Pepsieliot
Możesz się śmiać, ale i tak za kilka godzin
zmienisz swoje życie...
214 979 005
22 online
35 455 VIPy

Witarianie nie szamią fasoli. Mądrzy są?

 

Szufelka Społeczności Urodziwej

Ludzie wielbią się z lekka oszukiwać. Najrzadziej spotykam ludzi, którzy oficjalnie są w stanie przyznać się, że tkwili w błędzie.

Dlaczego ludzie brną w bagno, czy tylko lekki opar?

A więc postanowiłam odłączyć się od głównego nurtu witariańskiego. Przestaję robić ortodoksyjny witarianizm chociażby tylko z jednego powodu. Dokonujemy wielu szokujących dla otoczenia i dla siebie samych zmian żywnościowych i stylu życia.

Kosztuje nas to, szczególnie w tym zimnym i ogołoconym ze świeżych warzyw i owoców, przez pół roku kraju bardzo wiele zachodu i zaangażowania, w tym zło (złotówek). Gdy chorujemy, robimy witarianizm z misją uleczenia i zwykle zamierzamy powrócić po kuracji do bardziej wygodnej formy posiłkowania się prowiantem. Ale gdy jesteśmy zdrowi robimy to przecież głównie z myślą o przyszłości.

Zostajemy witarianami, bo chcemy długo i co najważniejsze w zdrowiu żyć. No to ja się pytam, dlaczego upieramy się przy witarianizmie, skoro żadna z błękitnych stref, czyli skupisk ludzkich na ziemi o szczególnie długiej i zdrowej linii życia nie była nawet w 70% witariańska?

Żadna z błękitnych stref nie była głównie witariańska, żadna nie była wegańska, ani nawet wegetariańska. Natomiast pewnym jest, że jedzono we wszystkich strefach rośliny strączkowe.

Może Hunzowie nie za często, ale oni jedli za to swoje zbożowe chlebki codziennie.

Owszem wszystkie błękitne strefy jedzą/jadły dużo warzyw i owoców i stosunkowo nie za dużo mięsa, niektóre z nich bardzo mało, tylko rytualnie.

Jeżeli chodzi o naśladowanie, a raczej nie naśladowanie błękitnych stref co do pożywienia, jak najbardziej rozumiem tylko wegan, że nie chcą do końca naśladować i odrzucają całkowicie jedzenie mięsa.

Bowiem cokolwiek nie powiedzieć, nie ma czegoś takiego jak humanitarne zabijanie.

Można ulżyć cierpieniu i nie robić tego bestialstwa co się dzieje w rzeźniach, ale każdy powinien mieć trochę spieprzony humor, kiedy je mięso, bo sposób w jaki niby humanitarnie zabija się zwierzęta, ta śruba między oczy, która ma niby znieczulić następujący po niej ból zarzynania, raz, że też jest na pewno bolesna, a dwa, że zwierze widzi co się dzieje ze zwierzęciem przed nim.

Widzi zarzynanie, podrywanie za nogę i wylewanie krwi do wiader z poderzniętych gardeł. Nie ma humanitarnego zabijania w rzeźni i ludzie muszą to sobie uświadomić ile razy wsadzają do wózka radosny kawałek mięsa w sklepie.

Humanitarny chów i zabijanie, chociaż to nawet zalatuje oksymoronem samo w sobie może być tylko wtedy do przyjęcia, gdy zwierzę chowane jest na małej farmie i ewentualnie zabite znienacka i bezstresowo. Chociaż nie wiem jakby to do końca miało wyglądać. Nie wolno się okłamywać i wierzyć w brednie o humanitarnym zabijaniu.

Bo w ten sam sposób mamimy się wszystkim i żyjemy w ułudzie, że ten zaawansowany rak na paczce faj, na pewno się z nami nie wiąże w żaden sposób, a już na pewno nie z tą długą, zajebiście pachnącą i eklektycznie przyjemną fają, którą robimy na kawce.

Uważam człowieka za roślinożercę, który niestety musi kontaktować się z białkiem zwierzęcym, dla tego kontaktuję się w minimalnej ilości, ale z pełną świadomością, że trzeba zrobić wszystko, aby zwierzęta cierpiały jak najmniej i, że jako roślinożercom, tego kontaktu z pożywieniem pochodzenia zwierzęcego jest nam bardzo bardzo mało potrzebne.

Ale wracam do witarianizmu.

