Pepsieliot
Możesz się śmiać, ale i tak za kilka godzin
zmienisz swoje życie...
214 845 977
20 online
35 407 VIPy

Jak zdradzić męża, żeby to nie okazało się zdradą? Tylko w matrixie możliwe …

Jak zdradzić męża, żeby to nie okazało się zdradą? Tylko w matrixie możliwe …

ta sprawa nie zostanie do końca rozwikłana, będzie supeł

Koment: Mi też w domu niczego nie brakuje, mam przecudownego męża … Ale stało się: zauroczyłam się innym mężczyzną, poczułam niesamowite „motyle w brzuchu”, podczas każdej rozmowy chemia między nami była nieziemska. Po jakimś czasie staliśmy się nierozłącznymi przyjaciółmi, aż w końcu zrozumiałam, że go po prostu prawdziwie kocham. Nawet jakby mocniej niż męża. Miałam niemały dylemat co tu zrobić z pożądaniem. I wiesz co wybrałam? Kochać jeszcze bardziej. Dlatego dla dobra wszystkich (jego, jego żony, jego dzieci, mojego męża, moich dzieci, całego otoczenia i mojego) zerwałam z nim kontakt. Mówiąc krótko: nie dałam dojść do głosu ego i naturze, które były winne tej sytuacji. Teraz wciąż po prostu go kocham i liczę, że spotkamy się w Niebie. Yyy … dziękuję. Jestem wdzięczna za ten komentarz (jak za każdy na tym blogu). Każda ocena pochodzi z umysłu, czyli z ego. Została opisana sytuacja z matrixu, która została „rozwiązana” metodami z matrixu i nadal pozostaje czystym doświadczeniem z matrixu. Pojawia się też matrix duchowy, niejakie Niebo. Klasyfikuję rzecz bez oceniania, choć z trudem. (…) „Kocham nawet jakby mocniej niż męża. (…) Teraz wciąż po prostu go kocham i liczę, że spotkamy się w Niebie.”(…) Rozumiem, że w Niebie będziesz się chętniej spotykała z tamtym mężczyzną niż z mężem? To nie jest chwytanie za słówka, po prostu widać czarno na białym jak matrix karmi się ego. Jak obietnice dozgonnej miłości zupełnie nie pasują do natury człowieka. Że są formą chciwości i skąpstwa. Tak samo, jak gromadzenie pieniędzy, czy ciągły strach o finansową przyszłość.

Drugi człowiek ma nam zapewnić różne rzeczy, do tego do końca życia, gdyż złożył stosowną przysięgę. To oczywiście jest założenie impasu na drugiego człowieka. To jest rozgrywka bridge’owa, a nie życie. Może się tak złożyć, ale nie z powodu przysięgi. Związek z drugim człowiekiem ma stanowić zabezpieczenie w matrixie, ale taki przymus nigdy się nie uda w szczerym pożyciu dwojga ludzi. Związek z drugim człowiekiem ma stanowić zabezpieczenie? Jest to bardzo wygodne dla społeczeństwa. Niech przysięgają, potem niech się rozmnażają i jednocześnie bardzo dużo kredytów i zobowiązań wspólnych niech biorą, tak, żeby musieli ze sobą tkwić. Jak skąpcy, którzy gromadzą pieniądze na czarną godzinę. Religia, jako element matrixu duchowego ma się dobrze, gdy ludzie wierzą, że prawdziwie przyjemne życie to dopiero po śmierci, w Niebie. To bardzo wygodne dla religii. Masz zadręczać się przeszłością, albo tylko wspominać ją, dręczyć się przyszłością, albo marzyć o cudach, bylebyś tylko nie cieszyła się chwilą „tu i teraz”. Bo bycie „tu i teraz” i jakiegokolwiek przymusu nie da się pogodzić. Będąc tu i teraz w nic nie musisz wierzyć, po prostu wiesz, bo ta chwila się dzieje.

Spotkała Cię miłość, ale już kogoś kochałaś. Ocena społeczna?  Bardzo źle dla społeczeństwa (co z tego, że dobrze dla jednostki). Ocena Twoja? To grzech, muszę to skończyć, wolę cierpieć. No i nie chce mi się od zera zaczynać wszystkiego. Szczególnie jak te motyle opadną. Jednak wybrałaś męża (chociaż go mniej kochasz) i nierozwalenie stadła. Ocena społeczna?  Bardzo dobrze dla społeczeństwa i dla rodziny, czyli podstawowej jednostki. Ocena Twoja? Wolę trochę pocierpieć, ale nie zgrzeszyć. No i w Niebie będzie git, wiadomo, że Go spotkam. Męża się jakoś w Niebie zgubi. Matrix kocha się karmić takimi sytuacjami.

