ściskam Cię Italiano i życzę wszystkiego co najlepsze 😘🙌💚🍓🏵️🌷🙋
Jolanta Mamuśkom i Innym, Każdego dnia przybywa na moim blogasku nowych czytelników, którzy nie od razu skumają o co w tym wszystkim chodzi. Wieści są niekiedy dziwaczne, a nawet niewinny post o umieszczeniu kawałka czosnku w waginie wywołał paszkwile, nie to co lokowanie w niej innych przedmiotów, najlepiej czopków clotrimazolum. Wracając do tematu: Przykładowo dzisiaj dostałam następujący list od nowej czytelniczki blogaska:
♣
Hej, Trafiłam na bloga dwa dni temu i od razu pokochałam bez podlizywania sie. czytam non stop i jestem już po dużej dawce pepsiologii. Jestem na diecie wegańskiej od kilku miesięcy, a od 2 lat wegetariańskiej. Przeczytałam od dechy do dechy Campbella i jego kolegów Elesstyn’a i Johna McDoughal’a (spelling mniejsza o to). Jestem całym sercem eko, vega, matka polka itp. Przechodząc do meritum, krótko: Odnosisz się do Campbella w postach a potem polecasz suplementy. Campbell i jemu podobni mówią że suplementy są zbędne (poza B12), w tym sensie że i tak nie są wchłanialne przez nas. Rozumiem sproszkowanie naturalnego pokarmu i jedzenie go. OK. Ale inne wynalazki? Nie podważam, po prostu chciałabym przekonujących argumentów. Może ja jeszcze muszę doczytać? Nurtuje mnie jedno, że podani w przykładzie ludzie, którzy żyli po 140 lat na pewno nie mieli dostępu do tych wszystkich supli. Ok. zanieczyszczenie środowiska, ale w końcu mamy jeść bio. No i nasz klimat nie przewiduje spożywania alg i jagód acai, ani nawet ananasów i mandarynek. Jestem w takim wieku, że moja babcia zjadła pierwszą mandarynkę chyba w wieku 60 lat i dożyła 80-ciu bez tejże mandarynki, spiruliny, chlorelli i acai. Skłaniam się do tego, że powinniśmy odżywiać się zgodnie z naszym położeniem geograficznym, korzystając naturalnie z dobrodziejstw importu na zasadzie urozmaicenia. No i drugi wątek – mój problem: Chciałabym skorzystać z programu „Jem i … chudnę”, lecz nie mam czasu na codzienny trening. Wstaje o 5 o 5.30, potem jestem w aucie w drodze do pracy, wracam do domu o 17.00. Mam małe dziecko, męża, dom i inne obowiązki. Mam wrażenie, że wszystko na tym świecie począwszy od hobby, relaksu, zainteresowań, odchudzania, czytania, kina i wszystkiego oprócz harówy, jest dla singli. Zamożnych singli. Jak pogodzić życie z życiem? Nie mogę sprzedać wszystkiego i wyjechać w Bieszczady – chciałbym ale nie przekonam do tego męża 🙂 Jakiś pomysł? Jakaś alternatywa? Please słowa otuchy potrzebuje. PS1 Może rozszerzysz działalność i kupisz kozetkę:)? PS2 Super blog, zaraz kupie książkę i ja też chcę tak jak TY !!!
♣
No ślicznie, postanowiłam porozkminiać tego mejla na Forum Romanum, bo może ktoś ma podobne wątpliwości.
