Oczywiście polecam Ci, to co we wpisie, a więc chociaż na 10 dni wejście na detoks hormonalny dietą, i potem…
Znajdź coś co sprawia Ci przyjemność, nakręca Cię do działania, a jednocześnie uspakaja i potrafi wyciszyć zmysły. Znajdź tę jedną wyjątkową rzecz, którą mogłabyś robić nawet codziennie, nawet na bezludnej wyspie i czułabyś się z nią komfortowo. A później po prostu zacznij ją robić. Każdego dnia do końca roku. A jeśli nie wiesz co to za rzecz, mam dla Ciebie kilka prostych propozycji.
Rozbudź swoją kreatywną stronę. Nie musisz od razu kupować sztalugi i farb ani porywać się na pisanie powieści. Czasem wystarczają kolorowanki i fajny zestaw świecówek albo długopis i kartka, na której będziesz luźno spisywać swoje przemyślenia z minionego dnia, emocje i cokolwiek przyjdzie Ci do głowy, na przykład wierszyk (jeśli wydaje Ci się, że nie umiałabyś nic napisać, usiądź i zacznij notować to co przyjdzie Ci do głowy, a słowa same przypełzną: to świetne ćwiczenie kreatywności i uważności). Daj sobie chociaż 15 minut dziennie, powaga!
W tym chłodnym czasie specjalne miejsce w moim serduszku zajmuje kurkuma. Ten złoty korzeń, który dzięki zawartości substancji aktywnej, czyli kurkuminy zwalcza stany zapalne i wolne rodniki, chroni układ sercowo-naczyniowy, pobudza mózg i zwiększa odporność, jest substancją do pokochania. W leniwe jesienne wieczory możesz wykorzystywać kurkumę codziennie na inny sposób (tu znajdziesz 11 szalenie praktycznych zastosowań kurkumy) albo po prostu zrobić sobie pyszne złote mleko.
2 szklanek mleka roślinnego czubatej łyżeczki kurkumy połowy łyżeczki cynamonu szczypty czarnego pieprzu małego kawałka korzenia lub ¼ łyżeczki sproszkowanego imbiru (do wyboru) łyżeczki lucumy, czy miodu manuka Blendujesz wszystkie składniki na wysokich obrotach i podgrzewasz w garnuszku 3-5 minut, nie doprowadzając płynu do wrzenia. Pijesz napój bogów.
Kiedy w porannej krzątaninie mój mały palec spotka się z niesprzyjającą materią typu noga krzesła, złotą zasadą zawsze jest „rozchodź to”. Do tego można sobie porzucać inwektywami, bo naukowcy udowodnili, że to uśmierza ból, a ja bardzo szanuję naturalne metody tego typu. Przeniosłam tę zasadę na codzienne spotkania z niesprzyjającą materią wszelkiej maści i tak stałam się rytualnym chodziarzem prima sort. Kiedy coś mnie wpieni i zmąci wody mojego spokoju, idę na spacer. Czasem medytuję w kroku, czasem dziękuję światu (za słoneczko, że świeci, za pieski, że mają mokre noski i szorstkie języki i tak dalej), czasem wymyślam nieszkodliwe bluzgi (bulwa nać, kurka wiewiórka, blady groszek, kuna łaś) żeby zastąpić nimi te bezbrzeżnie wulgarne, albo po prostu daję myślom przyjść i puszczam je dalej. Nie tylko kiedy masz ciężki okres, serio polecam Ci pospacerować. Nie pójść z punktu A do B, tylko pospacerować. Nawet jeśli biegasz, jeździsz rowerem, pływasz albo chodzisz na crossfit, spacerowanie to dla ducha zupełnie inny poziom aktywności. Spacerując nagle dostrzegasz, że zupełnie jak u wieszcza wpłynęłaś na suchego przestwór oceanu i jak łódka brodzisz śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi i omijasz koralowe ostrowy wkurzenia. Widzisz neony okolicznych lamp albo słońce prześwitujące przez korony drzew i Twoje wibracje rosną jak drożdże podsypane cukrem.
Codziennie przygotuj dla siebie coś nie tylko pysznego, ale także zdrowego. To może być koktajl z eko owocami, sproszkowanymi super pokarmami i wodą kokosową. To może być matcha przygotowana rytualnie z użyciem chasen, czyli specjalnej bambusowej miotełki, albo zupełnie zwyczajnie z trzepaczką do jajek. To może być Ashwagandha latte albo gorąca czekolada na bazie korzenia maca. Cokolwiek co lubisz i co jest dobre dla Twojego ciała. Ilu szklanek napojów dziennie byś nie wypiła, ten ma być wyjątkowy. Zapal kadzidełko albo świeczki, usiądź w ulubionym fotelu albo w wannie, przygotuj książkę, muzykę lub dobrą myśl i poświęć tych 20 minut tylko dla siebie. Pij napój, rozkoszuj się chwilą, wczuj się w swoje ciało i w to jak się rozluźnia.