Rozterkami ego, strachem związanym z pojęciem „grzechu”, nieustającymi rozkminami ego, nienawiścią do małżonki kochanka (jakby ona była winna), generalnie smutkiem rozstania, i tragifarsą pożegnania się z przedmiotami. Jakby co. Tak działa matrix, a Ty nie jesteś w stanie będąc „tu i teraz” go zaspokoić. Musisz wciąż tkwić w przyszłości, albo marzyć o przyszłości, rozkminiać przeszłość. „Tu i teraz” nie ma czegoś takiego jak grzech. To wymysł matrixu. W każdym z nas tkwi jaźń, ta sama boskość, która doświadcza wszelkich przejawów naszego ego. Ale to Ty wybierasz drogę. Tak zwani święci odmawiają sobie uciech świata doczesnego (cokolwiek to znaczy), działają przeciwko swojemu ego, walczą ze sobą/ze złem i „wygrywa dobro”. Tymczasem zupełnie nie o to chodzi, żeby zwalczać siebie samego. Jeśli patrzysz na świat sercem, będziesz kochała również swoje ego. Tyle tylko, że świadomie, tak jak się kocha nieudolnie kłamiące dziecko. Wiesz, że kłamie (nawet Cię to rozczula), ale przecież nadal kochasz dziecko. To samo z ego.

Dopóki nie potrafisz wyłączać umysłu na żądanie, obserwuj siebie jako myśliciela, patrz na siebie z boku. Zobacz, jak ego usiłuje Cię oszukać, zamydlić Ci oczy, wmówić, że coś jest złe, albo dobre dla Ciebie. Nie ma po co nienawidzić swojego ego, uszanuj to dziwadełko, kochaj go jak wszystkich, ale miej przez cały czas świadomość, że to ego. Twoje myśli, to nie jesteś Ty. Takie decyzje, jak odejście od męża do innego człowieka, będą bardzo intensywnie maglowane przez ego. Będziesz oszukiwana i manipulowana. Będziesz straszona grzechem, karą za grzechy, wjedzie ciężka artyleria w postaci: czy możesz to zrobić dzieciom? Ego będzie Cię też straszyć skutkami finansowymi, i okropną rzeczą dla wielu ludzi, czyli zaczynaniem wszystkiego od nowa.

(…) „Nie dałam dojść do głosu ego i naturze, które były winne tej sytuacji” (…) Nikt nie zawinił. Na pewno nie natura. Ego zrobiło swoje, więc doszło do głosu, szczególnie na początku, gdy związek się rozwijał. To samo ego przerwało związek ze strachu. Wszystkie te emocje wzmocniły matrix. I tylko tyle. Lovciam.


reklamablogBlog pepsieliot.com nie jest jedną z tysięcy stron zawierających tylko wygodne dla siebie informacje. Przeciwnie, jest to miejsce, gdzie w oparciu o współczesną wiedzę i badania, oraz przemyślenia autorki rodzą się treści kontrowersyjne. Wręcz niekomfortowe dla tematu przewodniego witryny. Jednak, to nie hype strategia, to potrzeba. Rzuć też może gałką na to: Dobre suplementy znajdziesz w naszym Wellness Sklep


Disclaimer: Info tu wrzucane służy wyłącznie do celów edukacyjnych i informacyjnych, czasami tylko poglądowych, i niekoniecznie wyraża zdanie założycielki bloga, tym bardziej nigdy nie może zastąpić opinii pracownika służby zdrowia. Takie jest prawo i sie tego trzymajmy.


 

(Visited 7 340 times, 1 visits today)

Komentarze

  1. avatar kasia.i 6 lutego 2017 o 20:04

    ego zdradza i ego odwodzi bądź każe pokutować za zdrade? to jak żyć panie, jak życ..

    1. avatar Jarmush 6 lutego 2017 o 20:26

      wejść w siebie i podjąć świadomą decyzję, jaka by ona nie była i ruszyć z miejsca

  2. avatar fila 6 lutego 2017 o 21:43

    Pepsi, mistrzowska rozkmina:-)

    1. avatar Dorota 7 lutego 2017 o 18:41

      Nic tu nie ma grzegorzadam

      1. avatar grzegorzadam 8 lutego 2017 o 09:31

        U mnie jest fajnych parę zdań.

