liście
Ach Pepsi, muszę to jeszcze przepracować, pogrzebać w czarnej dupie przeszłości, pogadać na kozetce o tylnym cieniu co się za mną wlecze.
Wypomnieć matkę, familijny etanol, w tym szyja ojca co nie wracał ranki wieczory.
Wszystko to muszę po raz enty uzmysłowić sobie, rozdrapać martwe lustro rzeczywistości, żeby pojąć dlaczego jestem tak mało, w swoim mniemaniu, warta
A więc nie tylko nie musisz, ale powinnaś z tym skończyć Bridget.
Stoisz se w doku startowym, rżysz gotowa do ekspansji w życie, zgodzona na siebie taką jaką jesteś.
Bez żadnych afirmacji, po prostu jest jak jest.
Idealna, dokładnie taka jaką masz być teraz.
Scalona, integralnie zaakceptowana.
Przecież zmęczyłaś się robieniem constans shadow worku.
Nie chcesz już kopać dołu pod sobą.
Chcesz żyć.
Chcesz espresso z wizji i croissanta z możliwości.
O TAK, Bridget.
Przygotuj się, bo teraz robimy wjazd na pełnej kurwie w to całe shadow-workowe MUZEUM ARCHEOLOGICZNE TRAUM.
Gdzie Twoje ego robi za przewodnika z latarką w odbycie i mówi: „Patrz, tu w 1996, czy też 86 matka nie przyszła po Ciebie do przedszkola. Musisz to przeprocesować, zanim kupisz torebkę”.
Nie, nie i nie.
No dobra, jako papessa szlifowania karmy papierem ściernym, szybko nauczę Cię jak przywoływać wymarzoną przyszłość do Twojego teraz.
Owszem trochę zaśmierdzi przeszłością, ale zakończy się perfumami z przyszłości …🚀
Nie wiem, kto to wymyślił, że jak jesteś empatką, to musisz być też ARCHEOLOGIEM WŁASNEJ DUSZY 24/7.
Że masz wchodzić w każdą ranę z latarką i pęsetą.
Przepracować wszystko.
Zrozumieć wszystko.
Przetransformować do siódmego pokolenia wstecz.
I tak od miesięcy/tak od lat:
– medytujesz z wewnętrzną dziewczynką,
– robisz journaling na temat zranień z liceum,
– próbujesz wybaczyć matce, która nie potrafiła kochać,
– i akceptujesz Janusza, który zdradził Cię z kobietą o osobowości zmywarki.
Ale ile można?
No ale jak nie przepracujesz, to wróci! – słyszy Bridget.
A może właśnie dlatego wraca bo Ty siedzisz w tym pokoju i czekasz, aż coś przestanie śmierdzieć.
Nie przestanie.
To pokój do zamknięcia, nie do uzdrawiania.
PRZYWRÓĆ SWOJE FABRYCZNE USTAWIENIA Bridget ….
„10 dniowy SUROWY DETOKS hormonalny”
🥗 to kompendium wiedzy o diecie i stylu życia, które wspomogą równowagę hormonalną Twojego ciała!
Ten e-book ponad 130 stron narzędzi, które pomogą Ci zmienić Twoje życie na co dzień.
Tekst ów jest gęsty w wiedzę: znajdują się w nim dodatkowe informacje, takie jak zdrowe zamienniki najpopularniejszych produktów, zdrowotne ciekawostki.
Oraz kompleksowy planer diety oraz gotowe tygodniowe jadłospisy na wszystkie 4 pory roku wraz ze szczegółową listą zakupów.
Nie brakuje w nim także wskazówek jak radzić sobie z objawami oczyszczania ciała i przejść detoks możliwie najskuteczniej 🥗💚🍋🍌🥬🫐🥕
A zatem nie wiem, kto to wymyślił, że rozwój osobisty to wieczne rozgrzebywanie przeszłości łopatką z IKEA.
Psycholog klasyczny – bach.
Ustawienia hellingerowskie – ciach.
Familiolog – jeb.
Transcendentna Ola, co widzi Ci w oczach karmiczne błędy z Atlantydy – pyk.
Wszyscy jednogłośnie: wracaj do dzieciństwa, grzeb, szukaj, uzdrawiaj, jeszcze nie jesteś gotowa, jeszcze nie dość wyjęczałaś.
