Na drugim końcu kija mieszkała odpowiedzialność...
Obwinianie kogokolwiek za swoją sytuację obecną nigdy nie znajdzie pozytywnego rozwiązania, bowiem zawsze dotyczy przeszłości, na którą nikt nie ma już wpływu. Ani złoczyńca, jeśli taki istnieje, ani jego poszkodowany. Tego pokracznego tańca nie można już wykreślić z balowego karneciku. Można natomiast całkowicie zmienić swój stosunek do tego co się stało. Zaś bycie odpowiedzialnym zawsze dotyczy przyszłości, dlatego tak bardzo zależy od nas i stanowi esencję szczęśliwego życia. Bowiem odpowiedzialność uświadamia nam, że od tego momentu wszystko zależy od nas. Że nasze budujące myśli, wzmacniające, twórcze, na które tylko my wywieramy wpływ, mogą wykreować bardzo pozytywny obraz rzeczywistości. Z kolei myśli destrukcyjne, na które również mamy w 100% wpływ, mogą odbić rzeczywistość pełną pretensji, obwiniania, poczucia niespełnienia, bezsensu, i poczucia zmarnowanego życia. Ludzie, którzy budzą się, w pierwszej kolejności wybuchają śmiechem, gdyż dociera do nich właśnie ta prawda. O całkowitej odpowiedzialni za emocje związane ze swoim życiem, że to oni są graczami przed komputerem, a dotychczas identyfikowali się ze swoimi awatarami i ego. Jakie to proste, dlaczego wcześniej na to nie wpadli? Absolutnie nikt nie jest winny temu, za czym nieustająco podąża ich uwaga, a skoro uwaga, to także życiowa energia.
I taki komć
Pepsi a jeżeli ktoś miał trudne dzieciństwo, przemoc psychiczną i fizyczną, łamanie psychiczne, poniżanie itd, a potem głęboko to zakopał, aby nie pamiętać i potem pięknie żył z rodziną ale życie ciagle kulało, teraz sobie to przypomina, rozumie skąd schematy zachowań. Na ten moment zerwał kontakty z rodzicami aby się na nich nie wyżywać, boli jak cholera … co poradzisz? Moją wersję potwierdza brat, niestety nie wydawało mi się, choć wolałabym aby tak było. Nadmienię, że rodzice na zewnątrz udawali normalną rodzinę. Byliśmy tak zaszczuci poczuciem winy, że zachowują się tak z naszego powodu, że nawet nam do głowy nie przyszło aby się komuś skarżyć. Dziękuję za przeczytanie komentarza i wszystkie cudne posty.Usprawiedliwienie, dobrze, mamy winnego
Są inni winni, oni sami nie zawinili, wciąż są ofiarami losu. Wszechświat zawsze powie Ci: taaak. Jeśli uważasz, że jesteś ofiarą, jak najbardziej Ci przytaknie, a jeśli powiesz, no dobra, jest jak jest, ale zrobię to, wejdę po tym stopniu do wzrastania wyżej, to będzie milowy krok do mojego sukcesu, to wszechświat też Ci powie: tak tak. A w pewnym momencie, gdy zobaczy, że to nie słomiany zapał, że to dobre działanie w drodze, jeszcze doleje Ci miodu Manuka i dosypie najlepszych alg. Obfitość przyciąga obfitość, dobre myśli przyciągają dobre sytuacje.Ale Peps, Ty chyba nie kumasz, że ja żyłam jak w obozie koncentracyjnym, że jestem teraz nienormalna, że oni mnie zniszczyli, że to taka trauma, jak wojna, pożar buszu, czy rządy reżimu Stalina, czy innego świra. Że to oni są winni ... No i co masz z tego? Ulgę śpiącego, napierdalankę na coś, czego nie można cofnąć, niezrozumienie programów, winy, kary, wahadeł, i tego wszystkiego co się wydarza w Twoim życiu, gdy śpisz. Dlaczego nie rozumiesz tak prostej rzeczy, że Twoje życie, to są Twoje myśli? A brat, czy ktokolwiek, bardzo przydatny do podsycania poczucia, że ktoś w tym przypadku zawinił. A