zadajesz pytanie absurdalne, skoro nie chcesz zwiększać ilości kalorii, wypadasz z diety 811, więc nie zadawaj pytań w zakresie tej…
Mogę poprosić o arta o smutku? Takim wszechogarniającym.
Mój smutek zaczął się w lipcu. Tuż przed zabiegiem ginekologicznym, na ginekologii leżałam z takimi Paniami, że było mi słabo słuchając ich opowieści. Potem jak powiedzieli mi, że lepiej profilaktycznie wszystko usunąć, było mi smutno, a usunąć się nie zgodziłam, do ginekologa poszłam raz, fundnął mi menopauzę, więc skończyly się tematy do rozmowy, na szczęście nie krwawię, więc wracać nie muszę i mam macę więc na HTZ na pewno się nie zgodzę.
Z racji menopauzy, właściwie w temacie kobiecości od tamtego czasu jest mi tak smutno, że nawet nie byłam u fryzjera, kosmetyczki. Łapię spojrzenia facetów, więc jest nieźle, ale temat ewentualnych relacji to już … smutek.
Szukam, rozglądam się wypatrując jakichkolwiek dla mnie drzwi i … smutek. Zaraz po szpitalu wywalili mnie z roboty, do tej pory czuję smutek na samą myśl. Potem ten choinkowy egzamin i celowo ktoś źle zliczył mi punkty, do tej pory się katuję podglądaniem zdjęć na Insta szczęśliwców, którzy zdali, w idiotycznej nadziei, że kiedyś ten smutek minie.
Luz. Bo jeszcze słabym graczem jesteś? Nikt dobrze nie gra, gdy nie wie, że gra.
Gra polega na tym, że albo wygrywasz, albo się uczysz, innej opcji w grze nie ma.
Teraz dostałaś sporo nauki, ale jakie wnioski z tego wyciągnęłaś? Teraz żadne, zareagowałaś emocjonalnością, czyli potężnym smutkiem, co dostarczyło energii wahadłu destrukcji.
Klasyczny przypadek, dotknęła Cię ogromna prowokacja z jego strony, ale to nie jest sprawa wahadła, to jest Twoja sprawa. Wahadła nie mają emocji, one żrą, żeby przetrwać. Zobacz film Polityka, zezwalam:), na Netflix, póki go nie zdejmą. Jeśli fil Cię przerazi, zasmuci, nakarmisz wahadło, jeśli potrafisz oglądnąć go ze stoickim spokojem, czegoś się nauczysz. Nie nakarmisz, ale zrozumiesz, a zrozumienie jest zawsze wysoko wibracyjne.
Wyjątkowo niepożądana sytuacja wybiła Cię z równowagi, bowiem nazwałaś ją wyjątkowo niepożądaną. Gdybyś nazwała ją nauką, stopniem, życiowym wyzwaniem, byłabyś teraz na etapie ewolucji, podwyższania wibracji, obniżania entropii, wzrastania. To jest bardzo prosty mechanizm, tylko trzeba mieć jasność, że to Twoja gra. Pasożyt energoinformacyjny pożywił się Twoim smutkiem i poczuciem beznadziei. I git, trzeba się z tym zgodzić, zapłaciłaś, bo nie wiedziałaś, od teraz może być całkiem inaczej.
Spełniłaś dokładnie standardowy scenariusz, po czymś takim, zareagowałaś idealnie, jak ustawa przewiduje, według konspektu. Miałaś się totalnie zaniepokoić, zasmucić, pokręcić czarnych scenariuszy, jak to już po życiu, zero fryzjera, różu i zalotki, zmarkotniałaś, może nawet stanęłaś na skraju załamania. Nie upieraj się, że nie aż tak, bo to nie ma znaczenia. Po prostu poddałaś się fali smutku, który sama wygenerowałaś, tak jak w scenopisie wahadeł.
