świetnie że zarezonowało z Tobą, Królowa Dżungli niesie ze sobą wysokie wibracje, a tylko o to tutaj chodzi we Wszechświecie…
Kiedyś bardzo zależało mi na pieniądzach i wówczas ich nie miałam. Później właściwie dość nagłe przestałam o nich myśleć i przestało mi na nich zależeć, i same do mnie przyszły. Dziś mam do nich bardzo beznamiętne podejście. Fajnie że są, ale nie warunkują mojego poczucia szczęścia i radości. Tak samo było ze związkiem, gdy stawałam na głowie w staraniach efekt był odwrotny, a gdy zaakceptowałam to jak jest i byłam sobą, znaczna poprawa. Obecnie mam zagwozdkę, bardzo chcę zajść w ciążę choć ostatnio próbowałam znaleźć powód dlaczego tak bardzo chcę i na razie tego nie odkryłam. W każdym razie wahadło dopadło mnie równo, jedno poronienie za mną i tony emocji które zeżarło. Dziś to już za mną ale chęć dziecka nie zmalała. W drugiej fazie cyklu, gdy czekam na efekt myśli stają się tak komulsywne, że to wręcz obsesja! I choć mam wiedzę i rozpraszam potencjał, biegam, chodzę na kurs tańca, uczę się nowego języka, nadzoruję budowę domu, to myśli o ciąży nie znikają. Choć przyznam że zaczynam sama siebie śmieszyć, gdy patrzę na siebie z boku. Poradzisz coś jak wydilejtować z głowy tę myśl?
Niekoniecznie jest tak jak napisałaś. Pieniądze nie dlatego nadchodzą, że się o nich nie myśli, tylko dlatego, że w świecie zdominowanym przez wahadła destrukcji, właśnie pieniądz jest tym ekwiwalentem, co to jak nie wiadomo o co chodzi, to i tak zawsze chodzi o pieniądze. Nadchodzą, bo się rozumie. Gdy myśli się o własnym celu, podkreślam własnym, nie takim, które podpowiada Ci wahadło, nie o cudzym, nie o gajowego Maruchy celu, rodziców, czy męża, i podejmie się właściwie zamiar osiągnięcia go, wówczas środki płatnicze, które zwykle są związane z jego realizacją po prostu pojawiają się. Ale, gdy bardzo czegoś chcemy, zaczynamy piętrzyć potencjał, co natychmiast prowokuje wahadło do jego wyrównania. I nie da się oszukać, że jednak tego nie chcemy, bowiem wahadło działa na nieczułej płaszczyźnie wywąchania jak pies w porcie lotniczym naszej prawdy ukrytej w kontrabandzie. Stąd ten paradoks, że zarówno jeśli czegoś bardzo chcesz, jak i jeśli czegoś bardzo nie chcesz, to rezultat jest taki sam i wynosi kupa, zero, czyli na odwrót, ponieważ generujesz potencjały, które nie są przepływami energii, a wręcz przeciwnie. Wymagają szybkiego rozładowania. Jeśli chodzi o chłopaka, czy męża, to owszem odpuszczenie działa na poziomie matrixowym, gdyż ego, a szczególnie męskie, lubi zdobywać. Jednak każdy człowiek obok Ciebie, to jest druga dusza, nie można nią manipulować. Nie da sie wpływać na inne dusze, bo są żywe i świadome. Jeżeli oddziaływanie odbywa się wbrew jej woli, wówczas nic nie osiągniesz, dusza będzie się buntować. Zeszłaś z faceta, to odrazu zrobiło się przyjemniej, ale tylko dlatego, że jemu to odpowiadało. Taka gra dla dwojga.
