Jestem tu z Tobą. I jestem ogromnie ciekawa, co stworzysz dalej. Pokaż im, na co Cię stać. Pokaż SOBIE.
Hej Ty.
Tak, Ty!
Wiem, że coś Cię tutaj przyciągnęło.
Może znowu czegoś szukasz… może to „coś” jest w Tobie i wiesz, że to jeszcze nie wszystko.
Bo czujesz, że zasługujesz na więcej, mejbi?
I to nie „więcej” w sensie: kolejna para sneakersów czy dżinów acne studios, nowy Janusz na sofie, czy stary ale jakby podmieniony na Waldemara Michorowskiego, czy weekend w Zakopcu albo na riwierze.
Chodzi o więcej …
To „więcej”, którego nie znajdziesz w sklepie na promce 3 za 2.
Jeśli to CZUJESZ, to jesteś w dobrym miejscu.
Bo zaraz Ci powiem coś, co może zmienić wszystko.
Zaczynamy!
Życie to gra.
Masz swoją postać takiego awatara, że jesteś laską, która chce więcej.
Więcej spokoju, więcej miłości, więcej pieniędzy, więcej… SIEBIE.
Trochę strachu, kilka niepewności, garść przekonań z dzieciństwa, które przyczyniły się do Twojej wady głównej ego.
GREENS & FRUITS TiB® to BOGATY KOMPLEKS składników w specjalnie opracowanej,
wegańskiej formule łączącej obfite źródło naturalnych witamin i minerałów, wyciągów z warzyw, owoców,
alg morskich oraz potężnej dawki antyoksydantów.
Dopełnieniem tej wyjątkowej formuły jest imponująca lista (PONAD 50!) ziół i enzymów oraz probiotyków.
No więc grasz.
Ale coś Ci nie pasuje.
Jakbyś ciągle wracała na planszę „Zaczynam Od Nowa” tyle, że trochę starsza, grubsza, mniej kucliwa i coraz bardziej rozczarowana.
Zaczynasz dostrzegać, że wszystko, czego szukałaś na zewnątrz, było w Tobie.
Historie Bridget, które przestały być produktem starego systemu… i stały się kumającymi tę czaczę projektantkami nowej rzeczywistości.
Więc jeśli czujesz, że to o Tobie…
To rozsiądź się wygodnie.
I nie, to nie przypadek, że ten przekaz do Ciebie trafił.
Wraz z dyplomowanym specjalistą odnowy psychosomatycznej mgr Grzegorzem Lewko,
polecamy wysokiej jakości peruwiańską, 100% organiczną Maca This is BIO
Oraz pomocny artykuł również z jej nienachalnym udziałem
Syndrom owłosionej kobiecej brody.🧔Kiedy włoski mówią „cześć!”
Ktoś Ci mówił, że wystarczy zapisać coś sto razy w zeszycie, powtarzać afirmacje w lustrze, tworzyć wizualizacje i rachu ciachu marzenie się spełni.
A z boku patrzysz na innych i myślisz: „Kurde flaczek u nich to się wszystko spełnia jakby samo. Jakim cudem?”
No i tu właśnie wchodzę ja, cała na biało, z popularną historią, którą opowiadają wszyscy sułtani kołczingu, że byli w mega dole, dnie pod piwnicą szorując MacDonalda, zeskrobując mykotoksyny z kątów sutereny, po czym przeszli kompletny reset życia.
Teraz mają po trzy firmy, każda na siedmiocyfrowym obrocie, luksusowe fury, hawiry marzeń, a ich zegarki mają osobną sypialnię.
Nie chę więc plaskacza z liścia, ale powiem Ci tylko to jedno prorocze zdanie:
No i TERAZ podzielę się z Tobą 6 potężnymi prawdosekretami, które zmieniły moje życie i mogą odmienić również Twoje.
Świat zewnętrzny to lustro.
Odbija to, kim myślisz, że jesteś.
