Na tym blogu z największym szacunkiem i serwilizmem traktuje się wszystkie osoby niepełnosprawne. Sprawne zresztą również.
Ogólnie moje życie zaczęło się zmieniać od kiedy jestem z Tobą na Twojej stronie. Zaczęłam coś tam rozumieć i zmieniać w swoim życiu. Początkowo myślałam, że jak ruszę z miejsca w życiu zawodowym, bo wtedy mnie uwierało, to już będzie tylko lepiej. Teraz kiedy jestem w drodze ku nowemu, to strasznie się pogubiłam. Zawodowo i zdrowotnie. Deprecha mnie dopadła i trzyma od stycznia. Wiem, że to nie jest mój normalny stan i tylko dlatego jakoś funkcjonuję i zmuszam się do jako takiego działania. Próbuję rozkminić w czym jest przyczyna, skąd ten smutek i beznadzieja pochodzą, ale kiepsko mi idzie. Niby wiem, że wszystko to konstrukt umysłu, że ego, że dieta, że akceptacja sytuacji, biegam, ćwiczę i chyba dalej niczego nie rozumiem. I im więcej wiem, tym mniej się w tym wszystkim umiem odnaleźć, a zdobytej od Ciebie wiedzy nie umiem zastosować w życiu. Czuję, że wszystko mnie przerasta i nie mam energii i siły przeciwdziałać temu, co widzę. Nie mam siły walczyć z badziewiem jakie jedzą moje dzieci i to mnie przeraża. Sama nie mogę ponownie wskoczyć na dobre tory żywieniowe. Nie widzę sensu w życiu, nie umiem odnaleźć w sobie pasji ani żadnych zdolności, gdzie mogłabym się realizować. Czuje się bezwartościowa i głupia. I mogłabym tak pisać i pisać. Bo chyba sama wiedza to nie wszystko, może za mało poświęcam czasu na ćwiczenie bycia w tu i teraz. Słabo mi to wychodzi i odpuszczam. Próbuję wskrzesić w sobie ogień radości i chęci do działania, ale jest on skutecznie gaszony przez ten ponury stan, który ciągle czai się w głębi mnie. Może Twoje słowa dadzą mi kolejna dawkę motywacji, bądź będą kolejnym puzzlem w tej skomplikowanej układance, która staram się pojąć.
No tak, wszystko przerąbane. To całe „tu i teraz”, chyba „sru i sre raz”, męczące, niewykonalne, rozpędzone myśli w głowie. Jak zatrzymać ten ekspres i po co? Naprawdę będzie lepiej, gdy to wszystko się skończy? Będzie błogi spokój? Nie będzie nudno? Nie wolno chcieć mieć tej czerwonej sukienki (geniusza sukienkowego Valentino) z wystawy? Nie wolno czekać drżąc na telefon od Ciebie, nie wolno posyłać dzieci do szkoły, bo to zwykła buda do zniewalania umysłu? Nie wolno jeść tego co jest smaczne, tylko źdźbła dla krowy? Ale krowie smakuje trawa, a mnie nie. No i co, kolejne wcielenie o dupę potłuc? Nic tu nie zrobię, bo mam gonitwę myśli i boję się śmierci, a hospitalizacji jeszcze bardziej, tych kolorowych kieliszków z okropnymi dragami, do tego pewnie pomylonymi. Nie mam siły walczyć z urzędem państwowym, który zmusza mnie do szczepienia malutkich dzieci. Na szczęście walczyć też nie mogę, bo za uwagą podąża energia. Nie możesz se ciachnąć guza, bo musisz wcześniej obowiązkowo dać se wbić w niego szpilę biopsji, bo jakby był tam jakiś mutant, to się rozprzestrzeni do krwi. Po czym Ci powiedzą, że biopsja ma być jeszcze grubsza, a potem i tak będą ciąć. Gdy powiesz nie, tylko ich wzmocnisz, gdy pójdziesz na wiec antyszczepionkowy, antybiopsjowy, antydrański. Oni będą coraz mocniejsi.