Będąc tak zdołowaną, że wciąż grzebiesz językiem w bolącym zębie, idealnie uległaś prowokacji wahadeł, które teraz mogą z łatwością haczyć Cię za byle co. I leci lawina nieprzyjemnych zdarzeń, a Ty weszłaś w to cała i rozmyłaś się w smutku. Wszystko dlatego, że identyfikujesz się ze swoim ciałem, oraz ego. Ciało owszem, jest bardzo ważne, gdyż to Twój awatar w grze, należy o niego dbać, rozpieszczać nawet, ale to nie jesteś Ty. Tym bardziej nie jesteś też swoimi dołującymi myślami, oporem ego.
Mając awatara pięknego i młodego, tryskającego estrogenami na boki, gra może przebiegać inaczej, niż posiadając awatara pomarszczonego, z ograniczoną ilością enzymu antyoksydacyjnego SOD (dysmutazy ponadtlenkowej). Ale zapewniam Cię, że gra może być równie interesująca, równie wciągająca, ba, nawet o wiele lepsza, bo sama chyba przyznasz, że gdy w czymś jesteśmy dobrzy, to lubimy to robić.
Matematykę lubią tylko uczniowie, którzy są z niej dobrzy, kumają ją.
Życie dotyczące gry starym awatarem, awatarem, który wypadł z kanonów piękna może być znacznie bardziej pociągające, podniecające, i dające o wiele więcej radości z gry, z powodu, że coraz lepiej rozumiesz matematykę, ten kompletnie niepojęty, dla śpiących, przedmiot.
w didaskaliach
Przypominam, że selen i cynk są niezbędne do produkcji dwóch najpotężniejszych enzymów antyoksydacyjnych i anti-aging w organizmie, w tym dysmutazy ponadtlenkowej SOD. Dowody empiryczne i nowoczesne badania wykazały, że natura celowo wyłącza produkcję SOD w organizmie, kiedy czyjeś zdrowie spada do punktu, w którym przestaje być już interesującym kandydatem do reprodukcji.
Adekwatny wpis wpadł dzisiaj: Naturalna super odporność ciała bardzo się przyda! Czy COŚ prostego może to dla Ciebie zrobić?
Dlaczegóż nie rozegrać tego tak? Zareagować nieadekwatnie, zmienić narzucony scenariusz.
Dokonaj zamiany, zastąp smutek entuzjazmem. Wykrzesz go z siebie. Należy celowo naruszyć zasady gry obce=go programu, a zacząć wprowadzać swoje zasady, bo to Twoja gra. Zrób cokolwiek co zechcesz, tylko nie to co od Ciebie oczekuje matriks. Wahadła odczepią się. Nie będą miały innego wyjścia, bo nie będzie dla nich pokarmu. Wyobraź sobie polityka, albo programu, którego ani nikt nie kocha, ani nie nienawidzi. Obojętność zabija politykę.
W ten niekonwencjonalny sposób można nawet zdać trudny egzamin bez nauki. Jeśli będziesz się zachowywała tak jak dotychczas, wahadło destrukcji coraz bardziej będzie rozhuśtane, i wydarzać się będą coraz to nowe przykre okoliczności.
Taki ciąg niepomyślnych zdarzeń, to nie jest kwestia przysłowia, że nieszczęścia chodzą parami, ale Twoja reakcja smutkiem na pierwsze niepowodzenie, które dopaść może każdego, kto stracił czujność. Stłumisz wahadło, gdy postąpisz niekonwencjonalnie, indywidualnie, może po wariacku, ale będzie to zejście z tego przekichanego (bez oceniania mi tu) skrzyżowania.
Rozwiązanie Twojego problemu (to nie jest dobrze sformułowane, użyjmy: rozwiązanie Twojego wyzwania, już lepiej), polega na zrozumieniu, akceptacji i ruszenia w swoim kierunku.
Dajmy na to, łapią Cię i chcą wbrew Tobie zaszczepić, albo masz nalot z Urzędu Skarbowego, jakbyś była przestępcą, a działasz jawnie i uczciwie, albo robią straszące podchody, żebyś dała sobie coś wyciąć, pod pretekstem, że to Ci już przecież niepotrzebne.
