Pepsieliot
Możesz się śmiać, ale i tak za kilka godzin
zmienisz swoje życie...
209 919 404
61 online
33 564 VIPy

Próbowałam ćwiczyć w domu, ale przy pierwszej pompce nie podniosłam się z podłogi

I taki koment:

Jak to ładnie powiedziane „ruszasz ze skrzyżowania”. Ruszałam wielokrotnie i za każdym razem okazywało się, że to pieprzone rondo, a ja znowu trafiam na stare ścieżki. Kiedyś byłam aktywna, bieganie, pływanie, nurkowanie, owoce, warzywa itd, potem samochód, praca, dzieci. Mam 43 lata, jestem szczupła choć tu i ówdzie przybyło. Drę faje i pijam hektolitry kawy dziennie. Jakiś czas temu pomyślałam, ej, rusz dupsko. Najpierw badania, okazało się, że mam guzki na tarczycy, nienowotworowe ale jednak. Do operacji, nie zdecydowałam się, guzki także w węzłach chłonnych. Olałam, pomyślałam, że czego nie wiem, nie istnieje. Naczytałam się o terapiach naturalnych, przeczytałam chyba wszystko. Ale jestem kurna mądra, mam w mózgu nieograniczone ilości wiedzy i gówno, na tym się kończy. Próbowałam poćwiczyć w domu, ale przy próbie zrobienia jednej pompki nie podniosłam się z podłogi. Przebiegnięcie w wolnym tempie od furtki do bramy kończy się zadyszką. Faje, zero kondycji, zero czegokolwiek. Wieczorem wizualizuję sobie jak wstaję rano i wypijam na czczo szklankę wody, potem ssanie oleju, to, tamto i przychodzi rano, wstaję, robię kawę i siadam z nią na tarasiku i odpalam papieroska. Hmmmm … jaki smaczny. Wkurwiam się na siebie na maksa.


Czytam bloga Pepsi i się wkurwiam na siebie, co ja? Jakaś kretynka jestem?! Robimy terapię 4 szklanek, pierwszy raz spróbowałam w ciągu dnia, po 4 kawach i chyba paczce fajek. Ale nie miałam pojęcia czy dam radę to wszystko wypić. Pierwsze dwie szklanki bez problemu, ale z trzecią był problem, bo mi ocet śmierdział. Czwartej nie dałam rady, a kolejnego dnia odpuściłam. Kolejnego wypiłam trzy znów w ciągu dnia, gdy okazało się, że poranny rytuał kawa plus fajki jest nie do przebrnięcia. Kolejnego wstawiłam wodę na kawę i zrobiłam pierwszą szklankę czekając na kawę. Potem drugą i trzecią. Kawa gotowa. Aha. czyli jest sposób. Czwartej na razie nie mam odwagi. Ale trzy na czczo już idą. Zaczęłam biegać, od furtki do bramy (jakieś 30 metrów). Ale kilka razy w te i wewte już jest kilkaset metrów. To nie jest kurna śmieszne. Jestem padnięta jak koń po westernie. Odstawiłam cukier, przestało mi smakować słodkie. Nie jem mięsa, w ogóle mało jem. Nigdy nie byłam fanką jedzenia, mogłabym się żywić tabletkami. Czy ta zmiana będzie trwała? Nie mam zielonego pojęcia, bardzo bym chciała. Jak mnie dopada zwątpienie myślę sobie, że chemioterapia na bank nie smakuje lepiej niż np. ocet jabłkowy. Przeżywam jakiś mega kosmos. Jak się spojrzy na to co wokół, to śmiać mi się chce. Szkoda mi ludzi, szkoda mi siebie taką jarającą, ukawioną, zanieczyszczoną, stetryczałą. Trzeba czasu i obserwacji świata, ludzi, siebie. Czy wytrwam? Czy się obudzę? Oby. Całus.


No tak, robisz trochę chaosu, podwyższasz entropię, masz coraz mniej danych, a informacja to świadomość i wszyscy zanurzeni w tej grze, jakoś to odczuwamy. Walka ze swoimi słabościami jest podstawowym błędem, jaki popełniają ludzie, bowiem jakakolwiek walka jest skazana na porażkę. Walka piętrzy potencjały, a siły wyrównujące beznamiętnie muszą je wyrównać. Dlatego w żadnej wojnie nie ma wygranych stron. Nie ma wygranych walczących polityków. Wahadła destrukcji walczą ze sobą poprzez wciąganie popleczników do walki, same pozostają całkowicie beznamiętne w realizacji własnych celów, czyli organizowania sobie żarcia energii. Z jednej strony jesteś pełna dystansu do siebie, widać, że siebie lubisz, a z drugiej rozpoczęłaś walkę z istotą, o którą powinnaś się troszczyć i zaopiekować nią, jak ukochanym dzieckiem. Z kolei idealizowanie własnych słabości, bałwochwalstwo, brak obiektywnego spojrzenia na siebie z boku, podobnie jak walka spiętrzy potencjały. I też przyjedzie walec i wyrówna.