Jeśli jesteś bezdomna a marzysz o domu za milon dolars, to raczej nic z tego nie będzie. Należy najpierw tak przekształcić swoją rzeczywistość żeby wyjść z tułaczki. Czyli zaczynasz od miłego pokoju, wkrótce garsoniery, a dopiero za kwartał przekształcasz rzeczywistość (transerfujesz) w duże mieszkanie, a w końcu dom za milion ojro. Generalnie gdy dążysz do swojego celu już powinnaś być szczęśliwa, będąc w drodze wiesz, że to Twoja droga, w ten sposób czujesz, że idziesz do własnego celu. Jest po prostu pięknie już. Jeśli idziesz do nieswojego celu odczuwasz dyskomfort, zaczynasz wierzyć wahadłu, że cel musi być okupiony ciężką pracą, szczeblami kariery, znojem, a sama droga nie przynosi spełnienia i radości. Gdy osiąga się cudzy cel, bo to też się przecież przydarza, odczuwasz yyy … pustkę. Z pewnością nie spełnienie. Załóżmy, że własne dziecko, to rzeczywiście Twój cel, a nie kolejny punkt na liście wyobrażeń o udanym życiu, dobrym związku, pieniądzach, nowym domu, no i tylko dziecka w kołysce brakuje, czy jedynie zew natury, tykający budzik. Załóżmy też, że potencjalny ojciec dziecka też szczerze pragnie dziecka. Najpotężniejsza siła Wszechświata, zew, który jest w stanie otrzymać wszystko, to zamiar wynikły z jedności duszy i ego. Ale powiedzmy sobie szczerze, sprawy na których Ci zależy, z reguły są skomplikowane. Gdyby były proste, to nie korzystałabyś z transcendentnych sił w pomocy w ich realizacji. Nie napinasz się w żaden sposób idąc po musztardę do sklepu, jak nie będzie dijonki, kupisz bio majonez i dosypiesz curry. Nic takiego. Witamina D w protokole z K2. Przede wszystkim należy zrobić badania 25(OH)D, a póki co przyjmować po śniadaniu 2 tabletki do ssania D3+K2 z 1 kapsułką Omega 3 Uwaga, na 5 dni przed badaniem przerwać przyjmowanie witaminy D, aby wynik nie był przekłamany. Do tego oczywiście coś jak mycie kłów, codzienna oczyszczająca kuracja 4 szklanek, a do 4 szklanki łyżeczka kopiata tej Macy.
Na obraz Twojej linii życia pragnienie działa następująco, że chcę zajść w ciążę, lecz boję się, że nie zajdę, dlatego myślę o niepowodzeniu (przecież dziecko jest dla mnie ważne!) i emituję energię na częstotliwości linii niepowodzenia.
Zamiar działa zupełnie na odwrót. wiem, że otrzymam to, czego żądam, dla mnie ta kwestia jest już przesądzona, dlatego emituję energię na częstotliwości linii, na których już mam to, czego chcę. Mam już dziecko, widzę siebie jako matka karmiąca własne bebe.
Zamiar zewnętrzny ma miejsce wtedy, gdy zarówno dusza, jak i ego są zgodne, wówczas bez wysiłku otrzymujesz od Wszechświata to czego chcesz. Po prostu dostajesz dziecko. Musisz jedynie obniżyć poziom ważności tego celu i zrezygnować z pragnienia jego osiągnięcia. Tylko jak tu potraktować chęć posiadania dziecka, jak zakup bio oliwy z oliwek z pierwszego tłoczenia na zimno? Ego na coś takiego pójdzie?
Wciąż należy przypominać swojemu umysłowi że ma myśleć o celu jak o fakcie dokonanym. Jesteś w stanie kierować swoją rzeczywistością, ale trzeba wiedzieć jak się gra w tę grę. Trzeba widzieć się jako mama z dzieckiem u piersi. Jeśli Twój zamiar jest wewnętrzny, to chcesz go zrealizować tak jak Cię nauczono w szkole matrixu, czyli dokładanie starań, stawianie na swoim, walka, przebijanie się. Ale zapomnij o takim sposobie, zrezygnuj z aktywnego natarcia. Biegam, chodzę na lekcję tańca, nadzoruję budowę domu, to nic innego, tylko aktywne natarcie w Twoim stylu. Sądzisz, że rozpraszasz potencjały, a tymczasem aktywnie atakujesz. Bo już coś skumałaś, jesteś świadoma, że trzeba to zrobić inaczej, ale robisz dokładnie to samo, aktywnie nacierasz. Nie tak robi się dziecko, nie tak. Gdybyś naprawdę widziała się z dzieckiem u boku, taką miałabyś pewność, to zamiast biegać, uczyć się i tańczyć tango i na budowie, usiadłabyś w ogrodzie, na luzie, zapewniła sobie trochę więcej tłuszczu na brzuchu, co podnosi ilość estrogenów i tak sobie była po prostu, pewna swego zamiaru, który zawsze prowadzi do celu. Pragnienie tym też różni się od zamiaru, że nie wyklucza możliwości niespełnienia się. Jeżeli pragniesz czegoś i trudno to otrzymać, wtedy pragniesz tego jeszcze bardziej.
…bardzo chcę zajść w ciążę choć ostatnio próbowałam znaleźć powód dlaczego tak bardzo chcę i na razie tego nie odkryłam… To proste, pragniesz coraz bardziej, tylko dlatego, że nie otrzymujesz tego czego pragniesz. Pragnienie zawsze stwarza nadmierny potencjał. Samo pragnienie jest już z definicji potencjałem. To sytuacja, kiedy gdzieś czegoś brakuje, lecz jest energia myśli skierowana na przyciągnięcie tam tego czegoś. Zamiar nie wierzy i nie pragnie, a po prostu działa.