Witarianie nie pozwalają sobie na jedzenie fasoli i roślin strączkowych, gdyż zgodnie z definicją witarianizmu, czego nie można jeść na surowo, to po prostu nie nadaje się do jedzenia.

Ta prosta zasada, wydaje się być bardzo logiczna i niejako jeszcze bardziej zbliżająca nas do natury i do tego zwierzęcej natury.

Zwierzę nic nie podgrzewa, ale cokolwiek powiedzieć szybko zaczyna lubić strawy podgrzewane i przetworzone. Wystarczy rzucić gałką na znajomą małpę, czy częściej innego czworonoga, szczególnie psa.

Tymczasem strefy niebieskie żrą fasolę i strączkowe i żyją baaardzo długo i nie chorują na wiele nieprzyjemnych choróbsk. Nie chcę więc na siłę tkwić w czymś jak ortodoks, bo o fasoli chcę dzisiaj donieść Drogiej Socjecie. Fasola ma dużo białka, dzięki temu może być substytutem mięsa.

Niestety soja, której skład aminokwasów esencjonalnych jest pełny, jedynie spirulina i chlorella wśród roślin dysponują takim, a nawet znacznie lepszym, ale tylko te dwie ostatnie żywności wskazane jest konsumować w przeciwieństwie do soi, która ma niestety wiele anty zdrowotnych wad.

Jedynie można polecić soję fermentowaną w postaci natto, miso, tempechu i sosu tamari

Coś o fasoli.

Podaję pięć największych zdrowotnych korzyści z żarcia fasoli.

1. Zapobiega chorobom serca Dieta bogata w groch i rośliny strączkowe pomaga mieć zdrowe serce i zapobiega jego chorobom. Fitochemikalia zawarte w fasoli działają bardzo na serce pro zdrowotnie, co wykazały liczne badania.

2. Zapobiega rakom Ze względu na wysokie stężenia fitosteroli i izoflawonów zawartych w fasoli zmniejsza się prawdopodobieństwo zachorowania na raka.

3. Obniża poziom cholesterolu Oprócz bycia doskonałym źródłem białka, ziarna roślin strączkowych są bardzo bogate w coś, co jest niezwykle istotne dla naszego zdrowia, czyli włókna. Czyli błonnik, który stanowi kluczową rolę w kontroli poziomu cholesterolu. Fitosterole i saponiny zawarte w ziarnach fasoli są również znane z tego, że obniżają poziom cholesterolu.

4. Odchudza Wystarczy mała porcja ziaren, a już dostarczymy sobie dużo błonnika, który szybko powoduje uczucie sytości przez dłuższy okres czasu. Nie czujemy głodu, a poziom cukru staje się wyrównany, co daje nam zrównoważony poziom energii w dłuższym czasie.

5. Pomaga zarządzać cukrzycą Ziarna fasoli mają zalety żywności dla diabetyków. Ze względu na ich unikalne połączenie białka i węglowodanów złożonych, fasola uwalnia glukozę do krwi wolniej, co ułatwia organizmowi cukrzyka dostosowanie się do wolniejszego napływu cukru. W przeciwieństwie do nagłego skoku cukru po spożyciu węglowodanów prostych.

Źródła 1 ,  2 , 3

Uwaga w niektórych fasolach można znaleźć pewne miny, pisałam kiedyś już o tym, trzeba je płukać wcześniej i wylewać wodę, niektóre trzeba bardzo długo gotować, chociaż z pewnością nie pyszną czerwoną soczewicę, która już za 15 minut jest gotowa do pożarcia.

Ale cokolwiek nie powiedzieć błękitne strefy nie żałują/żałowały sobie roślin strączkowych i grochu i na jednej nóżce dokicały do setuchny prawie każdy, czego i Drogiej Socjecie życzę.

Serdeczności peps

(Visited 4 276 times, 1 visits today)

Komentarze

  1. avatar Basia 2 kwietnia 2014 o 18:23

    Hej Pepsi, ja właśnie jak próbowałam witarkę ciągnąć to za każdym razem strasznie mi tych straczków i kasz brakuje, niby na cronometrze bialko i żelazo spoko, ale wciąż miałam uczucie niedosytu bez soczewicy, grochu, tak samo z kaszami. Pozdrawiam znad michy soczewicy ze szpinakiem:)

  2. avatar myvegankitchen 2 kwietnia 2014 o 19:01

    Nasz weganizm to właśnie warzywka, owoce i strączki w ilości hurtowej 😉 Smacznie, tanio i zdrowo, a co najważniejsze taka szama daje nam wystarczająco dużo energii by ryć niczym krety we francuskiej ziemi 🙂 Choć może także bio winko ma na to jakiś wpływ.