Nie ma po co wgapiać się w lustro, wystarczy zerknięcie, żeby wszystko było jasne. Widzisz swoje słabości, rozumiesz, że karmią wahadła destrukcji, nie walczysz jednak, nie obwiniasz się, nie chowasz też głowy w piasek, nie konfabulujesz, że to jest fajne, nie jarasz się własnym nihilizmem jak nastolatka, po prostu w tym momencie godzisz się z tą sytuacją. Pierwszy raz w swoim życiu mówisz świadome tak. To nie ma nic wspólnego z afirmacją. Jest tylko Twoja zgoda na teraźniejszość, na Twój strach, który pchnął Cię do poszukiwań rozwiązań alternatywnych. Wszystko jest po coś. Wyobraź sobie, że łazisz sobie po mieście bez żadnego powodu. Bujasz się jednym słowem, a to tu Cię poniesie, a to tam zrobisz kawkę, a tu zadrzesz fajcię. Czy takie bujanie się zaprowadzi Cię do Twojego celu? Z pewnością podkarmisz kilka wahadeł destrukcji, zaciągniesz kredyt w korporacji tytoniowej, z pewnością medyczno-farmaceutycznej, ale w ten sposób osobistego szczęścia się nie osiąga. Dla odmiany przyjeżdżasz do miasta zwanego Barcelona, a Twoim celem jest zobaczenie katedry Gaudiego. I nawet, gdy nie masz namiarów z satelity, gdy nie masz planów miasta, gdy nikogo nie pytasz o kierunek marszruty, w końcu dochodzisz wcześniej, czy później do swojego celu. To się wydarzy zawsze, gdy tylko wejdziesz przez swoje drzwi i podążysz własną drogą.

… „Szkoda mi ludzi, szkoda mi siebie taką jarającą, ukawioną, zanieczyszczoną, stetryczałą”… Nie żałuj ludzi i siebie, bo to właśnie będziesz wciąż widzieć w zwierciadle rzeczywistości. Po prostu kochaj siebie i innych bez żałowania. Rzuć tylko gałką, zobacz jak jest, powiedz, widocznie tak teraz jest, zgoda, wszystko jest po coś, i wszystko minie. Bo Wszechświat w najmniejszym fragmencie nie chce zrobić Ci na złość, on beznamiętnie da Ci wszystko to, co myślisz. Miej swój cel, nie jakieś małe, codzienne cele, ale cel podstawowy, a jak on się ziści, wszystkie pośrednie automatycznie też. I teraz poszukaj własnych drzwi. Jak powiesz ogólnikowo: chcę być zdrową, piękną i bogatą, to to są jaja egotyczki, a nie cel. Tylko nie poszukuj na siłę swojego celu, on się zawsze sam pojawi i zawsze dusza i ego wyrażą na niego zgodę. Nie gadaj na lewo i prawo o swoim celu. Miej go, po czym najlepiej zaraz o nim zapomnij, a teraz skup się na działaniu. Wszystko co robisz wykonuj ze starannością, zobacz jak najwięcej dobrego we wszystkim, bez popadania w idealizację, która jest nieprawdą. Dostrzeż swoje wady, i bez jakiegokolwiek obwiniania zacznij zmieniać nawyki, ale nie udawaj kogoś innego. Twoja dusza z pewnością nie stanie Ci na tej drodze w poprzek. To nadejdzie od ego. Zaakceptuj, przytul i rób dalej swoje, idź własną drogą, do własnego celu. Obniżaj entropię, czyli pozbawiaj świat chaosu, a z pewnością go (cel w sensie) osiągniesz.

z miłością

(Visited 4 932 times, 1 visits today)
-
Blog pepsieliot.com nie jest jedną z tysięcy stron zawierających tylko wygodne dla siebie informacje. Przeciwnie, jest to miejsce, gdzie w oparciu o współczesną wiedzę i badania, oraz przemyślenia autorki rodzą się treści kontrowersyjne. Wręcz niekomfortowe dla tematu przewodniego witryny. Jednak, to nie hype strategia, to potrzeba.
Może rzuć też gałką na to:

Dobre suplementy znajdziesz w Wellness Sklep
Disclaimer:
Info tu wrzucane służy wyłącznie do celów edukacyjnych i informacyjnych, czasami tylko poglądowych, dlatego nigdy nie może zastąpić opinii pracownika służby zdrowia. Takie jest prawo i sie tego trzymajmy.