Z kłamliwym systemem muszę żyć i trząść się jak osika, bo system żywi się tą moją trzęsiawką. Z niebywałym wielowiekowym zawładnięciem nami przez Watykan, satanistów, Repti, bankierstwa, Rothschildostwa i innego jaszczurstwa, ukrytymi za wszelkimi instytucjami z nimi niby niepowiązanymi. Nie mogę nosić wygodnych dżinsów, bo to symbol amerykańskiego matrixu, nie mogę wziąć na ból głowy aspiryny, chociaż dotąd działała i był spokój, bo już wiem, że to kiła, że to bajer bayera, że to dzisiaj monsanto. I męczę się kalibracją, od której dostaję sraczki, a łeb mnie nadal boli, jak bolał.
Czy już widzisz, dlaczego jesteś smutna, chociaż owszem rozumiesz co do Ciebie mówię? Ale nie, to nie działa? Nie działa, bo jest to całe powyższe, ten chaos, ta entropia wokół Ciebie i mnie i każdego z nas w matrixie. Tak działa matrix, jest popierdolony, ale tak ja wszystko jest bardzo logiczny. Gdy patrzysz na coś przez dziurkę od klucza, wydaje Ci się ten wycinek głupi, niezrozumiały, przypadkowy, wyciągnięty z kontekstu. Tak właśnie podchodzimy do świata, na totalnej głupawce niezrozumienia. Gdybyś potrafiła podejść do tego co się dzieje, na luzie, mogłoby wszystko zostać jak jest. Płynęłabyś przez to swoje życie, jak łupina orzecha w rynsztoku ulicznym, a to tu, a to tam. Ale Ty się miotasz, jesteś nieszczęśliwa, nie jesteś na luzie, czyli trzeba zmienić taktykę. Ludzie marnują wcielenia nagminnie. Jedni z powodu totalnej niewiedzy, a jeszcze inni tak jak Ty, z powodu ugrzęźnięcia na skrzyżowaniu. Jak chcesz zmarnować to wcielenie, wszystko w porządku, ale zrób to świadomie. Podejmij taką decyzję, zamartwiaj się dowoli, pogrążaj w depresji i niezadowoleniu z siebie i swojego otoczenia. Jest też druga opcja. Możesz przestać się identyfikować ze swoim smutkiem, rozpaczą, śmiercią i strachem. Gdy szczęście kojarzy Ci się z absolutnym spokojem, byciem w teraz (praktycznie nieosiągalnym) i z całą ta gadką oshotollepodobną, to idealistyczna bida z Tobą, bo szczęście jest zupełnie czymś innym. Jest tylko brakiem cierpienia i masz go cały czas na wyciągnięcie ręki, ba, masz go w sobie. Tylko przestań się identyfikować z cierpieniem, bo liczenie na to, że ono kiedyś zniknie jest utopią. Cierpienie będzie, dopóki ostatni człowiek się nie obudzi, ale Ty nie jesteś własnym cierpieniem. Dopóki nie zrozumiesz, nie zaznasz spokoju. Żeby cokolwiek zrozumieć potrzeba ascezy. Tylko będąc w ascezie jesteś w stanie usłyszeć siebie samą. Żaden żarłok gadający o zdrowiu nie ma pojęcia o czym mówi. Żaden człowiek żyjący w chaosie nie ma pojęcia czym jest jego duch.
Codziennie pość przez 20 godzin. Jedz jak zwierzę, do syta i tylko ludzki pokarm. Odstaw całkowicie mięso, jedz dużo organicznych owoców. Jedz to, co świadomi ludzie powinni jeść. Nie oglądaj telewizji, tylko codziennie śmieszny film bez przemocy i seksu. Włącz się do zabaw swoich dzieci i baw się z nimi tak jak w dzieciństwie, w swoje stare zabawy. Jak masz stare dzieci, nie musisz teraz z nimi gadać, chyba, że Cię o to poproszą.
Codziennie stosuj KURACJĘ 4 SZKLANEK, bierz D3 z K2 TiB i Omegę 3TiB, lub Hemp Protein This i BIO do 4 szklanki. Jeśli nie wypróżniasz się 2 razy dziennie, rano i wieczorem dołóż trochę chlorku magnezu do drugiej szklanki. jeśli zbyt często się wypróżniasz zamień chlorek magnezu TiB na jabłczan magnezu TiB. Codziennie wychodź na słońce. Gdy uda Ci się wziąć potężną kąpiel słoneczną nie bierz wtedy D3. Nad morzem chodź dużo po dnie. Jeśli nie będzie Cię nad morzem, codziennie dostarczaj sobie jod przez skórę, lub bierz Kelp BIO G&G. Nie uprawiaj seksu i codziennie ucz się kilka godzin czytając o zdrowym życiu, ascezie i przebudzeniu.Codziennie przez 40 minut biegaj. Jeśli nigdy nie biegałaś zacznij od marszobiegu. Jak najwięcej przebywaj w lesie.