I to są potężne wahadła i dlatego na pierwsze wahnięcie wahadła zawsze odpowiadaj zgodą. Acha, tak się to robi w państwie duńskim? Dobra, dobra, godzę się.
To jest ten moment na wyzerowanie, dostajesz chwilę czasu na namysł (wahadło nie czuje podstępu, bo wahadło, to nie jest intelektualna gwiazda, to bezduszny program oporu) i ruszasz w swoją stronę. Na luzie, bo jesteś w grze. Ale nawet, jakbyś się zgubiła, i wkręciła w huśtawę, to i tak w każdej chwili możesz zacząć od początku, zrobić krok w swoją stronę.
Yhyy, yessss, tiaaaa, wytniemy sobie wszystko pod byle pretekstem, jak najbardziej panie dochtore, tyle, że jeszcze nie teraz, ale już za moment pozbędziemy się wszystkiego ze środka. Jak najbardziej siur. Taka zgoda, zgoda, bez żadnej paniki, wpuszczenie w siebie, ale z dużą dozą półuśmiechu Gumpa, i delikatnie, z dużą dozą dyplomacji wycofaj się, albo minimalnie zacznij nakierowywać ruch w drugą stronę.
I zniknie smutek z Twojego świata. Trzeba zrobić z tego komedię, nie komediofarsę.
Niekiedy lepiej na samym początku (byle krótko) dać ujście emocjom, napłakać się, nazłościć, spuścić z balonika napięcie, po czym zachować się diametralnie niespodziewanie, bez emocjonalności, ze stoickim wyrafinowaniem i determinacją do osiągnięcia własnego celu. I w niedługim czasie w swoim lustrze rzeczywistości zobaczysz więcej i więcej i więcej światła.
Jeśli nie chcesz wciąż dostawać kijem po garbie. Ależ jaki kij, jaki garb?! Bhuuaaa:)
love
Powiązane artykuły
Komentarze
Pepsi to może coś o obrzydzeniu? Gdy patrzę na to wszystko, co się dzieje wokoło – no bo jak na to nie patrzeć skoro to gra, w której jestem, to budzi się we mnie taka odraza, że zastanawiam się: „jak to możliwe, skoro to moja gra?” Nie reaguję ani złością, ani strachem, ani smutkiem, nawet sarkazm już się we mnie nie budzi. Jedynie obrzydzenie. Skoro w mojej głowie, mojej grze nie ma akceptacji dla zadawania cierpienia, manipulacji, dyskryminacji, nienawiści i całego tego niepotrzebnego syfu – przy czym mam tak od dziecka, nie, że dopiero teraz, to po co mi to? Jak mam niby na tym się rozwijać, wzrastać, ewoluować swoją świadomość? To znaczy, ze zalogowałam się po to, aby nauczyć się akceptować ZŁO? Przecież wiem, ze ono istnieje, ale akceptacja zła to przecież przejście na „ciemną stronę mocy”. Czy to jednak nie za wiele, aby wymagać nauczenia miłości do kogoś, kto np. na twoich oczach katuje dla zabawy bezbronne zwierzę? Chyba muszę spać głęboko w takim razie skoro wierzę, że w takim wypadku wolę się wylogować niż zostać Buddą.
Nie ma zła, ani dobra tak naprawdę. Świat nie jest dualny wbrew pozorom. To jest nasza interpretacja rzeczywistości. Ciemność, to tylko brak światła. Nasze ego musi koniecznie wszystko nazywać, ponieważ boi się, dlatego cały czas interepretuje rzeczywistość. Twoje obrzydzenie, to forma strachu i poczucia bezsilności, nic takiego, to program ego. <3
Jesteś bardzo mądra Peps?
