@Pepsi Owszem, jest, ale jeżeli ktoś ma takie problemy z radzeniem sobie choćby na rynku pracy, gdzie wyzwaniem jest pójście…
Współcześnie zaczynamy różnić się coraz mniej.
Jesteśmy jak te modne skarpetki, niby nie do pary, ale dziwnie komplementarne. Jednak ja nie o tym, więc odkładam na bok swoje horre skłonności do dygresji i skarpecianych analogii.
W pewnym wieku, lat dwudziestu, czterdziestu, a może nawet stu (trudno spamiętać) porzuciłem epikurejskie (myślałby kto) życie materialisty i czołowego przodownika matriksu, by z buta ruszyć ze skrzyżowania w kierunku świadomego, pozytywnego, oświeconego życia.
Przez etap wyparcia, paranoi, totalnego wkurwu, po zrozumienie, radosną kontemplację i coś na kształt spokoju.
Piszę to dla młodszego siebie z innego wymiaru, ale też, bądź co bądź (a nawet przede wszystkim) dla Ciebie.
Uczy się chłopców tych wszystkich rzeczy o uczuciach. Że facet ma być niby silny, ma mieć pozycję w stadzie i nie być mięczakiem. Że emocje są dla bab, że pochlipać to se może koleżanka.
Tyle, że słabość nie jest domeną kobiet, ludzie ogólnie bywają słabi, cokolwiek ( w sensie emocje) pokazują na wierzchu.
Nikt też nie mówi czym właściwie są te emocje, tyle, że w wieku 28 lat jesteś w stanie rozpamiętywać swoją pierwszą randkę w 5 klasie podstawówki, na której zbłaźniłeś się do reszty. Stulatek wciąż obwinia niesprawiedliwą przedszkolankę.
Możesz chcieć dobrze płatnej pracy, płaskiego auta, chawiry (jakby co, wyraz zapożyczony z jidysz) z jacuzzi z widokiem na ołszyn, w końcu pieniądze są spoko w matriksie, są wynikiem kreacji przepływu.
Ale jak często myślisz o tym, że powinnaś czuć się szczęśliwa?
Czy myślisz o tym częściej niż o nowej parze chodaków Gucci albo wkurzających obowiązkach służbowych?
Hory jako korporacyjny szczur
No więc taki byłem. Chory Horry.
W pogoni za wielkimi pieniędzmi, wielką karierą, wielkimi znajomościami z wielkimi-małymi Indianinami, ups, ludźmi na wielkich bankietach z kosmiczną ilością alko and narko.
Ubrany w lakierowane buty i pretensjonalnie drogi (kredyt konsumpcyjny) zegarek, z wiecznie wkurzoną miną, orężem z ironii i komentarzy wypowiedzianych tonem eksperta.
Kasy miało być jak lodu, a było jakby mało satysfakcji z jakby idiotycznego życia.
Nie ze względu na podupadające zdrowie nawet, tylko ze względu na nieustającą amplitudę drgań przez cały czas w tym samym temacie.
Jak wypadło, czy mogłem mniej wtopić, i co będzie w przyszłej gonitwie, na którego folbluta mam obstawiać?
Jak dżem, co drugi dzień, na kolacji u Królowej Kier, zawsze wczoraj, zawsze jutro, nigdy dziś.
Wielkie ekscytacje, a po nich ogromne doły.
Wszystko było skrajnie genialne, zajebiste i trendy albo zupełnie do dupy, tak że nic, tylko odwalić kitę, czyli zawinąć się z tego planu. Jak z pamiętnika egzaltowanej nastolatki: uwielbiam i nienawidzę.
Zrezygnowałem z pracy w biurze, bo myślałem, że to ona mnie unieszczęśliwia.
Potrzebowałem paru lat żeby uzmysłowić sobie, że stałem na skrzyżowaniu, że to moje życie mnie unieszczęśliwiało, własne ego kopało pode mną doły, czeluście, otchłanie.
Rzygałem pitoleniem szefa, i lakierkami, od których dostałem bolesnego modzela na środkowym.
Zacząłem pracować w domu zakładając, że własny biznes da mi poczucie wolności, czas na mnie samego i w ogóle stworzenie czegoś od nowa, niby Deus artifex, renesansowy Bóg kreator.