To znaczy chcieć dziecka, tyle, że nie pragnąc go, troszczyć się, tyle, że nie niepokojąc się, dążyć, tyle, że nie wciągając się, działać, tyle, że nie nalegając. Równowagę naruszają potencjały ważności. Jak wiesz, im ważniejszy cel, tym trudniej przychodzi jego osiągnięcie. Wszystko co jest dla Ciebie ważne można osiągnąć tylko lewą nogą do lusterka. A żeby to zrobić, powinnaś ująć ważności dla Ciebie ważnemu. Miej po prostu pewność, że dziecko pojawi się w kołysce, bo jakże inaczej? Inspiracje: „Transerfing rzeczywistości” Vadim Zeland
z miłością
Powiązane artykuły
Komentarze
Artykuł…jakbym czytała o sobie…..jak by mi ktoś właśnie oczy otworzył….powiem tyle ….DZIĘKUJĘ!!!!!!!
Bardzo Ci dziękuję..! <3 <3
Pepsi! No Lovciam Cie za ten wpis! :-*
Witaj Pepsi, czasami wydaje mi się, że ogarniam, ale chyba jednak nie. Długo wychodziłam z religii katolickiej, całych tych wyrzutów sumienia, ciągłego oglądania się za siebie. Kilkanaście lat zabrało mi przerobienie tego, że raczej może nie tylko kara i strach. W domu było przemocowo, wszystko musiało być tak jak chciał ojciec (on z kliniczną depresją, lękami, czarnowidztwem i napadami szału) – w szkole najlepsze oceny, w domu musiałam być niewidoczna. Nie miałam przyjaciół ani zainteresowań, miałam się tylko uczyć. Miałam wiele obsesji od dzieciństwa, zawsze pobudka ze ściśniętym żołądkiem. Trochę szczęśliwa zaczęłam być dopiero z moim facetem, ale też nieraz miewałam napady depresji, szału, autoagresji. Czasami to było jak fala. Często wydaje mi się że życie nie ma sensu. Chociaż od dzieciństwa wiedziałam, że jest coś więcej, na pewno nie tylko niebo czy piekło, że tak to nie działa, to jednak często czuje bezsens. Mam średnią pracę, nie zachwyca, ale daje przeżyć. Rodzice mają mieszkanie, mieszkamy w nim, ale marzę o samodzielności. Chciałabym być wolna, ale jak znaleźć tą wolność w sobie, kiedy pod koniec dnia żołądek podjeżdża do gardła, bo trzeba wracać do pracy a życie prawie codziennie takie samo. Gnębią mnie różne myśli, co będzie dalej, gdzie w przyszłości będziemy mieszkać, jeśli rodzice zechcą mieszkanie z powrotem. Mam jakieś większe marzenia, ale na nie trzeba by większej kasy. W teorii wiem, że trzeba się wziąć w garść i robić swoje, ale umysł czy ego nie chce się tak łatwo dać oszukać. I oczywiście trzeba by się cieszyć z tego co się ma, ale jak się cieszyć jak się nie cieszy. Nie potrafię do końca cieszyć się tym co jest, często jestem spięta, zdenerwowana, zawsze chcę być dwa kroki do przodu, zawsze za mało, za nudno, nie to. Już nie wiem, czy życie jest naprawdę takie płaskie i tak mało daje, czy to tylko w mojej głowie.
Wszystko co jest ci potrzebne, masz już w sobie. Tak Pepsi pisze. 🙂 Powiedz sobie, jestem cudem, będę starała się o tym pamiętać na co dzień. Trafiłam na tego bloga, więc to początek dobrych zmian.To, co teraz mam i co mi się przydarza, jest mi do czegoś potrzebne. Jestem wdzięczna … za to i tamto. Doceniam … to i tamto. 🙂
nie jestem z tych co pisza peany na twij temat, ale twoj blog bardziej jak ty to mowisz rezonuje ze mna niz inne miejsca, 🙂
no to spoczko Drefet 🙂
Jesli jeden facet tak sie miota: ma od 3 lat partnerke, ale zwiazek na odleglosc i urlopy zagraniczne…jest ok. Poznaje druga, ktora rozwala system w lozku i zakochuje sie w jej osobowosci, co oznacza, ze ma dwie pieczenie…Czy to oznacza, ze przed ta druga dzialal zgodnie z dusza, a ta druga wzniecila na nowo jego egotyczne cele ( z ta pierwsza marny seks, przyjazn) ?
jesteś obok tematu
Ok, jestem ta druga…i mam zamiar pomoc mu w dylemacie…odchodzac.