A więc koks:
Odnosisz się do Campbella w postach a potem polecasz suplementy. Campbell i jemu podobni mówią, że suplementy są zbędne (poza B12), w tym sensie że i tak nie są wchłanialne przez nas. Rozumiem sproszkowanie naturalnego pokarmu i jedzenie go. OK. Ale inne wynalazki? Nie podważam, po prostu chciałabym przekonujących argumentów. Może ja jeszcze muszę doczytać? Bardzo słuszna uwaga, yyy … muszę jeszcze doczytać. Co do wielkiego chińskiego badania mam obecnie kilka woltów, o czym pisałam tutaj – Chińskie badanie nieścisłości część I, tutaj – Chińskie badanie nieścisłości część II, i tutaj – Czajna stadi część III mój punkt widzenia. Wprawdzie nie poruszałam w tych postach tematu suplementacji, jednak na podstawie moich 13-to letnich doświadczeń, jako doradcy dietetycznego i suplementacyjnego, do tego stojąc u boku G., który swego czasu obronił pierwszą w Polsce pracę magisterską na temat suplementów diety i produktów szczególnego przeznaczenia dla sportowców, powiem jedno: Nie znam ludzi, którym suple nie byłyby obecnie potrzebne. Musielibyśmy spożywać bardzo duże ilości warzyw i owoców, oraz wysokiej jakości białka, a i tak wystąpiłyby niedobory. Kupowane w sklepach produkty są bardzo ubogie w składniki mineralne, a wręcz pozbawione ich, na co wpływa wiele czynników, takich jak transport i przechowywanie. Produkty spożywcze, nawet polskie, często pokonują daleką drogę między producentem, a Twoim stołem. Podczas tej podróży mogą utracić część zawartych w nich witamin. Nie mówiąc, że nie urodziły się w pełnym słońcu i mają mało biofotonów. O biofotonach pisałam tutaj – Przekaz jedzenia, czyli co nas odżywia, Fritz Albert Popp Do tego mycie i gotowanie. Wiele witamin rozpuszczalnych w wodzie jest wrażliwych na działanie wysokiej temperatury, kwasów i związków alkalicznych. Na przykład brokuły mogą utracić 40% witaminy C podczas pierwszych 10 minut gotowania. Do tego przetwarzanie. Ceną, jaką płaci nasz organizm za wygodę korzystania z przetworzonej żywności jest gorszy stan odżywiania. Mrożone warzywa często zawierają do 50% mniej witaminy C, niż świeże. Mielone ziarno zbóż traci niejednokrotnie do 90% zawartych witamin. Dodatkowo produkty mogą być skażone substancjami rakotwórczymi, co w dobie tak dużego zanieczyszczenia jest wręcz oczywiste. Do tego sklepy ze zdrową żywnością nie zawsze oferują pełnowartościowe produkty (Joel Wallach) Ale nawet jakby, to tylko idealny organizm i w najlepszym dla siebie okresie potrafi wyciągnąć wszystko z pożywienia. Ale nie mamy idealnych organizmów, a chcemy żyć idealnie. Tymczasem przelatuje przez nas wiele dóbr i nic z tego nie mamy. Tylko skoncentrowane porcje są w stanie dostarczyć nam odpowiednich składników do życia. Nie mówiąc o długim idealnym życiu w zdrowiu.
♣
Zwróć uwagę, na to o czym pisał Campbell, że w wyniku chińskiego badania zarówno Amerykanin spasły białkiem z hamburgera, jak i chiński rolnik, jedzący głównie rośliny żyje jednakowo długo, czyli stosunkowo krótko, tyle, że jeden ostatnie dwadzieścia lat jest sztucznie podtrzymywany przy życiu, a drugi sam orze. Witaminy i minerały to nie antybiotyk, który bierzesz przez tydzień, gdy jesteś chory, a potem przestajesz. Jeśli chcesz cieszyć się dobrym zdrowiem i kondycją przyjmujesz je stale. Suplementację kończysz, gdy kończy się zapotrzebowanie Twego organizmu na tlen. Większość suplementów, które polecam zjadamy z G. sami, bo byłoby z nami całkiem niedobrze, chociaż codziennie trenujemy, szamiemy żywność w przewadze nieprzetworzoną i organiczną. Po prostu do tego służą badania, które wymieniłam tutaj – Zostań bogaczem plci przeciwnej, czyli jakie zrobić obowiązkowe badania. Gdy stwierdzisz, że są wporzo, i czujesz się dobrze nie musisz brać supli, ale musisz też mieć świadomość, że pewne ilości RDA (dziennego zapotrzebowania) są zaniżone. Mamy poważne przesłanki, że