Nie to, czego pragniesz, tylko to, kim wierzysz, że jesteś.
Twoje JA JESTEM to jest najpotężniejsza kreacyjna moc we Wszechświecie.
I teraz wkurzające pytanie:
Bo Wszechświat nie daje Ci tego, czego chcesz.
On daje Ci to, kim jesteś.
A dokładniej, kim myślisz, że jesteś.
Nie wierzę, że jakoś w ten deseń do siebie nie gadasz, przynajmniej od czasu do czasu.
To właśnie to JA JESTEM tworzy Twoje życie.
Nie porzucaj dobrych przyjaciół!:)
Niech ilość Twoich czystych poranków
Pomnaża codzienny rytuał 4 Szklanków !:)
Ja sama byłam w miejscu, w którym moje JA JESTEM brzmiało jak skazanie na wieczną trzęsionkę, trzymanie się za znerwicowane serce, ataki paniki, nieruchawość i gruby brzuch.
Strach lęk panika, zero flow i joł joł.
Tak właśnie wygląda zdychająca emocjonalnie Dziunia.
Coś mi się w sobie zaczęło podobać, a więc moja wada główna.
Wiara w siebie i swoje nieskończone możliwości.
Choć siedziałem w kijowym miejscu, gdzie zaciągało środkami dezynfekcyjnymi i strachem, ja zaciągałam się swoimi możliwościami.
Ten gruby ktoś, kto nigdy nie mógł wleźć na trzepak, kogo nie wybierano do drużyny przeczuwał coś do tego stopnia, że w to pulpet uwierzył.
I wiesz co?
Wszechświat się przesunął.
Kate Walker zrobiła mi gitarka miejsce, jak Hindus bez biletu w końcu tylko skrawkiem półdupka przysiada się obok Ciebie w przedziale, gdy suniesz ku północnym Idiom, ku Nowemu Delhi, a już za chwilę On jest wygodnie rozsiedziany a Ty na swoim zabulonym miejscu jedynie zahaczona połową pódupka.
To, co gadasz do siebie w głowie, dosłownie programuje Twoją przyszłość.
Wiesz, co robisz, kiedy w głowie ciągle słyszysz: „jestem beznadziejna”, „i tak mi się nie uda”, „mam za mało pieniędzy”?
Wysyłasz zamówienie do Wszechświata na kolejną porcję porażek.
Zacznij obserwować swoje JA JESTEM w myślach.
Co mówisz o sobie?
Kim się czujesz?
Bo właśnie to się manifestuje.
Znasz to uczucie, gdy budzisz się i jeszcze zanim otworzysz oczy, Twój mózg już odpala litanie typu:
Twoje myśli to nie są tylko myśli.
To ARCHITEKCI Twojej rzeczywistości.
To jak głos w GPSie Twojego mózgu.
I on Ci napierdala:
Zrób teraz eksperyment: zamknij oczy i wsłuchaj się w swoją głowę.
A teraz spróbuj inaczej:
Chodzi o to, by głos w Twojej głowie w końcu był… po Twojej stronie.
Najpotężniejsze narzędzie, jakie masz? UWAGA.
Tam, gdzie kierujesz swoją uwagę, tam płynie Twoja energia.
TYLKO TERAZ.
I wtedy zrozumiesz, gdzie ucieka też Twoje życie.
W świecie duchowym nie płacisz gotówką.
Płacisz UWAGĄ.
Tam, gdzie skupiasz uwagę, tam płynie energia.
A gdzie płynie energia, tam pojawia się życie.
Większość z nas Bridget ma mózg jak tab licencyjny TikToka: przeskakuje z jednego bodźca do drugiego jak pies z ADHD w sklepie zoologicznym.
Tyle zakorzenia się wibracyjnie dana myśl.
To Twoje zwierciadło mocy.
A raczej jego pęknięcia.
Codzienna praktyka uważności to jak siłownia dla duszy.
Nie po to, żeby było ZEN.