Moze cos o tym jak zakanczac zwiazki…czy cos w tym stylu…o tym, ze dusza nie teskni ….Pozdrawiam:)
Mam pytanko..o co chodzi z ta lewa noga do lusterka ? Z gory dziekuje za opd. 🙂
łatwo i na luzie, bez spinki
odejdz,szkoda czasu na niezdecydowanych
Pepsi droga co na naderwany mięsień biodrowo lędźwiowy moze pomoc?
Kuracja 4 szklanek, do 4 kolagen TiB, MSM TiB, D3+K2 tiB, Omega 3 TiB, witamina C <3
Pepsi może trochę obok tematu a może w. Otóż właśnie odkryłam czytając kilka ostatnich Twoich postów, dlaczego jestem z facetem , który jest dobrym człowiekiem, ale regularnie pali trawę, spożywa ogromne ilości piwa, pracuje, nie ma oszczędności,żyje w tu i teraz ,nie ma planów na przyszłość i jest szczęśliwy i zadowolony z życia. Przy tych wszystkich okropnościach, o których piszę jest łagodny, nie robi awantur, nie podnosi głosu i jest optymistą, Otóż jest on moim całkowitym przeciwieństwem, jestem chorobliwie ambitna, z lekka sfrustrowana, tym że mam aż 34 lata i jestem zagrożona ginekologicznie i nie mam dziecka, ciągle jest mi źle i zmieniam pracę, uczę się nowych rzeczy i nie wiem w co ręce włożyć i oczywiście jestem paskudnym czarnowidzem.
On jest po to, żebym zobaczyła , że można żyć inaczej, nie miotać się i to też jest życie. Nie jest gorsze ani lepsze. Coś co nie mieści się w moim móżdżku ograniczonym schematami.
Obecnie jestem na etapie próby wygaszenia tego wszystkiego, gdyż zbyt mocno tkwię w tzw. matriksie i nie chciałabym sama pracować na wszystko, ale jednak z kimś wspólnie, kto ma potrzeby zbliżone do moich.
Nie ma po co nikogo krytykować, ale gdyby ten facet był naprawdę na luzie nie znieczulałby się trawą i alko. On nie jest na luzie. Natomiast zajmijmy się Tobą.
Czy te same zasady zastosowac można również jeśli chodzi o wychodzenie z chorób?
choroba uczy, jest doświadczeniem, które ma swoją przyczynę. Wahadła destrukcji uwielbiają ludzi chorych, gdyż choroba dodatkowo odbiera im przepływy energii, jest tylko jeden wielki nawarstwiony potencjał. Gdy zrozumiesz istotę choroby, na poziomie fizycznym pomożesz ciału, ale gdy dołożysz właściwy zamiar, będziesz zdrowa. Nasze awatary mogą w ogóle nie chorować, a przynajmniej nie przewlekle. Choroba to taki sam stopień do nauki jak wszystko inne, tylko ludzie podchodzą bardzo emocjonalnie.
A jak już pożarło mnie wahadło? Zachorowałam na ŁP2 lata temu i tak żre mnie to wahadło od tamtego czasu i zeżarło wszystkie włosy na głowie. Ostatnio zaczęło mi świtać i zaczęłam się troche ogarniać. Stosuję post przerywany. To dopiero początki więc jest to 16 i 8. Docelowo będzie 20 i 4. Jem jeden ciepły posiłek reszta na surowo. Podnosze poziom wit D3, B12, kolagen, cynk. Była hipnoza, obecnie Totalna Biologia z zamiarem odnalezienia konfliktu, który wywołał chorobę. Wiem, że moje myśli to nie ja. Powoli uczę się traktować chorobe jako przyjaciela, a nie wroga. Jak przeprogramować umysł, żeby się wyleczyć? Jaki zamiar obrać? Pomóż plisss <3
nie szukaj żadnego konfliktu, nie grzeb w przeszłości, zajmij się sobą teraz.
Ok, pomijając przeszłość i grzebanie to jest też kuracja 4 szklanek (bez 4 szklanki), protokół autoimmunologiczny (właśnie on tymczasowo wyklucza czwartą szklanke), dużo spacerów (w planie bieganie, ale na razie sie oswajam), 0 alko, 0 faj, 0 innych używek, Zrzucam też to co się nazbierało po zajadaniu smutków (tu wielkie dzięki bo właśnie twój artykuł o poście przerywanym wyciągnął mnie z bagna kompulsywnego obżerania się)… Napiszesz coś więcej o właściwym zamiarze?
