pepsi dziekuje 🙂 Czytałam ten wpis już kilkakrotnie się wiem, że nie raz porzusaalas te kwestię…
A czy w ogóle jest coś takiego jak „słuszne poczucie winy”? Powoli ogarniam się i szykuje wewnętrznie na następny krok, ale jak pomyślę, że mam odejść osoby, która mnie kocha to jest ciężko :(ulicy mi się już, co jest egoistyczne a co nie… A raczej mojemu ego 😉
Jejku, przepraszam za błędy telefoniczne 😉 miało być „poruszałaś” i „myli” 😀
Jeśli komuś zrobiłaś coś złego, przyznaj się, przeproś, ale tylko raz i zapomnij. Jeśli dana osoba zamierza w Tobie wciąż wzniecać poczucie winy, nie wchodź w to. Zaakceptuj, że wyrządziłaś krzywdę,w razie możliwości napraw ją, jak nie masz takich możliwości, mówi się trudno, ale już o tym nie myśl.
Serdeczne cześć Pepsi, pewnie jako przerzucająca się z boku na bok piszę to pytanie, bo sama znaleźć odpowiedzi nie umiem. Nigdy nie wygrałam w żadnym konkursie. I nie mowię tu o samochodzie czy innych miliardacha w loteriach. Mówię o małych konkursikach, do wygrania skarpetki albo suple jakiejś tam firmy TIB, nie innej 😉 co mam do przepracowania: pogodzenie sie z jakimś brakiem zauważenia czy inne zakątki mojego ego? Nie rwe włosów z głowy przez to, nie, po prostu mnie to intryguje. Kolorowej jesieni :*
nie graj, działaj <3
Pepsi a jak zacząć w działaniu aby mieć zwiazek, co zacząć robić bo o ile coś namacalnego jak schudnięcie – osiagnać można dietą ćwiczeniami , to jak zacząć działanie w niematerialnym zamiarze mieć zawiązek aby nie zostało to tylko marzeniami i pragnieniami …. Działanie w tym drugim jest osiągalne i mi idzie ale do działania w zamiarze związku nie umiem podejść nie wiem jak zacząć aby to zaistniało ??? Jakaś pomoc albo wskazówka
I co dalej? Dziasla juz bola od kolejnego agresywnego czyszczenia zebow po kolejnym obzarstwie, choc mialo ono juz nigdy nie nastapic. Ale nastapilo. I kij wie kiedy nastapi kolejne, a strach przed tym wlasnie kolejnym „ostatnim razem” jest ogromny. Dupa rosnie, brzuch wylewa sie z dzinsow, obietnice dawane samej sobie nie dzialaja, kolejny twoj tekst, kolejne swiatelko w tunelu, kolejna nadzieja i kolejny dzien zakonczony prawie 5-cioma tysiacami kalorii glownie w utwardzonym tluszczu i glutenie na slodko. Chuj wielki I szelki. I tak od prawie dwoch lat. W jednej minucie jest „tym razem to zrobie”, a w kolejnej smiech zza sceny „a wlasnie, ze nie zrobisz”.
Ale czymze innym jest moj post jak nie uzalaniem sie nad soba? A co zzera mniej energii niz uzalanie sie nad soba?
I kim jest ten pieprzniety Dudek, ktory czepia sie wszystkich i wszystkiego jakby samego siebie czepic sie nie mogl?
Czy naprawde kazdy musi dzwigac swoj krzyz?
Wszystkiego dobrego.
obżeraj się, ale do 14, to tak na początek