Gdyby cokolwiek złego się działo z Twoimi myślami, mów, że już ruszyłaś ze skrzyżowania i zacznij się śmiać. Zmuś się do śmiechu. Że już jesteś w drodze, mów do siebie i wybuchaj śmiechem. Że jesteś już w kroku i rechot. Niczego od nikogo nie oczekuj. Pogódź się z tym co jest. Wszystko co niskie odejdzie, bo nie znosi braku uwagi. Brak uwagi nad niskim, niepochylanie się nad niskim, pozbawia niskie energii. Ty dotychczas zasilałaś uwagą tylko niskie, wybiło Cię to z równowagi, bo niskie dostało za dużo energii do żarcia. Po 3 miesiącach ascezy wyzdrowiejesz, wahadło Twojego życia przechyli się w drugą stronę i wyzdrowiejesz. Być może będziesz nadal odczuwała smutek, ale już nie będziesz się z nim identyfikowała, więc ten tego.
z miłością
Powiązane artykuły
Komentarze
Uwielbiam takie wpisy <3
mocna ta asceza, niewykonalna dla sporej większości … zwłaszcza dla tych, co mają rodziny, dzieci, partnerów.. wręcz niemożliwa. to przykład subiektywny raczej. zbyt wyidealizowany na aktualne czasy, ale bardzo realny na następne lub trzecie z kolei pokolenie.
Nie wiem, może, ale wiem, że działa na 100%,a swoją drogą jaka krzywda działaby się rodzinie, partnerowi i dzieciom, gdyby ona wyszła z depresji, wzrosła?
Dziewczyna zapytała mnie, a nie jakiegoś sybarytę, zna mnie trochę, widocznie chciała odpowiedzi ode mnie, a ja żyję w ascezie, bo nie widzę innej drogi dla siebie, a może i komuś się przyda
Właśnie chodzi o to, by „spora większość” przekonała się, że jest to wykonalne. Bo jest, i zmienia życie totalnie
Głupoty piszesz 😉 wypróbowałam na sobie: post na roślinie(6/18), długie biegi. Okres przejściowy zajął 2 tyg, widząc efekty poszło lawinowo. Na długi czas . Fajnie, że powyższa recepta ma w sobie wiele innych wytycznych. Każdy ma szansę wziąść coś dla siebie i iść. Takie transformacje nie zdążają się w mgnieniu oka.
Powiedz to świadomej matce trojga małych dzieci, ze śpiącym mężem 😉
Hm… czy swiadoma matka moze miec trojke malych dzieci ze spiacym mezem???
Jak najbardziej.
Nie interesuje mnie instruowanie świadomej kobiety, choćby i miała 5tkę dzieci ze śpiącym mężem bo sama chrapię. Świadoma rodzicielka zrobi jak najlepiej dla siebie i rodziny bezemnie, Ciebie i nawet Pepsiaka. Mi chodzi o to, że nie ma czasowego limitu na zmianę na lepsze, (tutaj wprowadzenie ascezy). Z powyższego postu każdy może coś wsiąść dla siebie 🙂
Ja również uwielbiam tego rodzaju wpisy. Dają dużo do myślenia.
Kurczę super artykuł jakby o mnie o do mnie
Dziękuję ?
Gdy szczęście kojarzy się z oshotollepodobną gadką jest się już w pułapce prawda ? Ale ciągle w kroku I quess <3
SpocZko do zrobienia ta asceza ale trzeba do tego dojść krok po kroku ja juz jestem bardzo bliziutko 😉 zycie jest piekne niech płynie 😉
<3
Dziękuję za ten tekst. Byl zdecydowanie do mnie dzisiaj ?no to ruszam że skrzyżowania
<3
Pepsi proszę o radę.
Biorę jod przez skórę (hashi) i suplementuję wg Twoich zaleceń tsh nareszcie trzyma się w normie biorę oczywiscie eutyrox – ale cały czas rosło a teraz się zatrzymało.
Dopatruję poprawy w jodzie i suplach. Robię plamę wiecorem i rozcieram na przedramionach.