jod, witamina B12, oraz witamina C i na pewno by się coś jeszcze znalazło powinny być spożywane w większych ilościach. Ale skąd dzisiaj wziąć jod z wyjałowionej ziemi, czy powietrza? A witamina D, u ludzi zdrowych powinna oscylować na poziomie 50, a nie w dolnych granicach normy 20, bo to jest nie do przyjęcia, a dla ludzi chorych na raka poziom witaminy D powinien oscylować około 80. Przy czym faktycznie nie należy przekraczać 100. Nurtuje mnie jedno, że podani w przykładzie ludzie, którzy żyli po 140 lat na pewno nie mieli dostępu do tych wszystkich supli. Ok. zanieczyszczenie środowiska, ale w końcu mamy jeść bio. No i nasz klimat nie przewiduje spożywania alg i jagód acai, ani nawet ananasów i mandarynek. Po pierwsze, nie ma czegoś takiego, że „nasz klimat”. Człowiek nie powinien żyć w miejscu, gdzie przez pół roku ma taki ograniczony dostęp do słońca. Jeżeli już tutaj wylądował, to musi sobie radzić suplementacją, przynajmniej przez pół roku. Pierwszy przykład z brzegu: Science Daily donosi, że zespół naukowców z University of Alabama w Huntsville odkrył, że szczury, które były karmione 200 mg na dzień witaminą C doświadczały obniżenia poziomu hormonów stresu w osoczu, jak również obniżały się u nich wskaźniki stresu fizycznego i emocjonalnego. Główny badacz profesor P. Samuel Campbell, jest przekonany, że nasi prehistoryczni przodkowie najprawdopodobniej spożywali spore ilości witaminy C, poprzez dietę bogatą w owoce tropikalne. Jeśli tak, to odziedziczona po praprzodkach konstytucja fizjologiczna może wymagać dawek znacznie większych niż obecne RDA, aby zaspokoić nasze potrzeby utrzymania równowagi hormonalnej wynikłej ze stresów. Jestem w takim wieku, że moja babcia zjadła pierwszą mandarynkę chyba w wieku 60 lat i dożyła 80-ciu bez tejże mandarynki, spiruliny, chlorelli i acai. Skłaniam się do tego, że powinniśmy odżywiać się zgodnie z naszym położeniem geograficznym, korzystając naturalnie z dobrodziejstw importu na zasadzie urozmaicenia. Po pierwsze dożycie 80 lat nie oznacza jak dla mnie długiego życia, uważam wręcz, że Twoja babcia zmarła przedwcześnie. Centralnie: Jesteśmy stworzeni by jeść tropikalne owoce. Początki ludzkiego gatunku związane są z ciepłym klimatem. Pierwsze plemiona zamieszkiwały tak zwany „pas tropikalny”, ciepły obszar, który rozciąga się na przestrzeni około tysiąca mil powyżej i poniżej równika. Jest to środowisko, które obfituje w owoce tropikalne. Niektórzy ludzie uważają, że gdziekolwiek żyją powinni żywić się lokalnymi uprawami, ponieważ ,,logicznie myśląc” takie jedzenie jest dla nich najlepsze. W każdym razie gdzieś od kogoś usłyszeli, że tak powinno się jeść. W USA i w Europie ludzie często twierdzą, że skoro żyją w północnym klimacie to najwłaściwsze jest dla nich spożywanie potraw pochodzących z tej strefy klimatycznej. Pomyśl o tym w ten sposób, że jeśli mamy złotą rybkę, psa lub kota to czy zmieniamy dietę tego zwierzęcia za każdym razem gdy się przeprowadzamy? Czy zwierzęta w ZOO dostają inne rodzaje pokarmu w zależności od tego w jakim kraju znajduje się ich ogród zoologiczny? Gdy spojrzymy na ten temat z tej perspektywy, to zdamy sobie sprawę, że musimy uszanować dietetyczne wymogi każdego gatunku w oparciu o jego układ pokarmowy. Ponadto, wielu ludzi żyje w strefach klimatycznych, gdzie zbiory żywności są dostępne przez zaledwie kilka miesięcy w roku. Jak my. Co powinniśmy jeść przez większość roku? Anatomiczny i fizjologiczny układ człowieka jest zaadaptowany do tropikalnego pożywienia, a przede wszystkim do owoców. Podobnie jest u innych mieszkańców tropików. Na przykład w Środkowej Ameryce wszystkie ssaki, za wyjątkiem wydry oraz jaguara jedzą owoce. Tak samo większość ptaków, wiele płazów i spora liczba gadów. Nie ma żadnego logicznego, ani naukowego powodu by twierdzić, że tylko dlatego, że opuściliśmy