Dziękuję Pepsi za ten tekst. Mam wszystko, niczego mi nie brakuje (na pierwszy rzut oka) a smutkiem mogłabym obdzielić pół świata… 🙁 wahadło destrukcji rozbujało się u mnie na dobre…
podpięłaś się, zeskocz <3
Dorwał mnie właśnie taki smutek, jest powód a w sumie olbrzymi zawód, wykorzystana i wmanewrowana w sumie na własne życzenie. Płacz i emocjonalne rozbicie. Płaczę od dwóch dni ale czuję że muszę zacząć rozdawać karty, kreować swoje życie i nie dać się. Pięknie powiedziane by zeskoczyć z tego wahadła. Piękne ostatnie akapity, dają mi kopniaka by wyrwać się z tej emocjonalnej matni i nie ulegać destrukcji. Dzięki
wysyłam dużo miłości
Dziękuję Pepsi, że odpowiadasz nie w ten czas, gdy pada pytanie, tylko wtedy gdy pytajacy jest gotów przyjąć odpowiedź
Lawju
Wtedy też odpowiedziałam, ale inaczej, dlatego odpowiedziałam jeszcze raz <3
Wiem, dlatego podkreśliłam adekwatność Twojej odpowiedzi do hm..wibracji /zdolności przyjęcia odpowiedzi. Odpowiadasz tak, jak Jezus-miłością taką, że część we mnie się rozpuszcza bezpowrotnie, a reszta jest od razu w stanie transormacji na inne tory.
<3 <3
jadąc dzis do pracy nasunęła mi się myśl, czy jest jakaś granica pomiędzy mówieniem o sobie dobrze a proszeniem się o pstryczka w nos, jak to jest z tym mówieniem , nawet myśleniem o sobie dobrze ? Może nawet nie tyle co o mówienie chodzi przed kimś a takie zadowolenie z siebie w środku – może to jakiś element nagradzania , to samo tyczy się podobania się sobie? tu już myślę typowo o fizyczności – facjacie, body – czy jest dobrze się sobie podobać, i chwalić siebie samą ??
dwa z innej szuflady, co byś zrobiła albo czy byś zrobiła coś – gdyby ktoś z Twojej rodziny – najbliższej – jest alkoholikiem – nie masz z nim kontaktu na codzień, popija sobie dzień baj dzień, niczym never ending story – utrzymuje się za jakieś grosze – otacza się tylko pijaczkami i nagle wygrywa 300 tys złotych, to jest true story i czy Ty byś próbowała mu jakoś teraz pomoc – a mianowicie żeby go koledzy spod ciemnego sklepu za te money nie oskubali, albo może żeby sobie jakoś odłożył, zmienił coś albo nawet nie zapił sie teraz na smierć z bogactwa . LOVE LOVE evol evol
Wspaniały wpis jak zawsze! Dziękuję
Od kilku tygodni praktykuję medytację monologu. Polega to na tym, że siadam na dywanie, mam zamknięte oczy i mówię sama do siebie. Mówię tak długo, aż mi się odechce mówić. Głośne wypowiadanie swoich myśli, a w tym formułowanie w zdania swoich lęków powoduje, że myśli przestają w kółko krążyć po głowie, zwalniają, a lęki znikają. A ja po medytacji czuję się lepiej z samą sobą.
Pierwszy raz jak mówiłam do samej siebie, to czułam wstyd przed swoim ego. Dosłownie widziałam oczyma wyobraźni jak ta druga ja, czyli ego, śmieje się ze mnie. Za każdym kolejnym razem medytowania już tak nie było – ego przestało się śmiać; teraz siedzi cicho i obserwuje w skupieniu co ta pierwsza ja, czyli nie-ego, zrobi.