Po to, byś w końcu zapanowała nad swoim wehikułem.
Neville mówił jasno: najszybszy sposób na manifestację to wdzięczność za to, co już masz.
A ja, siedząc w mega ciasnym wnętrzu, z odciskami na tyłku do dzisiaj, gdzie malowałam dziesiątki obrazów, za które miałam zapłacić za moją trzecią chawirę 140 rzeczy dziennie, za które jestem wdzięczna.
Z pustych ścian, ze sztalug, które musiałam obciąć, bo było tak nisko, że nie mogłam ich wygodnie wysunąć robiłam święto.
Nie kupowałam NICZEGO.
Jadłam owoce, które były przecenione, w rzeczywistości dla frutarianki takie są najzdrowsze.
Bo kiedy jesteś wdzięczna, działasz z poziomu „JUŻ MAM”.
A z tego poziomu Wszechświat działa jak Amazon Prime, czyli natychmiastowa dostawa.
Czasami siadam i znowu piszę powody do wdzięczności.
Żeby sobie wbić do łba.
Teraz mam ich dużo więcej, bo jestem o wiele bardziej świadoma, wtedy robiłam to tylko intuicyjnie, bez zrozumienia.
Brzmi hardkorowo?
Było.
Ale to mnie ocaliło.
To nie „czekanie aż coś się spełni”.
To poczucie, że już masz wszystko, czego potrzebujesz, żeby iść dalej.
Chcesz wiedzieć, kiedy Twoja podświadomość jest najbardziej podatna na wpływy? Tuż przed snem.
Ten moment zawieszenia między jawą a snem, to brama do kreacji.
Skuś się na doskonały e-book NIEKOCHANA, a dokładnie:
„Niekochana, czyli co zrobić, żeby ktoś się we mnie zakochał”
Prawdziwy klejnot wśród poradników,
a właściwie przyspieszonych kursów, które dotykają delikatnej materii miłości i samorealizacji.
Autorka, czerpiąc z mądrości Neville Godarda, Abraham Hicks oraz innych duchowych mentorów,
stworzyła inspirujący przewodnik, który przekształca samotność w potężną siłę napędową.
To nie jest typowy poradnik o relacjach – to magiczny kompas, który prowadzi czytelniczkę przez meandry własnej duszy,
ucząc, JAK MANIFESTOWAĆ MIŁOŚĆ, a przy okazji zdrowie i dostatek.
PRZEPIS na spełnioną miłość jest tu PODANY Z PRECYZJĄ ALCHEMIKA, pozwalając każdej kobiecie,
która doświadczyła samotności, odrzucenia, porzucenia poczuć się mistrzynią własnego losu …
Większość ludzi zasypia z głową pełną problemów, scrollując negatywne newsy.
A Ty możesz zamknąć oczy i przenieść się do rzeczywistości, w której już masz to, czego pragniesz.
Ten moment, gdy zamykasz oczy… to wejście do portalu.
Do Twojej podświadomości.
Do Antymatrixa duszy.
Większość ludzi przed snem wciąga negatywy z ekranu, narzeka, przewija dramaty…
A potem dziwi się, że śni o chaosie i budzi się w tej samej rzeczywistości co wczoraj.
A gdyby tak… przed snem poczuć się tak, jakby wszystko już było dobrze?
Wyobraź sobie: leżysz w łóżku, ale w myślach – jesteś już tą wersją siebie, która wszystko ogarnęła.
Nie musisz dokładnie widzieć obrazów.
Zasypiaj z duszą uśmiechniętą jak kot Garfield po lazanii.
To wystarczy, żeby Wszechświat zaczął działać.
Manifestowanie to nie sztuczka.
Można manifestować „magicznie” i dzieją się jakby cuda.
Garby wklęsają, wózki wypad, nogi odrastają.
Powiem szczerze, NIGDY W MOIM PRZYPADKU.
