@Pepsi Owszem, jest, ale jeżeli ktoś ma takie problemy z radzeniem sobie choćby na rynku pracy, gdzie wyzwaniem jest pójście…
Fraszka na „małe ego”: żeby tak można było, dostać choć w ryło (:
W naszych głowach mieszkają jeźdźcy śmierci. Intrygujący jest fakt, że praktycznie mało kto ma ich uświadomienie.
W zamierzchłych czasach mojej młodości, gdy wilki przemykały z cicha drapiąc pazurami krzywy trotuar ulicy Wenecja, przecznicy z Piłsudskiego (wtedy jeszcze 22 Lipca), w poszukiwaniu niedźwiedzia brunatnego, żeby mu wkutać, pojawił się na podjarkę, na naszych komunistycznych ekranikach telewizorów Jowisz, albo Neptun stary (z 1916) niemy film amerykański Nietolerancja (Intolerance: Love’s Struggle Throughout the Ages) w reżyserii Griffitha.
Opowieść o nietolerancji dotykającej człowieka, z czterowątkową fabułą, upadku Babilonu, męczeństwa Jezusa, nocy św. Bartłomieja, oraz czasów współczesnych filmowi (fertycznie przypominam, że to środek pierwszej wojny światowej). Film kończy się alegorią sugerującą wyzwolenie wszystkich ludzi z niewoli.
Minął wiek z haczykiem, a tu bezet, a właściwie beret.
Ile razy pomyślałaś, że ktoś jest idiotką, gdyż dewotką, ile razy nie dałaś akceptacji na inność drugiego człowieka, na jego prawo do własnych przemyśleń światopoglądowych, wyznaniowych, na jego głosowanie, wiarę, wygląd, strój, kolor skóry, orientację seksualną, makijaż, długość spódnicy, na chęć dążenia do równości, na jego odmienny niż Twój dress code, tyle razy jeździec śmierci pojawiał się w Twojej głowie i atakował zwoje mieczem.
Tolerancji jednak nie można wyczytać z książek, nie można napić się jej z flaszki, bowiem tolerancja dotyczy Twojej osobowości i życia duchowego. Spada na gada, no dobra, na człowieka, wraz ze zrozumieniem.
Klub „Tego się nie da zrobić” dosłownie pęka w szwach. Należą do niego miliony, ba, miliardy ludzi na planecie Ziemia. Sceptycyzm i niedowiarstwo, niewiara, że można coś zrobić, niewiara w siebie i w innych ludzi.
Brak zaufania ugruntowany zawodzeniem siebie samej. W tym klubie nigdy nie gościł Steve Jobs, ani Edison, ba, nawet Newtona tam nie było, nie mówiąc o Donaldzie Trampie, czy Marii Skłodowskiej-Curie. Żaden dobry sprzedawca, a wiadomo, że sprzedaż jest najważniejszą umiejętnością w życiu, nigdy nie sprzedał sobie, ani drugiemu człowiekowi tej kijowej zajawki.
koment
W każdej dziedzinie życia mam tak samo, jak z próbami zaprzestania objadania się. Mam wielkie marzenia, ale nic z nimi nie robię, bo są równie wielkie wymówki. Działania pozorowane i dobra mina do złej gry, to moja specjalność. Szukanie winnych też.
Mam wrażenie że wszystko jest takie kruche w moim życiu, i nic nie ma dla mnie większej wartości, wiec do niczego nie przywiązuję na dłużej uwagi. Do pasji, które wcześniej miałam, do sportu, który kochałam, do zdrowego odżywiania, o którym wiem mnóstwo. Wszystko jest blade i bez wyrazu.
Pracowałam już ze sobą z postem przerywanym, ale przyszło złamanie, znudzenie i nawrót. Zwłaszcza że teraz w pewnym sensie boję się, że to stracę, objadanie się daje mi poczucie bezpieczeństwa tak samo, jak niewychylanie się i niepodejmowanie działań w żadnym konkretnym kierunku. Jak zmienić takie nastawienie?