tropiki, powinniśmy zmienić to, co było naszym naturalnym pożywieniem, przez większość naszego pobytu na Ziemi. Nie ważne gdziekolwiek będziemy się przemieszczać na tej planecie ( a nawet jeśli wyruszymy w podróż poza naszą planetę) tropikalne owoce zawsze pozostaną naszym naturalnym pożywieniem, jedyną dietą, do której jesteśmy idealnie zaprojektowani. Każdy z nas przez większość czasu żyje w miniaturze tropikalnego środowiska. Używamy ciepłych ubrań, kołder, ogrzewania by stworzyć sobie nasze prywatne tropiki. Nawet Eskimosi uważają, by mieć wystarczającą ilość warstw ubioru, i by utrzymywać jak najwięcej ciepła w swoim domu, tak aby mogli się czuć przez większość czasu prawie jak w tropikach (Douglas Graham) Chciałabym skorzystać z programu „Jem i … chudnę”, lecz nie mam czasu na codzienny trening. Wstaje o 5 o 5.30, potem jestem w aucie w drodze do pracy, wracam do domu o 17.00. Mam małe dziecko, męża, dom i inne obowiązki. Mam wrażenie, że wszystko na tym świecie począwszy od hobby, relaksu, zainteresowań, odchudzania, czytania, kina i wszystkiego oprócz harówy, jest dla singli. Zamożnych singli. Jak pogodzić życie z życiem? Jeżeli faktycznie nie masz czasu na codzienny trening, to proponuję następujące rozwiązania: W sklepie poruszaj się szybko. Podczas jazdy autem i przy pracy napinaj i rozkurczaj mięśnie brzucha. Od czasu do czasu przerywaj pracę i rób kilka pompek, albo kangurków. Parę skłonów i przysiadów. To wszystko mimochodem w środku dnia. Jedz ile chcesz, staraj się trzymać mniej więcej 811, ale tylko przez 8 góra 9 godzin. Pozostałe godziny doby pość, pijąc jedynie wodę, pokrzywę, rumianek, lub zieloną herbatę. W przypadku nie możności wykonywania ćwiczeń, szczególnie post przerywany jest najmocniejszym atutem programu „Jem i … chudnę”
♣
Jeżeli chodzi o męża, to wymieniłaś go jednym cięgiem ze swoimi obowiązkami. Może w tym tkwi jakiś problem? Mąż to przyjaciel i człowiek, z którym coś się buduje wspólnie. Tworzycie zespół. Mąż, który nie chce tworzyć zespołu, nie współpracuje i nie chce się wpasować w Twoją prozę życia powinien stać się dla Ciebie, albo motywacją, do lepszego pociągnięcia wszystkiego samej, całkiem dobra motywacja, albo inspiracją do znalezienia nowego męża. A co do bogatych singli, to rzeczywiście nie mają najgorzej, ale znam wiele świetnie prosperujących mamusiek. Jest to kwestia organizacji czasu, produktywności, przedsiębiorczości i egzekwowania. Kobieta może kosić pie, zajmować się osobiście dzie, interesująco wyglądać i cieszyć się z coitus, pod jednym warunkiem, że stworzy biznes w domu. Kobiety, które w okresie, gdy ich dzieci są bardzo małe muszą codziennie wychodzić na wiele godzin do pracy mają przechlapane. Ojciec i bardzo małe dziecko, to nie jest taki mus. Nie mogę sprzedać wszystkiego i wyjechać w Bieszczady – chciałbym ale nie przekonam do tego męża 🙂 Jakiś pomysł? Jakaś alternatywa? Please słowa otuchy potrzebuje. Już na wstępie siedzi błąd. Wszystko możesz. Ostatnio stulatek uciekł przez okno z domu starców, całkiem zdrowy na umyśle i powiedział, dość. Wszystko mogę i zaczął wszystko robić. Nie jesteś stulatkiem, masz więc więcej zobowiązań i nie radzę Ci niczego robić, co miałoby znamiona ucieczki. Nie ma po co uciekać. Po prostu kartka, ołówek skradziony z IKEA i konsekwentnie zapisz plan. Trzy, albo pięć lat daję sobie na to, to i to. A to są podpunkty, czyli kolejne przystanki na drodze do Twojego celu. Mając sensowny plan od razu poczujesz się lepiej. W takim kołowrotku, życia z dnia na dzień, często ma się wrażenie, że coś nam umyka, że zmierzmy do niczego, ale gdy mamy plan, od razu wszystko spowalnia i zaczyna nas bardziej cieszyć, bo to tylko jest kolejny etap. Planuj więc dziewczyno. Uwzględnij zarabianie pieniędzy, bowiem jak się okazuje nawet weganom są potrzebne. Dobrze więc kombinujesz, żeby kupić moją książkę.