I zanim się obejrzysz, stoisz Bridget na mentalnym skrzyżowaniu, na którym jesteś bita w przenośni, czasami dosłownie, pijana emocjonalnie i od dziesięciu lat nienawidzisz swojej pracy, ale jakże CI TO ZNANE.
I ego, czyli Twój wewnętrzny lokator z lat 90., mówi Ci: „Zostań tu, kochanie. Tu bezpiecznie. Tu przynajmniej wiesz, kto Cię krzywdzi.”
Czyli komfort. Ale taki z pleśnią. Aflatoksyną.
I wtedy przychodzi ta narracja:
– musisz to PRZEPRACOWAĆ
– musisz to ZROZUMIEĆ
– musisz WYBACZYĆ
– musisz ODNALEŹĆ MATKĘ W SOBIE
– ODNALEŹĆ OJCA W POLU bo to przecież archetyp Janusza
– ODNALEŹĆ PRAPRABABKĘ W NEANDERTALU I USTAW SIĘ DO NIEJ POD KĄTEM 23 STOPNI
I oczywiście, nie chodzi o to, że tam się nic nie wydarzyło.
Pewnie się wydarzyło.
Matka mogła być zimna jak mrożonka z Biedry.
Ojciec mógł być nieobecny jak Kate Walker w szkołach publicznych.
A stryj… no cóż, stryj mógł być terapeutą albo robił flaszki, czyli czasem jednym i drugim.
Nigdy nie jest za późno żeby pobiec po szczęście!
„Biegam bo muszę” Pepsi Eliot (z autografem:)
Czy Ty naprawdę chcesz dalej lizać genitalia własnego ego, które siedzi w przeszłości i mówi: „szukaj winnego, kop głębiej, może znajdziesz złoto”?
Bo ego nie istnieje w „tu i teraz”.
Ego to grzyb przeszłości.
To komentator rzeczy, których już nie ma, ale o których musisz jeszcze zrobić webinar.
A teraz weź głęboki wdech, Bridget.
Wyobraź sobie siebie, ale nie z traumą w dłoni, tylko z kawą.
Nie z cieniem, tylko z cieniem okularów przeciwsłonecznych.
Nie na sesji Hellingera, tylko na stacji benzynowej, gdzie zamiast przelewać innym energię, TANKUJESZ SWOJĄ.
Bo właśnie tutaj zaczyna się wspomniany nowy rozdział.
I nie, nie jesteś niewdzięczna.
Nie jesteś toksyczna.
Nie „uciekasz od pracy nad sobą”.
Po prostu wybierasz WYOBRAŹNIĘ.
Taką jak mówił Neville.
Nie po to, by uciec.
Ale po to, by wreszcie stworzyć w wizji przyszłości i zobaczyć ją tu i teraz.
Więc dzisiaj nie kopiesz rowu.
Dzisiaj tworzysz ogród.
Dla siebie.
Z przodu.
Nie z tyłu.
Wiesz, co się dzieje, gdy jesteś empatką, która za długo bawi się w shadow work?
Zamieniasz się w duchową detektywkę we własnej sprawie.
Zawsze winna.
Zawsze do naprawy.
Zawsze jeszcze „nie dość uzdrowiona”.
A potem się dziwisz, że nie możesz się zrelaksować.
Że manifestacje nie działają.
Że pieniądze nie płyną.
Że nie możesz zakochać się bez robienia pełnego skanu podświadomości partnera.
Lao Tzu (półlegendarny chiński filozof, twórca taoizmu) rzekł swego czasu:
Daj ludziom lek, pomożesz mu na jeden dzień, naucz go robić 4 szklanki, pomożesz mu na całe życie … 😜
I po raz zylionowy nawijam, że nie musisz wracać do dzieciństwa, żeby poczuć się wolna.
Po prostu
Wstań wypij 4 szklanki pooddychaj pobiegaj ponoś wszystkie łodzie.
Zamknij teczkę z przeszłością.
Idź napić się kawy z własną przyszłością, wchodząc w orkę w ciszy.
To może być znak, że jesteś po prostu człowiekiem.
Nie procesem.
Nie projektem do obróbki duchowej.
Nie tablicą flipchart’ową z wypisanym „wewnętrzne dziecko – dzień 6”.
Nie chcę z liścia: Słowo „flipchartowa” pochodzi od rzeczownika „flipchart”, czyli tablica z dużymi kartkami papieru, używana na szkoleniach, warsztatach, coachingach, konferencjach (czyli ten stojący papierowy notatnik, na którym trenerzy coś rysują i zapisują).