W życiu często przydaje się mocny kręgosłup, oraz silne stawy, dlatego polecam Osteocare TiB:)
Logicznie zaplanowałem niemal każdy dzień na miesiące do przodu. Chłodna kalkulacja i zero emocji. Osiągnąłem cel i znów sięgnąłem dupy.
A później było coraz gorzej.
Na co dzień bez pasji do robienia biznesu i kręcenia lodów, miałem wszystkiego dosyć.
Ludziom przytrafia się to ciągle, mamrotałem pod nosem, takie jest właśnie życie, co ty odpierdalasz? I nagle stało się.
Zrezygnowałem z wielogodzinnego gapienia się w monitor i nieustającego kalkulowania w temacie firmy i kasy.
Praktycznie na pewien czas całkiem ześwirowałem.
Przeszedłem załamanie, wyparcie, prawie, że wbiłem sobie cyrkiel w coś i długie wakacje kisiłem się na tapczanie.
Potem nastąpiła zmiana, tym razem szpak dziobał bociana.
Zacząłem biegać, chodzić na paczkę, coś tam wyprawiać z oddechami i nagle coś we mnie walnęło.
No idź sobie pobiegaj:) Wielce polecam książkę Biegam bo muszę
Nie mając nic do stracenia, postawiłem na wolność. Nadal byłem otwarty na projekty, ale robiłem mniej, nie miałem planu.
W pewnym momencie zacząłem podróżować, byle gdzie. Raz aeroplanem, a raz z buta przed siebie.
Wszystko wibruje, ja też wibrowałem, ale widocznie jakoś wyżej, albo tylko inaczej, bo zacząłem poznawać niezwykłych ludzi, niezwykłe istoty.
Prawdziwych guru i samozwańczych oświeconych, nawet reptilę szamanów, joginów, przebudzonych bogaczy i ubogich mnichów z pamięcią setek wcieleń wstecz, kosmitów i jasnowidzów.
Pojechałem do Watykanu i zobaczyłem czarno na białym wrzodziejącą dupę bankierstwa, ale nie powiedziałem nie.
Praktykowałem PATRZENIE BEZ OCENY w kilkunastu krajach i wszędzie czułem to samo, wolność, świadomość, światło.
Powoli zaczynałem się rozszczepiać.
Doświadczałem wszystkiego i czułem się jak nigdy dotąd.
Wróciłem na stare śmieci, bo pojąłem, że nie ma znaczenia, gdzie się bujam.
Zacząłem znowu pracować, ale to już nie była praca.
Nagle byłem znacznie efektywniejszy.
Pojąłem, że dotychczas robiłem tylko za rzemieślnika, a STAŁEM SIĘ TWÓRCĄ, chociaż tego nie oczekiwałem. To nie było moim celem. To się przytrafiło.
Niewiadomo dlaczego miałem teraz lepsze pomysły, więcej zapału i nigdy nie byłem w pracy.
Wszystko stało się lekcją, doświadczeniem.
Pobudka.
Skumałem też, że mam wielkie ego zarozumialca, więc nazwałem je Horry i wystawiłem za okno. Horry przymarzł do rynny.
Odklejam go, gdy piszę do Ciebie na tym blogasie.
Tyle, że nie musisz Kochana zaiwaniać na drugi koniec świata, żeby odkryć, że od początku wszystko co Ci potrzeba masz przy sobie. Ja też miałem.
Wystarczy, że powiesz tak.
Zaczarowane słowo TAK.
Teraz wyglądam tak
Na zawsze Twój (sierściuch) Horry
Horry Porttier
Horry Porttier
Prawdopodobnie autor na stronie Pepsi Eliot, jednak nius pojawił się niespodziewanie i w sumie nie wiadomo kto go napisał …
Nie znamy Horrego Porttiera.
Powiązane artykuły
Komentarze
Najbadziej upiększa dobrze nawodniona i odżywiona skóra!
Dodaj łyżeczkę doskonałego Kolagenu TiB do 4 szklanki!