To odgórne i oddolne zablokowanie się na własny sukces. To całe pokolenia dziedziczących biedę. To danie sobie przyzwolenia na własną niemoc, nałogi, niekonsekwencję, niesłowność, tumiwisizm, albo wręcz przeciwnie, histeryczne zachowania rosyjskiej kochanki.
Podkopywanie wiary w człowieka przychodzi nam z łatwością, jest to pestka dla ego i jego ulubiona czynność, ale działanie przeciwne, to wręcz orka, rzygi z dupy.
Niewiara w siebie i drugiego człowieka, to kolejny jeździec śmierci w Twojej głowie.
Egoizm, to kolejny jeździec śmierci, małe ego, to też egoizm.
Jeśli większość zdań zaczynasz od „ja”, możesz mieć problem, ktoś Ci nasrał do głowy.
Duże ego wszyscy widzą, jakże się musiał Osho uwijać ze znośną interpretacją, żeby ulubienie przepychu, czerwonych dywanów zstępujących z limuzyn i ogólnie bogactwa, mówio, że swego czasu też bachanaliów rozpusty, wpisać w duchową koncepcję oświeconego guru w turbanie. Był geniuszem, więc poszło łatwo, został heroldem bogaczy, a bogacze ćpuny poczuły się jak ryby w wodzie.
Zaraz zaraz, czyżby zaśmierdziało krytyką, nietolerancją, paszkwilem? Ou je. Kończ więc, wstydu oszczędź.
Jedynym wyjściem dla właściciela małego ego, jest jak najszybsze zrozumienie w sensie ścisłym, że ma on małe ego i przekucie sytuacji na swoją prawdziwą korzyść, a co za tym idzie na korzyść całego Wszechświata. Do tego niezbędny jest codzienny samorozwój duchowy i intelektualny i teraz jesteś w stanie dość szybko rozpoznać tego wirusa, jakim jest fałszywe oprogramowanie, fałszywa Ty, czyli ego nałożone na Twoje rozumowanie.
Zazdrość (choróbsko, choróbsko), zaborczość, chęć zagarnięcia drugiego, nieustające oczekiwania zawsze wobec innych, to matriksowe niezrozumienie, a nazywa się centralnie, ego.
Zaś małe ego, robi krecika podstępnie, bo go nie widać. Taka szara mysz, poetka, wydaje się być całkiem niegroźna, nie jakaś tam dożarta fam fatale, tymczasem to może być mina przeciwczołgowa, koń trojański, wilczur w czapce niewidce.
Jeźdźcowi śmierci Nikodemowi, wychodzi naprzeciw, ego dojrzałe, zarobione, na Twoich usługach, gotowe na przemianę. Ego dostrzegające programy nałożone mu przez grę, a także te, co sobie sam nałożył, jego lęki i przekonania.
Żebrak nie może powiedzieć, że zrezygnowałby z bogactwa, bo nie był bogaty. Nie uwierzysz głupcowi, jeśli powie, że wiedza nie jest ważna, bo nigdy jej nie posiadł. Ego dojrzałe nie szasta słowem, rozumie, że dopóki ego nie jest dojrzałe, jest w stanie co najwyżej imitować ubóstwo, ponieważ jeszcze nie osiągnęło bogactwa, czy to materialnego, czy intelektualnego, czy moralnego. A więc wciąż jest zduszone przez niestałe, niezaspokojone pragnienie tych rzeczy i stanów.
Dojrzałe ego, to ego świadome tego, że NIE JEST centrum swojego jestestwa. Dojrzałe Ego coraz mniej identyfikuje się z tą myślą. Kiedy dojrzałe Ego dostrzega prawdziwe centrum istnienia, polega na nim w coraz większym stopniu.
Dojrzałe Ego nie polega na sobie i z przyjemnością ulega procesowi, który je znika. Możesz się bez problemu wyzerować, wyłącza się Twój egoizm, interesowność. Nie oceniasz i nie interesuje Cię, czy jesteś oceniania. Po prostu jesteś i to jest najważniejsze i najpiękniejsze.