Mówienie do siebie samej z szacunkiem oraz słuchanie samej siebie z uwagą, jest doświadczeniem mocno uspokajającym, bo oczyszcza z natłoku myśli i likwiduje lęki. Zauważyłam też, że ustała wewnętrzna potrzeba wygadania się komuś. Teraz wygaduję się sama przed sobą. Kiedyś potrzebowałam znaleźć kogoś, kto zechce mnie wysłuchać i jeszcze się stresowałam, czy w ogóle mnie słucha z uwagą. Śmiem twierdzić, że medytacja monologu może odebrać poważny kawałek chleba psychoterapeutom 😉
Czy mogłabyś coś polecić na pleśniawki u roczniaka
odrobina soku z cytryny, albo MINIMALNA ILOŚĆ kwasu askorbinowego na palcu z wodą, czy cytryną, ale to bardzo kwaśne, jak to wytrzyma? Niektóre dzieci uwielbiają cytrynę.
Tu jest cała lista, ale moim zdaniem olejek oregano nie nadaje się, taką ma moc:
https://www.healthline.com/health/home-remedies-for-thrush
Pepsi czy jest jakiś sposób na to by uniknąć obniżania narządów? Mam 30 lat i wszystko jest ok ale moja 56 letnia mama ma już z tym poważny problem. Chciałabym zadziałać zawczasu.
Pozdrawiam!
To co zawsze, aktywność, dieta, umiejętne podnoszenie ciężkich przedmiotów https://my.clevelandclinic.org/health/diseases/16030-uterine-prolapse/prevention
<3
Zapoznaj się z ćwiczeniami Benity Cantieni.
Droga Peps,
a co jeśli cała nadzieja zamarła, jak na oparach, daleko się nie zajedzie. Jak już czuję, że przegrałam to wcielenie? Wyrzuty sumienia wżerają się i nie potrafię grać dobrze w tę grę? Tyle śmieci w salonie.. I niby nie identyfikuje, się ze wszystkimi złymi rzeczami, które narobiłam.. Mówię, hej, to nie ja jestem zła, postępowanie było kiepskie bo taka tez moja świadomość na tamten czas. A medytacje, bieganie, książki i wykłady o duchowym rozwoju, joga, regularne życie, oddawanie się pasjom, kompensacje, uciekanie w używki- to wszystko chwilowe wspomagacze, imprezki dołują jeszcze bardziej, a zdrowe rzeczy to taka rutyna z porcelany wśród szalejących zwierząt w zoo :(( Da się uwolnić od poczucia winy i skutecznie wybaczyć sobie, aby ruszyć? Powoli przestaję w to wierzyć..
odpowiem wkrótce postem, poczucie winy to niszczące myśli <3
Ahh jesteś nieoceniona! Poczucie winy jest właśnie przeogromne, niszczy mnie. Nie umiem wyjść z traumy. I ta niemożność odcięcia się od przeszłości. Boli bardzo, może jeszcze tylko nakreślę, że chodzi o poronienie…Septyczne, niby wywołane ciężkim stanem zapalnym dróg rodnych.( Swoją drogą mam problemy intymne od wielu wielu lat, przeszłam przez zioła, bioenergoterapie, masę antybiotyków, leków, lekarzy. Wciąż wracają zapalenia, mycoplasmy, ureaplasmy, e-coli, gronkowce i inne świństwa. Może masz jakieś pro rady na to? Robię już 4 szklanki, kupiłam nikotynamid i unikam cukru). Z tym, że to poronienie to trochę na własne życzenie.. Od zawsze paraliżował mnie strach, wręcz obrzydzenie do ciąży. Gdy przyszła niechciana, ja bardzo młoda dziewczyna, z dużymi problemami uważałam, ze aborcja to jedyna opcja(teraz uwazam, ze to zło). I tak czuję, ze afirmacjami, siłą przyciągnia, niechęcią, a także fizycznymi zachowaniami doszło do tego, ze ta dusza mnie opuściła. Najbardziej skrzywdziło to (juz byłego) mojego partnera, moja pierwsza i ostatnia miłość. Także czuję jakbym zmarnowała dwa życia, a trzecie swoje. Nawet teraz jak to piszę, czuję, że jestem przypadkiem beznadziejnym, a momenty w których mi lepiej to po prostu te, kiedy szybciej uciekam…
Ale sobie nakręciłaś psucie życia. Mniej więcej do 3 miesiąca żadna świadomość nie jest zalogowana do awatara. To nie ma być pocieszenie tylko informacja. Twoje śmiertelne ego istnieje tylko w przeszłości i w przyszłości. W teraz go nie ma. Zrobi wszystko, żeby Cię zatrzymać tam, gdzie z pewnościąa utkniesz. Nie jesteś w stanie zmienić przeszłości, więc ego ma Cię w szachu.