Piękne , inspirujące ,proste ,niezwykle w swej otwrtosci …..i na pewno dające do myślenia myślisz ze tez tak mogę ??? Gdzieś cos robie bądź myślę nie tak bo mam wrażenie ze jestem za dziurawa ściana czasem mam do tego świata ,czy do siebie dostęp ….ale nie jest to stan permametny ….pozdrawiam cieplutko , a gdzie twoje piękne zdjęcie ???
love Madziu
<3 Kochany Horry <3
Zakochałam się od pierwszego czytnia, to nie zdarza się często.
Kolejny raz mam wrażenie, że ja Cię Horry znam, coś w Tobie jest niesamowicie znajomego, bliskiego, aż nawet zaczęłam podejrzewać jednego byłego… Nie on nie chadzał w lakierkach. Skąd ja Cię znam?
A tak bardziej w temacie- ja mam tę przypadłość, że matrix mnie nie chce…jak bede umiala ubrac w slowa to opisze.Tak tez jest fajnie 🙂
Mnie kurde flaczek chce jak cholerka jasna, wabi, nęci, podkręca. Dlatego zostałam ascetką, mam jaśniejszy umysł, widzę ego jak na dłoni.
Mam talent do rozwalania systemów, wrodzony, rozwija się z wiekiem i matrix sie kapnął.Ja się wcześniej kapnęłąm, że oferta matrixu jest…yyy…po terminie ważnosci dla mnie. I się dograły intencje 🙂 Czasem jest to bardzo śmieszne 😀
Padlam ze smiechu! Na pewno bede czytac jeszcze kilka razy, tak mi sie podobalo. Wyjaaatkowo ten rodzaj humoru do mnie trafia. Dzieki!
Horry, bracie! Właśnie kończę studia i już snuję projekcje jak tu nie dać się zniewolić przez korpo, jak podążać własną ścieżką, jak żyć, co począć, plan A, plan B, plan C… A może wyjechać, zmienić miejsce zamieszkania itd.. Właśnie takie rozważania jawią się aktualnie w mojej głowie. Utożsamiam się z tym, co piszesz, wiesz? Jako młoda osoba, która dopiero nabywa doświadczenia w temacie cenię wszelkie drogowskazy, które życie stawia mi na drodze. Może wystarczy w końcu powiedzieć tak i dać się poprowadzić? 🙂 Z wdzięcznością, pozdrawiam ciepło. <3
No to fajnie
czym mam sobie pomóc? od 2 dni czuje ścisk w przełyku jakby ciągle coś tam było i jakby cały przełyk się skurczył…niby jem ale mam trudności bo gdy zjem to mam wrażenie jakby jakieś cząstki pokarmu mi się cofały do gardła , przełyku….jak nie jem to czuje ścisk….tak jakby zapchany przełyk….gdy zjem niby wszystko normalnie schodzi ale ciągle czuć ten ścisk i przez to się mi cofa … tragedia….w momencie przełykania pokarmu jest ok i dopiero jak przełknę to czuje ten dyskomfort ….ostatnio miałam silniejszą zgage niż zwykle…czy to może być nerwicowe czy bardziej refluksowe i czy mogę się z tego wyleczyć bo przecież z tym zyc nie można, strach jesc…zrobiłam sobie siemię z sokiem z cytryny to nawet siemię mi włazi w przełyk 🙁 natomiast w nocy …może mocno spałam ale nie zbudziło mnie nic niepokojącego…..czasem miewałam silne bóle za mostkiem i to chyba od refluksu…… w dzień tez lekko mnie sciska za mostkiem
Dołączyła się niewątpliwie reakcja nerwicowa, zrób te badania: https://www.pepsieliot.com/lista-podstawowych-badan-ktore-pomoga-ci-ruszyc-ze-skrzyzowania/
I przeczytaj ten wpis https://www.pepsieliot.com/3-skuteczne-pewnie-nieznane-ci-sposoby-pozbycie-sie-zgagi-oraz-gerd/
A w jakim stanie jest Twój kręgosłup szyjny? Miewasz zawroty głowy?
Czasem miewam zawroty. Miałam rtg i wyszło że mam skolioze lewoboczna i splycona lordoze. Dopiero w maju mam wizytę u ortopedy.
Zrób analizę włosa,
cynk może być niziutko .
Cudowna ta spowiedź i wielka nadzieja ahhhhh kocham tu być
Ja tez jestem na Tak ! Przynajmniej tez tak spróbuje . Świetny tekst Horry dałeś mi światełko ,wszytko jest możliwe trzeba tylko dążyć ,próbować .