Pepsi no nie badz taka, pomóż rozwiązać zagadke:)
Pepsi jak to jest z tymi facetami? Nie umiem sobie tego wyobrazić jako kobieta, ze potrafią doświadczać bliskości z kobieta i kompletnie nic nie czuć, a my kobitki się z łatwością przywiązujemy i wyobrażamy sobie sielankę. Dlaczego czujemy się (kobiety) niedoborowe, a faceci na ogół tego nie odczuwają (tylko popęd seksualny)? My potrzebujemy bliskości, ciepła – ciężko tego uczucia się wyzbyć, a oni zazwyczaj przyziemnego i mechanicznego seksu – bez uczuc.
piszesz o pewnych skrajnościach i do tego dotyczących ludzi całkowicie śpiących. Na poziomie życia w matrixie, mężczyźni są bardziej narażeni na skutki stresu, gdyż oprócz złości właściwie nie toleruje się innych emocji u facetów, nie powinni być smutni, załamani, płączliwi, przede wszystkim nie powinni okazywać że się boją. I ten ogrom emocji tak naprawdę niezrozumienia o co w tym chodzi, więc strachu w połączeniu z testosteronem sprawia, że najłatwiej taki śpiącym facetom jest tłumić emocje seksem, chodzi o odprężającą ejakulację, która pozwala zasnąć, nie myśleć, nie bać się przez chwilę. Więc ejakulują ile się da, a każda nowa partnerka staje się łatwiejszym bodźcem.
śpiące kobiety z większą ilością testosteronu też tak robią.
Natomiast pełne emocji kochanki, kobiety, które chodzą z płaczem na końcu nosa, oczekujące niemożliwego, bo piętrzenie potencjałów nieumiejętnego chcenia, tylko prowokuje wahadła destrukcji do karmienia się taką sytuacją, niespełnionych oczekiwać i totalnego niiezrozumienia, że jesteśmy w grze i trzeba się nauczyć grać, czyli zacząć się budzić.
Człowiek, który się budzi dostrzega że wszyscy jesteśmy tacy sami, tak samo cudowni i bezbronni bez względu na płeć, że wszystko co nas otacza, zachowanie innych ludzi sami stwarzamy, kreujemy tę wirtualną rzeczywistość, żeby w końcu pojąć. Seks to poczywiście doskonałe zahaczenie dla wahadeł destrukcji. Ludzie nie muszą uprawiać seksu, ale jak to robią powinni robić to świadomie, rozumieć czym jest seks.
Pepsi, bardzo Cię przepraszam, ale czasem czytając jak piszesz nasuwają mi się takie śmieszne skojarzenia: „mycie kłów, czyszczenie rowów…” :), sorki, nie chciałam nikogo urazić, tylko mi wesoło 🙂
pozdrówka
bo jest wesoło 😀
„…bardzo chcę zajść w ciążę choć ostatnio próbowałam znaleźć powód dlaczego tak bardzo chcę i na razie tego nie odkryłam…”
Ja bym zdecydowanie zaczęła od rozkminienia tego tematu. Jeżeli chcesz bo to presja społeczna, bo inni mają itp. to może nie powinnaś być matką, a wszechświat wie co dla ciebie najlepsze i dlatego się nie udaje. … Pozdrawiam 🙂
Droga Peps, czy masz jakieś sprawdzone sposoby na ujmowanie ważności? Jak sprawić, aby to co ważne stało się nieważne? Jak zrobić to tak aby było prawdziwe a nie udawane? Wiadomo, że ściema nie zadziała 🙂
Mam wiele sposobów i na różne sytuacje. Szczególnie teraz, gdy jestem w procesie budzenia się, jest dość łatwo odebrać ważność. Czasami to przychodzi samo. Na pierwszym miejscu jest życie i działanie świadome. Ciekawi mnie życie jakbym brała udział w filmie, bo wiem, że pomimo że jestem w środku akcji, to jako nieśmiertelna dusza, jednak mogę na to patrzeć jednocześnie jako widz, który się czegoś uczy owszem, ale potem pójdzie do bezpiecznego domu. I to jest obecnie dla mnie najbardziej mi leżący sposób, odbieram ważność, bo to gra. Moje ego też jest tylko awatarem, to nie ja, więc dlaczego ma być takie ważne, ważniejsze niż ego żebraka, tak tylko wyszło w tej grze.
Wahadła destrukcji tylko czekają żeby wyrównać dumę, pychę.
Gdy coś mi się udaje, wówczas bardzo się cieszę, ale dumę oddaję mojemu aniołowi stróżowi, dajmy na to duszy, to jemu przypisuję zasługę. Pozwala to upuścić balonik ważności, zarozumialstwa, pychy. Omijasz wtedy wahadło, które tylko czeka, żeby Ci dać pstryka w nos i wyrównać narosły potencjał.
Możesz też przypomnieć sobie maturę, jak bardzo się denerwowałaś, jakie to było ważne, a przecież tak naprawdę, można byłoby tak dla jaj nie zdać po prostu, wykiwać matrix już na starcie. Pójść własną drogą już wtedy. Doświadczanie świadome odbiera ważność, skupiasz się na drodze, na przeżywaniu.