  3. avatar PannaDzastin 7 lutego 2017 o 00:34

    Siemanko! Chętnie przeczytam jak się do mojego kawałka matrixu odniesie ktoś z zewnątrz, budzący się. Potrzebuję jakiegoś totalnie innego spojrzenia na sytuację.
    Doświadczyłam kiedyś przebudzenia, odpadło ode mnie ego i było woooow, cuda na kiju się działy. Byłam sobą, lwicą, burzą, wiatrem, czuciem i obecnością. Serio, polecam! I poznałam wtedy kogoś, kto też się jakby przebudził, też poczuł siebie, tą naturę, i było nam super. Potem odezwało się w nas ego. Jemu mówiło: musisz z nią zamieszkać za wszelką cenę, musisz o nią walczyć nawet z nią samą, być z nią, bo jak nie to umrzesz, ona ci potrzebna do życia jak tlen. Mi mówiło (ma na imię Zuza): musisz się zgadzać na jego naciski żeby go nie skrzywdzić, choćby cię nie wiem jak irytował, oceniał innych i był mało sprytny to Ci nie wolno się wściekać bo jesteś jaśnie oświecona, potrzebujesz go, a poza tym dał ci świadomość że masz ciało (oj to prawda, dzięki niemu poczułam swoje ciało) .
    Próbowałam negocjować inne warunki (on żądał tego by zamieszkać w moim domu, czego ja nie chciałam), ale nic nie docierało przez tą ścianę lęku u niego. Lęku, że odejdę. Uznałam że trudno, tam jest Budda w środku, i we mnie jest Budda, nie można się dźgać. Każde z nas dojdzie samo do prawdy, a jeśli jest czysta miłość w nas, to przetrwa. Zerwałam z nim, bo niestety taka jest prawda, że go nie kochałam prawdziwie. Pożądałam, tęskniłam za przeszłością, ale chciałam żeby się zmienił, a to nie jest miłość. On jeszcze bardziej ześwirował, ego w nim szalało, przychodził do mnie pijany, wrzeszczał, dzwonił, pisał, prowokował (w końcu przestał). Ja się czułam winna, że nie mówiłam stanowczo wcześniej o moich potrzebach, on się czuł winny że na mnie naciskał, zostaliśmy pogryzieni własnymi zębami.
    Wyjechałam na kilka dni, odpłynęły złość, gniew, rozpacz, myślałam że i tęsknota minie, ale nie minęła. Spotkaliśmy się. Do niego coś tam dotarło, że nie można kochanej osoby do niczego przymuszać, że jak kochasz to nic nie oczekujesz na przyszłość, że kochasz i jesteś tu i teraz. Że prawda jest jedna i ona przetrwa. Do mnie zaś dotarło, że to nie jest jego wina ani moja, wcześniej obciążałam go w myślach winą (siebie też ale mniej). Ale ile się o sobie dowiedziałam dzięki temu człowiekowi, to głowa mała!
    Dziś moim marzeniem jest odpuścić i umieć kochać, ale nie wikłać siebie i kogoś, tylko kochać. Siebie i innych. Żadne z nas nie jest winne, poznaliśmy się żeby doświadczyć i odkryć prawdę o nas samych.
    Ale jak kochać? Zuza mi mówi, że nie umiem, że to się nigdy nie uda. Ja mówię: Zuza, wiem że Ty myślisz bidoczku, że świat jest zły i nie do naprawy, ale nie jest tak, ja Ciebie kocham strasznie, chodź, przytul się, nic więcej się nie liczy. A Zuza chce, żebym ja pokochała jego konkretnie i z nim była, tak jak jego ego tego chce. A skąd ja mam wiedzieć, czy to się kiedyś uda? Ciągle wymagam (w sensie że Ego) od siebie żeby go pokochać albo jednoznacznie się od tego oderwać (wóz albo przewóz), od niego wymagam, żeby się przebudził natychmiast i może nawet sprawił, by moje ego go pokochało tak jak wcześniej. A to nie jest tak. Jak kochać? Jak kochać żeby nie ranić siebie i innych??
    Bardzo doceniam swoją sytuację, to że nie mamy dzieci, nie niszczymy rodzin, że możemy działać dość swobodnie. A więc jest OK, jestem wdzięczna za tę sytuację. Przyjmuję to że mam mętlik w głowie i bronię się przed własnym sercem. Jest mi przykro że on sobie robi to samo i też bardzo cierpi.
    Co robić, jak się zachować? Powiedzieć mu, że to koniec i zerwać kontakt, czy odbierać jego telefony? A może podrzucić OSHO? Obrazić się? Zuza ma tysiąc pomysłów, a moje wnętrze żadnego, tylko żeby płynąć z prądem i robić swoje.