♣
A teraz słowo otuchy. Lovciam Cię, jak prawie wszystkich moich czytelników, oprócz tych, którzy tu siedzą, a mnie nie lubią, ale kij z tym, niech siedzą. Ciebie Lovciam i wierzę, że Ci się uda, jak tylko weźmiesz wszystkie lejce w grabki. Życzę Ci tego.
♣ Kissssyyyyy też Burżuazję całą pepsi
Blog pepsieliot.com, nie jest jedną z tysięcy stron zawierających tylko wygodne dla siebie informacje. Przeciwnie, jest to miejsce, gdzie w oparciu o współczesną wiedzę i badania, oraz przemyślenia autorki rodzą się treści kontrowersyjne. Wręcz niekomfortowe dla tematu przewodniego witryny. Jednak, to nie hype strategia, to potrzeba. Rzuć też gałką na to: Jeść, jeść, jeść Program jem i … chudnę Kompulsywne jedzenie, czyli jak się to szamie, wywiad z psychologiem
Powiązane artykuły
Komentarze
Powitać Pepsi!!!
No pięknie, ponad 5tyś.lajciaków, gratuluję
Jak będzie ponad 50tyś.to będzie szał dzikich ciał!
Pozdro!
Hej Łysica, dawno Cię nie widziałam
No ja Ciebie w ogóle nie widziałem, ale czuję że kiedyś się spykniem w realu.
Jeszcze mnie nie odbanowałaś?
Smutno mi, bardzo, chyba się rozpłaczę.
Łysica nie że Cię nieodbanowałam, tylko przez takich jak Ty musiałam wszystkich zabanować i każdy, w tym zupełnie niewinny, czeka teraz na moderację
No dobra niech Ci będzie, ale chyba takim do końca złamanym kut…em to nie jestem?
ostatnio dużo interesuję się odżywianiem między innymi czytam twojego bloga
wg. dr.Kempisty najlepiej jeść owoce sezonowe które są „żywe”
No to żywe są tylko po zerwaniu z drzewa, czyli w Polsce 2 miesiące
ale jeśli zjemy je w dużych ilościach, organizm magazynuje je tak do około grudnia ?
a w zimie należało by jeść rożne przetwory owocowo warzywne
z innego źródła – duże ilości kiszonek na zimę
jeszcze wszystkiego nie przewertowałam 🙂
Pani Kempisty poleca też nabiał, jaja i mięso a sama wygląda jak ciężko chora z wielkim wzdęciem. Wiem, że można mieć wiedzę i jej na sobie nie stosować ale jednak….
ona ma 77 lata ?? a ma werwę której Ja przez całe życie nie miałam ?
Mariola ale jaki ona nabiał poleca ?? jakie mięso ?? jakie jajka ?? nie takie co masz w sklepie. Nie takie co jest pasteryzowane, odtłuszczone, naszpikowane hormonami i inną chemią.
ogólnie powinna być tendencja u wszystkich co propagują zdrowe żywienie aby zniechęcać do kupowania przetworzonej żywności, puszkowanej, wyjałowionej,…,…
a jaki dokładnie kierunek obiorą ci znawcy to już sprawa indywidualna czy nam to pasuje czy coś innego.
mnie bardzo podobają się jej przepisy. Dość dużo wynotowałam sobie z jej wykładów.
ale nie zatrzymuje się na tym tylko szukam dalej
Ona też dużo mówiła o ziołach. Bardzo bardzo dużo o tym by jeść sezonowe owoce i czerpać z natury. Nawet by zbierać sobie pokrzywę, mlecze, babkę lekarską i inne roślinki i robić sobie z nich sok, herbatę,..
Mnie się podoba takie podejście 🙂
Oczywiście ze trzeba mieć dystans i mieć zdrowy rozsądek.
Wydaje mi się szkoda by było przekreślać cały przekaz, wszystkie wiadomości od niej tylko dlatego że miała szarą cerę, że jej książka kosztuje aż 65 zł ( a podobno miała kosztować symbolicznie) a jedna saszetka probiotyku to aż 29 zł (dla mnie to dość dużo).
Ale nie przekreślam jej tylko staram się wyłuskać perełki.
Jakie mięso? Jakie jajka? a co za różnica, skoro skład biochemiczny produktów odzwierzęcych wskazuje PROSTO & CZYTELNIE, że TO NIE JEST POKARM DLA CZŁOWIEKA (nawet jeśli komuś wyjątkowo udaje się dożyć setki, to i tak umiera przedwcześnie i nie ze starości tylko z NIEWYDOLNOŚCI organizmu, głównie nerek) http://www.roik.pl/zwierzecy-cukier-szkodzi-ludziom/#more-29465
Nie znam się na takich biochemicznych sprawach więc pewnie nie ma sensu ze mną na ten temat dyskutować 🙂
ale dziękuję za taką informacje, będę o niej na pewno pamiętać i może coś wpadnie mi ciekawego do czytania w tym temacie.