Pisz cześciej Horry ,pozdrawiam?
Tak Horry, tak pisz <3<3<3
Och, Horry. Dobrze, że Cię czasem odkleją od rynny!
Hej, hej Piękni Ludzie 🙂 Mam dla Was koment z serii „Duchowość w matriksie”. Stało się, po powolnym i stopniowym wsiąkaniu w tematy duchowe, interesowaniu się jadłem, ponownym wkręcaniu się w tryby iluzji tego życia, ale jednak zawsze wracaniu w tą, dla większości z mojego otoczenia, dziwną tematykę, odpadło ode mnie mięso. Odpadnięcie nałogu jest piękne, bo to faktycznie totalna wolność od tego. To nie żaden rzut i odwyk a potem kompuls, o nie. To coś pięknego. No ale, oczywiście nie dla każdego. W moim domu to znoszą, coś tam ktoś powie czasem, ale ogólnie nawet mój tata najeżdżający, odkąd pamiętam w moim, stosunkowo krótkim życiu w tej inkarnacji, na kuzynkę wege, to…hm, chyba nawet zaakceptował. Jednak, mój partner kochany – nie. Ciśnie mnie strasznie o to mięso. A to ciemnogrodzkie powiedzonka o aminokwasach egzogennych, a to, że jemu przykro, itp, itd. Potrafi powiedzieć, a przeszliśmy troszkę ze sobą, sporo było rozstań, że nie będzie dobrze, a to wszystko o jedzenie. Żaden argument, taki no logiczny, do niego nie dociera, a co dopiero mówić o „duchowym” argumencie. Jeśli mówię mu o badaniach, o żarciu roślinnym z luks białkiem, on się śmieje, że jak z abc zdrowie to wyczytałam to każdy sobie może tam napisać co mu się podoba. Stwierdzając fakty on jest logicznym, wsiąkniętym w życie materialne i przejmującym się opinią sąsiada, facetem. Kiedyś w rozmowie o reinkarnacji, powiedział coś w stylu „no ale wtedy, trzeba by założyć istnienie duszy”, eh. Wiem, że lekcja to musi być męcząca. Ale moje ego boli ten brak akceptacji i zabieranie mi w ten sposób wolności. Moje ego ma pytania, co to jest? Jaką lekcję mam wynieść z takiego doświadczenia. Nie wiem może pozornie, ale jesteśmy skrajnie inni, bo mnie ciągnie do natury, do zwierząt (więc jak mam je jeść! ), do roślin, do ludzi mniej, czasami mam ich tak bardzo dość. Kocham samotność, wtedy dostaję skrzydeł. On jest człowiekiem internetu, wraca z uczelni i resztę dnia potrafi spędzić na kompie. A ja zastanawiam się w tym czasie – dlaczego tata ściął to biedne drzewo – bo mieszkam na wsi a studiuje w miasteczku. Logiczne 😀 jestem empatką, spojrzę na człowieka i wiem co on czuje (więc jak mogłabym jeść zwierzęta! ). Uczę się nie oceniania, więc mówię to, bo takie są fakty. Uczę się świadomości, uczę się rozmów ze sobą, ze światem, z Kosmosem, z Aniołami, ze swoim ciałem, uczę się zrozumienia, akceptacji, proszę o to wszystko dla świata, coś jak modlitwa, ale jakoś, zabarwienie religijne niestety psuje mi to słowo, więc proszę. Uczę się, bo ego jest wciąż, więc zrozumienie, dostęp do prawiedzy, szeroka percepcja ażeby widzieć więcej, rozumieć więcej i czuć więcej, akceptacja a najwyżej miłość, nie jest u mnie jeszcze automatyczne. Nie dotarłam do wnętrza cebuli 😉 ale wiem o tym, staram się wtłaczać to w świadomość, być w Tu i Teraz. Wiem, że gdy pogodzę to wszystko w sobie prawdziwej, stanę się tym, to wówczas będę mogła obdarzać tym innych. Teraz nawet nie wiem co to miłość. I w zrozumieniu tego pomógł mi Osho. Wspaniałe są te czasy 🙂 no i widzicie Piękni, przy tym wszystkim, jest między nami taki rezonans, że ciągle jesteśmy