Komentarze

  1. avatar Lucia 13 października 2018 o 12:54

    Peps, jaki jest twoj cel? 🙂

    1. avatar Jarmush 13 października 2018 o 13:33

      nie mów o swoim celu nikomu, nikt nie zna mojego celu, tylko ja

  2. avatar Lucia 13 października 2018 o 13:48

    Ok. Ale dlaczego nie mowic? W „sredniowieczu” kobieta przed skonczeniem 3-go mca ciazy nie mowila o niej, bo zle oko, bo zly jezyk, bo cosik zle… Oczywiscie ode ludzi. Czy chodzi o przywary ludzkie?

    1. avatar Jarmush 13 października 2018 o 14:33

      Chodzi o nawarstwienie potencjału, po prostu nie mówić i koniec. O planach też nie należy opowiadać, szczególnie gdy są dla nas ważne.

  3. avatar Kózka 13 października 2018 o 16:20

    Autorko komenta. Naczytałaś się co jest dobre a co złe. Okazało się, według tego co się naczytałaś, że to co Ty robisz jest „złe” i dalej to robisz ale teraz jeszcze z większa, coraz większą spiną i to dopiero teraz jest to dla Ciebie, osobiście złe. Czemu tak myślę? Bo są ludzie, którzy naginają, olewają ciepłym moczem wszystkie zasady zdrowego życia, którymi obecnie trąbią na prawo i lewo i co z nimi? Żyją sobie długo, żyją sobie tak jak chcą, robiąc co chcą, jedząc i pijąc co im smakuje. Bez spiny. Znam masę takich przypadków. Im to nie szkodzi, nie skupiają się na tym, tylko…żyją. A kiedy robisz coś, co lubisz, ale się naczytałaś, że to takie bleee i złe i w ogóle badań masa, że od tego to same szwanki i potknięcia w ciele będą, ale robisz to a potem się biczujesz, to co się dzieje? A właśnie to co się naczytałaś, czego się tak boisz, co oni napisali. Wszechświat jest mentalny. Ty nadajesz wszystkiemu znaczenie. Albo przestań to robić bo już masz za bardzo zryte w głowie na te tematy, albo zluzuj i wkładaj w te wszystkie niby „ble” rzeczy piękne, dobre, wzniosłe intencje dla Ciebie, takie z serca. Odczaruj je, zrzuć zły urok i ciesz się z tego, co Ci smakuje i żyj dalej i tyle. Zobacz, jakie problemy se Twoje ego robi z tego. Zobacz jakie to śmieszne jest. Zaśmiej się, od razu Cię trochę puści. Szukaj swoich metod, swoich sposobów, najlepszych dla siebie. Masz tę moc 😉
    Pozdrawiam 🙂

    1. avatar Ania 16 października 2018 o 06:48

      Dobrze napisane!

  4. avatar Paulina87 13 października 2018 o 19:03

    A co jeśli facet mówi Ci, ze to koniec a Ty czujesz ze jesteście sobie pisani. Czujesz ze to twoja bratnia dusza? przez seks się rozstajemy, ale
    Ja czuje ze to nie powinno tak być, chce być z nim
    Tylko w tej chwili na sile
    To raczej nie wypali. Co powinnam zrobić by nie piętrzyć potencjałów ,
    Jednocześnie nie chcąc końca!

    1. avatar Carrie 14 października 2018 o 13:48

      Im bardziej nie chcesz końca, tym bardziej rozsadzasz związek od środka. Inaczej mowiąc- milość nie idzie w jednej parze z lękiem, czyli albo kochasz, albo się boisz rozstania/zdrady/cokolwiek sobie wymyślisz tu się mieści

      1. avatar Paulina87 16 października 2018 o 07:35

        dobrze napisane, dziękuję Ci:)

        1. avatar Carrie 16 października 2018 o 23:03

          <3

  5. avatar Lucia 14 października 2018 o 18:46

    Pepsi, jak teraz praktykujesz niepietrzenie potencjalow? I jesli to nie sekret, to dlaczego nie sluchasz juz Nelly?

    1. avatar Jarmush 14 października 2018 o 21:14

      bo nie odbieram jej fal, bardzo nie odbieram

  6. avatar Niania 14 października 2018 o 19:48

    Peps, ja z innej bajki mam pytanie. Czy jest coś co może pomóc przy migrenach występujących podczas miesiączki (te mam regularnie co miesiąc). Mam migreny również w inne dni poza miesiączką, podobno to od wahań hormonów. Tak lekarze twierdzą (badań hormonów nie miałam, po prostu powiedziałam im, że w miesiączkę mam migreny najczęściej). Rezonans głowy nic nie wykazał. Podobno za wrażliwa jestem na ten świat, też tak mówią 😉

    1. avatar Jarmush 14 października 2018 o 21:08

      surowa dieta roślinna bio

  7. avatar Melania 15 października 2018 o 04:39

    dzięki za odpowiedź 🙂 a jak nie mam możliwości kupowania u siebie warzyw i owoców bio? tyle co ze swojego ogródka mam. A tak to nawet na wsi po kolei pryskają ogrody i drzewka. czy ozonowanie warzyw i owocow to wtedy dobre rozwiązanie? powoli odstawiam mięso narazie, ciężko idzie ale powinno się udać.