  3. avatar Aneta 2 kwietnia 2014 o 19:07

    …poza spiruliną i chlorellą chyba warto dodac jeszcze konopie jako żródło białka?

    1. avatar Jaspis 2 kwietnia 2014 o 20:32

      i jeszcze quinoa, amarantus i gryka jest bogata w pełnowartościowe białko

      1. avatar pepsieliot 3 kwietnia 2014 o 07:09

        nie mają pełnej puli esencjonalnych, muszą być mieszane najlepiej ze strączkowymi

        1. avatar Jaspis 3 kwietnia 2014 o 09:06
          1. avatar Jaspis 3 kwietnia 2014 o 09:11

            Sorry, coś się popiepszyło z tym filmikiem.
            Chodzi mi o jej filmik o superzbożach. Jest na kanale.

  4. avatar Paula 2 kwietnia 2014 o 20:29

    Dobry wpis Pepsi, w koncu cos na rzeczy 😉

  5. avatar SSS 2 kwietnia 2014 o 20:55

    No wreszcie bez fundamentalistycznego zaślepienia.

  6. avatar Kinga 2 kwietnia 2014 o 22:02

    Jestem po lekturze „Cud Ph” doktora Younga i jestem skołowana. Jeszcze tydzień temu byłam pewna że 80/10/10 jest dietą dla mnie ale teraz już nie wiem. Może te ph faktycznie jest takie wazne? Owoce jako kwasowe praktycznie na samym poczatku diety leczenia sa odrzucone a pozniej w rozsadnej ilosci tylko mozna (cholera go wie ile to jest rozsadna ilosc), węgle są be, owoce beee bo cukier a organizm nie rozróżnia cukier to cukier nie wazne ze z owocow. Help!

    1. avatar pepsieliot 3 kwietnia 2014 o 07:18

      Kingo spokojnie 🙂

      1. avatar Jedrus1 3 kwietnia 2014 o 07:52

        Ja jestem na witarce i bez podkiełkowanych nasion nie dałbym rady.
        Z nasion motylkowych moczę i kiełkuję soczewicę i soję, czasami adzuki, mung, wszystko bardzo dobre w smaku na surowo.
        Zielony groszek też można szamać na surowo.

        Pozdr.
        Jędruś

      2. avatar Kinga 3 kwietnia 2014 o 10:30

        Błagam, żebrzę o więcej słów 😛 ps: co do omega a taki zwykły tran z apteki chodzby firmy muler to zly jest? Acha i dowiedzialam sie ze niby jest suplementacja omega 3 nieodzwierzecego dha i juz organizm ludzki nie musi tego przemieniac zmieniac czy cuś. Sorrry, ja laik jestem 😛

        1. avatar pepsieliot 3 kwietnia 2014 o 18:58

          Kingo ja polecam tylko to co sama łykam, więc omegę 3 TiB

  7. avatar Paula 3 kwietnia 2014 o 09:22

    Kinga , owoce nie sa kwasotworcze, tylko alkalizuja , tutaj najnowsze i najdokladniejsze ph pozywienia: http://translate.google.dk/translate?sl=da&tl=pl&js=y&prev=_t&hl=da&ie=UTF-8&u=http%3A%2F%2Fwww.komaelk.dk%2Fpral.html&edit-text=

    Wartosci ujemne alkalizuja, czym wiekszy plus tym silniej zakwaszaja.

    1. avatar Kinga 3 kwietnia 2014 o 11:25

      Ufff jak dobrze, bo kocham owoce i mogłabym je jeść całeeee dnie 🙂 zastanawiam się jeszcze jak żywić moje 15 miesięczne dziecko. Mięsa i nabiału nie je i tak mniej więcej wygląda jego jadłospis: Całą noc na piersi, ale ciężko mi powiedzieć ile wypija. Rano jak wstaje zjada jeden cały owoc, tu różnie zamiennie banan/jabłko/gruszka (cytrusów, winogron czy truskawek jeść nie chce), później miseczka płatków zamiennie jaglanych/owsianych/orkiszowych lub kromka razowego pieczywa, a na obiad zupa warzywna lub warzywa na parze (uwielbia brokuły). W między czasie zjada jeszcze owoc lub dwa bywa różnie albo suszone owoce szaleje za nimi. Staram się też mu dawać codziennie łyzkę oleju kokosowego i siemienia lnianego w posiłkach. Suplementowany jest witaminą D3 w kroplach takjie zwykłe z apteki. Raczej rzadko jemy strączki ;< jak już coś to soczewicę w zupie. Co mogę zmienić? Ja osobiście mam zamiar odżywiać (w sumie już to robię) jak Pepsi w swoim programie napisała "Jem i…. chudnę". Podoba mi się idea Raw till 4 (nie wiem czy dobrze napisałam. Błagam o odp co do diety dzieciora!!!