Peps, coś mnie zaciekawiło.
jak cel ma się przy konkurencji.
Przyklad realizacja mojego celu zaklada ” z zalozenia” wygranie jakiegoś konkursu.
A wiec sytuacja gdy to, ze ja wygrywam jest rownoznaczne z przegraniem przez innych w tym samym czasie. Jak kochac i wygrywac lub jak kochac swiadomie swoim wygrywem zezwalac na przegrywaniei nnych? Moje definicje miłości bliźniego jakoś tu mi się mocno rozbijają.
To mi trochę przypomina spowiedź wieśniaczki, która wylękniona przy konfesjonale wyznaje grzechy jak to podeptała krzyż, bo za późno zorientowała się, że 2 słomki w stodole były ułożone na krzyż.
Bawże się życiem, daj na luz. Jak pomyślisz, że to nie wporzo, to „będziesz miała grzech i będziesz musiała się wyspowiadać”, bo wszechświat daje to co myślisz. Jak po prostu podejdziesz do tego,że w tej grze ludzie dobrowolnie bawią się w wyścigi, zawody, konkursy, i jest fajnie, wesoło, to to Ci da wszechświat. Fajną zabawę.
Dziękuję <3
Postaram się wdrożyć.
łosz znowu, ja wiecznie w etapie postaram się chcialabym i z pewną taką nieśmiałością…
ehh
O matko, jak fajnie 🙂 Sporo jest w tych przebudzonych „zaleceniach” takich skojarzeń z dziecięcością. Za dziecka jesteśmy już w matriksie, ale chyba w ciągu życia wgryza się on w nas coraz bardziej?..
Jak sobie pomyślę, ile potencjału gromadzę, gdy myślę teraz o konkurowaniu albo o tym, by „dorosnąć komuś do stóp”… Niby wmawiam sobie, że nie, że mam własną drogę, ale w określonym towarzystwie czuję sie gorsza przez nieprzystawanie do kogoś stylem, ubiorem, stopami „wymagającymi” pedicure’u… A można by było się tym po prostu zabawić…
Dlatego tak, częściowo, lubię Woodstock – mimo że uważasz to za raj dla matriksu jako festiwal, ale (byłaś?) dostrzegam w nim (a może właśnie przede wszystkim w sobie) tę dobrą okoliczność dla wyzbycia się dużej części ego, dla niezależności od konwenansów, w jakie staramy się wbić na co dzień, dla luzu, radości, miłości, otwartości. Może nie każdy, może nie w każdej sytuacji. No i alkoholu tam jest trochę za dużo 😛
Kiedyś przyśniło mi się, że szłam swoim miastem tak jakbym szła przez Woodstock i miałam w podobny sposób wyrąbane na brak makijażu i przybrudzone tenisówki za 20 zł, i pomyślałam, że przecież mogę tak samo czuć się i czynić w codziennym życiu – jak na Woodstocku! Czemu nie?
To było piękne odkrycie, czasami się udaje, ale częściej nie. Ale wydaje mi się, że właśnie tam ego się trochę odkleja. A może jednak bardziej się odkleja, gdy nawet się maluję i pindrzę, ale bez presji i niepokoju? Gdy się bawię? Gdy gram w grę, niezależnie od tego, gdzie jestem?
Buuuum, głowa pełna 😉 A nie potrafię dobrze ubrać w słowa tego, co tam się kotłuje.
To troche tak jak zasada z czasów mej młodości (kiedy nie było jeszcze telefonów komórkowych). Jak czekasz przy telefonie i patrzysz w ten telefon aż ON zadzwoni to nigdy nie zadzwoni. Wystarczy, że wyjdziesz na miasto i wyluzujesz i wtedy……
Skad pochodzi przekonanie, ze napinka pomaga, ze bez napinki, lewa noga do lusterka to jakby nie to????
wahadła chcą nam wmówić, że wszystko musi przychodzić z wielkim trudem, do tego wszystkiego jeszcze podsuwają nam cele.
No tak… W pracy wszystko wydaje mi sie dziecinnie proste, mowie z radoscia: ja to zrobie! I klasyczna, wieczna odpowiedz: „No co ty, nie dasz rady, na to potrzeba czasu, przygotowan.” No i nie robie, bo nagle „nie umiem, nie dam rady”…
Anju no to nie igraj z wahadłami, siedź cicho i się ciesz, bo po takich tekstach jeszcze dzisiaj możesz dostać klapsa od wszechświata
Peps, a rozwiniesz temat medytacji transcendentalnej? Jak już podchodzić, to totalnie bez strachu i na luzie? Gdzie się nauczyć? Czy może zrezygnować na rzecz codziennej obecności, która swoją drogą towarzyszy mi jak może?.