Po prostu człowiekiem. Laską.
Z duszą, z przeponą, z hormonami jak fala na Bałtyku, raz cisza, raz tsunami.
Zmęczenie to nie zawsze trauma.
Czasem to brak magnezu.
Albo PMS.
Albo fakt, że od 12 miesięcy jesteś cudzym powerbankiem bez kabla do siebie.
Nie wszystko jest triggerem.
Nie każda emocja wymaga procesu.
Nie każde zmęczenie jest sygnałem, że trzeba wejść w kanał rodowy i przetransformować linię kobiecą od czasów Sumeru.
Czasem to po prostu życie
Czasem to Janusz.
Polecam Kale This is BIO, mówże jaśniej:), no dobra, polecam sproszkowany ekologiczny wspaniały jarmuż This is BIO!
I nie musisz robić z nim shadow worku, tylko:
– usunąć z kontaktów,
– zablokować,
– i wystawić rachunek energetyczny (wewnętrzny lub prawny).
Bo nie jesteś centrum uzdrawiania ludzkości.
Jesteś Bridget , która ma prawo być zmęczona i nie mieć z tego powodu wyrzutów sumienia.
Nie musisz być silna z metką „świadoma”.
Możesz po prostu… położyć się.
I powiedzieć: nie dzisiaj, nie teraz, nie do końca życia.
Pewna Bridget, lat 38.
Empatka, terapeutka, freelancera roku, dyplomowana karmicielka wszystkich dusz zbłąkanych.
Od 6 miesięcy codziennie wstaje o 5:55, żeby „mieć czas dla siebie”.
Ale ten czas wygląda tak:
– 20 minut journalingu o tym, dlaczego nadal przyciąga narcyzów
– 30 minut medytacji prowadzonej przez kobietę z Australii o głosie jak bumerang
– 15 minut afirmacji do lustra: „jestem bezpieczna, nawet jeśli nie wiem, co się dzieje w moim polu”
I wszystko byłoby git, gdyby nie fakt, że Bridget…
Jest ciągle wyczerpana.
Płacze bez powodu.
Nie chce nikogo widzieć.
Nie ma siły zjeść czegoś pysznego i zdrowego, bo musi najpierw „sprawdzić, czy nie wypiera czegoś z dzieciństwa”.
Aż pewnego dnia, po rozmowie z klientką o traumie ojca, jej własne ciało mówi:
Dość!
Zamknij ten dziennik.
Zamknij gałki yyy … oczne.
Idź na wege burgera.
I nie próbuj nic rozumieć przez 72 godziny.
I Bridget to robi.
I co się dzieje?
– Wraca smak.
– Wraca libido.
– Wraca energia.
Nie każda rozpadająca się kobieta potrzebuje kolejnego warsztatu.
Czasem potrzebuje ogromnej porcji lodów z zamrożonych bananów i odtłuszczonego Kakao This is BIO, Netflixa i zniknięcia z Instagrama na tydzień.
Najlepsze rzeczy w życiu nie przyszły do Ciebie wtedy, kiedy byłaś najbardziej „przepracowana”.
Znasz ten moment, kiedy jesteś po trzecim procesie wewnętrznego dziecka, po szóstym kręgu kobiet, po dwunastej integracji cienia… i nadal czujesz się jak naleśnik bez dżemu?
No właśnie.
Bo manifestacje nie przychodzą z cmentarza emocji.
One przychodzą z życia w ciele.
Z ruchu.
Z przyjemności.
Z miękkiego „jestem” w swoich własnych majtkach, nie w labiryncie przodków.
Bo najlepsze rzeczy w Twoim życiu:
– przyszły, kiedy się śmiałaś,
– kiedy nie czekałaś, aż wszystko będzie gotowe,
– kiedy miałaś wyjebane na to, co mówi lęk.
A najgorsze przyszły wtedy, kiedy byłaś tak zajęta uzdrawianiem siebie, że nie zauważyłaś, że życie przeszło obok.
Manifestacja nie mieszka w retrospekcji.
Manifestacja mieszka w fizjologii, która czuje się bezpiecznie.
Kiedy Twoja przepona oddycha.
Kiedy Twoje biodra tańczą, a nie wypakowują traumy z dzieciństwa.