      1. avatar pepsieliot 3 kwietnia 2014 o 18:59

        Kingo, jak to nabiału nie je?

  8. avatar Basia 3 kwietnia 2014 o 09:47

    Jaspis, poza soją to chyba nic ze świata roślin nie ma pełnej puli. NAwet komosa ryżówa choć niby ma wszystkie, to gdzieś mi się obiło, że jednego aminokwasu ma tak malutko że prawie się nie liczy. JEst to podst zasada, że strączki+zboża to pełna pula, albo strączki i inne źródła jak orzechy, warzywa zielonolistne, różnorodność wskazana. JEdnak nie trzeba w jednym posiłku, organizm sobie buduje białka przez cały dzien, Jedynie w przypadku dzieci nie powinien czas przekraczać 6 godzin.

  9. avatar Paula 3 kwietnia 2014 o 11:45

    Kinga wg mnie
    Twoja dieta dziecka wyglada ok, ja dawalam mojemu dziecku od samego poczatku avokado, i uwielbia do tej pory, takze mango łatwostrawne i zawiera sporo wapnia i zielone smoothis na sniadania, jaglanka, quinoa.
    Ze straczkow wprowadziłabym tylko soczewice i to wszystko , reszta zbyt ciezko strawna. Soki swiezo wyciskane, np marchew + brokul +jablko itp
    Tutaj fajne forum: http://wegedzieciak.pl/ warto zobaczyc co inne dzieci jedza na wege diecie 🙂
    Dodalabym suplementacje K2 i DHA z alg , oleje z ryb zawieraja metale ciezkie.

    Takze uwazam ze Rawtil4 jest to obecnie najlepszy program zywieniowy 🙂

    Co do tych nieszczesnej pelnej puli aminokwasow, jest to nasz najmniejszy problem, jest to stara bzdura , wszystkie aminokwasy nasz orgnizm sam sobie kompletuje. To identycznie jakby twierdzic, aby wszystkie witaminy i mineraly trzeba dostarczyc podczas jednego posilku.
    I najwazniejsza sprawa wszystkie aminokwasy , ktorych nasz organizm nie potrafi produkowac znajduja sie w roslinach, wiec w razie braku nasz organizm wie co zrobic.

  10. avatar Basia 3 kwietnia 2014 o 12:55

    Kingo, tu są dwa dość duże pliki na temat żywienia niemowląt i dzieci wegańskich, zerknij sobie:
    http://empatia.pl/blog/2013/06/01/zdrowie-dzieci-i-niemowlat-na-diecie-weganskiej-co-mowi-nauka/

  11. avatar Michal 4 kwietnia 2014 o 11:00

    nie lubie sie wymadrzac na forach, ale mijasz sie z prawda,
    Moi znajomi witarianie jedza fasole we wszelakich formach, tylko zamiast gotowania namaczaja ja przez kilka dni.

    1. avatar pepsieliot 4 kwietnia 2014 o 14:07

      Szkodzą sobie

      1. avatar Maciej 30 grudnia 2019 o 11:27

        A wiesz przynajmniej co dokładnie szkodzi? Lektyny. Są one zawarte w okrywie nasion strączkowych. Lektyny są rozpuszczalne w wodzie, wystarczy namoczyć nasiona by okrywy zmiękły i lektyna przedostaje się do wody. Wodę odlewasz. Proste, logiczne.
        Można pójść dalej i kiełkować ale to strata czasu. Wystarczy 24h namaczanie i odlewanie wody.
        Liczy się też odmiana. Zielona soczewica, zielona fasola Mung mają mało lektyny. Czerwone po prostu trzeba moczyć dłużej i wiele razy wymieniać wodę.
        Szkoda że teoretycy którzy nie znają składu chemicznego ani nie robią badań/ doświadczeń mają najwięcej do powiedzenia. Polecam zagraniczne źródła.
        Mak np. zawiera kwas fitowy i robi się dokładnie to samo co ze strączkowymi jeśli chce się spożyć mak na surowo: namoczyć mak, kwas fitynowy przechodzi do wody, wodę odlewasz, spożywasz zmiękczony surowy mak z pomniejszoną ilością kwasu fitynowego.
        Gotowanie robi to samo – szkodliwe lektyny/ kwas fitynowy przechodzi do wody, częściowo wyparowuje, częściowo ulega uszkodzeniu w wyniku działania temperatury. Tylko że ludzie nie rozróżniają że gotując „przy okazji” zabijasz wszystkie enzymy i tracisz mnóstwo witamin. Wystarczy logicznie pomyśleć.