(ale prawda jest taka, że jest ogromnie wiele sprzecznych ze sobą informacji i badań, ile specjalistów tyle punktów widzenia )
dziś usłyszałam coś co uznałam za warte zapamiętania
powiedział to Jerzy Maslanky (też pisał książki o zdrowiu)
parafrazując: jeżeli gdzieś ktoś twierdzi że ma super hiper specyfik nie znaczy że będzie to pasowało Kowalskiemu. Bo każdy jest indywidualnością, ma swoją własną historię, osobliwe środowisko w którym żyje. Jednemu bardziej pasują ciepłe posiłki inny świetnie się czuje na raw.
I nie można odgórnie zarządzić że wszyscy mają jeść jajka albo że mają nie jeść bo każdy jest inny.
Ja jestem zdecydowanie za tym by kupować naturalne produkty. Ale nie takie podpisane naturalne 😉
ale takie pierwotne niemal że z ogródka 🙂
ostatnio dużo interesuję się odżywianiem między innymi czytam twojego bloga
wg. dr.Kempisty najlepiej jeść owoce sezonowe które są „żywe”, czyli warzywa owoce ze szklarni nie mają tych samych dobroczynnych właściwości.
Do Polski trafiają banany zrywane jak jeszcze są zielone więc nie mogły dojrzeć na słońcu i czerpać z niego.
Podobnie inne owoce tropikalne.
słyszałam również że ok 70% zawartości suplementu krąży w organizmie i nie jest do niczego wykorzystywana, jest ostatecznie magazynowana ale jako coś „obcego” – tak to zrozumiałam. Co sie przekłada na późniejsze problemy zdrowotne.
Ell wystarczy, że pół życia wzrastały na słońcu. Banany zawsze zrywa się zielone, a potem one wytwarzają taki gaz i robią się żółte. Czyli akurat z bananem to zły przykład. Może z mango, ale one też pół życia rosły w słońcu.
Gdyby nie suplementy już musiałabym brać poważne leki, tylko wielkim dawkom antyoksydantów, witaminie D, minerałom i C zawdzięczam moje zdrowie
podobno to za mało, bo owoce zebrane w połowie dojrzewania nie mają fitohormonów.
że taka dieta ma sens jak się mieszka w okolicy danych owoców żeby móc je jeść dojrzałe, nasycone słońcem.
Może nie potrzebnie drążę jeśli dla jednych Twoja dieta jest wspaniała i super działa.
Ale tak się głośno zastanawiam, jeśli mogę.
Moje drążenie wynika z stąd że nie mam tak kasy żeby iść do ekologicznego i wykupić wszystko 🙂 i zastosować wszystkie diety po kolei 🙂 suplementy itd
więc wolałabym znaleźć to najlepsze, optymalne rozwiązanie dla mnie 🙂
Ell zróbże kasę, bo całe życie będziesz musiała się zastanawiać nad czymś co nie powinno w ogóle zabierać czasu. Każdy może zdobyć tyle pieniędzy i le jest mu potrzebne. Ludzie, którzy dbają o zdrowie, muszą mieć więcej pieniędzy niż inni.
Nie da się 🙂 nie mam do tego głowy ani nerwów 🙂
A jakie to poważne leki musiałabyś brać, których to moja babcia po 70 nadal nie bierze? Żadnych.
klepsydra to do mnie ? nie rozumiem pytania.
sama od niedawna suplementuję się wit D, C (lewoskrętną), magnezem (poprzez skórę), chlorellą i sproszkowaną trawą jęczmienną
rano uwielbiam szejki owocowo warzywne – dają powera
ale np. dr.Kempisty której dziś obejrzałam chyba ze cztery wywiady :> 😉 odradza łączenia warzyw i owoców 🙁
ale po za tym wszystko co mówi bardzo mi imponuje i wydaje się bardzo rozsądne i przemyślane.
no a drążę i drążę temat żywienia bo mam problemy z kondycją, zmęczeniem i myśleniem 🙁 i długa droga jeszcze przede mną.