Tyle, że to utopia, a raczej proces stawania się kimś takim, Nikodemem Dojrzałym, stawanie się przebudzonym.
koment
O rany, pepsi pomóż. Jestem żoną, matką dwójki dzieci. Mam świetną pracę, hobby. Mam 37 lat, wysoka blondynka z burzą blond włosów, błękitne oczy. Ciało jędrne. Fakt, już tyle razy słyszałam, że jestem piękną kobietą, że nie robi to na mnie wrażenia. Mam takie momenty, że celowo ubieram się źle, nie maluję, żeby tylko nie było „tych” spojrzeń. Poza tym jestem postrzegana, jako ciepły, serdeczny człowiek. Pomagam innym kobietom, motywuję.
Ale to jest nic w porównaniu do mojej schizy.
Odkąd zostałam niesłusznie posądzona o romans (przypłaciłam to depresją) wkręcam sobie, że mój mąż (przystojny, zbliżający się do 40-stki, dobry tylko mający problem z okazywaniem uczuć, chwaleniem swojej kobiety, co wyniósł z domu) mnie zdradza. Porażka, trzeci ostatni taki epizod miał miejsce miesiąc temu i mój mąż ma już dosyć. Nie potrafię się wyzbyć tych myśli.
Rzeczywiście schiza.
Powiem krótko, wczesne otępienie dementia praecox, pojęcie historyczne, obecnie nieużywane. Zapewne pod pojęciem dementia praecox ukrywało się wiele różnych jednostek chorobowych, w tym odmiana psychotycznej depresji, tak zazdrość, a nawet niedoczynność tarczycy.
Ile razy poczujesz zazdrość, miej jasność, że to choróbsko, które zniszczyło wiele jednostek, rodzin, a nawet narodów.
Popatrz na zarozumiałego Madrytczyka macho z gitarą, malkontenta Żabojada, niedowartościowanego Polaczka, chojraka Ruska, obsesyjnie myślącego o żarciu Makaroniarza, Anglosasa z półgębkiem przekąsu i sarkaźmiku, wszyscy dobrze znają schizę zazdrości.
Ile razy jesteś podejrzliwa, oskarżasz bezpodstawnie, lub na podstawie własnych urojeń (to częściej), ile razy robisz hejta na cudzym Fanpage, ile razy śledzisz, piszesz anonimy, paszkwile, oczerniasz, otwierasz cudze listy, skanujesz mejle, i rozkminiasz telefony, tyle razy jesteś szalona. I Witkacy by Cię opisał i wtrącił do swojego teatru szalonych i bardzo zniszczonych i niszczących ludzi.
To schiza, choróbsko, miej jasność, ulecz się.
Sama określ swojego piątego jeźdźca.
Czy to chciwość, harpagonizm (Harpagon straszny skąpiec), seksoholizm, niechęć do nauki i samorozwoju intelektualnego, lenistwo, rozmamłanie, rzucanie słów na wiatr, nieproduktywność, interesowność, chciwość, niewierność, niekoleżeńskość, zdradzieckość, zawiść, krytykanctwo i brak akceptacji, ciągłe ocenianie, porównywanie, czy co tam chcesz wpisać?
W naszych głowach mieszkają jeźdźcy śmierci. Intrygujący jest fakt, że praktycznie mało kto ma ich uświadomienie.
Z bazy nadawał, na zawsze Twój, Horry Porttier
Horry Porttier
Prawdopodobnie autor na stronie Pepsi Eliot, jednak nius pojawił się niespodziewanie i w sumie niewiadomo kto go napisał … Nie znamy Horrego Porttiera.
Powiązane artykuły
Komentarze
Wspaniały tekst, a fraszka najlepsza ?
🙂 <3
Uwielbiam!!!:-)))
Ciekawe podsumowanie, daje dużo do myślenia. Tylko jak sobie z każdym a tych typów w praktyce radzić? Często wychodzą z nich spore problemy, w które zapętlamy się z uwielbieniem! I to jest w nich największym problemem, bo odnajdujemy w nich jakiś spokój, ukojenie, znajomy teren, a przecież można inaczej, lżej, bardziej twórczo.
No właśnie, kreacja to codzienne pokazywanie sobie i światu troszkę lepszej wersji siebie 🙂
to jest totalna prawda, jesteś taka mądra