Ale jest też druga droga, ta, którą ja wybrałam, czyli TOTALNA zmiana samej siebie.
A dokładnie totalnie inny wibracyjnie mój płaszcz tożsamości.
Głębokie przekształcenie tożsamości.
Stałam się kimś, kto nie ma opcji „nie zrobię”.
Kto nie odkłada.
To nie jest nic do negocjowania, nie do podjebania.
Dalej scrollować TikToka i YT, szukać „magicznych afirmacji” i dziwić się, że nic nie działa.
To nie jest film, który kończy się napisem „The End”.
To dopiero początek.
Wracasz do starej wersji siebie, z jej wymówkami i autosabotażem.
Albo… zaczynasz pisać nowe JA. Nawet jeśli to będzie jedna myśl dziennie.
Zmienisz swój umysł to zmienisz swój świat.
Zmienisz swoją tożsamość
Wszechświat sam Ci ustąpi.
Zapytaj:
Powiązane artykuły
Komentarze
Polecamy bardzo dobrą Witaminę D3+K2 TiB
Do ssania!
O wyższym wchłanianiu z receptorów podjęzykowych:)
Kij tam z Januszami i Karczochami, każda Dziunia jakby w głębi wierzyła w swoje zdolności samowystarczalności finansowej to i w końcu samoistnie i lekko miłego Dżonego przyciągnęła, bo obfita a więc i też radosna już w pojednykę i niepotrzebująca security od sofoleżcy.
myślę, że tu jednak nie chodzi o kasę, a przynajmniej nie tylko, Dziunie są/bywają romantyczkami, wykluczasz to?
Własna obfitość w kaskę to podstawa by móc powiedzieć „sprawdzam“, czy romantyzujemy i oszukujemy same siebie tylko po to żeby lepiej się czuć ze sobą w konstelacji nierównowagi finansowej (tudzież niewiary w swoje możliwości w tej kwestii). Dopóki kobieta nie wierzy lub sama nie jest mega petarda finansowa to nie ma możliwości tego autentycznie stwierdzić. Wg mnie połowa związków jak nie więcej, się ostatecznie dogaduje i utrzymuje razem, bo podświadomie szacują pogorszenie warunków życia w pojedynkę. I boją się iść na rynek wtórny i zostać nie tylko biedniejsi, ale też sami lub z gorszym kaszalotem. Romantyzm, prawdziwe uczucia, lekkość, wolność są tylko możliwe gdy albo już się umie ukręcać własną obfitość albo się w to wierzy, że i bez faceta to się odbuduje/ zbuduje co chce. Jak jest nierównowaga to umysł wszystko zracjonalizuje i jak trzeba zbuduje sobie nawet romantyczną otoczkę i bajki o bratnich duszach, o tym że w miłości trzeba cierpieć i to normalne etc. Z racji tradycji wielowiekowej to kobiety zaciskały zęby i szły na kompromisy i dramatyzowały bo nic innego im nie pozostało. Dopiero od niedawna wychowują nowe pokolenie facetów, którzy sami widzą że wcale aż tak sweet nie jest jak się werbalnie pałuje retriverka, bo już się ta rasa buntuje, a kolejny retriverek wcale potulniejszy nie jest. Podstawa wszelkiej autentyczności w związku to niezależność finansowa.
… bardzo często mówiła o tym Goldie Hawn, która wiele lat jest z jednym partnerem. Mieli różne etapy, ale są ze sobą dlatego bo po prostu chcą – oto jak mówiła Goldie tajemnica ich wieloletniego związku. A nie dlatego, że muszą… (i tak naprawdę nawet nie wiedzą czy chcą)
`mówię o tym w filmie, który się wkrótce pojawi, jednak ta niezależność finansowa jest doceniana głownie/najczęściej przez osoby zależne finansowo, bo w przeciwnym wypadku po prostu cierpi się z nieszczęśliwej miłości, a kasa oczywiście, że jest.