Ogarnij swoją sypialnię. Niech będzie tylko miejscem do spania, bez telewizora, komputera i telefonu. Bez jedzenia w łóżku, bez oglądania facebooka kiedy powinnaś już spać. Pozbądź się z sypialni złej energii, nie myśl w niej o tym co minionego dnia było beznadziejne, a co super ekscytujące. Raz na jakiś czas możesz sypialnię potraktować białą szałwią. Codziennie wieczorem wywietrz ją, zadbaj o to żeby pościel była czysta (poduszki możesz skropić własnoręcznie przygotowanym sprejem na bazie naturalnych olejków) a woda obok łóżka świeża. Połóż się do łóżka i medytuj, oddychaj, albo daj myślom płynąć. Możesz poczytać książkę, z pomocą dłoni tworzyć na ścianie cienie o różnych kształtach, liczyć oddechy do stu. Możesz wizualizować, kształtować materię, która jest jak plastelina kiedy Twój umysł jest spokojny i czysty. A później możesz iść spać.
uściski:)
Powiązane artykuły
Komentarze
Piękne to było co napisałaś, po prostu balsam dla duszy i ciała:) już od samego czytania można się zrelaksować i wyciszyć, dzięki:)))
Sercem pisany tekst. 🙂 Miło się czytało, bardzo.
Co do pozostałych sposobów, warte polecenia i stosowania. <3
Uwielbiam Cię. Czytam i to jest to na co czekałam..Każdy Wpis daje mi coś nowego Przesyłam Dużo Miłości..
Tekst medytacja, odplynelam…
Świetny tekst, niosący dużo spokoju:)
Dziękuje ? Najlepsze pomysły EVER ?
bossski artykul <3
wlasnie sobie zdalam sprawe, ze jesienia przybywa mi rytualow! to takie SOS, gdy za oknem robi się szaro. totalnie weszła mi w krew akurat zamiast mleka – złota owsianka lub jaglanka, traktuje ją jak lekarstwo i pokarm dla duszy i ciała, i przyjemność na poziomie „lodów” latem (wiadomo, że bananowych ;)) w jednym. 😀 czasem jest śniadaniem, czasem kolacją, czasem pocieszeniem. matcha to też teraz moja codzienna rutyna! chodzi za mną też ciepła czekolada z reishi… muszę poeksperymentować!
codziennie też odpalam świeczki na naturalnych olejkach, albo idą w ruch same olejki eteryczne, lub kadzidła.
no i wykorzystując przedświąteczną atmosferę porządkuję, porządkuję, porządkuję, a towarzyszy mi Frank Sinatra. 😀
kreatywności też chyba dam upust i wezmę się w końcu za plecenie makram!
takie rytualy, choc na poczatku mogloby sie wydawac, ze pomagaja tylko odwrócić naszą uwagę i przetrwac jakoś te przeokrutną chłodną, paskudną szarą jesienio-zimę, w końcu sprawiają, że… czy ja wiem? może nawet, że polubimy tę porę roku bardziej od lata. 😉 no może troche brakuje słonka, ale od czego mamy witaminkę D. całuski :*
Wspaniale mi się to czyta <3 wysmakowany tekścik pachnący cynamonem i białą szałwią, wibrujące poetyckie myślokształty. A ja sobie właśnie przykładam do skroni spore kojące bryłki bursztynu sumatrzańskiego pachnącego błotniście ziemią i korą po rozgrzaniu w dłoni, wdychając jego lekko terpentynową woń, a do czoła kryształ górski, pozbywam się dzisiejszych napięć.Te rytuały uwalniają ducha. Na co dzień na szyi okolicę tarczycy opromienia mała bryłka nieoszlifowanego szmaragdu na łańcuszku, nieco niżej serconośny gładki kawałek jasnobłękitnego chalcedonu. Mam ich więcej, co pewien czas zmieniam układ bryłek na grawerowanej podstawce, bo każdy kamień ma inną osobliwą wartość dla człowieka, inną szlachetność roztacza, każdy minerał stosuje się w innym celu. Miękkie kredki pachnące cedrowym drewnem i zaraz pojawi się kształt w kalejdoskopie barwnych plam.