w swoich przestrzeniach, albo ciągle musimy przechodzić te swoje lekcje na sobie. Napisałam to i nie wiem czego oczekuję 😀 chyba chciałam się wygadać a tu mogę, bo nie będę wariatką 🙂 miało być krótko, ale nie potrafię pisać krótko… wielkie sory 😀 nie mam z kim ode mnie o tym pogadać. Na razie otaczają mnie sami ludzie w postaci lekcji, luster, jeśli chodzi o odniesienie do mnie, a jeśli chodzi o nich to wolę nie wiedzieć jaki świat sobie kreują w głowie. Ale wiemy, że to z nich wyjdzie, a niejednokrotnie misja „oświeciciela” jest źle interpretowana. Z drugiej strony, jak można dawać komuś lekcje, samemu nie kumając czegoś do końca, bo tylko rozumowo a nie doświadczalne. Kończąc 😀
Cenię Was wszystkich, życzę jak najwyżej 😉 i cieplutko pozdrawiam ♡♡♡
Skoro ze sobą jesteście, to znaczy, że gdzieś jednak ze sobą rezonujecie;) Kto powiedział, że musicie się ze wszystkim zgadzać? Każdy niech sobie żyje jak uważa za stosowne. Jakbyś była pewna tego i nie jarała się tym, to on by Cię od tego nie odciągał. Puszczasz gdzieś ta energię niepewności więc on to odbija jako Twoje lustro. Pomyśl sobie, że po prostu taka twoja decyzja i nic nikomu do tego, nie musisz się nikomu z tego tłumaczyć co ląduje na twoim talerzu 🙂 Mój mąż też jest w sprawach duchowych totalnie z innego świata 😉 i ja po prostu nawet o tym z nim nie gadam, bo wiem, że on totalnie z tym nie rezonuje. I spoko. Ode mnie co ciekawe też ostatnio odpada mięso, jakoś tak samo z siebie, ale ja się tym po prostu nie chwalę tylko robię swoje;) Nigdy wprawdzie jakoś za miechem nie przepadałam i wielu rzeczy nie tknelam, ale jednak gdzieś tam zawsze się jadło. A teraz coraz bardziej ograniczam i luz:)
Dobre Kats ? spojrzenie z innej perspektywy na moje podjarane ego 😀 dziękuję 🙂
Spoczko spoczko, wiadomo, że z boku zwykle lepiej się dostrzega pewne rzeczy 😉
Kózko, nigdy nie proś, bo to modły, upokarzające padanie na kolana i błaganie o łaskę jakichś sił zewnętrznych – może i dadzą, ale będą chciały wziąć coś w zamian, pamiętaj. A więc bez próśb, przecież już TO (cokolwiek) masz, to już się zadziało wcześniej, żyjemy niejako w odbiciu… 🙂
co to żnaczy ze zadziało się i że w odbiciu?
ano, jest takie zjawisko jak deja vu – Pepsi pisała o tym,więc odszukaj art przez wyszukiwarkę na blogu (w sieci też jest o tym dużo) a poza tym mam na myśli kilka spraw – pamięć poprzednich wcieleń, wszyscy jesteśmy jednością, śnienie (podświadome i na jawie oraz sny prorocze), nieistnienie przeszłości, gdyż wszystko dzieje się teraz oraz projektowanie sobie zdarzeń, które najpierw kreujemy w swoim świecie wewnętrznym – synergia myśli i uczuć, ukierunkowanym wzorcem mentalnym, czyli silną osobistą energią tworzymy coś co ma odbicie w naszym świecie i jest namacalne lub ma wartość intelektualną, ma przełożenie na naszą zewnętrzną rzeczywistość. Mamy to, jeszcze zanim ujawni się w naszym życiu. Wyciągając rękę dosłownie na zewnątrz siebie, aby coś dostać tak na prawdę dostaniemy namiastkę, to co prawdziwe jest w środku nas i to tam należy sięgnąć i wydobyć tę wartość.
Nasza wyobraźnia – i w ogóle możliwości mózgu, są nieprzebrane i jeszcze nie do końca zbadane, być może potrafimy jeszcze więcej niż projektować w wyobraźni i przenosić na rzeczywistość widzialną.