nie chodzi o taka typowa, bardzo realna zaleznosc, tylko sytuacje gdy kazdy ma swoje zrodlo dochodu albo wie ze na siebie zarobi, ale zazwyczaj przy rozstaniu i tak jest czesto cofka przy rozszczepieniu niby wspolnie budowanego czegos, nie tylko finansow, ale tez tozsamosci, nowych relacji (znajomi i my musimy wybrac z kim dalej sie zadajemy), miejsc (po rozstaniu bardzo typowe). To jest spory hamulec – nawet nieuswiadomiony. cos co niby cos znaczylo, nagle sie rozsypuje, jakby nie istnialo. jakis zart. trzeba dziergac swoj plaszczyk tozsamosci w kazdej dziedzinie, szczegolnie jesli zbyt duza wage przywiazywalo sie wczesniej do konkretnego zwiazku. Nie sluchalo intuicji. Zwiazek to siec roznych zaleznosci, emocjonalnych, socjalnych, finansowach, ktore czasem samoistnie i niepostrzezenie sie tworza. Wazne, by dbac o niezaleznosc w kazdej z tych dziedzin. Nauka.
Myślę, że nie są to jednak najlepsze porady dla człowieka zwanego Bridget i niejako wyautowanego z matriksu.
Pytanie z kapelusza
Czy istnieje widoczna granica pomiędzy patataj patataj a orką w ciszy?
Pomiędzy właśnie tą męską energią gonitwy a tym stanem orki ?
Ja o sobie myślę, że jestem pracowita – chociaż może nie jestem skoro się tak nazywam ?
ustalmy na potrzeby chwili, że jestem .
Mam poczucie, że umiem złapać u siebie momentum kiedy przekraczam tą granicę – podchodzi wtedy do mnie celnik i daje mi cynka. Orka to praca, którą chce robić i robię ze świadomością, że to jest dobre, nie myślę o niej, i co najważniejsze nie narzekam i nie biadolę . Patataj Patataj kojarzy mi się ze smutkiem, brakiem fanu – jakimś wewnętrznym bólem dupy, że muszę to robić i jednoczesnym strachem, że jak tego nie zrobię to będzie burza …
Czy dobrze to rozpoznaje, że świadomość wyznacza tę barierę?
Świetny jest ten artykuł, i ta prawda, że najpierw musisz być i esencją jest to co myślisz o sobie.
Miałam różne przebłyski geniuszu i arcygłupoty w moim życiu.
Jako dziewczynka byłam po drugiej stronie – nie mała grubaska, a mały chudzielec blady jak lustro, kolor skóry sino-koperkowy – nie wiem jaki to, ale mama tak często mówiła 😛
Miałam może 11 lat – szłam sobie do szkoły i nawiedziła mnie myśl, że oki jestem mocno blada i mocno chuda i mocno niska – modelki z tego nie uklecimy – ale na pewno na świecie jest osoba, która też jest blada i podobna i ma to w nosie i jest popularną cheerleaderką w szkole i ma full walentynek w lutym . Więc doszłam do wniosku, że sam ten fakt nie może być problemem tylko to, że ja tego nie lubię. I pomyślałam wtedy, że ciekawe co by było gdybym zaczęła myśleć, że to super . To były czasy sprzed yt i tego zanim ktokolwiek o tym mówił – ale dobra zrodziła się ta myśl i cały dzień postanowiłam ją podlewać , i nagle film ukazywał się inny . Może nie było to nagle , ale zadziało się i to że później byłam laseczką, która ma farta – zrobiło się po zaczęłam tak o sobie mówić i ludzie wokoł zaczęli głosić to jako prawdę.
Nie wiem jaki miał być morał tego komecia – może taki, że jest tak jak mówisz 🙂
I druga myśl, która też zmieniła mi planszę. To, że komuś coś wyszło – ktoś coś ma- oznacza tylko tyle, że ja też mogę i jest to możliwe.
Kiss Kiss Bang Bang :*