pozdrawiam 🙂 i życzę owocnych przemyśleń 🙂
Ell łyknij greensa & fruitsa , albo Life’s Viatlity i wszystko minie jak reką odjął. pozdrowionka
No na pewno 😉 ale wpierw muszę się wszędzie rozejrzeć i z różnych źródeł poczytać 😉 czyli 100lat mi potrzeba na to 😉
Niech Ci będzie Kaśka jak chcesz, ale nie zapomnij że Cię lubie!
no dobrze, moje pytanie z tych banalno – trywialnych… jak jest koszt miesięczny brania suplementów, które jak piszesz są tak niezbędne. Bardzo proszę o odpowiedź konkretną. Dzięki 🙂
Agatkowa przecież każdy potrzebuje czego innego, należy kupić to co jest potrzebne. To samo z jedzeniem eko. Po prostu musisz kupić i już. Masz na to zdobyć środki. Tak do tego podchodzę
Fajny artykuł. Chociaż nie wiem czy fajny to pasowne słowo. Ale mniejsza z tym. Chwyciłam aż po Campbella, którego kiedyś przeczytałam i próbowałam to o suplementach be znaleźć, ale znalazłam, że suplementy nie są takie złe, natomiast baza to jedzenie, więc prosta rzecz ja będziesz kajzerki z serem wpierniczał, to nawet najjaśniejsza multiwitamina nie pomoże. Zatem chyba się zgadza. Zainteresował mnie żywo wątek o lokalnie nielokalnie, nietropikalnie. A co z medycyną chińską (którą czytam, ale która do raw nie pasuje więc podejrzewam, że nie jesteś jej fanką). Ja poszukuję cały czas, a i z medycyny chińskiej skorzystałam z efektami. A oni tam, że cytrusy w zimie be bo wychładzają, chlorella też wychładza, więc nie dla każdego, bo różne niedobory mamy, ale może dla tych co mają nadmiar to ok. Więc lokalność to w tym przypadku znaczyłaby sezonowość i indywidualne podejście. Osobiście choerella na mnie dobrze działa, ale jem jej zdecydowanie mniej w zimie. Nie czytałam wszystkiego jeszcze, przyznaję, u Ciebie na blogu, wiec może już coś było o tym, ale jak w takim razie podchodzisz do tychże energetycznych, nadmiar, wychłodzenie itd. teorii.
Jaga osobiście niczego co wydaje mi się dobre nie odrzucam, pewnie w końcu stworzę wkrótce własną koncepcję dla naszego klimatu, połączenie 811, medycyny chińskiej, ajurwedy i mojego „jem i … chudnę”, coś dla świrów, którzy nie chcą, nie potrafią, boją się , nie wierzą. Na razie codziennie poświęcam kilka godzin na rozkminianie tematów. Wszystko zaczyna mi się logicznie układać w całość, a przede wszystkim, że jedno, nie wyklucza drugiego, nawet paleo.Ciepłe, zimne, ing i jang, to pestka, przy problemie węgli i tłuszczu. Te dwie postawy wydają się wzajemnie wykluczać. Ale też mogą to być pozory, jak przy diecie śródziemnomorskiej.
Ja np.jestem niesamowitym zmarzluchem.
Potrafiłam spać w kurtce zimowej 😉 żeby się lepiej zregenerować kiedy inni normalnie spali w piżamie.
a teraz dwie kołdry, dwie pary spodni do spania 😉
no nie ma zmiłuj się 🙂 albo się porządnie ubiorę albo rano wstanę obolała.
Jaga, ja już wiem, że najważniejsza jest równowaga pod każdym względem i dobrze wiedzieć co wychładza, co rozgrzewa a co jest neutralne i kiedy je zastosować, aby sobie pomóc i nie eliminować zupełnie ani jednej grupy (chyba że indywidualnie coś nie sprzyja zdrowiu lub wręcz wywołuje chorobę), tylko równoważyć, zachować proporcje, albo też eliminować czasowo i wprowadzać ponownie
A kiedy można się spodziewać jadłospisów do jem i chudnę? 🙂
Niedawno zmieniłam dietę na wegańską i tak się cały czas zastanawiam jakie suple brać. W planach miałam B12 i D3+k2. Myślisz, że powinnam brać coś więcej? Możesz jakieś konkrety polecić (szczególnie teraz myślę o grupie B i wit. C)? Mówisz, że bierzesz minerały i C i antyoksydanty, możesz podać co konkretnie? 🙂
Kochana Pepsi,
Poszukuje suplementu na bazie żywności, w którym warzywa, owoce, zioła i zieleniny urodziły się w pełnym słońcu i mają pełno biofotonów.
