
Siema czytelniczo & czytelniku tego blogaska😘
Wycziluj, bo w tym wpisie/scenariuszu nie będzie kadzideł ani afirmacji o świetle.
Będzie o tym, jak wstać z życiowego dna, ogarnąć rachunki, odzyskać doborowość.
I przestać wyglądać na duchową wersję bieda-romantyzmu.
Dowiesz się:
- skąd się bierze prawdziwa kasa (spoiler: nie z journalingu),
- jak wrócić do energii, gdy czujesz się jak po emocjonalnym delirium,
- i dlaczego czasem Twoje dno to najlepszy budżet startowy dla nowej tożsamości.
Czyli zasiłek od Wszechświata dla tych w braku, w stracie, w niedoborowości …
Często pytacie skąd ja to wiem, o czym nawijam. Już nawinę, czuję się jak most między Gurdżijewem a Watts’em
Wiesz między tym starym lisem świadomości, tym z Kaukazu, który próbował obudzić świat z duchowego lunatykowania, bez TikToka, ale z wynikiem podobnym.
W streszczeniu, jego styl: brutalny, ciężki, egzystencjalny.
„Śpisz. Nie żyjesz. Twoje ciało chodzi, ale Ty jesteś lunatyczką.”
Somnambuliczką jesteś Bridget.
Idealny dla tych lasek, które wszystko straciły (tak myślą) i mówią: „niech mnie coś obudzi albo zabije.”
Czyli potrząsanie i klapsy dla Bridget, która nie wie teraz, w którą stronę iść, bo życie jej dołożyło na każdej SER-fys
Nie chcę z liścia: płaszczyźnie.
Lunatykujesz Bridget, nie żyjesz.
Czyli nie ma zmiłuj.
Zaś z drugiej strony rzeki siedzi Alan Watts. Ironiczny filozof zen w garniaku, drze z brytyjska faję i mówi:
Życie to pląsy, taniec, nie podróż. A Ty, głuptasie, chcesz dotrzeć do końca piosenki ZAMIAST TAŃCZYĆ.
Koleś lekkoduch, tłumacz duchowości Wschodu na język Zachodu.
Znał zen, taoizm, buddyzm, ale jego talent polegał na tym, że mówił o nich tak, że laska po rozwodzie, po pracy, z prześwitującym kontem, nawet po drinku też czuła, że coś z tego kuma.
Nie był guru.
Był storytellerem świadomości.
Nie tworzył systemu, nie kazał nikomu medytować kilka godzin dziennie.
On po prostu opowiadał o świadomości jak o bajce, którą każda z nas już zna, tylko zapomniałyśmy jej zakończenia.
Śmiał się z duchowego napinania, z „drogi do oświecenia”, z całego tego „bądź lepszy” matriksa.
Twierdził, że niczego nie trzeba osiągać, bo to już jest.
Życie nie jest problemem do rozwiązania, tylko doświadczeniem do przeżycia.
Ty nie jesteś kimś w środku wszechświata, Ty jesteś wszechświatem, który bawi się w człowieka, w tę laskę Bridget
Próbując kontrolować fale, przegapisz ocean.
Medytacja? To po prostu bycie tu. Ale jak się postarasz za bardzo, to już jej nie ma
No dobra, ale DLACZEGO JESTEM TYM MOSTEM MIĘDZY NIMI?
Nie że mam palmę w głowie.
Po prostu na poziomie czucia.
Bo Gurdżijew mówił: „Śpisz.”
A Watts mówił: „A nawet jeśli śpisz – baw się tym snem.”
I właśnie tam, między tą brutalnością a lekkością, rodzi się Eliotyzm:
Gurdżijew: przebudzenie przez ból i obserwację siebie w działaniu.
Watts: przebudzenie przez taniec, śmiech i zaufanie do chaosu.
Ja: przebudzenie przez autoironię, kwantowy krok w bok i kubek kawy z Wszechświatem
Co biorę od Kaukazczyka? ORKA W CISZY
Co od Wattsa? Lewą nogą do lusterka, popierdując i stepując (to w sumie Kurt Vonnegut)
Bridget w stanie między snem a rachunkiem za prąd.
Albo (ostrzej):
Przebudzenie? Kochana, najpierw ogarnij czynsz
Temat główny:
Dla Bridget, która kochała źle, manifestowała gorzej, a teraz ma tylko siebie i niewyprasowaną duszę
Cokolwiek to znaczy 😜
To rzecz o REALNYM PRZEBUDZENIU W CODZIENNOŚCI, nie na Bali, tylko w kuchni o 22:43, z garścią makaronu i pięcioma myślami na krzyż.
- Nie mam,
- Jestem gorsza,
- Nie zasługuję,
- Inni mają lepiej,
- Nie dam rady.
Teraz włazimy we trójkę do tej kuchni i jest nawijanie:
Watts mówił: Nie pierdol Bridget: Życie to gra, którą przegra ta, która bierze ją zbyt serio.
Gurdżijew na to: „Tak Bridget, ale dopóki nie zrozumiesz, że grasz, to śpisz.
A Pepsi Eliot w szlafroku: Śpij se Bridget, śpij. Ale miej chociaż sen godny Bogini. Jesteś nią.
Gdy wszystko poszło nie tak
A tak naprawdę nawiniemy dzisiaj O KOBIECYM PRZEBUDZENIU PRZEZ ŻYCIOWE DNO, ale bez melodramatu.
Z dystansem, ironią i tym Twoim błyskiem, który mówi:
Tak, wszystko mi się sypnęło. Ale teraz mam wreszcie miejsce na tego skumanie
Wiesz, co jest gorsze od rozstania?
Przebudzenie po nim.
Bo jak już się nie ma kogo do obwiniania, czy Ciebie zatwierdzania, zostajesz sama z lustrem i rachunkiem za prąd, który wygląda jak list z piekła.
Jak już spadasz z wysokości swoich złudzeń, to przynajmniej ROZŁÓŻ RĘCE JAK DO LOTU.
Zagęszczony wysuszeniem i sproszkowaniem organiczny jarmuż,
TWOJE MIĘSO ROŚLINNE!
Kale This is BIO
Wymiata nie tylko
w 4 szklance!
Bo spadanie to też forma wznoszenia
Rozłóż ręce jak do lotu …

