    1. avatar Jarmush 7 lutego 2017 o 09:34

      Ja tu nie widzę cienia problemu, bawmy się jak dzieci. Jesteście wolni, rozumiecie istotę oświecenia, ba, udało Ci się na pewien czas przebudzić, gdzie tutaj jest problem? Pewnie go nie kochasz w 3D. W 5D kocha się wszystkich, ale w 3D trzeba poczuć tę miłość sercem do tego jednego. O właśnie. Popatrz na niego sercem i nazwij emocje, które odczuwasz. Albo uświadom sobie co o nim myślisz, i zobacz co ciało ma do powiedzenia, emocje pochodzą z ciała i nie kłamią, myśli pochodzą z umysłu i mogą chcieć nas bardzo zmylić.
      Ja tu nie widzę miłości z Twojej strony do niego. On to intuicyjnie czuje i dlatego się tak wścieka.
      Być może z tej mąki chleba nie będzie.
      Milczenie jest najlepsze. Nic nie mów, nie roztrząsaj z nim już tego, ani w sobie. Po prostu sobie bądźcie razem, lub osobno. Bez rozkminy.
      Zuza to nie jest zbyt piękne imię dla ego? Nie oceniam, śmieję się

      1. avatar PannaDzastin 7 lutego 2017 o 17:52

        No właśnie że ja z jednej strony też nie widzę problemu 😀 myślę: po prostu zrób dziewczyno tak albo siak i olej. Ale męczę się myślami, nieraz myślę że on jest ślepy jak kret a potem się okazuje, że to ja odwalam taką manianę, że żal dupę ściska.
        Ona naprawdę ma na imię Zuza, nie zdecydowałam o tym 😀 próbowałam wymyślić coś głupszego, ale Zuza to Zuza.
        Jakiś pomysł już mam. Moje ciało ogólnie wie co robić, ale nieraz jest tak hmm… im lepiej tym gorzej? Im bardziej uwalniam się od ego, tym mocniej ono atakuje i próbuje przejąć kontrolę nad moim ciałem. Nieraz to nawet śmiesznie wygląda, bo zaczynam się spinać jakbym miała tiki nerwowe. 😛

    2. avatar Łuki 7 lutego 2017 o 10:30

      Podczas regresji hipnotycznej ogarnęłoby Cię, że byliście w poprzednich wcieleniach dowódcami, hersztami przeciwnych klanów albo wzorem Romea i Julii w starożytnym Egipcie.
      Związani emocjonalnie tak czy siak. Takie Yin i Yang.
      Określ siebie – bardziej woda czy bardziej ogień?
      Będziesz wiedziała co Ci w życiu potrzebne dla równowagi, a więc też co Twoje Ty/matrix uważa za potrzebne do wrzucenia do kotła. Chociaż tyle i aż tyle.

      Wtedy lepiej wiesz na co patrzeć. Za dużo tu paradoksów, żeby nie brać ich w życiu pod uwagę.
      Czy coś..

      Wspaniała kobieta! Rzućcie mi linka do portalu randkowego dla „bez ego” proszę ;D
      1st komentarz, zainspirowany!

      1. avatar PannaDzastin 7 lutego 2017 o 17:56

        Ha ha, Łuki, dzięki 😀 rozbawiło mnie to, bo już to sobie wyobrażam, że w poprzednich wcieleniach byliśmy dowódcami przeciwnych armii a dziś mieszkamy w Piździniu na tym samym osiedlu 😀
        Bardziej woda czy bardziej ogień? Z tych dwóch to najbardziej serce i lwica 🙂 a on – serce i lew.
        Ach te paradoksy…
        Pozdrawiam 😀

    3. avatar Agnieszka 7 lutego 2017 o 11:08

      Dziewczyno, moim zdaniem Ty go bardzo kochasz! W szczególności kochasz go swoim prawdziwym ja/duszą, kochasz ciałem, a jedynie Twój umysł, wystawiony na działanie złej energii, mówi Ci, że to nie miłość. Pytasz „jak kochać?”. Otóż jesteś bardzo blisko pełnej miłości – tylko oczyść Zuzę, napełnij ją miłością i dokonaj wyboru. (Osobiście polecam kompleksowe oczyszczanie za pomocą spowiedzi świętej i napełnianie się Miłością Bożą w Eucharystii, ale nie narzucam, może masz jakieś inne sposoby).

      1. avatar Jarmush 7 lutego 2017 o 12:16

        a więc Kościół mówi coś innego niż ja 🙂

        1. avatar Agnieszka 7 lutego 2017 o 13:04

          Dlaczego? Mogłabyś rozwinąć myśl?