A więc prośby są zbędne, po co angażować w ten proces jakieś zewnętrzne siły, co do których pochodzenia nie mamy żadnej pewności i czy aby są nam przychylne, czy nie odwrócą się przeciwko nam robiąc krzywdę, natomiast zaprzęgnięcie w tę kreację własnych sił sprzymierzonych to sztuka, wpierw trzeba jasno określić swą drogę, oczyścić się ze złych emocji, stale pracować nad uważnością, stać się „potężnym” i niezwyciężonym, ufać sobie, dojrzeć emocjonalnie, zaakceptować siebie i tę własną potężną moc, poczuć się twórcą własnego życia, a przy tym jeszcze nie stracić pokory (to nie oznacza niczego poniżającego – nauczyciel, aby iść dalej i rozwijać się, ma się stać uczniem.
Jest kilka artykułów, które możesz przeczytać odnośnie tego i nie tylko:
https://www.pepsieliot.com/glitch-czyli-zaklocenia-matrixie-najwyzszy-czas-pobudke/
https://www.pepsieliot.com/top-10-oznak-ze-stajesz-sie-jasnowidzem-sprawdz/
https://www.pepsieliot.com/a-jesli-jutro-obudzisz-sie-bez-wspomnien/
https://www.pepsieliot.com/rzeczywistosc-twoja-kreacja-pomimo-ze-zostalas-zmutowana/
https://www.pepsieliot.com/poznaj-najwieksza-tajemnice-wszechswiata-i-sprobuj-zyc-poza-czasem/
https://www.pepsieliot.com/smierc-najwieksze-klamstwo-matrixu/
https://www.pepsieliot.com/jesli-dna-kodem-komputerowym-napisal-oprogramowanie/
https://www.pepsieliot.com/stworzyl-boga-czyli-bylo-pierwsze-kura-jajo-plus-sens-zycie/
Nikuniu Śliczna 🙂 polecam Daniela Cankowa do wysłuchania 🙂
Horry cudownie.
Ale to każdy musi przeczekać ten czas „świrowania”? Co z gdy czujesz co dziwnego w sobie, jakby ktoś Tobą kierował, ograniczał Ci ruchy, myśli, bronił Ci coś mówić innym czy patrzeć w daną stronę?
Pozwole sobie odpisać, bo tez sie czasem nad tym zastanawialam. Teraz czuję, ze trzeba to puścić, obserwować, że to ego próbuje podskakiwać. Myślę, że nie należy nic robic, tzn. Poddać się temu, obserwować, rozpuscic i iść dalej. Taka sinusoida z każdym kolejnym doświadczeniem odpuszczenia będzie maleć, o ile takie stwierdzenie można zastosować 🙂
W punkt. G: -)
Horry, a weź powiedz jak zarabiasz hajsy? Szukam insoiracji 🙂 <3
Tak.
Ależ cudny wpis. Klika mi co akapit! W punkt! 👌
<3
Drogi Horry,
przeczytałam Twój wpis jak zwykle z zaciekawieniem jednak dalej nie wiem jak odnieść go do swojego życia. Piszesz, że byłeś tu i tam, medytowałeś itp. ale pytanie brzmi jak znaleźć ten spokój w sobie w zaciszu 4 ścian? Obecnie nie pracuję ze względu na problemy zdrowotne, jestem zdana pod każdym względem na bliskich. Jak sobie odpuścić, jestem ciągle w przeszłości albo w przyszłości, dużo od siebie wymagam a satysfakcji zawsze brak, zarówno z edukacji, jak i z pracy (mam mgr i korpo za sobą), zawsze może być lepiej przecież. Moje ego jest rozpasane, tylko jak je ogarnąć?
Droga Maju, na początek radzę Ci zaprzestanie CAŁKOWITE zastanawianie się, mówienie też, JAK BYĆ POWINNO! To przeszkadza Ci w spojrzeniu i zgodzeniu się, że jest jak jest. I że widocznie tak teraz właśnie ma być, i jest, bo to jest element Twojego rozwoju lub regeresu. Od Ciebie zależy czy to co jest, wcześniej dostrzeżone będzie się zmieniać poprzez Twoje myślenie. Skoro jest jak jest, to tak właśnie być powinno i od tego wyjdź <3