Kiedy Twój brzuch nie jest polem minowym, tylko polem magnetycznym dla pieniędzy, dotyku, słońca i rzeczy, które Ci się po prostu NALEŻĄ.
Bo życie nie chce Cię leczyć.
Ono chce Cię obdarowywać.
Nie za to, że jesteś idealna.
Ale dlatego, że jesteś w ciele, które mówi w energii żeńskiej:
„Jestem gotowa przyjąć.
A nie tylko rozumieć.”
Bridget, ta sama, tylko 2 miesiące później.
Wróciła z Bali, ale bardziej wróciła do siebie.
Powiedziała sobie:
„Nie muszę już rozumieć wszystkiego, żeby żyć jak Bogini.”
Więc wstaje pewnego dnia i zamiast medytować w stylu „zanurzenia w ranę matki”, zakłada over size lnianą białą sukienkę.
Bez powodu.
Bo słońce.
Bo kwiaty.
Bo życie.
I idzie na kawę.
W kawiarni spotyka faceta. Przystojnego, czystą energię „wreszcie nie Janusz”.
Zagaduje ją o książkę. Rozmawiają. Wymieniają się numerami.
I co się okazuje tydzień później?
– On pracuje w firmie, w której zawsze chciała coś wypuścić.
– Otwierają współpracę.
– Zaczyna się nowy rozdział.
I kiedy pytają Bridget:
„Jak Ty to zamanifestowałaś?”
Ona mówi:
„Założyłam sukienkę i wyszłam z traumy.
To wszystko.”
Najdroższa Góralko Hanko, dostarczyłam Naszemu Wszechświatu 💔
E-BOOK „Niekochana, czyli co zrobić, żeby ktoś się we mnie zakochał”,
który po prostu jest KURSEM DOSKONALENIA MANIFESTACJI SP,
czyli specyficznej persony, mówiąc jaśniej konkretnej osoby …🚀
Polecam🫶🏼

I NIE MUSI NIĄ BYĆ
Lada moment wypuszczam 7-dniowy warsztat dla wszystkich EMPATEK-BANKOMATEK-DYSTRYBUTOREK za darmoszkę z otwartym sercem i rozklekotaną granicą.
To nie będzie terapia.
To będzie ODKLEJENIE SIĘ OD OBOWIĄZKU BYCIA UZDROWICIELKĄ ŚWIATA.
Bo jeśli nie, to NIECH WRACA SKĄD PRZYSZŁO.
A Ty, wracasz do siebie.
Do ciała. Do kawy. Do śmiechu. Do dzisiaj.
Empatko.
Nie jesteś wieczną studentką swojego bólu.
Nie jesteś wieczną opiekunką cudzych demonów.
I nie jesteś już na wojnie z tym, co było.
Jesteś w sobie.
W teraz.
Z wizją, nie z archeologią.
Z oddechem, nie z analizą.
Więc dzisiaj, nie procesuj.
Weź se własną energię z tamtych, z niego i przygarnij z powrotem do siebie.
Nie nawet jej nie chcieli, nie docenili więc, wręcz ich odstręczało.
I wypij wreszcie tę kawcię z przyszłością.
Co ja tak dzisiaj nawijam o tej kawce This is BIO bez kofeinki?
Bo wara wisi i zaraz se wychłepczę.
Tak czy siak, ostatnie zdanie do Ciebie.
Po prostu żyj i jaraj się tym w eterze.
Eter to w końcu brzmienie nicości z echem istnienia.
Tyle.

Odmaszerować!
Na zawsze Twój

Powiązane artykuły
Komentarze
Polecamy bardzo dobrą Witaminę D3+K2 TiB
Do ssania!

O wyższym wchłanianiu z receptorów podjęzykowych:)
cera, włosy, odporność?
DOBRY Cynk TiB
jesień z zimą za pasem, daję cynk, że cynk:)




Sierżant Eliot Sierżant Eliot jest dowódcą Elitarnego Oddziału Nieprzeciętnych Dziewczyn, które każdego dnia w ciszy alchemizują, świadomie krystalizują swoje życie spełniając marzenia.
Odważnie, w ciszy, w orce, w największym dobrostanie jaki daje wejście we własną MOC!