          1. avatar PannaDzastin 8 lutego 2017 o 08:18

            Pepsi mówi, że ego zawsze będzie niezadowolone, że tego się nie da „oczyścić”. Po prostu taka jego rola.

          2. avatar Agnieszka 8 lutego 2017 o 09:27

            Da się, uwierz mi! 🙂
            Oczyszczenie umysłu jest warunkiem koniecznym do oświecenia.

  4. avatar Beata Herbata 7 lutego 2017 o 00:35

    Świetny tekst 🙂

  5. avatar Aldona 7 lutego 2017 o 07:06

    Witaj Pepsi, proszę poradź co spożywać a czego unikać przy zakażeniu bakterią Helicobacter pylori. Mój znajomy ma ten problem i chciałabym mu coś sensownego doradzić. Dziękuję.

    1. avatar Jarmush 7 lutego 2017 o 09:09

      należy się jej pozbyć (lukrecja DGL, czarnuszka i zioła) , czyli wyleczyć błonę śluzową żołądka, no i prawie jednocześnie zakwaszać, bo zwykle jednak chodzi o słabe trawienie z powodu za małej ilości kwasu, nawet pomimo kwaśnego refluksu
      http://www.pepsieliot.com/3-ziola-na-twoj-obolaly-zoladek-oraz-wzmianka-o-helicobacter-pylorii-3/
      http://www.pepsieliot.com/prosty-test-nadkwasote-raczej-niedokwasote/
      Zakażenie Helicobacter pylori
      Czarnuszka posiada klinicznie zbadaną przydatną aktywność anty helicobacter pylori, porównywalną do potrójnej eradykacji.

    2. avatar grzegorzadam 7 lutego 2017 o 10:23

      Helico to pożyteczna bakteria również, z rozsądkiem.
      kto stwierdził nadmiar, bo badania lab są mało obiektywne.

      1. avatar Aldona 7 lutego 2017 o 10:32

        Z tego czego wczoraj się dowiedziałam, w badaniu laboratoryjnym wyszło, że znajomy ma 3 krotnie przekroczoną normę. Ma jakieś dolegliwości, ale musiałabym dopytać, bo już nie pamiętam.

        1. avatar grzegorzadam 7 lutego 2017 o 10:57

          dopytaj, helico to tylko jeden z elementów.
          Kilka dni czyszczenia jelit solanką wskazane:

          http://www.pepsieliot.com/jak-w-tydzien-pozbyc-sie-osobistych-pasozytow/

  6. avatar Agnieszka 7 lutego 2017 o 10:39

    Pepsi, napiszę Ci prawdę. Kocham Cię. Kocham też męża, kocham tamtego mężczyznę, kocham jego żonę, kocham wszystkich. Wszystkich tak samo bardzo, bardzo mocno, całą swoją duszą, całym swoim sercem i całym swoim umysłem. I jeśli piszę, że kogoś „JAKBY mocniej”, to właśnie mam na myśli, że przysłówek „mocniej” jest już tylko oceną mojego umysłu, nie całej mnie, złożonej z duszy oraz ciała i/w tym umysłu, które z natury są dobre i kochane, ale niestety podatne na złą energię pochodzącą od Szatana. Może nie napisałam tego dobitnie w komentarzu, którego fragment zacytowałaś, ale myślałam, że to dostrzeżesz. Fakt, że uświadomiłam sobie miłość do innego mężczyzny, to nic nadzwyczajnego. Kocham go tak samo, jak wszystkich innych ludzi. Nie cierpię. Jestem szczęśliwa. Nie boję się niczego. Mam nadzieję, że wszyscy spotkamy się w Niebie. Odpowiadając na Twoje pytanie – z wszystkimi będę wówczas „spotykać się” równie chętnie, nie będziemy tam odczuwać zazdrości, pożądania czy lęku. Będzie tylko i wyłącznie Miłość. Bóg.
    Bóg jest Miłością.

    1. avatar Jarmush 7 lutego 2017 o 12:23

      mam na to inny pogląd, już jesteśmy w niebie i nic nam do szczęścia nie potrzeba, wszystko jest w nas

      1. avatar Agnieszka 7 lutego 2017 o 12:59

        Twój pogląd jest bardzo blisko Prawdy. Kochając, dotykasz Nieba. Po końcu tego świata, możesz być w nim w pełni.