Buziaczki prosiaczki.
nie musisz umieć medytować, żeby wszystko było cudownie, gdy nauczysz się żyć świadomie, to jest nieustającą medytacją, to wystarczy
Czytam posty z cyklu 44 na bieżąco. Choć rzadko się odzywam, wszystkie rady biorę sobie bardzo do serca i powolutku wdrażam w życie. Naszła mnie właśnie rozkminka na temat tego, jak to u mnie jest z tym transferowaniem rzeczywistości. Całe życie mocno spałam i się z życiem a właściwie z matką moją mocno szarpałam. Zaczęłam się budzić, jak zauważyłam, że to co miałam z matką przekłada mi się na stosunki z mężem i dzieckiem. Życie z ogromnym poczuciem winy, ściśnietym żołądkiem i złością, którą często czułam a czuć nie chciałam, to była moja codzienność. Teraz jest już dużo lepiej, choć wiele jeszcze przede mną.
No ale chodzi o to, co było kiedyś, kiedy zupełnie nie kumałam czaczy i żyłam w emocjonalnym rozgradiaszu. Teoretycznie wszechświat nie powinien mi sprzyjać a ja zawsze miałam wrażenie, że wszystko się układa. Że zawsze znajduję się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie i spotykam właściwe osoby. Studia, praca, mąż, dzieci, kariera, uroda, pieniądze. Żadna ze mnie miss polonia ani milionerka, ale jakoś mam poczucie, że mam wszystkiego tyle, ile obecnie potrzebuję. Problemy zdrowotne też udało się rozwiązać. Mam uczucie, że płynę z prądem i wybieram, to co aktualnie jest mi potrzebne. I zawsze tak było, co nie znaczy że czułam pełnię szczęścia. Mimo wszystko doceniałam to, co dostałam i zastanawiałam się, ile w tym mojej zasługi a ile przypadku. Teraz już wiem, że nie ma przypadków, ale dalej mnie to nurtuje. Jak to jest, że w tym matrixowym świecie zawsze mi się wiodło? Jak to jest, że moje emocjonalne problemy mi w tym nie przeszkodziły? Tak słabo rozumiałam wtedy siebie, że nawet nie potrafię stwierdzić, czy ja tego wszystkiego pragnęłam czy nie? Nawet decyzja o zajściu w ciążę była jakaś taka zdroworozsądkowa u mnie, nie wiem czy to było pragnienie. Czy chciałam dobrze zarabiać? Oczywiście – kto by nie chciał. Nie wyobrażałam sobie pracy za marną pensję, bo nie wiedziałabym jak sobie poradzić. Wymyśliłam sobie, że najpierw dziewczynka a po trzech latach chłopiec i tak się też stało. Mąż tylko jakiś za niski się trafił, bo mi się marzył przynajmniej taki 185 cm ?
Często w trudnych sytuacjach mówiłam sobie: „kto jak nie ja” i ta złość, której nie lubiłam też mnie jednak pozytywnie napędzała. Tak jakbym chciała pokazać wszystkim: popatrzcie, potrafię. Wydaje się to bardzo egotyczne, ale może właśnie wtedy moja świadomość dawała mi znaki?? ?
Tak czy inaczej będę sięgać coraz dalej i nie stać na skrzyżowaniach zbyt długo i wszystkim tego życzę ?
Super Kamma! 🙂 ” Mam uczucie, że płynę z prądem i wybieram, to co aktualnie jest mi potrzebne.” 🙂
Ja też jeszcze się uczę i bardzo powoli próbuję ogarnąć rozumiem i duchem te kwestie, o których pisze Peps, ale mam wrażenie, że dużo w Tobie akceptacji i takiej nierozbujanej zanadto wdzięczności za życie, za to, co jest.
Pepsi, napisz nam coś więcej :*
No, tez mnie to dziwi: widze siebie (czasem) jak zlosliwa malpe, ktora wcale a wcale nie zaslugiwala na to, co najlepsze, a dostala (i dostaje) co? Zawsze najlepsze, ciagle i nieustannie. Jak to sie dzieje? No przeciez nie zasluzylam? Tylko anioly dostaja wszystko – czyzbym (mimo wszystko) byla aniolem?