Blog pepsieliot.com nie jest jedną z tysięcy stron zawierających tylko wygodne dla siebie informacje. Przeciwnie, jest to miejsce, gdzie w oparciu o współczesną wiedzę i badania, oraz przemyślenia autorki rodzą się treści kontrowersyjne. Wręcz niekomfortowe dla tematu przewodniego witryny. Jednak, to nie hype strategia, to potrzeba.

oj, jak mi się ten Twój wpis Pepsi podoba.
👋🏼🌱💚☕️🍊
Artykuł w punkt, czuję podobnie i poleciłam znajomym przeczytanie go.
Pozdrawiam serdecznie 🌼
loffff
Kocham Cię ❤️
och alexa U2 👋🏼🌱💚
Mega!!! 🎊
Mega!!!🎊
👋🏼🌱💚🍊
Świetnie to napisałaś i to takie w punkt – uśmiałam się sama z siebie. Ale coś czuję, że na serdecznym rechocie nie poprzestanę… Dobrego dnia <3
😜💚 dzięks
Dziękuję, Pepsi! Było mi to potrzebne.
A co robić, gdy toksyczna matka na starość zamieszkała niedaleko mnie. Chcę jej pomagać w sprawach, w których sobie nie radzi. Ale nie chcę się uwikłać w dawne konflikty, pretensje, wpędzanie w poczucie winy. Jak się chronić, nie odcinając kontaktu?
Joaneczka, to jest zaawansowany poziom gry o nazwie „jak nie oddać siebie, próbując być dobrą córką”.
I nie jesteś w tym sama. Każda z nas, która przeżyła emocjonalne pole minowe w dzieciństwie, a teraz wraca tam z pomocą, wkracza do tej samej starej jaskini, ale już jako dorosła lwica.
Tylko teraz pytanie brzmi:
Jak wejść do tej jaskini i nie zostać pożartą przez wspomnienia?
Odpowiedź: z tarczą granic i zbroją świadomości.
To, że chcesz pomagać, to nie jest słabość.
To dowód, że Twoje serce jest większe niż Twoje traumy.
Ale to nie znaczy, że masz wracać w rolę córki-zakrętki, która się gnie, żeby mama nie była smutna, zła czy rozczarowana.
Bo może być.
I ma do tego prawo.
A Ty masz prawo nie odpowiadać na każdy dźwięk jej rozczarowania.
Co robić praktycznie?
Pomagaj jak sąsiadka, NIE JAK CÓRKA Z WEWNĘTRZNYM DŁUGIEM.
Podejdź do relacji zadaniowo, nie emocjonalnie. Pomoc? Tak.
Ale zero tłumaczenia się, zero wchodzenia w przeszłość.
Zaprogramuj siebie jak lustro, nie gąbkę.
Nie musisz „chłonąć”. Obserwuj.
Jeśli zaczyna się stary taniec winy i dramy, zmień muzykę. Albo wyjdź z sali.
Nie musisz nic odgrywać. Masz już inną tożsamość.
Ustal rytuał „wejścia i wyjścia z jej świata”.
Może to być oddech, herbata z magnezem, myśl/intencja/decyzja „wchodzę jako opiekunka, wychodzę jako wolna”.
Zrób sobie mini rytuał rozdzielający światy.
Nie szukaj ciepła, którego tam nie było.
To nie znaczy, że masz być zimna. Ale nie licz, że uzyskasz coś, czego nigdy nie było.
Pomóż z poziomu mocy, nie potrzeby.
Joaneczko, w tej relacji Twoja wolność emocjonalna jest ważniejsza niż cudze oczekiwania.
Bo jeśli się spalisz na ołtarzu „dobrej córki”, to nikt nie postawi Ci pomnika.
A Twoje własne dziecięce JA znowu zostanie bez ratunku.
Niech pomoc będzie aktem mocy, nie wewnętrznego długu.
Niech Twoja obecność będzie obecnością kobiety, która już siebie nie opuszcza.
I najważniejsze:
Nie próbuj niczego naprawiać. NIE PRZYSZŁAŚ TAM PO ZAKOŃCZENIE HISTORII. Przyszłaś tam, żeby napisać nowy rozdział, tylko tym razem jako Ty.
Dziękuję. Z całego serca ❤️
Ale to jest mocne. Czuję, jakby ktoś wreszcie powiedział na głos to, co od dawna czułam. Dość rozdrapywania ran, czas naprawdę żyć i pić kawę z przyszłością. dziekuje 🙂
👋🏼🌱💚🌵🌳😻🎯☕️