        1. avatar Jarmush 7 lutego 2017 o 14:34

          Mówisz nie o prawdzie, tylko o wierzeniach, ja w nic nie wierzę, piszę to co wiem

          1. avatar Agnieszka 7 lutego 2017 o 14:58

            Ja piszę o prawdzie którą poznałam, o tym czego doświadczyłam i to co sama wywnioskowałam.
            Ty często piszesz np. o tzw. Matrixie, 5D, o tym, że umysł/ego nie jest częścią człowieka. Skąd to „wiesz”? Czy masz na to jakieś naukowe dowody?

          2. avatar Jarmush 7 lutego 2017 o 17:47

            Oczywiście, czytam Harameyna, ostatnio dostał nagrodę na konferencji światowych fizyków. Przede wszystkim 2 razy byłam sama przebudzona. Widzę co się dzieje. O matrixiw w każdym państwie jest normalna nauka, poczytaj Wereszczagina. Ludzie są szkoleni do życia w matrixie. Czytam rzeczy, które piszą przebudzeni, Osho, Tolle, wszystko się pokrywa z moimi doświadczeniami. Książka Osho „Wiara, zwątpienie, fanatyzm” jest słowo w słowo zgodna z tym co wiem na ten temat.

          3. avatar Agnieszka 8 lutego 2017 o 08:52

            Niestety nie znalazłam nigdzie przytoczeń żadnych naukowych dowodów na to, co głoszą panowie, których wymieniłaś. To nie są teorie naukowe, tylko poglądy i wierzenia tych osób. Więc to, co zyskujesz dzięki czytaniu ich nieudowodnionych twierdzeń nie jest „wiedzą” – nie pisz, że to „wiesz”, co najwyżej możesz w to „wierzyć”.
            Tak jak ja wierzę w to, co napisali oświeceni Duchem Świętym autorzy Pisma Świętego.

            Doskonale rozumiem co czujesz, czytając u kogoś coś, do czego wcześniej sama doszłaś, czego sama doświadczyłaś, co sama wywnioskowałaś. Taki autor staje się dla Ciebie autorytetem, Chcesz czytać go więcej i więcej. Czujesz, widzisz, że on mówi prawdę. Ale to, że Ty tak sądzisz, nie znaczy, że teorie tej osoby mogą wejść do kanonu nauki.

          4. avatar Jarmush 8 lutego 2017 o 09:04

            siedzisz w matrixie duchowym, ale to spoko, widocznie Twoja jaźń potrzebuje jeszcze takiego doświadczenia, lovciam 🙂

  7. avatar Marta 7 lutego 2017 o 10:41

    Oj trudne to wszystko. A co jeśli bliska osoba jest w stosunku do nas agresywna? Głównie biernie – obrażanie się, mileczenie, nadmierna formalność, ale też czynnie: wybuchanie złością bez powodu (albo i z)i jeszcze te szczęki mu tak śmiesznie chodzą. Ja wiem to wszystko jego ego. Tak próuję z tego wybrnać – popatrzeć na niego przez pryzmat jego ego. Przecież on też się z tym męczy, zwyczajnie urażona duma i lęki nie dają mu spokoju. I trochę mi to pomaga.. Ale czy to nie jest ocenianie, wywyższanie się?
    Znowu druga droga czyli przyglądanie się swoim włąsnym emocjom jest dużo trudniejsza – ta złość, którą do niego czuje (jak on może mnie tak traktować!!!) , ten lęk (do czego on się posunie – emocjonalnie – , jak jeszcze mnie zrani?) są bardzo silne i zamiast się w nie zagłębiać wolę spojrzeć na partnera „z góry” (co też nie działa w 100 procentach, rzecz jasna).

    1. avatar walkaplci 8 lutego 2017 o 10:38

      Jeśli już się Pani związała i chce działać, to warto zacząć od zastanowienia się jak było na początku. Czy zmienił się pod wpływem związku z Panią czy już taki był a Pani zmieniła się w trakcie? Jeśli traktuje Panią źle, zwłaszcza jeśli jest to na poziomie patologii, to dopuściłbym manipulację. Jest o tym trochę książek, ja zwykle polecam tresowanie przez pozytywne wzmocnienie 😉 (np. „najpierw wytresuj kurczaka”). Krytykowanie go i obniżanie jego poczucia własnej wartości to błędne koło. On będzie wtedy obniżał Pani poczucie własnej wartości, ostatecznie nawet Panią poniżając. Paradoksalnie to prowadzi to utrzymania związku, bo Pani z obniżonym poczuciem własnej wartości i poczuciem winy, ma trudniej znaleźć kogoś innego, a on jako facet realizuje (choć w najgorszy możliwy sposób) swój instynkt „dominacji” (to nie ego). To działa podświadomie, choć rani obie strony. Oczywiście można poprawić pewność siebie i poczucie własnej wartości, wtedy znacznie łatwiej zmienić faceta, ale to półśrodek („można zmienić faceta, ale to niewiele zmienia”).