Pepsi – to ja też dołączam się pod prośbę o posta ad poczuciu winy. U mnie lęk rozhulal się i rozlał na maxa, w zasadzie czuje, że cała jestem podszyta lękiem, często chce mi się płakać, ze zniszczyłam z własnej głupoty życie kilku osobom, napsulsm, narozrabialam, że siebie niszczylam, nie szanowałam ani ciała ani duszy, ciągle się znieczulalam fajami lub alko, żeby położyć blokady i się nie bać. I te wyrzuty sumienia, że mogłam żyć lepiej, mądrzej, a nie żyłam, mnie zabijają. Albo wpadam w katatonię i wegetuje albo w kompulsje – jedzenie, co jest totalnie bez sensu, bo lęk się powiększa. Jednak człowiek przepięknie potrafi sobie zgotować sobie piekło na ziemi.
Napiszę, trzymaj się, no i życie jest tylko teraz, wysyłam dużo miłości <3 <3
Niezapominajko, sprobuj spojrzeć na to z innej strony, zniszczyłam życie kilku osób, to mocny kaliber, czyżby te osoby teraz nie doświadczały życia, bo ty okazałaś się w ich życiu aż tak ważną personą i każde możliwe opcje im poblokowałaś? Ego chce być bardzo ważne, jakkolwiek. Jesteś ważna, tylko inaczej i nie patrz na siebie przez pryzmat tych „krzywd” bo nie wiesz jak ktoś dane zdarzenia odebrał i co z tym dalej począł. Pozdrawiam Cię 🙂
Jak zaakceptowac bagaż życiowy partnera? Jestem z partnerem ponad rok, jest dobry dla mnie, natomiast skręca mnie fakt, ze swój czas dzieli pomiędzy mna, a dziećmi z poprzedniego małżeństwa (i jeszcze widujac się z nimi, przyjeżdża do domu, gdzie mieszka ich matka, a wiec widuje się tez z nia kilka razy w tygodniu) i to ze była kobieta w jego życiu, z która się po pół roku znajomosci ożenił i spłodził od razu dzieci, gdzie ta babka była dla niego złym człowiekiem i tak się ustawiła, ze ma do końca życia zasadzone alimenty na nia od mojego partnera (sama nigdy nie pracowała), a co do mnie – on mówi, ze widzi mnie jako partnerkę na całe życie (stara się o mnie i dba, wiem i czuje, ze mówi to na poważnie), natomiast nigdy więcej się nikomu nie oświadczy. Chyba wiekszosc z nas chce mieć od ukochanego kiedyś pierścionek na dłoni, to takie przypieczętowanie, ze dany mężczyzna traktuje nas w 100% na serio i kocha, Ty tez Pepsi jesteś po ślubie, wiec mysle, ze wiesz o co chodzi. Co o tym myślisz?
Yyy … czy ten facet miał ten cały bagaż jakżeście się poznali? Raczej tak. To dlaczego nie uciekłaś gdzie pieprz rośnie? Fajnie, że dba o swoją rodzinę, ale Ty pożegnaj pana bez smutku i rozstrząsania. Jest tylu facetów, którzy jeszcze się nie rozmnożyli, nie mają życiowych zobowiązań i może nawet myślą o ożenku w przyszłości.