Czy robić cały czas taką jedna plamę czy zwiększak ilość? Jeżeli nie ma reakcji uczuleniowej czy też jedna plama jest wystarczająca?
Pozdrawiam z miłoscią:)
Kochana, zasada jest taka, że jak znika poprzednia plama dokładasz następną. Ciało sobie samo będzie regulować pobór jodu. Czasami plama znika szybko a czasami utrzymuje się jakiś ślad 2 dni.
Wzruszyłam sie- dziękuję <3
Bardzo bardzo dobre słowa. Pepsi Ty to jesteś…! ♥
Tak. ASCEZA.Zmienia wszystko. Gadanie, że to nie dla matki z dziećmi, nie dla starszych itd. jest szukaniem pretekstu do trwania w czarnej dziurze, tudzież dupie.
Dwa razy spadłam i dwa razy wyszłam ascezą. Raz głodówką, a drugi już tylko powrotem do żarełka jak trzeba. bo ćpunką cukrowa byłam. i ruch. Zanim się powie, że to nie do zrobienia – robić. I sobie oglądać jak na telebimie, co się dzieje. a dzieje się… i nagle dzieci inne, mąż inny, okoliczności się zmieniają. Wszystko.
i jak trudno, bo wraca się do gównianego żarcia albo braku ruchu – nic to. Wstawać z kolan i od nowa. Działa zawsze.always toujours, siempre. U Ciebie też zadziała.
tu też chodzi o pewnego rodzaju gotowość do zmian w sobie. Nie każdy jest gotowy na takie działania. Wiem, że sie nigdy nie jest w sumie gotowym, ale życie wie lepiej czasem. Bardziej to trafia do pepsiowych czytelników. Ci, ktorzy jej nie znają uwierzą, że to bzdury, no bo jak? Zasugerowałam podobne działania kilku moim koleżankom rok temu jakiś, żadna nie wytrzymała dwóch tygodni, nawet po czwartej próbie. „A bo dzieci mnie zdenerwowały i chciałam się przytulić do męża, a jak się przytuliłam to już samo poszło.” „A bo komunia chrzestnego była i co miałam zjeść? Owoce z tacek?” „Czy byłam wczoraj biegać? Nie, bo lało cały dzień i dzieciaki chorowały. Jak miałam iść?” i tu stek wyzwisk, że ja dzieci nie mam i mogę wszystko ze swoim czasem robić. Wymówka zawsze się znajdzie, każdy z nas ma po prostu swoją drogę do przeżycia. Jak te koleżanki zrozumieją bloga Pepsi (a znają go) to może same od siebie podejmą próby jeszcze raz. Ale życie i tak wszystko weryfikuje w praniu.
Potwierdzam to co piszesz Aneta. Jestem mamą trójki małych dzieci, jedynie mąż jest lepszy, wydaje mi się, że się budzi. Lekko nie jest, upadam i wstaje, i tak na zmiane. Choć z perspektywy czasu wiem, że to co pisze Pepsi jest słuszne i działa, ale nie jest szybkie do zrobienia, gdy co i rusz cierpliwość moją sprawdzają dzieci, które lgną do dzieci i rodziny, która zyje totalnie matriksowo.Ciężko jest na każdym kroku pokazywać, że sie wybrało inną drogę. Tym bardziej, że dopiero po urodzeniu trzeciego zaczęło do mnie docierać o co chodzi. Pierwsze totalnie inaczej wychowałam i są tego niestety negatywne na chwilę obecną momenty. Do tego dzieci mają lepsze i gorsze dni, przy trójce wypada, że co drugi dzień jest gorzej. Zaczynałam różne oczyszczania i potem bach, zawsze coś mnie podłamie nie kończę tego. Widocznie nie jestem na tyle silna jeszcze …. Czy będę? nie wiem. Dzięki temu blogowi zrozumiałam jedno, nie boję się przyszłości, tego co będzie. Kiedyś panikowałam o wszystko, wyssałam to z mlekiem matki. Teraz nie czuje tego. Jedynie co czasem męczy mnie przeszłość i jakieś nie wyjaśnione konflikty, mam przez to sny o tym i nie wiem jak to skończyć. Niby olewam, ale co jakis czas wraca jak bumerang.
Dzięki za ten wpis. Chciałabym codziennie coś takiego przeczytać – bardzo pomaga.