    1. avatar Jarmush 15 października 2018 o 05:49

      hoduj jarmuż, jest niesamowicie wytrzymały nawet na mrozy, zajmuje mało miejsca, stale odrasta i ma świetny skład aminokwasowy i zawiera też wszelkie dobra roślin krzyżowych, no i są nasze zielonki BIO w pudełeczkach, w zimie idealne rozwiązanie, mamy algi, trawy, jarmuż, brokuły i inne

  8. avatar ewkax1 15 października 2018 o 08:33

    Jestem w bardzo podobnej sytuacji jak autorka komentarza.
    Niby wiem, że trzeba zaakceptować sytuację, działać a nie walczyć bo prędzej czy później wahadło dopadnie. Chcę znaleźć własną drogę (nie na siłę czy desperacko), nie chcę popadać ze skrajności w skrajność i jest git, czuję, że zaskoczyło, szukam pozytywów w każdej sytuacji i widzę, że wiele się zmienia. Kiedy tu nagle dopada mnie strach (bliżej nieokreślony), wracają stare nawyki – jakiś kompuls, i wszystko się wali. U mnie to zaczyna się od jedzenia, jeśli jem dobrze to i psycha się dostraja. Jak tylko popuszczę hamulce (przejem się orzechami, zjem coś słodkiego czy nawet dojem jakieś jabłko po szejku) wszystko wali się lawinowo. Często mam poczucie niedosytu i dopycham, aż do momentu przepełnienia. Potem mam wyrzuty, spinam się i „karcę” – od jutra nic nie jem itp.
    Piszesz :”Dostrzeż swoje wady, i bez jakiegokolwiek obwiniania zacznij zmieniać nawyki, ale nie udawaj kogoś innego. Twoja dusza z pewnością nie stanie Ci na tej drodze w poprzek. To nadejdzie od ego. Zaakceptuj, przytul i rób dalej swoje, idź własną drogą, do własnego celu”.

    A ja czuję się jak chomik w kołowrotku, kręcę się cały czas w tym samym bagnie i jak tylko wydaje mi się, że się uwolniłam, wpadam z powrotem, czując się coraz bardziej bezsilną i beznadziejną. Czy to znaczy, że mój cel nie jest szczery, czy za bardzo wpatruję się w zwierciadło?
    Jak utrzymać się na dobrej drodze jeśli widzę, że faktycznie jest lepiej i co robić kiedy czuję, że wahadło mnie dopada? Jak zmienić nawyki jeśli czuję, że one same jeszcze nie odpadają??

    1. avatar Jarmush 15 października 2018 o 09:54

      u Ciebie trzeba rozwiązać jakoś kwestię poczucia winy, a jest to lęk przed karą, nic innego. A cóż takiego złego jest w jabłku po szejku ? Zaakceptuj siebie taką jaka jesteś Bridżet, a potem jeden kroczek przez własne drzwi i już będziesz w super drodze.

      1. avatar ewkax1 15 października 2018 o 10:52

        tylko jak to rozwiązać?! jak wyzbyć się tych lęków? mam poczucie, że powierzchownie na kilka dni udaje mi się to wyciszyć, ale to potem wraca ze zdwojoną siłą i jeszcze bardziej mnie rozwala;/ Co jest złego w jabłku – nic, tylko że ja mogę pochłonąć 1-2 kg na raz, a potem brzuch pęka w szwach…

        1. avatar Jarmush 15 października 2018 o 17:06

          no i co z tego? a potem nie jesz 20 godzin

          1. avatar ewkax1 16 października 2018 o 10:06

            takie to proste, a zarazem takie trudne…
            czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy:*

  9. avatar fila 15 października 2018 o 08:57

    Co do tematu pompek- rób deski, podpory i psy z głową w dół i nagle Ci się uda 🙂

      1. avatar fila 16 października 2018 o 20:38

        O, i chyba ten wpisik ówcześnie czytałam, ale egusio było mało zwarte i szalało. Teraz się do tego stosuję 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sklep
Dołącz do Strefy VIP
i bądź na bieżąco!

Zarejestruj sięZaloguj się

TOP

Dzień | Tydzień | Miesiąc | Ever
Kategorie

Archiwum