No i popracuj nad swoją zazdrością teraz i w przyszłości, zazdrość i wstyd to najniżej wibracyjne emocje. <3
Miałam podobną sytuację. Spotykałam się, a potem zamieszkałam z facetem, który miał byłą żonę i syna. Alimentów nie miał, ale cały czas utrzymywał kontakt ze swoją rodziną (wspólne gotowanie obiadów niedzielnych, odwiedzanie byłej żony kilka razy w tygodniu). Nie zabraniałam mu tego. Tym czasem jego zachowania wskazywały na to, że próbuje pogodzić oba życia i być zarówno ze mną, jak i ze swoją rodziną. On chciał się ze mną ożenić. Nawet coś przebąkiwał o wspólnym dziecku. Jednakże jego ciągłe kłamstwa, lawirowanie między dwoma domami i konfabulacje mnie niszczyły. Zadałam sobie pytanie: czy chcę tak żyć i odpowiedziałam negatywnie. Potem zadałam sobie drugie pytanie: czy jest szansa na to, żeby ułożyć z nim tą relację inaczej i znowu odpowiedziałam negatywnie.
Po 6 latach dojrzałam do podjęcia decyzji: wyprowadziłam go ze swojego domu i kompletnie zerwałam z nim kontakt. On teraz mieszka ze swoją byłą żoną. Ja układam sobie życie już z kimś innym. W końcu czuję spokój i mogę skoncentrować się na rozwoju osobistym, zamiast na ciągłym myśleniu o tym co i z kim on robi…
I jeszcze jedna wskazówka – analizuj fakty na chłodno. Skoro twój facet pobrał się kiedyś z kobietą, którą znał raptem pół roku, a następnie szybko zrobił dzieci, to jeśli taka była wspaniała, to dlaczego z nią już nie jest? Czy przypadkiem Ciebie nie spotka ten sam los i zostaniesz potraktowana przez niego dokładnie tak samo, jak swego czasu jego obecna była żona? Śmiem twierdzić, że masz na to bardzo duże szanse. Dlatego też szukaj innego faceta.
Właśnie tak zrobiłam 3 lata temu. Tak, tak jasne że przyjdę. Po rozmowie w szpitalu z trzema lekarzami („Swojej żonie matce babce radziłbym to samo”) – O, to dobrze, już wiem, że pani doktor przyjmuje w czwartki.
😉
😉
Ok, raz w miesiącu przez dwa dni czuję się źle po zabiegu jaki mi wtedy zrobili w ramach rutynowych badań.
Ale pozostała część miesiąca…. maca, kelp, dużo witamin słońca. Żadnej szybszej menopauzy. I…. podobają mi się młodsi faceci 😀
POLECAM się zastanowić dobrze, zanim zaufamy komuś innemu niż sobie.
Dobre.
Też dostałam polecenie nie do zaakceptowania i „godzę się na to” już parę miesięcy. ?
A ja uważam że wszystko dotyczy tego czy kochasz siebie. Np. Nie przestajesz kochać psa bo wyliniała mu sierść i jest starszy. Nie przestajesz, kochać dziecka bo dostało biegunki i wyprysków na skórze. Nie mówisz takiemu dziecku że skoro jest brzydkie to nie będzie już zabawy, spacerów, i rozrywek.
No to dlaczego samej sobie za karę że byłaś słabsza że chorowałaś jeszcze sobie tyle dowalasz i odbierasz cieszenie się życiem? Jak pies ci zachoruje to przecież go nie kopiesz i nie krytykujesz że jest słaby i nie daje rady. Raczej przeciwnie.
Czytam i wracam, wracam i czytam. Pepsi, a może wydałabyś książkę z artami spod znaku 44, Horry czy nawet tarczyca? Są, owszem mądre knigi ale Ty opisujesz konkretną sytuację i wołasz z głębokości, z trzewii, z własnego odczuwania. Nie trza byłoby ślęczeć przed niebieskim światłem. Z wdziecznością
Też o tym myślę, tyle już tych historii przypadków się zebrało <3