A moim zdaniem tu nie ma związku – kogo tyka kryzys – matkę, czy samotną , czy też raczej wolnego stanu… albo się jest silnym, albo się tylko szuka wymówek. Jak żyjesz sama, to tez Cie może zdenerwować i wyprowadzić z równowagi tyyyle spraw: pani w sklepie, pani w pracy, czy pan w korku, pan w banku, siostra ze Stanów etc…. i nie pójdziesz biegać! I zeżresz torta! … po prostu koleżanki Anety nie są jeszcze na tym poziomie by chcieć i ruszyć ze skrzyżowania. … ja znam z kolei wolne duchy które tez jeszcze nie sa… Nie dzieci i nie mąż są problemem – nie oni im stoją na drodze, by ruszyć ze skrzyżowania…
Jaka piękna recepta na Ascezę dr Pepsi. Spróbuję wykupić z 80 % 🙂
Gotowość do ruszenia z tego skrzyżowania, jak pisze Aneta, to jest podstawa. Jęczenie, że nie mogę, bo wszystko mi stoi na drodze – mąż – brak męża, dzieci – brak dzieci, pies – brak psa, chudość – grubość, dużo czasu – mało czasu, pieniądze – brak pieniędzy, praca – brak pracy, to zasłona dymna. Każda z tych rzeczy, choć pozornie są sobie przeciwne, to drugi koniec tego samego kija. To ta sama historia, tylko w innej dekoracji. Jak ci wygodnie tam, gdzie jesteś, to tam zostaniesz. Nawet jak narzekasz.
Narzekania a realizm sytuacji to dwie różne sprawy. Bo chyba nie pójdziesz biegać na 40min, kiedy dwójka Twoich dzieci ma szczytową grypę? A tatuś w pracy?
sorki, to bardzo słaby przykład i taki jakiś poniżej pasa, pójdzie biegać w innym terminie, albo zrobi 100 kangurków w domu.
Aneta, zgadzam się z Tobą i nie. Sama mam koleżankę, marnieje w oczach z insulinoopornością, hashi, niedoborem hormonów. Na początku bombardowalam ją linkami do Pepsi lub innego bloga, bardziej”normalnego” ;), o dietetyce i smutno mi, bo ona tam nawet nie zajrzała. W czym się z Tobą nie zgadzam, to że szukasz dla nich wymówek. NIE MA wymówek. Albo chcesz ruszyć, albo nie. Twoje i moja koleżanki nie są na to gotowe, więc zostawmy je w spokoju i pozwólmy żyć własnym życiem, bo takie mają widocznie lekcje do przerobienia, a w zamian zajmijmy się sobą. Może to jest właśnie nasza lekcja, żyj i pozwól umrzeć, bo chcieć to móc..?
Ta, gotowość to jedno, warunki to drugie co daje rozwiązanie trzecie – Odpuścić, bo każdy jest idealny w swojej roli i na swoim miejscu. I patrząc na moje wielodzieciate, zameżne i szczęśliwe koleżanki widzę, że się spełniają i starają się codziennie być lepszymi wersjami siebie. Nawet poprzez nieudane próby konswekwentnego ciągnięcia „ascezy”, robią, szukają, nie poddają się i to jest dla mnie cholernie piękne 🙂
Też to znam z autopsji. Ja to rozumiem w ten sposób – aby korzystać z darów natury, trzeba sobie uskładać trochę dobrej karmy… Z moich dalszych i bliższych obserwacji – często nieciekawe intencje idą w parze z awersją do ziół, oczyszczania. Doskonałość, perfekcja wszechświata
Nie pójdę biegać na 40 minut jak mąż i dzieci są chore – oczywista sprawa. Ale pójdę biegać, jak ozdrowieją, albo poćwiczę z filmikiem z youtube’a, kiedy będą drzemać w rekonwalescencji. Wstawiwszy uprzednio zupę na gaz. Zobacz – mogę nie iść też biegać, gdy jestem sama z małym dzieckiem, bo nie mam go z kim zostawić. Mogę nie iść biegać, bo mam tyle roboty w pracy, że padam na pysk. Jeśli nie da rady 1 dzień, czy drugi dzień, to mówię sobie trudno – idę biegać 3-ego dnia. Nie ucinam sprawy, bo nie udało mi się raz czy dwa.