      Naturalnie instynkt „dominacji” powinien realizować się w opiekowaniu (to te instynkty sprawiają, że mężczyźni pomagają innym, dążą do celu, biorą odpowiedzialność i często nawet poświęcają swoje życie. Wykorzystanie instynktu zależy od charakteru i świadomości człowieka. Tak jak nóż, sam w sobie nie jest groźny, a w krytycznej sytuacji, może uratować życie). Pani Dagmara Skalska ciekawie to ujęła z punktu widzenia kobiety:
      „Nie potrafimy w sposób naturalny zwrócić się do swojego mężczyzny, żeby się nami zaopiekował by nam pomógł. Przypomina mi się, jak jedna z moich kursantek pożaliła się na warsztacie: „wielokrotnie prosiłam swojego męża by pomógł mi wynieść zakupy z auta i nie ma ochoty pomagać”. Pytam się jej, w jaki sposób to robi i słyszę: „Mógłbyś mi czasem pomóc i wyjąć rzeczy z auta!”. A to nie jest prośba, to jest rozkaz i pretensja.”

      Podstawowa zasada – w związku nie pracuje się z osobą która powinna najwięcej poprawić, ale tą która ma siłę się zmienić. Zmiana samego siebie jest bardzo trudna, a co dopiero zmiana drugiej osoby która tego nie chce. Na faceta i tak Pani nie wpłynie (chyba że przez zmianę siebie). Mężczyzna kształtuje siebie w kontaktach z innymi mężczyznami i to do tego głównie w działaniu (o mężczyznach, dość fajnie mówi Pan Jacek Masłowski, jeden z lepszych profesjonalistów w tym temacie w Polsce).

      Ps. Jeśli Pani tylko chce to da Pani radę. Kobieca energia jest znacznie potężniejsza, może wzmacniać, ale też odbierać siłę. Jeśli facet nie nauczył się bronić, to jest bezsilny i czuje się zagrożony. Każdy reaguje na zagrożenie inaczej, Pani sama wie najlepiej jak reaguje Pani facet.

      1. avatar Jarmush 8 lutego 2017 o 12:04

        my tu na Ty wszyscy jesteśmy 🙂

        1. avatar walkaplci 9 lutego 2017 o 11:30

          Zboczenie zawodowe, jak coś doradzam, włącza się tryb Pan/Pani… przyzwyczajenie drugą naturą człowieka XD Poprawię się 🙂

      2. avatar atram 13 lutego 2017 o 12:07

        Dzięki za odpowiedź, chyba sobie tresowanie kogokolwiek odpuszczę, a zajmę sie swoimi emocjami. Bo faktycznei można zmienić tylko siebie.

  8. avatar grzegorzadam 7 lutego 2017 o 10:55

    Na nadmiar helico najlepszy kwas fulwowy, Lugola, jodyna, MSM, DMSO, WU, soda, boraks.
    Jest tego trochę.

  9. avatar Gabriela 7 lutego 2017 o 14:13

    Pepsi z innej beczki, jeśli kilka dni nie odpowiadasz przez formularz (pisałam w sprawie rozpiski supli), to cierpliwie czekać czy ponowić?

    1. avatar Jarmush 7 lutego 2017 o 14:28

      czekaj, wszystkim odpisuję, ogromne ilości mejli, ale codziennie pracuję nad tym

  10. avatar Stasiu Grant 7 lutego 2017 o 23:30

    Ciekawy temat. Twój komentarz ma w sobie trochę racji, jednak czy nie demonizujesz „tego co z matriksa”? Normy społeczne są elementem matrixa, ok, ale czy to automatycznie czyni je czymś złym co nas ogranicza? Norma społeczna, że bierzemy odpowiedzialność za dzieci też jest ograniczająca. Mamy z niej zrezygnować? Definicja grzechu/zła jest całkiem prosta – świadome działanie które krzywdzi innych…
    Wracając do tematu związku. Ja rozumiem, że hipergamia i pierwotne instynkty robią swoje, ale czy tą metodą nie stworzymy świata samotnych egoistów? Pomijając to, że w takim świecie, żaden świadomy mężczyzna nie wejdzie w związek z kobietą (ja np. nie rozumiem, jak kobiety mogą myśleć w taki egoistyczny sposób).