jakby nie brat, bez problemu znajdzie się ktoś inny, który w rewanżu opowie Ci swoją mrożącą krew w żyłach historię. Śpiący tym żyją, ponieważ muszą mieć wytłumaczenie dla każdej swojej porażki, którą koniecznie muszą etykietować porażką, zamiast stopniem do wzrastania, potrzebnym błędem, aby następnym razem go nie popełnić. Nie mówię zaraz, że rodzice to Anioły, chociaż nigdy nie ma takiej pewności, czy nie umówiłaś się z nimi wcześniej, na to, że okażą się potworami w tej grze. Nie mówię Ci jeszcze o wybaczeniu, bo widzę, że przed Tobą trochę drogi jest. Tak, wybaczenie starszym, dzieciom, mężowi, przyjaciółce, komukolwiek, to milowy krok do wyzwolenia swojego umysłu i ciała. Pełne wybaczenie, to ogromne poczucie ulgi, ale Ty nie chcesz teraz ulgi, Ty chcesz poczucia, że jesteś pokrzywdzona, znasz winnego, i chcesz usprawiedliwić swoje życiowe porażki, które etykietujesz, jak życiowa degrengola u brata. No dobra, zdaje się, że nazwałaś je bardziej delikatnie kulejącym, chromym życiem.
Poczucie winy
Jest jeszcze kwestia poczucia winy, które obok usprawiedliwiania się jest kolejnym szalenie destrukcyjnym sposobem spędzania czasu. W poczucie winy wpędzają nas od dziecka wszelkie programy, wahadła destrukcji, szkoła, rodzina, rodzice i kościół (religie), a dwie ostatnie asocjacje najbardziej. Gdy trochę podrastasz też sama zaczynasz wpędzać się w poczucie winy, trzylatek szarpiący siebie, niezadowolony z siebie, już siebie niekochający, to nie rzadkość. Owszem to się dzieje dlatego, że starsi pomimo, że chcą nas kochać, nie kochając siebie, nie potrafią kochać też nas, nie mają się czym podzielić Salomony z pustym sercem. A teraz zaobserwuj siebie, czy przypadkiem swoje poczucie winy w stosunku do starszych nie usprawiedliwiasz tymi destrukcyjnymi myślami. I znowu zakręciło się kółko. Ta droga nie ma końca, nie ma rozwiązania, jest kijowo słaba. Weź za siebie odpowiedzialność, zaakceptuj swój wybór o teraźniejszej separacji, przestań już o tym gadać z bratem i kimkolwiek, bo wciąż i wciąż programujesz swoją podświadomość. Zakochaj się w sobie, zacznij myśleć wzmacniająco, nie goń za białymi królikami (złe, natrętne myśli), a już wkrótce w Twoim zwierciadle rzeczywistości pokaże się piękna tęcza. Tu masz moją medytację póki co, pomaga.LoveU<3
Komentarze
Pepsi, możesz doradzić?
i stwierdzam, ze jasne, ze bym mogla zmienic swoje zycie, nastawienie etc otworzyc sklep online, ze moglabym to czy tamto, ale ... CO JESLI MI SIE UDA?! co jesli bede w punckie, ze faktycznie bede musiala podjac decyzje o odejsciu z pracy, bo biznes sie rozhula? co jesli bede musiala zatrudinc ludzi do pomocy? co jesli nowi znajomi, korzy mnie wznosza do gory sprawia, ze bede rosnac i wychodzic ze strefy komfortu i nie bede miala wytlumaczenia dla lenistwa wieczorowego? co jesli odniose SUKCES?! JA?! SUKCES? to nie dla mnie!!! i stwierdzam, ze tak - ze nie osiagne sukcesu wlasnej firmy, do poki mentalnie bede umiala udzwignac "pietno" ewentualnego sukcesu. Inaczej ciagle mysle - takie malutkie cos otworze, byle by sie w oczy nie rzucalo....
tak samo moze byc dla innych - ok, rodzice mnie katuja, wygodnie byc ofiara, bo jak przestane nia byc to co...? jak wytlumacze lenistwo, jak niepowodzenia? jak wezme odpowiedzialnosc za swoje zycie, skoro tak wygodnie dac kierownice komus innemu...?