Pepsinko… pytanie z innej beczki,ale mam nadzieję, że wyrazisz chociaż swoją prywatną opinię choćby drogą mailową .. ostatnio chodzi mi po głowie temat hipnozy regresyjnej na przykładzie praktyk Calogero Grifasi. Czy taki seans jest uzasadniony?wpływa na poprawę jakości życia, świadomości.. służy podwyższeniu entropii? Czy jest to kreacja?tlumaczenie własnych ograniczeń, rozhulanego ego i braku harmonii duszy i ciała.przypisujac to.zjawiskom takim jak nawiedzenie itp.? Pytam o ten swiat niematerialny, .pozdrawiam
nie po9ddawaj się hipnozie
kurcze felek, a ja wiem ze zostane mama ale strasznie boje sie ciezkiego porodu (taka rodzinna tradycja). Staram sie wzmocnic siebie i moja miednice cwiczeniami ale znowu przychodzi mi do glowy ze sie tak nastaram a i tak ledwo przezyje…. Pepsi, nie zabralabys mojej Ziuty do siebie na troche? Urodze se ze dwoje w tym czasie i mozesz ja odeslac 😀
Nowa praca i zawsze te same pytania padają: a dzieci masz? A męża? A gdzie wczesniej pracowałaś? Ile masz fakultetów? Nie chcę odpowiadać na tego typu pytania. Czy obcych ludzi informować o swoim życiu prywatnym? Jak odmowić odpowiedzi, aby oni nie wysyłali w moją stronę negatywnej energii? Chodzi mi o to, że lepiej zaspokoić ich ciekawość czy nie? Nie chcę, żeby chodzili i opowiadal coś o mnie. Jak się zachować, żeby nie podchodzili i nie pytali o szczegóły mojgo życia prywatnego?
Hej Pepsi! Ja mam właśnie ten ZEW o którym wspominasz, moja dusza i ego są super zgodne- chcę mieć dziecko! A nawet kilka… Tylko, że…nie mam partnera. Fajny mężczyzna by się przydał. Wszystkie inne ZAMIARY jakie do tej pory miałam są już spełnione, i/lub je na bieżąco krok po kroku realizuje (bo mogłam je zrealizować sama.)mam 29 lat, Nad sobą też wciąż pracuję, i wogóle to jestem ulubioną ciocią dzieci moich koleżanek, uwielbiają mnie, a ja je <3 więc jak to jest z tymi wahadłami..? Gdzie tu jest haczyk…? 44, Podpowiedz proszę
Hej, nurtuje mnie pewna kwestia I stad moje pytanie czy slyszalas moze o tym, ze bedac w ciazy szkodliwe jest wifi itp sprzety czy to prawda czy np skanowanie I kserowanie dokumentow ma wplyw na poczatku ciazy I moze byc przyczyna poronienia czy tez jest to niemozliwe :)? Rzucam takie pytanie jesli moglabys podzielic sie wiedza na ten temat bylabym wdzieczna bo juz nie wiem w co wierzyc z gory dziekuje I pozdrawiam
to jest szkodliwe dla wszystkich, ale tekie rzeczy jak wifi, i inne promieniowanie elektromagnetyczne jest szczególnie szkodliwe dla mózgow małych dzieci, więc i płodów.
Dziekuje za odp czyli generalnie w ciazy lepiej unikac. Pozdrawiam 🙂
Pepsi, a jak to jest z pieczęciami kościelnymi? Czy matrix łatwiej by nas wypuścił ze swoich szponów jakby się je miało zdjęte? I czy rzeczywiście tak mocno upośledzają naszą zdolność widzenia rzeczywistości? Czy to przez nie tak ciężko się obudzić?
nikt nas nie trzyma w szponach, sami leziemy, zapomnij o pieczęciach
czy po 40-stce naprawde trudniej zajsc w ciaze?
tak
Droga Pepsi,wedlug Twojej wiedzy ile procent szans na poczecie ma kobieta,ktOra dopiero co skonczyla 40 lat,ma juz jedno kilkuletnie dziecko i jedno poronienie niecałe dwa lata temu?
to pytanie nie ma sensu, przecież to nie jest lot w kosmos, tylko uprawianie seksu, próbować mimochodem.
dzieki,ja tez mysle ze to pytanie troche bez sensu,ale czy ma sens wypowiedz ginekologa do którego chodziłam a który powiedział do mnie: jak pani nie zajdzie do 40,to in vitro.
in vitro to opcja, ale ciąża też jest w głowie, jak sobie coś wymyślisz, to zobaczysz to w zwierciadle.
Szukałam tematu o ciąży…wiec może tu zapytam. Czy THS 4gen. wynik 0,4858 ulU/ml (norma 0,4000-4.0000) to jednak za mało aby ciąża się utrzymała? Czy to ma jakiś kluczowy wpływ? Czy zrobić inne badania? Niestety ciąże się pojawiają ale nie trwają przy mnie długo i kończą się między 5-10 tydzień.
Lekarz ma o wiele więcej historii przypadków i jego bym pytała. Poza ciążami masz nadczynność ?
Nie. Nigdy z badań nikt nie stwierdził u mnie problemów z tarczycą. Oczywiście zapytam lekarza, wyniki odebrałam 3 dni temu także będę się konsultować. Dziękuję za odpowiedz 🙂
<3