    1. avatar Jarmush 8 lutego 2017 o 08:44

      grzechu jako takiego nie ma, więc definicja przekręca to czym można byłoby nazwać grzech: szaleństwo i takie tam

      1. avatar anonimka 8 lutego 2017 o 17:58

        dobra i zla tez nie ma. dualizm nie istnieje w rzeczywistosci duchowej. ale w rzeczywistosci materialnej potrzebujemy punktow odniesienia, zeby moc to w ogole funkcjonowac. dlatego pojecie dobra i zla sa przydatne. a slowo „grzech” to tylko chrzescijanskie okreslenie czynienia zla innym. nie ma sie co obrazac na nomenklature.

        zgadzam sie ze staniem grantem, wiernosc to piekna i rzadko spotykana umiejetnosc, ktora umieja sie wykazac tylko rozwiniete istoty. i nie pisze o „powstrzymywaniu sie przed grzechem”, co czyni autorka komentarza, podczas gdy do zdrady doszlo juz milion razy na plaszczyznie emocjonalnej. pisze o prawdziwej wiernosci, popartej swiadomoscia i przebudzeniem. swiadomy wybor bycia z jednym czlowiekiem. cos pieknego.

        1. avatar Jarmush 8 lutego 2017 o 19:53

          nikt się nie obraża za słowo grzech, zacytowałam tylko Tolle , rozdział 6, Potęga teraźniejszości

        2. avatar Agnieszka 8 lutego 2017 o 21:32

          anonimko, zgadzam się z wszystkim co napisałaś, poza Twoją oceną motywów działania „autorki komentarza”. W oryginalnym komentarzu przedstawiła ona je w ostatnim, puentującym zdaniu, które nie zostało zacytowane przez Pepsi.
          Autorka wybrała swojego męża nie dlatego, by tylko powstrzymać się od grzechu zdrady (bo tak, doszło do niej dużo wcześniej), ale dlatego, że podjęła decyzję na poziomie nadświadomości.

        3. avatar Stasiu Grant 9 lutego 2017 o 20:27

          Anonimka mnie uprzedziła 🙂 Grzech istnieje -> „grzech” to tylko chrześcijańskie określenie czynienia zła innym.

          A że Tolle jako jeden z budujących New Age, wmawia nam, że tego nie ma? No cóż, może nie bez powodu go promują 😉

          1. avatar Jarmush 10 lutego 2017 o 08:31

            Widać, że nie przeczytałeś ani słowa Tollego z dobrą intencją, mogą go promować (niby kto? kto by na tym zarobił?) , czy nie promować, jego słowa to tchnienie do przebudzenia, jest Buddą, i każdy kto się skupi na tym co on mówi odrazu to wie

  11. avatar Anna Maria 10 lutego 2017 o 06:18

    Pepsi a Ty jesteś w związku czy po prostu np z kimś dzielisz swój dom/łóżko itp?
    Lovciam :*

    1. avatar Jarmush 10 lutego 2017 o 08:15

      Jezusie, Maryjo, Józefie, ja jestem zakochaaaana na maxa, nie nadaję się do dzielenia z obcymi ludźmi łóżka 😀

  12. avatar fox 30 lipca 2017 o 01:57

    ponoć jak pojawiamy się tu i teraz, to mamy pewne lekcje do odrobienia. I wydawało by się, że jak człowiek jest świadomy to nie powinien cierpieć przy zdradzie ze strony partnera, tylko próbować odrobić te lekcje. A jednak pojawia się żal, strata. Oddalenie od siebie powoduje straszny zawód. Szczególnie kiedy jest się zaskoczonym zdradą, kocha się i myśli, że jest się nadal kochanym… a tu taki klops.. no nie da się nie żałować pięknego czasu i jeszcze ta „Ziuta”, która podszeptuje głupoty… no trudno się pogodzić z takimi lekcjami. Nasza nieświadomość powoduje, że popełniamy błędy, które zaś pchają śpiącego do zdrady. Jak obudzić śpiącego zdrajcę, którego się bardzo kocha? Przez pozytywne tresowanie…;) – brzydko powiedziane bo sama miłość działa uzdrawiająco. Tylko, czy śpiący zdrajca nadąży??? Czy nie zmarnuje się szansy dla tych dusz? Czy starczy sił i miłości? Receptą jest chyba jednoczesne przebudzenie i poziom świadomości.

    1. avatar Jarmush 30 lipca 2017 o 06:26

      nie można nikogo zmieniać, ani namawiać do przebudzenia, sama się zmień i przebudź

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sklep
Dołącz do Strefy VIP
i bądź na bieżąco!

Zarejestruj sięZaloguj się

TOP

Dzień | Tydzień | Miesiąc | Ever
Kategorie

Archiwum