Wyhodowane były z zasadami bio, w zasobnej we wszystkie minerały glebie.
Pola uprawne były tak zorganizowane, że nie przenikała do nich żadna skażona woda podskórna, a opady je zasilające były krystalicznie czyste.
Po zerwaniu przebyły krótką drogę do fabryki, gdzie były umyte, wysuszone gorącym powietrzem, czy liofilzowane nie tracąc nic ze swoich bardzo bogatych właściwości.
Następnie zaraz po tym zostały zupełnie naturalnie, bez żadnych chemicznych wypełniaczy, antyzbrylaczy, czy sklejaczy, przetworzone w tabletki czy kapsułki.Takie kapsułki zostały następnie przebadane w niezależnym laboratorium, które określiło, że w trakcie całego terminu przydatności do spożycia preparat nie będzie tracił nic ze swoich właściwości na wskutek reakcji fizyko-chemicznych.
Taki suplement pragnę zakupić i natychmiast spożyć , aby mój nie idealny organizm mógł wyciągnąć z niego wszystko, tak, aby na wyjściu nie było nawet śladu po nim.
Chciałbym też w związku z tym dotrzeć do niezależnych i wiarygodnych badań, które by mi pokazały, że przelatuje przez nasze organizmy wiele cennych składników z pożywienia, których nasze organizmy nie potrafią, czy nie mogą wykorzystać.
Jasno i klarownie pokazujących, że w takich samych warunkach suplement jest wyłapywany i wykorzystywany inaczej niż standardowa żywność.
I przy okazji próbuje sobie też wyobrazić jak wyglądałby nasz kraj, gdyby wszystkie osoby w wieku produkcyjnym zajmowały się biznesem w domu i za tak zarobioną kasę spożywały tylko bio żywność i konieczne suplementy.
Byłoby zajebiście Jaspis
Ja też poproszę o rozeznanie się w tym temacie i stosowny wpis na blogu
🙂
dążę do ideału 😉 który wyznacza kierunek 🙂 więc jest szansa że za jakiś czas będę wiedzieć więcej niż dziś 🙂
gdyby sposób żywienia nie był taki ważny to po co w ogóle autorka tego blogu wywnętrza się na temat diety. Też przecież szuka, czyta i usiłuję wyłuskać sens i najlepsze rozwiązanie.
Nie ma po co wyobrażać sobie utopii Jaspis, szkoda na to czasu, jest to tak samo niemożliwe, że codziennie spotkam wszystkich ludzi w wieku produkcyjnym uprawiających sport. Ja zwracam się do ludzi, którzy nie widzą siebie w systemie, a potrzebują dużo pieniędzy do zapewnienia sobie wysokiego standardu życia, w tym oszczędności czasu. Zrozumienie tego jakie możliwości daje nam komunikowanie się ze światem i odbieranie bodźców bez wychodzenia z domu, pozwala właśnie na takie wykorzystanie współczesnej technologii. Apeluję do moich czytelników, którzy skoro weszli na ten blog nieprzypadkowo, mają w sobie wolę poszukiwania i zmiany. Nie jestem żadnym przywódcą, nie przemawiam do mas, ludu pracującego. Mój głos dociera do Wybrańców.
Pepsi a tę Twoją D3 + K2 to dzieci też mogą? No bo niby skąd takie małe weganiątko, o ile nie ma skośnych oczu, ma mieć K2? Taki trzylatek dajmy na to… Ogólnie to wyszło mi w crono, że moje dziecko ma za mało wapnia, żem się zdenerwowała, czy te normy to nie są dla wszystkożerów z nadmiarem białka? Dla dorosłych norma to minimum 1000mg, jakaś masakra na surowym, nawet z wiaderkiem szpinaku, główką sałaty i garścią migdałów wciąż za mało.Wkurwiona jestem normami, statystykami i badaniami. Te ostatnie to do wyboru do koloru dla zwolenników każdej opcji coś się znajdzie na potwierdzenie słuszności. Wszystko ze złotą pieczątką z laboratorium. Oszaleć można. A strach o dziecko zostaje…
Mariola spytaj lekarza, bo to są suple dla dorosłych
lekarza o K2 ? 🙂 to najpierw musiałabym mu wykład zrobić co to takiego