  12. avatar nah 4 kwietnia 2014 o 20:28

    uwielbiam fasolę (jeszcze) ale niestety negatywnie wpływa na mój performens sportowy, na 811 mogę biegać codziennie maratony, na strączkach już nie. ci którym nie w smak 'fundamentalistyczne zaślepienie’ chyba nigdy nie próbowali tej diety w połączeniu z fizyczną aktywnością

    1. avatar pepsieliot 5 kwietnia 2014 o 04:27

      Naf zgadzam się z Tobą

      1. avatar Łysica 5 kwietnia 2014 o 05:48

        No, za dużo cukru, owoców to fermentuje i mamy alkohol który działa pobudzająco i wydaje nam się że możemy góry przenosić.
        U dzieci to się nazywa ADHD.
        Ograniczamy cukier i przestajemy wariować a dzieci szaleć.

  13. avatar Doma 29 marca 2017 o 16:14

    Co z zawartością fitoestrogenów w fasoli jaś i ciecierzycy? Zdiagnozowano u mnie HPV 16 i wyczytałam, że powinnam unikać żwyności bogatej w estrogeny i fitoestrogeny, a tak bardzo lubię rośliny strączkowe, Pepsi co Ty o tym myślisz? Zdecydowanie nie tykać?

    1. avatar Jarmush 29 marca 2017 o 16:16

      niestety są we wszystkich strączkowych,trochę tykać ale obserwować ciało, pytać ciała

  14. avatar Gosialavenda 24 lipca 2017 o 18:13

    Prawda to, że fasola na dlugo syci. Jak zjem obiad z gotowanej fasoli, kaszy gryczanej, świeżego koperku, salaty i pomidorow to do wieczora nie jestem głodna. To znaczy do rana miałam na mysli. Wiem, że to moze wydawać się dziwnym połączeniem, ale smakuje pysznie. I na ciepło i na zimno. I do tego trochę świeżo zmielonej soli himalajskiej. I po co mi mięso? Po nic. Myślę, że wegetarianinem zostanie tylko ktoś kto przeobrazi swoj umysł i zrozumie, że nie ma humanitarnego zabijania. No chyba, że ktoś poprostu nie lubi mięsa to już insza inszość. Pozdrawiam Gosia.

  15. avatar Sofi 17 stycznia 2020 o 12:47

    Każdy je to na co jest gotowy, nie ma co na siłę ludziom tłuc do głów o witarianizmie. Mój mąż opowiadał mi, że pamięta z dzieciństwa jak z ojcem zabijali cielaka. Mama cielaka stała w pomieszczeniu obok i dokładnie wiedziała co się dzieje. Dla nas to jest teraz straszna masakra, ale dla nich wtedy to było normalne i cieszyli się, że będą mieć mięso do zjedzenia, bo ogólnie głodowali, mieli anemię z niedożywienia. O witarianizmie można teraz mówić gdy żyjemy w dostatku i wszelkie tropikalne owoce możemy sobie kupić. Jednak nie wszystkim. Moja teściowa wychowana w niedostatku, dosłownie w biedzie, teraz nie może się nacieszyć tymi szynkami i ciastkami codziennie. I dobrze, niech się cieszy, niech przeżyje tą radość, tą satysfakcję. Należy jej się. Każdy sam czuje kiedy musi coś zmienić. Tylko nie podoba mi się gdy te szynki i ciastka są jedzone przed moim synkiem, bo wtedy on wybiera to zamiast zielonego shake, który mu zrobiłam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sklep
Dołącz do Strefy VIP
i bądź na bieżąco!

Zarejestruj sięZaloguj się

TOP

Dzień | Tydzień | Miesiąc | Ever
Kategorie

Archiwum